kontrybucja regionalna
W Złocieńcu, jednej z najsympatyczniejszych gmin na poj.Drawskim, tysiące ludzi z miasta i okolic zostały w tym roku wyzwolone spod horroru robienia zakupów w chmarze równie drogich co chędogo zaopatrzonych mikro sklepików tu i tam. Wyzwoliciel nazywa się Brico Marche, niedawno otwarta para supermarketów obok siebie, jeden z żywnością i jeden dla majsterklepków (poprawnie i światowo: home improvement). Teraz na całym poj.Drawskim słychać jeden wielki dźwięk ssący – zasysający klientelę z całego rejonu w jedno miejsce gdzie tanio i za jednym zamachem można kupić wszystko. W dodatku z odpowiednią kulturą i z przestronnym miejscem do parkowania.
Zadowolone z tego muszą być też władze miasta które najwyraźniej przewidując ten sukces na lata naprzód nazwały nawet pobliską aleję ulicą „Wyzwolenia”, choć nie wiedzieć czemu nie po prostu ulicą Supermarketów. Brzmi od razu bardziej światowo. Wprawdzie zaraz obok ulica „Zdobywców Wału Pomorskiego” sugeruje jakieś związki z wojną to jednak „Wyzwolenie” musi się chyba wiązać z supermarketami. Trudno w przeciwnym razie byłoby pojąć kto w 1945 roku miałby „wyzwalać” kogo w niemieckim Falkenburgu i konkretnie od czego. „Zajmować” miasto owszem, nawet może „zdobywać” chociaż walk w samym mieście nie było. Ale od razu „wyzwalać”?
O tym że władze Złocieńca mogą rzeczywiście mieć pewne kłopoty z historią donoszą koledzy z lokalnego Tygodnika Pojezierza Drawskiego. Urząd miejski wraz z miejscowym ośrodkiem kultury ogłosił tam konkurs na znaczek upamiętniający „200 lat poczty w Złocieńcu”. Jest to już na pierwszy rzut oka trafione jak z tym „wyzwalaniem” Złocieńca. Poczta Polska liczy sobie wprawdzie zdrowo ponad 450 lat i jakiś znaczek można byłoby sobie z tej okazji śmiało fundnąć. Kłopot z tym że za wyjątkiem ostatnich 67 lat Złocieniec był Falkenburgiem i z pocztą polską nie miał nic wspólnego. Wręcz przeciwnie, 133-letnią historię placówki Deutsche Bundespost w Falkenburgu przerwało w marcu 1945 właśnie jej „wyzwolenie” spod wrażej okupacji. Z drugiej strony nikt chyba, nawet w Złocieńcu, nie wygłupiałby się w czcze upamiętnianie kolejnych rocznic stania ceglanego budynku na fundamentach.
Podejrzewamy więc że skoro dzieje się jakaś śmieszna rzecz i nie bardzo wiadomo o co w niej chodzi to musi chodzić o starą mamonę, i to w dodatku cudzą. Najpewniej ktoś przedsiębiorczy w Złocieńcu dowiercił się do jakiejś unijnej kasy, bo wątpić można aby chciano wyrzucać na to fundusze miejskie. A więc najpewniej znalazł się jakiś euro fundusz od „rozwoju regionalnego”, „regionalnej spójności” czy od innej „integracji”. Tyle tylko że jak integracja to musowo teraz „europejska”. Wspierać należy elementy wspólne, integrujące imperium, w razie potrzeby koloryzując nawet historię. Byle tylko nie żaden lokalny separatyzm i żadne akcenty narodowe. To wyjaśniałoby pochodzenie nowotworu w rodzaju „200 lat poczty w Złocieńcu”.
O ile unia się do tego czasu jeszcze nie rozleci to w przyszłym roku będzie szansa na nowy integracyjny znaczek okolicznościowy w Złocieńcu. Wypada wtedy 77 rocznica wizyty w Falkenburgu wybitnego prekursora integracji europejskiej, Adolfa Hitlera. Na upamiętnienie znaczkiem integracyjnym nadaje się też wyśmienicie każda kolejna rocznica rozszabrowania zamku złocienieckiego do zera przez okolicznych mieszkańców: Królewiec, Złocieniec i watahy Hunów.
Kilkakrotnie przywołuje Pan konkurencyjnych lokalnych producentów wyrobów masarskich. W powiecie gdzie mieszkam(8 gmin)nie ma ani jednej ubojni lokalnych świń, gdyż prawo w tym zakresie zaostrzono.Masarnie te zakupują potrzebne im mięso.Obecnie w Polsce ubija się poniżej 10 mln.świń rocznie pochodzących z krajowej produkcji rolnej.Brakująca ilość mięsa wieprzowego równoważna produkcji krajowej jest importowana.Nie ma więc mowy by lokalny przetwórca mięsa mógł wyprodukować wędliny konkurencyjne (bo z czego)z miejscowego chowu świń.Kupuje import choćby z dioksynami.
Działalność tzw. przemysłowych ferm tuczu trzody chlewnej znam w szczegółach (Laguna Beach pod Czaplinkiem). Wiem też czym szprycowane są biedne świnki tam… Nic dziwnego że kiełbasa z nich przypomina klej stolarski z dodatkiem posiekanego plastiku…
Co do ubojni to ma Pan rację, niedługo po odpowiednią jakość trzeba będzie zejść do podziemnia i patryzanckich czasów pokątnego uboju… 😉 Zahacza to jednak o fundamentalną sprawę sensu polskiego akcesu do unii, celów tego, i warunków. Jestem w mniejszości uważając że akces był historycznie niepotrzebny i ekonomicznie wątpliwy – statut stowarzyszeniowy jaki mieliśmy przed pełnym akcesem byłby IMO korzystniejszy, z dostępem do rynku a bez słuchania dyrektyw. Myślę też że w szerszym kontekście tzw. dopłaty unijne i fundusze strukturalne okażą się wątpliwym błogosławieństwem.
My, FNORD – chcielibyśmy uprzejmie zauważyć, że w 1812 roku w Falkenburgu była to Kaiserliche Reichspost Amt której do Deutsche Bundespost dość daleko, natomiast po drodze były/a zaś jeszcze: Kaiserliche Post und Telegraphenverwaltung, Reichspostamt, Reichspostministerium a na samym końcu Deutsche Reichspost 🙂
HTH.
Dziękujemy bardzo za to uściślenie.
A to zmienia sytuację zasadniczo… Nie wyjaśnia tylko czemu zarząd miasta wygłupia się z obchodzeniem w Polsce 200-lecia Kaiserliche Post und Telegraphenverwaltung. Czyżby Hinterpommern wracał pomału do macierzy? 😉
Proces destrukcji polskości na Ziemiach Zachodnich nieubłaganie i powoli postępuje, z szybkością nie wywołującą złych skojarzeń u większości Polakówi nie chodzi o czyste wbicie słupów granicznych tylko o real politik np. z ostanich dni:
https://wiadomosci.wp.pl/kat,36474,title,Polskie-obozy-koncentracyjne-w-niemieckim-podreczniku,wid,14942401,wiadomosc.html
https://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,12515625,Niemcy_zgodzili_sie_na_nauke_polskich_dzieci_w_ich.html
https://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120918/POWIAT03/120919403
https://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120725/POWIAT01/120729700
{slav}, onieśmielasz mnie tymi linkami… skąd bierzesz czas aby to wszystko czytać?…. 😉
Proszę nie używać słowa „śróbka”.
Przy okazji zapytam jeszcze, czy w innych krajach np. Szwajcarii, czy Holandii sklepy koncentrujące obroty handlowe też tylko fundamenty mają w kraju, a portfele za granicą..?
Moim zdaniem z supermarketami to typowo polska paranoja typu psa na sianie – sam nie zje a krowie nie da. Bez supermarketu źle bo drogo, mały wybór i bezrobocie. Z supermarketem źle bo przestępcy tylko knowają jak państwo polskie wystrychnąć na dudka i płacić jak najmniej, po to tylko aby u siebie „zagranicą” zapłacić w podatkach 2x więcej… W rzeczywistości kompania działająca w jakimś kraju podlega prawom tego kraju i płaci tu podatki, czynsze, lease’y itd. Duża kompania owszem, ma możliwości „optymalizacji podatkowej” i ma prawo tak kombinować aby płacic jak najmniej. Ale śmieszne są te narzekania na rzekomy masochizm finansowy takich kompanii które miałyby wszystko robić aby uciec z PL z podatkami, podczas gdy w domu płacą wyższe.
Zupełnie odrębną sprawą jest transfer zysków. Droga do zysku jest opodatkowana ale zysk po podatkach to w kapitalizmie rzecz święta – państwu w którym powstał nic do tego. Wolny kapitał w formie zysku płynie tam gdzie jest najlepiej traktowany.
Transfer zysków w odpowiednie miejsca? Ależ tak!.
Szczególnie, gdy pomagają przy tym „całkiem bezinteresownie” legalnie powołani urzędnicy:
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/szef-prokuratury-sprawdzajacej-syna-premiera-kibicowal-razem-z-tuskiem,280532.html
Czyli <>
🙂
@cynik9
To nie narzekania, tylko FAKTY. Tak samo jak dług publiczny eksponuje Państwo i tym samym społeczeństwo na fanaberie „wierzycieli” tj. „inwestorów” i „rynków finansowych”, tak samo w państwowym kapitaliźmie w Europie poleganie na cudzych zleceniach powoduje, że na pierwsza oznakę kłopotów się one skończą.
Francuzi przejmując dowolną firmę zazwyczaj w pierwszym ruchu, bez oglądania się na koszty, zmieniają hurtem podostawców na firmy z francuskim rodowodem.
Włosi przenieśli najlepiej zorganizowaną produkcję swojego bodaj najbardziej udanego samochodu z Tychów do siebie, bo „wspierają swoich” i to każdym kosztem.
Tu nie chodzi o prostą kwestię „transferu zysków” ale o fakt, że miejsce jego wypracowywania zwykle jest wbrew logice i ekonomii transferowane razem z „kapitałem”, a nawet szybciej.
Piszesz, cyniku o „wolnym kapitale” – kłopot w tym, że gdy się nie ma takowego, chodzi się na sznurku tych, którzy nim dysponują.
Dochodzimy tutaj chyba do sprawy fundamentalnej – roli państwa. W moim słowniku państwo nie ma czego szukać w biznesie, zwłaszcza typu retail. Ale – jest od tego aby zagwarantować swoim podmiotom level playing field. Same podmioty dadzą sobie radę z konkurencją o ile przeciwnik nie jest wspomagany państwowo. Ja bym się twardo trzymał tej właśnie zasady wymagając jej od partnerów europejskich – nawet kosztem „wojny” z Francją… ;-). Konkurencja europejska powinna polegać na wycofaniu się państwa, nie na licytowaniu się państw wysokościami subsydiów dla własnych podmiotów. Louis Vuitton chce kogoś przejmować – proszę bardzo, France Telecom czy EdF – go to hell. Oczywiście w euro socjalizmie byłyby w tym pewne ograniczenia…
Z tym zmienianiem hurtem poddostawców to jednak myślę że jest to nonsens. Nie po to takie Intermarche (to od produktów spozywczych) lokuje się w Złocieńcu i ma dosłownie góry polskich kiełbas żeby potem 5x droższą kiełbasę dowozić z Francji, c’mmon. Co innego skandaliczna „prywatyzacja” Tepsy polskiej przez francuską.
@cynik9
I tak i nie. Chodzi o to, że Państwo B siedząc w łóżku z biznesem może wymusić decyzje na tym biznesie, które – wbrew interesowi tego biznesu – przełożą się na operacje w Państwie A, które mimo bycia rynkowo lepszym, ponosi konsekwencje.
Gastronomia ma to do siebie, że jest specyficznym biznesem – m.in. np. resteuracja dostaje pieniądze nieporównanie szybciej, niż większość biznesów ale też bazuje na lokalnych gustach i tak dalej.
Warto popatrzeć, jak firmy korzystaja z pośredników np. do rekrutacji specjalistów – prawie zawsze jest tak, że dana firma korzysta z usług firmy / agencji z tego samego kraju. Tak samo z bankami, operatorami telekomunikacyjnymi…
Zdaje się, że problem z supermarketami w Polsce nie polega na tym, że są. Ale na tym jak rządowa administracja urządziła ten proceder. Analogicznie do sprzedaży koncesji na gaz łupkowy.
Najpierw głupie wydawanie decyzji, a potem tradycyjne ruchy do siebie:
https://www.youtube.com/watch?v=iUsHkflWldQ
—
Czyli, generalne rozgrzebanie tematu na początek, a potem choćby potop…
@Cynik
Pozostanę jednak uparcie w swojej ciemnocie :-), wynika to z obserwacji procesów dziejowych przez ostatnie 20 lat i z autopsji przedsiębiorcy – nic nie mającego wspólnego ze sklepikami tylko z produkcją, obraz rzeczywistości niestety nie jest obiektywny a silnie zależy od „punktu siedzenia”, a ja popieram tylko rodzimą klasę średnią. Uważam, że likwidacja miejsc pracy w sklepikach na rzecz miejsc pracy w marketach jest szkodliwa, bo Polska pozbywa się akumulacji rodzimego kapitału. Takie mam poglądy, a i w wielu krajach starej Unii wsparcie lokalnych przedsiębiorców jest priorytetem władz lokalnych. Nie wiem, ale może akurat w Złocieńcu część klasy średniej tworzą sklepikarze? Rozwój marketów OK pod warunkiem równych szans. W wielu krajach, sklepy wielkopowierzchniowe mogą się instalować w oddaleniu od centrów miast, najczęściej przy autostradach i węzłach drogowych. Analiza stanu handlu pod kątem lokalizacji marketów pow. 2000 m2 w poszczególnych krajach EU byłaby bardzo ciekawym doświadczeniem.
Powtórzę uwagę z reakcji na {przemaxa} – nikomu nie życzę nabywania śróbek czy narzędzi w „dwudziestu w małych sklepikach i punktach usługowych” na prowincji, czekając na powstanie „klasy średniej”. Lepiej od razu się zastrzelić… ;-D Lokalną klasę średnią zabija ZUS i biurokracja, nie supermarkety które w akumulacji kapitału jej prędzej pomagają oszczędzając kosztów (i benzyny).
W rozważaniach nt. markety vs. handel lokalny pomijacie, Panowie, kluczową kwestię – operator hipermarketu zwykle ma ulgi i dotacje, których lokalny sklepikarz nie posiada, a które (dla odmiany) finansuje.
Wreszcie, nikt nie zabrania lokalnemu small-busiessowi stworzenia jednego punktu handlowo-usługowego o funkcjonalności identycznej z hipermarketem, zyskach dla obu stron z tego wynikacjących, natomiast nie ubitego w sieć.
Nieśmiało popieram pogląd cynika9. To nie markety (sieciowe czy niesieciowe, jest to konkurencja w końcu, motywacja to postępu i rozwoju, zostaje „zdolniejszy” przedsiębiorca), ale system wysysania „klasy średniej” przez komunistyczną polską kukłę, wykańcza rodzime biznesy. Duża sieć, tym bardziej międzynarodowa to zawsze inna optymalizacja całej machiny, a co ma powiedzieć statystyczny Kowalski z ZUSem, VATem, PITem i bandą nieprzychylnych mu „inspektorów”. Przerobiłem, dziękuję, postoję.
Czemu „nieśmiało”? Śmiałego w dobrych przedsięwzięciach męża zapał źle chcących ziomków nie zwycięża… 😉
No to macie lokalny sukces w postaci wyzwolenia od lokalnych polskich przedsiębiorców – krwiopijców, którzy aby płacić legalnie podatki muszą Was mieszkańców Pojezierza niestety trochę łupić. Dobroczynny efekt wyzwolenia od krwiopijców przez Grupę Muszkieterów (fr. Les Mousquetaires) jest zauważalny w krótkim terminie. Niestety
inwestycje w sklepy wielkopowierzchniowe mają ułomność w postaci efektu polegającego na tym ,że teraz na całym poj.Drawskim słychać jeden wielki dźwięk ssący – zasysający gotówkę do Francji i to zwykle prawie nie opodatkowaną w kraju, który sobie takich „dobroczyńców” zatrudnia. I jak wójt/prezydent Złocieńca kasę za grunty wyda, to zobaczy dziurę w budżecie po podatkach , których mu lokalni krwiopijcy nie zapłacą, bo upadną w wyniku konkurencyjnej działalności giganta handlowego. A dlaczego takie giganty płacą niskie podatki to już temat na inny wpis (tzw. optymalizacja lub kreatywna księgowość). Po za tym lokalny przedsiębiorca zasila podatkami swój region, a sieci handlowe płacą chyba(jeżeli płacą) podatki w centrali, najczęściej w Warszawie (rejestracja spółki)- ale tego ostatniego stwierdzenia nie jestem pewien.
Nie wiem czy bilans polegający na pozostawieniu w portfelu konsumenta pozornie większej kwoty domyka się globalnie po powstaniu : gorszego standardu życia (mniejszy budżet gminy), wyzysku dostawców krajowych, którzy mają mniej pieniędzy i płacą mniej podatków i pensji pracownikom oraz pauperyzacji lokalnej klasy średniej. To nie jest model pro publico bono. Polska klasa średnia powinna być chroniona, bo polski krwiopijca jest chyba efektywniejszy dla naszego polskiego społeczeństwa. Zysk wyda raczej tutaj i podatki zapłaci tutaj, a nie we Francji.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Muszkieter%C3%B3w
https://www.mousquetaires.com/
https://www.strefabiznesu.pomorska.pl/artykul/jakie-podatki-placa-sieci-handlowe-w-polsce-nie-powiemy
Oj, {slav}, tym razem opowiadzasz potworne nonsensy, sorry… 😀
#1 dźwięk ssący – zasysający gotówkę do Francji – opowiadaj to ciemnotom francuskim które z jakichś powodów jeszcze nie wiedzą że w ojczyźnie zapłacą 2x wyższe podatki niż w PL. A jeśli chodzi Ci o transfer zysków to najlepiej się odgrodzić murem i tkwić w socjalistycznej autarktii: kapitał i miejsca pracy in = OK, skasowanie zysków = BE
#2 dziurę w budżecie, gorszego standardu życia (mniejszy budżet gminy) – chyba żartujesz. Gminy się prędzej zabijają za supermarketami, i słusznie… To awans gminy w każdej płaszczyźnie.
#3 bo upadną w wyniku konkurencyjnej działalności giganta handlowego. – tego właśnie serdecznie im życzę… 😉 Przy czym nie oszukujmy się – dobra lokalna piekarnia czy masarnia o konkurencję może się nie bać. Boją się tylko zdegenerowane zombie sklepiki żerujące na braku konkurencji i wyboru…
#4 pauperyzacji lokalnej klasy średniej – tylko w oszalałej polskiej perspektywie przybór kilkudziesięciu jobs w miasteczku oznacza „pauperyzację klasy średniej”. Nie oznacza pauperyzacji dotychczasowa beznadzieja bo nie ma już kogo pauperyzować – wszyscy na doli.
Cyniku, choć zazwyczaj się zgadzamy, myślę że Slav ma trochę racji. Żeby już dalej nie szukać – to nazywa zdaje sie efekt Walmartu. Sieć wchodzi, wykańcza niskimi cenami lokalnych mikroprzedsiębiorców, spija śmietankę, a po kilku latach, jak już nie ma kogo doić, często wychodzi zostawiając rdzewiejącą halę.
A przybór dziesięciu miejsc pracy w markecie zazwyczaj oznacza ubytek dwudziestu w małych sklepikach i punktach usługowych.
Rozumiem of kors że market jest korzystny dla konsumentów w krótkiej perspektywie, ale już w dłuższej (10 lat?) bym się nie zakładał.
Kapitalizm tak, wypaczenia nie! 😉
Myślę że jest to mechaniczne powtarzanie pewnej, z gruntu fałszywej mantry.
Jednym ze wspomnianych supermarketów jest duży sklep z home improvement, oferujący w jednym miejscu 1000 artykułów z których połowa i tak była do dostania tylko w odległym większym mieście (jak Koszalin) a reszta w drogich sklepikach rozrzuconych w promieniu conajmniej 50 km. Rozumiem istotę dumpingu między firmami ale gdzie tu ten dumping? Jeżeli ktoś w tym konkretnym przypadku się na to powołuje twierdzę że nie ma pojęcia o realiach tzw. prowincji. Nikomu też nie życzę nabywania śróbek czy narzędzi w „dwudziestu w małych sklepikach i punktach usługowych”. Lepiej od razu się zastrzelić… ;-D
Urodziłem się i wychowałem w miasteczku na Mazurach i nigdy nikomu tam nie przeszkadzało, że wszystkie ważne wydarzenia w historii tej miejscowości miały miejsce gdy w jej nazwie nie było jeszcze polskich znaków diakrytycznych, a za to miękko wymawiane niemieckie „r”.
Może nie miały co przeszkadzać bo kiedy zachodziły to jej dzisiejsi mieszkańscy byli w ogóle niepiśmienni za Bugiem? 😉
Jest też pewne że w wizyta Adolfa Hitlera w Falkenburgu też nikomu nie przeszkadzała. Czemu wiec nie wydac znaczka z tej rocznicy?
Na marginesie… proszę nie upowszechniać stereotypu analfabetyzmu zabugowców 🙂 Pisarze i naukowcy zza Buga to połowa polskiej literatury i nauki… 🙂 (niektórzy mówią, że 3/4)
Panie Doktorze!
W jakiej miejscowości na Pojezierzu Drawskim Pan mieszka? Niech Pan się przyzna. Myślę, że nie tylko ja, ale i inni chcieliby wiedzieć skąd pochodzi tak wybitny ekonomista. Nazwisko Pana już znam.
Pozdrawiam
Mieszkaniec Złocieńca
Jak się kiedyś zbierze klub zainteresowanych czytelników TwoNuggets to urzadzimy spotkanie w pierogarni… 😉
Właśnie może być problem, bo tak jak Bielecki za pomocą PeKaO SA wykończył Malmę, tak BNP (przejął Fortis) wykończył pierogarnie Polskiego Jadła:
https://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/aktualnosci-gpw/polskie-jadlo-zlozylo-wniosek-o-upadlosc,30412,1
—
PozdroW
Ale tak z czysto biznesowego punktu widzenia – Kresy za Prusy to byl chyba dobry interes?
Na Slasku jest wiele imprez upamietniajacych …lecie roznych wydarzen, i zawsze jest to suma polskiej i niemieckiej (miejscowo austriackiej) bytnosci. Dla mnie, mieszkanca to super sprawa.
Kresy za Prusy to byl chyba dobry interes?
Jak proteza w zamian za amputację… Wychodzenie z „interesem” jest w tym przypadku raczej bezsensowne – do „interesu” potrzeba przede wszystkim dobrowolnej transakcji …
„Kresy za Prusy to byl chyba dobry interes?”
Podstawą jest jednak dobrowolność transakcji. Gdybyś dostał nakaz wywózki ze swojego domu na Kresach z jedną walizką i darmowym biletem w obce otoczenie w „tymczasowo administrowanych” „odzyskanych” Prosach, to pewnie inaczej byś widział ten rachunek…
I smieszno i straszno…
O co chodzi z kontrybucją? Znaczy kto komu płaci?
Nikt nikomu nie płaci. Czysta bezinteresowność bezstronnego obserwatora zajmującego się od czasu do czasu sprawami gminnymi i innymi… 😉
Zostałem źle zrozumiany 🙂 Słowo contribute to po polsku nie jest kontrybucja… Kontrybucja po polsku to https://pl.wikipedia.org/wiki/Kontrybucja. Ja oczywiście nie mam nic przeciwko rozszerzaniu języka polskiego, ale jeśli to ma sens. Polecam: https://translate.google.com/#en/pl/contribute 😉
Teoretycznie masz rację ale krytyka jest dosyć jałowa bez lepszego substytutu którego nie podajesz a ja nie bardzo widzę. Przyczynek regionalny?
Wszystko lepsze od kontrybucji.
Proponuje: W czynie społecznym dla regionu 🙂 Ale serio to (w moim subiektywnym odczuciu) przyczynek społeczny brzmi lepiej…
OK, jak po „przyczynku społecznym” ktoś jeszcze uniesie się honorem i zacznie udowadniać wyższość polskiego nad angielskim to… 😉