Kontrrewolucja w Czaplinku

inkasenci miast i wsi, łączcie się!

 

Rewolucja burzy stare porządki, łamie stare układy, wprowadza nowe prądy i nowe reguły gry. Rewolucję śmieciową w Polsce wprowadza właśnie Unia Europejska która odpowiednią dyrektywą nakazała prowincjom parę rozsądnych rzeczy na które dotychczas one nie wpadły. Takich na przykład jak aby zamiast wyrzucania po staremu śmieci do lasu ludność zaczęła je segregować i wystawiać przed dom, skąd mają zostać odebrane. Aby uniknąć przewidywalnych lokalnych patologii i przyjaciół króliczka unia narzuciła także wymóg wyłonienia w drodze otwartego przetargu publicznego kompanii odbierającej śmieci od mieszkańców.

Ktoś mógłby pomyśleć że każda rozsądna gmina obłapi tę unijną dyrektywę obiema rękami i że pozbędzie się raz na zawsze kłopotliwego problemu z głowy, przekazując go prywatnej inicjatywie. Większość gmin i bez tego ma dość problemów. Ale nie gmina naszego ulubionego Czaplinka którą barroso2nazwać rozsądną byłoby lekką przesadą. Do śmieci w Czaplinku powędrowała więc w pierwszym rzędzie unijna dyrektywa śmieciowa, a zaraz po niej obowiązujące w kraju prawo. Władze gminy postanowiły rzucić wyzwanie Unii Europejskiej i rządowi Warszawie, otwarcie sabotując wymóg przetargu publicznego i kierując szmal pobierany za wywóz śmieci dalej w kierunku własnych króliczków. Którym, jak sama gmina przyznaje, przy odrobinie konkurencji groziłoby bezrobocie a mieszkańcom gminy niedopuszczalnie niskie stawki za wywóz odpadów. Na szczęście czujni ojcowie gminy byli na posterunku i nie pozwolą aby mieszkańcom gminy jakies dyrektywy unijne czy obowiązujące prawo wchodziły w paradę.

W zamian za wyższe koszty odbioru śmieci władze gminy Czaplinek zafundować chcą mieszkańcom dawkę socjalizmu retro. Pozwoli to mieszkańcom na wzajemne spychanie na siebie części kosztów wywozu śmieci  w przewidzianym przez władze systemie zróżnicowanych stawek, zwolnień i dopłat. Wyjaśnianiem tych zawiłości systemu zająć się ma świeży kontyngent gminnych „inkasentów” opłat za śmieci. Ile konkretnie mieszkańcy gminy będą musieli bulnąć dodatkowo na tych „inkasentów” włodarze gminy wolą profilaktycznie nie ujawniać.  Podejrzewamy że na widok dzwoniącego do drzwi gminnego „inkasenta” opłaty za śmieci oniemiałby z wrażenia nawet firmujący dyrektywę śmieciową,  zatwardziały socjalista szefujący obecnie Unii Europejskiej w Brukseli, Manuel Barroso.

Na szczęście władze Czaplinka podchodzą do swojej misji z właściwym humorem. Odwracając kota ogonem heroiczną obronę zastałego układu i obstrukcję obowiązującego prawa nazwały śmieciową rewolucją*… 😉
Hmm,  można i tak.  Trzeba w końcu wiele pozmieniać aby wszystko mogło zostać po staremu.

 

————————–
* Rewolucja śmieciowa, Kurier Czaplinecki, czerwiec 2013

Złoto w śmieciach

76 Replies to “Kontrrewolucja w Czaplinku”

  1. Po nowemu nasz dom będzie płacił 420 zł rocznie a do tej pory płaciliśmy 60!!! Tak jak segregowaliśmy śmieci wcześniej (odbiór worków za darmo-płatny tylko kubeł) tak segregujemy dzisiaj =>> bez zmian ale za to 7 razy drożej!!!! Cool!

  2. to i ja tez cos dorzuce Cyniku
    O ile byc moze w jakis zapyzialych gminach i wsiach z segregacja i smieciami byl jakis wielki problem o tyle znaczna czesc polskich miast gmin miala gospodarke smieciowa dano uregulowana i sprawnie funkcjonujaca. W mojej miejscowosci 9 liczacej okolo 15 tys dusz Kadego miesiaca wszsycy mieli odbierane plastiki szkol metale i inne pasci – za darmo ! Pozostale smieci ( miam kontener 1100 litrow ) srednio wywozilem na podstawie umowy z firma 2- 3 rzy do roku , kosztowalo mnie to okolo 260 PLN Po smieciowej ,,rewolucji ,, nie zmienilo sie nic – za wyjatkiem kosztow , teraz mam placic rocznie za to samo 576 pln.
    Przy czym bzdury o myciu kubka po jogurcie czy odkrecanie nakretek w petach nie bylo mowy wczesniej.

    A co do smieci w lesie — nie zmieni tego zadna ustawa czy zaklecie politykow- zawsze znajda sie nazwijmy ich – malo kulturalni ludzie co te smieci i tak wywala do lasu , w tym gruz i inne nieodbieralne swinstwa przez MPGK. Tak jak wsrod slug bozych w czarnych kieckach znadujemy podofili i zlodzieji.

    Jeszcze ciekwsza rzecz- wbrew pozorom to wysoce oplacalny interes te smieci —w jednym zm iast ( nie pamiatam albo Zory albo raciborz 0 – w przetargiu zloozne zostaly ujemne ceny- czyli firmy chcialay doplacic za to zeby mogly odbierac smieci. Oczywiscie zostaly odwalone w przetargu bo cena nie moze byc ujemnoa ( ciekawe dlaczegp ?)( na podstawie info w prasie sprezd 2- 3 tygodni )
    Resumuajc- cala ta ustawa to nic innego tylko wydojenie obywateli na kolejny wysoki podatek- oczywiscie w i mie czystosci co jest bzdura.

    Z tymi co wyrzycaja smieci do lasu… 3 miesiace temu jeden sprytny komendant strazy miejskiej zainwestwoa w mikrokamery w lesie – efekt po tygodniu mial kilunastu ,,lesnych smieciarzy ,, Dostali po kilaset PLN mandatow plus koszta usuniecia smieci ..mozna ? Mozna.

    Czekam na kolejne ustawy– do dajenia obywateli .dawno nie bakali o podatku katastralnymm , Moze tez od deszcu , nie wzne czy wlewasz go do koanalizacji deszcowej czy nie , placic bedziemy wszsycy.Najlepiej od liczby osob w lokalu.

    PS. 576 PLN to 1 miesieczna najnizsza renta…tanio nie ?

    1. Ciekawe informacje…

      Mam wrażenie że tzw. wyrzucanie smieci do lasu, podobnie jak kłusowanie w miejscowych jeziorach, jest po prostu wskaźnikiem miejscowej korupcji. Jak kto chce zlikwiduje to z mety bez problemu. Chłop któremu za zaśmiecanie zagrożą obcięciem dopłat na przykład poleci biegiem z odkurzaczem do lasu sprzątając po sobie… ;-D

  3. Średnia pensja w USA (2011r) – 3583,00$/23$ = 155 razy można opłacić wywóz śmieci = opłata
    Średnia pensja Polska (2012r) 3780,00zł/70zł = 54 razy można opłacić wywóz śmieci = podatek

    1. Nie wiem czy jest wielki sens porównywać do średniej płacy bo śmieci są zagadnieniem lokalnym, koszty są lokalne i zróżnicowane, i średnia płaca też. Średnia płaca w Wwie jest prawdopodobnie duzo wyższa niż w Czaplinku, ale koszty zbierania utylizacji odpadów też. Poza wielu mieszkańców małych gmin, w szczególnosci na wsi, mają opcję własnej pryzmy kompostowej przez co opłaty śmieciowe ociąć mogą od razu o połowę, IMO.

  4. W jednym z miast w NJ, USA dziala to tak : pryecietna rodzina placi za smieci ryczaltowo ok. $15 niesiecznie. NA dodatek, za ok. $8 za 10 szt nalezy zakupic 30 l. worki z logiem miasta w ktorym usuwa sie wszystkie nierecyclingowane, odpadki wlacznie ze smieciami organicznymi. Odbywa sie to dwa razy w tygodniu. Dodatkowo, co tydzien zbierana jest makulatura, szklo, metal, plastiki (wlacznie z workami foliowymi). Co miesiac wieksze odpady, takie jak meble, sprzet AGD etc. Wszelki recycling i wieksze smieci zabierane sa za darmno, (dodatkowo jest miejsce komunalne. gdzie takie odpadz mozna wywiezc osobiscie) a najwazniejsze jest to ze nie trzeba w zasadzie niczego sortowac w domach i mozna papier, szklo puszki metalowe i plastiki ladowac do jednego, zbiorczego pojemnika…

    Ta zmiana, zmierzajaca do rozluznienia wymogow segregacji nastapila niedawno, a wiec musialy zaistniec ku temu jakies przeslanki. Osobiscie wydaje mi sie ze jest mozliwe polaczenie maszyn segregujaczch i niewielkich zespolow ludzkich, tak by segregacja w centrach recyklingu szybko okazala sie bardziej oplacalna od tych samych rozwiazan stosowanych w domach. Dlatego irytuje mnie to zamieszanie do jakiego dochodzi w kraju, w polaczeniu z nadchodzaca realna grozba smieciowej urzedniczo-sasiedzkiej inwigilacji. Jak pomysle o ciasnocie polskich mieszkan, i sredniej cenie jednego metra kwadratowego ich powierzchni, ktora nagle nalezy wzgospodarowac na recykling segregacyjny, i o czasochlonnosci procesow podzialu i usuwania ilus tam rodzajow odpadow wtornych,to dochodze do wniosku ze byc moze obserwujemy powstawanie nowego wzorca zbiorowej glupoty (jest jak mi sie wydaje wielu niedoinformownych oszolomow broniacych tak restrykcyjnie skonstruowanego systemu).

  5. Ja podzielę się rozwiązaniem z krajów skandynawskich. W Szecji kupując napoje w opakowaniach, które można poddać recyklingowi (w tym najbardziej szkodliwych – plastikowych czy puszkach aluminiowych) do ceny produktu doliczana jast „kaucja” (informacja o niej zawarta jest w nadrukowanym kodzie paskowym). Ile konsumujesz (śmiecisz)- tyle płacisz. Na ścianach przy wejściu do marketów znajdują się otwory z podajnikami, do których można zużyte opakowania wrzucić. Maszyny tam zamontowane automatycznie sprawdzają czy wrzucono prawidłową butelkę/puszkę, skanują nadrukowane kody paskowe (różne stawki kaucji w zależności od rodzaju pojemnika), miażdżą je (lub zwracają jako nieprawidłowe opakowanie), a następnie drukują kwit z odpowiednią ilością koron; kwit wykorzystuje się przy kasie w trakcie zakupów.
    W ten sposób rozwiązany jest problem z jakością surowców wtórnych, ich podziału, etc. Zachowana jest adekwatność opłaty do ilości zużytych surowców a ponadto ekologicznie edukuje się konsumentów poprzez zachętę – chcesz „zarobić kilka koron” to szanuj surowce wtórne.

    1. Proste i skuteczne. W naszych warunkach widzę jeden minus – nie zarobią spółki komunalne, nie zarobią znajomi królika, nawet przetargi na urządzenia nie dadzą możliwości wyrwania szmalu, bo rozumiem, że te urządzenia instalują prywatne firmy (właściciele marketów). Po co więc urzędnik ma tworzyć takie rozwiązania? Żeby żyło się lepiej innym? Przecież to nie ma sensu, z wielkim trudem dorwać się do stanowiska i działać pro publico bono?!?

    2. @ Wieslaw Iwan: Przyklad Szwedzki, obserwowany takze w Nieczech i w niektorych stanach USA wydaje sie dosc czasochlonny, np. podroz z workiem z 10 butelkami lub puszkami do spozywczego ( nie mozna ich przeciez gniesc, bo pognie sie kod kreskowy) , stanie pod maszyna i skanowanie kazdej butelki z osobna za 5c za sztuke… Przypomina mi sie moja mlodosc i stanie w godzinnej kolejce do supersamowego punktu skupu…(ja wiem, ze maszyny nieco przyspieszyly ten proces). Z drugiej jednak strony jest wybor i mozna machnac reka placac wiecej. Tylko ze dlaczego do cholery mam placic wiecej, bo przez rok sie tego jednak troche uzbiera…Ideologicznie wymuszony recycling-bo nie widze tu rachunku ekonomicznego, to zdecydowanie zbyt droga zabawa.

    3. Nie do zastosowania w Polsce. W warszawie była taka maszyna do skupu butelek po piwie, płaciła nawet adekwatnie do rodzaju butelki. Studenci szybko rozkumali jak ona działa. Wystarczyło przekreślić kod kreskowy na bezwartościowej butelce po „Kubusiu” i w chwili wrzucania butelki pokazać skanerowi na patyczku kod z najdroższej butelki w cenniku. Kasa płynęła strumieniem (maszyna płaciła żywą gotówką), teraz maszyny już nie ma. Zrobisz lepszą maszynę? Studenci polibudy rozkminią ją też.

  6. Recykling podobnie jak alternatywne źródła energii to w zdecydowanej większości przedsięwzięcia deficytowe. Wyjątkowo balansujące na krawędzi opłacalności i to nie uwzględniając chociażby kosztów odtworzenia… Każdy może postać godzinkę przy zbiorczym kontenerze np. na sztuczne tworzywa i wszystko się wyjaśni. (podjeżdża autem pan/pani i wyrzuca reklamówkę butelek PET).
    Segregacja odpadów to operacja mająca przede wszystkim zabrać ludziom wolny czas (odwrócić ich uwagę). W drugiej kolejności są to przygotowania do zabezpieczenia dostaw surowców w obliczy nadciągającego kolejnego szoku naftowego wywołanego wzbierającymi konfliktami o kurczące się zasoby TANIEJ ropy i gazu. Efektem ubocznym zaś jest niewielka ilość refinansowanych miejsc pracy. O „Rentowności” tych inwestycji decydują biurokraci poprzez chamskie żyłowanie stawek czyli w istocie próg bólu finansowego PODATNIKA (bo w istocie są to podatki nie opłaty!). Innymi słowy „zysku” dostarcza podatnik, który posegreguje za darmo, zapłaci za to 5x więcej niż zwykle i jeszcze wystawi kubeł na drogę. Zaś dla tych którzy nie rozumieją dziejowej konieczności przewidziano stosowne grzywny – oczywiście na razie.
    Farmy wiatrowe to głównie ROZPROSZONE ŹRÓDŁA ZASILANIA, recykling to kryzysowe odzyskiwanie surowców i zajęcie zajmujące uwagę ludzi. Gaz łupkowy i ropa pozyskiwana z 2-3km to w USA przygotowanie do długotrwałych przerw w dostawach ropy z Bliskiego Wschodu. W Europie polityka łupkowa pełni funkcję … no właśnie jaką ?

    1. Farmy wiatrowe IMHO jeden z większych przekrętów ostatnich lat. NIE MA w Europie (nie wiem jak to wygląda w USA) farmy wiatrowej, która zostałaby postawiona za prywatne pieniądze inwestora i nie korzystała z dotacji (albo bezpośrednio, albo w formie specjalnych cen energii). To wszystko pięknie wygląda na papierze, tylko że takie 2MW mocy instalowanej, to realnie dużo mniej, bo na maksa kręci się kilka tygodni w roku (efektywność przyjmowana na poziomie 15-25%), żywotność planowana jest na 25 lat, a (przy specjalnych cenach prądu) zwrot wynosi zwykle 7-15 lat. Czyli przy normalnych cenach projekt zwraca się mniej więcej w okresie śmierci technicznej wiatraka.

      Rozproszone źródła energii to piękny slogan, tyle że nasza sieć jest w stanie agonalnym i w większej części kraju po prostu nie można postawić farm, bo nie da się ich nigdzie podłączyć.

      Last, but not least – farmy wymagają utrzymywania nadwyżek w elektrowniach konwencjonalnych, bo jak przestanie wiać, to się robi dziura (vide Hiszpania zeszłego lata). Z drugiej strony, zdarza się, że nie ma co robić z energią, bo zawiało w nocy (vide Niemcy niedawno, które nie były w stanie przesłać nadwyżek energii z farm na północy, co prawie wywaliło system. Rozproszona energia ma sens, ale jako małe urządzenia przydomowe, sprzedające nadwyżki do sieci. Tylko, że u nas potrzebne są zezwolenia jak dla dużej elektrowni, działalność, koncesja etc, etc. Nowa ustawa o OZE wisi w sejmie od zeszłego roku, już pięć razy zmieniali datę zakończenia prac, a w międzyczasie większość inwestorów od wiatraków uciekła z rynku, sprzedając projekty Enerdze. Prywatny sprzedaje, bo zbyt ryzykowny biznes, a państwowy kupi, czemu nie, przecież nie jego pieniądze…

      Wiem, że się powtarzam, już coś na ten temat pisałem, ale to trzeba tłuc na okrągło

      Co do kończących się surowóc, wg bardzo poważnego raportu Klubu Rzymskiego z 1970 roku (za Wiki):
      ropa
      „prognozowane wyczerpanie zasobu w modelu „statycznym” – 31 lat (2001 rok)
      prognozowanie wyczerpanie zasobu w modelu wykładniczym – 20 lat (1990 rok)
      prognozowane wyczerpanie zasobu w modelu wykładniczym i zasobem pomnożonym pięciokrotnie – 50 lat (2020 rok)”

      złoto (to chyba bardziej w temacie bloga)
      „prognozowane wyczerpanie zasobu w modelu „statycznym” – 11 lat (1981 rok)
      prognozowane wyczerpanie zasobu w modelu wykładniczym – 9 lat (1979 rok)
      prognozowane wyczerpanie zasobu w modelu wykładniczym i zasobem pomnożonym pięciokrotnie – 29 lat (1999 rok)”

      Sorry, jeżeli mylą się zawsze, to ja przestaję wierzyć w takie prognozy. Po rewolucji łupkowej grozi nam raczej klęska urodzaju niż wyczerpanie się surowców. Żeby daleko nie szukać – za miedzą, na Ukrainie, spółka Dr. Jana co chwilę odkrywa nowe (konwencjonalne) złoża gazu i ropy, więc chyba nie jest źle. Raczej widzę w tym histerię współczesnych, leninowskich „pożytecznych idiotów” – ekologów i lewaków różnej maści, którzy żyją z alarmujących prognoz, projektów i kongresów eko, utrudniania życia wszystkim etc. BTW – dzisiaj czytałem, że kongres eko w Warszawie ma kosztować (nas oczywiście) około 100 mln zł, w tym 27 za wynajęcie basenu narodowego. Tak się robi szmal.

  7. siedze i czytam bloga popijajac wode z butelki ( wole kraniczanke ) i zastanawiam sie co z ta butelka zrobic 😉
    – skompresowac aby w worku wiele miejsca nie zajmowała( rezerwowy pokoj na smieci to idiotyzm 😉 a plastikow najwiecej schodzi
    – wystawic do odbioru ( czekac az przyjada )
    – ktos zbiera butelki , transporuje, segreguje , przetwarza i inne *uje muje

    a mozna by oszczedzic fatygi i zrobic kaucje za butelki plastikowe jak w niemczech, ale po co ? 😉 by zylo sie lepiej rodzinie kroliczka 😉

    1. zamontuj sobie pod zlewem filtr z odwróconą osmozą dodaj mineralizator i pij kranówę.

  8. Żeby nie było, że wszyscy narzekają, to ja opiszę, jak sprawa wygląda w jednej z gmin małopolski.

    Dotąd był obowiązek zakupu kilku zestawów worków na rok (zestaw to 3 worki: komunalne, plastik i szkło), jeśli komuś brakło, to mógł dokupić więcej. Worki każdy upychał więc do pełna (trzeba było zawiązać), a że były słabe, to się często darły (podartych nie odbierano). Niepełnego worka nie opłacało się wystawiać, więc często śmierdział kolejny miesiąc, czekając na zapełnienie (odbiór raz w miesiącu). Las wciąż był kuszącą opcją, bo płacisz „od worka”. W sumie tak najgorzej nie było, ale teraz:

    Każdy dostaje zestaw (2 komunalne, 2 na plastik, po jednym na metal, szkło, kompost, tetrapaki, makulaturę – 7 różnych kolorów!), dodatkowe worki (jeśli brakuje w tym miesiącu) można za darmo (!) pobrać w gminie. Co miesiąc wystawiamy ile chcemy i dostajemy tyle pustych ile wystawiliśmy pełnych. Opłata od ilości osób. Owszem, opłata wzrosła (za 2 osoby 14zł, chyba, że nie segregujesz, to 28zł), ale jeśli wcześniej ktoś produkował dużo śmieci i uczciwie kupował worki, to teraz ma nawet taniej. Zapełniać worka już nie trzeba (bo nie płaci się „od worka”), więc nie śmierdzi, gnieść i upychać butelek PET już nie trzeba, dźwigać ciężkiego worka do granicy posesji (u mnie koło 300m) też nie (bo można nie zapełniać). Do lasu się już nie opłaca, bo i tak płacisz, a wystawić możesz ile chcesz. Ja nie narzekam 🙂

    Nie rozumiem tylko jednego: jaki sens ma segregacja w blokowiskach? Co ma zmusić mnie do wrzucania tego co trzeba tam gdzie trzeba? Popieram forumowicza, który wrzuca wszystko do pierwszego wolnego kosza – tak trzymaj!

    1. Podejrzewam że worek na szkło i siedem worków na róne typy makulatury to typowo polski wynalazek nie znany w żadnym innym kraju… 😀

      W sumie jednak widoczny jest pewien postęp. Po sprawdzeniu wszystkich innych rozwiązań gmina wybierze prawidłowe… 😀

      1. Zostałem opatrznie zrozumiany. 7 kolorów (typów worków) jest w sumie (uważam, że dużo, czy za dużo to już inna kwestia). Jeden kolor (jeden worek) jest na makulaturę.

  9. Rozwiązanie pewnie nie do powtórzenia w Europie ale pokazuje jak wielkim biznesem są śmieci i, że często opłaca się je za darmo odbierać, żeby mieć dostęp do materiału – do tego stopnia, że firmy mogą się nawet zdecydować na płacenie za dostęp do rynku.

    Egipt a dokładniej Kair – przed rewolucją śmieciową gdy wywożenie śmieci zostało przekazane włoskim firmom.

    Śmieci wystawiane były przed domem a ich zbieraniem za odpowiednią opłatą – od mieszkania/domu – zajmują się tak zwani Zabbaleen – czyli chrześcijanie ze wschodniej części miasta. Odzyskiwanie materiałów wtórnych (ponad 80% czyli porównywalnie z liderem tzn Szwajcarią) i ich sprzedaż jest tak opłacalna, że żyje z nich nawet 50 tysięcy ludzi. Odpady organiczne od razu trafiają jako pokarm przy hodowli trzody, reszta zostaje rezebrana na części pierwsze i sprzedana do ponownego wykorzystania.

    Więcej na ten temat

  10. Moze powiem jak jest w Canadzie:
    Kazdy wlasciciel prywatnej nieruchomosci dostaje dwa plastikowe pojemniki.
    Jeden jest na makulature drugi na plastik i metale. Odbierane sa na przemian, co tydzien. Pozostale smieci wystawia sie co drugi tydzien w workach kupionych w normalnym sklepie. W blokach sa ssypy a smieci sortuje superintendent.
    Butelek i puszek po alkoholu nikt nie wyrzuca, bo skupuja je sklepy sprzedajace piwo i wiekszasc ludzi tam je odwozi.
    Niedawno wprowadzono trzeci rodzaj plastikowych pojemnikow na odpady organiczne ale chyba to sie nie przyjmie bo straszny smrod i robactwo sie mnozy (szczegolnie latem). Ludzie bardzo na to narzekaja.
    Oplata za wywozenie smieci jest wliczona w podatek od nieruchomosci.
    Poza tym sa miejsca gdzie mozna wywiezc (lub za oplata zostana zabrane) wieksze urzadzenia typu kuchenka czy pralka.
    Nie wiem dlaczego ale myslami wracam do czasow komuny, kiedy to na ogol dzieciaki spelnialy wspaniala role, zbierajac butelki, makulature i zlom. W kazdym miasteczku byl punkt skupu surowcow wtornych. Poza tym ludziska produkowali znacznie mniej smieci, bo np cukierki czekoladowe kupowalo sie na wage pakowane w szare torebki, ktore po zjedzeniu cukierkow nadawaly sie do zapakowania kanapki do pracy. Teraz mamy wyroby czekoladopodobne zapakowane w siedem roznego rodzaju szeleszczacych kolorowych opakowan. Tym kolorem i szelestem probuje sie na ogol kryc mierna jakosc zawartosci opakowan. Napoje niealkoholowe sprzedawane byly w szklanych butelkach weielorazowego uzytku odbieranych w kazdym sklepie spozywczym. Ciekawe ze walczy sie np ze zwykla zarowka a nikomu nie przeszkadzaja miliony ton plastikow, ktore w postaci smieci podobno stworzyly ogromna sztuczna plywajaca wyspe na Pacyfiku. Al Gore kaze nam wylaczac swiatlo ale tym sie jakos nie przejmuje.
    Wybaczcie prosze za te wspominki odnosnie komuny (bron Boze, wcale do niej nie tesknie). Tesknie po prostu do prostrzego swiata, gdzie rozwiazania podpowiadal zdrowy rozsadek a nie dyrektywy i przepisy. W tym XXI wieku otacza nas niestety coraz wiecej durnoty. Jesli w 38 mln kraju w srodku Europy rzadzonym w koncu przez mlodych i wyksztalconych, nie mozna rozwiazac problemu smieci no to nam starym mocherom juz chyba czas umierac.

    1. Dziękuję za tę korespondencję z Kanady. Zachecam innych do podzielenia się informacją z innych części świata!

      Myślę że obok lokalnych różnic pojawia się kilka punktów wspólnych które się powtarzają:

      1. Obywatel „odciąża” śmieci dokonując pewnej segregacji, najczęściej makulatura/szkło/plastiki (opakowania)

      2. „Odciążone” śmieci wystawia w workach na ulicę skąd są zbierane

      3. Jest miejsce(a) gdzie można pozbyć się śmieci samemu

      1. W części świata, do której ja się przeprowadziłem, nie ma problemu zaśmiecania lasów. Lasy są w rękach prywatnych osób. A jak tutaj mówią: każdy swojego pilnuje.
        Śmieciami zajmują się wyspecjalizowane firmy. Oczywiście prywatne. Wszystkie firmy są tutaj z resztą prywatne. Jak tutaj ktoś powie, że pracuje w prywatnej firmie, to od razu wiadomo, że jest nowy.
        Taki jeden stosunkowo „nowy” sąsiad ostatnio zaczął coś opowiadać o tym, że niby jedna z tych firm wywozi śmieci do Afryki, i że w tej Afryce niby biedne dzieci zajmują się ich segregacją. Ten „nowy” to zaczął w tej sprawie nawet chodzić po sąsiadach, wykrzykując, że to „niedopuszczalne”, że „coś trzeba z tym zrobić”, i że „tak dalej być nie może”. Odzewu, poza dobrosąsiedzkim kiwaniem głowa z politowaniem, generalnie nie było. Ludzie są tutaj raczej tolerancyjni. „Nowy“ się nie poddaje. Mówi, że zacznie w tej „sprawie“ pisać bloga.

  11. moim zdaniem – (1) ryczałt jednakowo naliczany dla wszystkich i (2) sieć skupów odpadów posegregowanych. to chyba najprostsze i najmniej udziwnione rozwiązanie.

  12. @ cynik9: „Pojemniki są drogie i korupcjogenne. (…) gdzie zaopatrzony jest w ID i jego zawartość jest w momencie opróżniania automatycznie ważona i zdalnie dodawana do konta właściciela.”

    Szanowny Panie cyniku9! U nas w gminie (Wommelgem, Regio Antwerpen, Belgia) jest podobne rozwiazanie: mamy 2 kontenery: zielony na bioodpady (do kompostowania), czarny (na odpady domowe – ogolne). Na kazdym jest nazwisko i adres wlasciciela koszy (a raczej ich najemcy) oraz ID. Oplata jest od kontenera (nie wazne czy pusty, czy pelny – jak wystawiasz placisz!). Rachunek przychodzi 1/6mies.

    Oprocz tego mamy worki na puszki i kartony po napojach i chemii domowej. Kartony wystawia sie przed dom bez oplat a butelki pakuje sie do kontenerow na szklo… .

    1. jak wystawiasz placisz! – na to samo wychodzi, pustego kontenera nie ma po co wystawiać aby nie płacić za nic, zacheta finansowa do redukcji ilości smieci jest. Podobnie pewnie ci bliżej natury co sami kompostują bioodpady zaoszczędzają na wypróżnianiu kontenera zielonego.

    2. W Wiedniu po prostu na ulicy stoją takie wielkie, kolorowe kosze: szkło / bio / papier / plastik / inne, tam się wyrzuca śmieci i ktoś je po prostu zabiera, zakładam że ma w tym biznes. Nie wiem, czy są jakieś opłaty, będąc u znajomych po prostu wychodziłem z psem na spacer i za rogiem wywalałem worki z odpowiednim „wkładem”. Nikt specjalnie nie oszukuje, bo po co…

  13. Szwajcaria
    za godzinna stawke kupuje 30 workow na smieci wielkosci wiadra w kantonie ZH Gemeinde Schlieren,wystawiam 2 razy w tygodniu,szklo,puszki metalowe,aluminium, pet, papier, meble, inne sa bezplatnie odbierane zawsze wszedzie non stop 24-365
    Tu producenci doplacaja do odpadow, dlatego wiele rzeczy nie jest tanich-ale nie tak drogich jak w PL bo maks vat wynosi tu 8%.

  14. „W zamian za wyższe koszty odbioru śmieci władze gminy Czaplinek zafundować chcą mieszkańcom dawkę socjalizmu retro”.
    To ja dziękuję za taką wymianę…

    A co do samej segregacji: czy nie lepiej by było, żebyśmy wszyscy wrzucali śmieci do jednego worka/kubła/śmietnika, a potem po ich odebraniu fachowcy od segregacji by je sortowali w sortowniach firm wywozowych? To byłoby rozsądniejsze, łatwiej byłoby się ze śmieciami uporać, nie trzeba by zmieniać nawyków, a sortowanie i tak by nastąpiło. Z resztą i tak je trzeba pewnie tam segregować, bo w praktyce odbiór śmieci wygląda tak: https://demotywatory.pl/4151141/Jak-segreguje-sie-smieci-w-Bydgoszczy

    1. Doskonały ten filmik! 😉 I doskonała ilustracja do jakiego wyjałowienia mózgu doprowadza socjalizm, bo na kilometr widać że to jakiś ZGK a nie prywatna kompania… 😉

      Wydaje się że musimy z czegoś wyjść – albo posegregowane (gratis) i gotowe do odbioru papier/plastiki/szkło mają jakąś wartość ekonomiczną albo nie. Jak nie to koniec muzyki – segregowanie jest bez sensu a segregowanie w sortowni tym bardziej. Sądzę jednak że tak nie jest.

      1. Też sądzę, że śmieci mają dla kogoś jakąś wartość. Jeżeli ktoś je ode mnie zabiera, to dla tego, że dla niego są one wartościowe, a dla mnie bardziej wartościowy jest pusty kubeł w domu i brak smrodu, bo inaczej bym nie dał sobie wyrwać z rąk tych śmieci. W związku z tym, jeżeli dla odbiorcy śmieci są cenne to niechże sobie je sam segreguje, a nie zmusza do tego mnie.

        1. niechże sobie je sam segreguje, a nie zmusza do tego mnie. – nikt nikogo nie zmusza do segregacji, wydaje się że rysuje się tutaj konsensus. Segregacja jest dobrowolna będąc wynikiem zachęty ekonomicznej. W najmniej korzystnym wypadku prowadzi do ograniczenia ilości produkowanych odpadów. Dlatego też jestem przeciwny jakimkolwiek „ryczałtom” ponieważ odracają ten priorytet i zwiększają wolumen produkowanych odpadów. To czy i kto zarabia przy utylizacji odpadów jest odrebnym zagadnieniem.

      2. Oczywiście, że mają wartość:
        – PET-y skupuje np. Elana, chciałem kiedyś zrobić firmę zbierającą te butelki i sprzedającą do producentów, bo jest to wartościowy surowiec. Po wizji lokalnej na wysypisku okazało się, że teren opanowany jest przez kilka „mafii”, jak to określili panowie zbierający różne rzeczy w śmieciach i radzili nie próbować wchodzić w biznes, bo grozi „śmiercią lub kalectwem”. Chyba nasza specjalność…
        – wszelkie metale, zwłaszcza kolorowe, tu chyba nie trzeba się rozpisywać. Na logikę chyba łatwiej pozyskać surowce np. z kabli niż robić kopalnie odkrywkowe i płacić parę tysięcy pensji jak np. w KGHM,
        – inne plastiki – widziałem biznesplan niewielkiej elektrowni, która rozkłada je na frakcje i uzyskuje kilka surowców, prąd i ciepło ze spalania, a wszystko bezemisyjnie, jak spalarnia odpadów, ale mniejsza.
        – tekstylia – znam kilka firm (produkcja, rzemiosło), które kupują szmaty na wagę, do czyszczenia maszyn etc.,
        – odpady jedzenia – kompost i produkcja metanu, który też można spalić w celu produkcji prądu,
        – szkło, makulatura – to raczej jasne, jeszcze za komuny można było dostać deficytową „srajtaśmę”, bo papierem toaletowym trudno było to nazwać, za makulaturę. Swoją drogą nie rozumiem dlaczego zamiast wszechobecnych butelek plastikowych nie można zrobić zwrotnych, szklanych??? Tu też za komuny było mleko, czy nieśmiertelna Kryniczanka i jakoś to działało, więc się da. Pewnie z 80% społeczeństwa płacąc kaucje zwracałoby butelki, resztę wyzbieraliby śmieciarze, mając w tym zysk,
        – zostają jakieś kartony od soków i mleka, nie wiem co jeszcze. Sprzęt RTV/AGD ma chyba już opłatę recyclingową w cenie, więc powinien być rozbierany za te pieniądze. Większość opakowań to różnego rodzaju plastiki i karton, więc ujęte wyżej.

        Pytanie tylko dlaczego to nie działa? Jeżeli w odpadach jest biznes, a musi być, to tylko prawo i biurokracja może być problemem.

  15. Należy robić to, co jest opłacalne teraz, a nie *może* będzie w przyszłości.

    Dzisiejsze śmieci będą bogatym źródłem surowców dla potomków, a oni już je przesortują i przetworzą. I będzie im się to opłacać.

    Klasyczny przykład: za faraonów działały na Synaju wielkie huty miedzi. Pozostał po nich odpadowy żużel. Żużel ten współcześnie stał się surowcem dla nowoczesnej huty miedzi – bo według współczesnych kryteriów był bogatą rudą miedzi. I tak to się toczy…

    @Cynik9
    Jakaś nowa mennica 😉 :
    https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/969111_521648651241177_1711014912_n.jpg

  16. Ja zastanawiam się jak ma się przepuszczanie dodatkowej kasy ze śmieci przez budżety gmin (zwłaszcza tych największych) do dalszej możliwości zwiększania zadłużenia? Czy to nie będzie tak że „cudowanie” poprawią się bilanse w księgach i wskaźniki długu jeszcze przez jakiś czas nie przekroczą progów których przekroczyć nie powinny? Swojego czasu było wielkie halo (tak w moim mieście było) na linii gmina i rząd które dotyczyło możliwości dalszego i większego powiększania deficytu gminy – „Pany z rządu zróbta coś!” Argumentem samorządów ponoć miała być teza iż zabraknie środków na dalsze działania inwestycyjne. Specjalnie żadnego z tematów nie śledziłem ale tak mi się jakoś kojarzy jedno z drugim.

    1. Nieefektywne i drogie – 150 tys. pracowników (!), czyli 1 sortowacz na 250 mieszkańców, co daje miesięczną ściepę na samo tylko utrzymanie panów z budki po około 20 zł od łebka. Do tego dojdą jeszcze koszty infrastruktury i unieszkodliwienia odpadów.

  17. Hmm. Sam zastanawiałem się co by sprawiło by ludzie chcieli segregować oraz nie wyrzucać śmieci do lasu.. Milionowe kary.. i tak i nie.. problemem byłoby fałszywe donosicielstwo..

    Jedyne co motywuje ludzi to tak naprawdę „nagroda” – tzw. marchewka.. czyli gdyby płacono ludziom za dostarczone odpady posegregowane.. papier, szkło, metal, plastik.. itp. to gdyby uzyskali miesięcznie z tego tytułu jakieś kwoty nawet rzędu 20zł to większość by z tego skorzystała (tak jak odnoszono kiedyś butelki do skupu..)

    1. gdyby płacono a to za makulaturę już nie płacą? Bo jak płacą to obciąć bezrobotnym zasiłki a bez wątpienia znajdzie się jakiś robotny z wózkiem który rozgłosi że prywatnie zbierze od wszystkich makulaturę wystawioną w dany dzień na chodnik…

      1. Od dluzszego czasu nie widzialem punktu skupu makulatury czy butelek (szkla). Niestety nie mam tez danych „po ile chodzi” taki skup. Wiem ze za kilo puszek cos ok 4-6zl..
        Wiec „buszujących w smietnikach” z wozkami nie brakuje..

        1. „buszujących w smietnikach” z wozkami nie brakuje.. – no właśnie, jedynie kwestia organizacji (i owszem, przycięcia socjału).

          Nie wiem czy ktoś będzie z „normalnych” śmieci wyciągał wilgotne papiery, ale skoro nawet na zachodzie goście prywatnie odbierają wystawioną przed drzwi w pudłach makulaturę to nie uwierzę że się to w PL nie opłaca. Tylko odrobina pomyślunku i organizacji, nie potrzeba żadnej „rewolucji” i futrowania gminnych klubów znajomych króliczka.

          1. Widzę, że marzeniem Cynika9 jest to, by byli ludzie wyjadający resztki ze śmietnika – bo jest to objawem zdrowia społeczeństwa.
            Istotnie, nie będzie się wtedy nic marnować.

          2. „buszujący w śmietnikach” już od dawna nie wybierają z nich makulatury, bo się nie opłaca (niecałe 30 gr/kg w skupie).

  18. Ta cała segregacja odpadów to „pic na wodę, fotomontaż”.
    To chyba jakaś forma walki z bezrobociem. Popieram jedną opłatę za śmieci od wszystkich bo inaczej nie damy sobie z tym rady ale to co w Polsce zrobiono to wydziwianie. W GB jest prosty system. Nikt tam nie próbuje uzależnic kwoty opłaty za śmieci od jakichś metrów powierzchni, zużywanej wody (powietrza:) czy ilości zamieszkałych osób. Budynki są podzielone na kategorie, nawet nie wiem od czego uzależnione i każda kategoria ma ustalona opłatę. Koniec kropka. Nikt tam nic nie sortuje. Jak się ktoś upiera, to może zawrzeć osobną umowę na sortowanie śmieci (z firma wywozową) i z tego tytułu ma jakieś groszowe upusty w opłatach. W USA też nie słyszałem o jakimś segregowaniu śmieci. Kolego przysłuchiwał się jakiejś dyskusji na temat sortowania śmieci w której brał udział facet, który ma firmę segregującą odpady. Nie wiem czy wiecie ale w/g niego 40% „posegregowanych” odpadów i tak trafia na zwykły śmietnik. Nie każda plastikowa butelka nadaje się do ponownego przerobu (np. po olejach nie nadaje się). Podobnie ze szkłem. Szkło z rozbitych szyb to zupełnie inne szkło niż z butelek czy słoików a to jeszcze co innego niż naczynia żaroodporne. To i tak trzeba dodatkowo sortować w zakładzie i to przez przeszkolony personel. Jak zwykle urzędnicy nie mają co robić i gnębią nas za nasze pieniądze. Fantastyczne.

    1. W USA też nie słyszałem o jakimś segregowaniu śmieci. – bo oprócz spędzania pół dnia pod prysznicem to Amerykanie w kwestii śmieci to świntuchy… 😉 Ale mają wystarczająco landfills więc nie muszą się martwić… 😉

      Z segregacją plastików to dokładnie nie wiem ale rzecz taka jak makulatura jest w sposób oczywisty surowcem więc nie wiem co to za problem odłożyć to osobno i raz w miesiącu wystawić na ulicę, jak się komuś opłaca to odbierać… Idem – nie wiem co szkodzi przy wizycie w supermarkecie powrzucać parę szklanych słoików to paru kolorowych rekawów. Oczywiście przy odpowienio wysokim socjale nikomu się nic robić nie opłaca…

    2. Nie do końca. Wszystko zależy od rady. To rada (gminy, miasta) ustala wysokość podatku radzieckiego (Council Tax) do którego w moim przypadku jest osobno doliczana opłata za straż, służby ratunkowe i lokalną policję. Faktycznie jego wysokość zależy od przyznanej kategorii która z grubsza ma odzwierciedlać wartość nieruchomości. Jest zniżka jak ktoś sam (jedna osoba dorosła) mieszka – np. matka z siedmiorgiem dzieci. Możne starać się ją zmienić ale jakoś nie słyszałem żeby to było nagminnie stosowane.
      Rada ustala również zasady odbierania śmieci. U mnie każdy może mieć 3 kubły. Zielony na zielone, niebieski na przetwarzalne i fioletowy na całą resztę. Śmieciarze zabierający dwa pierwsze czasami zaglądają i jak coś jest ewidentnie nie tak (plastik w zielonym albo zgniły pomidor w niebieskim) to nie biorą. Teoretycznie mają prawo zgłosić delikwenta i grozi takiemu szkodnikowi za to £500. Jak ktoś wrzuca wszystko do ogólnego to mu nikt nic nie powie. Fioletowy ma każdy, zielony ten co potrzebuje, a niebieski można zamienić na gustowną skrzyneczkę (jak komu miejsca w ogródku braknie).
      Za to zaraz za rzeką mają cztery, a w miejscu w którym poprzednio mieszkałem były tylko dwa.

    3. ” W GB jest prosty system. Nikt tam nie próbuje uzależnic kwoty opłaty za śmieci od jakichś metrów powierzchni, zużywanej wody (powietrza:) czy ilości zamieszkałych osób. Budynki są podzielone na kategorie, nawet nie wiem od czego uzależnione i każda kategoria ma ustalona opłatę. Koniec kropka. Nikt tam nic nie sortuje. Jak się ktoś upiera, to może zawrzeć osobną umowę na sortowanie śmieci (z firma wywozową) ”

      Bzdury Panie opowiadasz.

      Opłata za śmieci zawarta jest w Council Tax, którego wysokość jest określana na podstawie wartości domu.
      Śmieci się segreguje – w mojej sytuacji są to 3 kosze: brązowy na śmiecie „ogrodowe” (skoszona trawa, gałęzie), niebieski na kartony i papier, zielony na całą resztę. W każdym domu, w którym mieszkałem na przestrzeni ostatnich 9 lat były conajmniej 2 kosze, odbierana na zmianę (zielony i niebieski) – kosze brązowe są nowością.

      1. @krzyszp:

        Bzdury Panie opowiadasz

        Na przestrzeni ostatnich 5 lat byłem 4 razy u rodziny w Londynie, która mieszkała w 3 różnych miejscach (dzielnicach) i nie słyszałem o jakichś 3 koszach i sortowaniu śmieci. Pakowali wszystko do jednego, a na zewnątrz stały duże kontenery które jak były zapełnione w całości, to widać było przemieszane śmieci wszelkiego rodzaju. Mieszkali w typowych angielskich szeregowcach.

        Dodatkowo, to o czym piszę zostało skonsultowane ze znajomym, który mieszka w Szkocji. Dla niego sortowanie śmieci to jakaś fantastyka. Mówi że nikt tam nic takiego nie robi, chyba że jakiś nawiedzony ekolog. Dlatego napisałem, że „na siłę” można sortować, ale trzeba się pofatygować i podpisać osobną, dodatkową, umowę ze śmieciarzami.

        1. U mnie na wiosce w Cheshire jest tak, ze jak chcesz sortowac to dzwonisz do councilu i oni ci przywoza za darmo dodatkowe kubly, zielony na zielone i niebieski na recycling. Oprocz tego jest czarny wheelie bin na wszystko. Zawartosc niebieskiego i zielonego jest odbierana za darmo. Za czarny oplata jest jedna i wliczona w Council Tax, przy czym jak w property mieszka jedna osoba dorosla to ma 25% znizki na Council Tax, co jest wielkim injustice, bo ja mieszkam sam, a sasiad ma zone i 3 dzieci, to wiadomo, ze produkuje smieci o niebo wiecej.

    4. W GB /Londyn/ byłem, hmmm, 6 lat temu i wcześniej? I już wtedy segregacja szła pełną parą: jasnopomarańczowe, półprzeźroczyste worki dawane na śmieci przesegregowane. Opłata wliczona w council tax, nie miało znaczenia ile śmieci oddajesz. Odbierający śmieci widzą, czy w środku nie ma wymieszanych śmieci, a tylko właściwe: butelki i opakowania szklane, puszki, kartony, metale, papier. Później wprowadzono dodatkowe pojemniki na resztki jedzenia, reszta śmieci była wrzucana do normalnego kosza /chyba ilość np 1 koszt na dom, była ograniczona, zaś segregowane, nie/.

  19. segregacja śmieci to zajęcie dla naiwnych/zaprogramowanych – osobiście wyrzucam wszystko jak leci do pierwszego pustego kosza 🙂 skoro podwyższyli mnie opłaty o lekko 50%….
    wniosek: z socjalem się nie rozmawia tylko wali prosto w r.. – tak jak np. dostał berluskoni – chyba z cegły …

    pozdrawiam
    wolnościowców

  20. Czyżby Autor nawrócił się na idee rewolucyjne (socjalizm, równość, braterstwo, gilotynowanie niezadowolonych)?

    Dla mnie (i wielu innych) rewolucja polegać ma docelowo na zmianie wolnego wyboru (wybieram firmę X bo jest tańsza, albo firmę Y, bo pracownicy sami wynoszą kubły i nie mam kłopotu, albo firmę Z, bo odbiera śmieci w piątek o 7 rano) urzędniczym przymusem (przetarg wygrała spółka gminna, jak przyjadą to odbiorą, jak nie przyjadą to co im zrobię?). I wyższym kosztem, nawet przy segregacji. A tymczasowo nastąpił burdel, nie ma kubłów, nie ma harmonogramu, nic nie wiadomo i pewnie tak potrwa z rok aż się ludzie przyzwyczają.

    Oczywiście są tacy, którzy wyrzucali śmieci do lasu. I z tego co rozumiem, teraz opłaca się to jeszcze bardziej bo wywóz droższy. Trzeba tylko dla picu zadeklarować jeden kubeł na miesiąc…

    1. @MK:”Trzeba tylko dla picu zadeklarować jeden kubeł na miesiąc”

      Niekoniecznie. Jeśli opłata zależy od ilości mieszkańców, to nie deklarujesz żadnego kubła na miesiąc. Jest ustalona (odgórnie) ilość śmieci na miesiąc na osobę.

      Jeśli już upierać się żeby opłata za śmieci była zależna od jakiegoś mierzalnego parametru, to w mieście najbardziej sprawiedliwe jest ustalenie opłaty na podstawie zużytej wody. Tym nie da się swobodnie manewrować (czyścioszki płacą więcej:).

      1. Tradycyjne myślenie kategoriami niesmiertelnych kubłów, jak by nie można było podpatrzeć jak to robią w bardziej cywilizowanych miejscach.

        Pojemniki są drogie i korupcjogenne. Do ich obsługi potrzebny jest drogi sprzęt. Wymaganie czterech czy pieciu kolorowych pojemników na posesji, jak obecnie w Czaplinku, jest groteskowym overkillem na kilometr pachnącym korupcją. Pojemnik ma rację bytu tylko w zaawansowanych systemach, jak difftar na przykład, gdzie zaopatrzony jest w ID i jego zawartość jest w momencie opróżniania automatycznie ważona i zdalnie dodawana do konta właściciela. Na tym etapie jeszcze długo nie będziemy.

        Zamiast dyrdymałek o wodzie i innych metodach „liczenia” masz tu rzecz prostą jak drut – smieci wystawiane w kolorowym worku plastikowym, worki z roli dostepne w gminie, z marżą będącą jednocześnie opłatą. Prosto, jasno, czytelnie, i każdy płąci tyle ile wystawił. Co w tym złego?

        1. Co w tym złego?
          Ano to, że zamiast wystawiać w workach część ludzi wywiezie odpady do lasu, albo wywali do rowu przy drodze. Idea „rewolucji” jest taka, żeby pobierać od każdego mieszkańca opłatę zryczałtowaną niezależną od ilości śmieci które wytwarza, w zamian za co gmina zobowiązuje się odbierać od niego wszystkie odpady, które uda mu się wytworzyć. W tej sytuacji wywożenie odpadów do lasu traci sens.

          1. Wywożenie do lasu wymaga zawsze fatygi wywożenia, która jest podobna do wywożenia do parku kontenerowego. Samo istnienie p.c. IMO znacznie by pomogło. Sądzę że ludzie w mniejszym stopniu wywożą do lasu bo są świniami a w większym bo nie ma po prostu alternatywy. Co do odbioru śmieci z posesji – cóż, jest to extra wygoda za cenę. Cena musi być rozsądnie skalkulowana. Opłata zryczałtowana jest polskim odkrywaniem koła i niewiele rozwiązuje IMO, za to przydaje problemów multiplikując ilość generowanych śmieci. Ich utylizacja kosztuje dużo więcej i dużo więcej jest wyciągane od populacji w ryczałcie.

        2. @Cynik:”smieci wystawiane w kolorowym worku plastikowym, worki z roli dostepne w gminie, z marżą będącą jednocześnie opłatą.”

          Taki wariant, oprócz zwykłej umowy na wywóz, był przed „rewolucją” w gminie Nowy Targ. To wcale nie zapobiegało wywożeniu śmieci do lasu lub (co gorsza) paleniem nimi w piecu (np. plastikami). Może dlatego, że worek 120L kosztował 10 PLN co było znacznie droższe niż zwykła umowa. Kończyło się na tym, że delikwent kupował jeden worek na pół roku a śmieci porzucał lub spalał. Polak potrafi, pewnie ze zwykłej biedy.

  21. Nie zgadzam się, że to „rozsądne” by etatyści znów coś nakazywali i reglamentowali.
    Istnieje problem: nielegalne wyrzucanie śmieci. Analogicznie, na mniejszą skalę mamy także np. psie kupy na ulicach.
    W obu przypadkach szwankuje system ścigania i represji. Grzywna 2 tys. złotych nie wystarczy? To może spróbować milion złotych za zaśmiecanie lasów i chodników z % dla donosicieli? Czy naprawdę uważasz Cyniku, że nie istnieją lepsze rozwiązania oprócz takiej interwencji w gospodarkę?
    Co będzie następne, reglamentacja psów? 😉
    A może ktoś nie chce by firma, która akurat wygrała w przetargu, zaglądała mu do śmieci?

    A propos, co myślisz Cyniku o prywatyzacji lasów państwowych?

    1. Widzę że się naraziłem niektórym akapitem że EU może coś „rozsądnego” wymyslić… 😉 No więc wycofam się nieco – nie „wymyślić” ale dyrektywa z góry może, na zasadzie przypadku, zawierać pewne echa cywilizacji która na prowincję bantustanu nie dotarłaby nawet za 100 lat. Jakim echem jest chociażby słowo „segregacja odpadów ” na którą oddolnie nikt by nie wpadł, IMO, bo nie było takiej potrzeby.

      W obu przypadkach szwankuje system ścigania i represji – sam się przygniotłeś własnym argumentem wcześniej: „by etatyści znów coś nakazywali”… Kto niby miałby zaostrzać „aparat ścigania”? Myślę że nie zastanowiłeś się nad konsekwencjami jakie by miało dorzucenie odgórne większej represywności (i.e większej siły karania jednych locals przez drugich) w już niefunkcjonalnych, skorumpowanych układach lokalnych. Korupcję jedynie zaostrzy. Porzuć myśl o szlachetnych szeryfach wymierzających sprawiedliwą karę – more power breeds corruption, wystarczy wskazać na rzeczy takie jak straż miejska czy radary. Each power corrupts, absolute power corrupts absolutely

      o prywatyzacji lasów państwowych? – pierwsze musimy chyba jak Chiny, wprowadzić karę śmierci za korupcję… 😉 A dopiero potem prywatyzować na całego… 😉

  22. Albo czegoś nie zrozumiałem, albo szanowny Autor chwali europejską dyrektywę śmieciową pisząc o „paru rozsądnych rzeczach”. Oczywiście, że segregacja odpadów i ich wywóz zamiast wyrzucania do lasu są rozsądne. Ale czy na pewno to samo można powiedzieć o monopolizującej urawniłowce jaką zafundowała nam Unia ? A jakie następne rozsądne rzeczy zostaną nam zaordynowane na tą modłę ? Gminne ryczałtowe opłaty za ogrzewanie aby uniknąć pokątnego wycinania drzew na opał? Aż się prosi też o dyrektywę szambową aby uniknąć wybijania w szambach dziur i spuszczania zawartości do gleby.
    A czy zauważył Pan, że gdyby nie było tej dyrektywy to nie byłoby przekrętów w jej realizacji w Czaplinku ? Wiara, że gminne cwaniaczki zrezygnują z trzymania łapy na kasie mieszkańców i przywłaszczeniu sobie z niej ile się tylko da jest naiwna. Czaplinek nie jest tutaj wyjątkiem a wręcz sztandarowym przykładem mechanizmu działającego jak Polska długa i szeroka. Jedynym sposobem walki z tymi patologiami nie są jakieś bzdurne przetargi tylko odcięcie cwaniaczków od kasy czyli coś odwrotnego niż czyni ta dyrektywa.

    1. Ok, z „rozsądnych rzeczy” się wycofałem powyżej… 😉

      A czy zauważył Pan, że gdyby nie było tej dyrektywy to nie byłoby przekrętów w jej realizacji? – Zauważyłem, ale nie wiem co ma z tego wynikać. Że byłoby ich mniej?

      odcięcie cwaniaczków od kasy czyli coś odwrotnego niż czyni ta dyrektywa. – Z tym się zgodzę ale znowu – nie chwalę dyrektyw unijnych za destrukcyjne szastanie szmalem… 😉 jedynie za „kaganek oświaty” jakim była wzmianka o „segregacji odpadów”, pojęcia w niektórych gminach całkowicie nieznanego, takiego zresztą też jak „park kontenerowy” do którego chcący obywatel może po prostu sam gratis podrzucić swoje (posegregowane) śmieci.

      1. ” … Że byłoby ich mniej? ” Na to wskazuje logika: skoro z tą dyrektywą jest ich więcej to bez niej będzie mniej 🙂 A poważnie mówiąc to dokładnie to miałem na myśli: każda ustawa, która odbiera decyzję o zakupie jakiegoś dobra/usługi obywatelowi i przekazuje ją wraz z pieniędzmi tegoż obywatela do urzędnika jest źródłem korupcji. I nie ma od tego wyjątków.
        I jeszcze stwierdzenie z Pańskiego innego komentarza: ” prędzej surowcem na którym można w dodatku zarobić”. Wydaje mi się, że skoro chętni nie walą drzwiami i oknami to raczej nie jest to żaden biznes pomimo, że być może sprawia takie wrażenie. Jestem być może naiwny ale z wielkim samozaparciem zbierałem makulaturę i odwoziłem ją do pojemnika przy szkole dzieci. Za którymś razem, wyszła pani dyrektor i wyjaśniła mi, że to nie jest publiczny kontener tylko dla dzieci ze szkoły i że ja i jeszcze kilku rodziców go im za szybko zapychamy. Zacząłem wywozić makulaturę do Zielonego Domku w Ikei – jeszcze kawę za kupon można było kupić. Już niestety je zlikwidowali. Głupi jacyś czy co ? Taki biznes zamykać ?

        1. Chętnie bym zobaczył jakąś analizę jak to jest z kosztami przerobu surowców wtórnych. Przypuszczam ciągle że z makulaturą to jednak jest biznes chociaż koszty recyklingu kolorowych magazynów mogą być wyższe niż np. samej GW… 😉 Ze szkłem podejrzewam że jest podobnie, inaczej w cywilizowanych krajach nie rozgraniczano by szkła na „brązowe”, „białe” i „zielone”. Nawet jednak jak by tak nie było to osobna utilizacja szkła – jak kruszenie(?) – mogłaby mieć sens, IMO z uwagi na odciążenie „śmieci podstawowych”. Największy znak zapytania mam pod adresem segregacji „plastików”. „Plastiki” są bardzo różne, „twarde”, „miekkie”, jak to zyskownie utylizować nie wiem, tym bardziej że często, jak czytelnik z Kanady wspomniał, do „plastics” wrzuca się też metale, jak na przykład zakrętki słoików.

          1. Plastiki można oddzielać od siebie przed zmieleniem (np. ręcznie ) lub po zmieleniu ( mają różne ciężary właściwe np.- PE i PP poniżej 0.92 g/cm3 , zaś PET 1,37 g/cm3 – oddzielanie są w wodzie, co połączone jest z myciem ). Metale oddziela się elektromagnesami. Można też je spalać,
            gdyż wartość energetyczna jest prawie taka sama jak ropy naftowej.Technologie są znane od wielu lat.

          2. Można też je spalać, – nie jest czasem spalanie plastików wyjątkowo świniącym procesem? O spalaniu samych plastików w celach energetycznych nie słyszałem ale generalnie „spalanie śmieci” ma fatalną opinię zasmradzacza całych rejonów. Jak to z tym w zasadzie jest?

  23. Najlatwiej byloby wprowadzic oplaty za worki do kosza,dajmy na to 20 zl za 10 workow 35-litrowych. Worki moznaby kupic w kazdym sklepie,czy na poczcie.
    Szkolo,aluminium i posegregowany papier mozna darmowo zdac w wybranych punktach. Reszte trzeba wrzucac do platnego worka,bo nieplatne nie beda odbierane,albo wlasciciel dostanie mandat.

    Problem segregacji rozwiaze sie sam,bo ludzie dwa razy pomysla,zanim wrzuca puszke po piwie do zwyklych smieci – worek szybciej sie zapelni i bedzie trzeba kupic nowy. Czlowiek tez dwa razy pomysli co wyrzuca,a co moze sie jeszcze przydac.

    1. Zgadzam się! Śmieci kumunalne, w odróżnieniu od odpadów przemysłowych, przy odrobinie pomyślunku i dobrej woli, nie są żadnym problemem, prędzej surowcem na którym można w dodatku zarobić. Niestety, właśnie te dwie rzeczy są w poważnym deficycie, a jeżeli jeszcze odgórnie socjał dorzuci szmal do równania mamy jedynie pogłębioną korupcję i marnotrawstwo. Jestem jednak przeciwnikiem pospiesznego karania mandatami, ponieważ prowadzi to w skorumpowanych społecznościach z mety do wiekszych nadużyć. Pomyśleć JAK ludzie mogą rozsądnie i funkcjonalnie rozwiązać problem śmieciowy, na przykład organizując w jedym miejscu parę kontenerów śmieciowych, kosztuje więcej wysiłku niż wystawienie osiłka wypisującego mandat.

    2. Od razu do głowy przychodzi kilka problemów z tym pomysłem:
      1. Takie „komunalne” worki momentalnie będzie można kupić za ułamek ceny na allegro. Z tym, że opłata w całości trafi do prywatnego „przedsiębiorcy” produkującego te worki.
      2. W przeciwieństwie do np. UK w Polsce smieci (w workach lub bez) wrzuca się z reguły do kubłów. Będzie sporym problemem dla śmieciarzy wyciągać je po jednym, liczyć i weryfikować (sprawdzać kod QR? hologram? :).
      3. Objętość śmieci ma niewiele wspólnego z ich szkodliwością dla środowiska i odzyskiwalnością. O ile mało toksyczny i średnio recyklingowalny, ale duży karton po telewizorze każdy zawiezie do skupu, to baterie i świetlówki trafiać będą do worków „komunalnych”.

      1. Niezupełnie…

        1. Wątpię czy na workach z napisem CZAPLINEK, + zastrzeżone logo, po powiedzmy 2zł sztuka, ktoś by się tak spieszył robić indywidualny biznes na allegro. Prędzej jedna organizacja robiłaby mega-biznes drukujac hurtowo dla wielu gmin i pilnując go jak oka w głowie.
        2. Kubły są zarzewiem problemów w warunkach polskich i zaproszeniem do przekrętów. Nie ma oczywiście mowy o analizowaniu zawartości przez śmieciarzy…
        3. Baterie i świetlówki są problemem ubocznym, objetościowo nieznaczącym, który powinien być rozwiązany u źródła – przyjmuje je ten kto ma licencję na ich sprzedaż, gratis.

    3. W Koszalinie taki system funkcjonował do tej pory. Dodatkowo były przewidziane minimalne ilości worków które trzeba było kupić np 2 na miesiąc. Niestety to się nie sprawdza. Wieśniaki („wieśniak to stan umysłu a nie miejsce pochodzenia”) oszczędzały wywalając śmieci w krzaki. Lepiej (i taniej) już żeby śmieci należały do gminy i ryczałtem za to płacić. Źle zrobiono że pomieszano dwie sprawy – segregację i samo zbieranie śmieci. Patrząc na zaśmiecenie naszego kraju najpierw trzeba nauczyć ludzi po prostu wyrzucać śmieci do kosza, dopiero później przekonywać do segregacji.

      1. najpierw trzeba nauczyć ludzi po prostu wyrzucać śmieci do kosza, dopiero później przekonywać do segregacji. to może być niestety real w bantustanie… 🙁

  24. Można by się śmiać do łez, gdyby nie fakt, iż we Wrocławiu jest jeszcze większy bu*del!
    Aż mnie korci żeby zapytać, czy jest ktoś zadowolony, bo w mieście w którym żyje, wdrożenie ustawy śmieciowej poszło lekko, gładko i przyjemnie?

    1. W Warszawie 😉 Bo wdrożenie przełożyli, śmieci odbierają po staremu i nawet faktur nie przysyłają 😉

Comments are closed.