Unijna dekada

Unijna dekada

Z okazji 10-lecia wstąpienia do unii przez media przetoczyła się fala lukrowanych laurek jak to jest nam w unii fajnie i jak będzie jeszcze fajniej. Wszystkie oparte na niewyszukanym oszustwie intelektualnym porównywania PRL-owskich jabłek do unijnych pomarańczy.

Laurki przypominają trochę wykazywanie wyższości PRL nad sanacją na podstawie ilości telewizorów. Nie dość że przed wojną telewizji nie było, w co dzisiaj pewnie wielu nie uwierzy. Większa ilość telewizorów oznacza przede wszystkim bardziej zidiociałe społeczeństwo a więc jest dosyć wątpliwą miarą postępu. Używając tej samej miary autorzy laurek pieją więc z zachwytu nad ilością  symbolicznych „plazm” po wstąpieniu do unii, porównując je z czarno-białymi Szmaragdami z ery Gomułki.

Szkoda że niewielu publicystów, zamiast bezrefleksyjnie wznosić peany za unią, nie pokusiło się o bardziej wnikliwe spojrzenie na to co straciliśmy wstępując do unii, jak by kraj mógł wyglądać rozwijając się bez unii, i co by mógł osiągnąć ciesząc się pełną niepodległością i narodową suwerennością. A mógłby osiągnąć, naszym zdaniem, o wiele więcej niż osiągnął działając ze skrępowaną unijnym sznurkiem jedną ręką i oddając swą suwerenność za unijne srebrniki.

Nie potrafiliśmy niestety przekuć nadarzającej się raz na stulecie wielkiej historycznej szansy w dziejowy sukces wielkiego formatu. Nie stało na to kolektywnej narodowej mądrości, wizji, być może wyobraźni. Wymagałoby to przede wszystkim anulowania magdalenkowego przekrętu i wyczyszczenia post komunistycznej stajni Augiasza do końca, w tym przeprowadzenia pełnej lustracji. Bez demontażu starych struktur wszędzie, przynajmniej do tego stopnia co w Niemczech, łącznie z oświatą i sądownictwem, nie można budować struktur nowych, zdrowych i niezależnych.

Po przygotowaniu jednak przedpola przed krajem – dużym, ludnym, chłonnym po komunistycznym poście, łaknącym wolności i otwartym na biznes otwarłby się okres długotrwałej prosperity. Sprzyjała temu unikalna sytuacja geopolityczna i ekonomiczna. Przynależność do unii i brak suwerenności narodowej są czynnikiem osłabiającym potencjalny wzrost, a nie stymulującym. Dość przypomnieć że w dekadzie przed-unijnej 1995-2004 tempo wzrostu gospodarczego było średnio 4.6%, wobec niecałych 4% w następnej dekadzie. Co więcej, względnie wysokie tempo wzrostu pierwszych lat „unijnych” spadło pod ciśnieniem unijnych regulacji do obecnego poziomu poniżej 1%. W ten sposób kończy się okno kilkunastu lat które mieliśmy dane aby „dogonić” Europę. Owszem, trochę podgoniliśmy. PKB per capita wzrósł w ostatniej dekadzie z 51% unijnej średniej do 67%. Ale średnia mocno spadła po akcesie masy spauperyzowanych post-sowieckich satelitów a na dogonienie „starej unii” nie ma żadnych szans. Aby doganiać trzeba biec szybciej niż inni, a coraz bardziej skrepowany unijnymi regulacjami i drenażem najlepszych sił kraj prędzej niż Niemcy czy UK biec już nie będzie.

A była dobra szansa aby bez unijnego balastu biec szybko i długo, emulując bardziej przykład chiński. To stały, szybki wzrost krajowego PKB buduje bogactwo i prosperity narodu, nie unijne dotacje bez których można się było obejść i które bezpowrotnie się skończą przechodząc w kolejne obciążenie. Nie chodzi tu bynajmniej o odwracanie się od unii i od realiów czego położony w Europie kraj robić nie może. Jednak traktat stowarzyszeniowy z EU, nie powiązany z formalnym wchodzeniem w struktury EU ani z przyjmowaniem wspólnej waluty, był osiągalny i byłby dla kraju znacznie bardziej korzystny. Świadczy o tym pakiet umów wynegocjowanych przez Szwajcarię po tym jak ludność tego kraju w referendum odrzuciła członkostwo w EU, i na całe swoje szczęście. Dodając trochę wody do wina tu i ówdzie Szwajcarzy zachowali suwerenność, stojąc z daleka od unijnego ustawodawstwa i od Brukseli a jednocześnie posiadając pełnię przywilejów nieskrępowanego dostępu do wielkiego wspólnego rynku. Owszem, nie dostają żadnych subsydiów i dopłat z Brukseli, sami nawet tu i ówdzie dokładając. Ale też rozwijają się szybciej niż unia, wolni są od trawiącego ją kryzysu i od konwulsji strefy euro.

Polska może  nie być Szwajcarią ale pytanie czy unia zgodziłaby się na traktat stowarzyszeniowy bez akcesu ze spauperyzowanym komunizmem krajem wychodzącym właśnie spod sowieckiej kurateli jest retoryką. Nie dalej jak pół roku temu unia oferowała układ stowarzyszeniowy rozpadającej się Ukrainie, nie dając jej jednocześnie żadnych szans na akces z przyczyn chociażby ograniczonych możliwości finansowych. EU zgodziłaby się na stowarzyszenie ponieważ było to w jej własnym interesie. Stowarzyszenie, a nie pełny akces do unii, był jednocześnie tym czego Polska naprawdę potrzebowała po komunizmie. Dołączenia do strefy wolnego handlu, kapitalizmu, podniesienia się z marazmu, normalności. Potrzebowała szansy na rozkręcenie się po latach komunistycznej ortodoksji, wolności gospodarczej w zamian za otworzenie własnego rynku, końca ucisku politycznego i poczucia zamknięcia, otwartych granic. Nie dołączaliśmy po żadne ruchy gejowskie, gender i inny social engineering, nie po żadne karty socjalne, nie po żadną  „integrację europejską” i nie po nawrót socjalizmu w nieco innej formie.

Innym czynnikiem który zaważył na naszych szansach rozwoju było rozszabrowanie, przy zachodnim akompaniamencie i współudziale, majątku narodowego w złodziejskiej „prywatyzacji”. Kosztem narodu uwłaszczyła się na nim dawna nomenklatura rządząca, przechodząc w szeregi „kapitalistów” a co lepsze kąski rozdrapali zachodni grandziarze. Jest rzeczą trudną do zrozumienia jak po doświadczeniach z komunizmem naród mógł sobie „wybrać demokratycznie” do władzy tych samych komunistycznych aparatczyków którzy go wcześniej ciemiężyli i którzy następnie przewodniczyli w procesie grabieży majątku narodowego. Proces wchodzenia do unii działał w tym jako wygodny parawan dla „transformacji ustrojowej” i do zalegalizowania zmienionego status quo.

Owszem, awans cywilizacyjny kraju w tej części świata i sukces jego niezależnej drogi wymagałby przeprowadzenia prywatyzacji, ale ostrożnej, transparentnej i rozłożonej w czasie. Prywatyzacja oznaczać powinna nie masowe rozdawnictwo majątku za bezcen temu kto się nawinął ale raczej deklarację ideologiczną że prywatna własność środków produkcji jest odtąd OK i że jest mile widziana. Zamiast Lenina więc Wilczek do kwadratu i wolny rynek raczej niż Bruksela. Dla kapitalisty, able and willing, płacącego cenę fair za ten czy inny zakład, proszę bardzo. Ale pośpiechu w tym nie było i wyższym priorytetem winno być zainstalowanie kompetentnych managerów dla objętej prywatyzacją masy. Zakład który działał nie musiał być na siłę prywatyzowany, choć to w nim zachodnie koty miały naturalnie największe zainteresowanie. Zakład który podupadał przejść powinien najpierw postępowanie sanacyjne tak aby zoptymalizować jego wartość rynkową.

Wiele państwowych molochów które w nowych warunkach nie miały szans mogło i powinno upaść – nic w tym złego – ale bez walnej pomocy państwa zainteresowanego w pozbyciu się ich jak najszybciej. Niektóre przynajmniej sektory powinny być ponadto objęte pewną państwową kuratelą uwzględniającą długoterminową politykę gospodarczą państwa. Polityki takiej nie było. Dla uniknięcia nieporozumień – jesteśmy w 2GR za wolną amerykanką i nieskrepowanym kapitalizmem – ale dopóki pole gry jest RÓWNE dla wszystkich co zapewnić powinno państwo. W EU jednak od lat już nie ma czegoś takiego jak wolnorynkowy kapitalizm, kraje różnią się jedynie stopniem socjalizmu i państwowej ingerencji. W tej sytuacji słuchanie Sachsa i Balcerowicza i występowanie przez szereg w roli orędownika wolnego rynku podczas gdy inni tego nie robią jest idealizmem pomieszanym z głupotą. Rolą państwa winno być w takim układzie zapewnienie własnym podmiotom równego pola gry – takich samych szans jak podmioty innych krajów.

Owszem, objęłoby to przypadki odrażającego nieraz euro protekcjonizmu – byle wzajemnego. Zamknięcie nierentownych stoczni czy kopalni na przykład jest OK – dopóki idą one pod wodę NIE na skutek szkodliwych i nieuczciwych dopłat w krajach ościennych. A jeśli je jednostronnie zamykamy bo to nam pasuje to żądamy od razu równoważnych koncesji w dziedzinach na których nam zależy bardziej. Pewien protekcjonizm okresu ochronnego, wyrównujący szanse podmiotów krajowych i zagranicznych, byłby prawdopodobnie również na miejscu, być za wzorem niemieckiego Treuhandu i prywatyzacji byłej DDR. Wywołałoby to z pewnością pomruki niezadowolenia EU co byłoby poważnym utrudnieniem w negocjowaniu traktatu stowarzyszeniowego. Tym niemniej była to sprawa jednorazowa wysokiej  wagi a kompromis był tu możliwy. Negocjującym traktat akcesyjny postkomunistom na ochronie polskiego przemysłu nie zależało, być może nie bez zachęt materialnych prowadzących do przekrętów typu „prywatyzacji” polskiego monopolu telekomunikacyjnego sprzedanemu francuskiemu nie mniej państwowemu monopolowi telekomunikacyjnemu. Tam gdzie komuś na tym zależało – jak samej unii na głosach chłopskich w referendum – kompromis okazał się łatwy. Wynegocjowano na przykład bez problemu wieloletnie moratorium na zakup ziemi przez obcokrajowców.

Trzecim czynnikiem powodującym że nie jesteśmy gospodarczo tam gdzie moglibyśmy być wiąże się  z postępującą utratą suwerenności narodowej poprzez wprowadzaną tylnymi drzwiami euro „integrację”, vide układ lizboński. Nawet jeśli wejście do unii potraktować jako „konieczność historyczną” to nie było żadnej konieczności historycznej podpisywania tego układu. Propaganda przedstawia to jako „logiczną”  progresję, kolejny krok, zacieśnienie współpracy. Nic z tych rzeczy! W rzeczywistości nie był to żaden dalszy ciąg, a w każdym razie nie krok w tym kierunku w którym powinniśmy iść. Była to fundamentalna zmiana układu przeprowadzona w dużej części za kulisami. Przejście z bloku wolnego handlu do którego aspirowaliśmy i do którego weszliśmy 10 lat temu w ponadnarodowe imperium w którym się obudziliśmy. Na to nie powinniśmy się byli nigdy godzić i tu tkwiła kolejna stracona szansa. Raz wpuszczonego do EU kraju nie sposób przecież usunąć, co dawało mu znaczny lewar w negocjacjach. Rządząca wówczas ekipa sama wiedziała że podpisując Lizbonę ociera się o zdradę narodową. Nie bez kozery pominęła dla bezpieczeństwa rozpisanie w tak newralgicznej i zmieniającej charakter naszego uczestnictwa w EU sprawie nowego referendum. Jego wynik pewny nie był.

Podpisanie Lizbony było aktem świadomego zrzeczenia się suwerenności narodowej przez co kluczowe decyzje gospodarcze podejmowane będą odtąd poza krajem tzw. „podwójną większością”. Króliczek będzie więc gonił i gonił, i nigdy nie dogoni.

 

.

64 Replies to “Unijna dekada”

  1. Przykrością przebrnąłem przez komentarze pod tym artykułem, i pozwolę sobie je krótko podsumować cytatem:

    „They that can give up essential liberty to purchase a little temporary safety, deserve neither liberty nor safety.”
    Thomas Jefferson

    Problemem nie tkwi w przekonaniu czytelników do liberalnych poglądów ale przybliżeniu pojęcia „wolności”, bo jak można wiedzieć co się straciło skoro się nigdy tego nie miało, nie wszyscy potrafią to sobie wyobrazić.

    Pozdrawiam.

  2. Ludzie, k…. nie bójta się. Polska przetrwała już ponad 1000 lat i to pomimo sąsiadów (obecnych i przeszłych), których nikt o zdrowych zmysłach raczej nam nie powinien zazdrościć. Byliśmy w RGPG teraz jesteśmy w EWG niech się oni tym martwią (a chyba powinni :)). Już teraz boją się naszych truskawek, mleka, jabłek i jeszcze czegośtam, a to dopiero początek, już jesteśmy (podobno?) potęgą w AGD. Potriotyzm dzisiaj to „nasz człowiek” w zarządzie Volkswagena, „nasza laska” w Hollywood, „nasze” oszołomy w Parlamencie Europejskim, „nasi ludzie” gdziekolwiek. Kiedyś coś się z tego pozbiera, a póki co to pare euro do kraju przyślą. Jasne, że nas dymali, oczyścili z bubli wszystkie magazyny w całej Europie i nie tylko. I dalej to robią na wyższym szczeblu – frycowe kochani, frycowe. Ale ja jestem zadowolony. Rosyjski znam, angielskiego się teraz douczam, wnuki mam cwane jak cholera, mam samochód do pracy i rower dla zdrowia, głodny nie jestem, za granicę bez paszportu jeżdżę.
    Lubię zaglądać na tą stronę, chociaż pesymizm tu panuje zatrważający. To tyle na 10 lat w EU.

    1. Jasne, że nie jest źle, ale podoba mi się takie porównanie z tą Unią i ogólnie post magdalenkową władzą: to tak jakby mieć kierownika, który co miesiąc daje 100 zł podwyżki, człowiek się cieszy. Ale nie wie, że właściciel firmy daje 500 zł podwyżki, a chytry kierownik bez jego wiedzy zabiera 400 zł do swojej kieszeni.
      Tak samo nasi umiłowani przywódcy, zamiast dać nam zarabiać pełne 500 zł podwyżki to nam zabierają z tego dużą większość. Człowiek jest niby zadowolony dopóki nie zdaje sobie sprawy ile mógłby mieć gdyby nie otaczające go pijawki. Dlatego trzeba otworzyć oczy i nie dać się okradać.

  3. Decyzje polityczne o długofalowym znaczeniu podejmuje się w oparciu o rzetelną analizę długofalowych skutków, a nie: bo teraz mam 800 a po wejściu do unii będę miał 1200. Polacy decydując w referendum o wstąpieniu do eurokołchozu zachowali się jak Poniatowski. Po prostu sprzedali swoja suwerenność za parę Euro. Dali tym dowód, ze nie dorośli do roli suwerena, że niewolnicza, poddańcza mentalność w tym żywiole pełni role dominująca. Z niewolnikami jest jednak tak, że dopóki są potrzebni to się ich jakimiś ochłapami karmi, ale gdy stają się zbędni to się ich unicestwia.

  4. UE to po prostu rozszerzony:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Mitteleuropa
    „Mitteleuropę tworzyłyby marionetkowe państwa (w tym Królestwo Polskie) pod polityczną, ekonomiczną i wojskową kontrolą Rzeszy. Rejon miał być wykorzystywanym gospodarczo zapleczem imperium Niemieckiego, a jego zasoby miały służyć udanej rywalizacji z Anglią na arenie światowej w celu uzyskania pozycji wiodącego mocarstwa. Organizacja ekonomiczna opierałaby się na dominacji Niemiec, które narzuciłyby szereg korzystnych dla siebie umów ekonomicznych z podległymi im satelickimi państwami takimi jak Ukraina czy Polska.”
    idealnie pasuje prawda? Biorąc pod uwagę że już niedługo może dołączyć ukraina będzie pasowało jeszcze lepiej

    nie ma co narzekać, alternatywą był
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Generalny_Plan_Wschodni
    tą koncepcję niemcy na razie odłożyli
    ale tylko dzięki temu że przeszkodził im znienawidzony przez Polaków zsrr
    bez zsrr generalny plan wschodni miałby priorytet nad mitteleuropą a Polaków dziś by nie było

    więc tak przy okazji, jak ktoś będzie sobie pluł na zsrr ze zniewolił polskę i takie inne dyrdymały to niech pamięta że bez zsrr ani Polski ani Polaków by nie było

  5. Bardzo fajny tekst. Moim zdaniem nawet Balcerowicz i puszczona na żywioł prywatyzacja nie miałby dużego znaczenia, gdyby utrzymać bez zmian ustawę Wilczka. Do tej pory Niemcy już by były przegonione. Psucie kapitalizmu i etatyzm zaczął się na długo przed wstąpieniem do UE. Dlatego mimo, że jestem przeciwnikiem UE to nie wiem czy bylibyśmy dużo dalej bez niej. Po prostu za dużo socjalizmu tak czy siak.

  6. Odnosnie polskich elit i wladzy pisze sie na temat spolki Burisma Holdings powstalej w 2002 r producenta gazu na Ukrainie. Dostala licencje na eksploatacje trzech kluczowych zloz w kraju: Dniepr-Donieck, Karpaty, Azow-Kuban. Cala produkcja Burismy jest sprzedawana krajowym odbiorcom przemyslowym. We wrześniu 2013 r. Burisma produkowala 10,5 mln m dziennie. Do 2011 r. Burisma Holdings Limited bezposrednio nalezala do ukrainskiego polityka Mykoly Zloczewskiego oraz rosyjskiego biznesmena Nikolaja Lisina. Od 2011 r. Burisma jest w calosci wlasnocia innej spolki zarejestrowanej na Cyprze, Brociti Investments Limited, ktora nalezy do Mykoly Zloczewskiego, bylego ministra energetyki i wiceszefa Rady Bezpieczenstwa Narodowego i Obrony za czasow Wiktora Janukowycza. Burisma Holdings jest jednym z glownych klientow kancelarii prawnej Covington and Burling, w ktorej z kolei jednym z najwazniejszych ludzi jest ojciec pani Anne Applebaum, pan Harvey Applebaum. Bursima ma niezalezna siec swoich gazociagow na Ukrainie.
    O pani Anne Applebaum tez glosno z powodu jej ostatniej wypowiedzi, w ktorej mowi ze faszystowskie gesty na Ukrainie sa w tej chwili jej potrzebne aby jej mieszkancy uwierzyli we wlasna sile..

  7. Zgadzam się z autorem.Potrzebne były elity,które przekułyby entuzjazm narodu po zmianach na owocną i pełną sukcesów pracę w wolnym kraju dla wolnych obywateli.Niestety elity nie myślały o kraju lecz skierowały swoje zainteresowania na ograbienie narodu z uzyskanej wolności.

  8. przy okazji tego postu warto przypomniec pewne podstawowe fakty, tj. takie ze UE powstala glownie jako twor polityczny, ktorego podstawowym celem bylo powstrzymanie kolejnych wojen w Europie, i cel ten jak na razie zostal osiagniety .. w UE od 70 lat nie bylo wojny !!

    wszystkim ktorzy narzekaja ze Polska moglaby sie szybciej rozwiajac itd warto zadac pytanie czy szybciej by sie rozwijala bedac pod okupacja Hitlera II ??

    jest oczywiscie pewna cena za pokoj w postaci nieefektywnosci tego tworu, ale .. chyba warto zaplacic ta cene, prawda ?

    Stany Zjednoczone Ameryki docieraly sie 200 lat, moze za 200 lat Stany Zjednoczone Europy rowniez beda pracowac w miare efektywnie ?

    1. UE powstala glownie jako twor polityczny, ktorego podstawowym celem bylo powstrzymanie kolejnych wojen w Europie, —- Wątek powiązania GOSPODARCZEGO Niemiec i Francji jako środek zmniejszający ryzyzko kolejnego konfliktu w Europie stał istotnie u podstaw Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, co dało początek późniejszej Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej. Jesli więc coś „powstrzymywało wojny” to wspólne interesy gospodarcze i blok wolnego handlu. Ponadnarodowe imperium EU i polityczna „integracja” jest natomiast stosunkowo świeżej daty wykwitem socjalistycznych mrzonek który działa dokładnie w odwrotnym kierunku, prowadząc do kryzysu i kto wie czy nie wojny.

      1. socjalistycznych mrzonek ?

        czy idea powstania zjednoczenia poszczegolnych stanow USA jest socjalistyczna mrzonka ?

        czy USA bylyby potega taka jaka sa dzisiaj gdyby poszczegolne stany musialy sie ze soba wzajemnie walic po glowie o surowce, granice, ze strachu ze drugi stanie sie za chwile silniejszy ?

        zadna socjalistyczna mrzonka … dluuuuugoterminowa strategia 😉

        1. Mrzonką jest narzucanie kilkunastu różnym narodom Europy, każdy z własną historią, językiem i priorytetami, opętańczej idei ponadnarodowego imperium co socjalistyczna międzynarodówka usiłuje wtłoczyć im do gardeł od kilkunastu lat. Dyskusję dlaczego idea „stanów zjednoczonych Europy” jest szkodliwa a porównywanie krajów europejskich do stanów A.P. bezsensowne odkładam do powrotu do domu… 😉

          gdyby poszczegolne stany musialy sie ze soba wzajemnie walic po glowie —- już nie muszą, odkąd północ w krwawej jatce spacyfikowała usiłujące dokonać legalnej secesji południe. Nie inaczej zakończy się eksperyment z „integracją europejską” – albo pacyfikacja albo rozpad.

          1. Ale co takiego narzucono Polsce w ramach ponadnarodowej opętańczej idei czegośtam? Póki co więcej jest straszenia niż konkretów, a najbardziej opętańcze obawy pochodzą ze strony przeciwników Unii. Na razie jednak przeważają działania prawno-ekonomiczne, nikt nie bawi się w regulację jezyka, kultury czy podziału na nacje. Owszem jest dużo bezsensownych przepisów ale sam pomysł ujednolicenia handlu, waluty, przepisów prawa itp jest niezły i korzystny dla Polski – nasz kraj zyskuje na tym i może korzystać jeszcze przez dłuższy czas. A dowód na to taki że dla wielu państw UE Polska jest solą w oku – 'nieuczciwą’ konkurencją – bo ma zbyt tanią pracę i zbyt niskie podatki.
            Dużo lepiej by było oczywiście gdyby Europa nie była tak socjalistyczna – ale pomyślmy chwilę, dopóki zachód jest tak socjalistyczny Polska może na tym korzystać – bo jest mniej socjalistyczna, tańsza, bardziej obrotna, no generalnie pożywi się tam gdzie inni nie potrafią.

          2. @:”Ale co takiego narzucono Polsce w ramach ponadnarodowej opętańczej idei czegośtam?”

            Np. podatki za emisję CO2 (nadprodukcję mleka, cukru, …) i ograniczanie wykorzystywania węgla w produkcji energii elektrycznej.

          3. To nadal są regulacje gospodarcze. Jednym szkodzą, za to innym pomagają. W każdy razie dawniej nie widziałem rolników kupujących traktory po kilkaset tysięcy PLN. Nie widzę w tym nic co by zaburzało 'tkankę narodową’, historię czy kulturę, nie wiem po co taki alarm.

          4. @jozin:”To nadal są regulacje gospodarcze. Jednym szkodzą, za to innym pomagają.”

            Hmm, pytałeś co takiego Unia narzuciła Polsce, co nam szkodzi, to podałem. Teraz to bagatelizujesz, że to „tylko” regulacje. Czy to się nazywa „regulacje gospodarcze”, „opłaty wyrównawcze”, … czy to zmienia niekorzystne oddziaływanie na Polskę? A to że regulacje jednym szkodzą a innym przynoszą zyski, to oczywiste. Np. znane z historii „ustawy norymberskie” też jednym pomagały (Niemcom) a innym szkodziły (Żydom). Z ustawamim trzeba bardzo ostrożnie. Jak to szło?

            „Niczyje zdrowie, wolność, ani mienie nie jest bezpieczne kiedy obraduje Parlament.”

            Mark Twain

    2. Jest też możliwość, że skończy się jak Jugosławia…

      Poza tym Unia Europejska jest odpowiedzialna za wojnę w Syrii gdzie wspiera najgorszy element: kryminalistów którym odpuszcza się winy w zamian za walkę z Assadem, islamistów itp. Zgineło 100tys ludzi. UE zniszczyła Libię, UE wsparła neobanderowców na Ukrainie. UE poparła wojnę w Jugosławii, a Niemcy pognębiły w niej swojego tradycyjnego wroga – Serbów. Bandyckie Kosowo to protektorat UE i USA. Wojen nie ma? Owszem, pełno jest podżegaczy, którzy narzekają, że UE w porównaniu z USA jest za miękka. To jest mydlenie oczu.

      Jeśli taka „pacyfistyczna” moralność rządzi Unią, to można mieć uzasadnione podejrzenia, że ONI nie cofną się przed brutalnym pacyfikowaniem nawet własnych „człowieków europejskich”. Jeśli tylko zajdzie konieczność. W Polsce przyjęto ustawę o działaniu obcych służb mundurowych. Po co?

      Po co na szczeblu unijmym promuje się imigrację z Afryki i Bliskiego Wschodu? Czemu ta niezależna Unia pozwala na głęboką penetrację wywiadowczą USA? Dla dobra Europy? Powstaje scentralizowany potworek. Potworek gdzie „wyborcy” nie mają żadnego nacisku na działania swoich Komisarzy. Wojen w Europie nie ma. A pokój może być…straszny. Za Mao w Chinach pokój był, w latach 30 za Stalina pokój był…za Pol Pota w najlepszym czasie…Proszę mi tu na pokój się nie powoływać.

  9. „a coraz bardziej skrepowany unijnymi regulacjami i drenażem najlepszych sił kraj prędzej niż Niemcy czy UK biec już nie będzie.”

    a Niemcy czy UK nie są krepowane unijnymi regulacjami ?

    szybciej niz Niemcy/UK biec nie bedzie ?

    zrobilem na szybko porownanie GNI (zamiast GDP bo nie moglem na szybko znalezc wykresy porownawczego), tu widac wyraznie jak to Polska 'biegla wolniej’ od Niemiec/UK od czasu akcesji:

    https://i.imgur.com/Oh2d1hI.png

    polecam tez poczytac prognozy wzrostu PKB dla Polski i Niemiec/UK

    ale oczywiscie lepiej beda brzmiec antyunijne haselka jak to Polska nie ma szans dogonic UK/DE

    1. Zamiast czytać zaleca się czasem pomyśleć… Aby „dogonić” Niemcy Polska musiałaby przez dwie dekady mieć na liczniku przynajmniej 5-6% rocznie, a nie 1% w porywach. Jeszcze tylko wprowadzić euro, wyrównać płacę minimalną i czekać na przegonienie…. 😉

      1. Jest to oczywiście nieprawda, już utrzymanie obecnego tempa wzrostu wystarczy. Zresztą, pisał o tym swego czasu Balcerowicz

        1. Jak to nieprawda, w ciemno można oszacować: aby osiągnąc niemiecki PKB per capita (eur ~40k) z polskiego poziomu (~20k) przy różnicy tempa wzrostu rzędu 0.5% obecnie potrzeba dwóch dekad – to to przy założeniu że Niemcy stoją w miejscu a dyferencjał tempa jakimś cudem by się utrzymał tak długo…

        2. A jakie podstawy tego gonienia? W Polsce nakłady na badania i rozwój są bardzo niskie. Jako procent PKB 4 razy niższe niż w Niemczech, których PKB i tak jest znacznie wyższy, więc wartość bezwzględna jest to z 10 razy mniej na łebka…Liczba przydzielonych rocznie patentów jest ok. 100-300 razy mniejsza niż w Niemczech. Dystans się stale powiększa, bo każdy wynalazek procentuje, a im procentuje więcej wynalazków. Jakież to polskie produkty prześcigną Niemców? Już ja widzę jak Siemens i BMW trzęsą się ze strachu :). Daj spokój człowieku. Pusty śmiech ogarnia jak się czyta te prognozy o dogonieniu Niemiaszków. To co było reformowalne w PRL, to bezmyślnie zaorano. To co powstało w III RP, jak np. OPTIMUS – też zniszczono. Wymień mi polskie sukcesy w farmacji, elektronice, optyce, motoryzacji, lotnictwie, robotyce. tzn. obiecujące technologie + ich szanse biznesowe. Oczywiście na skalę dającą nadzieję na gonienie Niemców. Usługi? Polacy w swoim własnym kraju nawet handlu detalicznego nie kontrolują. Jak więc mówić o ekspansji za granicę?

          Pojęcia nie mam co ty liczysz. Jakieś naiwne ekstrapolacje PKB?

  10. Można oczywiście zadać sobie pytanie, czy bez Unii nie byłoby gorzej. Idiotyzmy urzędnicze w wielu miejscach zostały jakoś opanowane, choć brać urzędnicza rośnie. Wielu wskazuje, że kradli by bardziej, choć ciężko to jakoś udowodnić, bo to co robi ekipa Tuska przebija nawet okres sanacji.

  11. Może nie jest tak źle. W okresie wstępowania do Unii Polską rządziły postkomuchy. A przed nimi związkowcy i socjaliści. A przed nimi znowu postkomuchy. I tak zadłużano kraj, i tak rząd by zbankrutował. Unia przyspieszyła te procesy. Bankructwo z hukiem wisi na włosku i lepiej zmarnować 10 czy 15 lat niż 2 pokolenia jak w PRL-u.

  12. jeszcze jedno „osiągnięcie” tzw. naszych dozorców z eurokołchozu. za skradzione nam pieniądze bawią się w wyzwalanie wschodniej Ukrainy.oczywiście poprzez firmę figuranta.jak donosi https://3rm.info/46937-ponomarev-kiev-poteryal-650-boycov-i-70-inostrannyh-naemnikov.html na terenie wchodniej ukrainy w walkach bierze udział prywatna firma wojskowa Analizy Systemowe Bartłomiej Sienkiewicz (ASBS, OTHAGO), utworzona kilka lat temu, obecnego ministra spraw wewnętrznych Polski Bartłomieja Sienkiewicza. dotychczas sprawiedliwość dosięgła 6 zbirów z tej firmy

  13. Ekonomia łączy sie zawsze z historią, mamy ją zakłamaną i pisana przez niemców na Polaków.
    Posłuchajcie tego.

  14. Widze ze gospodarz kompletnie potepia EU i uwaza ja za wilekie zlo etc…Nie do konca sie z tym zgadzam. Owszem, nie twierdze ze EU to twor bez wad bo nic nie jest doskonale, ale nie moge sie zgodzic ze EU nic Polakom nie dala.
    Przede wszystkim patrze na moja sytuacje z przed akcesji w 2004 i co? Praca za marne 800 zł do reki, pomine juz atmosfere w tejże pracy i generalnie wysluchiwanie ze jak sie nie podoba to na moje miejsce jest 10-ciu nowych. Przed 2004 rokiem pracowalem w trzech roznych miejscach, ale warunki, atmosfera i płaca bardzo do siebie zblizone. „Modlilem sie” zebysmy w referendum powiedzieli TAK i dolaczyli do EU, co dalo Polakom przede wszystkim otwarte granice i co zaradniejsi i odwazniejsi skorzystali z tej furtki ewakuujac sie z tego „tonaco-dryfujacego okretu” jakim jest, byla i bedzie Polska. Az boje sie pomyslec gdzie bylbym teraz gdybym nie wyjechal z Polski lub gdybysmy nie przylaczyli sie do EU. Nawet moge powiedziec, ze widze ta biede i bezrobocie gdyby wszyscy co wyjechali, mieszkali dalej w Polsce. Ja wyladowalem w UK jak i tysiace moich ziomkow, tak, obchodzilem moje 10-lecie emigracji w pozytywnym tego slowa znaczeniu i co moge powiedziec, ze tu czlowiek naprawde zyje. Dziekuje za uwage..

    1. Chyba coś nieuważnie czytałeś. Nigdzie nie twierdzę że EU nic nie dała, tezą wpisu jest raczej to że z traktatem stowarzyszeniowym osiągnąc można było znacznie więcej. Powtarzasz natomiast propagandę apologetów unijnych porównującą obecną sytuację z czasami komuny. Życie jednak idzie naprzód i nie ma wiele sensu implikowanie że przez 10 lat nic bez EU by się nie zmieniło. Owszem, nie byłoby dopłat, ale zmienić się mogło dużo więcej i na korzyść!

      Po drugie, swoboda przemieszczania się w Europie wynika z układu Schengen który nie wiąże się z przynależnością do EU. Przystąpienie do Schengen było po upadku komuny raczej oczywiste i łatwe. To co EU dała to raczej prawo pracy w UK, rzecz która w przypadku układu stowarzyszeniowego musiałaby zostać specjalnie negocjowana.

      co dalo Polakom przede wszystkim otwarte granice i co zaradniejsi i odwazniejsi skorzystali z tej furtki ewakuujac sie z tego „tonaco-dryfujacego okretu” jakim jest, byla i bedzie Polska. Az boje sie pomyslec gdzie bylbym teraz gdybym nie wyjechal z Polski —- A no właśnie… Nie mam powodów wątpić w szczerość tego stwierdzenia ale powiedzmy sobie szczerze – jest to absolutna antyreklama urzędowego entuzjazmu pro-unijnego która zasadniczo potwierdza tezę wpisu. Innymi słowy, na pytanie po co nam była unia odpowiadasz: nie po to aby żyło się lepiej ale po to aby mnie stąd wypuścili… 😀 Paszport w kieszeni nie jest jednak żadną zasługą unii ale bardziej wynikiem końca komuny.

      1. „…po co nam była unia odpowiadasz: nie po to aby żyło się lepiej ale po to aby mnie stąd wypuścili…” Możliwość emigracji za chlebem była leitmotiv’em kampanii wyborczej referendum akcesyjnego 7-8 czerwca 2003 roku. Przyznam, że byłem wtedy tym zszokowany. Z drugiej strony nie mam złudzeń, że elity, które zarządzały krajem w latach ’70, ’80, ’90 miałyby potencjał na zbudowanie Państwa lepszego niż to co mamy obecnie. To bardzo smutne.

        G.F.

    2. Wpis jest o skutach UE dla Polski. Ty chwalisz jaka ta Unia jest wspaniała, a pod koniec okazuje się, że nadajesz z Anglii gdzie uciekłeś z powodów ekonomicznych. Czyli cała wspaniałość Unii to możliwość ucieczki z Polski rozwalonej przez Unię :). Przyznam, że nie mam siły do ludzi, którym umyka sedno dyskusji. Na tej zasadzie można pochwalić wszystko. Zapewne wielu Celtów chwaliło podboje Rzymskie. Co z tego, że eksploatacja, wojna i łapanie niewolników. Mi się udało – zostałem obywatelem Rzymu. Chłopie. TOBIE się udało. Raz się nawet osobiście naciąłem na taką postawę. Skrytykowałem kondycję polskiej ekonomii, a koleś uznał mnie za nieudacznika. Bo tylko nieudacznicy narzekają. Powtarzam pytanie: jak z takimi dyskutować?

      1. Przyznam, że nie mam siły do ludzi, którym umyka sedno dyskusji. —- a no właśnie, autor się pod tym też podpisuje… 😉

        Sednem wpisu nie jest narzekanie że unia jest zła czy dobra, lecz wskazanie że nie można postępu który się dokonał w ostatniej dekadzie składać w całości na karb przynależności unijnej, bezsensownie porównując to do status quo z czasów komunizmu. Inaczej ujęte – co było możliwe do osiągnięcia gdyby link z EU pozostał na poziomie układu stowarzyszeniowego (ergo – dostep do wspólnego rynku, wolność przemieszczania się etc) ale kraj zachowałby suwerenność i zasadniczo rządził się sam, nie jako unijna prowincja. Sugestie że stał by w miejscu tam gdzie go zostawili komuniści są niepoważne – postep jest funkcją wolności a tę po upadku komuny mieliśmy i pytanie tylko co z nią szło zrobić…

  15. Przed referendum akcesyjnym straciłem potworne ilości energii i czasu tłumacząc ludziom w co wpakują siebie i cały kraj jeśli zagłosują za anszlusem. Mówiłem mniej więcej to samo o czym można przeczytać w powyższym artykule. Gotowi byli mnie zlinczować. Nie spamiętam wszystkich obelg, jakimi mnie wtedy obdarzano. Kiedy w referendum przegrałem, oczywiste się stało dla mnie, ze ja przegrałem dziś a jutro przegrają wszyscy a zwłaszcza młode pokolenie. Dziś sprawdza się wszytko to przed czym wtedy przestrzegałem. Dziś widzę też że wśród młodego pokolenia narasta świadomość patologii w której tkwimy i ciekaw jestem co dzisiejsze pokolenia w sile wieku z tym pasztetem zrobią. Moje wyobrażenia przyszłości są bardziej czarne niż kiedykolwiek. Za wyniszczeniem państwa z reguły prędzej czy później idzie wyniszczenie populacji. Jeśli na skutek poważniejszego światowego kryzysu dojdzie do zamiany koniunktury geopolitycznej do naszych bezbronnych gardeł rzucą nam się wszyscy nasi wrogowie, Rosjanie Ukraińcy, Litwini, Niemcy.

    1. Nie wiem czy ta swiadomosc narasta. Wiadomo bylo (przynajmnie uniosceptykom), ze stare panstwa chcialy mlodych w EU by zneutralizowac konkurencje i uzaleznic je od dotacji. Do tego stare panstwa otrzymaly przedsmiertny zastrzyk mlodej sily roboczej, ktora podtrzyma ich panstwowe systemy emerytalne troche dluzej przy zyciu.

      Unia wlasciwie jest martwa jesli idzie o progres polityczny, co nie znaczy, ze wyjscie z niej byloby teraz politycznie latwe. Mysle, ze nie bedzie takiej potrzeby, to sie rozpadnie.

      1. stare panstwa chcialy mlodych w EU —- nie ulega wątpliwości że „młodzi” się niesłychanie przydadzą „starym państwom”, przy fatalnym tego wpływie na państwa donorów… Mam jednak wątpliwości czy „stare państwa” unii rzeczywiście dopuszczały ” młodych” z premedytacji czy też był to czysty zbieg okoliczności. Znając EU skłaniam się ku tej drugiej opinii – nikt prawdopodobnie nie liczył że skala emogracji będzie aż tak duża a emigracja aż tak permanentna. Wątpię czy stara unia ma dostateczną długowzroczność aby coś takiego z premedytacją planować…

        1. Niemcy swojego rynku pracy nie otwarly od razu, wiec cos tam przewidywaly.
          Pamietam te wsystkie artykuly i programy o tym jak i gdzie wyjechac, ile mozna zarobic i co robic za granica publikowane kolo 2004. Czesc pewnie powstala w odpowiedzi na zapotrzebowanie czytelnikow, ale moze czesc takie zapotrzebowanie wspoltworzyla. Nie to zaraz, ze na zyczenie Niemiec, ale przeciez pozbycie sie tabuna bezrobotnych i niezadowolonych bylo tez na reke naszym politykom.
          Czy stal za tym jakis glebszy polityczny dil miedzypanstwowy? To juz teoria spiskowa.

  16. @cynik – Raz wpuszczonego do EU kraju nie sposób przecież usunąć.

    „… jeśli jakieś państwo chce z Unii wystąpić, to składa odpowiedni wniosek, który staje się przedmiotem negocjacji. Jeśli negocjacje doprowadziły do porozumienia, jest ono przedstawiane do zatwierdzenia Radzie Europejskiej i Parlamentowi Europejskiemu. Jeśli one to porozumienie zatwierdzą, to państwo opuszcza UE na uzgodnionych warunkach. Jeśli natomiast negocjacje nie doprowadziły do porozumienia, albo nawet doprowadziły, ale nie zostało ono zatwierdzone, to takie państwo też opuszcza Unię Europejską – ale dopiero po 2 latach.”

    źródło – https://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3105


    pozdr.

  17. @cynik – przed wojną telewizji nie było.

    „…prace nad uruchomieniem stacji telewizyjnej w Polsce rozpoczęły się w 1935 w Warszawa Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym oraz Polskim Radiu w Warszawie. W 1937 na szesnastym piętrze wieżowca „Prudental” rozpoczęła działalność eksperymentalną stacja telewizyjna. Kierownikiem stacji został Władysław Cetner.

    W 1937 r. zainstalowano nadajnik foniczny, a na początku roku 1938 nadajnik wizyjny. W tymże 1938 r. zbudowano na dachu „drapacz chmur” bo tak go nazwano, konstrukcję wieży o wysokości 16 metrów, na której zamontowano maszt rurowy, pod antenę nadawczą o wysokości 11 metrów. Antena znajdowała się więc na wysokości 87 m nad poziomem ziemi, co zapewniał odbiór sygnału wizji w odległości 20 km i fonii 30 km od anteny nadawczej. Pokazy próbnej transmisji telewizyjnej odbyły się 5 października 1938 roku i 26 sierpnia 1939 roku w Warszawie z udziałem Mieczysława Fogga[1].

    Była to jeszcze telewizja mechaniczna nadająca w standardzie 120 linii, wyemitowano m.in. film z telekina „Barbara Radziwiłłówna” z Jadwigą Smosarską w roli głównej, w tym czasie trwały prace nad telewizją elektroniczną 343-liniową. Rozwój prac badawczych nad telewizją, które były bardzo zaawansowane (przewidywane uruchomienie stałego programu – rok 1940), przerwał wybuch II wojny światowej”.

    źródło – Wikipedia

    pozdr.

    1. Zatem przed wojną dostęp do telewizji miało być może kilkaset osób. Kilkaset osób zostało ogłupionych, cała reszta żyła sobie w błogiej nieświadomości.

  18. EU to gigantyczne oszustwo, na skalę kontynentu. Nowe kraje które wstępują do tego ekskluzywnego klubu, są niszczone. Przyjmuje się je tylko po to, żeby zrabować majątki narodowe oraz zniszczyć przemysł w tych krajach.
    W Polsce polityczni karierowicze „magdalenkowcy” zniszczyli przemysł oraz gospodarkę. Jeżdzą teraz na Ukrainę i pokazują że dla nich Ukraińscy faszyści (OUN, UPA) są ważniejsi od Polski i Polaków. Skoro tak kochają faszystów, to może sami nimi są. Może należy wsadzić ich do więzienia. Przecież gloryfikacja faszyzmu jest zabroniona. Faszyzm wychodowany przez USA i EU nie pomoże Polsce, a nawet zaszkodzi. Może doprowadzić do kolejnego rozbioru Polski. Ale co to może obchodzić niedouczonych i zdradzieckich pseudo polityków. Przecież to agentura USA, EU oraz Izraela. To oni z pełną premedytacją niszczą ten naród. Mają w tym szczególne upodobanie. Większość partii wraz z PO powinna zostać zdelegalizowana, układ w magdalence anulowany, wszyscy politycy którzy dopuścili się zdrady stanu powinni zostać ukarani. Pozbawić ich praw wyborczych, zakazać kandydowania do jakichkolwiek urzędów. Powołać nowe Partie składające się z nowych ludzi, którym w pierwszej kolejności zależy na Polsce i Polakach, a dobro innych krajów będzie na dalszym miejscu. EU skompromitowała się korupcją i komuną, która do niczego dobrego nas nie doprowadzi. W przeszłości przerabialiśmy komunizm ZSSR, do czego to doprowadziło każdy wie, do jego ostatecznego upadku. EU jako sztuczny twór polityczny również upadnie jak ZSSR.

  19. Rozumiem skrót myślowy, uproszczenie, powszechność używania tego pojęcia… Ale PKB nie buduje bogactwa. Całkiem możliwe jest pompować PKB przez dekadę niszcząc wartość w tym procesie np. zadłużając kraj i jego przedmioty, budując tysiące jednakowych domków jednorodzinnych często na świetnych gruntach rolnych, ewentualnie Twoje ulubione stadiony sportowe.
    PKB to bzdurna biurokratyczna miara pokazująca skalę wydatków uświęconych na substytut wzrostu gospodarczego przez Keynesistów. Podleczona równie bzdurnym deflatorem inflacyjnym i polityką monetarną/fiskalną – fałszerstwo i zastawianie często nienarodzonych przedmiotów władzy w lombardzie finansjery. Inflacja to wzrost ilości pieniądza, generalny wzrost cen to możliwy (wcale nie konieczny – komputery, telefony, całe ekonomie okresami) efekt. Zwykle inflacja ląduje w niektórych sektorach produkując bąble zgodnie z efektem Cantillona.
    Jak mawia wielki ekonomista: wyobraźmy sobie, że napadli nas kosmici tylko, że nie na prawdę – ta recesja byłaby skończona w okamgnieniu i wszystko byłoby cacy lala:
    https://www.youtube.com/watch?v=nhMAV9VLvHA

    Niezły artykuł, w sumie trafny co do faktów historycznych, tylko ten dziwny sentyment. Przywoływanie hipotetycznych filozoficznych władców, którzy zrobiliby dobrze Polsce, Polakom i Narodowi (to są jakieś bóstwa, nie?) przy bodźcach zupełnie sprzecznych z ich interesami wydaje mi się dosyć naiwne. Cudy gospodarcze mają raczej miejsce wtedy, kiedy nie ma już czego rabować – Niemcy po 2wś, Chiny po latach czerwonej zarazy, ewentualnie jeszcze nie ma czego łupić – Stany po 1776. Jeżeli zrobiło się katastrofalny błąd w założeniach to analiza prawie na pewno będzie błędna. Oczywiście może się udać i będzie to przypadek fallacy-fallacy z mojej strony, jednak nie – nie mogę się zgodzić na hipotetycznych władców, którzy zadziałaliby dobrze z punktu widzenia przedmiotów dla tych przedmiotów właśnie.

    Sorry za wszystkie nieprzyjemne odczucia związane z atakiem na osobowość minarchisty i jego światopogląd – to zawsze boli. Ale na prawdę – nie rozumiem tego sentymentu do władcy, który miały zrobić to „co należało zrobić”. To musiałby być jakiś ogólnie rozpoznawalny bohater, bo przecież sentymentu pro-wolnościowego w Polsce nie było w ogóle. Papiery, manifesty Solidarności ociekały jawnym socjalizmem. Nie rozumiem skąd ten żal – tak musiało być. I bynajmniej, nie jestem deterministą.

    Demokracja, jakakolwiek religijna wiara w prawo do rządzenia nie ma sensu. Niczym 2+2=trójkąt. Nie możesz oddać władcom władzy nad swoim sąsiadem, bo jej nie masz na samym początku. To jest zbiorowa choroba umysłu zakorzeniania w nas przez publiczną szkołę w latach dziecięcego niewolnictwa, podlana mdłym sosem syndromu sztokholmskiego. Rozumiem, ludzie się tym posługują to znają i wydaje im się, że rozumieją – całkiem jak PKB. Efektem jednak jest więzienie umysłu, z którego nie sposób uciec.
    Suwerenny może być tlko ktoś, efektywnie w obecnej politycznej rzeczywistości tylko władca.

    Ale dlaczego lud nie chciał wolności? może i chciał (jednostki, które się na „niego” składają chciały) ale nie miał wyjścia:
    https://www.youtube.com/watch?v=s7tWHJfhiyo

    Piszę do Ciebie cyniku jak do człowieka, który popiera wrzucenie mnie do więzienia i/lub zabicie za to tylko, że się z Tobą nie zgadzam:
    https://www.youtube.com/watch?v=vA0fSCWYVWA

    Ale nie martw się, mimo, że liczba woluntarystów rośnie, nie masz się czego obawiać, nie spotkasz ich zbyt często bo:
    https://www.youtube.com/watch?v=lKie-vgUGdI
    😀

  20. Piękna propaganda… Szkoda, bo moim zdaniem autora stać na więcej. Mógłby np. Porównać Polskę do krajów, którym wstąpienie do Unii zostało oszczędzone 🙂

    No np. do Chorwacji, która w Unii jest od niedawna?

    Pozdrawiam,

    1. Ile Chorwacja ma ludnosci, gdzie jest polozona, jaka ma historie, jaka gospodarke i jak sie to ma do Polski?

      1. @joloo:”Ile Chorwacja ma ludnosci, gdzie jest polozona, jaka ma historie, jaka gospodarke i jak sie to ma do Polski?”

        Hmm, „Ile Francja (dowolny inny kraj:) ma ludnosci, gdzie jest polozona, jaka ma historie, jaka gospodarke i jak sie to ma do Polski?”

        Czy to było pytanie retoryczne? I co wnosi do dyskusji?

        1. Takie porownania sa bez sensu i o to mi chodzilo.
          Gdybanie, dobre na polityczne debaty.

        2. Wbrew pozorom aby porównywać kraj do kraju trzeba mieć rozległą i głęboką wiedzę. Należy uwzględnić wielkość długu, liczbę pantentów na milion mieszkańców, średni czas trwania rozprawy sądowej, wielkość powierzchni mieszkaniowej na osobę…całą masę czynników. Trzeba uwzględnić też trendy, bo z faktu, że gdzieś CHWILOWO jest lepiej nie wynika, że podstawy dobrobytu są lepsze.

          W połowie lat 80 mieliśmy PKB porównywalny z Koreą Południową. Koreańska motoryzacja była na poziomie FSO/FSM. Gdyby zrobić tak jak napisał Cynik9, tzn. zadbać o okresy przejściowe i ochronić polski biznes przed dotowaną (a więc nieuczciwą) konkurencją, to poszlibyśmy drogą Korei. W latach 70 Korea była na poziomie afrykańskim. Dziś sieje „spustoszenie” na rynkach międzynarodowych. Proszę więc nie wmawiać, że nie możemy porównywać się z lepszymi, bo ich gonienie wymaga 100 lat. Nie wymaga. 30 lat wystarczy.

          A my po 10 latach widzimy światełko w tunelu? Widzimy. To nadjeżdzający pociąg.

          W sprawie dobrodziejstw Unii proponuję porównać Białoruś z Bułgarią i Rumunią. Pouczające, że nawet kołchoźnik Łukaszenko działający pod presją nieżyczliwego Zachodu i wcale nieżyczliwej Moskwy lepiej sobie radzi.

  21. Przez te wszystkie lata ludziom wciskano do głów, że przeciwnicy prywatyzacji to ciemnogród, zacofanie.

    W swoim życiu wielokrotnie miałem do czynienia z typowymi przedstawicielami tzw. klasy robotniczej. I powiem wam, że klasycznych liberałów można było właśnie wśród tych ludzi spotkać najczęściej. Nie używali liberalnej retoryki, ale gdy zanalizować ich słowa, do tego ich poglądy się sprowadzały. Robotnik często był i jest przekonany, że nikt mu nie da nic za darmo, na swoje musi zapracować.

    Kasta urzędnicza z kolei, wszelkiej maści nauczyciele (których nadreprezentację mamy w samorządach), to są najczęściej ludzie przesiąknięci do cna socjalizmem.

  22. Nie wiem na ile działalność Pana Zbigniewa Stonogi może przełożyć się na odkomunizowanie kraju, ale myślę, że warto mu się przyglądać. Tym bardziej że dzisiaj ma się pojawić na jego stronie film demaskujący mechanizmy rządzenia tym naszym neokolonialnym bantustanem. https://www.facebook.com/pierydolefiskusa.stonoga

  23. Dywagowanie co nasz kraj 'mógłby’ to już tradycja. A czy nie 'mógłby’, zamiast Szwajcarią, dziś być drugą Ukrainą?

      1. He he, no właśnie jest tym za co ją Polacy uważają. Ale proponuję Ci wycieczkę na Ukrainę zanim coś zaczniesz opowiadać. Wydaje mi się że Polska i tak dostała więcej niż zasłużyła, a kara za doprowadzenie kraju do bankructwa była bardzo umiarkowana. Żarliwe modlitwy, patriotyczne pianie czy inne palenie czarownic nic tu nie pomoże, cudów nie było ani nie będzie. Nawet w UE Polska może funkcjonować, na tle pozostałych krajów nadal jest w kilku punktach atrakcyjna. Między innymi w tym że jest biedniejsza, nienajgorzej opodatkowana (jak się postarać) i chętna do pracy.

          1. Każdy proces trwa, taka już natura procesu. Ale gdybyś coś bliżej napisał o tym co masz na myśli to by się lepiej rozmawiało. Proponuję też żebyś przypomniał sobie jaka była pensja taty w 88-mym roku, dla jasności przelicz na dolary. To nam pomoże ustalić ramy naszego procesu.

          2. @Antysoc
            Proces zwany „historią” trwa nieprzerwanie i skończy się dopiero w chwili wymarcia całej ludzkości.
            A póki to nie nastąpi, to ujmując rzeczy na tym gruncie nie ma w historii „wygranych” i „przegranych”, a jedynie:
            – ci, którzy już przegrali (np. Rzymianie, Wizygoci, Awarowie, Goci, Wandale, Scytowie, Majowie)
            – ci, którzy jeszcze nie przegrali (wszystkie narody istniejące obecnie)
            tertium non datur

  24. Niestety ale to co bylo juz nie wroci.

    Fajnie by bylo, gdyby madrzy ludzie tacy jak np Pan, wzieli wreszcie ten kraj w swoje rece.

    Skoro madrzy ludzie nie sa zinteresowani dobrem wspolnym, to rozkradaniem wspolnego dobra zajmuja sie wszelkiej masci kombinatorzy. Normalne.

    Gdyby na przyklad zaliczyl pan szeregi Nowej Prawicy – to wszyscy wieloletni czytelnicy tego bloga byliby Pana szablami. A i Nowa Prawica ptrzebuje liderow bardziej stonowanych i medialnych niz pan Korwin.

  25. Gdybyśmy mieli prawo do referendum to można by rozważać różne scenariusze. W tej chwili jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę demokratycznie wybranych władców. Przy czym nie ma żadnego znaczenia kogo wybierzemy – każdego władza korumpuje.

Comments are closed.