Samoobrona finansowa przed czym?

czyli dysonanse poznawcze socjalistów

W dyskusji pod wpisem Jak dostrzec socjalizm  jeden drogi czytelnik dał wyraz znudzeniu poruszaniem socjalizmu w 2GR i proponuje więcej „finansowej samoobrony”, zgodnie z motto bloga. Nie mamy powodu wątpić w szczerość tej opinii. Wątpimy natomiast w jej sens.

Drogi czytelnik chce przejść do czynu i się bronić, mając najwyraźniej dość zastanawiania się przed czym konkretnie. Jest to w pewnym stopniu zrozumiałe; walka  to w końcu nasza specjalność narodowa. Gorzej z myśleniem jaki jest jej sens  i  szansa na sukces.

Jak skuteczna może być samoobrona przed przeciwnikiem którego się nie widzi i którego nie umie się rozróżnić? Będzie przypominała bezładne machanie kończynami w gęstej mgle, bez wizualnego kontaktu z przeciwnikiem.  Ten jednak będzie jak najbardziej obecny,  co odczujemy po  inkasowanych raz po raz ciosach.  Jakie szanse mamy w takiej walce?

Kłopot w tym że przeciwnikiem tym jest właśnie socjalizm, i socjalizujące państwo w szczególności,  włączając w to korporatyzm przyssanego do państwa wielkiego biznesu który na jego względach polega i  który używa je czysto instrumentalnie. Z wolnorynkowym kapitalizmem i konkurencją  nie ma to wiele wspólnego.   Bez rozpoznania tego faktu,  z czym jak niedawno przyznał, trudności ma nawet sam kolega doxa… ;-), sens samoobrony finansowej jest wątpliwy;  pozycji w złocie w szczególności.  Przed czym się w końcu bronić i przede wszystkim dlaczego,  skoro państwo jest,  jak twierdzą zawsze socjaliści, po „twojej stronie”? Nie lepiej siedzieć w obligacjach tego państwa które przecież nie da nam zginąć?  Czy potrzebna jest obrona przeciwko sojusznikowi który chce tylko naszego dobra?socjalizm_street

Dla wielu, niekoniecznie nawet zadeklarowanych socjalistów, sama konieczność przyznania że państwo jest po przeciwnej stronie barykady,  że jego interes i interes przedsiębiorczej jednostki pragnącej mniej przymusu a więcej wolności ekonomicznej,  nie jest ten sam,  prowadzi do potężnych zaburzeń  poznawczych. Nie mieści się to im w głowie.

Wymyślane są więc różne nonsensy aby tylko uzasadnić że tak być nie musi, że niekoniecznie. Słyszymy o „zwierzęcym kapitalizmie”, „drapieżnym liberalizmie”, „trzeciej drodze”,  aby tylko uniknąć wyboru i nazwania rzeczy po imieniu.  Tak socjalizm wytresował swoje podmioty i takich ich potrzebuje.  Uzależnionych od siebie pajęczyną socjału  karnych wyrobników, wystarczająco bystrych aby zrozumieć wydawane instrukcje  i się podpisać,  ale już nie więcej.  Bojących się wstać i dać się słyszeć z obawy przed utratą „stawki w systemie”.

Można oczywiście i tak.  Można rzeczy relatywizować, próbować tłumaczyć,  czy doszukiwać się w nich okoliczności łagodzących, od drogi do szkoły pod górkę po lata okupacji komunistycznej. Każdy ma w końcu jakiś zespół opinii w które wierzy;  dalecy jesteśmy tutaj od krucjat ideologicznych czy nawracania socjalistów… 😉

Tym niemniej jednak socjaliści, od lat tradycyjnie zwalczający „3G” (gold, guns and God) dobrze zrobią trzymając się z daleka od czegokolwiek podchodzącego pod „finansową samoobronę”. W szczególności dotyczy to zagadnień inwestowania we własnym imieniu i na własne ryzyko,  bez miękkiego państwowego materaca pod spodem. Nie będzie to im ani specjalnie potrzebne, ani nie będzie dla nich specjalnie zdrowe.

A grozi jedynie śmiertelnym porażeniem przez nie dający się w żaden sposób wytłumaczyć dysonans poznawczy.

 

24 Replies to “Samoobrona finansowa przed czym?”

  1. Chciałbym do tej dyskusji o walce z socjalizmem dorzucić pytanie. Załóżmy, że libertarianin, w dodatku „głoszący słowo”, prowadzi firmę, na przykład niech będzie, w pięknym nadwiślańskim kraju. I oto, znajduje się on w sytuacji gdy musi wybierać albo dobro firmy i jazda na socjalu (wsparcia,dopłaty i inne takie frukty) albo patrzy jak konkurencja „odjeżdża”. Pytanie zatem następujące, czy jednak musisz stać się cynikiem i szarpnąć forsę z socjału, ale z przekonaniem krzewić wokół wiedzę o wolnym rynku :-))), czy „przymusowa” emigracja do krainy gdzie jest normalniej i „rządzą się ludzie sami” np. Szwajcaria, a może jest inna droga? Generalnie, czy w kraju socjalistycznym możesz funkcjonować innaczej niż wszyscy wokół i nie być masochistą, albo jakimś Syzyfem? Czy to się komuś udało, proszę o przykłady? czy jednak jesteśmy skazani, tylko na miłe gawędy jak by to było gdyby babcia miała wąsy, ale cóż, póki ich nie ma, to się trzeba znaleźć i funkcjonować w tym zgniłym socajlizmie bo jak powiada stare przysłowie: jak wleziesz między wrony to kraczesz tak jak one.

    1. czy jednak musisz stać się cynikiem i szarpnąć forsę z socjału, ale z przekonaniem krzewić wokół wiedzę o wolnym rynku 🙂
      Absolutnie! Libertarianizm jest busolą jak powinna wygladać normalna działalność i normalna działalność. Jest to bardzo ważne – bez cynizmu – bo w skomplikowanej przestrzeni umożliwia pewną orientację gdzie pion, gdzie poziom. Ale jeżeli mamy już dom wariatów, wariactwem jest nie udawać wariata. A w szczególności naganne jest nie drenować socjału unijnego gdy dają wiedząc że osłabia to socjał i przyspiesza jego upadek.

      Tutaj masz wpis o nowym (wówczas) „blogu o kotach” na którego powstanie ktoś wydrenował zdrową sumę z EU.

  2. „Przeciwnikiem jest prędzej Twój własny trener”.
    Słuszna uwaga ale nie zbija mojego argumentu 🙂 Nadal nieważne czy trener ma na imię Władek czy Romek. Istotne żeby rozpoznać jego intencje, cechy, etc (co do tego się zgadzamy obaj). Ale po co znać jego imię?
    Istotne przed czym się bronimy, TAK! Zgadzam się i dostrzegam to o czym piszecie. Ale czy nazwiemy to zbiorem X, socjalizmem, czy czymkolwiek innym dla mnie nieważne i szkoda czasu na udowadnianie sobie że to się nazywa tak albo inaczej. Ważne co zawiera zbiór!

    „którzy mogą odczuwać pewien dyskomfort przy wskazywaniu państwa czy socjalizmu jako źródła problemów”

    Odczuwam dyskomfort przy prowadzeniu działalności w tym państwie. Państwo i system są źródłem problemów no questions about it. Prowadzę działalność i gdyby nie państwo i system zarabiał bym realnie 2,2 razy więcej niż zarabiam.

    1. Ważne co zawiera zbiór! – Oczywiście, o to chodzi. Ale nie widzę dyskusji tutaj jako oscylującej wokół kwestii czysto językowych. Jeżeli za jednym z czołowych opiniotworczych blogów w PL ktoś nie widzi socjalizmu to kwestia przed czym się konkretnie (samo)bronić pozostaje otwarta… 😉

      1. @:”Ważne co zawiera zbiór!”

        Chyba chodzi o to żeby zwalczać (lub promować) konkretne rozwiązania bez przyklejania łatek (socjalizm). W ten sposób być może do niektórych zmian uda się przekonać nawet socjalistów. Np. za zmianami w ordynacji wyborczej można lobbować razem z „lewakami”.

  3. „Socjalizm każdemu równo nosa utrze. Bogatych zdusi jutro, a biednych pojutrze.” Aleksander Fredro.

  4. „W szczególności dotyczy to zagadnień inwestowania we własnym imieniu i na własne ryzyko, bez miękkiego państwowego materaca pod spodem. ”

    To nie jest podejście biznesowe. Ryzykiem zawsze jest najlepiej obarczyć kogoś innego, ponieważ w ten sposób ogranicza się koszty własne i zwiększa zysk. Najczęściej jest to ubezpieczalnia, wspólnik lub klient, jednak państwo jest najlepszą krową dojną, bo daje się ograbić raz po raz. Całe to zamieszanie wokół socjalizmu czy jakkolwiek zwać obecny trend polityczny w świecie zachodnim sprowadza się do tego, że przy pomocy aparatu przymusu zabiera się wszystkim tylko po to, aby dać wybranym. Uważam, że jest to nieuniknione, więc po co z tym walczyć? Nie lepiej doić ile się da obywateli, póki ktoś nie zakręci kranika?

    1. Nie lepiej doić ile się da obywateli, póki ktoś nie zakręci kranika? – a no własnie, to więc przed czym ma być ta samoobrona? przez obywatelami? przed kranikiem? przez zamknięciem kranika? 😉

    2. @Jacek K.:”podejście biznesowe”

      Hmm, to może rozszerzyć „podejście biznesowe” do oszustw, wymuszeń i morderstw?
      Tu rzeczywiście dyskutuje się „niebiznesowo”, na płaszczyźnie etyki i moralności.
      Bez tego to cała dyskusja jest idiotyczna. Konkurencję można „wyciąć” dosłownie zamiast skupiać się na jakimś obniżaniu koszytów i innowacyjności.

      Przypomniała mi się scena z jakiegoś starego filmu:

      Mafia chciała pozbyć się jakiegoś gościa i wynajęła zabójcę z innego stanu. Przekazano mu dane ofiary i miejsce (restaurację) w którym chodził na obiady.
      Zabójca wszedł o określonej porze do restauracji i zabił wszystkich klientów na sali. Zapłacono mu za wykonanie zadania ale przekazano, żeby nie pokazywał się już w tym mieście bo oni nie lubią takich „nowoczesnych metod”.

      1. jak ściągam porsche jako pomoc drogowa to jest :
        -oszustwo
        -zaradność
        ?

        1. @bOLKO:”jak ściągam porsche jako pomoc drogowa”

          Nie rozumiem problemu (dylematu)!? W jakim znaczeniu użyto słowa „ściągam”?
          Jak zamiast „porsche” wstawię „mały fiat” to sytuacja się zmienia?

      2. „może rozszerzyć „podejście biznesowe” do oszustw, wymuszeń i morderstw?”

        No własnie chodzi o to, żeby nie wchodzić w konflikt z prawem, a okradać. Białe rękawiczki muszą pozostać białe 🙂
        Żadna sztuka pójść siedzieć…

        „Konkurencję można „wyciąć” dosłownie zamiast skupiać się na jakimś obniżaniu koszytów i innowacyjności.”

        Jak prowadziłem firmę, to miałem w d**pie konkurencję, bo liczył się klient. Jak był stały klient, to wszystko inne miało drugorzędne znaczenie: (rosnące) koszty zawsze zrzucało się na klienta, ryzyko utraty majątku na ubezpieczalnię. Z dobrze ugadanym klientem nie było problemu z wypłacalnością i regularnością przelewów. Proste jak drut. Szczerze mówiąc miałem gdzieś, czy było to socjalizm.

        „Zabójca wszedł o określonej porze do restauracji i zabił wszystkich klientów na sali”

        Rozumiem, że klienci restauracji nie byli klientami mafii? 😉

        1. @Jacek K:”No własnie chodzi o to, żeby nie wchodzić w konflikt z prawem, a okradać.”

          Ja nie pisałem o prawie (i legalności) tylko o etyce i moralności. Czasami prawo jest niemoralne a nawet zbrodnicze.

  5. Słowo z mojej strony ażeby poprzeć wspomnianego drogiego czytelnika który dał wyraz znudzeniu poruszanej tematyce socjalizmu. Szanowny gospodarzu demaskujesz i piętnujesz różne chore mechanizmy (że tak w bardzo dużym uogólnieniu określę to co dzieje się na blogu). Super! Prosimy o więcej.
    Osobiście uważam jednak, że aby pokonać na ringu drugiego boksera albo bronić się przed nim trzeba być dobrze przygotowanym i sporo wiedzieć o przeciwniku, ale zdecydowanie nie trzeba wiedzieć jak ma na imię, tylko jak walczy. Ergo nie istotne i wg mnie bez sensu jest udowadnianie że to co nas otacza nazywa się akurat socjalizmem. Ważne żeby pokazać jak to naprawdę wygląda a nie jak się nazywa. No chyba że chcemy dyskusji akademickiej i tworzenia definicji, ale po co to komu? Takie rzeczy już były.
    „Drogi czytelnik chce przejść do czynu i się bronić, mając najwyraźniej dość zastanawiania się przed czym konkretnie.”- myślę, że wspomniany przez was czytelnik chce wiedzieć przed czym się bronić i na tym właśnie się chce skupić żeby uczyć się przed czym ma się bronić (finansowa samoobrona) zamiast bicia piany i udowadniania sobie nawzajem że koniecznie trzeba to coś nazwać socjalizmem.
    Zanim zostanę skrytykowany proszę jeszcze raz na spokojnie przeczytać powyższe z dozą empatii 😉

    1. Zanim zostanę skrytykowany – ależ niech Bóg miły broni, nigdy nie krytykujemy drogich czytelników! Co najwyżej krytykujemy głupoty które czasem opowiadają… 😀
      Podobnie jak nie krytykujemy drogich kolegów blogerów, co najwyżej śmiejemy się wraz z nimi z nonsensów jakie czasem wypisują… 😉 😉

      wspomniany przez was czytelnik chce wiedzieć przed czym się bronić – na tym właśnie polega sprzeczność w tej wypowiedzi… Jak motto bloga wskazuje, bronimy się przed państwem, socjalizmem i kryzysem. Nie tyle chodzi tu o naukowe dywagacje ile o zrozumienie pewnych pojęć bez czego, jak usiłowaniem to uwypuklić ale jak widać nieskutecznie, „obrona” nie ma po prostu sensu bo nie ma przeciwnika. Analogia z bokserem w przeciwnym narożniku jest nietrafiona i wzmacnia jedynie mój punkt. Byłoby szalenie prosto gdyby tak było, ale to nie on jest Twoim przeciwnikiem! Przeciwnikiem jest prędzej Twój własny trener, wahlujacy w czasie przerwy a zwijający portfel w szatni w czasie rundy! 😉

      Prawdopodobnie 90% ludzi w Polsce, i nie zdziwiłbym się że pewnie większość drogich czytelników tutaj zaglądających, to świadomi lub nieświadomi socjaliści którzy mogą odczuwać pewnien dyskomfort przy wskazywanu państwa czy socjalizmu jako źródła problemów. Staram się to zrozumieć ale bez tego jednak obrona jest bezsensowna, bo przed czym niby?

    2. Dla mnie to jest proste. Trzeba się bronic przed złodziejstwem. Instytucjonalnym, zgodnym z obowiązującym prawem złodziejstwem. Okradają mnie na dwa sposoby. Poprzez podatki i poprzez inflację. Przed podatkami obrona jest łatwa. Ponieważ nie wszyscy płacą podatki trzeb znaleźć się w grupie tych, którzy podatków nie płacą. Trzeba zacząć pracować dla budżetu. Praca mało wymagająca, nie obciążona odpowiedzialnością i pobory całkowicie wolne od podatków. Nie można płacić podatków jak się żyje z podatków. Przed inflacją należy bronic oszczędności. Metody są dwie. Tak ustawić filozofie życia by nie mieć oszczędności. Jeżeli jednak mamy jakieś zasoby, z różnych względów, trzeba kupić rzeczy, które przechowują wartość. Może być fizyczne złoto. Wiążą się z tym niemałe koszty. Szczególnie psychiczne. Trzeba tych rzeczy pilnować. Ogranicza to pole manewru i pogarsza komfort życia, w moim mniemaniu. Jak dla mnie optymalnym wyjściem jest pracować dla budżetu i nie mieć oszczędności. Jakiekolwiek inne rozwiązanie powoduje, że zaraz opadną Cie złodzieje.

  6. …a „pacjent” który nie tyle co chce żeby go wyleczyc ale chce po prostu leków, to narkoman! 😉

  7. Socjaliści nie tylko chcą Twojego dobra… oni go wręcz pożądają! 😉

  8. No cóż, to jest jak „memento”:
    Są dwa sposoby, aby dobrze spać w nocy – być dobrze przygotowanym, albo ignorantem.

Comments are closed.