Koniec amerykańskiego imperium

na szczęście

 

W każdej dyskusji są głosy za- i przeciw- , mniej lub bardziej wyważone,  lepiej czy gorzej uzasadnione. W debacie o Syrii również. Ale czasem zdarza się głos tak trafny, tak celny, jak słuszny, że po prostu dalsza dyskusja mija się z celem. Ktoś po prostu trafił w absolutne sedno,  ma absolutną słuszność,  nie można do tego nic więcej dodać ani ująć.   Mamy takie wrażenie czytając doskonały esej Davida Stockmana o Syrii, z którego fragmenty przytaczamy poniżej. Całość dostępna na thedailybeast.com.

David Stockman, były kongresman ze stanu Michigan, jest autorem The Great Deformation: The Corruption of Capitalism in America i bestsellera The Triumph of Politics. Od 1981 był dyrektorem budżetu za prezydentury Ronalda Reagana i jednym z głównych architektów reaganowskiej rewolucji. Następnie od 1985 pracował dla Salomon Brothers  a potem,  jako jeden z założycieli i wczesnych partnerów w grupie Blackstone,  był inwestorem private equity.

Pisze Stockman [zanim Obama zorientował się że nie ma poparcia w Kongresie i się wycofał z bezsensownego ataku]:

 

Indeed, the tragedy of this vast string of misbegotten interventions—from the 1953 coup against Mohammad Mosaddegh in Iran through the recent bombing campaign in Libya—is that virtually none of them involved defending the homeland or any tangible, steely-eyed linkages to national security. They were all rooted in ideology—that is, anti-communism, anti-terrorism, humanitarianism, R2P-ism, nation building, American exceptionalism. These were the historic building blocks of a failed Pax Americana. Now the White House wants authorization for the last straw: namely, to deliver from the firing tubes of U.S. naval destroyers a dose of righteous “punishment” that has no plausible military or strategic purpose. By the president’s own statements, the proposed attack is merely designed to censure the Syrian regime for allegedly visiting one particularly horrific form of violence on its own citizens.

Well, really? After having rained napalm, white phosphorous, bunker busters, drone missiles, and the most violent machinery of conventional warfare ever assembled upon millions of innocent Vietnamese, Cambodians, Serbs, Somalis, Iraqis, Afghans, Pakistanis, Yemeni, Libyans, and countless more, Washington now presupposes to be in the moral-sanctions business? That’s downright farcical. Nevertheless, by declaring himself the world’s spanker in chief, President Obama has unwittingly precipitated the mother of all clarifying moments.

The screaming strategic truth is that America no longer has any industrial state enemies capable of delivering military harm to its shores: Russia has become a feeble kleptocracy run by a loud-mouthed thief, and the Communist Party oligarchs in China would face a devastating economic collapse within months were they to attack their American markets for sneakers and Apples. So the real question now before Congress is, how is it possible that the peace-loving citizens of America, facing no industrial-scale military threat from anywhere on the planet, find themselves in a constant state of war? The answer is that they have been betrayed by the Beltway political class, which is in thrall to a vast warfare state apparatus that endlessly invents specious reasons for meddling, spying, intervention, and occupation.

There should be no $650 billion war machine with carrier battle groups and cruise missile batteries at the ready to tempt presidents to heed the advice of ideological fanatics like Power and Wolfowitz.

In pursuit of nothing more ennobling than raw self-perpetuation, the propaganda machinery of the warfare state—along with its media affiliates such as the War Channel (CNN) and the War Press (The Washington Post)—have over recent decades churned out a stream of vastly exaggerated “threats,” falsely transforming tin-pot dictators and tyrants like Ho Chi Minh, Daniel Ortega, Slobodan Milosevic, the Taliban, Ayatollah Khomeini, Saddam Hussein, and now Bashar al-Assad into dangerous enemies. At length, triggering incidents are concocted such as the phony Gulf of Tonkin episode, the Madison Avenue–based fabrications about Iraqi soldiers stealing babies from incubators in Kuwait, the vastly exaggerated claims of ethnic cleansing in Kosovo, and Saddam’s reputed WMDs.

Eventually, the drumbeat for military intervention is cranked to a fever pitch, and cable TV drives it home with nonstop telestrators and talking heads. Only after the fact, when billions in taxpayer resources have been squandered and thousands of American servicemen have been killed and maimed, do we learn that it was all a mistake, that the collateral destruction vastly exceeded the ostensible threat, and that there remains not a trace of long-term-security benefit to the American people.

Setting aside the self-evident catastrophes in Vietnam, Afghanistan, and Iraq, even the alleged “good” interventions are simply not what they are cracked up to be by warfare state apologists. The 1991 Persian Gulf War, for instance, insured only that Saddam Hussein would not get the oil field revenues from what he claimed to be Iraq’s “19th province” so that he could fund projects to placate his 30 million deprived, abused, and restless citizens. Instead, the loot was retained for the benefit of the despicable Emir Al-Sabah IV and a few hundred gluttonous Kuwaiti princes.

Yet in the long run, “saving” the Kuwaiti regime and its unspeakably decadent opulence did not lower the world price of oil by a dime (Iraq would have produced every barrel it could). And it most surely subtracted from national security because it resulted in the permanent basing of 10,000 U.S. troops on Saudi soil. This utterly stupid and unnecessary provocation was the very proof that “infidels” were occupying Islamic holy lands—the principal leitmotif.

 

Po prostu doskonały esej,  do przeczytania którego serdecznie zachęcamy.  Całość dostępna   tutaj.

 

.

60 Replies to “Koniec amerykańskiego imperium”

  1. Trzeba się zgodzić z autorem eseju. 10 lotniskowców z osłoną. Na każdym po 80 samolotów. 20 krążowników doskonale uzbrojonych i kilkadziesiąt niszczycieli z których na każdy postawiłbym pieniądze w walce jeden na jeden przeciwko ruskim krążownikom. 24 okręty klasy Ohio, z pociskami Trident. Każdy pocisk Trident to od 1 do 14 głowic, zwykle 8. Trzeba było 12 tych okretów przeznaczyć do przenoszenia Tomahowków, bo nie było dla nich pracy jako nosicieli Tridentów. Każdy zabiera 168 sztuk. Kilka tysięcy samolotów i czołgów. Absurdalnie rozbudowany Korpus Piechoty Morskiej z własnymmi sztabami, lotnictwem,razem 400 tys żołnierzy itd.
    Po co Ameryce tyle broni? Ja jestem militarystą i prawie nie uznaję czegoś takiego jak nadmierne zbrojenia, ale czy to aby nie przesada?

    1. Jak tak czytam te Twoja wyliczanke, to mi sie przypomina pijacka dyskusja moich kolegow-naukowcow – trzech Niemcow i jeden Ruski – w bawarskiej knajpie, po kilku piwach. Bylo o bitwie pod Kurskiem. Jeden z Niemcow, pasjonat militariow i WW II wyliczal po kolei wszelkie przewagi niemieckiej techniki z czasow WW II, a Ruski, ktory sie na tym nie znal, tylko od czasu do czasu dopytywal sie go o to, czemu w takim razie Niemcy pod Kurskiem pomimo takich przewag technicznych dostali lomot. I ten Niemiec nijak mu tego nie umial wyjasnic, bo byl gleboko przekonany, ze cos takiego kompletnie nie mialo sie prawa wydarzyc!

      1. Ja bym umiał to wyjaśnić. Wyjaśniłbym, że niemiecka przewaga techniczna nie była aż tak wielka. Niemcy na przykład nie mogli stworzyć czołgu średniego, który rywalizowałby z t-34, bo pantery trzeba by zaliczyc do czołgów ciężkich. Pod Kurskiem zresztą trzeba było prawie wszystkie wysadzić w powietrze, bo ich silniki odmawiały posłuszeństwa.
        Ale nie to było bezpośrednią przyczyną, tylko sytuacja strategiczna. Armia Czerwona rozpoczęła na północy operację orłowską, na południu zajęła Charków. Te doskonale skoordynowane ataki wykluczały sens dalszej ofensywy na łuku po niemieckiej stronie, bo wojska tylko znalazłyby się w gigantycznym kotle.
        Ja uważam, że cuda istnieją. Trafiają się czasem nawet i w polityce. Ale na polu bitwy wszystko ma określony porządek.

      2. @Takie Jeden Łoś
        Obawiam się, że alkohol był zbyt dobry, bo przytoczona dyskusja nieco rozmija się z faktami – miało prawo się wydarzyć i się wydarzyło – w czasie bitwy pod Kurskiem, której plany Stalin znał wczesniej niż realizujący ją niemieccy generałowie, Sowieci mieli przewagę nie tylko liczebną, ale i techniczną. Nie mieli też problemu z nowymi, nie sprawdzonymi modelami sprzętu – co najwyżej z usterkami posiadanego, znanego. Ostrząsnęli się też z fatalnej organizacji.
        Niemcy, wbrew obiegowej opinii, nie wygrywali sprzętem a inicjatywą, jakością dowodzenia, wyszkoleniem kadry oficerskiej i podoficerskiej, koordynajcą. Gdy wyczerpał się rozpęd a dowodzenie na skutek mikrozarządzającego Hitlera posypało – przyszło do walki na pięsci. I tu Niemiecki Nijna stanął naprzeciw Sowieckiego Indiany Jones’a który miał większą giwerę.

        Tak jak nasz 7TP, T-34 zawierał wiele rozwiązań których Niemcy nie znali/nie mieli/nie stosowali. Tyle że to nie technologia (projekt i sposób wytwarzania sprzętu) wygrywa bitwy i wojny.

    2. @slavomir
      Najpierw poważna korekta faktograficzna:
      1.1 Lotniskowców jest w sumie 11, z czego w aktywnej służbie może 8 – reszta na przeglądach/modernizacji (RCOH). Daje to z grubsza możliwość utrzymania 2 lotniskowców na każdym oceanie „na stanowisku” (jeden powraca z patrolu, drugi tam zmierza, dwa w okolicy). Od dawna nie mają tez 80 samolotów – mogą przyjąc do setki, z ograniczeniami akwenów operacyjnych ale zwykle jedno skrzydło lotnicze obecnie ma ich góra 60.
      1.2 Krążowniki klasy Ticonderonga są już zejściowe, a 60+ niszczycieli typu Arleigh Burke przejmuje zarówno rolę krążowników, jak i wycofywanych fregat OHP.
      1.3 Nigdy nie istniały 24 okręty klasy „Ohio” – było ich łącznie 18, z czego 4 są obecnie przebudowane na SSGN i nosiciele jednostek specjalnych dzięki uniwersalnym kontenerom wbudowywanym w miejsce silosów rakietowych. Pozostałych 14 zwykle przenosi mniej niż maksymalny ładunek 24 pocisków, średnio z 4 głowicami per pocisk.
      1.4 USMC nie jest absurdalnie rozbudowany; przy założeniu sensownej rotacji znowu wydaje się że utrzymanie „gdzieś” jednej dywizji to górna granica możliwości. Ostatnio jest zresztą mocno odchudzany. Obecnie nie widać tak różnicy, ale USMC to jednostki znacznie lżejsze niż armijne, ale za to właśnie z „organiczną” lekką artylerią, lotnictwem na poziomie już odpowiednika batalionu. Z uwagi na inne przeznaczenie i inny sposób bazowania.
      Teraz wyjaśnienia:
      1. po pierwsze, USA wciąż powoli chudną z czasów Zimnej Wojny – 2-3 dekady to typowy cykl życia egzemplarza złożonego uzbrojenia, nawet bez modernizacji (OP, niszczyciela, czołgu, myśliwca). Większych – bombowca, lotniskowca, to nawet 2x tyle.
      2. Kiedyś było to (niemal) „600 ship navy” i „42 for Freedom” (42 okręty podwodne z pociskami balistycznymi!) – obecnie to ok. połowy i 1/3 tej liczby. Okrętów uderzeniowych – Virginie zastępują Los Angeles w stosunku 1:2
      3. Pragmatyczna liczba budowy dużych jednostek pływających, to 3 i wielokrotność. To minimalna seria która gwarantuje utrzymanie 1 w stałej gotowości na morzu (niekoniecznie na stanowisku), znośny cykl szkolenia i serwisu oraz ogranicza nieopłacalność produkcji.

      1. @Antey
        To co opisujesz nadal oznacza chęć zabawy w światowego policjanta.
        Są to siły wielokrotnie większe niż to czym mogą dysponować przeciwnicy, których od Ameryki oddzielają oceany i nie mają Stanów zaatakować po prostu czym (za wyjątkim Rosji i jej atomowych okrętów, ale w służbie ma ich pozsotać ile? 4?).
        USMC jest także formacją ofensywną. Wiele jego oddziałów dubluje US Army pod względem zadań i uzbrojenia. Rozsądek nakazywałby zlikwidowanie sztabów Korpusu i włączenia jednostek bojowych w skład Armii, lotnictwa lub floty.

        1. @slavomir
          Primo: Nie ma czegoś takiego jak „defensywne” i „ofensywne” uzbrojenie czy formacja. To bajka socjalistów, laików, pseudopacyfistów itp – nie ma znaczenia formacja czy uzbrojenie, tylko charakter w jakim jest aktualnie używana.

          Tzn. ja rozumiem fascynację szaloną skutecznością obrony terytorialnej w Wietnamie czy Powstaniu Warszawskim, ale naprawdę niektórzy wyciągają wnioski z doswiadczeń (Wojna Secesyjna) i uważają że jeżeli walczyć – to lepiej zdala od własnych granic a nie poświęcając własne dzieci i infrastrukturę, sprowadzając kraj do poziomu Afganistanu i epoki zbierackiej.

          Podobnie – każdy skomplikowany system ma swoją bezwłasność. USA, bez 9/11 i nastepstw itp prawdopodobnie dopiero teraz wycofywałoby niektóre typy czy egzemplarze uzbrojenia. Po prostu pozwolić dożyć zaprojektowanego czasu w służbie i wycofac bez następców albo z ograniczonymi.

          Pomyślałeś chwilę, jaka była alternatywa ? W 1992 roku mieli nagle zafundować sobie to samo, co zrobił ZSRR albo sami zrobili tuż po II WŚ ? Pociąć wszystko w 5 lat (wcześniej by się nie dało) na żyletki i rozdać za darmo ? Zniszczyć bazę przemysłową ? Pamiętasz, jak się skończyło ostatnim razem ? Wielką korektą w przeciwnym kierunku. Lepiej i dla USA, i dla świata, aby raczej powoli się „starli” niż klapnęli jak ZSRR.

          Wiesz, ja nie zamierzam Ciebie przekonywać. Po prostu chcę sprostować ewidentne dorabianie faktów pod tezę.

          A fakty obiektywne są takie: że pomijając chore wydatki operacyjne (nieuniknone, skoro się walczy) oraz jeszcze bardziej irracjonalne wydatki na R&D (niszczyciel w cenie lotniskowca itp) – siły zbrojne USA w stosunku do Zimnej Wojny skurczyły się o ponad połowę: pod względem sprzętu, ludzi, baz w kraju i niewspółmiernie do tego pod względem możliwości. Redukcja broni strategicznej jest jeszcze większa 2 dekady na spadek to zdrowe, stabilne tempo redukcji które struktura jest w stanie przetrwać bez uszkodzenia.

          A że są duzi w stosunku do innych ? To problem innych raczej, że są tak mali.

    1. Osobiście uważam, że raczej mamy w tym czasie doczynienia z kyzysem/zachwianiem dotychczasowej pozycji politycznej USA w świecie, ale niekoniecznie z jej końcem. Chociaż i tego nie da się w 100% wykluczyć :(.

  2. Dodam jeszcze, że istnieje obawa iż Asad w przypadku zagrożenia upadkiem może w ramach doktryny MAD https://pl.wikipedia.org/wiki/Mutual_Assured_Destruction zaatakować np Izrael arsenałem chemicznym. W tej sytuacji operacja z gazem pod Damaszkiem może być w istocie tylko fragmentem rozgrywanej prowokacji, grą obliczoną na pozbawienie Asada broni odwetowej przed planowanym atakiem USA na Syrię. Scenariusz powinien być następujący:
    – po przekazaniu arsenału chemicznego pod międzynarodową kontrolę CIA dostarcza broń ciężką dla rebeliantów spychając Asada do głębokiej defensywy
    – następnie następuje właściwa prowokacja czyli wstrząsający opinią publiczną zamach(y)
    – teraz już nawet RB ONZ nie ma wyjścia i następuje interwencja, być może z uwzględnieniem interesów Rosji i Chin
    – hipotetyczny scenariusz rozpadowy Syrii to np podział na druzyjski bufor pod kontrolą Izraela, kurdyjski sektor kontrolowany przez USA, alawickie wybrzeże pod kontrolą Rosji i sunnickie centrum pod kontrolą zatokowych despotii

    PZdr

  3. Guzik będzie z tej całej międzynarodowej paplaniny ws interwencji w Syrii. USA, Izrael i UE nie są zainteresowane pokojem przy tych cenach ropy i takim rozkładzie kontroli nad bliskowschodnimi bogactwami (podobno w Syrii znaleziono złoża ropy i gazu https://3rm.info/38480-igla-zhizni-putinskogo-rezhima-v-sirii-pismo-v-redakciyu.html szacunkowo większe od katarskich https://en.wikipedia.org/wiki/Natural_gas_in_Qatar).
    W 1939r. III Rzesza Hitlera była praktycznym bankrutem i miała dwa wyjścia: planowo rozpocząć wojnę lub dać się ugłaskać i następnie ogłosić bankructwo. Z przyczyn ekonomicznych, politycznych, militarnych, historycznych no i planowych Hitler zrobił to co zrobił.
    Uważam, że obecna sytuacja to kopia tej z lat 30tych XX wieku. Nie będzie pokoju na Bliskim Wschodzie dopóki Izrael, UE i USA nie przejmą kontroli nad Syrią i Iranem oraz nie przebudują mapy politycznej tego rejonu pod siebie. Nie będzie pokoju z co najmniej trzech powodów:
    * po pierwsze : USA są bankrutem robiącym dobrą minę do złej gry. Horrendalne ceny surowców energetycznych (gdzie ropa i gaz łupkowy czy ekoenergia to bajki dla naiwnych) sprawiają, że nie są w stanie spłacać swoich gigantycznych zobowiązań inaczej niż „drukując” dolary w kolejnych programach QE https://en.wikipedia.org/wiki/Quantitative_easing . Pierwszą odsłoną dramatu był atak z 11 wrzesień 2001r. kiedy to USA zostały zmuszone do gigantycznego wysiłku militarnego, który poprzez konieczność inflacyjnego finansowania „wojny z terrorem”, zachwiał stabilnością ekonomiczną hegemona. W latach 2007-2009 miały miejsce giełdowe załamania https://pl.wikipedia.org/wiki/Kryzys_kredyt%C3%B3w_hipotecznych_wysokiego_ryzyka – odległe efekty nierozważnej polityki pro socjalnej zapoczątkowanej w 1977r. Community Reinvestment Act (Ustawą o reinwestycji na cele społeczne) https://en.wikipedia.org/wiki/Community_Reinvestment_Act , które z kolei zmusiły rząd USA do uruchomienia programów socjalnych (również finansowanych inflacyjnie), ukrywających faktyczne rozmiary kryzysu w Ameryce i na świecie.
    * po drugie : w kryzysie syryjskim nie chodzi o żadną broń chemiczną co wie każdy, ale o ropę naftową, gaz, ich dystrybucję oraz oczywiście o położenie czułej i kontrolującej dłoni na tych bliskowschodnich zasobach. Administracja USA prędzej wyrzeknie się podwyżek niż pozwoli aby misternie przygotowywany plan przejęcia, rozbił się o jakieś „przekazanie syryjskiej broni chemicznej pod międzynarodową kontrolę”.
    * po trzecie : Izrael. Chociaż wymieniony na końcu kto wie, czy aby nie jest to przyczyna wszystkich przyczyn. To on właśnie ugra najwięcej na rozpadzie Syrii w krótkim, średnim jak i długim terminie i nie myślę tu tylko o korzyściach ekonomicznych czy politycznych.
    Idę o zakład, że istnieje plan „B” mający poprzez wstrząs(y) zyskać poparcie społeczności międzynarodowej dla interwencji, by wszystko potoczyło się zgodnie ze scenariuszem. Nie jakieś tam bostońskie parodie zamachów bombowych czy londyńskie podcinania gardeł. To musi być coś odpowiednio dużego i strasznego, coś jak np. atak chemiczny na izraelskie miasto z terenu kontrolowanego przez Asada. Do tego czasu oczywiście USA będą nadal dostarczały broń (i nie tylko) terrorystom z Al-Kaidy.

    1. PO ostatnie, a dlaczego nie piszesz o tym że jeżeli Katar przeprowadzi rurociąg do Europy (po zlikwidowaniu Assada) gas katarski będą znacznie tańszy od gazu z Rosji. Rosyjski gas będzie wtedy Europie niepotrzebny i takim sposobem Rosja pozbędzie się głównego źródła dochodu.
      Nie uważasz że to jest główny powód dla którego Rosja popiera Assada? Co prawda do tego można jeszcze dopisać fakt że Rosja straci swego głównego klienta na broń na Bliskim Wschodzie.

      1. gas katarski będą znacznie tańszy od gazu z Rosji A to niby czemu? Na dobre oczy dyktatury w niewielkim kalifacie? Co najwyżej nie byłby droższy…

        Rosyjski gas będzie wtedy Europie niepotrzebny
        – oj, sorry, opowiadasz bzdury, {Katia}, wyczytane pewnie w prasie Wielkiego Brata… 😉 Po pierwsze, dla poważnych krajów kwestia stabilnosci dostaw jest na pierwszym miejscu – one nie mają paranoi antyrosyjskiej. Dwa, o ile dywersyfikacja dostaw prawdopodobnie by działała moderująco na ceny o tyle większość Europy, w szczególności Niemcy i satelici, plus Włochy, są w systemie przesyłowym Gazpromu który nie bedzie rozprowadzał gazu katarskiego. Niemcy owszem, mogą wydusić z Gazpromu lepsze ceny ale prędzej puszczą nową rurę pod Bałtykiem niż będą polegać na niepewnej grupie prywatnych szejków i Al Kaidzie.

        Rosja straci swego głównego klienta na broń na Bliskim Wschodzie. – znowu ta paranoja anty-rosyjska. Jeszcze jak by Polska była głównym kandydatem do zastąpienia… Niby w czym odejście odosobnionego klienta na broń rosyjską miałoby być lepsze od napychania kabzy głównemu handlarzowi bronią i terroryście na bliskim wschodzie, jakim są terytoria zamorskie Izraela?

        1. Ależ nie opowiadam bzdur, to akurat jest tłumaczenie z tekstu Bashara
          Как мы ранее и говорили, одной из причин захвата Сирии врагами России является задача прокладки через ее территорию трубопровода из прозападного Катара в Европу. В этом случае российский газ станет Европе ненужным, и таким образом Россия лишится своего основного источника дохода. I to jest prawdopodobne.
          Tak samo zresztą jak twierdzenie że „Syria jest najwiekszym klientem Rosji na broń na Bliskim Wschodzie” nie jest paranoją tylko faktem. Fakt jest faktem obojętnie jak się na to patrzy i jak się patrzy na „terytoria zamorskie Izraela” (TM)

          1. Nigdzie nie twierdziłem że Bashar też nie opowiada bzdur… 😉 ani też że prasa rosyjska rzeczy odpowiednio nie koloryzuje… Nie ma też wątpliwości że są pewne interesy biznesowe, jak najbardziej. Gazprom z pewnością nie jest entuzjastyczny na perspektywę konkurencyjne rury, tyle możemy przyjąć za pewnik. Gaz katarski też nie byłby „znacznie tańszy” bo jest jeszcze cena przesyłu, z arteriami kontrolowanymi w znacznej mierze przez Gazprom. Ale owszem, rezultatem konkurencji mogłaby być pewna presja cenowa długoterminowo. Do modelu Henry Hub w Ameryce Europie jeszcze jednak daleko.

            Z przyczyn jednak poruszonych we wpisie przeciwstawne interesy komercyjne odnośnie gazu w Syrii wydają się raczej pokrywką dla planów żydowskich, do realizacji których kosztem- i poprzez terytoria zamorskie na szczeście nie doszło. W ramach walki z terrorem Ameryka powinna w pierwszej kolejności uporać się z AIPACem u siebie, a nie mącić na Bliskim Wschodzie.

          2. @Katia
            Zadłużona po uszy Syria jest takim samym klientem na rosyjską broń, jak na amerykańską Egipt :> tak jak USA mają program FMS (czyli de facto dotowania własnego przemysłu w połowie pieniędzmi sojuszników), Niemcy „podarowały” Izraelowi okręty podwodne (bez budowy których ich stocznie by padły) tak Rosja anulowała Syrii długi w zamian za zamówienie uzbrojenia na analogiczną kwotę, którego zresztą w większości nie dostarczyła.

        2. „…Po pierwsze, dla poważnych krajów kwestia stabilnosci dostaw jest na pierwszym miejscu – one nie mają paranoi antyrosyjskiej….
          …Niby w czym odejście odosobnionego klienta na broń rosyjską miałoby być lepsze od napychania kabzy głównemu handlarzowi bronią i terroryście na bliskim wschodzie, jakim są terytoria zamorskie Izraela?”

          Gdyby Polska była „poważnym krajem” pewnie też by nie miała „paranoi antyrosyjskiej”.
          Ale niestety takim krajem nie jest – hmm- może między innymi ze względu na wspólną z Rosją historię? Co więcej gdyby nawet nie była poważnym krajem ale miała to szczęście leżeć daleko od Rosji a już najlepiej być otoczona górami z kilkoma Państwami (w tym np. Niemcami) jako bufor od „rosyjskiej duszy” – wtedy tez by tu nie było „paranoi antyrosyjskiej”. Niestety żaden z tych warunków nie jest spełniony.
          Mr. Alex Kwaśniewski namawiał nas co prawda abyśmy „wybierali przyszłość” inni porobili różne „grube kreski” – ale nadal gdzieś nad Wisłą egzystuje jeszcze ciemnota ze swoimi zaściankowymi absurdalnymi paranojami. Więc „paranoja antyrosyjska” u nas kwitnie. I może dlatego właśnie ta ciemnota woli aby swoją kabzę nabijały „terytoria zamorskie Izraela”? – cyniczne to trochę – ale czego od ciemnoty oczekiwać.
          Jest nadzieja – ta ciemnota już wymiera i już chyba teraz większość światłych obywateli Polski w zjednoczonej Europie zaczynają wierzyć, że Rosja to taki może groźny dla tych złych ale SPRAWIEDLIWY niedźwiadek z profesjonalnych przekazów w RT.

  4. Autor posługuje się słowem „imperium” w języku angielskim. Ciężko to przełożyć na polski, bo „imperium” to przecież po angielsku „empire”. Zaś użycie tego słowa w jego stricte łacińskiej formie oznacza (jak mi sie wydaje) nawiżaniae do jego łacińskiego znaczenia, którym bylo coś na kształat „władza wojskowa”.

    Inna sprawa: przyzwyczaiłem się do życia w świecie zdominowanym na wszystkie sposoby przez USA i nie chcę, żeby to się zmieniło. Bo kto ma dominować na świecie? Chińczycy? To ja już wolę Amerykę.

    1. A musi ktos dominowac? Jak dla mnie to swiat zlozony z mocarstw lokalnych trzymajacych sie wzajemnie w szachu przy probach rozszerzenia dominacji bylby lepszy. Amerykanska dminacja bylaby do zaakceptowania, gdyby ten system nie zwyrodnial i przeksztalcil sie powoli w totalitaryzm, ktory jest coraz bardziej odrazajacy.

      1. Czy ktoś musi dominować??
        Tak – musi – to chyba kwestia natury ludzkiej. Albo się odstraszamy – strosząc pióra – albo wymyślamy polityczne pakty, układy, sojusze aby tą chęć dominacji zkanalizować (Taka chyba była podstawowe intencja tak obecnie niepopularnej UE?) Albo ktoś chce dominować na inengo i bierzemy się za łby.
        Nawet gdyby 99% państw lub narodów stwierdziło – że od dzisiaj chcemy żyć w pokoju i wydawać więcej na głodne dzieci. To 1% ludzkości – potraktuje to jako słabość tych 99% – i ich zdominuje. Tak przynajmniej do tej pory bywało. Nawet jeśli coś się zmieniło mentalnie – to tylko w niektórych głowach świata Zachodu. Ale wiele innych głów jest jeszcze w ciemnych wiekach.

        1. Taka chyba była podstawowa intencja tak obecnie niepopularnej UE? – nie, nie była. Podstawową intencją był blok wolnego handlu. Imperialne wymysły z „integracją” czy, nie daj Bóg, dominacją do której jak widać tak niektórym spieszno, dodano tylnimi drzwiami po fakcie.

          1. Wolny handel?! Czy rzeczywiście należy brać za dobrą monetę warstwę deklaracji w dokumentach założycielskich Unii?
            A co z prawdziwymi intencjami „ojca założyciela” Unii – Waltera Hallsteina? Njapierw był architektem prawa nazistowskich Niemiec i należał do tej organizacji {NSDAP} od 1933 r. do 1945r. Potem tworzył podobne prawne podstawy ekspansji ekonomicznej Niemiec w ramach UE.
            Korzenie nazistowskie są widoczne szczególnie teraz, gdy nie trzeba Wehrmachtu do podbicia Grecji…

          2. OK – nie był to cel „podstawowy” – ale:
            1) czy owa idea wolnego handlu nie ma w tle pomysłu (zamierzonego bądź nie) „handlujcie- ale się nie wyrzynajcie”?
            2) nawet jeśli (niech tam) ta idea nie byłą nawet ostatnią (wprost lub pośrednio) – to nie wpływa to zasadniczą treść mojej wypowiedzi
            3) Proszę Cię – daj spokój wmawiania mi „śpieszności do dominacji” – bo w tym punkcie się mylisz i przy okazji sprawiasz mi przykrość takim stwierdzeniem. Czym innym jest (smutna) obserwacja jak to obecnie działa – a czym innym są wyznawane wartości czy ideały. To nie jest „śpieszność” do dominacji – to jest subiektywna ocena jak to obecnie realnie działa. W swoich artykułach również opisuje „jak realnie świat działa” – ale nikt Ci nie wmawia, że opisując to – jednocześnie się pod tym podpisujesz.

          3. Podstawową intencją był blok wolnego handlu.
            Nie. Dzisiejsza UE wyrosla ze wspólnoty węgla i stali oraz euratomu – obie powstały po wojnie tylko i wyłącznie po to aby nie dopuscic do kolejnej wojny w ktorej znowu Niemcy i Francja biorą się za łby. Jak wiadomo – do wojny trzeba stal (broń), węgiel (energię) oraz co odkryto w 1945 także atom (bomby atomowe). Sprawy gospodarcze i wszysto inne to rzeczy wtórne.

          4. Sprawy gospodarcze i wszysto inne to rzeczy wtórne – jak stal i energia nie są sprawami gospodarczymi to mam Brooklyn Bridge do sprzedania… 😉

  5. e……… polak jestem – nie kapuje co tu napisane jest. Moze przetlumaczyc?
    A taki fajny blog.

  6. Ale bzdety plecie pan Stockman. Zapomnial skad mu wyrastaja nogi. Skoro byl w gabinecie Reagana to wie ze z przeciwnikiem trzeba walczyc na tych polach w ktorych ma sie przewage. Pokoj to dzialania wojenne prowadzone na innych plaszczyznach.
    Za Regana USA byla silna sila dolara w ktory wtedy jeszcze ktos wierzyl, sila armi w ktora kazdy wierzyl i sila sluzb specjalnych ktore byly w miare skuteczne. Obecnie jest to juz tylko US Army w ktora pomalu ludzie tez juz przestaja wierzyc bo ich wywiad to kompromitacja jedna za druga. USA zbudowaly swoje imperium dzieki dolarowi za ktory kiedys stala przesiebiorczosc i pracowitosc ludzi co sie skonczylo juz dawno temu, potem stala juz tylko sila militarna i porzadna dyplomacja za ktora staly porzadne sluzby.. no i armia. Obecnie zostala juz tylko armia ktora nie ma 'rownego przeciwnika’. USA zgubila chciwosc rzadzacych w produkcji i exporcie dolarow w zamian za tania prace ludzi spoza USA ktorzy utrzymuja ten 'land of freedom’. Kupili sobie za to miedzy innymi armie ale padna tak jak ZSRR ktore tez byly zbudowane na armii i sluzbach na ktore pracowali niewolnicy zza 'zelaznej kurtyny’. Kazdy taki system musi zbankrutowac bo wielka wladza korumpuje duzo bardziej od malej wladzy.. tak bylo jest i bedzie. Nihil novi sub sole.. zaklinanie rzeczywistosci przez 'medrkow’ pokroju pana Stockman musi predzej czy pozniej zderzyc sie z grawitacja.

  7. Kurdeee. A nie mógłby ktoś przetłumaczyć tekstu z yankeskiego na nasz? Bo póki co to zdaje się polski blog jest..? Czy już nie? 😉

  8. The screaming strategic truth is that America no longer has any industrial state enemies capable of delivering military harm to its shores: Russia has become a feeble kleptocracy run by a loud-mouthed thief, and the Communist Party oligarchs in China would face a devastating economic collapse within months were they to attack their American markets for sneakers and Apples.

    To twierdzenie jest falszywe. Chociazby z powodu, ze kryzys ekonomiczny w Chinach po pierwsze nie musi byc wcale „devastating”, lub moze byc mniej „devastating” niz w USA, a po wtore taki kryzys moze byc np. inicjatorem agresji zewnetrznej Chin. To, ze Rosja jest kleptokracja tez nie znaczy, ze nie bedzie toczyc geopolitycznej rywalizacji z USA i potencjalnie wykorzystywac srodki militarne, gdyby USA byly militarnie slabsze.

    1. Wydatki wojskowe US są ponad 4X większe niż Chin. Perspektywę „agresji zewnętrznej” Chin, z jednym lotniskowcem, możemy sobie zdaje się wrzucić do foldera z kawałami jeszcze na długi czas… 😉 Inna sprawa to to że przyczynowość jest odwrócona w tym argumencie. Kryzys w USA może być istotnie „devastating” ale będzie to m.in. skutek lat nieprzytomnego pompowania wydatków zbrojeniowych co dopiero poważny kryzys może obciąć.

      1. @cynik9
        Historia niestety pokazuje, że po 1945 roku ChRLD rozrabiała w regionie tak samo jak USA na świecie. Z tych samych powodów. A możliwości za 2 dekady będą mieli. Zaś w odróżnieniu od USA, nie musza w ogóle przejmować się wyborami, tylko wyłącznie gospodarką i planować skuteczniej i w dłuższej perspektywie.
        Wreszcie, wysokość amerykańskich wydatków nie mówi nic – USA wydając 250 mld USD na obronę miały sprawniejsze i większe siły zbrojne niż obecnie. Pomijając spadek wartości dolara w stosunku do np. 1998 roku – ile za to kupują ? ChRLD nie kupuje niszczycieli po 3 mld USD sztuka (Zumwalt) itp…

        Reagan, w realnych kwotach, na zbrojenia rzucił tyle ile USA kosztowały obecnie wojny w Iraku i Afganistanie i odwrócił trend powojennego spadku amerykanskiego długu publicznego, na który tylko Clinton próbował nałożyć hamulec. Reagan z największego kredytodawcy świata zrobił największego kredytobiorcę…

      2. Sila nabywcza 1 USD w Chinach i USA nie jest taka sama. Trzeba by wiec porownac sile nabywca tych pieniedzy, do ktorych link Pan podal, a nie ich bezwzgledne wartosci.

        A do ataku na Tajwan Chiny nie potrzebuja lotniskowca. Potencjal militarny USA utrzymuja nie tylko do obrony siebie, ale rowniez sojusznikow. Dzieki wielu sojusznikom na swiecie, ktorym zapewniaja bezpieczenstwo, utrzymuja dolara jako walute rezerwowa swiata. Dzieki takiemu statutowi dolara spoleczenstwu amerykanskiemu zylo sie do tej pory dostatnio.

      3. Przeliczajac zacytowane przez Pana wydatki wedlug PPP wychodzi, ze Chiny wydaja na zbrojenia ca. o 30% wiecej niz USA.

        1. Przepraszam, pomylka! Zle odczytalem wartosci z tabalek. Jednak wedlug PPP USA wydaja 2.9 raza wiecej niz Chiny.

          1. @Takie Jeden Łoś
            W przypadku tak Chin, jak i USA ogólne szacowanie wydatków na obronność utrudnia fakt, że wiele zadań jest realizowanych poza budżetem wojskowym.
            Typu armia ChRLD właściwie nie wydaje pieniędzy na R&D, ale co innego liczne instytuty państwowe… w USA opiekę nad arsenałem nuklearnym sprawuje Departament Energii, a nie Departament Obrony. I tak dalej. Chiny służby wewnętrzne finansują centralnie, w USA – dużo jest robione „per stan”.

      4. Mam kolegę w amerykańskiej armii. Wydatki już się obcięły na armię.

        Po 2 w dzisiejszej wojnie lotniskowce nie będą miały wielkiego znaczenia. Teraz liczą się rkiety. Ale ogólnie zgadzam się, ze Chinom brakuje jeszcze kilkanustu lat do ekspansji.

  9. Wprawdzie nie zgadzam się z tytułem – Koniec amerykańskiego imperium -, ale opisane rozważania nad detalami aktualnej sytuacji USA jest godne uwagi.
    Na czym właściwie miałby polegać ten koniec imperium?
    Chyba, że chodzi o wieszczenie końca USA w znanej nam do tej pory postaci…

  10. Ciekawe, czy gdyby nie było w przeszłości – tej ekspansywnej polityki USA – to czy USA dzisiaj nadal byłyby państwem któremu nikt na tej planecie poważnie nie zagraża?

      1. @Jarema
        Polska też miała kiedyś podejście, że jak będziemy słabi i niegroźni to nikt nam nie zagrozi :>

        1. Wkladasz mi slowa w posty ;). Gdzie napisalem o slabosci? Nie widzisz roznicy miedzy ekspansywna polityka a uzbrojonym spoleczenstwem i nie wtracaniem sie w czyjes sprawy podobnie jak robi Szwajcaria, zle na tym wychodzi? A panstwo slabe…

          1. @Jarema
            Uzbrojone społeczeństwo ma wiele zalet, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo wewnętrzne. Ew. zabezpieczanie TYŁÓW odpierającej właściwe zagrożenie ARMII ZAWODOWEJ. Poleganie na „obronie terytorialnej” oznacza z zasady dwa kluczowe błędy: 1. oddanie inicjatywy agresorowi 2. zgodę na walkę na wycieńczenie na WŁASNYM terytorium. Popatrz jak Wietnam,Irak,Afganistan itp wyszły na „zwycięstwach” z USA. ZSRR miał też miał swoją „obronę terytorialną” i zapewne dlatego Niemcy wymordowali „tylko” 20 mln obywateli tego kraju:> Ponadto o ile uzbrojone społeczeństwo jest jakimś tam czynnikiem wpływającym na kalkulację opłacalności akcji w rodzaju „sponsorowana destabilizacja społeczna” czy „szybka interwencja” celem wymuszenia pewnych doraźnych koncesji, o tyle w przypadku agresora nastawionego na eksterminację jest dla niego wręcz błogosławieństwem. Nie mówiąc już o tym, że oddaje na strzał cała żywotną infrastrukturę nowoczesnej gospodarki. Bez możliwości skontrowania takiego ataku.

            Natomiast jak powiedziałem – nawet takich oczywistości w kraju cofniętym o dekady w rozwoju na skutek defensywnej strategii, nieadekwatnej armii i hołdującego tradycji pospolitego ruszenia, w którym „Powstanie Warszawskie” jest „chwałą – wytłumaczyć nie sposób.

            Wracając do głównego wątku: USA bardzo długo miały fazy „demobilizacji” po każdym większym konflikcie. Przed I WŚ, to Wielka Brytania utrzymywała flotę wojenną która z założenia miała być silniejsza od dwóch dowolnych pozostałych flot na świecie. Dlatego USA m.in. zaproponowały Traktat Waszyngtoński – aby nie zginąć w wyścigu zbrojeń, w którym brały udział ograniczony i z opóźnieniem. Zresztą, do I WŚ US Navy operacyjnie była zorientowana na Royal Navy właśnie :> USA wtedy były współczesną Japonią – bogatym, uprzemysłowionym krajem, nastawionym na handel zagraniczny (odbydający siędrogą…morską) z siłami zbrojnymi zupełnie nieadekwatnymi do potencjału i modelu gospodarczego, z niewielką tylko poprawką na sytuację regionalną (tylko jeżeli „zniknąć” Royal Navy, czyli głównego rywala gospodarczego).
            US Army w 1939 roku była mniej liczebna i słabsza niż Wojsko Polskie i stosowała ten sam model, w którym lotnictwo (w odróżnieniu od RAF) nie było osobnym rodzajem wojsk !

            Za każdym razem historia korygowała amerykański izolacjonizm – i za ktorymś razem USA wreszcie pojęło lekcję dobrze. Teraz nie pojęli zbyt dobrze drugiej, którą dał im post mortem ZSRR, ale przechodzą naukę w łagodniejszej klasie…

      2. Może masz rację a może nie – nie rozstrzygniemy tego.
        Nie jestem pewien czy my w 39roku tak bardzo zagrażaliśmy Niemcom – że nas kompletnie zdewastowali w przysłowiowe 5sekund.
        Są takie pojęcia – ideologia, chęć władzy i wpływów, polityka – w imię tych pojęć niejeden racjonalista już stracił życie lub dobytek.

        1. Po pierwsze w duzej mierze odpowiedzia na twoj post jest moj powyzej. Po drugie chyba nie porownujesz sytuacji geopolitycznej z naciskiem na geo- Polski i USA? Kto ma zagrozic USA? Wyobrazasz sobie probe najechania USA przez Syrie czy Irak? Nawet przy 10 krotnie mniejszym arsenale militarnym Stanow? Amerykanie potencjalnego najezdze smiecham by zabili! :).

          Proponuje eksperyment myslowy. Zalozmy, ze USA nie prowadzi ekspansywnej polityki po II wojnie. Ma 2 lotniskowce zamiast 10, zadnej bazy za granica, liczbe wojsk ograniczona zalozmy 5-krotnie, jakas bron atomowa, tez ograniczona wielokrotnie, bo co za roznica, czy posiadasz 300 glowic, czy 3000? I tak z 300 latwo mozna cofnac ludzkosc do epoki kamienia. Nie zapominajmy, ze kazdy amerykanin moze i wielu ma, bron w domu.

          Dzieki temu, ze podatki sa mniejsze latwiej rozwija sie biznes, czyli jest nizsze bezrobocie, lobby militarne jest slabe. Rzad jest slabszy i mniejszy, dzieki czemu podatki sa nizsze. Poszczegolne Stany sa bardziej niezalezne, dzieki czemu konkuruja ze soba na tle podatkowym, a moze tez walutowym. Rola Fedu jest oslabiona, moze calkiem znika. Wall Street wraz z bankami musi byc na uslugach ludzi nie odwrotnie jak jest teraz.

          Czy wolisz zyc w takim kraju, czy w takim ktory coraz wiekszymi represjami staje sie krajem policyjnym, gdzie realny dochod SPADA od paru dekad, z ktorego co najlepsze coraz trudniej jest sie „wypisac” ;). W ktorym pare najwiekszych bankow dyryguje politykami (patrz bailouty), ktorzy wyciagaja tysiace miliardow z kieszeni obywateli na pomoc „za duzym by upasc”?

          Tak mozna jeszcze wymieniac dlugo.

          1. Ależ w życiu nigdy nie porównuję sytuacji geopolitycznej Polski i USA. Choć znamienne, że gdzieś tutaj pojawiły się tu próby (nie moje) porównywania sytuacji geopolitycznej USA i Szwajcarii.
            Mam wrażenie, że my się zupełnie nie rozumiemy. Ja w ogóle nie opisuję w jakim kraju chciałbym żyć i co by było wg mnie ok – a co nie.
            Ja jedynie
            a) zastanawiam się (serio – mój pierwszy post zaczynał się od słowa „ciekawe” i nie jest to kpina (no może troszkę) – ale zdecydowanie bardziej ciekawość.)
            b) dziwi mnie stawianie sprawy – „Nikt na tej planecie nam nie zagraża, więc nie musimy być ekspansywni” – dylemat w rodzaju co było pierwsze kura czy jajko.
            Taki eksperyment myślowy o jakim piszesz przekracza moje zdolności umysłowe – musiałbym brać pod uwagę:
            1) co by było – gdyby USA zadowoliły się swoją potęgą i nie dokonywały ekspansji – Tak chyba zrobiły Chiny jakieś 400lat temu. Też były wspaniałą potęgą i zamknęli się w swoim świecie. Ale pewnego dnia pojawili się na świecie nie tak bardzo wspaniali barbarzyńcy z Europy i swoją żądzą „dominacji” – zawojowali na te 400 lat świat – sami ustalając reguły gry. I te wspaniałe Chiny w sumie też musiały się tym regułom kiedyś poddać.
            2) musiałbym uwzględnić – czy gdyby nie było tych wszystkich wydatków na wojsko – ile wynalazków pojawiło by się później lub wcale co mogło by wcale nie wpłynąć pozytywnie na wspaniałość USA w takim scenariuszu.
            I wiele, wiele innych elementów – co mnie przerasta. Ale dzięki za Twój punkt widzenia – na pewno o tym pomyślę.
            Powtorze – to nie jest świat w jakim chciałbym żyć, Ja tylko pisze o tym co widac

          2. Porownanie geopolitycznej sytuacji Szwajcarii i USA jest w tym miejscu jak najbardziej uzasadnione, bo Szwajcaria jest w znacznie gorszym polozeniu niz USA wiec tym bardziej przemawia to za tym o czym pisze.

            Jeszcze raz – roznica miedzy ekspansja a baczeniem na swoje sprawy to zasadnicza roznica. Mylisz skutek z przyczyna, jesli bedziemy ekspansywni to na pewno bedzie ktos nam zagrazal, jesli nie to nie koniecznie, a w takim przypadku mamy bron i wojsko.

            Bardzo watpliwy jest argument z wojskowoscia i wynalazkami, dlaczego nie mozna by bylo przeznaczyc tych pieniedzy na wynalazki po prostu? Silne, duze panstwo blokuje innowacyjnosc, chociazby wspierajac korporacje, ktore skupujac patenty blokuja konkurencje przy okazji wprowadzajac sztuczne monopole.

            Chiny przyjely zasady gry i jak narazie coraz lepiej na tym wychodza ;).

          3. Teraz – tzn. od jakiś 20-30 lat Chiny „wychodza na tym coraz lepiej” – czyśby między innymi dlatego, że są coraz bardziej ekspansywne 😉
            Przez owe 400 lat – te reguły gry nie były dla nich takie wspaniałe i nie z wiele mogły z tym zrobić.

            Pewnie, że mozna by przeznaczać te pieniądze na wynalazki po prostu – ciekawe tylko czemu tak wiele jednak wynalazków ma swoje korzenie w wojskowości.
            Powtórzę – nie jestem zwolennikiem dużego silnego Państwa – ale na razie stosunkowo daleko mi też do wielkeij wiary w ludzką dobroć, racjonalność postępowania, sprawiedliwość i pokój na świece.

          4. z tą ilością głowic wystarczającą do cofnięcia nas do epoki kamienia to pojechałeś 🙂
            do dziś zdetonowano ponad 2000 głowic jądrowych i nic sie wielkiego nie stało
            zapewniam że epoki kamienia nie byłoby nawet po zdetonowaniu 10 000 głowic jadrowych

          5. @Jarema
            USA w ciągu roku marnują zywnosć wartą więcej, niż wszystkie ich lotniskowce których dorabiali się dekadami. Pomijam już fakt, że mając 2 lotniskowce beda one kosztować tyle co 5, a bez 6 nie utrzymasz _stale_ przynajmniej jednego lotniskowca w osłonie każdego z wybrzeży :>

            A to co proponujesz, to nie jest eksperyment myślowy – to jest zwykle, ideologiczne chciejstwo. Szczególnie że poszczególne stany, owszem konkurują ze sobą podatkowo.

            Tobie się wymarzyła Unia Pólnocnoamerykańska – zamknięty w sobie, w miarę rozwinięty, niezdolny do niczego twór z aspiracjami na Państwo, balansujacy na krawędzi potencjalnie dużo bardziej kosztownej kolejnej wojny secesyjnej.

            Co do wynalazków – Panowie: wynalazki nie biorą się z pieniędzy, tylko z ZAPOTRZEBOWANIA. Pieniądzie i umiejętności organizacyjne pozwalają co najwyżej na łatwiejsze przejście „od pomysłu do przemysłu”.

          6. @Antey

            Nic nie zrozumielaes z mojego komentarza, albo nie chciales zrozumiec. Przeczytaj jeszcze raz co pisalem o broni trzymanej przez ludnosc, nizszych podatkach, konkurancji podatkowej itp. Nic nie pisalem z zadnej Unii. W ogole nie wiem dlaczego twoj komentarz odnosi sie do mnie?

            I czy ta zywnosc marnuje prywatnie obywatel, czy moze rzad?

            Jeszcze raz, internwencjonizm i socjalizm cofa Ameryke w rozwoju zarowno gposkodarczym jak i spolecznym.

          7. @zenek

            Moze nie znam sie na wojskowosci, ale potrafie sobie wyobrazic uderzenie 300 glowic nuklearnych w newragliczne strategicznie cele na ziemi, zwiazane z tym rozpetanie 3 wojny swiatowej i cofniecie nas do epoki kamienia. Nie wiem co ma do tego zdetonowanie dowolnej ilosci glowic na pustyniach i oceanach? Jesli ty tego nie potrafisz sobie wyobrazic to rowniez nie bedziesz potrafil zrozumiec jak szkodliwy i demoralizujacy jest socjalizm.

  11. Interesujace – w USA często wojna koreańska jest nazywana zapomnianą wojną „fogotten war”. Dziwne, że na tę historię autor się nie powołuje od razu…nie żeby nie pasowała do tezy…zapomina też, że cały ten wg. Eisenhowera „kompleks militarno-przemysłowy” powstał ni mniej, ni więcej ale na skutek NIEUDANEJ interwencji m.in. właśnie USA w Rosyjskiej Wojnie Domowej i że gdyby nie „carrier battle groups and cruise missile batteries” autor nie mógłby prawodpodobnie udawać drugiego Michaela Moore’a który krytykuje system, dzięki któremu sam egzystuje. A o śmierci kapitalizmu, USA itp uczyłby się z książek pisanych cyrylicą. Bardziej też od całej machiny wojennej USA, bardziej powinien się martwić „War Powers Act” który umożliwia Prezydentowi USA rozegranie wojny BEZ ZGODY Kongresu – czy kogokolwiek.

    Bezsprzecznie faktem jest, że krótki czas „ładu unipolarnego” dobiegł końca i można by było nawet się z tego cieszyć; kłopot w tym, że powstał na skutek zachwiania się dotychczasowego hegemeona w pryncypiach, a nie z powstania realnej konkurencji.

    Autor eseju też nie rozumie – albo unika – innej kluczowej prawdy. Że sytuacja w Syrii tak naprawdę się nie liczy. Że objawami słabości USA była decyzja aby nie bombardować Korei Płn zanim stała się państwem nuklearnym, aby tolerować podobny rozwój sytuacji w „sojuszniczym” Pakistanie który zmienił Afganistan w „krwawiącą ranę”, w obojętności na przemysłowe piractwo w okolicach Somalii.

    Natomiast tym co straszliwie bije w wiarygodność skądinąd przytomnego artykułu, jes ten bełkot o unilateralnym rozbrojeniu jak w latach „po/miedzy-wojennych”. Autor najwyraźniej nie pamięta, że skutkami tych decyzji był efekt „jo-jo” i późniejszy bezprecedensowy skok potencjału wojskowego oraz mobilizacji gospodarczej, który wielokrotnie konsumował ew. dywidendę pokoju. Zapomina też zapytać, dlaczego 300-ship today’s US Navy pożera więcej budżetu niż cały Departament Obrony z czasów Reagana który miał 600-ship Navy w zasięgu ręki 🙂

    Powoływanie się na CIA że Iran „nie ma ambintego programu nuklearnego”, akapit po tym jak wymienia się (słusznie!) wpadki i zaniedbania polityki USA… ciekawe. Natomiast Iran, jak każdy normalny kraj który nie chce być krajem n-tej kategorii w świecie, chce, potrzebuje i BĘDZIE miał broń jądrową. I podobnie jak Korea czy Pakistan, stanie się wtedy nietyklany, o ile sam nie powtórzy scenariusza z RPA.

    Osobiście czekam, kiedy uzbroi się Japonia i Korea Płd – bo wg. mnie, bo Birmie i Brazylii, są nastepne w kolejce choćby ze względu na sytuację w regionie, a w odróżnieniu od obu B. Korei i Japonii brakuje pół-półtora roku i woli politycznej, aby zbudować aresnał na początek równy francuskiemu czy izraelskiemu.

    1. @Antey.
      Z całym szacunkiem, ale argument – autor nie mógłby prawdopodobnie udawać drugiego Michaela Moore’a który krytykuje system, dzięki któremu sam egzystuje – skojarzył mi się z tłumaczeniem Michnika.
      Dziennikarzom, którzy krytykowali jego manipulatorską stronniczość rzucił, że właśnie dzięki jego walce o demokratyczną wolność słowa, mogą teraz wygadywać bezkarnie, co chcą.
      Cóż za gigantyczna piramida hipokryzji i krętactwa!
      Albo rzeczowa analiza, albo uciekanie się do oczywistej oczywistości, że właściwie każdy jest umoczony w jakiś sposób…

      pozdr.

      1. @wmo
        Zgadza się – piramida hipokryzji – co ciekawe, napisana przez gościa który odpowiada za największe zadłużenie zimnowojennych USA które w znacznej części sfinansowało uzbrojenie na które narzeka. Zwłaszcza niszczyciele na które pomstuje, zostały zaprojektowane za jego kadencji.
        Cóz, prawda w oczy kole :>

        1. Co fajniejsze jakoś facet zapomina że Mossadeh został usunięty przez UK. To UK zdecydowała o usunięciu Mossadeha a nie USA, CIA jedynie pomogła UK w tym „szczytnym dziele” bo Great Britain obiecała CIA pomoc i kooperację w innych sprawach w tym rejonie. W usunięciu Mossadeha pomagali też mullahowie szyiccy którzy uważali że Mossadeh jest zbytnio sekularny.

          Jeżeli chodzi o „sojuszniczy” Pakistan to inna sprawa. Pakistan od początku prowadził swoją własną grę pomagając Chinom (np. w zapoczątkowaniu kontaktów z Iranem za czasów szaha a potem w kontach już za władzy Chomeiniego)i „grając” przeciwko Indiom.

          A Korea i Japonia… Japonia jeszcze do dzisiaj ma traumę po bombach rzuconych na Hiroszimę i Nagasaki ale wydaje mi się że oba kraje zaczną się zbroić bo Chiny ostatnio chcą kawałka Japonii a Korea też ma obawy przed Chinami które ostatnio robią się coraz bardziej nacjonalistyczne i wojownicze w stosunku do sąsiadów.

Comments are closed.