Ci którzy zarzucają nam nadmierną krytykę wszystkiego co polskie – niesłusznie zresztą – mogą odetchnąć. Tym razem laurka dla polskich produktów! Wysokich jakościowo, w przystępnych cenach, po prostu najlepszych! Niech żyją nam i rozkwitają polskie farby i lakiery! Gdyby unia nie była tak screwed up jak jest, dostawałyby jedną nagrodę za drugą, dominując kontynent.
Tajemnicą polskich farb i lakierów jest zacofanie. Dotyczy to zarówno producentów jak i konsumentów, waszego skryby nie wyłączając. Każdy wstecznik i rewizjonista pamiętający dawne czasy wie że aby farba była dobra to musi śmierdzieć, truć, paćkać i w ogóle być nie do usunięcia. Najlepiej taka co to w parę godzin twardnieje na mur beton po wpływem czegoś tam. W hołdzie jej wynalazcom należy poświęcić wtedy pędzel czy wałek, które po raz przerwanej pracy są potem nie do użytku. No i bardzo dobrze bo malowania raz zaczętego nie należy przecież przerywać. Od przerywania pracy to mamy związkokrację… W teorii są wprawdzie jakiś rozcieńczalniki o skomplikowanych nazwach ale kto by się z nimi bawił skoro jedna butelka ksztuje tyle co parę pędzli?
Wiadomo też że jak dobry lakier wyschnie na kamień to go potem kamień nie ruszy, nie mówiąc już o bardziej miękkich środkach takich jak śnieg, deszcz czy powietrze. Nie ma siły. Przedmiot potraktowany prawdziwą polską farbą jest więc należycie zabezpieczony, cel w którym dawniej używało się farb.
Niestety, wg najnowszych dyrektyw unijnych farby w imperium mają służyć przede wszystkim ochronie środowiska. To czy farba jeszcze coś przed czymś chroni jest rzeczą drugorzędną. W nawiązaniu pewnie do swojego biurokratycznego wodolejstwa unia postanowiła więc że farby unijne oparte mają być nie na poważnych chemikaliach nadających im pożądane właściwości ale na wodzie. Tak jest, na wodzie, no joking. Nie wiemy w jakim terminie dyrektywa ta ma zostać powszechnie wcielona w życie. Sądząc po Polsce, niektóre kraje mogły dostać z Brukseli jeszcze jakąś czasową dyspensę. Faktem jest jednak że w szeregu krajów starej unii już teraz nie uświadczysz po prostu żadnej innej farby niż oparta na wodzie. Mamy więc autentyczny pic na wodę na skalę kontynentu.
Co warte są farby oparte na wodzie nietrudno sobie wyobrazić, zwłaszcza po paru dobrych ulewach. Płot zabezpieczany przed deszczem farbą water-based budzi u wielu raczej złośliwe skojarzenia. Nie napawa też specjalną wiarą w swoją długowieczność. Korniki potraktowane taką farbą, jeśli kiedykolwiek zginą, to też chyba najprędzej ze śmiechu. Nawet gdyby deszcz czy śnieg takiej farby od razu nie spłukał to jakoś nie potrafimy sobie wyobrazić że mogłaby ona dorównać farbom tradycyjnym.
Nie potrzeba sobie zresztą wiele wyobrażać, wystarczy pomyśleć. Gdyby tanie jak woda farby na niej oparte były rzeczywiście lepsze od tradycyjnych to nikt by przecież tych ostatnich nie kupował. Ich producenci poszliby z torbami dawno temu. Jest jednak inaczej. Zanikające farby tradycyjne i wypierające je „water-based” w cenie dwa razy wyższej świadczą wyłącznie o tym że eko terroryści rozdają w Brukseli karty a gdzie indziej hojne dopłaty, zakazy i nakazy. Nie może być przecież inaczej.
Zanim więc water-based paranoja przyjdzie na ojczystą ziemię, której włodarze bezkrytycznie na ogół przejmują największe nawet głupoty unijne, niech żyją nam i rozkwitają farby prawdziwie polskie! Śmierdzące, żrące i trujące ale za to działające. Takie jakie być powinny i czort niech weźmie korniki.
@Goldfinger Jak kto woli droższą farbę wodną to kto mu broni kupować.. Tylko czemu ograniczać wybór?
@Cynik9 z tymi farbami to trochę odgrzewany kotlet. ~2-3 lata temu już wycofali lakiery samochodowe „chemiczne” i zastąpili je wodnymi. Akurat robiłem samochód i załapałem się na te nowe.. cena +50%. Ludzie ze wschodu jeżdżą na Ukrainę.
Jak bym miał teraz cały samochód lakierować to finansowo też by mi się opłaciło z Zachodniopomorskiego na wchód pojechać.. tylko czasu brak. Pozdrawiam
Ja tam myślałem, że jedyną rolą rozpuszczalnika w farbie jest wyparować. 😉
Prywatnie, jeśli o mnie chodzi, to wolę wodę niż taki np. rakotwórczy benzen. Jeśli farba zachowa swoje właściwości to w czym problem.
Wy się tam Cyniku9 lepiej czepcie swojej baby a nie Unii Europejskiej. (w tym wypadku oczywiście) ;-D
G.F.
To czy farba waterbased jest potem rozpuszczalna proponuję sprawdzić doświadczalnie, a nie wierzyć teoriom i marketingowi. Rolą rozpuszczalnika nie jest tylko odparowanie – chemia szeroka nauka – nie tylko o odkamienianiu AGD.
Moja praktyka domowa jest taka, że ulegając szanta… naciskom rodziny ościeżnice do pokoju dzieci oraz krzesełko dla dzieciaka pomalowałem włąśnie takimi farbami „eko”. Efekt jest taki, że z ościeżnicy odpryskuje przy byle okazji a krzesełka nie bardzo można myć. Rozważałem by go w ogóle nie myć tylko jak córka skończy 2 latka i przestanie być potrzebne wszystkie obiadki zeskrobać i wysłać tym pacanom co wyprodukowały tę farbę.
Z praktyki zawodowej mam styczność z farbami i lakierami przemysłowymi. Parę lat temu weszła dyrektywa RohS zabraniająca m.in. stosowania ołowiu w stopach lutowniczych – jeśli są na tym forum elektronicy to łączę się z nimi w bólu – „farbiarze” dostali rykoszetem, bo zabroniono oprócz ołowiu (pigmenty koloru żółtego) stosować m.in kadm (kolor czerwony) oraz sporą gamę rozpuszczalników opartych o pierścień benzenowy. Efekt jest taki, że farby „eko” są droższe o średniu 30% i generalnie do DDD bo na niektóre podoża nie da się ich trwale nanieść – łuszczą się.
Podsumowując: autor może i naciąga i przejaskrawia pewne detale, ale pod ogólnym sensem artykułu można się podpisać „rękami i nogami”.
Dziękuję za profesjonalną odsiecz… Nie wiedziałem nawet że jest aż tak źle… 😉
Ciekawe. Od kilku lat mieszkam w drewnianym domu pomalowanym (na zewnątrz!) farbą akrylową. Fińską, wyprodukowaną tamże. Deszcz, śnieg, wiatr… trzyma się. Z drugiej strony postanowiłem zaoszczędzić i parę rzeczy w ogrodzie pociągnąć farbą akrylową polską, a raczej wyprodukowaną u nas. Po paru latach wygląda to kiepsko, miejscami wręcz dramat. Fakt, fińskie cudo było bardzo drogie.
ten wpis o farbach przypomniał mi o działalności IG Farben w okolicach Krakowa i działalność osobistości jak np. Walter Hallstein czy patent Carl’a Wurster’a.
zdrowia życzę.
Jestem ciekaw, jak się ma ta dyrektywa do „strategii lizbońskiej” i „gospodarki opartej na wiedzy”. Jest oczywiste, że nie będzie się już prowadzić żadnych badań nad ulepszaniem lub wynajdowaniem farb, innych niż akrylowe lub winylowe. Skoro nie można ich będzie sprzedawać, to po co wyrzucać w błoto pieniądze na badania ? Być może za kilka lat Chińczycy, Japończycy lub Szwajcarzy, lub ktokolwiek inny, wymyśli jakąś rewelacyjną farbę nierozpuszczalną w wodzie ? Lub przy okazji badań stworzy inny rewelacyjny produkt ? Europa znów zostanie w tyle.
Jest oczywiste, że nie będzie się już prowadzić żadnych badań nad ulepszaniem lub wynajdowaniem farb,
No, znając trochę EU, oprócz preferowanych obecnie farb „water-based” potrafię sobie wyobrazić nową generację EU farb opartych na powietrzu… 😉
A ścislej mówiąc, opartych na gorącej parze obietnic że farba taka a taka BĘDZIE lepsza niż coś tam… Byłoby to novum w skali światowej, farba na bazie powietrza! ;-D 😀 Totalnie ekologiczna, nie trująca, nie żrąca, po prostu nic nie robiąca. Całkowicie zgodna ze strategią lizbońską EU podkonkurowania Ameryki. Ręczę że tam na to jeszcze nie wpadli… ;-D 😀
A ja potrafię sobie wyobrazić, że właśnie w dziedzinie farb może nastąpić duży przełom technologiczny. Farby będą mogły zmieniać barwę w zależności od nastroju człowieka i pory dnia, pochłaniać lub wydzielać zapachy, dawać ciekawe świetlne lub graficzne efekty, grzać lub chłodzić pomieszczenia lub pod wpływem światła dawać energię elektryczną. Także puszki z farbą mogą wyglądać inaczej niż obecnie. Być może będą zaopatrzone w przyciski i programowalne na dany kolor lub efekt. Mogą być wyposażone w kranik dozujący farbę i utwardzacz w odpowiednich, programowalnych, w zależności od rodzaju podłoża proporcjach. Europa na własne życzenie zostanie więc w tyle,
bo badania nad takimi farbami będą prowadzone gdzie indziej.
potrafię sobie wyobrazić, że właśnie w dziedzinie farb może nastąpić duży przełom technologiczny. Farby będą mogły zmieniać barwę w zależności od nastroju człowieka i pory dnia, pochłaniać lub wydzielać zapachy, dawać ciekawe świetlne lub graficzne efekty, grzać lub chłodzić pomieszczenia lub pod wpływem światła dawać energię elektryczną. Także puszki z farbą mogą wyglądać inaczej niż obecnie. Być może będą zaopatrzone w przyciski i programowalne na dany kolor lub efekt. Mogą być wyposażone w kranik dozujący farbę i utwardzacz w odpowiednich, programowalnych, w zależności od rodzaju podłoża proporcjach.
Nikt tu nie jest przeciwko tej kakofonii efektów, a cynik9 jest nawet otwarcie ZA, pod warunkiem jednak że nikt nie będzie ZMUSZANY DO nabycia tej grzejącej farby czy tej zmieniającej kolor co godzinę (co swoją drogą wydaje się raczej uciążliwe…) z uwagi na brak tańszych, normalnych alternatyw… 😉
Nie popadajmy w paranoje, ochrona srodowiska jest niepopularna bo kojarzy sie z rozowymi (zielono-czerwonymi) aktywistami roznego pokroju. Decyzje EU (wierzyc czy nie – to juz kazdego indiwidualna sprawa) nieraz podyktowane sa troska o zdrowie – obecnie mamy takie mozliwosci wywolania kalectwa u populacjii ze mozna zaczac zadawac sobie pytanie: produkowac jakies gowniane chemikalia, czy chorowac na raka
@Pawel:”produkowac jakies gowniane chemikalia”
No właśnie. Podobno w żarówkach energooszczędnych są opary rtęci. Bardzo niebezpieczne w przypadku rozbicia, a Unia jednak preferuje takie żarówki w przeciwieństwie do tych zdrowszych (zwykłych). Nie bądź naiwny. Jak „trzeba” (kto potrzebuje??), to względy zdrowotne schodzą na dalszy plan. Podobnie z gaśnicami w samochodach(w Polsce), pasami bezpieczeństwa i setkami innych pomysłów wciskanych na siłę (pod przymusem), których podstawowym celem jest podniesienie kosztów produkcji, zwiększenie zysków koncernów i przychodów podatkowych.
[…] których podstawowym celem jest podniesienie kosztów produkcji, zwiększenie zysków koncernów i przychodów podatkowych.
Howgh! O to chodzi! Warto o tym pamiętać w tej erze globalnego ocipienia, czy jak mu tam… 😉
No gaśnica się czasem przydaje. Kiedyś zdarzyło mi się na parkingu gasić jakiegoś starego grata o zaolejonym silniku. Jego właściciel o mało nie narobił w spodnie jak zobaczył co się dzieje, a sam gaśnicy nie posiadał, poszła więc moja, krótko i sprawnie.
Wchodzimy na teren teorii spiskowych. Nie wszystkie regulacje sa zle – pamietacje afere solna? Jestem zdania ze jej skutki beda odczuwalne w populacjii za kilkanascie lat – np wzrost zachorowania na nowotwory nerek. Tylko dlatego ze banda gnoji chciala zarobic i zatruta sola karmila ludzi. Zobaczmy na Chiny, tam byla afera z dodawaniem jakiegos proszku do mleka – kilkaset tysiecy dzieci (>100k) rozchorowalo sie na nerki, wlasciciela powieszono ale dzieci od tego nie wyzdrowialy.
Dzisiaj sa takie mozliwosci zeby niszczyc ludzi i ich zdrowie ze pewne regulacje musza istniec jako cena cywilizacjii. Nie popadajmy w paranoje.
„Nie wszystkie regulacje sa zle – pamietacje afere solna?”
Jaką aferę? Mamy regulacji, więc nic się nie stało.
A tak poważnie. Zdanie „Nie wszystkie regulacje sa zle” jest dogmatem, którego ja nie wyznaję. Panu również bym to radził. Wyznawanie różnych tez rzadko kiedy przynosi korzyści.
Witam,
tekst cynika odwołuje się do emocji więc nie ma ambicji weryfikowania wiedzy na temat farb. Mało kto z czytających zdaje sobie sprawę ( co dobitnie widać) z tego, ile jest rodzajów farb i jaka jest ścisła specjalizacja w ich zastosowaniu. Akryle nie są tu wyjątkiem. Unia to jest takie coś co jest zarządzane „małą mądrością”, głównie przez ludzi nam podobnych, czyli niekompetentnych w zdecydowanej większości spraw. Wprowadzą w życie każdą głupotę jeśli ktoś to im fajnie uzasadni. I tu odczuwam największy ból, nie przegrywam z diabolicznym umysłem, tylko ze zwykła nastajaszczą tępotą i nieuctwem. Amen
Czytając tekst ten, zadaję sobie pytanie: czy to mizantropia? Czy takie prowokacyjne pisanie?
A może próba analizy sytuacji w Unii?
Przecież EU stworzyli prominentni nazistowscy prawnicy, związani najpierw z IG Farben, a potem – po jej podzieleniu, związani z BASF i innymi producentami chemii…
Takie refleksje naszły mnie po przeczytaniu książki NAZISTOWSKIE KORZENIE „BRUKSELSKIEJ UE”
—
https://www.relay-of-life.org/pl/chapter.html
dzięki za link – ta książka to dobry prezent na święta…
Nie ma się co bać, farby zostaną po staremu, tylko nazywać się będą inaczej np. niebieski środek trujący na korniki
A dlaczefo vw i mercedes o mało nie zbankrutowały na b4 ib5 oraz w123? Bo produkt nie ma byc doskonały (a te auta bez problemu robiły po milion dwa kilometrów a za chole….. nie chciały przyjechać popsute do serwisu. A producent CIĄGLE musi produkować albo serwisować itd itp… PRODUKTY MUSZĄ być zużywalne w przewidzianym czasie. Zobaczcie przykład zwykłych żarówek. Odkąd producenci zaczeli się prześcigać w produkcji coraz lepszych 1000, 2000 3000 5000 10000 godzin świecenia ciągłego odtąd przestali sprzedawac jakiekolwiek i zmusiło ich to do zmowy producenckiej że nie wolno produkować lepszych niż na 1000godz świeceni. biznes is biznes
Może z punktu widzenia producentów żarówek częstsze wymiany są na rękę, jednak w patrząc na to globalnie, jeżeli więcej wydam na produkt A to mniej będę miał na inne produkty. I gospodarka ucierpi. Ba! Nawet tacy producenci żarówek cierpią. Bo jak więcej wydam na jakieś tam żarówki, to mniej będę miał do wydania na dajmy na to LEDy czy inne wynalazki świecące. Ot, bilans musi wyjść zero.
Rzekłbym: „Innowacyjność głupcze”!
@:”jednak w patrząc na to globalnie”
Producenci żarówek nie patrzą globalnie (żadni producenci, bo co ich to obchodzi:).
I może jeszcze Ludwiku napiszesz, że tłuczenie szyb powiększa dobrobyt, bo zapewnia przemysłowi „szklanemu” i szklarzom pracę;) Grubo ponad 100 lat temu już ktoś wyjaśnił, by dostrzegać nie tylko co widać, ale i to czego nie widać, a tu ludowa ekonomia i „popytowi” dalej cieszą się popularnością.
Jemu raczej chodzilo o to, ze gowno ich obchodzi to, ze bilans ogolny wyjdzie na zero. Wazne, ze ich bilans wyjdzie na duzo wiekszy plus :).
To i ja sie wtrace.
Rzecz sie dzieje dla tego by znalezc metode „regulacji” konsumenckich potrzeb od kuchni, by potem przekladalo sie owe krotkoterminowe zabezpieczanie powierzchni urzytecznych. Tym samym przepis w dluzszym okresie czasu wplywa na zwielokrotniona konsumpcje w gospodarstwach domowych.
Niemcy juz to wiedza od dawna i nikt sie z tym chyba nie spiera.
Jakosc produktu koncowego musi zostac zdegradowana do okreslonej czasem funkcjonalnosci. Inaczej inwestycje poczynione na produkt przynosilyby stranty.mean… dmuchaly by banke na rynkach konsumenckich.
Tak to widze w wieeelkim resume.
pozdrawiam cynika i dyskutantow
tomzjukeju
A nad czym tu w ogole dywagowac-wystarczy wpisac w google i sa wyniki
https://tiny.pl/hkjvh
Wniosek jest prosty-produkt ma wady i zalety ale ujdzie-szkoda tylko ze UE znowu biurokratycznie ingeruje i to akurat w dziedzine gdzie ich interwencja nie jest specjalnie potrzebna.Zamiast tego ogliby sie zajac spiskiem zarowkowym i jemu podobnymi ale zdaje sie ze akurat te przewaly sa na reke biurokratom z UE a generowne przy recyklingu tych nietrwalych,badziewnych produktow „jednorazowego uzytku” gory smieci jakos nikomu nie przeszkadzaja.
Panie Cyniku, za dużo cynizmu w tej notce a wiedzy brak. Coś wiem o malowaniu bo sporo tego miałem w ostatnich dwu latach, choć nie jako chemik czy inny specjalista ale zwykły, powiedzmy, dociekliwy konsument.
Więc farby oparte na rozpuszczalnikach organicznych mają tę przewagę nad tymi wodorozcieńczalnymi że są sporo tańsze.. i tyle. Oferta farb do każdego materiału jest teraz tak wielka że spokojnie można dobrać produkt wodorozcieńczalny najwyższej jakości pewnie nawet o tym nie wiedząc…
Ta rozcieńczalność w wodzie to i owszem ale TYLKO gdy farba jest w puszce i zanim wyschnie … później przyjaźń z H2O kończy się i żaden deszcz jej nie zmyje. No chyba że w Pana okolicy pada z nieba jakiś kwas czy inny ług.
Wydaje mi się również że myli Pan „rozpuszczalniki” z tzw LZO czyli Lotne Związki Organiczne które to są przedmiotem unijnych przepisów. Jeśli to Pana uspokoi to w farbach wodorozcieńczalnych też są ale znacznie mniej.
Co do bezsensowności tych regulacji to mam zdanie odrębne, otóż jak wiadomo różnej maści paskudztwa używane do rozcieńczania farb czy mycia pędzli do zdrowych nie należą a ludziom nie chce się zużytych śmierdziel wozić do jakiegoś punktu utylizacji (o ile taki jest) więc najczęściej wylewają to do kanalizacji lub co gorsza wyleją sąsiadowi pod płotem. No a kto tu pisał ostatnio że nie chciałby mieć baseniku z płynem do szczelinowania z odwiertów łupkowych pod nosem? No kto? A w skali kraju to pewnie ich zużycie jest większe … choć mniej spektakularne.
Kończąc więc, radzę zabrać głowę znad puszki z farbą alkidową bo to naprawdę szkodzi (a już w żadnym wypadku nie pisać po tym notek) i wybrać się do specjalistycznego sklepu … zdziwi się Pan. 🙂
pozdrawiam
Bardzo dobrze, bardzo dobrze… Tekst budzi kontrowersje a zatem bardzo dobrze…. 😀 😀
Używałem farb akrylowych i alkidowych do malowania drewna. Akrylowe są holendarnie drogie. Jak się maluje 2 okna pewnie nie ma to znaczenia, ale przy tysiącu sztachet różnica w cenie jest ciężka do zniesienia. Kolejna sprawa alkidowe farby wypełniają mikro uszkodzenia w drewnie, akrylowe zupełnie nie. Farbę akrylową musiałem usuwać po roku, po prostu nie było jej po lecie, alkidowa tylko zbledła, nic nie ruszyło powierzchni, którą utworzyła, jakby z gumy.
@:” i wybrać się do specjalistycznego sklepu”
Problem jest chyba szerszy. Nic mi nie da wyprawa do „specjalistycznego sklepu”. Naprawdę wierzysz we wszystkie napisy na etykietkach (i reklamy)? Problemem jest wiarygodność. Żadne dodatkowe pytania do obsługi sklepu nic nie dadzą. Sprzedawca chce sprzedać swój towar i powie ci co będziesz chciał usłyszeć. Możesz użyć argumentu, że urzędnicy unijni wprowadzając regulacje korzystają z najnowszych badań, są kompetentni i dbają o nasze zdrowie, ale ja powiem wprost. Nie wierzę w szlachetność komisarzy unijnych. Wierzę w lobbing, grę interesów (miedzy producentami) i naciski grup konsumenckich. To jest gra w której „sprzedajna nauka” i propaganda jest wykorzystywana na codzień przez wszystkich uczestników tych kulawych (sterowanych) rynków.
Na wycieczkę do sklepu z farbami polecałem wybrać się nie po to aby pogawędzić sobie ze sprzedawcą, który to często ledwo wie którym końcem pędzla malować (choć zdarzają się wyjątki) ale żeby zobaczyć jak ogromny jest wybór nie tylko marek ale różnych typów farb do konkretnego zastosowania.
Argument o marketingowej miazdze wpychanej do głów konsumentów (jakoby farby wodne były be a śmierdzące cacy) można łatwo obalić patrząc na ofertę firm przeznaczonych dla odbiorców profesjonalnych gdzie proporcje pomiędzy środami wodo- i niewodo- rozcieńczanymi są co najmniej wyrównane. Pierwszy z brzegu, producent chemii do podłóg: https://www.bona.com/pl/Polski/BonaSystem/Lakiery/Lakiery/
Osobiście malowałem słupki metalowe preparatem rozcieńczanym w H2O który przeznaczony jest na rynek przemysłowy (np. malują nim słupy trakcji elektrycznej, czy dach fabryki VW w Wolfsburgu który przetrwał rekordowe 30 lat) i tutaj ciekawostka: (znów kontrargument dla Cynikowych tez:) farba po związaniu zachowuje elastyczność a nie jak porządne farby sprzed rewolucji przemysłowej których używa cynik (;) które są twarde jak skała. Dzięki temu nie pękają bo jak wiadomo metale „pracują” pod wpływem zmian temperatury.
Co do drewna na ogrodzenie… to ważny jest jednak gatunek: najlepsza olcha i świerk, a jak kogoś stać to egzotyki lub mniej egzotyczny świerk syberyjski którego w ogóle się nie maluje! Można jeszcze zastosować lazury lub oleje/olejowoski. Te ostatnie są bardzo popularne w Skandynawii, choć tam króluje socjalizm to na budownictwie drewnianym znają się jednak o wiele lepiej niż ludność tubylcza kraju priwiślańskiego.
pzdr
@:”ale żeby zobaczyć jak ogromny jest wybór nie tylko marek ale różnych typów farb do konkretnego zastosowania.”
No ale chyba rozumiesz, że Unia takimi działaniami chce ten wybór ograniczyć. Dokładnie tak jak w przypadku żarówek. Oczywiście w przypadku żarówek Unia nie argumentuje, że chodzi o nasze zdrowie, ale różnymi argumentami to ja mogę sypać jak z rękawa, a tak naprawdę liczy się przymus (prawny, ekonomiczny, polityczny, …)
@ kodi
Argument byłby dobry gdyby nie to że Bona „jest światowym liderem oferującym pełną gamę lakierów nie zawierających rozpuszczalników.”
Natomiast farby oparte na wodzie sa faktycznie mniej trwale, a przynajmniej tak pisze i dokładnie wyjaśnia różnice między rozmaitymi farbami sklep „HomeDepot”
https://www.homedepot.ca/know-how/buying-guides/interior-paints
Nie wiem czy rynek amerykański jest miarodajny, bo jeśli u nich jest taka dowolność to mogą patrzeć na farby wodorozcieńczalne jak na silnik diesla w samochodach osobowych u nich rzecz „dziwna” i niepotrzebna.
Tak czy inaczej do rozważań nad lepszością jednych lub drugich należałoby jeszcze dodać jeden faktor, a mianowicie szkodliwość dla otoczenia rozpuszczalników. Jako-taki rys tegoż tu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wziewne_%C5%9Brodki_odurzaj%C4%85ce
dobrze to nie wygląda. chyba że ktoś chce mieć w trakcie dodatkowe atrakcje 😛
Reasumując wiedząc że farby rozpuszczalnikowe szkodzą dużo bardziej niż te wodo-rozcieńczalne a nie ustępują im wiele w jakości pomysł nie wydaje się już taki absurdalny. Jeśli tak to trudno znaleźć mi inną drogę do ograniczenia stosowania takich farb niż administracyjne ich wycofywanie/zastępowanie.
Wolność jest dobra, ale gdy sąsiad wrzuca do pieca plastikowe śmieci które wydzielają śmierdzący dym że aż w oczy szczypie to wiem że nie wszędzie i nie zawsze – a sytuacja jest bliźniacza do tej z farbami.
Ehh, znów się rozpisałem 🙂
Przeczytałem uważnie tekst „Unia wodą malowana” i wniosek mam z tego jeden: nie zna się pan na farbach. Rozważania pana z pozoru logiczne są całkowicie błędne. Kierując się intuicją uznał pan że farba oparta na wodzie musi być na wodę nieodporna, a tak nie jest. Na przykład okna drewniane również polskich producentów są malowane takimi farbami nie dlatego że unia tak kazała lecz dlatego że są one duuuużo lepsze. Jeśli znajdzie pan siłę i ochotę żeby zgłębić temat to będzie pan naprawdę zaskoczony. Nawet w tak błahym temacie lepiej coś wiedzieć niż pozostawać ignorantem.
@Marcin
No OK, fajnie czyli jednak lepsze wygrało BEZ dyrektywy unijnej, tak ?
Więc po jakiego… za ciężkie pieniądze W OGÓLE Unia się tym zajmuje ?
Zresztą, ciekawe będzie, jak się to skończy w przemyśle lotniczym – który w UE funkcjonuje tylko dlatego, że wszelcy możliwi kontrolerzy wiedzą którego rozpuszczalnika i których żywic do kompozytów mają nie dostrzegać 😀
Dobry punkt!
Był taki czas gdy w Kalifornii zieloni oszołomi spowodowali ban farb antifouling (do podwodnej części kadłuba) opartych na związkach cyny, na gruncie że są … trujące. Farby takie zabezpieczające kadłub przed barnacles i porostami muszą po prostu truć bo na tym polega ich działanie. Dopiero jak Coast Guard się wkurzył że mu (nie mniej trujące) alternatywne farby oparte na związkach miedzi jedzą aluminiowe kadłuby zieloni trochę przybastowali… 😉
ok. są przypadki gdzie trzeba stosować środki/farby które spełniają swoje funkcje/zadanie. Cyniku, podpierasz swą tezę ekstremalnymi przypadkami. Odp. sobie czy chciałbyś by sąsiad wymalował farbą swój płot np. z siatki lub też czy odrodzenie placu do zabaw/szkoły były pokryte takim świństwem.
Lakiery wodne już od kilku lat są stosowane w motoryzacji. Efekt tego widać gołym okiem – 5 letnie auto ma więcej rys i odprysków niż średnio zadbany Fiat 126p z oryginalnym lakierem.
Niezupełnie. Farba na fiatach 126p juz po roku traciła blysk i przypominala raczej minię niż lakier który był stosowany na zagranicznych autach. Co do lakierów samochodowych na bazie wody to mam jak najlepsze doświadczenia – moje aktualne auto ma najlepszy lakier jakikolwiek widziałem, twardy jak stal, 35 tys. km i nie znajdziesz ani jednej rysy, a po umyciu wygląda jak z salonu. Oczywiście trzeba dbać jak producent kaźe – przez pierwszy rok myjemy ręcznie bez źadnych karcherów czy myjni automatycznych, bo lakier wciąź twardnie, itd.
Trzeba pamiętać, źe przy lakierach samochodowych to co pozostaje jest zwykle tworzywem sztucznym, które zostało namiesione na blachę w postaci proszku w zawiesinie a potem nadtopione w piecu gdzie kończy się polimeryzacja. Czy rozpuszczalnikiem jest woda czy mieszanka węglowodorów jest w sumie mało waźne bo i tak po tym rozpuszczalniku nie ma śladu w gotowym produkcie.
W wypadku farb do drewna – tych tradycyjnych – jak wiadomo najwaźniejszy był pokost, np. lniany, jakiś rozpuszczalnik (np. śmierdząca terpentyna) oraz pigment. Jeśli funkcję wiążącą pokostu zastąpimy np. żywicą aktylową na bazie wody to naturalnie woda staje się rozpuszczalnikiem.
Przy obecnym stanie technicznym większość popularnych farb można wykonać na bazie wody i będą one równie dobre jak te tradycyjne a czasem i lepsze. I pewnie o to chodzi aby wyeliminować tysiące ton toluenu i innych świństw idących co roku do atmosfery oraz przez płuca malarzy. Jeden z moich przodków, zawodowy malarz wdychający przez pół życia opary rozpuszczalników, zmarł w zeszłym roku po długim chorowaniu na parkinsona.
Czy ktoś jeszcze pamięta lakier do podłóg Chemosil, będący niekoronowanym królem wśród smrodliwych farb, tak trującym źe gazmaska była niezbędna aby malarz przeżył. Fakt, na podłodze byl nie do zdarcia.
„Przy obecnym stanie technicznym większość popularnych farb można wykonać na bazie wody i będą one równie dobre”
Słowem kluczem jest _większość_ – proszę spróbować pomalować czymś PET. Można też wytłumaczyć ludziom i branży przemysłowej, że wyrobach z poliestru nie będzie nadruków. Proszę rozejrzeć się dookoła, pomacać „komórkę”, kilkanaście opakowań na żarcie oraz przeglądnąć metki ubrań a następnie zadumać się nad szansami powodzenia takich tłumaczeń.
w dzisiejszych czasach ochronę antykorozyjną w motoryzacji daje cynkowanie ogniowe a nie lakiery, więc te mają raczej funkcje estetyczne.
@Centrala
Dzięki za merytoryczną odpowiedź. Widać, że znasz się na rzeczy, choć Twoje argumenty nie pokrywają się z moimi doświadczeniami. Od lat jeżdżę autami pewnej popularnej marki premium i widzę, jak z generacji na generację trwałość lakieru jest coraz mniejsza.
@kodi
I właśnie o estetyce mowa.
Od lat jeżdżę autami pewnej popularnej marki premium i widzę, jak z generacji na generację trwałość lakieru jest coraz mniejsza.
Na szczęście trwałośc innych podzespołów jest jeszcze mniejsza, więc nikt tego nie zauważa… 😉
informacja o deco paints directive:
„The first set of limit values applied from 1 January 2007 on. The second, and stricter, set of limit values apply since 1 January 2010.”
ona juz obowiązuje od kilku lat!
A no właśnie, szczegółów nawet nie wiedziałem … ale pokażcie mi nonsens a EU dyrektywa zawsze się znajdzie… 😀
Nie ma problemu, Ukraina dośle właściwe farby. Ostatnio nabyłem zwykłe żarówki w Praktikerze (niemieckim, czyli ordung unijny jest tu z przymróżeniem oka stosowany): 100W – 1,5zł, 150W – około 3 zł. Do użytku „zewnetrzego”. Jak zakazy władz hitlerowskich nie zablokowały szmuglu na tych terenach (obóz koncentracyjny jako kara) to strachu nie ma, poradzimy sobie z tymi „zakazami” z małą pomocą przyjaciół.
A żarówki takie stosuję i z przekory i z powodu lepszej barwy światła, wole zapłacić więcej za en.el. niż się poddać dyktatowi jarzeniówki, świetlówki czy tez LED-ówki. To samo będzie z farbami.
A co komu przeszkadzała rtęć w termometrach, kadm w białych oknach czy azbestowe rury wodociągowe albo pokrycia dachowe? Nie widzę też powodu, dla którego zlikwidowano amoniak w chłodnictwie, bo przecież dawniej się go wykorzystywało,a ludzie żyli. Monitory i telewizory CRT wcale nie miały żadnych metali ciężkich wewnątrz baniek, a proces produkcji i utylizacji wszystkich tych produktów całkowicie bezpieczny dla środowiska naturalnego, w którym żyjemy.
tak! wróćmy również do ołowianych rur … dzieci będą rodzić się z dwoma głowami, a wiadomo że co dwie głowy to nie jedna 😀
Kodi, ja to pisałem ironicznie w kierunku laików, a takim trzeba być, żeby uważać lakier/farbę na bazie wody jako rozpuszczalny w wodzie po użyciu 🙂
Początkowo nie wiedziałem jak potraktować wpis, bo Cynik9 potrafi być przebiegły jak łasica, a ja zmęczony jak koń po westernie, więc mogłem nie skumać 😉
Myślę jednak, że tym razem nasz łowca absurdów (niech żyje nam 100 lat!) nieco się zagalopował ze swoimi podejrzeniami i unijnych ekonomów wrzucił do jednego kotła z ekologami. A to już zupełnie inne „eko” 😉
Pozdrawiam serdecznie
Dziwna jest ta Unia, z jednej strony ekologia, a zdrugiej będziemy jeść takie świń.two
https://www.lex.pl/czytaj/-/artykul/sejm-uchwalil-ustawe-pozwalajaca-na-obrot-nasionami-gmo
Wszyscy o „trotylu” tymczasem po cichutko to wprowadzono, nie widziałem żadnej dyskusji w mediach reżymowych.
@Woj
GMO żremy od co najmniej 400 lat, z tą różnicą że wtedy modyfikacje były wprowadzane po Darwinowsku, a teraz od razu na poziomie DNA.
@Antey.
GMO to nazwa organizmów zmodyfikowanych genetycznie w sposób NIEZACHODZĄCY metodą krzyżowania lub rekombinacji.
No chyba że znasz przykład kukurydzy, która naturalnie skrzyżowała się z bakterią, aby stać się odporniejszą na owady? Nobel gwarantowany za takie odkrycie.
@Mario
Wiem dostatecznie dużo, aby wiedzieć że pszenica, wieprzowina i parę innych wynalazkow stanowiących podstawę diety większości z nas nawet w nieulepszonej chemicznie formie, mają niewiele wspólnego ze swoimi odpowiednikami sprzed 400 lat.
Co do GMO, to ścierwiasty jest jeden pomysł – nie chodzi o odpronośc czy takie tam, tylko o wciąż istniejacy pomysł aby wprowadzać rośliny pozbawine możliwości rozmnażania co wymagałałoby każdorazowego zakupu nasion, i niosło potencjalnie straszliwe konsekwencje. Przerabialiśmy to na bananach – ze 100 czy 200 odmian dopieszczono jedną do postaci hodowlanej, a potem sie okazało, że jeden grzybek kladzie pokotem światowe uprawy…podobny scenariusz w przypadku kawy przeżyjemy. W przypadku pszenicy czy kukurydzy…
@Antey
W świetle rosnącej populacji w tempie kosmicznym, redukcji klasycznych form zarabiania mamony i takie tam, wydaje się nieuniknionym, że wymyśla się nowe formy zarabiania pieniędzy (tylko o wciąż istniejacy pomysł aby wprowadzać rośliny pozbawine możliwości rozmnażania co wymagałałoby każdorazowego zakupu nasion)
Konsekwencje ? Jakie konsekwencje ? Kosmicznego Nobla dla tego który opanuje chaos jakim jest np. 7 mld populacji … i wciąż rośnie !
Farby w Unii, to być może kolejny sposób na dodatkowe źródła dochodu 😉
Ponoć farby alkidowe mają całkowicie zniknąć do końca 2013r. Nie wiem jaka jest podstawa prawna, tak się dowiedziałem ostatnio w Castoramie. Dostępne mają być tylko akrylowe. Nie mogę sobie wyobrazić jak można pomalować okna czy drzwi zewnętrzne, płot, ławki takimi farbami. Przecież po roku będzie to wymagało szlifowania i ponownego malowania. Co do stosowania wewnątrz ok., ale na zewnątrz?!
… na zewnątrz stosuje się odpowiednie drewno a nie świerk czy LIPĘ kolego.Cyniku może mamy wrócić z powrotem na drzewa? przecież tam cień w słoneczne dni i banana można przegryź :)Ja mam sąsiada który zapewne ze względu na koszty spala śmieci w piecu co. i smrodzi dookoła. Myślę że on w pełni poparłby powyższy tekst bo ekologia (podstawowe jej zasady bo daleki jestem od ekstremistów spod znaku EKO.)to termin całkowicie mu obcy.
Nie ma znaczenia jakie drewno. Farby trzymają się mniej więcej tak samo dębiny, jak i świerku czy olszyny. Chyba że odpowiadają Ci nie malowane ławki i ogrodzenie. Mi, jak i większości ludzi, ze względów estetycznych nie, nawet jak są z drewna egzotycznego.
Jeżeli tak sobie cenisz ekologię, proponuję na przyszłość się w ogóle nie rodzić. 🙂
To pewnie dlatego, że w ich opinii farba to tylko (lub przede wszystkim) kolorek.
Innym wytłumaczeniem może być też lobby producentów farb, które chce, żeby jak najczęściej kupować ich produkty więc musi zmusić władze do nakazania im produkowania (ergo nam kupowania) farb częściej, bo gorszej jakości.
A te novum ma dotyczyć tylko farb? Czemu by nie rozszerzyć pomysłu o lakiery i inne środki służące do malowania? Wszak to tylko dla dobra środowiska.