czyli co warto rabować w Mali
Prawdopodobnie z 90% polskiego społeczeństwa nie ma zielonego pojęcia gdzie jest Mali. To wystarcza aby pan minister spraw zagranicznych zaczął nagle „nie wykluczać” wysłania tam polskich najemników. A jeśli pan minister czegoś „nie wyklucza” to decyzja o ich wysłaniu mogła już zostać podjęta. Czy nie dość wyginęło ich w Afganistanie gdzie Polska miała dokładnie tyle samo do szukania co w Mali?
Udział w burdzie na swoje własne ryzyko ale też z szansą na własne zyski można sobie wyobrazić. Jest to w zasadzie rodzaj inwestowania – you lose some, you win some. Tak działają mafie i niektóre odnoszą w tym znaczne sukcesy, aby tak to ująć, „inwestycyjne”. Ale sukcesy odnoszą głównie te mafie które nie owijając rzeczy w bawełnę idą zabijać i kraść. Po prostu i bez niedomówień. Niewiele mafii odnosi sukces przebierając się w „misję stabilizacyjną” czy „kontyngent pokojowy”. Jest to w pewien paradoksalny sposób uczciwe – nikogo wtedy cel działania mafii nie zmyli i nikt nie ma złudzeń. Ma to pozytywny wpływ na higienę psychiczną mas.
Mafie dalej dzielą się na mafie smart oraz na mafie fools. Te pierwsze to takie które zabijając i kradnąc wychodzą netto na swoje. W odróżnieniu od nich te drugie, cokolwiek zrobią to są na tym stratne. Do kraju z eskapady wracają wtedy jedynie trupy w workach i rachunki do zapłacenia, żadnych łupów czy offsetów.
Do tych pierwszych należą bez wątpienia USA które na przykład bez większego własnego zaangażowania militarnego zwinęło pułkownikowi Kaddafiemu 175 ton złota, niwecząc przy okazji jego plany podkopania dolara złotym dinarem arabskim. Burdę zapoczątkowała wprawdzie mafia francuska która jednak coś źle obliczyła i musiała prosić mafię amerykańską o pomoc. Do tych drugich zaliczyć niestety wypada Polskę która z eskapad do Iraku i Afganistanu przywiozła do kraju wyłącznie trupy i rachunki – ani jednej uncji złota i ani jednej baryłki ropy naftowej.
Najwyraźniej mafia francuska usiłuje ostatnio powtórzyć scenariusz libijski w Mali, ale początek tego zdaje się być dokładnie taki sam. Miejscowi się nie przestraszyli i dają odpór. Konieczna będzie pomoc w trybie pilnym.
Różnica jest tylko taka że Mali nie ma najwyraźniej 175 ton złota które można by łatwo „zdobyć” rabując bank centralny oraz nie wydobywa, przynajmniej jak na razie, poważniejszych ilości ropy. W takiej sytuacji przebiegła mafia amerykańska nie przejawia specjalnego zainteresowania wejściem do biznesu. Ale ponieważ sytuacja zaczyna pilić, szansa jest dobra że dojdzie do wysłania na pomoc Francuzom europejskiej „misji pokojowej” do której Polska aż przebiera nogami.
Zanim jednak wyślemy tam własnych najemników z których każdy oznacza niepotrzebny koszt dla państwa, warto może pokusić się o analizę tego co można w Mali nagrabić. A jest co i tym razem warto twardo obstawać że bez gwarancji zagrabienia czegoś udziałem we francuskiej burdzie zainteresowani nie jesteśmy.
Nie bardzo można zgodzić się tu z oceną mafii amerykańskiej co do złota w Mali. Złota może tam nie być w banku centralnym, co do którego nie wiadomo nawet czy istnieje. Nie wszystko w końcu może być wierną kopią Libii i jakaś niepewność na każdej „misji pokojowej” być musi.
Nie zmienia to jednak faktu że Mali z wydobyciem 43.5 ton (2011) jest trzecim wielkością producentem złota w Afryce, z kilkoma poważnymi kopalniami. Słynne jest ze złota od czasów niepamiętnych, kiedy to Piast Kołodziej nie przymierzając siedział jeszcze na drzewie. Kiedy król Władysław Łokietek wybijał w Polsce pierwszą w naszych dziejach chędogą złotą monetę (jeden egzemplarz się zachował) wielki cesarz Mali Kankou Moussa udawał się (AD 1324) w pielgrzymkę do Mekki. Jego karawana obładowana była wtedy przeszło 8 tonami złota. To wprawdzie mniej niż miał pułkownik Kaddafi ale nie bądźmy drobiazgowi. Kaddafi był w końcu mniej religijny i w pielgrzymki za młodu udawał się raczej do Moskwy…
Krótko – Mali złotem stoi od wieków. Wyzwolenie spod reżimu islamistów określonego terytorium, zwłaszcza wokół kopalni, okazać się więc może całkiem intratne i warte poniesionego trudu i ryzyka. Siedem aktywnych obecnie kopalni wydobywających złoto w Mali to Kalana i Morila na południu, Yatela, Sadiola i Loulo na zachodzie oraz ostatnio ponownie zastartowane kopalnie Syama and Tabakoto. Są też zaawansowane projekty wokół złóż Kofi, Kodieran, Gounkoto, Komana, Banankoro, Kobada i Nampala. Ciekawe że Francuzom rządy Islamistów w mniej bogatej w kopaliny północy kraju jakoś nie przeszkadzały. Krzyk nastał dopiero wtedy gdy zaczęli oni wyzwalać południe…
Jeżeli polski korpus ekspedycyjny w Mali potrzebowałby danych logistycznych w który rejon warto uderzyć, oops, oczywiście w którym rejonie zacząć krzewić pokój i siać demokrację, to możemy zasugerować najbardziej perspektywiczne. Byłoby w końcu rzeczą niefortunną gdyby choć jeden Polak poległ w tej burdzie w obronie francuskich interesów w boksycie, uranie czy manganie. Jeśli polec w Mali ku chwale ojczyzny to tylko w obronie polskiej, świeżo zdobytej i przyzwoicie produkującej kopalni złota. Wcielić ją potem będzie można do KGHM gdzie wydatnie poprawi statystyki krajowej produkcji tego minerału.
————————————
dodane: 28.01.2013 Tusk: Polska wesprze misję instruktorami – a koszty sprowadzania trupów do kraju pokryje… a) Francja b) EU c) Tusk d) inne…
dodane: 8.02.2013 Tusk: 5.8 mln podatników wyrzucone w piasek – Polski Kontyngent Wojskowy będzie prowadził szkolenia saperskie i logistyczne żołnierzy malijskich sił zbrojnych i szkolenie żołnierzy malijskich sił specjalnych… Szkolą „żołnierzy malijskich” i ciągną zyski z uranu, manganu i złota Francuzi. Szkolą „żołnierzy” malijskich” bezinteresownie na własny rachunek tylko durnie.
https://niezalezna.pl/37855-tusk-wysyla-zolnierzy-do-mali
Koszty są znane, zyski nie, dotychczas podawano, że koszty pokryje Unia, a tu Tusku płaci za wycieczkę, czyli my
odtrutkę oczywiście
Chopy rozkminiają, że aż miło sie czyta, jak odtrudkę na te wszystkie onety strety
pozdro
A 50 ton złota rocznie wydobywanego w Mali? Na terenach notabene okupowanych przez tzw. „Al-Kaidę”… 2010+2011+2012 = 150 ton… i w odróżnieniu od Libi przez nastepnych 20 czy 30 lat co roku dalej się bedzie te 50 ton wydobywać… to już chyba wszysyc zauważyliże Francuzi co roku mają Niemcom oddawać tyle złota.. ile akurat w tym samym zcasie wydobędą w Mali. A jak sprowadzi się lepszy sprzęt… hohoo, to może i 100 ton rocznie?
Ciekawa obserwacja, ciekawa…
To teraz tylko trzeba patrzec, skad sobie to zloto na oddanie Niemcom zorganizuja Bryci 😉
@cynik9
Jedno jest w tym wszystkim – wbrew pozorom – pozytywne.
Że wreszcie zaczyna się – przy okazji, ale zawsze – z otwarą przyłbicą i bez żadnych ceregieli mówi przy tym o przeciwnikach, dziwnym trafem kojarzonych z „religią pokoju” spod znaku zielonego sztandaru i półksiężyca. Parę lat temu, taka deklaracja publiczna (prawdziwa czy nie) byłaby nie do pomieszczenia.
Poza tym, tak z ekonomicznego punktu widzenia – to Irak i Afganistan się USA nie opłaciły. Armia i zaopatrujący ją przemysł ma w perspektywie odchudzanie nie dietowe, ale operacyjne.
Irak i Afganistan się USA nie opłaciły.
Afganistan na pewno nie, ale Irak jest inwestycją długoterminową… 😉
Irak jest inwestycją dlugoterminową, ale……..dla Iranu.
Cyniku jest taki film pt:”Spowiedź agenta”, pewien człowiek opisuje w nim jak to biedniejsze kraje dostają pożyczkową marchewkę, a później pożyczający kraj przypomina o sobie i życzy sobie czegoś w zamian. Polska też ma długu po same uszy i chyba nikt bardziej rozgarnięty nie był zaskoczony obserwując co działo się podczas ostatniej głupawki gazowej.
Polska jako klasyczny gołodupiec nie mogąc zaproponować ciekawych surowców naturalnych, proszona jest więc o wysyłanie swojego mięsa armatniego na wojenki z którymi ma tyle wspólnego co świnia z siodłem. Ale Pan chce, sługa musi i tak nasi dzielni posłowie jednogłośnie przyłączają się do wojny ubierając to w opakowanie pt „misja stabilizacyjna”, albo jakoś równie absurdalnie. Taki dziad może również zostać poproszony o wyrażenie poparcia i robienia za klakiera podczas gdy pożyczkodawca na forum publicznym chce przepchać coś korzystnego dla siebie. Za takich klaskaczy robiliśmy gdy Amerykanie wybrali się z wizytą do Sadama.
Sednem sprawy jest to, że zostaliśmy w taką sytuacje wrobieni przez naszych genialnych mężów stanu.
W Mali chodzi o uran, bo Francja bez złota da radę żyć, ale jak francuskim socjalistom zabraknie uranu do ich atomowych piecyków których sobie nastawiali u siebie i których to instalowaniem się zajmują to może być kiepsko. Wprawdzie złoto też bez problemu da się wymienić na uran jednak dla potentatów atomowych uran ma chyba bardziej strategiczne znaczenie.
Analiza mniej więcej trafna! Pierwsza sprawa zawsze to prawidłowa diagnoza…
Mam jednak pewne wątpliwości do jakiego stopnia „zostaliśmy w taką sytuacje wrobieni przez naszych genialnych mężów stanu.” a do jakiego wrobilismy się sami bo przecież „widziały gały co brały” a mimo to szły „na wybory”… ?
@Sławek
Powtarzanie mitu o „braku uranu” naprawdę przestaje być śmieszne.
Uranu nie może zabraknąć, koniec i kropka. Typowy reaktor w ciągu swojej pracy przetwarza na energię termiczną do 10% dostarczonego paliwa (stąd problem z odpadami z klasycznych reaktorów).
Gdyby nie cyrk pt. 'non-proliferation’ i zablokowanie rozwoju technik przetwarzania paliwa, obecnie wydobyte i posiadane przez każdy cywilizowany kraj wystarczy na _stulecia_.
{Antey} jak zwyke trochę przesadza… 😉 Śmieszne to jest może tylko w tym stopniu co powtarzanie mitu „złoto jest wszędzie, nawet w wodzie morskiej” więc co za problem? Problem jest w wydobyciu go po cenie mniejszej od wydobywanego materiału… co w uranie przynajmniej za naszej kadencji miejsca mieć nie będzie… {Antey} może wydobywać sobie uran z wody morskiej, jak chce i gdzie jest go ho-ho, czy też z niezliczonych złóż niskiej jakości, ale wiosny tym nie uczyni. Pewne ograniczenia w podaży uranu, wobec potencjalnie eskalującego się popytu, są po prostu oczywiste dla każdego umiejacego posługiwać się kalkulatorkiem (inną zmienną jest tutaj sprawa dozwolonej proliferacji co jest kwestią polityczną).
W kwestii technicznej jednak „atom” nie jest problemem. Duzo bardziej sensowne jedynie w obronie energetyki nuklearnej wydaje mi się oparcie się o tor. Cykl paliwowy na torze jest znany dłużej niż na uranie, toru jest znacznie więcej niż uranu, i tor w odróznieniu od uranu nie ma takich implikacji militarnych. W sumie więc kryzys „brak atomu” nam nie grozi, mimo że rodzaj „peak uranium” ma pewien sens.
@cynik9
Nie trzeba niczego wydobywać – przetwarzać to co już wydobyto i leży na składkowiskach, i zasilać nim (również blokowane politycznie) nowe generacje reaktorów.
przetwarzać to co już wydobyto – technicznie niepewne i politycznie niebezpieczne…
@cynik9
O tym piszę – „politycznie niebezpieczne”. Clou całej sprawy. Paliwo jest dostępne, wydobyte i składowane. Brakuje woli politycznej i zgody społecznej na odblokowanie researchu i wdrożeń w energetyce jądrowej. To jest problemem, a nie dystrybucja i zawartosć uranu w uranie.
Niepewnosć techniczna jest dużo mniejsza, a sens ekonomiczny większy niż w przypadku odpowiednio fuzji termojądrowej czy dopłat do energetyki-podobno-odnawialnej.
Cykl oparty o tor to piękna sprawa, ale w to inwestują – narazie – głównie Chiny. W badania.
@cynik9
Cyniku nie oszukujmy się, że tak do końca „widziały gały co brały”. Możemy wybrać jedynie tego którego nam podsuną na kartce do głosowania przy urnie. Innej opcji nie ma. Jakiś czas temu czytałem, że w USA czy innej Kanadzie wyborcy podczas głosowania dopisali sobie swój typ na takiej karcie i kandydat wygrał. U nas to oczywiście niemożliwe, bo jak nawet dopisze Pana Miecia z naprzeciwka, a to porządny chłop i mam 100% pewności, że byłby świetnym premierem tego grajdołu to mój głos i tak będzie nieważny, bo tak mówi ordynacja wyborcza i koniec. Zmuszony więc jestem do wybrania jednego z kłusaków sitwy która powstała tylko po to, żeby pożyć za pieniądze z podatków. Ponieważ większość człowieków biorących udział w wyborach jest przewidywalna i łatwa w manipulacji do tego mająca dość kiepską pamięć i niechęć do wyciągania wniosków z historii – wyniki gonitwy do żłobu są dość łatwo przewidywalne. Nie pójście do głosowania też nie jest rozwiązaniem problemu.
@Antey
Trzymajmy się obecnych technologii i obecnych wymagań technicznych dotyczących jakości uranu użytecznego w obecnych elektrowniach. Z badanami i przyszłością jest tak, że nowe technologie może się i sprawdzą i może będą skuteczne. Nikt rozsądny jednak nie oprze swojej przyszłości i realnych potrzeb na niewiadomych i tak wielu „może”. Co prawda ostatnio można obserwować głupków którzy dali się wkręcić w nowoczesność i śpiew przyszłości pt „Boening 787” jednak to są doświadczenia za „cudzesy” (pieniądze wyciągnięte od innych) i jednak chyba nie tędy droga. Nawet taki prozaiczny przykład pokazuje, żeby nie brać tak bezkrytycznie nietestowanych wcześniej na większą skale zaawansowanych i skomplikowanych rozwiązać technologiczno-konstrukcyjnych. Elektrownie jakby na nie nie patrzeć są skomplikowane. Może nie będą spektakularnie spadać z nieba, ale krachy energetyczne będą o wiele poważniejsze w skutkach.
Elektrownia atomowa w ogromnym uproszczeniu to maszyna parowa. Ciepło wytwarzane podczas reakcji atomowej przekazywane jest za pośrednictwem pary wodnej do turbin, a dalej to już klasyka wypróbowana dokładnie przez ostatnie stulecie. W efekcie na wyjściu mamy prąd elektryczny. Do takiego rozwiązania niezbędne jest paliwo – uran. Wcześniej do palenia szło drewno, później węgiel, potem ropa. Paliwa mają wartość energetyczną i proces ich zużywania jest nieodwracalny. Sugerujesz, że z raz użytego paliwa uranowego można jeszcze wyciskać energie – pewnie masz rację. Problem jednak w tym, że ten proces jest nieodwracalny i to wyciskanie też dobiegnie końca. Do tego obecne procesy energetyczne nie są szalenie wydajne. Dawno temu gdy ropa lała się szerokimi strumieniami elektrownie spalające to paliwo miały sprawność rzędu 25% – teraz te obiekty stoją pozamykane z wiadomych względów.
Zajmując się energetyką atomową jak najbardziej wskazane jest mieć bezpośredni dostęp do uranu. Nie trzeba wtedy ustawiać się w kolejce chętnych do kupowania. To tak jak być właścicielem tartaku. Pragmatyczny właściciel od razu będzie starał się wejść w posiadanie kawałka lasu i to najlepiej w okolicy.
Jak tylko ktoś zdaje sobie z tego sprawę to wielki plus! Powiem nawet że może rola bloga 2GR została spełniona. Następny krok należy do young, thinking, angry and WIRED. Patrz tylko na szybkość z jaką nonsens paru idiotów z Leninem zniknął z sieci. Reszta nonsensów też zniknie, wcześniej czy później, mały kryzys socjału może to tylko przyspieszyć. Chodzi o zrozumienie pewnych rzeczy co te 50 plus 20 lat nieustannego prania mózgów czyni trudnym… 😉
Przepraszam, że trochę nie na temat. Jest pewien nonsens którego szybkość znikania się trochę przeciąga, (niestety jestem jak buldog, jak już coś capnę to nie popuszczę). 😉
Cytaciki(kto to powiedział):
„…Po raz kolejny okazało się, „że łatwiej nabożnie roić, niż dobrze czynić”. Dodatkowo uczestników systemu nie poinformowano uczciwie, że efektem tej reformy będzie zmniejszenie stopy zastąpienia, czyli relatywna obniżka emerytur. Większość społeczeństwa nie miała pojęcia, co faktycznie da ta reforma, ale nie ma się temu co dziwić, skoro nawet sami jej twórcy często nie rozumieli konsekwencji własnych działań…”
„…filar kapitałowy jest złem. Jeśli uzyskujemy wiek emerytalny, nasze oszczędności z systemu kapitałowego powinny wracać do ZUS i ten powinien wypłacać nam jednolitą emeryturę do końca życia. A gdy już zdecydujemy o sposobie wypłat, w następnej kolejności powinniśmy dać obywatelom szansę na ponowne zdefiniowanie swojego miejsca w systemie. Każdy z nas musi sam zdecydować o tym, czy odkłada na przyszłość tylko w ZUS, czy chce, by część jego składki była przekazywana do OFE. Ale musi być to świadomy wybór uwzględniający zarówno ryzyko rynkowe, jak i demograficzne…”
„… każdy powinien sam decydować o tym, jak wielkie ryzyko jest gotów ponieść w nadziei na większą emeryturę. Jednocześnie trzeba byłoby uświadamiać ludzi, jak ogromne niebezpieczeństwo wiąże się z oszczędzaniem w filarze kapitałowym…”
A tu perełka:
„…np. nie pomyślał o tym, że jeśli wartość aktywów całego systemu emerytalnego wyniosłaby ponad 100 proc. PKB, to jak pogodzić to ze spełnieniem konstytucyjnego wymogu, że dług publiczny nie może przekroczyć 60 proc. PKB. Bo z limitów bezpieczeństwa wynika, że w systemie kapitałowym 60 proc. oszczędności ma być w obligacjach, a w systemie wypłat nawet 100 proc. Uznawano przy tym, że obligacje skarbowe to nadzwyczajnie bezpieczne inwestycje: kryzys na południu Europy pokazał, że tak nie jest…”
Całość tu:
https://serwisy.gazetaprawna.pl/emerytury-i-renty/artykuly/674505,reforma_emerytalna_wybaczcie_to_pomylka.html
G.F.
Coo? „Reforma emerytalna to pomyłka” ? =:0 =:0 =:0 =:0
I co to za cytaty z 2GR sprzed kilku lat? 😉 😉 😉 😉
Nie z 2 GR? Ooo, to zaczyna się nam ten Grabowski podobać! Zresztą przypominam sobie że już raz go chwaliliśmy…
Link zanotowałem, dzięki, ale nie wiem czy jest sens się do tego ustosunkowywać, gdy były członek RPP powtarza punkt po punkcie rzeczy dyskutowane tu od lat…
Reforma emerytalna tak jak przeprowadzana JEST POMYŁKĄ! Ale wytłumacz to „ojcowi polskiej reformy emerytalnej” M.Górze, zadekowanemu teraz gdzieś w radzie nadzorczej któregoś z OFEs… Trochę cicho o nim zresztą…. W międzyczasie miliony straciły bezsensownie miliony… i nadal siedzą cicho…
Grabowski też ma zresztą refleks szachisty w tych sprawach… ale liczy się w końcu sam fakt nawrócenia… 😉
Temat nieźle się kotłuje pod dywanem, jedną z pierwszych nawróconych była prof. Leokadia Oręziak z SGH.
„…Zdaniem prof. Leokadii Oręziak z SGH w sytuacji, w której brakuje pieniędzy na wypłatę bieżących świadczeń, nie można godzić się na to, by część składek wpłacana była do prywatnych systemów emerytalnych, aby te z kolei inwestowały je w obligacje, które państwo musi potem odkupić, płacąc za nie z nawiązką…”
https://emerytury.wp.pl/kat,2752,title,Emerytury-do-poprawki-Dostaniemy-grosze,wid,15265444,wiadomosc.html?ticaid=1feb6&_ticrsn=3
Wygląda na to, że ten numer z obligacjami to nawet Joseph Heller by tego lepiej nie wymyślił.
Jestem namiętnym kolekcjonerem artykułów w tym temacie, niestety nie mam dziś siły więcej szukać.
Jak się te miliony co straciły miliony połapią, to nie ma takiej medialnej przykrywki, która by uratowała zadki co poniektórym.
G.F.
A ja uważam, że to całe nawrócenie to zwykła gra pod nacjonalizacje OFE. Aktywa OFE to ponad 200 miliardów pln w proporcjach mniej-więcej: 55% obligacje, 30% akcje 15% inne. Ta OFErta jest zbyt kusząca aby ją odrzucić, ponieważ:
1. umorzenie obligacja za ponad 100 mld pln dadzą oddech budżetowi i umożliwią dalsze zadłużanie się na poczet autostrad, stadionów i innych. Kasa z unii to filar gospodarki tego kraju a niewykorzystanie kasy z unii to ciężki grzech polityczny.
2. znacjonalizuje wcześniej sprywatyzowane spółki typu Bogdanka, Kęty, Azoty które będzie można jeszcze raz sprywatyzować!!! albo wnieść do „Inwestycji Polskich” jak skończą się obecnie posiadane akcje (dla przykładu akcje największego OFE ING https://www.stockwatch.pl/inwestor/ING-OFE.aspx )
3. nie będzie trzeba oddawać około 100 mld pln składek nieprzekazanych do OFE (zmiana z 7,5% na 2,3%) które mają być oddane około roku 2020
Obstawiam rok 2015 na realną datę końca OFE.
Z tego co wiem to tylko ok. 1 do 2% uranu w takim pręcie paliwowym jest wykorzystywane do uzyskiwania energii. Później taki pręt zostaje zanieczyszczony produktami reakcji łańcuchowej i nie nadaje się już do niczego. Przy produkcji uranu największym problemem jest opłacalność. Cena choć znacznie wzrosła do ok 4 USD za uncje to jednak nadal jest niska. Mnie jednak nie wydaje się, żeby Francja miała wywoływać kolejna wojnę właśnie ze względu na uran. Jest on tani i jest go pod dostatkiem:
„Według szacunków OECD i MAEA, znane zasoby uranu wystarczą przy obecnym poziomie zapotrzebowania i technologii w elektrowniach jądrowych na 100 lat.”
Według szacunków OECD i MAEA zasoby uranu w cenie do 130 dolarów za kg wynoszą obecnie 5,3 mln ton, a wliczając zasoby w cenie do 260 dolarów za kilogram przekraczają 7 mln ton.”
https://poznajatom.pl/poznaj_atom/zasoby_uranu_na_swiecie,399/
Jakby im brakowało uranu to mogli kupić np. z Kazachstanu, który ostatnio stal się największym jego producentem, albo z Kanady. Dlatego ja uważam, ze musi chodzić o coś innego. Bardziej prawdopodobne jest, ze chodzi właśnie o złoto.
Dwa lata temu Francuzi i Amerykanie wysłali komandosów w helikopterach też nie w obronie plantacji brokułów na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Jest taki piękny góralski zaśpiew: Na hali, na hali juhas babę wali, hej.
Wystarczy podmienić na: hali – Mali, juhas – Francus, babę – Polaka, i tyz piknie.
Tradycje mamy w tym względem dobre od Napoleona zaczynając. Czemu ci Czesi, Węgrzy, Słowacy (może sie mylę?) na żadne misje się na zapisują i spokojnie żyją. Czy my jesteśmy jacyś nadpobudliwi, geny tatarskie czy tureckie? Po tym jak nam podziękowano za wsparcie aliantów po II w.ś. nigdy bym nie wysłał nigdzie żołnierzy na misje. Chyba, że do Czech, na piwo.
No to kończę tradycyjnym zaśpiewem z knajpy czeskiej: Ne hnewaj se żeno ma, gde je piwo tam sem ja. (zapis fonetyczny z autopsji – raczej błędny);-)
@:”Czy my jesteśmy jacyś nadpobudliwi, geny tatarskie czy tureckie?”
Nie. To proste. „Nasze” władze dostały taki rozkaz albo chcą się wykazać (i wkupić do jakiejś kliki).
Mylisz się. Czesi mają w Afganistanie 530 ludków + 500 w Kosowie. Węgrzy mają 400 z dużym hakiem, a Słowacy ponad 300. Zaangażowanie tych krajów w stosunku do potencjału ludnościowego jest tylko troszkę mniejsze niż zaangażowanie Polski. W sumie nie jest to dziwne bo Polska jako duży kraj przelotowy ze Wschodu na Zachód powinna mieć dobrze wyszkoloną armię – Afganistan to taki poligon.
powinna mieć dobrze wyszkoloną armię – Afganistan to taki poligon.
Powielanie często powtarzanego ale w gruncie rzeczy bezsensownego w swojej treści argumentu. Zrozum że PL nie ma praktycznie żadnej armii, hello? Cień tego co miała w PRL. W związku z czym na samym początku „szkolenia armii” jest od razu trochę głupawo no bo co w końcu szkolić? No nie? Dalej, po czorta chcesz szkolić „armię” jak nie masz chociażby jej jak przewieźć? Takich rzeczy, dużo pilniejszych finansowo niż „szkolenia w terenie” są dziesiątki. Wyjeżdżanie z „dobrym poligonem w Afganistanie” jest dlatego po prostu śmieszne. I nie tylko śmiesze. Jest zagłuszaniem pewnych pryncypialnych zasad gdzie piona a gdzie poziom, które nie powinny zostać nigdy zagłuszone. Jak to na przykład że, dobry poligon czy nie, tortury nigdy nie przechodzą, kropka. Jak to że ,dobry poligon” czy nie, okupant powinien się spodziewać kulki w czoło i nie powinien później gardłować że staje się nagle ofiarą. Jaki los obcego okupanta – powrócić do domu w worku foliowym. Widzisz, świat jest bardziej skomplikowany niż „dobry poligon” i sierżant na nim urzędujący…
Nie wiem też dlaczego „dobrego poligonu” nie można sobie samemu wybrać ale musi to być ten wybrany przez Wielkiego Brata… Nic Ci to nie mówi?
Mamy armię. Liczy 120 000 żołnierzy, a do tego będą dochodzić coraz większe rezerwy z NSR. Czy to mało ? Niemcy mają w służbie czynnej 200 000 żołnierzy, Brytyjczycy 200 000 + drugie tyle rezerwy, Amerykanie 560 000 + drugie tyle rezerwy Gwardii Narodowej. Mamy normalną armię jak na kraj o naszej wielkości i populacji. Na współczesnym polu walki podstawowe znaczenie ma jakość sprzętu i doświadczenie kadry, a nie ilość mięsa armatniego. Chodzi o efektywność.
Armia jest branżą jak każda inna. Kiedyś drogę budowało 500 osób z łopatami i kilofami – dzisiaj tą samą pracę jest w stanie zrobić 100 osób odpowiednio „nasyconych” sprzętem i potrafiących go obsługiwać. Tam gdzie kiedyś trzeba było do obrony batalionu LWP, dzisiaj wystarczy zaprawiona w boju kompania afgańskich i irackich weteranów 🙂
Co do Afganistanu. Faktem jest, że na terenie tego państwa znajdowały się bazy terrorystów, które atakowały Amerykanów. Faktem jest, że reżim talibów był reżimem zbrodniczym. Faktem jest, że jesteśmy sojusznikami Amerykanów. Zastanów się nad takim przykładem. W latach 30′ sowieci wysyłali na polskie kresy zbrojne bandy terrorystyczne aby porobiły trochę zamieszania i wróciły do siebie – to jest akurat fakt. Przyjmijmy hipotetycznie, że jedna z takich band dociera do Warszawy i wysadza Pastę i Prudential. Polska traktuje to jako atak, wzywa brytyjskiego i francuskiego sojusznika i podejmuje ofensywę – zajmuje terytorium ZSRR stanowczo zakazując złego traktowania ludności. Wprost przeciwnie – Polacy budują na słabo rozwiniętych terenach Rosji szkoły, szpitale. Przy okazji ludność zostaje wyzwolona z rąk zbrodniczego reżimu, który mordował niewinnych ludzi. W Rosji wybucha wojna bo malutka grupka bolszewików schowała się w lasach i próbuje obalić nowy słaby jeszcze rząd i zmusić obce wojska do odwrotu.
I teraz pytanie – czy Francuzi i Anglicy powinni pomóc Polakom w takiej wojnie ? Czy jeśli pomogliby to należałaby się im „kulka w łeb” od komunistów ?
Faktem jest, że na terenie tego państwa znajdowały się bazy terrorystów, które atakowały Amerykanów. Faktem jest, że reżim talibów był reżimem zbrodniczym.
W takim razie faktem jest że na terenie Generalnej Guberni znajdowały się bazy terrorystów AK które atakowały okupujacy kraj Werhrmacht i gestapo. Faktem jest że rezim AK był reżimem zbrodniczym…
Faktem jest, panie {Jakobinie}, że z tymi pańskimi faktami szybko dochodzimy do absurdu. Czy nie zastanowił się Pan czasem skąd te „fakty” pochodzą? Bo ja tam żadnych „faktów” nie widzę. Widzę natomiast próbę sprzedawania BS… 😉
Skoro Panu bliższa Rosja niż Afganistan to fajnie, proponuję jej uzywać w charakterze poligonu a nie pchać się do dalekiego Afganistanu.
O ile dobrze kojarzę to nawet gdyby iść po tej żałosnej linii rządowej propagandy, po której Ty [XXXXXXXXXXXXXXXX] idziesz… to USA napadło złe państwo – większość zamachowców pochodziła z Arabii Saudyjskiej i to też jest „fakt” rzecz jasna.
https://pl.wiktionary.org/wiki/fakt
Chcesz pofilozofować na temat tego co rzeczywiste? Brednie wypluwane przez polityków przy pomocy „mediów publicznych” nazywasz faktami? You’ve made my day 😀
https://www.lewrockwell.com/lewrockwell-show/2013/01/18/341-thugs-want-all-the-guns/
———————-
MODERACJA: bez wycieczek osobistych proszę na tym forum. regulamin
@Jakobin
Porównaj proszę, z łaski swojej Polskie i Brytyjskie nakłady na jednego żołnierza, a potem doświadczenie Armii Brytyjskiej w walce tego rodzaju jaki miała toczyć – Falklandy, I Wojna w Zatoce… takiej wojnie z czołgami, samolotami, rakietami.
Weterani na których się powołujesz, w większości są już dawno w cywilu z niechęcią nie tyle nawet do wojaczki i munduru, co do organizacji jaką jest WP.
Wreszcie długa, wyczerpująca kampania kontrpartyzancka nie ma _nic_ wspólnego z konfliktem pełnoskalowym, który w obecnych warunkach będzie szybką rozstrzygającą kampanią liczoną jeżeli nie w tygodniach, to dniach. I realizowaną zupełnie inaczej.
Żadne misje i wnioski z nich nie ochronią polskich elektrowni czy miast przed bombami i pociskami z np. Tu-22M, nie naprawią absurdalnego systemu zamówień, nie dokończą „on time on budget” Gawrona.
A ciągnąc Twoją analogię – o ile po Talibach nikt płakał nie będzie, o źródła antyamerykanizmu znajdują się w „lubianych i popieranych” Arabii Saudyjskiej i Pakistanie, czyli u nominalnych sojuszników USA. Pakistan jest też problemem dla wojny Afgańskiej, która z Afganistanem ma tyle wspólnego, że toczy się na tym terytorium. Głównym przeciwnikiem jest międzynarodówka oraz Pasztuni, zaopatrywani, szkoleni, tranportowani itp przez Pakistan.Już zresztą w kwestii Iraku dosadnie ujął to jeden z amerykańskich generałów – skoro i tak mamy z „nimi” walczyć to lepiej u kogoś niż u siebie. I tak zresztą było: większość „bojowników” zatrzymywanych przez siły koalicji to w obu krajach to rzadko kiedy lokalni wieśniacy z gunami. Zazwyczaj najemnicy z calego świata arabskiego.
W Twoim przykładzie – wzywałbyś do ataku na Rosję w odwecie za Radiostację w Gliwicach….
5000 najlepszych polskich żołnierzy i sprzętu poza granicami naszego państwa wysługuje się USrancom w Afganistanie pozostawiając nasz kraj praktycznie bez obrony. Reszta tzw „Sił Zbrojnych” nie przedstawia praktycznie żadnej wartości bojowej poza „porządkową” – praca na „rejonach” i co najwyżej „papierowo-statystyczną” (do raportów i sprawozdań) na którą składają się: cwiczenia „bojowe” „palcem po mapie”, „papierowe szkolenia”, papierowa armia rezerwowa szumnie nazywana Narodowe Siły Rezerwowe. Oprócz „armii” mamy też się czym „POchwalic” jeżeli chodzi o inwestycje zbrojeniowe. Afery z mieniem wojskowym i różnego rodzaju kontraktami na sprzęt jak budowa najdroższego w historii Polski kadłuba korwety „Gawron” która pochłonęła setki milionów by na koniec zostac zawieszona. Teraz Pan Koziej będzie „budował” tarcze antyrakietowa wiec może rekord „Gawrona” zostanie jednak PObity… Drodzy obywatele…Armii nie ma! Jak za starych złych czasów przedrozbiorowych bezpieczeństwo zapewniają nam mocarstwa ościenne i NATO które kiedy tylko może rozgrywa nami swoje interesy z Rosją… Gdyby nie to że dzis już się nikomu nie opłaca fizycznie zajmowac terytorium (w Polsce jest tylko „Biedronka”) bylibyśmy jednym z „landów” Niemiec albo „krajem-obwodem” Rosji… Gospodarczo już od jakiegoś czasu nie jesteśmy Polską a co najwyżej folwarkiem taniej siły roboczej „eurokołchozu” w którym pełnimy również POślednią rolę jako rynek zbytu… Na to wszystko zapracowali „nasi” wodzowie spod znaku „kto da więcej” mieniacy sie bezczelnie „Polakami” na okolicznosc takiego święta jak „Dzień Niepodległości” (i inne) a faktycznie służacy internacjonalizmowi europejskiemu (i tym spod znaku „ju-es-ej”) za 30 srebrnikow… A „Afganistan to taki poligon” dla polskiego wojska jak strzelanie na Marsie w stanie nieważkości… Nie ten teren i nie ta taktyka! Tyle że po każdym strzelaniu obsługa broni się należy… Odys
Nasza armia, jeśli już ma być szkolona to chyba Afganistan nie jest najlepszym terenem do szkolenia. W końcu jest to konflikt asymetryczny i na naszym terytorium raczej z nim nie będziemy mieć do czynienia. W końcu nasi sąsiedzi nie zaatakują nas partyzantką.
No chyba że armia jest szkolona do walki z własnymi zbuntowanymi obywatelami – to to co innego. To poligon super.
Czytałem kiedyś, ze te wszystkie misje to szkółka przed pacyfikacja własnych społeczeństw.
@Milford
Czego jak czego ale taktyki partyzanckiej od Talibów można by się uczyć do własnego stosowania – aczkoliwek znowu wątpię aby w WP się tym ktoś interesował.
@Jakobin
Dobrze wyszkolona armia bierze się z silnej i nowoczesnej gospodarki oraz zdrowego, spójnego i silnego społeczeństwa. Nie odwrotnie.
Udział na misjach miałby pewne zalety (demagogię o jakichś 'torturach’ czy 'najemnictwie’ litościwie pomijam) GDYBY 1. „misjonarze zostawali w wojsku” co w Polsce miejsca nie ma 2. wojsko aktywnie absorbowało te doświadczenia i przekładało je na szkolenie i wyposażenie oraz organizację, szczególnie w zakresie łączności/logistyki/procedur 3. oficerowie z doświadczeniem liniowym i współdziałania w środowisku koalicyjnym zastępowali na stanowiskach sztabowy „beton”.
Natomiast w Polsce kosztem utrzymania regularnej armii, finansuje się „misje” na które w ramach „pilnej potrzeby operacyjnej” samochody opancerzone czy pistolety czy kilka karabinów maszynowych kupuje się … kilka lat(!) (słowa klucze: LOSP, WIST, M-134). Groteska większa niż w przypadku Gawrona, tyle że koszty mniejsze.
Wreszcie o ile teoretycznie misja w Iraku mogłaby być zasadna (mieliśmy tam w końcu dużą obecność kiedyś) i nawet potencjalnie korzystna, o tyle do Afganistanu nie pojechaliśmy nawet za czasów ZSRR. Podobnie do Afryki.
W ogólności, a w w Polsce także w szczególności, „misje” (działania do których potrzebna jest sprawna żandarmeria i wywiad + wojska inżynieryjne) nie przekładają się w żadnym stopniu na zwiększnie gotowości armii do jej głównego zadania – walki z zewnętrznymi wrogami Państwa w warunkach otwartego, symetrycznego, pełnoskalowego konfliktu zbrojnego.
„Udział na misjach miałby pewne zalety (demagogię o jakichś ‚torturach’ czy ‚najemnictwie’ litościwie pomijam”
Dorośli, poważni, rozsądni ludzie o takich pierdołach nie rozmawiają, litościwie rzecz jasna.
Społeczeństwo – suma dobrowolnych interakcji międzyludzkich.
Silne społeczeństwo – społeczeństwo z jak najmniejszą ilością przemocy – z definicji.
Wyciągnij swój faszystowski słowniczek i podziel się swoją definicją.
——————————
MODERACJA: Powtarzam ostrzeżenie – bez wycieczek osobistych na tym forum. regulamin Następny post będzie BEZ ŻADNYCH REFERENCJI OSOBOWYCH – albo go w ogóle nie będzie.
@samsung
Oczywiście – poważni ludzie, w kontekscie tego co przeżywają Polacy w swoich „szpitalach” czy kraju, naprawdę nie będą rozdzierać szat nad faktem że ten czy inny bandyta dostali mocniej niż konwencja genewska przewiduje.
Rozpaczanie nad losem kilkunastu dorosłych mężczyzn, jeńców wojennych, w sytuacji gdy na kontynencie kobiety są często siłą i przemocą zmuszane do usług seksualnych… ? Daj spokoj, po prostu trzeba znać proporcje.
Jakie wycieczki? Jego poglądy są jawnie faszystowskie – nie wiem o co się Tobie rozchodzi:
https://www.youtube.com/watch?v=-sp1oDaPOsw
ps. nazwanie self described komunisty, komunistą nie jest, moim skromnym zdaniem, wycieczka osobistą. Ja tylko pokazuję – to wspierasz, to jest twoja ideologia, taką samą miał Stalin, albo Hitler – co w tym złego? Jedyne co mi przychodzi do głowy to poprawność polityczna, obrzydliwa przypadłość.
„Dobrze wyszkolona armia bierze się z silnej i nowoczesnej gospodarki oraz zdrowego, spójnego i silnego społeczeństwa. Nie odwrotnie.”
Czy faszystowskie „społeczeństwo” było silne zwarte i gotowe? Nie wiem, jak możemy mówić w ogóle o tego typu rzeczach bez ich zdefiniowania? Czy wybór Hitlera na urząd, jego późniejsze kroki, działania całej 3 Rzeszy to „społeczeństwo”? Czy różnej maści i poziomie brutalności reżimy na całym świecie to części „społeczeństw”? Bez jasnych definicji nie będziemy wiedzieć nawet czy gadamy o tym samym. Stąd żądanie definicji, której przeczuwając klęskę nie dostarczył – dorośli ludzie widać nie bawią się w definiowanie pojęć, którymi się posługują, szkoda czasu, pora wziąć się do roboty, bo silne spójne zdrowe społeczeństwo to jada jada
Ilu Czechów i Węgrów było w Iraku, gdzie troche polskiej krwi spłyneło,
bo misje ONZ typu obsadzanie Kosowa, Golan itp nie ta bajka?
@slav
Czesi i Węgrzy się jak najbardziej zapisują na misje.
Widocznie francuzi obliczyli że lepszy dil jest siać demokracje by możliwe było zwrócenie niemcom co ich,niż nie zwracać.