nie nazywać kupowania „inwestowaniem”?
Rynek mieszkań w Polsce zdjęliśmy z wizjera 2GR dawno temu, kiedy od strony inwestycyjnej nie było tam już czego szukać (Czy bać się DŁUGIEGO kryzysu w nieruchomościach). Zamiast mieszkaniami w Polsce sugerowaliśmy wówczas zwrócenie uwagi na nieruchomości w Niemczech (Pocztówka z NRD-owa).
Tymczasem na rynku nieruchomości mieszkaniowych w Polsce dziać się muszą ciekawe rzeczy skoro już nawet maklerzy mieszkaniowi reklamują swoje warez nie dłużej jako receptę na zarobienie jak najwięcej kapitału ale na stracenie go jak najmniej. Home Broker na przykład w Rzepie wali prosto z mostu: od 2008 do 2013 r. ceny w realnym ujęciu (uwzględniającym inflację) spadły prawie o 40 proc.. I kiedy potencjalny kupiec już się przygotowuje na kolejną salwę typu „kup pan teraz bo taniej już nie będzie” dalsza narracja w tej reklamie zaskakuje go szczerością. Analityk poucza kupca jak znaleźć klitkę (<40m2) tak aby jeszcze kiedyś móc ją sprzedać bez finansowego Waterloo. A gdy mimo to potencjalnemu kupcowi czyhające na niego niebezpieczeństwa nie przeszkadzają to otrzymuje kolejną dawkę zimnej wody: trzeba spojrzeć także na demografię. Miasto ze starzejącym się społeczeństwem nie wróży dobrze – przestrzega go HB.
Cóż, nie da się ukryć że HB może mieć tu rację. Wymierający starzy i emigrujący młodzi niekoniecznie tworzą otoczenie sprzyjające wyższym cenom nieruchomości mieszkaniowych. Rozkład wiekowy społeczeństwa polskiego ma kształt ósemki. Dolny brzuszek to szczyt powojennego wyżu demograficznego, górny to wyż demograficzny stanu wojennego. Jesteśmy już po piku tego ostatniego wyżu. Liczba ludzi w wieku w którym kupuje się zwykle pierwsze mieszkanie będzie się odtąd naturalnie zmniejszać. Emigracja zarobkowa trend ten jedynie pogłębi bo młodzi kupią może mieszkanie („dla Młodych” oczywiście… ;-), ale prędzej nad Tamizą czy nad Renem niż nad Wisłą.
Pamiętać też trzeba o tym że Szwajcarzy mają swoją własną bańkę nieruchomościową która w pewnym momencie zmusi bank centralny do podwyżki stóp i porzucenia pegu do euro. Oznaczać to będzie najprawdopodobniej aprecjację franka względem złotego i euro (przynajmniej początkowo) oraz podwyższenie rat hipotecznych. Z 700 tys. polskich kredytobiorców z hipotekami we franku trudno sobie wyobrazić aby mogło to mieć pozytywny efekt na ceny nieruchomości w kraju.
W sumie więc lepiej na rynku nieruchomości mieszkaniowych raczej nie będzie z jednego prostego powodu – bo już było.
Na szczęście jest w tym wszystkim jeden jasny punkt. Ceny nieruchomości spadły wprawdzie mocno ale za to gwałtownie zwiększyła się szczerość maklerów mieszkaniowych. Nie może jeszcze do punktu porzucenia mylącego zwrotu o „inwestowaniu w mieszkania” co w warunkach polskich będzie prawdopodobnie jeszcze długo martwym zwrotem oznaczającym gwarantowaną stratę, ale postęp zawsze cieszy.
.
jak mieszkania na tapecie to mi się skojarzyło coś, porównanie z czasami PRL
https://img830.imageshack.us/img830/2776/dziecimieszkania.png
https://forum.gazeta.pl/forum/w,17007,150217181,150217181,Mity_a_rzeczywistosc_PRL_u.html
Złota 44 padła na pysk i się okazało że przez te wszystkie lata sprzedano 63 lokale z 251. Co prawda w 2007 r. Orco przekonywało, że ma sprzedanych już 125 szt., ale widać cyferki się poprzestawiały. Obok mamy Cosmopolitana gdzie też jest mnóstwo chwalenia się co do wolumenu sprzedaży, ciekawe jak będzie z wykończeniem wszystkich mieszkań (hahaha), bo tak się odgrażał deweloper ustami Pana Borowskiego.
Podaż na rynku i pierwotnym i wtórnym jest wściekła. Schodzą teraz tylko klity kupowane pod inwestycję. Deweloperzy wrócili do budowy 3 pokoi na 52 m2, także pokolenie PRL ma szansę czuć się jak u siebie w domu. Do tego tankowiec niespłacanych kredytów powoli zaczyna cumować w porcie (wzrost wartości r/r 17,4%) i za chwilę banki będą miały problem, co z tym fantem robić. W licytacji komorniczej nie odzyskają wiele…
Smutna prawda jest taka, że jesteśmy biednym narodem i nie ma u nas takiej fluktuacji nieruchomości jak na Zachodzie. Zarobić można na mieszkaniach które kupiło się przed 2006 rokiem, kiedy za m2 płaciło się 2-3 tys./m2. Mam klientów, którzy kupili po ok. 9 tys./m2 w nie najgorszej lokalizacji w Warszawie (Wola) i nie ma opcji żeby teraz nie stracili. Jedyne co można to wykończyć i wynająć żeby jakikolwiek zwrot był.
Osobiście nie ma opcji żebym kupił tu mieszkanie w kwotach jakie „chodzą” obecnie. Zresztą za niedługo zmieniam Wisłę na Tamizę, także sensu to większego i tak dla mnie by nie miało. Demografia nie jest po stronie deweloperów, nawet MdM już im nie za wiele pomoże.
Mam klientów, którzy kupili po ok. 9 tys./m2 w nie najgorszej lokalizacji w Warszawie (Wola) i nie ma opcji żeby teraz nie stracili. Jedyne co można to wykończyć i wynająć żeby jakikolwiek zwrot był.
A jak to obecnie przedstawiałoby się cenowo? Zakładając że takie mieszkanie wykańczamy za XXX/m2 i wynajmujemy, jaki praktycznie czynsz wchodzi w rachubę w tej lokacji (Wola)?
Ja płacę za 30m^2 350 PLN (z wodą).
o, to sobie kolego Marcinesie nad Tamizą nie pomieszkasz wygodnie. tu to jest dopiero drożyzna. parę dni temu ktoś kupił garaż w Londynie za pół miliona funtów. mieszkając tutaj mam trochę skrzywioną perspektywę, mam nadzieję, że to tylko lokalne dziwactwo, nie cały świat zwariował, ale w Anglii nieustanny wzrost cen nieruchomości jest postrzegany jako „dobra rzecz dla gospodarki”, jest tożsame ze zdrowiem gospodarki itd. Rząd aktywnie stara się podnosić ceny, np. ograniczając budowy nowych mieszkań i wymyślając coraz to nowsze dopłaty do kredytów i ulgi zwiększające popyt. nie wydaje mi się to chwilową bańką spekulacyjną, tylko raczej „new norm”
Chyba Pan cos przesadza. Co i rusz ostatnio pisza o galopujacym wzroscie cen i o tym, ze juz coraz mniej ludzi daje rade z uzbieraniem depozytu (skoro przez 2013 ceny wzrosly o ponad 10%). O tym, ze wzrost cen nieruchomosci jest dobry, niestety chrzani sie wszedzie, widac takie zamowienie. Ale z tym ograniczaniem budowy nowch mieszkan to pierwsze slysze (w Londynie bloki mieszkan pojawiaja sie wszedzie jak grzyby po deszczu). Faktem jest, ze rzad niestety ingeruje, np ostatnia bzdura z dofinansowywaniem 5% depozytu, z tym ze tylko na nowe mieszkania, wiec w pewien sposob moze to stymulowac budownictwo.
Fakty:
Dofinansowanie kredytów nie jest tylko na nowe mieszkania, proszę zobaczyć opcję 2: https://www.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/193141/budget2013_help_to_buy_infographic.pdf Po niewątpliwym sukcesie pierwszej fazy (wzrost cen o około 65k-80k funtów przeciętnego domu w Londynie), program rozszerzono na wszystkie nieruchomości.
W Anglii naprawdę buduje się coraz mniej, nawet jeśli dookoła widać place budowy: https://www.mortgageguideuk.co.uk/blog/wp-content/uploads/2011/09/uk-home-builds.png
Opinia:
Stymulacja wzrostu cen nieruchomości nie prowadzi do stymulacji budowy nowych mieszkań w warunkach angielskich, bo tu za budową domów jak i obrotem ziemią stoi kartel. Kartel dytkuje warunki po stronie podaży i popyt nie ma znaczenia. Jeśli całkowita siła nabywcza po sronie popytu wynosi X, to niezależnie czy kartel wybuduje 100k drogich mieszkań czy 200k tanich mieszkań, i tak zgarnie z rynku X, co prowadzi do wniosku, że nie opłaca im się budować 200k mieszkań, bo to kosztuje ich więcej.
Jakies przewidywania kiedy bedzie dno? Czy dobrze mi sie wydaje, ze to bedzie zbior kilku czynnikow? Jak poglebiajacy sie kryzys w EU w mozliwym jej rozpadem, kiedy to wszystko bedzie leciec na leb na szyje i dopiero wtedy cos zacznie stawac na nogi? Czy mozna niesmialo zalozyc, ze to beda dopiero okolice 10 lat i wiecej kiedy to nastapi, jezeli wszystko bedzie sztucznie podtrzymywane tak jak dotychczas…. oczywiscie jezeli nastapila by jakas lawina po drodze to wszystko wydarzy sie odpowiednio wczesniej.
Rzadko mamy do czynienia z definitywnym, łatwym do odczytania „dnem”. Kiedy „dno” jest oczywiste dla wszystkich oczywiste jest tylko jedno – że jest za późno. Dużo ciekawiej, i intratniej zazwyczaj, jest antycypować trend i się odpowiednio pod niego podstroić. Owszem, bywają rzeczy nieprzewidywalne które na trend mogą wpłynąć albo go zmienić. Ale na przykład takiej demografii przeskoczyć się nie da a podpowiada ona mnóstwo ciekawych rzeczy.
Wszyscy tu piszą, że niż demograficzny, że ludzie wymierają, i nie ma chętnych na mieszkania. A mnie się wydaje że i trochę ludu by sobie tych mieszkań kupiło, ale oni są z pokolenia najniższej krajowej, lub umów śmieciowych. Zaraz tu się ktoś odezwie że umowy śmieciowe i najniższa krajowa, to przez wysokie podatki(część może i tak), ale jakby ludzie w Polsce mogli małych murzynków za miskę ryżu nająć do roboty, to podejrzewam że czarno w oczach by mi się robiło po wyjściu na ulicę(w poszukiwaniu roboty oczywiście).
wielu by se mieszkania kupiło jakby nie banki, w ogóle wielu by wspaniale sobie żyło jakby nie banki i cała ta lichwa i finansowy burdel. Dopóki nie powrócimy do prawdziwego pieniądza to nic sie nie zmieni. Lewak z prawakiem będzie sie naparzał do usranej śmierci. Jeden będzie gadał że umowy śmieciowe są be a drugi że są ok, jeden powie że związki na powązki, a drugi że nie i tak bez końca a tymczasem cały syf i to bagno wynika tylko z jednego. Z braku prawdziwego pieniądza. Wszystkie problemy z tego wynikają.
Czego wynikiem jest brak prawdziwego pieniądza? Chciwości i pazerności ludzi. Tylko i wyłącznie. Ale ja tu nie o tym. Ja o tym że nie wiem jak by było dobrze w Polsce to zarobki tu nie wzrosną, nie ma bata, jesteśmy tanią siłą roboczą i tyle, w dodatku nieszanowaną( słynne – jak się nie podoba, to się zwolnij ). Efektem jest to że wiele osób się zwolniło – z polski.
chciwośći nie tylko, głupoty gawiedzi także. Skoro durna większość głosuje za lewicą to co się dziwić że prawdziwego pieniądza nie ma. Ci chciwi to hieny, ci głupi to stado owieczek do golenia i w końcu zarżnięcia. Więc nie tylko chciwość ale i głupota mas.
Zresztą sam piszesz że wielu by sobie kupiło te mieszkania ale słabo zarabiają, to dlaczego zatem ceny mieszkań nie zejdą do punktu równowagi popytu z podażą? Ano właśnie dlatego, że rząd uruchamia programy dla owieczek, a bank daje owieczkom kredycik. Proste.
Rozkład wiekowy społeczeństwa polskiego ma kształt ósemki. Dolny brzuszek to szczyt powojennego wyżu demograficznego, górny to wyż demograficzny stanu wojennego.
Przydałaby się ilustracja powyższego:
https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/graphics/population/PL_popgraph%202014.bmp
Tak, o to chodzi. Ale widziałem na jakiejś polskiej stronie, może Min Pracy czy GUSu, ten grafik fajniejszy bo dynamiczny, można rok po roku sobie prześledzić jak się to zmienia.
Gospodarz zapewne pisze o tym.
Ta animacja jest ładniejsza:
https://www.stat.gov.pl/PI_gus/ludnosc_piramida/start.htm
Wystarczy podłożyć dźwięk z Hitchcock’a i przebój kinowy murowany.
G.F.
Niemal z przed chwili.
Peter Schiff – Goldman Sachs Trying To Flush Out Gold Sellers?
https://www.youtube.com/watch?v=rWbI3OzCgSw
———-
MODERACJA: O złocie porozmawiamy chętnie innym razem, przy okazji kolejnego wpisu. Na razie wątek złota wygaszam jako offtopic.
@pendolino
już to napisałem. Nie okłamujcie gawiedzi. Niemal z przed chwili = 15 miesięcy..Naprawdę wiele się zmieniło w tym czasie. Nie róbcie ludziom wody z mózgu
Kaman. Mieszkań nie kupuje się po to, aby sprzedawać. Założenie jest błędne. Gdzieś trzeba mieszkać. „Klitka” 40 m jest atrakcyjną opcją dla kogoś kto pracuje w centrum. Po paru latach wynajmie za dobra kwotę i przeniesie się do większego. A jeśli będzie musiał sprzedać, to kolejne mieszkanie (bo, niestety, musi gdzieś mieszkać!) kupi również taniej. Różnica się wyrówna.
Zupełnie nietrafiony wpis, brak zrozumienia sytuacji, podobnie zresztą jak u większości krytyków tego sposobu inwestowania. Stracić na mieszkaniu można tylko w jeden sposób – sprzedać taniej niż się kupiło a pieniądze przepić.
Dziękuję za uwagę.
Stracić na mieszkaniu można tylko w jeden sposób – sprzedać taniej niż się kupiło —- to na ogół wystarcza… Trudno pewnie stracić cokolwiek na czymkolwiek sprzedając drożej niż się kupiło. 😉
Słusznie mówi Landlord.
Jeśli ktoś ma 1 mieszkanie w którym mieszka to co go obchodzi rynek nieruchomości?
Jak ceny idą w górę to może i sprzeda je drożej ale też drożej kupi kolejne. Jeśli ceny idą w dół to tanio sprzeda ale też tanio kupi.
Śmieszy mnie jak ktoś mówi, że kupił mieszkanie w 2004 i już zarobił na nim (choć cały czas w nim mieszka) np. 100 000 zł. Przecież tę „zarobioną” stówę będzie musiał dorzucić do ceny kolejnego mieszkania.
Natomiast nie ma nic bardziej zniechęcającego niż wejść do pokoju w stanie deweloperskim, powiedzmy takiego 10 m2, zamknąć drzwi (jeśli są) i pomyśleć, że za te 3 gołe ściany, sufit i okno deweloper żąda np. 60 000 zł…
Słusznie mówi Landlord – a w czym konkretnie?
Osobiście zdanie „mieszkań nie kupuje się aby sprzedawać” uważam za pół nonsens. Owszem, nie jest to kupowanie choinek u hurtownika aby je odsprzedać przed świętami. Ale zastanów się dobrze po co się właściwie kupuje mieszkanie? „Po to aby w nim mieszkać” jest już pełnym nonsensem, nie potrzeba do tego kupna. Kupno mieszkania jest istotną decyzją inwestycyjną, niezależnie od tego czy je opylasz po 2 latach czy eksploatujesz w jakiś sposób, czy też sam w nim mieszkasz, co ma jak najbardziej również implikacje na własną pozycję materialną.
„Po to aby w nim mieszkać” jest już pełnym nonsensem
Może należało by uzupełnić zdanie „żeby mieszkać niczym na swoim”. Niestety nawet właściciele, którzy kupili mieszkania pod wynajem traktują je z nabożną czcią, a najemcę niczym frajera przyciśniętego do muru (skoro najmuje, to widocznie MUSI – gotcha:) Ten sam motor do kupowania mieszkań („bo zaraz zabraknie albo zdrożeje”) motywuje „landlordów” do prób stawiania się ponad rynkiem. Ot, polska zaściankowość. Pisze to jako wieloletni „tułacz” 🙂
(…), a najemcę niczym frajera przyciśniętego do muru (…)
Aż mnie kusi zapytać gdzie kolega mieszkanie wynajmował, bo to brzmi jak jakaś horror story? Ja wiem, że w Polsce porządnie zinstytucjonalizowany wynajem jest raczej w powijakach, ale chyba nie wszyscy wynajmujący to bezwzględni krwiopijcy?
@Landlord:”Mieszkań nie kupuje się po to, aby sprzedawać.”
Ale wtedy to nie nazywa się „inwestycja”, tylko wydatek na zaspokojenie potrzeb własnych. Inaczej każde zjedzone śniadanie czy wypitą kawę nazywalibyśmy inwestycją.
Ja mam doświadczenia z Płocka i Warszawy. W Płocku nowe mieszkania po 6 tys/m2 sprzedają się na pniu w apogeum cenowym były około 1000 pln droższe. Wynajem mieszkania w Płocku 40m2 za 1200 pln trwa 1 dzień. W Warszawie w dobrej lokalizacji mieszkania w niezłym stanie są dalej w cenach zaporowych. Kupienie kawalerki 20m2 poniżej 13000/m2 jest niemożliwe (mój znajomy próbuje od roku). 40% w dół pojechały ceny mieszkań w dzielnicach lub podwarszawskich miastach źle skomunikowanych z centrum. W Warszawie strzałem w 10 może być kupienie mieszkania na Pradze Północ. Z jednej strony ostatnie klimatyczne miejsce w tym mieście a z drugiej strony najgorsze czasy ma już chyba za sobą. Totalna natomiast katastrofa jest z cenami domów (okolice Warszawy średnio 50% w plecy a i tak nie ma chętnych)i to one chyba ciągną w dół statystyki cenowe nieruchomości.
ostatnie klimatyczne miejsce w tym mieście — zachodzę „w um” co to 'klimatyczne’ może znaczyć… Żulerię zlikwidowali? Bazar Różyckiego gdzieś przenieśli? Za moich czasów spacerować wieczorem po Brzeskiej czy Zabkowskiej najbezpieczniej było w hełmie 😉
Hm no ja w hełmie nigdy nie chodziłem i w pysio nie zarobiłem.
A tu fani Ząbkowskiej dzisiaj, polecam. https://www.ulicazabkowska.pl/
Cyniku, „klimatyczne” oznacza, że do zwykłej ceny za sq m trzeba po prostu dołożyć 500 pln ;);) poza tym hełm Ci się do niczego nie przyda, bo kosy wsadzają raczej pod żebra 😉
Może i dobrze że nie da się schowka na szczotki kupić za 13000/m2. Gdyby się dało, to nie daj bóg, ktoś mógłby jeszcze się skusić.
Jeśli chcesz to mam do sprzedania kawalerkę w okolicach Bitwy Warszawskiej/ Grójeckiej.XXX
———-
MODERACJA: sorry, post łamie regulamin, p.13 ,
Jak Cynik pozwoli to może dacie linki do tych okazji mieszkaniowych w centrum Warszawy?))).
Volkswagen we Wrześni, dachów jeszcze nie kładą, na razie przygotowują teren (ponad 200ha) budowa rusza w tym roku.
Początkowo myślałem o opcji z domkiem na wsi, ale jednak mieszkanie będzie dla mnie wygodniejsze (zawsze można spędzić weekend na wsi u teściów 😉 )
Jakiegoś wielkiego interesu nie planuje na tym zrobić, ale lepiej będę spał mając nadzieję, że za parę lat będzie komu to sprzedać, jak już zachce mi się domku na wsi 😉
„Jakiegoś wielkiego interesu nie planuje na tym zrobić, ale lepiej będę spał mając nadzieję, że za parę lat będzie komu to sprzedać, jak już zachce mi się domku na wsi ;-)” — I bardzo słusznie, bo ja to widzę bardziej na odwrót — to teraz ceny już poszły w górę, żeby zdyskontować spodziewany wzrost popytu. Za parę lat, to i deweloperzy zdążą pobudować zbijając ceny, a i plotki mogą zacząć krążyć o spodziewanym zamknięciu zakładu — że jak załoga nie obniży oczekiwań, to firmę przeniosą się na Ukrainę, itp.…
Witajcie!
Demografia w Polsce faktycznie nie nastraja optymistycznie, a chciał bym kupić swoje pierwsze mieszkanie… Co myślicie o sytuacji, w której w 30 tyś. mieścinie ma za 2 lata powstać fabryka zatrudniająca 3 tysiące ludzi, plus ewentualne inne zakłady (kooperanci)? Oczywiście deweloperzy już zapowiadają, że ceny mieszkań wzrosną, taniej nie będzie i ostatni dzwonek, żeby kupić w rozsądnej cenie… Czy taka inwestycja może znacząco wpłynąć na lokalny rynek nieruchomość?
ma za 2 lata powstać fabryka zatrudniająca 3 tysiące ludzi —- A jaka to fabryka? Montownia Toyoty? 3K do duży zakład, jak ma „powstać” za 2 lata to już pewnie dachy kładą?
Jeżeli dojdzie do skutku to jakiś wpływ na lokalny rynek będzie mieć, niekoniecznie tylko na mieszkania. Ale ja bym się tam nie spieszył i rozważył raczej coś mniej konwencjonalnego – jak dobrze położoną pod lasem chałupę do remontu w pobliskiej wsi, z kawałkiem gruntu i rozsądnym dojazdem. Prawdopodobnie dużo lepszy deal, choć może nie każdego to pociąga… 😉
cynik9 dobrze gada. Niedługo mieszkania będą nieruchomością drugiej kategorii, chyba, że w świetnej lokalizacji. Dom na własnej ziemi się nie zdewaluuje.
Zastanawiam się nad zapowiadanymi ruchami deweloperów w stronę wynajmu mieszkań. Póki co nagonki medialnej nie widziałem, ale to raczej z powodu zbierania żniwa programu MdM. Tak czy siak nie warto się rzucać na mieszkania w miejścowości, w której to być może za dwa lata powstanie fabryka 🙂
Pomyśl o tym poważnie renegade, bo to mądra rada. Tylko dla młodej osoby to może być dużo – ogarnąć własne życie i jeszcze chałupę do remontu. Trzeba być odważnym i zdeterminowanym, ale to się opłaci. Jeśli ktoś nie boi się trudnych warunków – noszenie opału, odśnieżanie, remontowy brud i pył, to taki dom jest opcją idealną.
Bez jaj, ludzie, nie dla każdego dobre jest to co dla Was. Tak zachwalacie własną chałupę, ale w wielu przypadkach dom to kula u nogi – ciągle trzeba coś w nim robić, nie można zostawić i wyjechać na dłużej, trudno go wynająć, trudno sprzedać, nie rekomendował bym na ślepo człowiekowi który dopiero zaczyna karierę zawodową.
Chyba myślał o Wrześni.
Renegade, kup w Gnieźnie i dojeżdżaj pociagiem…
a co to znaczy: 'maklerzy mieszkaniowi reklamują swoje warez ’?
Uprzejmie informuje, że wkradł się błąd do drugiego linku (pocztówka z NRD-owa).
W zasadzie podany jest dwa razy ten sam link.
dzięki, poprawione
Słuchajcie groszy, independentraderów, goldblogów i kupujcie złoto po 1900$.
Mówię wam misie złoto nigdy nie tanieje. Kto nie kupił przegrał życie.
———
MODERACJA: O, zdaje się że mamy spóźnionego {misia} „inwestora”… 😉
Niestety, same złe informacje:
a) misie lepiej zrobią jak będą się trzymały z dala od inwestowania; to nie dla nich
b) zagadnienia inwestycyjne poruszamy od lat w odrębnym gronie inwestorów, bez misiów
c) miś posłucha swoich własnych rad i złota nie kupi, ani po $900, ani po $1900. Kupi je dopiero po $3900…
i w końcu:
d) post jest nie na temat w związku z czym wątkowi złota robimy E-O-T
z cyklu „leże ze śmiechu” https://www.polskieradio.pl/42/259/Artykul/1097540/
a co do mieszkań to za gotówkę /chyba/zawsze się opłaca kupić – szczególnie w akademickich miastach….
wiadomo że „polytycy” system stworzyli dla banków i deweloperów – bo to kapitalizm i wzrost gospodarczy – tak tłumaczyli tumany ekonomiczne m.in. z wiejskiej a mapeciątka łykały i brały kredyty w boomie (bo taniej już nie będzie – mawiali w mediach :-)……
wniosek:
1.) jeszcze raz – cały ten bajzel/tyranie utrzymują małe i średnie przedsiębiorstwa kupując drogie nowe gadżety – patrz vat 23% ( nie wszystko da się odliczyć)
2.) mały i sredni przedsiębiorca który ma nadwyżkę w gotówce a nie posiada fizycznego złota to frajer
3.) LPG (stać mnie na samochód za gotówkę za np. 100tyś pln a jeżdżę zadbanym 12 letnim na LPG bez korozji)
4.) i najważniejsze absolutnie żadnych lokat – to tak jakby kręcić na siebie bat 🙂
i już chłopaki zamiast walić łbami w ścianę biorą sznury -a przecież o to chodzi buahaha
nie bać się tych związkowo-rządowych proli !!
To jest tajemnica polisznela:
„przedsiębiorca który ma nadwyżkę w gotówce a nie posiada fizycznego złota to frajer”.
Mamy tutaj na forum ludzi, którzy wszystko wiedzą.
Zastanawiam się, ile takich już pewniaków mieliśmy.
Najpierw były dolary, każdy kupował dolary.
Potem mieszkania. Każdy wiedział że mieszkania to dobra inwestycja. No i do czego doszło?
PLN, złotówka umacniała się do pewnego dnia i wielu ludzi straciło fortuny.
Moim zdaniem,tajemnica o której wszyscy wiedzą nie jest już tajemnicą. Jeśli każdy mówi żeby kupować złoto, msimy pomyśleć. Czyżby życie było takie proste?
Przecież na mieszkaniach też mieliśmy zarabiać. Kto pomyślał że nadejdzie kryzys polityczny, że Polska upadnie do dna i nawet mieszkań ludzie nie będą kupować? Każdy mówił, kpuj mieszkanie, bo Polska to mały kraj, iemi coraz mniej a miliony ludzi potrzebuje miejsca do życia. Ale nikt nie przewidział że nadejdzie Tusk i Kaczyński i uzdrowią tą sytuację. Teraz Polacy kupują mieszkania ale w Niemczech i w Anglii. Tusk powinien dostać medal, bo uzdrowił nasz problem mieszkaniowy.
Jeśli każdy mówi żeby kupować złoto, musimy pomyśleć. —- … pomyśleć i robić dokładnie na odwrót… Niestety, w odruchu stadnym obie te czynności są wykluczone…:-D
Podobnie jest z mieszkaniami, które z fazy niedowartościowania stopniowo w ciągu wielu lat przeszły w stan przewartościowania, i który obecnie korygują w kierunku przeciwnym…
„i już chłopaki zamiast walić łbami w ścianę biorą sznury -a przecież o to chodzi buahaha”
No niby o to chodzi(od początku o to chodziło,znaczy się naupychać ile się da a póżniej,jakoś to będzie) ale jakiś żal jednak we mnie jest,że człowiek nawet jakiejś firemki sznurkowej nie kupił,a jakby tak owa była to i mysle,że byłaby jeszcze niedoszacowana. Bo wzrosty co najmniej jak u Kruka pewne a perspektywy idyllyczne,. chociaż tez bez przedsady bo lud bidny to i nie ma z czego ściągac. ale ten pierwszy moment wyczuć….
BTW,indeks na bawełne to podejdzie pod sznurek?
„Home Broker na przykład w Rzepie wali prosto z mostu: od 2008 do 2013 r. ceny w realnym ujęciu (uwzględniającym inflację) spadły prawie o 40 proc.. I”
W zlocie spadly pewnie z 80%++++++
Zloto bylo ok $700/oz, a jest $1300/oz
To spadły czy wzrosły? 🙂
Pamiętam sierpień 2008r, jak mi się lampki zapaliły do kupna złota. Niestety kapitału większego nie miałem, kredytu wziąć nie mogłem (umoczenie w małżeństwie), a reszta rodziny okazała się kompletnymi kretynami wmawiając mi, żebym jak najszybciej kupował mieszkanie. Do dziś mam o to do nich żal, zwłaszcza jak słyszę „a kto to mógł wiedzieć?” i żebym pomógł bratu spłacać kredyt (600 tysi) poprzez sprzedaż mojej ziemi 😀
To fakt. Presja na to żeby kupować mieszkanie żeby nie wiem co, bierze się z jakiegoś dziwnie zakorzenionego przekonania że jak mieszkać to już musowo w swoim, bo „jakże to tak inaczej”. Pomijam już, że przy polskiej konstrukcji kredytów „hipotecznych” chyba tylko z nazwy, to „swoje” jest lekko iluzoryczne. Ale „jakoś mieszkać trzeba”, bo klasycznie „jakoś to będzie” 🙂
Taką presję potrafiłbym zrozumieć u starszego pokolenia, które latami czekało na „swoje” mieszkanie, więc było ono dobrem szczególnym i rzadkim. Ale u dużo młodszych nie ogarniam – propaganda wszelkiej maści „analityków” przyzwycziła chyba wszystkich że jest drogo, bo musi tak być.