Szara wyspa ze stadionem

Artykuł w RMF24 załamywał niedawno ręce nad tym ile Polska rocznie „traci” przez szarą strefę. Ile dokładnie? Gdyby nie oszuści podatkowi, Polska byłaby bogatsza co najmniej o 5,8 miliarda złotych rocznie – grzmią autorzy, powołując się na wyliczenia Kontroli Skarbowej. Podobno najwięcej lewych faktur bo 120 tysięcy wykrywa skarbówka w firmach handlujących paliwami i złomem. Jednak podatku zdaniem autorów starają się nie płacić wszyscy, łącznie z sektorem publicznym a w szczególności z samorządami. Namierzono nawet popełniające ten grzech śmiertelny szkoły. No, dosłownie koniec świata. W sumie Polska jest przez to „biedniejsza” o równowartość trzech Stadionów Narodowych – kończą  swoje deliberacje autorzy.

No, nie wiemy czy  podpieranie się tutaj Stadionem Narodowym jest takim szczęśliwym pomysłem…  Kosztujący wielokrotnie więcej niż powinien i nie produkujący nic tylko straty jak okiem sięgnąć Stadion Narodowy nie jest przecież żadną jednostką bogactwa aby być o nią „bogatszym”. Jest jednostką straty której posiadacz jest przez sam ten fakt biedniejszy, nie bogatszy. Jeżeli Jasiu zrobi dekorację choinkową z banknotów dwustuzłotowych taty to czy tata Jasia będzie bogatszy czy biedniejszy?

Polska z trzema Stadionami Narodowymi więcej byłaby uboższa niż jest z jednym i całe szczęście że ich nie ma! (zakładając że funduszy nie zmarnowano na inne dekoracje choinkowe). Jeżeli więc na skutek niepłacenia podatków kraj uniknął trzech więcej bezdochodowych dinozaurów kosztujących krocie to na zdrowy chłopski rozum należałoby raczej zachęcać ludzi i instytucje do dalszego niepłacenia… Na tej samej zasadzie nie można dowodzić że dzięki oszukiwaniu na podatkach Polska jest „biedniejsza” o miliardy które min. Rostowski wyrzuciłby bezpowrotnie na ratowanie banków francuskich czy włoskich. W rzeczywistości jest dzięki temu bogatsza.  Bogatsi w każdym razie są jej obywatele…

Enfin.  Aby uzmysłowić sobie szkodliwość halucynowania  o kraju „biedniejszym o 3 stadiony narodowe” warto spojrzeć na całość zagadnienia. Szara strefa w Polsce to w sumie 29% PKB – lekko licząc 150 miliardów złotych. Wspomniane w artykule 5,8 miliarda „strat”, nie bardzo wiadomo skąd wzięte, to przy tym błąd zaokrąglenia. Szara strefa to nie tylko jedna trzecia państwa.  To jego filar. Gdyby państwu udało się  ją przypadkiem  „zwalczyć” to katastrofa byłaby trudna do wyobrażenia. Szara strefa dynamicznie produkuje i zatrudnia, bez ingerencji państwa i poza nim. Jest tam bo państwo zagnało w nią ludzi nadmiernymi podatkami i obłąkańczym ZUSem. Bez niej setki tysięcy ludzi więcej wisiałyby na rządowych kroplówkach rozkładając finanse publiczne. Dzięki niej setki tańszych produktów nie ujrzałoby światła dziennego. Szara strefa jest odruchem samoobrony społeczeństwa.  Tym większa im wyższe podatki, większe obciążenia socjalne i  bardziej dokuczliwa biurokracja.

Zwalczanie szarej strefy prowadzi zawsze do skutków odwrotnych do zamierzonych. Jest walką z cyferblatem zegara bez zrozumienia mechanizmu kryjącego się za nim. Im więcej działań represyjnych, kontroli, nalotów i kar tym szara strefa jedynie głębiej zakamuflowana, nie mniejsza. Jest jedna metoda na szarą strefę – niższe podatki i obciążenia socjalne a przez to brak brak motywów do schodzenia do niej.

Dlaczego ludzie żyją w szarej strefie? Bo muszą. Zmuszają ich do tego bieda, podatki i ZUS. Dobre porównanie Polski i Anglii  z www.PolskaBieda.com:

Gość z dochodem rocznym brutto rzędu 40 tys. zł – rzędu średniej krajowej – w UK nie wszedłby w ogóle na ekran radaru podatkowego będąc poniżej kwoty wolnej od podatku. W Polsce natomiast musi płacić podatki rzędu 17%. Jest tym od razu, na samym początku, o 17% do tyłu w stosunku do swojego angielskiego konkurenta.

Ale to tylko część problemu.  Podatek tej wysokości być może dałoby się jeszcze przeżyć gdyby nie socjał.   Jeśli dodamy do tego jeszcze obciążenia socjalne (ZUS) sytuacja staje się groteskowa. Składka na socjał (emerytalne, rentowe i chorobowe, pomijamy ubezpieczenie zdrowotne) dobija gościa. Jego część składki (resztę płaci pracodawca) przy tym dochodzie brutto wynosi, o ile dobrze szacujemy, około 18.7% podstawy. Całkowite więc obciążenie dochodu brutto PLN40k daninami dla państwa jest w Polsce  dla pracownika z tym dochodem rzędu 1/3. 1/3 całego dochodu idzie na socjalistyczny bull…t z którego delikwent NIC nie ma i NIC mieć nie będzie!  I nie ma w tym nawet ubezpieczenia zdrowotnego, jakie by ono nie było, bo na nie płaci osobno. Czytelnicy zorientowani w UK dorzucą z pewnością do tego ile wyniosłyby angielskie składki socjalne dla tego przypadku tak aby mieć pełne porównanie obciążenia płacy brutto. Przyjąć można że razem będzie tego sporo poniżej 1/3 dla porównywalnej sumy!

Oto powód dla którego że ludzie automatycznie dryfują ku szarej strefie gdzie na socjalu zaoszczędzą i więcej wezmą na rękę.  Gdzie prościej po prostu związać koniec z końcem.  Że pominiemy już iż w wielu przypadkach nie ma po prostu innego wyboru – jobs w „białej” strefie nie ma.

101 thoughts on “Szara wyspa ze stadionem

  1. Przeczytałem całą niemal dyskusje toczącą się wokół podatków zwłaszcza w kwestii porównania życia w Polsce z życiem w UK… Miejscami była ona niezwykle zażarta ale mimo wszystko bardzo merytoryczna… Człowiek ciągle się czegoś uczy i dzieki wam ludziska za to 🙂 Ciągle jednak uważam że dopóki to my Polacy wyjeżdżamy na „saksy” do nich (UK) to dzielenie włosa na czworo, tj. gdzie chleb droższy a gdzie tańszy, gdzie więcej zabierają a gdzie mniej nie ma najmniejszego sensu, po za oczywiście wymianą poglądów :)…Pozdrawiam… Odys

    1. Dzięki przede wszystkim uczestnikom debaty na jej wysoki poziom oraz za zasilenie bardzo relewantnymi danymi…

  2. Jeszcze w temacie stadionów. W Gdańsku na palcach obu rąk można policzyć dochodowe imprezy na PGE Arenie. Chyba nawet koncert J.Lo nie był specjalnym sukcesem, bo cicho na temat rekordowych zysków 😉 a tu mamy taki kwiatek:
    https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Podatek-rosnie-o-2-tys-procent-To-zasluga-stadionu-n64567.html
    Utrzymanie stadionu to ok. 12 mln PLN rocznie, PGE płaci połowę tzn. jej klienci w rachunkach za energię elektryczną, a resztę trzeba z kogoś ściągnąć..
    Tzw. strefa kibica w Gdańsku przyniosła 3 mln PLN straty. Po za tym igrzyska się udały, lemingi się cieszyły.

  3. Mylisz sie. przezylem w Warszawie 3 dekady i z duzym prawdopodobienstwem znam ja znacznie lepiej niz Ty. wiem co ile „kosztuje” jak sie wie gdzie kupic i jak sie nie wie 🙂

    Moge Ci pokazac rachunek za 16 euro za 2 piwa wypite w BXL… ciekawe czy w Mariott-cie by sie osmielili tyle zaczardzowac.

    Rocznie konsumuje brukselskich mieszkan za okolo €12000 euro, jedzenia moze za €5000, a wiertarek cos okolo €5-10. A ty? :))

    Wiertarki jesli juz to kupuje z niemieckiego Amazona, wiec mam te sama cene co Ty w Polsce. Za wiertarkami sie nie rozgladalem, ale tutaj w sklepie wszystko jest sporo drozsze. Kupujac porzadny telefon komorkowy przeplaca sie €100 wzgledem Niemiec, €150 wzgledem Amazona. Kupujac sprzet do nurkowania zaplacisz €150 euro wiecej niz np w Hiszpanii.

    1. Tu mamy zakończenie tej coraz bardziej jałowej dyskusji o cenach: ceny u Lidl w kilku krajach. Ten sam sklep, te same rzeczy, rózne kraje. Polska okazuje się tańsza od Niemiec o 14%. Jak ma to być „tania jak barszcz” to mamy najwyraźniej różne wyobrażenia o barszczu.

      1. Aby takie porownanie cen dawalo reprezentatywne wyniki pozwalajace na taki osad, nalezaloby zakupic standardowy koszyk jedzenia, taki jaki sie kupuje co pare dni. Tabelka z linku, ktory zalaczyles zaklada, ze kupujemy tyle samo plynow do mycia naczyn (mi jeden starcza na dobre pare miesiecy), co piersi z kurczaka, sera, miesa.

        Normalny chleb w Belgii kosztuje 2 euro, 1kg sera zoltego 10 euro, miesa 10 euro, szynki 15 euro.

  4. Cyniku,

    nie obnizaj poziomu blogu wkladajac i komentujac tabelki robione przez gimnazjalistow.

    W UK dochod ponizej £15k oznacza biede, a £10k biede skrajna. W Polsce koszty zycia sa smiesznie niskie wiec i zarobki sa odpowiednio nizsze. Kazdy, kto choc przez tydzien byl w UK wie, ze bardzo duza czesc spoleczenstwa zyje w biedzie takiej jaka jest w Polsce, czesto w gorszej.

    Tyle w temacie. Korci mnie by wyjsc z kamera do Carrefoura (aktualnie mieszkam w Belgii) i pokazac wam wszystkim jakie sa ceny, by juz nikt wiecej nie marnowal czasu na pisanie jak drogo jest w Polsce.

    1. W Polsce koszty zycia sa smiesznie niskie
      Nie życia ale raczej egzystencji, i to najprędzej w namiocie przed Biedronką. Warszawa jest droższa od Brukseli w wielu względach tak więc może mniej tej kawalerii byłoby wskazane?… 😉

      Jak Cię tak korci Carrefour to porównaj przede wszystkim nie część spożywczą a resztę. Wątpię czy różnica będzie znacząca…

      1. Dobra, ceny ktorych artykulow mam Ci podeslac?
        Oprocz Carrefour jest jeszcze kilka innych sklepow, zazwyczaj drozszych.

        poziom biedronki, to tutaj Lidl i Aldi. Najwiecej sklepow ma wlasnie Aldi …

        Warszawa jest droższa od Brukseli w wielu względach???
        serio?? jakich.

        1. Dobra, ceny ktorych artykulow mam Ci podeslac?

          Prosta wiertarka domowa, 800Watt, wiertło udarowe do niej, SDS, 8mm

          Warszawa jest droższa od Brukseli w wielu względach??? serio?? jakich

          Przeciętna cena 120m2 mieszkania w centrum stolicy, EUR/m2: Bruksela=2465, Warszawa=3546 Dane: Home Broker, 2010
          Wierzę jednak że z walońskiej(?) prowincji perspektywa może być nieco inna. Serio… ;-D

          1. Prosze Cie, widzialem te zestawienie i o malo mi beret nie spadl z glowy.

            Raz, ze w Belgii mieszkania nie maja oficjalnej powierzchni .. ludzie balkon, czasem schody i czesc „wspolna”. Jaja jak berety. Kto wynajmowal / kupowal, ten wie 🙂

            Home Broker jest znany z manipulacji cen. Trzeba samemu zobaczyc….
            Pewnie porownanli cene na Starym Miescie z cena w strefie o kodzie pocztowym BXL 1000. Warszawa jest tez miastem okolo 2x wiekszym. W Polsce teny wywolawcze sa takie jak u „Turka” na bazarze :))

            https://www.immoweb.be/en/Buy.Results.gallery.cfm?&XTOOLBARMAP=Y&XSHOW=&XTOOLBARCARTE=N&MYCURRENT_SECTION=Buy&XVENTELOCATION=1&XDISPLAY=gallery&XIDCATEGORIE=5&XPARIMG=on&XPROVARRACTIVE=province%2Fdistrict&XPRICE1=&XPRICE2=&XDEVICE=EUR&XMINROOM1=&XMINROOM2=&XSURFACEHABITABLETOTALE1=120&XSURFACEHABITABLETOTALE2=&XSURFACETOTALETERRAIN1=&XSURFACETOTALETERRAIN2=&XZIPOPEN=Y&XPAROPEN=N&XIDREGIONXIDPROVINCEXIDARRONDISSEMENTBIS=%20%2C%20%2C%20&MAPCHANGED=0&XORDERBY1=codecommune&xcodecommunelibre=1000&xcodecommune1=1000&xadkey=000004

            Zobacze czy sa wiertarki, ale to kiepska miara. Ile wiertarek konsumujesz rocznie?

          2. Widzę że zaczynają się wykręty… 😉 Warszawa jest po prostu droższa of Brukseli, hands down!

            ale to kiepska miara. Ile wiertarek konsumujesz rocznie?
            Nawet jak nie 5 rocznie to słaby to argument że PL jest „śmiesznie tania”. Ile mieszkań konsumujesz rocznie?

  5. co do stadionów, to mamy realizację zapowiadanego scenariusza, będą nas coraz drożej kosztować:
    https://finanse.wp.pl/kat,104132,title,Zlupia-nas-na-podatku-zeby-oplacic-stadion,wid,15164359,wiadomosc.html

    Po żywym odzewie na analizę opodatkowanie PL-GB, zastanawiam się Cyniku, czy wpis o wielkości i długości zasiłków dla bezrobotnych w poszczególnych krajach EU, nie byłby tez pouczający. Szczególnie w świetle rangingu: gdzie jest największy socjal w EU? wyrażony w przeliczniku xEUR/dzień bezwględnego uprawnienia do poboru zasiłku ( czyli takiego który się należy jak psu buty). Drugi wątek to patologie, czyli wieczni bezrobotni i gdzie to jest finansowane bez ograniczeń?

    1. Byłby! Ale zdaje się że niewielu bezrobotnych czyta tego bloga… i na całe szczeście… 😉 Frekwencja szanownych gości na 2GR pokrywa się ściśle z czasem pracy… ;-)… co wskazuje że jak szef nie widzi to to okno najbardziej pod spodem na komputerze to… 2GR 😀 😀

      1. Raczej nie chodzi mi o samych bezrobotnych, tylko o formę redystrybucji podatków (długu). Czy rozrzutność tym zakresie (zasiłki) idzie w parze z pracowitościa społeczeństwa, dochodem narodowym, poziomem opodatkowania.
        Czyli, które kraje stać na zasiłkowe szaleństwa w świetle produktywności społeczeństwa? Sam służę Hiszpanią, bo mam kontakt z młodymi Hiszpanami. Wkurzają mnie osobiście tłumy wkurzonych na ulicach miast europejskim, którym się nie chce robić, bo dla nich nie ma odpowiedniej pracy.

  6. W Krakowie władze miasta budują kolejny deficytowy obiekt w postaci hali widowiskowo sportowej za 470 mln do której co roku będzie trzeba dopłacać od 5 do 10 mln zł.

    Niestety nikt nie rozliczył radnych miasta za poprzednie marnotrawstwo w postaci budowy stadionów Wisły i Cracovii za 700 mln + odsetki.

    Stadion tzw. „Wisły” jest dzierżawiony za śmieszną kwotę 1,4 mln zł rocznie koszt budowy to 530 mln zł :).

  7. Dla podsumowania, dostępne również w komentarzu na moim blogu:

    Gdyby przenieść proporcje średniego wynagrodzenia i kwoty wolnej od podatku z W.Brytanii do Polski, to w Polsce kwota wolna od podatku powinna wynosić 3500/2500*9000=12600 złotych, czyli dochód miesięczny w wysokości ok 1000 zł powinien być zwolniony od podatku. Tymczasem kwota wolna od podatku wynosi ok 3020zł. Oznacza to iż w Polsce skandalicznie wysoko opodatkowane są najniższe zarobki, w tym nawet takie, które nie gwarantują fizycznego przetrwania.-( Wysokie opodatkowanie podatkiem VAT żywności, ubrań dla dzieci, książek, energii i ciepła, czyli podstawowych produktów dla dobrostanu rodziny dopełnia obraz. Dlatego namawiam wszystkich, dla dobra kraju i jego obywateli oczywiście, do jak największego wspierania szarej strefy, że o żarciu od rolników i bimbrze nie wspomnę.-)

    Dla wysokich dochodów, jak wspominał @zyjacy_w_UK poziom opodatkowania wyrównuje się. To właśnie, oprócz wielkiej skali marnotrawstwa podatków w Polsce, jest moim głównym zarzutem.

    Co do Council Tax, to podatek katastralny przyjdzie i do nas i to wkrótce.-) Drzyjcie o posiadacze kilku domów!-)

  8. W obliczaniu podatkow itd, wzialem sobie po prostu payslipy i porownalem kwote brutto do netto. Potem to samo zrobilem dla zarobkow w PL. Warto dodac, ze pisalem z punktu widzenia pracownika, nie pracodawcy, wiec kosztow tego drugiego nie porownywalem.

    Wyzszy prog podatkowy w UK przekracza sie po £37,500 rocznie. Czyli pierwsze £8k bez podatkow, potem tak z 22% (lacznie z ubezpieczeniem zdrowotnym National Insurance) a powyzej to jakies 40%.

    W PL szybciej przeskakuje sie na wyzszy prog podatkowy (85k PLN, czyli jakies 17k GBP), ale higher tax rate jest ciut nizsza – 32%. Wiec ogolem sie to wyrownuje dla wiekszych zarobkow.

    Oczywiscie w UK mozna duzo lepiej wykombinowac sobie z zalozeniem wlasnej firmy, albo nawet zarejestrowac ja w Jersey czy Guernsey, jesli rodzaj pracy temu odpowiada (np. konsultanci, kierowcy, etc.). U mnie niestety odpada, bo kisze sie za biurkiem (czytaj – HMRC uzna UK za moja „siedzibe” i dowala mi zalegle podatki)

  9. Pewna ciekawostka jest fakt, ze w UK niemal wszystkie oferty pracy podaja proponowane wynagrodzenie (nie pamietam podobnej praktyki w PL). To wynagrodzenie jest kwota brutto, ktora wrzuca sie do internetowego kalkulatora zeby zobaczyc, jak bardzo panstwo zamierza nas wydoic.

    Niestey, progresywny podatek znacznie oslabia chec tyrania na wyzsze zarobki 🙁

    Tutaj przykladowy kalkulator:
    https://www.uktaxcalculators.co.uk/

  10. … Panowie i Panie
    to jest temat rzeka… de facto – nalezy oszczedzac na podatkach i ubezpieczeniu jezeli to tylko jest mozliwe.
    Mieszkamy teraz w jednym, „wielkim” kraju zwanym Unia i mozemy sobie wybrac kraj, z terenu którego mozemy prowadzic dzialalnosc gospodarcza.
    Najlepiej, rzeczywiscie, robic to przez spólke Ltd z terenu Anglii, skoro Ojczyzna nas „olewa”.
    Mozna „zaszczepic” wszystkich pracowników i kadre = szalona oszczednosc na podatkach od wynagrodzen i dywidend (dywidendy sa tylko raz opodatkowane i bez podatku wplywaja do kieszeni udzialowca do kwoty okolo £34,000.00 funtów – ponad 170.000 PLNów)
    Otworzenie spólki jest mozliwe w UK za darmo a prowadzenie jej przez wyspecjalizowana kadre jest smiesznie tanie w porównaniu z podobnymi uslugami w Polsce.
    [XXXXX]
    Dasz Bór!

    —–
    MODERACJA: Komercja w tekście postu łamie regulamin forum

  11. Jest jeszcze jedna ciekawostka w UK. Otrzymałem informację od doradcy podatkowego, że istnieje możliwość płacenia latami bardzo małych stawek tzw. ubezpieczenia emerytalnego, a następnie uzgodnić z Tax Office, że np. na kilka lat przed emeryturą można dopłacić za wybrany okres wstecz (np. 5 lub 10 lat) odpowiednio podwyższone stawki.
    W ten sposób można uzyskać wyższe świadczenia emerytalne.
    O ile wiem w PL jest to niemożliwe.

    1. Cztery sypialnie, duzy salon, kuchnia, jadalnia, 3 lazienki, konserwatorium, podwojny garaz.
      Wielkosc domu ok 200 m2, bez garazu.
      Mala miejscowosc w obrebie Loch Lomond and The Trossachs National Park, Szkocja, Stirlingshire.
      Wartosc w tej chwili ok 350000 do 400000 funtow.

  12. Drogi Cyniku,

    A ja napisze troche z innej strony. Obecnie w UK zarabiam 45k, co robi ze mnie „higher rate tax payer’a”. I wlasnie dostalem oferte pracy w PL gdzie mialbym zarabiac podobne pieniadze. I zrobilem sobie dokladna analize podatkow, ZUSow i innych obciazen. Prawda jest taka, ze z grubsza zaplace okol 33% podatkow w UK, a w PL okolo 37% (juz ze wszystkim). Wiec podatki w Polsce sa ciut wyzsze dla duzo zarabiajacych, ale nie ma jakies drastycznej roznicy. Natomiast dwie sprawy:
    1. W UK jednak widze, ze te podatki sa lepiej pozytkowane.
    2. Nie rozchodzi sie o najlepiej zarabiajacych (bo ci w PL maja dobrze), tylko wlasnie o klase pracujaca. I tu wlasnie tkwi clue problemu. Ochroniarz w UK moze sobie pozwolic na wycieczke do Tajlandii, a w PL co najwyzej na Mazury pod namiot. Najnizsze zarobki w PL sa DUZO bardziej opodatkowane niz najnizsze w UK. Potem ta granica sie zaciera.

    1. Dzięki za kolejny ciekawy raport z UK. W jaki sposób liczysz te 33% „podatków” all-in? Staramy się tutaj wyizolować podatki państwowe plus socjał państwowy od reszty, w tym od znanych wszędzie i różnych wszędzie danin i kosztów lokalnych, których porównywać nie ma sensu.

      1. Już ktoś wspomniał ten kalkulator podatkowy:
        https://www.listentotaxman.com/

        Nie zapominajmy o części składki na ZUS czy też National Insurance płacone przez pracodawce. W przypadku 45k jest to extra 5.1k!

        Jak do tego dodasz jeszcze kwestię urlopu, jakiegoś rocznego bonusu, to spokojnie można dostać od pracodawcy kontrakt na 60-65k, z czego tak z grubsza licząc ok. 45-50k (liczby trochę z sufity, kiedyś liczyłem, ok. 20-25% trzeba oddać).

        1. Zamienić umowę o pracę na kontrakt dla spółki LTD (polskie ZOO), gdzie kapitał zakładowy może wynosić oszałamiający 1 funt.

          1. To prawda. Posiadanie w UK 100% udziałów w spółce typu Ltd jest znakomitym rozwiązaniem.
            Wystarczy porównać 100 000 PLN, czyli około 20 000 GBP zarobione przez osobę fizyczną z takim samym zarobkiem uzyskanym przez Ltd.
            Przy czym pole manewru jest duże. Np. dla pierwszego startu działalności firmoej jest (sic!) 20 miesięcy wakacji podatkowych.
            Osoba fizyczna może uzyskiwać od swojej firmy 8000 GBP rocznie bez podatku, a pozostałe relacje finansowe mieć min. w postaci rozliczania rozległej listy kosztów, wypłaty dywidend, udziału w cooperatywach (np. Clover Housing) itd.
            Takie podejście zmienia całkowicie strukturę przychodów i kosztów.
            Nie mówiąc już o tym, że można zatrudniać pracowników, a samemu stale kursować między PL a UK tak, aby zgodnie z prawem przebywać z daleka od polskiego systemu podatkowego przez ponad 181 dni rocznie.
            Aktualne koszty podróży (Ryanair, Wizzair, Jet2, Easyjet itp) są tak niskie, że można latać kilka razy w tygodniu bez dużego obciążenia dla portfela. Tym bardziej, że ten koszt także można wrzucić do wydatków firmowych.

            Pozdr.

  13. I jeszcze jeden detal do tych co wyzej pisali o koniecznosci placenia road tax. W UK nie ma czegos takiego. Road tax zostal zniesiony w 1933. Jest Vehicle Excise Duty, ktore jest podatkiem, ktorego wysokosc jest uzalezniona od emisji CO2 przez pojazd. Wbrew blednemu mniemaniu wiekszosci tubylcow, ktore bierze sie wlasnie z tej potocznej, szkodliwej nazwy „road tax”, ani pens z tego podatku nie idzie na utrzymanie drog :). To tylko taki trick slowny. Utrzymanie drog lokalnych i motorways to glownie akcyza i w pewnym stopniu council tax. Road Tax idzie cholera wie na co.

  14. Już po napisaniu ostatniego wpisu też sobie o tym pomyślałem.
    Różnica w obciążeniu kosztów pracy jest jeszcze bardziej widoczna gdy porównamy koszty prowadzenia małej, jednoosobowej działalności gospodarczej.
    Council Tax jest płacony przez każdego mieszkającego (oprócz zamieszkujących lokale komunalne). Jest to raczej podatek podymny, a jego wysokość uzależniona jest od arbitralnej wyceny wartości domu/mieszkania. I dlatego nie jest typowym podatkiem od wartości nieruchomości.

  15. Witam

    Trudno się odnosić do wszystkich wypowiedzi więc napiszę jak to wygląda w moim przypadku.
    W pracy podstawowej pensję mam 19541 funtów brutto rocznie.
    Od tego placę 2287 funtów podatku i 1432 NI.
    Prowadzę też małą firemkę na boku. Tu płacę 2,60 funta tygodniowo na NI + 8,5% od dochodu gdy zarobię więcej niż ok 6000 rocznie + 21% podatku od dochodu z firmy (bo już kwotę wolną „zużyłem” biorąc pensję).
    Żona prowadzi małą firmę i płaci 2,60 funta tygodniowo na NI + 8,5% od dochodu gdy zarobię więcej niż ok 6000 rocznie + 21% podatku od dochodu z firmy (gdy dochód przekroczy 8100).
    Dostaję Child Benefit (stały zasiłek na dzieci – dostaje go każdy rezydent w UK) na dwie córki oraz Child Tax Credit (zależny od dochodu zasiłek na dzieci) w łącznej kwocie ok 5500 rocznie.
    Syn chodzi na studia (nie płaci – Szkocja), dostał grant na koszty utrzymania w wysokości 2500 + pożyczkę (musi zacząć spłacać niewielkie kwoty gdy zacznie pracować) w wysokości 2500. Tek kwoty są roczne i płatne tylko gdy idzie się normalnym tokiem studiów.
    Za dom płacę 2600 rocznie Council Tax. Dom duży, wolno stojący, w ultra spokojnej okolicy z podwójnym garażem.

    Oprócz dużo mniejszego obciążenia podatkowego ważne są jeszcze inne sprawy:
    – nie ma VAT na artykuły spożywcze,
    – nie ma VAT na ubranka dla dzieci,
    – gdy posyłasz dziecko do szkoły płacisz tylko za mundurek, szkoła zapewnia wszystkie przybory, zeszyty i książki,
    – gdy dostaję receptę u lekarza to otrzymuję te leki za darmo z apteki,
    – VAT na olej opałowy wynosi 5% (koszt oleju to ok 50 pensów za litr),
    – I CO NAJWAŻNIEJSZE- nie widuję urzędników, nie bywam w urzędach.Przez ostatnie 7 lat byłem w urzędzie 2 razy (załatwienie numeru NI).

    Podsumowując UK to kraj socjalistyczny, z dość tania i dość efektywną biurokracją. I nadal bardzo przyjazny dla małego biznesu.

    Pozdrowienia

    1. Wielkie dzięki za ciekawe dane z UK!

      Jeżeli przy pensji 19500 obciażenia razem wynoszą ~3700 to mamy obciażenie płacy razem rzędu 19%. Całe. Można z tym chyba wyżyć… W PL podchodziłoby to pewnie pod 50%… I to jest źródło problemu!

      1. Cyniku,

        Nie tak do końca.
        Dodaj do obciążenia Council Tax (w moim przypadku będzie to ok 1300 rocznie na pracującą osobę – to jest prawie najwyższa stawka za duży dom w bardzo dobrej okolicy w obrębie Parku Narodowego) i odejmij koszty biurokratyczne (w Polsce tego się nie liczy, a jest to spora kwota straconych dni na załatwianie spraw) i koszty VAT na jedzeniu.
        Weź też pod uwagę co za to rezydent dostaje – napisałem trochę o tym.

        Podam przykład sprzedaży i kupna samochodu:
        Klient płaci umówioną kwotę, na dowodzie rejestracyjnym (taka wielka płachta z wieloma różnymi sekcjami) w sekcji odpowiedzialnej za sprzedaż samochodu wpisuje się dwukrotnie dane (imię, nazwisko, adres) nowego posiadacza i wyrywa jeden kawałeczek dla nowego posiadacza. Nowy posiadacz zabiera samochód i właśnie skończyła się jego rola w kupowaniu samochodu i w ponoszeniu kosztów transakcji (tablic rejestracyjnych się nie wymienia). Sprzedawca pakuje dowód rejestracyjny do koperty i pocztą wysyła do urzędu mieszczącego się w Walii w Swansea. Właśnie poniósł jedyny administracyjny koszt sprzedaży samochodu – koszt znaczka pocztowego.
        Kupujący dostaje pocztą dowód rejestracyjny po ok dwóch tygodniach (w moim przypadku było to ok 10 dni – kupowałem samochody na razie trzy razy). Oczekując na dowód może jeździć samochodem bez żadnych ograniczeń.

        Pozdrowienia

        1. Dyskusję próbuję ogniskować wokół klina podatkowego – ile zabiera państwo w formie podatku i socjalu vs tego ile zostaje. Koszty inne trudno porównywać, IMO. Róznice w VAT razem z różnicą cen też nie bardzo. Council tax jak rozumiem z wpisów jest real estate tax (?). Real estate tax jest kosztem posiadania domu lub mieszkania i trudno to dodawać do porównywania benefisów. W wiekszości krajów jest to na przykład rzecz czysto lokalna, bardzo zależna od miejsca. Można wynajmować i nic nie płacić albo niewiele.

          W to że procedury urzędnicze są bardziej przyjazne wierzę od razu.

          1. Council Tax jest lokalnym podatkiem sciaganym przez councile czyli odpowiednik polskich urzedow miasta czy gminnych (niech mnie ktos poprawi jezeli pomylilem analogie) od property occupiers, czyli nie wazne czy sie posiada czy wynajmuje, i finansuje sie z niego min. wywozke smieci, w tym recycling, utrzymuje publiczne szkoly, oraz drogi nalezace do councilu i oswietlenie oraz oznakowanie tychze. Jest uzalezniony od wartosci nieruchomosci, a nie dochodow mieszkancow.

          2. A, ok, rozumiem. Jest to zatem ekwiwalent amerykańskiej real estate tax, również zaleznej od wyceny nieruchomości która również uiszczana jest na konto gminy i pokrywa rzeczy takie jak szkoły, swiatła, itd. Z jedną jak się zdaje istotną różnicą – wynajmujący w USA o ile pamiętam podatku tego nie płaci. Ma to sens ponieważ płaci „za niego” właściciel który sobie to odbija w czynszu…

          3. przy wynajmowaniu council tax efektywnie spada na wynajmujacego. Generalnie moze nie placic (ale placi wtedy wiecej za wynajem).

    2. @Tomasz:”Za dom płacę 2600 rocznie Council Tax.”

      Od czego zależy ten podatek? Od wartości domu? powierzchni użytkowej? dzielnicy?
      Jest rzeczywiście wysoki w porównaniu do zarobku (19 tys.)

      1. Council Tax zależy od wyceny nieruchomości. Tak, jest wysoki.
        Nie powiedziałem, że ta płaca to nasz jedyny dochód. To jest ok 40% dochodu

        1. @Tomasz:”Nie powiedziałem, że ta płaca to nasz jedyny dochód.”

          To nie o to chodzi. W Polsce będziemy mieli taki problem jak nasi władcy przepchną podatek katastralny (katastrofalny:) Jest mnóstwo ludzi o niskich dochodach, którzy na swój sposób są bogaci, bo mają na własność porządne domy nie obciążone żadną hipoteką. Jeśli ten podatek będzie w podobnej wysokości jak ten w UK, to ci ludzie zostaną pozbawieni własności. Ich dochody nie pozwolą im na posiadanie takich nieruchomości. Będą musieli je sprzedać i przenieść się do gorszych domów. Uważam, że to niesprawiedliwe, że ktoś kosztem wyrzeczeń (bo tak to często jest) wybudował sobie dom, a teraz z powodu podatków nie może go utrzymać. O emerytach, którzy żyją we własnych domach nie wspomnę.

    3. Nie zapomnij, że pracodawca płaci swoją część NI, w twoim przypadku jest to 1663Ł. Czyli tak naprawdę to twoja wypłata to 21k. Socjaliści wszystkich krajów próbują swoich niewolników w ten sam sposób oszukiwać.

  16. Cyniku.
    Ta tabelka zawiera błąd metodologiczny, a mianowicie nie bierze pod uwagę parytetu siły nabywczej. Polaka zarabiającego 48k PLN rocznie nie wolno porównywać z brytyjczykiem zarabiającym 48k PLN rocznie. Podejrzewam, że podatki w PL są faktycznie dużo wyższe, ale ta tabelka tego nie dowodzi. A przynajmniej różnica nie jest tak duża jak w tabelce. Aż się dziwię, że nikt tego jeszcze w komentarzach nie napisał. Pozdrawiam ;p

  17. Może dla porównania podam jak to wygląda z Niemczech. Kawaler – czyli najmniej uprzywilejowany podatkowo. Jednoosobowa działalność gosp. – branża usługi, doradztwo, koszt prowadzenia działalności niewielki (telefon, internet, drukarka, duperele). Przy miesięcznym przychodzie ca. 2500 eur, podatek stanowi 10% przychodu (jednak wliczam w to także tzw. koszt „okołopodatkowy”: księgowa 2%, izba handlowa 0,05%), bez tego byłoby około 7% podatku dochodowego. Obowiązkowo: Prywatne ubezpieczenie zdrowotne, stawka stała niezależna od wysokości przychodu (przy 2500 eur stanowi ca. 16% przychodu). Oczywiście może być to więcej albo mniej, zależy kto co woli, ale raczej nie opłaca się oszczędzać – ponieważ cały koszt ubezpieczenia pomniejsza wysokość podatku – przy takich przychodach obniżysz ubezpieczenie o 4%, to w zasadzie podatek wzrośnie o tyle samo. Nieobowiązkowe ale pomniejszające podatek: prywatne ubezpieczenie rentowe i ubezpieczenie od nagłych wypadków: ca. 3%. I to by było na tyle. W sumie 29% przychodu. Z pozostałych 71% można już samemu zdecydować jaki procent chce się odłożyć na zabezpieczenie emerytury – w Niemczech składka emerytalna dla samozatrudnionych nie jest obowiązkowa. Nie wiem czy to w porównaniu dużo czy mało – ale z pewnością daje lepsze samopoczucie myśl, że o wielu rzeczach można zdecydować samemu.

    1. Dziękuję za te dane z Niemiec… Bardzo ciekawe, specjalnie z tą nieobowiązkową składką dla samozatrudnionycho czym nie wiedziałem… Nie wiem czy króliczek niemiecki da się dogonić w tych warunkach… A może nie o to chodzi by złapać króliczka ale… 😉

  18. Co do urzędników i sfery administracji.
    Najgorsze jest to że im gorzej na rynku pracy, tym bardziej oni próbują się obudować, zabetonować, zabezpieczyć i poprawić swój los.
    Co wiecej, mają stadny instynkt i wiedzą że muszą się wspierać. Dlatego nie widzimy tam żadnych cięć i ograniczeń. Bo wszyscy w administracji mają świadomość że popierając cięcia w innym dziale, zwiększa to szansę na ciecia u nich.
    Urzędy znają tylko jeden kierunek – W GÓRĘ!

  19. Mieszkam w UK wraz z zona, zyjemy z mojej pensji, ona studiuje. Na reke dostaje jakies 72% tego co w kontrakcie. Ceny artykulow spozywczych czesto sa TANSZE, badz NOMINALNIE takie same jak w … Polsce (sic!). To tyle w kwestii zycia (z jednej pensji) po podatkach. Co do studiowania – zona jest na psychologii, £3345/ rok (swoja droga nie sa warte tych pieniedzy, ale mniejsza o to, teraz kosztuja prawie £9000 za rok), studia 3 letnie. Wyliczyli jej, ze bedzie splacac po jakies 80 funtow miesiecznie te studia, wiec umowmy sie, to sa takie kwoty, ze kazdy to uciagnie pod warunkiem ze pracuje na pelen etat po ukonczeniu studiow. Faktem jest, natomiast, ze Bank of England szmaci funta niemilosiernie (wystarczy sobie zrobic wykresic XAU/GBP na przestrzeni ostatnich 10 lat) i coraz ciezej jest klasie sredniej (par exemple – moi) Having said that, jak masz powazny zawod – archiktekt, inzynier, lekarz, prawnik, to zyjesz na poziomie naprawde przyzwoitym. Fakt, czesza sie podatkami, ale nie ma przeszkod, zeby miec po aucie na czlonka rodziny, dom pod miastem, wakacje 2 razy w roku, troche zlota na czarna godzine, jakas kamienice w miescie przynoszaca pasywny miesieczny dochod i tak dalej i tak dalej.

    pozdrawiam cynika9!

    1. Pozdrowienia z tej strony też. Myślę że to potwierdza +/- nasz „take”. Są oczywiście różnice między UK i PL ale zasadniczej przepaści w obciążeniu płacy nic nie tłumaczy – poza socjalizmem…

  20. Drogi Cyniku.
    Podpieranie sie systemem UKejowym jest mocno nieadekwatne do realiow Polskich. Piszesz ze tutaj nie ma skladki zdrowotnej bo to jest w Podatkach i tylko tutaj masz racje. Natomiast nie piszesz co dostajesz w zamian za 8,5% NI (odpowiednik polskiego ZUSu) – no wiec w UK nie dostajesz za to prawie NIC. Emerytura 'panstwowa’ jest kwota stala obecnie 440£ miesiecznie oczywiscie jesli pracowales poza 'budzetowka’. Czyli pracujac 50 lat przy sredniej 40k placisz co rok okolo 2800£ = 140k £ nie liczac zadnych odsetek a w zamian przez okolo 10 lat bedziesz dostawal glodowa emeryture w wysokosci 5200£ przy czym jesli nie daj boze bedziesz mial jakis domek na wlasnosc to zaplacisz corocznie okraglutki Counsil Tax powyzej 1000£ a jak masz ladny domek to moze nawet i 2000£. Nie bez powodu bardziej rozgarnieci anglicy uciekaja z wysp bynajmniej nie ze wzgledu na pogode. Ostatnio przyjmuje to mocno niepokojace rozmiary, nad czym ubolewaja odpowiednie instytucje (tutaj sie nie klamie na ten temat jak w Polsce) ale oczywiscie nikt nie kwapi sie z obnizka podatkow dla klasy sredniej.
    Obecni emeryci w Polsce dostaja proporcjonalni znacznie wyzsze uposazenia emerytalne od panstwa niz w UK – w sumie pewnie to i dobrze ze nie maja ZUSu. Ale z drugiej strony w UK panstwo placi z kasy podatnikow calkiem wysokie emerytury bylym pracownikom administracji szeroko pojetej. Do tego jesli nalezysz do nieszczesnej klasy sredniej w UK to zapomnij o bezplatnych studiach dla twoich dzieci – o nie.. twoje podatki pojda na sfinansowanie studiow np. dzieciom bezrobotnych lub innych pokrzywdzonych przez los a twoje dziatki niech tyraja i splacaja pozyczke placac jednoczenie wysokie podatki. Pozatym porownywanie kwotowo zarobkow w UK do Polskich bez odniesienia do kosztow zycia jest mocno naciagane. Niestety UK odnosnie podzialu pieniedzy z podatkow jest lata swietlne za np. Szwajcaria.

    1. w zamian za 8,5% NI (odpowiednik polskiego ZUSu) – dziękuję bardzo, wiedziałem że ktoś się zgłosi! 😉 Mamy więc – zanim mnie ktoś poprawi – 0% podatku plus 8.5% socjalu w UK, razem 8.5%, wobec 18.7% socjalu plus jakieś 15% podatku w PL, razem zaokrąglając 34%. (podatku mniej niż w tabelce bo zapłacony ZUS zmniejsza podstawę opodatkowania). Obciążenie płacy brutto PLN40k jest więc CZTERY RAZY większe w PL niż w UK. I rest my case.

      porownywanie kwotowo zarobkow w UK do Polskich bez odniesienia do kosztow zycia jest mocno naciagane.
      Oczywiście koszty życia są wyższe w UK. A płace są wyższe też. I co z tego? Dlaczego niby różnica kosztów życia – niech będzie nawet 50% – ma uzasadnić skandalicznie wysoką – czterokrotną – różnicę w tym jaką część dochodu zabiera państwo?

      Obecni emeryci w Polsce dostaja proporcjonalni znacznie wyzsze uposazenia emerytalne od panstwa niz w UK

      Zapomniałeś dodać „jeszcze”… 😉 Uposażeń emerytalnych w UK nie znam. To że uposażenia emerytalne są tam niskie na mój gust świadczyć może jedynie dobrze o państwie które zamiast samo grabić daje odłożyć swoim obywatelom.

      twoje podatki pojda na sfinansowanie studiow np. dzieciom bezrobotnych lub innych pokrzywdzonych przez los a twoje dziatki niech tyraja i splacaja pozyczke
      Nie wiem jak tam z bezrobotnymi w UK ale przebija się przez to nuta socjalistycznej zawiści… Nie widzę zasadniczo niczego złego w tym aby „dziadki” spłacały preferencyjną pożyczkę studencką na 2% czy 3%. Jak dziadki nie balangowały czy nie studiowały przez 10 lat jakiejś socjologii czy innej filologii staroperskiej to z pierwszej poważniejszej pracy pożyczkę spłacą, a jak są naprawdę dobre to pracodawca przejmie jej część jako hiring bonus. Let’s get real.

      1. Słusznie. Nie ma co epatować się wysokością emerytury. To tak jakby cieszyć się z 50% rabatu na towar który podrożał o 100%.
        IMO – w zasadzie sama kwestia tzw. „emerytury” jest szkodliwa społecznie. Bo niszczy więzi miedzypokoleniowe – ale te rzeczywiste, międzyludzkie. Z jednej strony – rodzice nie przykładają się do wychowania dzieci, bo po co skoro na starośc zaopiekuje się nimi „państwo”. Z drugiej strony – dzieci nie widzą w tym niczego zdrożnego, bo przecież „państwo” zaopiekuje się rodzicami. A żadne pokolenie nie rozwija zwykłej zapobiegliwości, która by pozwoliła na zabezpieczenie się na przyszłośc.
        I wydaje się że o to właśnie chodzi – zniszczyć normalne, ludzkie zachowania. Zamiast tego wyprodukować tzw. „leminga”. Tylko KOMU NA TYM ZALEZY? To kluczowe pytanie….

      2. porównujecie podatki w 2 różnie zamożnych krajach gdzie są różne zarobki i koszty utrzymania. 4000zł w Anglii to minimum egzystencji i nieopodatkowane jeszcze. W Pl za to da się przeżyć.

      3. Musisz jeszcze pamiętać o kwocie wolnej od podatku. Mocno podwyższona przez torysów, teraz to jest 8150 (chyba) rocznie, za rok (albo dwa) będzie równe 10k. Z drugiej strony w Polsce funkcjonuje ulga na dzieci (symboliczna), internetowa, remontowa i wspólne rozliczenie małżonków. Z trzeciej trzeba pamiętać o wszystkich dopłatach i dodatkach. Począwszy od Child benefit (kasa miesięcznie za każde dziecko poniżej 16, lub uczące się poniżej 18 chyba), przez wszystkie systemy tax credit, skończywszy na wynalazkaxh typu „winter fuel” – dopłata do emerytów na ogrzewanie zimą. Ostatnio okazało się że dostają ją również emeryci oficjalnie zimujący w Hiszpanii. Samotna matka zarabiająca 12k pa po zapłaceniu podatków dostanie prawdopodobnie jeszcze drugie tyle. Część w gotówce, część w preferencyjnym czynszu, zniżkach, darmowych mundurkach i posiłkach dla dzieci… Czyli jej netto jest de facto większe od brutto 😉
        Porównując opodatkowanie średniej krajowej w PL i UK różnica nie jest ogromna. Jednak obciążenia nakładane na osoby zarabiające najmniej (że o „działalce” nie wspomnę – tu w ogóle jest masakra) są nie do porównania.
        Podatek radziecki (council tax) wesoły nie jest, ale jest to główne źródło finansowania samorządu. Zmusza to nieco ludzi do myślenia o swoich radnych, w końcu co miesiąc na nich płacą.

      4. @cynik
        Nie wiem dlaczego traktujesz tabelke zalaczona we wpisie jako prawde objawiona. Ze swojej strony nie tak dawno platnika w Polsce obecnie w UK – W jednym i drugim przypadku jakies 150% 'sredniej krajowej’ nie zgadzam sie z powyzsza tabelka. W Polsce przy zarobkach 5600brutto (6700 calkowitego kosztu pracodawcy za prace prace mojej skromnej osoby) na reke wychodzilo to okolo 4000PLN co daje nam 41% wszelkiej masci podatkow. W UK przy zarobkach 3330GBP brutto (3383 koszt calkowity pracodawcy) na reke jest 2477GPB co daje duzo nizsze opodatkowanie rzedu 27% przy 41% w Polsce. Ale niestety do tego dochochodzi Council Tax rzedu 100GPB miesieczie, + road tax, drozsze paliwo, OC ktore jest rozbojem w bialy dzien firmowanym przez panstwo. I teraz przejdzmy na druga strone rownania co za te podatki osoba zarabiajaca powyzej 30k moze dostac w zamian: bezplatna opieke zdrowotna w najwiekszej rzadowej organizacji na swiecie NHS (wieksza jest tylko Chinska Armia Ludowa ale to jest wojsko wiec ich pomijam), bezplatna szkola dla dzieci w wieku 4-16 w placowkach publicznych ktorych poziom jest bardzo niski i pozatym wielkie nic poza glodowa emerytura. Natomiast kombiowanie z benfitami bardzo popularne w tym kraju pozwala na zycie na wyzszym poziomie przy minimalnej lub zupelnie bez pracy. Panstwo jest antyrodzinne (premiuje samotne matki) natomiast kaze rodziny w z 'jednym zywicielem’ brak jakiegokolwiek rozliczania sie ze wspolmalzonkiem, Policja jest owszem bardzo mila i pomocna natomiast zupelnie nie zapewniajaca bezpieczenstwa – nieruchomosci w bezpiecznych okolicach sa o kilka poziomow wyzej, niz w tych gorszych za co odpowiednio placi sie wyzszy Counsil Tax, ceny wody i sciekow zaleza od wartosci nieruchomosci(czystej wody socjalizm) przy czym firmy wodociagowe to kolejny kartel a a wiekszosci lokalizacji zwykly monopol. Tak ze procent opodatkowania jest zupelnie nieadekwatny do tego co panstwo takiemu 'platnikowi’ proponuje w zamian. Porownywanie suchych procentow w oderwaniu od zwyklego zycia prowadzi na manowce. Ja tam ze swojej strony, ani sie chwale ani zale, bo w kazdym momencie moge zmienic ten kraj na inny. Chcialem tylko dorzucic swoje '5 groszy’ zeby dyskusja w tym temacie nie byla czysto akademicka i oparta na tabelce wyssanej z palca, bo nieuwzgledniajacej calosci zagadnienia jaka jest pracuje sie po to, zeby swoja prace wymienic na zycie na jakims poziomie, a nie zeby zbierac papierki z roznymi podobiznami ktore poki co mozna wymienic jeszcze na zloto. Tu taka mala dygresja zabezpieczajac sie w UK kupujac zlotow inwestycyjne placi sie przy jego sprzedazy podatek dochodowy wedlug odpowiedniej skali czego np nie ma w Polsce co jest strasznym zlodziejstwem zwazywszy na kolejne QE w tym kraju ktore skutecznie napedzaja inflacje.

        1. Nie traktuję bynajmniej tabelki jako prawdy objawionej. Traktuję natomiast Twoją wypowiedź jako niespójną i niejasną… 😀

          Jeżeli tabelka ma błąd (error in English) to go wskaż i podaj wartość prawidłową. Chętnie poprawimy. Jeśli nie to proponuję odczepić się od tabelki bo nie ona jest problemem ale Twoje interpretacje danych które zawiera. O tych chętnie podyskutujemy ale trzeba zastrzeżenia w jakiś zorganizowany sposób wyartykułować.

          Z wpisów orientuję się na przykład że „council tax” jest po prostu real estate tax – YES/NO? Jeżeli YES to jest absurdem wychodzić z nią w kontekście klina podatkowego który dyskutujemy tutaj. W normalnych krajach zawsze jest jakaś real estate tax i w krajach zachodnich normalnie jest ona dość wysoka. W PL opłaty z tego tytulu mogą być niższe ale czy ma to dezawuować tabelkę?

          Podobnie jest z szeregiem specyficznych dla danego kraju opłat, raz niższych raz wyższych, z których nic nie wynika. Road tax nie masz gdzie indziej? Albo ceny smieci zaleznej od wielkości nieruchomości? Albo „bezpłatnych” szkół?

          1. Info z pierwszej ręki (żyję i pracuję w UK).
            Zarabiam około minimum (minimum to 6,12 GBP) na pełnym etacie. Wynajmuję mieszkanie, płacę podatki, rachunki.

            Liczby?
            Zarobek tygodniowo przed opodatkowaniem – powiedzmy około 270 funtów, koszt NI (National Insurance) powiedzmy 15 funtów, koszt podatku powiedzmy 15 funtów. Zostaje około 240 funtów tygodniowo.

            Mieszkanie – 450 funtów tygodniowo (nic specjalnego, wyposażenie podstawowe, tzw. one bedroom – ponad 50 m^2) – możliwy House Benefit. Plus Council Tax ~ 1040 funtów rocznie (zależy od wartości nieruchomości, okolicy i kilku innych rzeczy, jest kilka progów, maksymalnie może wynosić 3120 funtów rocznie – można dostać obniżkę, 25% lub 50%). Woda – z firmą w ogóle się nie kontaktowałem, dostałem kilka listów, założyłem konto na ich stronie i wybrałem sposób płatności – wychodzi około 16 funtów miesięcznie. Gaz i prąd mam od jednego dostawcy. Podobnie jak z wodą dostałem kilka listów, założyłem konto online, wybrałem taryfę (tańszą), wybrałem sposób płatności i tyle. Koszt za całość – da się zamknąć w 100 funtach miesięcznie (w ziemie, ogrzewanie gazowe, cena zawiera 5% VAT). Internet? Zapłaciłem jednorazowo za internet i telefon (trzeba wziąć linię do telefonu) 136 funtów za rok. Zero dodatkowych opłat o ile nie przekroczę 10 GB miesięcznie, a telefony będę wykonywał wieczorem lub w weekendy (taka taryfa).

            Jedzenie? Wszystko obłożone 0% stawką VAT (nie licząc wody). Chleb? Dobry można kupić za 1,5 GBP (mniej niż 15 minut pracy).
            Ogólnie – koszt wyżywienia rodziny 2+1 zamyka się w 60-70 funtach tygodniowo.

            Benefity? Niestety nie dostaję, więc niewiele mogę powiedzieć o praktyce, ale w teorii można dostać znacznego kopa finansowego (zwłaszcza na dziecko). 20 funtów tygodniowo Child Benefit oraz (w moim przypadku) jakieś 200-210 funtów tygodniowo jako Working Tax Credit i Child Tax Credit (takie dopłaty do niskich zarobków, jeżeli zarabiasz minimum ustawowe to państwo uznaje, że zarabiasz za mało). Problem z benefitami leży w masakrycznej biurokracji. Zanim cokolwiek się ruszy to mijają długie miesiące.

            W mojej ocenie w UK zarabia się więcej i wydaje mniej. Polska jest drogim krajem dla bogatych ludzi.

          2. @cynik
            Jeżeli tabelka ma błąd..
            Zatem odnosnie tabelki ktora jest czyto teoretyczna i nie ma sie nijak do prawdziwego zycia.
            Jesli ktos zarabia malo to dostaje prawie z automatu rozne dodatki np Working Tax Credit i tak naprawde nie dosc ze nie placi podatkow to netto zarabia wiecej niz brutto czyli przy zarobkach na poziomie 'placy minimalnej’ zarabia sie wiecej niz pracodawca placi..
            Natomiast dla klasy sredniej to juz 40% w porownaniu dla 19-32% (w Polsce rozliczanie sie z malzonkiem jest istotna 'ulga’ a czy sie to komus podoba czy nie 'rodzina’ jest podstawa kazdego zdrowego spoleczenstwa czy sie to komus podoba czy nie)
            Z wpisów orientuję się na przykład że „council tax” jest po prostu real estate tax..
            I tak i nie.. bo w council tax miesci sie utrzymanie Policji i Strazy Pozarnej ktora w w krajach jak Polska jest finansowana z podatkow (odwrotnie niz z Polsce z sluzba zdrowia za ktora placi sie extra wlasnie w podatkach od pracy)
            Road tax placi sie extra oprocz wysokich podaktow w paliwie, w polsce podatek drogowy jest wliczony w cene paliwa, tak samo np. w Niemczech.
            Nie znam drugiego kraju w ktorym cena wody zalezalaby od wartosci nieruchomosci ale moze moja niewiedza wynika to z mojej ignorancji..
            Traktuję natomiast Twoją wypowiedź jako niespójną i niejasną
            W mojej poprzedniej wypowiedzi staralem sie przedstawic opodatkowanie pracy jako calosc bo niestety traktowanie wybiorcze skladnikow klina podatkowego dla pracy jest 'polprawda’ czyli nie ma wiele wspolnego z prawda.
            Pozatym nalezy uwzgledniac podatki placone przez pracujacych zyjacych w danym kraju jako calosc- panstwo/region pobiera podatki by w zamian swiadczyc jakies uslugi dla spolecznosci. I w UK wyglada to bardzo nieefektywnie czego skutkiem jest coraz szybszy odplyw wykwalifikowanych pracownikow w miejsce ktorych importuje sie tanich niewykfalifikowanych pracownikow, przez co gospodarka staje sie coraz mniej konkurencyjna.
            Widze ze sporo ludzi tutaj zachwala ten socjalny system wpierajacy tania sile robocza kosztem klasy sredniej model ale to jest myslenie bardzo 'krotkowzroczne’.
            Ostatnio odpalono przy udziale rzadu nawet ciekawy projekt BLOODHOUND zeby zainteresowac mlodych ludzi technologia i praca w nadzieji ze zadziala to jak program NASA w latach 60tych w USA, nawet dane mi bylo widziec na zywo pana Ryszarda Noble prezentujacego calosc tego przedsiewziecia – super sprawa. Niestety nawet w tak swietnych przedsiewzieciach ludzie nie widza, lub nie chca dostrzegac faktu, ze nawet jesli wyksztalca sobie owa kadre inzynierow i innych Ph.D, to im Ci ludzue uciekna do krajow gdzie nie beda karani za wysilek ktory wlozyli w swoja edukacje i doswiadczenie wysokimi podatkami.
            Dla wszystkich ktorzy zapomnieli KAPITALIZM nie wzial sie od ang. 'capital’ tylko od lac. 'capita’ i tutaj bynajniej nie chodzi o glowy niewykwalifikowanych pracownikow tylko tych 'drugich’.
            A na koniec ciekawostka dla zainteresowanych prosze sobie sprawdzic jakie ciekawostki zawieraja sie w podatkach od spadkow w UK ktore jest kolejnym 'rozbojem w bialy dzien’..

          3. A, ok, dzięki za to wyjaśnienie. W pewnym sensie dodaje się to chyba do postu {boorovy}.

            Problem jest taki że porównując klin podatkowy łatwo wpaść w pewne lokalizmy które zaciemniają sensowne porównanie. Lokalnie w CH płaci się np. wysoki podatek a/k/a ubezpieczenie na lawiny. W Kalifornii płaci się wysokie ubezpieczenie od trzęsień ziemi, może teraz już nawet obowiązkową daninę… Trudno to porównywać z rzeczami takimi jak VAT na żywność w jeszcze innym miejscu czy tax credits w jeszcze innym.

          4. @ Kazhad

            te 450 funtów na mieszkanie to chyba miesięcznie a nie tygodniowo. Chyba że mieszkasz w centrum Londynu.

        2. @dragonball
          W Polsce przy sprzedaży złota powinno się płacić podatek od umów cywilno-prawnych – bodaj 2%.

          1. @Antey
            Czy ty widzisz roznice miedzy kosztem sprzedazy jakim moze byc podatek od umowy 2% albo jego berakiem jesli odkupi od ciebie to diler, a podatkiem dochodowym? W przyp[adku ktorego jesli zarabiasz troszke wiecej w UK moze wyniesc 40% (od niecalych 42k £) z zysku (wartosci pomiedzy cena kupna a sprzedazy) ktory po np 10-20 latach latach moze byc znaczny zwazywszy na rozpedzajaca sie inflacje ktora raczej bedzie rosla a nie spadala.

          2. hmm, @ dragonball. To mnie zaskoczyles. Czyli jak kupie u dilera sztabke, ktory ma w ofercie, ze odkupi za 98% ceny spot, to musze jakis podatek odprowadzac od zarobku???

    2. O rany, ale kolego robisz sobie problemy. Powyżej 40k rocznie to już warto się zastanowić nad przejściem na LTD. Myślę, że nawet od mniejszych zarobków rocznie warto. Potem sobie wypłacasz jakąś minimalną pensyjkę plus resztę w dywidendach. Tylko ten mortgage trzeba sobie wcześniej załatwić jak się jest full time.

      Po drugie, nie wiem czemu na emeryturze miałbym pleśnieć na tej wilgotnej wyspie. Jest tyle fajnych miejsc. Ja bym się na Krym wyniósł, o! Ewentualnie gdzieś do Rumunii, Bułgarii. Opcji jest wiele. Ostatecznie wróciłbym do PL, gdzieś w Beskidy. I czemu nie mieliby podobnie myśleć rdzenni emeryci?

      Council Tax (CT) to jest niestety problem trochę nie do przejścia. Jednak nie mając dochodów można pisać o CT benefit. Ja tam do socjalu nie zaglądam, więc detali nie znam, ale posiadanie nieruchomości nie jest przeszkodą w zwolnieniu. A mając tylko 5k przychodu rocznie powinno się dostać CT Benefit, a nawet jakieś tam inne. Ostatecznie można sprzedać dom i wynieść się w 3.14159-zdu.

      Studia, oh ah…Znowu z igły widły. Jak kogoś stać, to niech pcha swoje dzieci do tych uniwersytetów i płaci ponad 10k rocznie. Ja bym swoje dzieci pchnął na studia do Szkocji, ewentualnie do PL.

      Także per saldo w UK jest lepiej. Co prawda socjalizm pcha się drzwiami i oknami, ale jest wiele wyjść awaryjnych 🙂

      1. I czemu nie mieliby podobnie myśleć rdzenni emeryci?
        Myśleli i myślą [o emeryturze pod palmami – przyp. cynik9]. Ale socjał też kombinuje i myślę że tę opcję będzie progresywnie odcinał poprzez means testing. Myślę że szanowny przedmówca z paru postów wcześniej który spodziewa się „wyższych świadczeń z ZUSu niż w UK bardzo się w tej materii przeliczy. W szczególności nie potrafię sobie wyobrazić systemów emerytalnych dochodzących do ściany a nie zaczynających badać jak bardzo delikwent potrzebuje emerytury w obiecanej wysokości. Można załozyć że jesli emerytura ma zostać wysłana gdzieś do górnej Wolty czy na Krym, na przykład, to prędzej czy później ktoś zaproponuje jej zmniejszenie do „społecznie uzasadnionej” wysokości… powód się znajdzie.

        1. Nie ma takiej potrzeby, żeby wysyłać do górnej wolty. XXI wiek mamy. Przelew na kontow w UK, a potem wystarczy użyć karty debetowej. Ostatecznie przelew 😛

          Ale masz racje panie Cynik, jak socjal znajdzie jakiś pomysł, żeby nie dać, to go wykorzysta!

          Nie mieści mi się we łbie jak można to guano socjalistyczne promować. Najbardziej w plecy są ci co zarabiają 20-35k. Do 20k to można liczyć na różne bonusy od państwa i żyć od pierwszego do pierwszego, powyżej warto się zastanowić nad optymalizacją podatkową. Tylko jak się jest powyżej minimum tak do okolic średniej to za bardzo ruchu nie ma. Nie dość, że nie dają, to jeszcze zabierają.

          System tem promuje gołodupców – klientów systemu. Najlepiej i najłatwiej jest być gołym i krzyczeć głośno DAJ! A klasa średnia na to wszystko robi. Ci co zarbiają więcej i nie musi to być 150k+ rocznie, to spokojnie może myśleć jak tu nie płacić tego czy owego. W ten sposób mamy sprzężenie zwrotne wspierające nieporadność. Krótko mówiąc, nie opłaca się starać. I w ten sposób mamy dodatkowe głosy – beneficjentów systemu. A im więcej beneficjentów tym większy problem. Ot sprzężenie zwrotne dodatnie. Czekam kiedy to wszystko walnie się…

          1. Ale masz racje panie Cynik, jak socjal znajdzie jakiś pomysł, żeby nie dać, to go wykorzysta!
            Wykorzystuje już obecnie… 😉 Socjał holenderski na przykład przesle chętnie emeryturę na plaże do Hiszpanii… Kruczek – obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne w kraju wypłacającym świadczenie, w odpowiedniej cenie… he, he. Podejrzewam też że socjał europejski nie prześle emerytury do jurysdykcji poza EEA (European Economic Area).

    3. @dragonball
      Mieszkasz w tym UK i jakoś nie potrafisz się przestawić na zdrowy system, ale wcale się nie dziwię, bo jak się wyjedzie z polskiego wariatkowa to tam zadaje się różne najdziwaczniejsze pytania przyprawiające miejscowych o zdziwienie albo śmiech.
      Do rzeczy, system emerytalny w UK jest zorganizowany tak, że płacisz mały podatek i w związku z tym dostaniesz minimalną państwową emeryturę – proste i uczciwe, wszyscy taką samą. Teraz najciekawsze, jak chcesz dostawać później więcej to sobie to sam organizujesz i inwestujesz. Wybierasz więc jakiś fundusz emerytalny, albo najzwyczajniej na świecie uruchamiasz oprocentowane konto w banku na które wpłacasz co miesiąc jakiś procent z wypłaty. Proste? I to nie jest przymusowe jak polski ZUS do tego masz najczęściej pełną kontrolę nad zgromadzonymi środkami.
      Przy okazji zabawna historyjka. Znajomy patrzy na swój payslip i pojawia się pytanie: „A kto mi płaci ZUS?”. Czujesz ten absurd?

      Teraz sprawa śmieci itd. Płacąc Council Tax masz opłacony wywóz śmieci i wodę. Z tego płacone jest też ranne czyszczenie zarzyganych i zaśmieconych ulic po weekendowych powrotach miejscowych z nocnych uciech. Ponieważ masz opłaconą wodę możesz brać co godzinę kąpiel czy prysznic tyle, że zimny – woda bez limitów. Za śmieci płacisz od mieszkania, nie tak jak w poronionej Polsce od worka czy liczby głów w domu. Tutaj jest chyba jedno miejsce w którym godzę się na socjalizm i jestem za. Uważam, że czystość w okolicy jest ważniejsza niż jakieś przepychanki przy liczeniu rachunków śmieciowych. W UK masz opłacone śmieci i je po prostu wywalasz do kubła (jest jeszcze kwestia segregowania). W Polsce gdy płaci się od ilości wywalanych śmieci to za część się płaci, a trochę się gdzieś podrzuca. Niczym szczególnym jest zobaczenie gościa na poboczu czy to w lesie otwierającego bagażnik i wywalającego śmieci. Czasami jeżdżę po lesie rowerem i widzę przybywające worki ze śmieciami, wywalających też. Jeżeli opłaty liczy się od zameldowania to też są jakieś śmieszne „akcje” służące obniżeniu rachunków. Tak na marginesie zameldowanie ma być kiedyś zniesione i co wtedy ?

      Przeczytałem tylko część wywodów więc do reszty się nie odniosę.

      1. system emerytalny w UK jest zorganizowany tak, że płacisz mały podatek i w związku z tym dostaniesz minimalną państwową emeryturę – proste i uczciwe, wszyscy taką samą. Teraz najciekawsze, jak chcesz dostawać później więcej to sobie to sam organizujesz i inwestujesz. Wybierasz więc jakiś fundusz emerytalny, albo najzwyczajniej na świecie uruchamiasz oprocentowane konto w banku na które wpłacasz co miesiąc jakiś procent z wypłaty. Proste? I to nie jest przymusowe jak polski ZUS

        Bardzo blisko modelu który od lat propagujemy w 2GR.

        Za śmieci płacisz od mieszkania, nie tak jak w poronionej Polsce od worka czy liczby głów w domu.

        Wszystkich bije na głowę system Diftar, uzywany w Belgii. Þłaci się za wagę wyrzuconych śmieci, przy czym zawartość pojemnika jest ważona w momencie opróżniania i automatycznie wprowadzana wifi do komputera. Dużo bardzej opłaca się wtedy segregacja po której praktycznie niewiele zostaje, a to co zostaje można dodatkowo zdeponować w container park gratis.

        1. „Bardzo blisko modelu który od lat propagujemy w 2GR.”

          Cyniku niestety ten model w Polsce jest nierealny (przynajmniej obecnie). Po PRL-u zostało tyle sierot wiszących na państwowym garnuszku emerytalno-rentowym, że uregulowanie tego zmiecie każdy rząd który się tego tknie. Ten zusowski „święty mikołaj” musi sam przywalić w ścianę, wtedy nie pozostanie nic innego jak zaprowadzić jakąś miejmy nadzieję sensowną normalność. Czas, demografia i matematyka zrobią swoje, jednak dla większości beneficjentów będzie to bardzo bolesne. Osobiście wolałbym, żeby nastąpiło to szybciej niż później, ale nasze wszystkie jaśnie nam panujące rządy odwlekały to jak tylko się dało. Reform nie ma się co spodziewać. Piszę tak ponieważ widzę jakie przerażenie w oczach rządzących wywołuje hasło pt.”Przekroczenie 55% progu ostrożnościowego”. Praktycznie to automatyczne reformy plus podniesienie podatków – ale podniesienie podatków i tak mamy co roku więc dość oczywisty wniosek nasuwa się sam.

          Jeżeli chodzi o te śmieci to jednak będę trzymał się swoje wersji o „opłacie od komina”. Zauważ Cyniku, że system Diftar i tak przegrywa ekonomicznie z systemem „do przydrożnego rowu albo lasu”. System „od komina” nie motywuje jednak do kombinowania w kierunku „przydrożnych systemów” i okolica zyskuje na czystości. Stanowi to jakby nie patrzeć podatek, ale patrząc na efektywność podatków to i tak jeden z lepszych, bo zyskujemy porządek. Za sprzątanie syfu wywalonego po cichu w worach kiedyś trzeba będzie zapłacić, a i tak pewnie nie wszystko zostanie dobrze pozbierane.

          Dość fajnym poletkiem doświadczalnym związanym ze śmieciami jest obserwowanie co się dzieje u sąsiadów po skończonym remoncie – najlepiej połączonym z kuciem. Na zachodzie widziałem, że komunalni podjeżdżali i zostawiali kontener. Jak najczęściej robi się u nas może niech każdy odpowie sobie sam.

          Segregowanie odpadów to rozległy temat. Po pierwsze trzeba to chcieć robić i już w tym momencie duża część odpadnie, bo woli zapłacić więcej i się w tym nie babrać. Mam również nadzieje, że skończyły się akcje śmieciarzy sypiących posortowane i nieposortowane do jednej skrzyni, bo to też odbierało motywacje. Jeżeli mieszka się na wsi i ma się w pobliżu zbiórkę szkła i plastiku to po segregacji często okazuje się, że nie zostaje nic, bo organiczne odpadki bakterie przerobią na kompost, który wiosną spokojnie można gdzieś spożytkować. Z metalem teraz nie ma też problemu, bo złomiarze (ci z wózeczkami to prawdziwi ekolodzy w porównaniu do tych przyjeżdżających terenówkami na protesty i przykuwającymi się do drzew) przygarną wszystko jednak bardziej preferują większe obiekty typu pralka lodówka kuchenka.

          Ale się rozpisałem i w większości nie na temat 🙂

          1. Diftar i tak przegrywa ekonomicznie z systemem „do przydrożnego rowu albo lasu”. System „od komina” nie motywuje jednak do kombinowania w kierunku „przydrożnych systemów” i okolica zyskuje na czystości.

            Nie zgadzam się z tym, choć rozumiem o co Ci chodzi. Ciepnięcie starej puszki po farbie do Diftaru oznacza większy koszt. W systemie „od komina” nie. Ale wiekszość ludzi szybko się jednak kapnie że jak „od komina” kosztuje 3x więcej do deal jest względny…

            Myślę jednak że problem leży w czym innym. System „do lasu” pobije każdy inny. Chodzi o to aby „do lasu” nie był żadnym systemem. Aby kombinacja świadomości ludzkiej, plus kary i zachęty, zupełnie to wyeliminowały. Owszem, w dużej części jest to sprawa kultury, cywilizacji i okrzesania. Ale w niedocenianym stopniu jest to kwestia normalnego „management” w gminie.

            Dla paru ton gruzu na przykład nie ma żadnego „systemu” lepszego od „do lasu”. Ale nie oszukujmy się. Gość produkujący 5 ton gruzu i wywożący to do lasu ma środek transportu. Nie kosztuje go nic wiecej odwieżć to tylko w jedno, wyznaczone przez gminę miejsce aniżeli do lasu. Tylko że takie miejsce musi po prostu być wyznaczone. To samo jest z innymi odpadami. Ludzie nie są z definicji świniami, chociaż niektórzy mają predyspozycje w tym kierunku…;-) Jeśli nie kosztuje nic więcej ciepnąć bateryjkę do specjalnej torby aniżeli do „śmieci” to myślę że większość to zrozumie. Problem jest w tym że chętnych do karania i do dyscypliny jest wielu a znacznie mniej jest do menedżowania, zapewniając że na każdy problem istnieje rozwiązanie. Bo jeżeli nie istnieje to wiadomo – pozostaje … las

          2. Cyniku może na małą chwilkę pobawię się w wyrocznię i zostanę Kasandrą. Kwestią czasu jest kiedy opłaty „od komina”, „od kg”, „od głowy” czy innej części ciała sięgną sufitu. Śmiem tak twierdzić na podstawie analogii i życiowego doświadczenia. Firmy zajmujące się śmieciami to w okolicy najczęściej monopoliści, tak samo jak ci od prądu, gazu, wody. Ze śmieciami wieszczę takie samo zjawisko jak z wymienionymi mediami. Oszczędzasz prąd, kupujesz energooszczędne urządzenia AGD (nie biorę pod uwagę samego faktu czy zakup zwróci się ekonomicznie), zamieniasz żarówki na LEDy (pomińmy może też dyskusję w tej sprawie). Przez małą chwilkę jesteś szczęśliwy, bo rachunki są niższe, zużycie energii na liczniku spadło.
            Po drugiej stronie jednak są ludzie którym w związku z tym spadły dochody (jako monopoliści chcą zarabiać i to nie byle jak tylko po europejsku). Dalszy ciąg zdarzeń jest oczywisty.
            W kraju gdzie większość mieszkańców zarabia 400 euro i to nie tygodniowo scenariusze na przyszłość dość łatwo się układa i śmiem przypuszczać, że nawet gdy po okamerowaniu wszystkich dróg okamerują lasy będzie wciąż tak samo jak jest.
            Pozdrawiam świątecznie

  21. Problem jest dwojaki. Raz, że w kraju są za wysokie podatki, w szczególności dla mało zarabiających, a dwa, to skandaliczne marnotrawstwo przy ich wydawaniu! No i ta chorobliwa niejawność, podczas, gdy w zasadzie wszystkie umowy, decyzje itd podejmowane przez urzędników POWINNY być jawne i publikowane w sieci, w myśl zasady – to co powstało za społeczne pieniądze jest własnością społeczeństwa.

    Jak wytłumaczyć ilość urzędników skarbowych w ok 100 tys mieście W.B. na 2-3, a w Polsce na 30-70? W Polsce administracja jest zbyt liczna, ma zbyt duże uprawnienia i przez to jest stosunkowo słabo wynagradzana. Ponadto wśród urzędników panuje powszechne przekonanie, że KAŻDY obywatel to złodziej. Dlatego też wszędzie tam, gdzie można należy odebrać urzędnikom prawo decydowania o pieniądzach i zwrócić to prawo obywatelom(bony oświatowe, zdrowotne, na bezpieczeństwo, kulturę itd), zaś w tych sytuacjach, kiedy jest to niemożliwe, zaciąganie pożyczek, udzielanie gwarancji i zbywanie własności społecznej większej wartości uzależnić od wyniku referendum w tej sprawie.

    Administracja państwowa i samorządowa powinna być jak żona Cezara – poza wszelkimi podejrzeniami, a to oznacza, że gdy decyzja urzędnika niszczy firmę albo miejsca pracy, to po wygranej sprawie w sądzie ten, kto podjął taką decyzję powinien dostać wilczy bilet, podobnie jak idiota, który wysyła do podatnika wezwanie o zapłatę 10 groszy podatku, a kosztuje to nas wszystkich 10, albo i 30x tyle, ile ów „zysk” albo zamiast wyjaśnić sprawę przez telefon czy e-maila wzywa podatnika do osobistego stawienia się w urzędzie, nawet gdy sprawa dotyczy 89 letniego staruszka. Po to wymyślono telefon, internet czy e-mail oraz ZAUFANIE, aby z tego korzystać.

    Większość tych problemów rozwiązało by się samo, gdyby obywatele mieli swobodny dostęp do broni na wzór szwajcarski.-)

    1. W Polsce administracja jest zbyt liczna, ma zbyt duże uprawnienia i przez to jest stosunkowo słabo wynagradzana.
      To ostatnie nie bardzo pokrywa się z faktami, Hans… Jak podaje PolskaBieda.com (za GUSem zresztą) średnia pensja w budżetówce to 4400zł a w sektorze prywatnym 3300, i to jest na mój gust dopiero skandal… 😉

      1. …..”średnia pensja w budżetówce to 4400zł a w sektorze prywatnym 3300, i to jest na mój gust dopiero skandal…” no tak ale w prywatnym sektorze trochę jest jeszcze pod stołem:-) a w budżetówce wszystko opodatkowane i ozusowane..ale to nie zmienia faktu ze socjaliści to NIE ludzie a coś pomiędzy małpą a człowiekiem…myślę że to od chlania wódy – z mózgu robi się „breja” i nie mogą zrozumieć podstaw matematyki, ekonomii(hayek,mises,smith) …

        1. Z tym „ozusowaniem” to bym się sprzeczał. Mundurowym się dopisuje. Najsmutniejsze jest w tym to, jak pogadasz z policjantem, co drugi bedzię Ci wciskał że On płaci za siebie zusik, jeszcze ile to mu nie zabierają 😀

        2. „Polska byłaby bogatsza co najmniej o 5,8 miliarda złotych rocznie” Pod warunkiem, że NIC prócz zlikwidowania szarej strefy nie zmieniło by się i ludzie znaleźliby zatrudnienie – ceteris paribus. W podobny sposób straty z tytułu piractwa liczą firmy fonograficzne. Mam dla was wieści ignoramusy ekonomiczne – ludzkie zachowanie zmienia się wraz ze zmianą okoliczności. To, że człowiek pracuje w szarej strefie nie znaczy, że będzie chciał się zapisać do waszego kołchozu jeśli strefę zlikwidujesz. To, że ktoś ściągnął „pirata” wcale nie oznacza, że gdyby nie mógł tego zrobić kupiłby oryginał, oraz nie oznacza że nie kupi oryginału pomimo rzekomej zbrodni ściągnięcia.

          Prawdziwy skandal jest całkiem gdzie indziej. Otóż taki urzędnik nie płaci żadnych podatków w przeciwieństwie do tego co piszesz. W ogóle, nul, nic, zero. Jego pensja i podatki mu naliczane (wyłącznie dla niepoznaki) stanowią jedną pulę. Kasa ta bierze się z sektora dobrowolnego, potocznie zwanego prywatnym i jest ściągana ZAWSZE pod groźbą śmierci. Jeżeli spróbujesz bronić siebie i swojej własności nie zważając na bełkot socjalistów wystawiasz się na zwyczajne odstrzelenie. Prawdziwy skandal polega na tym, że Wy tego nie widzicie, nie rozumiecie, że każdego dnia przechodzicie obok tej przemocy nie zmrużywszy nawet oka. Mało tego, popieracie tą przemoc, nazywacie to społeczeństwem, państwem, uważacie, że nobliwe jest dyskutowanie o zwiększeniu wpływów, poprawieniu skuteczności przemocy w taki bądź inny sposób. Wymieniacie różnorakie cele:zawody sportowe, drogi, centra indoktrynacyjne, emerytury, broń, wojna, finansowanie opozycji dla innej mafii, szpitale, dopłaty, które według was w ten sposób muszą być finansowane, mówicie o zarabianiu przez państwo – liczycie banknoty nie zwracając uwagi na zakrzepłą krew, socjopaci.

          1. Dla tych, którzy zechcą sobie przemyśleć ten bardzo prawdziwy wpis mam taka rozrywkę matematyczną. Ilu ludzi w Polsce płaci podatki? Chodzi o liczbę osób. Ułatwienie. Od wszystkich zatrudnionych trzeba odjąć tych co żyją z podatków i dodać tych, którzy pracują w szarej strefie. Następnie dobrym doświadczeniem jest policzenie ile podatków ci ludzie płacą miesięcznie. To też można oszacować. Z ostatniego wykonania budżetu centralnego wyciągnąć wpływy i dodać do tego wpływy samorządów. Potem podzielić te złotówki przez liczbę ludzi, którzy to płacą i następnie podzielić przez 12. Opadła kopara?

  22. Nie zapominajmy że ci „złodzieje” za każdym razem kiedy kupują towary płacą VAT, akcyzę i cała masę innych podatków, które jakby nie patrzec zasilają symboliczny stadion narodowy i napędzają gospodarkę tym że stac ich na zakupy chocby „tylko” najpotrzebniejszych do zycia produktów :)…Odys

    1. Bradzo słusznie. Wspomniany link zawiera nawet tabelkę pokazującą że VAT jest głównym źródłem wpływów.

    2. @OdysSynLaertesa

      Nie zapominajmy że ci „złodzieje” za każdym razem kiedy kupują towary płacą VAT

      Niekoniecznie. Szara strefa wlasnie na tym polega, ze nie wszystko jest oVATowane 😉

      @Cynik9

      Wymienianie jednym tchem podatkow obok ZUSu wprowadza niezorientowanych czytelnikow w blad, bo sugeruje, ze ZUS to jest cos innego niz podatek celowy placony na utrzymanie obecnych emerytow, w celu utrzymania tzw. spokoju spolecznego.

      1. Może i tak ale chcemy porównać autentyczne obciążenia pracy fair – jabłka do jabłek. Mówienie tylko o „podatkach” sugeruje jedynie PIT i przez to porównanie PolskaBieda.com nie jest takie relewantne jak by mogło być. W zakresie CIT PL plasuje się nieźle na przykład, dopóki nie zaczniemy przyglądać się aktualnym kosztom pracy.

        1. CIT to jest w ogole dziwny podatek. Nie wiem, czy Pan zauwazyl, ale czyni on z firmy agenta urzedu skarbowego, ktory de facto sciaga od ludzi podatek od zyskow kapitalowych. W koncu zamiast opodatkowywac zyski firmy mozna by spokojnie opodatkowac dywidende wyplacana przez firme i juz. A przy obecnym systemie te same pieniadze opodatkowywane sa dwa razy: najpierw opodatkowany jest zysk firmy, a potem dywidenda po raz drugi.

          1. W pewnej przenośni… nie możemy mieszać zysków firmy z zyskami kapitałowymi akcjonariusza. Dywidenda istotnie stanowi podwójne opodatkowanie tych samych pieniędzy ale – raz jeszcze – z zyskiem kapitałowym nie ma bezpośredniego związku. W szczególności zysk kapitałowy akcjonariusza (wzrost ceny akcji) może nie być związany z wynikami kompanii albo może być skutecznie kamuflowany rzeczami takim jak deprecjacja. Z drugiej strony z dywidendą też można wykonać pewne sztuczki, jak wypłacenie jej przez kompanię przynoszącą straty… 😉

            Wg mnie można obronić argument że jeśli kompania jest przez ludzi i dla ludzi to przy odpowiedniej wstrzemęźliwości w tym co wolno odpisać a co nie z całego CITu można by zrezygnować, na gruncie że wypracowany zysk albo zostanie przekazany akcjopnariuszom (=ludziom) i opodatkowany tam albo zainwestowany zostanie przez kompanię z benefisem dla całego społeczeństwa.

          2. Przepraszam, nie wyrazilem sie odpowiednio precyzyjnie. Mowiac o zysku kapitalowym chodzilo mi o dywidende.

          3. A tak swoja droga to ciekawe po co jest podatek CIT, skoro ten sam efekt mozna osiagnac opodatkowujac dywidende. Nie przychodzi mi nic innego na mysl, jak – podobnie do PIT – inwigilacja.

          4. Ten sam efekt jak co? Sprytna kompania notowana na giełdzie zamiast wyrzucać wolną gotówkę na opodatkowaną dla akcjonariuszy dywidendę zuzyje ją na kupno własnych akcji i zredukowanie liczby shares outstanding. Po tej operacji akcje, których będzie mniej, pójdą na ogół w górę dając akcjonariuszom w wielu krajach nieopodatkowany (a w innych niżej opodatkowany) zysk kapitałowy. Efekt nie jest ten sam…

          5. VAT też tworzy z przedsiębiorcy poborcę, a biorąc pod uwagę że bolszewicy od koryta uznają transakcję za odbytą gdy wystawia się fakturę a nie, gdy następuje zapłata, to poborca płaci z własnej kieszeni jeśli nie uda mu się VAT-u ściągnąć, a dochodowy dalej płaci nawet gdy poniesie stratę. Ale jak mówiła dawno temu ministerialna k.wa z Unii Wolności – przedsiębiorca musi wiedzieć z kim handluje.

          6. @Cynik9

            Ale opodatkowanie dywidendy daje ten sam efekt, co opodatkowanie podatkiem CIT. Jak kompania wykupi wlasne akcje (bo rozumiem, ze o to chodzi w Pana przykladzie), to – jak rozumiem – kase, ktora wyda na wykup tez sobie wrzuca w koszta, a wiec nie placi od niej CIT. Transfer zysku odbywa sie wiec inna droga niz dywidenda, bo rosnie cana akcji. Ale ten trick ma sie to nijak do stwierdzenia, ze efekt opodatkowania CITem i efekt opodatkowania dywidendy sa sobie roznowazne.

          7. Łoś,uff, zgubił mnie Pan coś… spieramy się o coś w kółko… 😉

            Są dwie rzeczy niewiadome:
            A. dla kogo (gość, kompania, panstwo) efekt opodatkowania CIT i dywidend ma być równoważny, oraz
            B. na czym ta równowazność ma polegać

            A. Z opodatkowaniem CIT gość nie ma nic wspólnego, z opodatkowaniem dywidend kompania nie ma nic wspólnego. Wniosek stąd że chodzi Panu o państwo (?)
            B. Rozumiem dalej że chodzi Panu o hipotetyczną sytuację ALBO/ALBO bo przy dywidendach obecnie wypłacanych z już opodatkowanego zysku dyskusja staje się dalej bezprzedmiotowa. OK, z punktu widzenia państwa mamy więc dwie możliwości. Albo cały zysk opodatkowany jest CITem a kompania rozdaje z tego dywidendy które są dla akcjonariuszy wolne od podatku bo pochodzą z już raz opodatkowanych funduszy. Albo też kompania wypłaca dywidendy z zysku brutto a dopiero reszta zysku opodatkowana jest CITem, w przypadku czego państwo opodatkowuje PITem wypłacone dywidendy. Czy chodzi Panu o to że te dwa podejścia są z punktu widzenia państwa „równoważne”?

          8. Tak. O to mi chodzi, ale wydaje mi sie tez, ze te dwa podejscia sa rownowazne nie tylko z punktu widzenia panstwa, ale tez kompanii i akcjonariusza.

            Gosc, ktory posiada akcje jak najbardziej ma cos wspolnego z podatkiem CIT, bo kompania placi mu dywidende z wypracowanego zysku, ale dopiero po zaplaceniu od tego zysku podatku CIT. Zatem to de facto on jako wspolwlasciciel kompanii placi podatek CIT, bo jego dywidenda jest mniejsza o ten podatek, choc technicznie rzeczywiscie ten podatek placi kompania.

            Jesli kompania ma zysk i wyda go na cokolwiek poza dywidenda, to wlicza sobie ten wydatek w koszty, czyli nie placi od tego kapitalu podatku CIT. Tak jest, czy sie myle? Jesli tak jest, to tylko czysty zysk przeznaczony na dywidende jest opodatkowany CITem, a potem po wyplaceniu dywidendy wlasciciel akcji placi jeszcze raz podatek, tylko tym razem nazywany podatkiem od dywidendy. Ale opodatkowany jest po raz drugi ten sam strumien kapitalu przeznaczony prze kompanie na dywidende. Czyli zarowno z punktu widzenia panstwa jak i punktu widzenia akcjonariusza jak i punktu widzenia kompanii wszystko jedno jest (tak mi sie przynajmniej wydaje), czy zysk jest oblozony podatkiem CIT, czy podatkiem od dywidend. Po co zatem w PL istnieja oba te podatki, zamiast tylko jeden z nich, za to z wieksza nominalna stawka?

            Czyli mowiac bardzo krotko zgadzam sie z Pana punktem B, ale nie zgadzam sie z A o tyle, ze nieprawda jest, ze gosc bedacy akcjonariuszem nei ma nic wspolnego z podatkiem CIT, bo to w rzeczywistosci on jest platnikiem tego podatku, choc technicznie robi to kompania.

          9. W zakresie CIT PL plasuje się nieźle na przykład, dopóki nie zaczniemy przyglądać się aktualnym kosztom pracy.

            Zatem konkluzja z tejan szej nieco zawilej dyskusji jest taka, ze jesli Pan porownuje podatek CIT miedzy krajami, to zeby to mialo sens powinien Pan porownywac sume podatku CIT i podatku od dywidendy, zeby to mialo sens, bo efekt obu tych podatkow jest taki sam. Zas koszty pracy maja sie nijak do CIT. Wlasnie dlatego, ze kompania jest zarowno de facto jak i technicznie platnikiem kosztow pracy, ale tylko technicznie platnikiem CIT.

          10. Aby uzupełnić tok dyskusji w obszarze, dotyczącym firm płacących podatki – proponuję zapoznać się z ciekawym materiałem:
            https://www.wykop.pl/ramka/273603/wielkie-wysysanie-polski/

            Oto ciekawy fragment tekstu:
            „mimo niewysokiej stawki podatkowej od dochodów firm (19-proc. CIT) polski system podatkowy jest jednym z najmniej konkurencyjnych w Unii Europejskiej. Decyduje o tym szeroka definicja przychodów podlegających opodatkowaniu, niekorzystne regulacje w zakresie kosztów uzyskania tychże przychodów.
            Przede wszystkim brakuje rozwiązań systemowych umożliwiających korzystniejsze od standardowych zasady opodatkowania nowych inwestycji, małych i prężnie rozwijających się firm, mile widzianych nowych gałęzi przemysłu (np. odnawialne źródła energii), pewnych kategorii dochodów (np. z najmu lub sprzedaży nieruchomości) czy spółek holdingowych (np. inwestujących za granicą). – 19-procentowa stawka nie jest już tak atrakcyjna w porównaniu ze stawkami obowiązującymi w innych państwach uznanych za przyjazne podatnikom, na przykład na Cyprze, gdzie wynosi 10 proc. Zresztą problem nie leży jedynie w wysokości podatku, lecz w częstych w Polsce zmianach przepisów, niejednolitych orzecznictwie i interpretacjach prawa podatkowego oraz co najważniejsze, w ogromnej biurokracji podatkowej, nieprzyjaznej podatnikowi”

  23. Raczej pieniądze z szarej strefy trafiłyby nie na stadion, ale tutaj:
    https://www.pb.pl/2841223,15705,lista-wstydu-platformy-obywatelskiej
    Swoją drogą, aż włos się jeży!
    Wracając, też do poprzedniego artykułu „Ruch pięciu gwiazdek”, ruchu zmieleni.pl i JOW, to system wyborów jednomandatowych pozwoliłby w znacznej części wyeliminować takich ludzi.
    Wystarczyłoby publikować zestawienie ludzi (rodzin) umoczonych na stołkach (ale tylko na stołkach finansowanych przez państwo), oraz to gdzie aktualnie kandydują.

  24. W pl jest dochód z vat jest większy niż Polacy zarabiają. Czyli mamy:
    VAT(ok. 20% zarobku)>zarobek
    prościej
    20%>100%
    Na początku byłem niedowiarkiem w te dane, jednak się potwierdziły.

Comments are closed.