Gambit Draghiego

nowe otwarcie na europejskiej szachownicy

Koniec wakacji jest piękny, słoneczny. Ale jest także niebezpieczny bo od nadmiaru słońca można łatwo doznać udaru. Podejrzewamy że mogło się to przytrafić szefowi ECB Draghiemu który puszcza balony próbne sondując możliwość ingerencji w celu ograniczenia spreadów (różnic w rentowności) na obligacjach strefy euro. Donosi o tym dobrze zazwyczaj poinformowany der Spiegel.

Spready są bólem w krzyżu eurokratów którym rynki stale robią na złość. Zamiast na przykład doić Niemcy wysokimi procentami na ich obligacjach, bo w końcu mogą oni płacić te 5% czy 6% odsetek, a odpuścić leżącej na nosie Hiszpanii do powiedzmy 1% rynki się zawzięły i robią na odwrót. Biedna i zbankrutowana Hiszpania musi za swoje obligacje płacić aż 6.39% w odsetkach, a trochę tylko mniej zbankrutowane Włochy tylko trochę mniej – 5.76%. Tętniące natomiast życiem bogate Niemcy płacą jedynie 1.49% (wszystko rentowności obligacji 10-letnich). I gdzież tu ta euro sprawiedliwość? A miało być tak pięknie…

Oczywiście prawdą jest że obligacje takiej, dajmy na to, Hiszpanii płacą tyle ile na nich stoi, a więc niekoniecznie  6% tylko może bliżej  3%. Za dawnych bowiem dobrych czasów spready na obligacjach państwowych w strefie euro były bardzo zbliżone. Problem jest jednak w tym że rentowność obligacji jest pojęciem ciągłym. Wynika to stąd że socjaliści, w tym główny wypuszczacz obligacji hiszpańskich socjalista Zapatero, byli przekonani do niedawna że obligacje nie służą, broń Boże, do spłacania ale jedynie do permanentnego rolowania. Hiszpanii więc rynkowa rentowność starych, zapaterowskich obligacji mogłaby zwisać i powiewać gdyby można je było raz spłacić i część. Ale jak się nie ma dinero do spłacenia to pozostaje rolowanie, i tutaj właśnie aktualna rentowność zaczyna decydować. Nikt po prostu nieprzymuszany i przy zdrowych zmysłach  nie pożyczy znowu bankrutowi na dawne 3%. De eso nada. Zważywszy na podwyższone ryzyko rynek wymaga teraz zdrowo ponad 6%, a wkrótce pewnie i więcej.

To na co wpadł M. Draghi to sztuczne ograniczenie tego zabójczego dla socjalizmu spreadu interwencją ECB. Jak? Bardzo prosto. Drukujemy z czystego powietrza parę bilionów ekstra i kupujemy za to cały hiszpański scheiss z rynku, jak leci. Po nim scheiss włoski, portugalski, grecki, cała zupa jarzynowa. Nie dajemy tym szansy obrzydliwym spekulantom czekania na atrakcyjne stopy zwrotu powyżej 6% bo sami płacimy za ten scheiss wcześniej dużo drożej. I tak – voila – z dawnych 6% rentowności plus robi się znacznie bardziej po bożemu – powiedzmy 3%.  Nie ma jak to centralne planowanie w służbie wolnych rynków.

Pan Draghi niewątpliwie znalazł natchnienie w SNB, szwajcarskim banku narodowym, który robi coś w tym samym stylu. Uciekający do bezpiecznego miejsca w Europie przestraszony kapitał w euro zasłał Szwajcarię warstwą papieru grubą po kostki. Aby nie dać się wykonkurować z rynku frankiem szwajcarskim wartym 5 euro SNB uruchomił gigantyczny odkurzacz wsysający wszystkie euro jak leci. Utrzymuje przez to, choć z największym trudem, sztuczny peg franka do euro na zadeklarowanym poziomie 1.2 CHF. Wprawdzie peg stopniowo puszcza z frankiem powoli przesuwającym się w stronę parity ale zagrożenie kolejną falą zasysania nie pozwala śmiałkom zanadto testować determinacji SBN.

Oprócz podobieństw istnieją jednak w tych schematach pewne różnice w tym co jest zasysane, w jakiej ilości oraz co się z tym potem dzieje. Przede wszystkim szwajcarski odkurzacz działa w obie strony. Zasysając euro za franki z jednego końca  wydmuchuje je od razu z drugiego,  zastępując skupione euro walutami krajów spoza strefy euro, głównie USA, Australii i krajów skandynawskich. Dyskutować można oczywiście nad mądrością siedzenia na worku z papierem z napisem „rezerwy walutowe”. Faktem jest jednak że szwajcarskie rezerwy po zakończeniu operacji pegu, będąc większe lub mniejsze, do zera raczej nie zjadą. Nawet zresztą gdyby były trzymane w euro szansa na katastrofalną zapaść waluty używanej w Niemczech jest naszym zdaniem niewielka.

Co innego z masowym skupem scheissu obligacji południowych bankrutów w Europie przez ECB. Bankrut jest bankrutem i jego papier jest warty zero. Żeby pan Draghi stawał na głowie a nawet zaangażował do pomocy swoich dawnych bossów u Goldmana to nikomu myślącemu, i nie zmuszanemu siłą, tego nie opchnie. ECB będzie musiał na tym siedzieć akceptując horrendalne straty. A mówimy tu w dodatku o zupełnie innym rzędzie wielkości. Panu Draghiemu więc gambit obcinania spreadów w Europie może się udać ale tylko połowicznie. Tak mniej więcej jak połowicznie udaje się zazwyczaj przejście z jajek do jajecznicy i z powrotem.

Jeżeli Niemcy dopuszczą do tego obłędu rezultatem netto gambitu Draghiego będzie więc jeszcze więcej ciężarów włożonych na grzbiet podatnika strefy euro i inny być może kalendarz wybuchu rewolucji w Europie. Przewidujemy bowiem że wytarty jak podeszwa od dźwigania rosnących ciężarów grzbiet też ma pewien limit wytrzymałości.

56 Replies to “Gambit Draghiego”

  1. To ,że politycy mają tyle do gadania ile ich „właściciele” za kulisami im pozwolą jest jak najbardziej zrozumiałe 🙂 Nie wierzę oczywiście ,że były konserwator Norweskich kominów ma realny wpływ na wydarzenia w 40 milionowym kraju .

    Szwecja jest tu książkowym przykładem rozwiązania „kryzysu bankowego „. Zamykamy je w Piątek a w Poniedziałek otwieramy pod nowym kierownictwem , dla przeciętnego klienta nic się nie zmienia , nawet Pani przy okienku.

    Próby wybicia się na suwerenność kończą się rzeczywiście tragicznie a my wszyscy pozostajemy pod wiecznym szantażem rosnących rentowności obligacji .

  2. Bardzo ładnie to Cynik opisał dlaczego jednak nie pokusi się na wpis w którym wytłumaczy mi czemu muszę byc zakładnikiem kartelu bankowego i płacić moimi podatkami te rentowności ? 🙂

    Ja chcę suwerennegeo pieniądza a w banku centralnym finansującym dług rządu/ów nie widzę niczego złego …

    Lepiej niech ECB skupuje po 3% niż np. Goldman po 10% 🙂

    Zaraz posypią się epitety typu „towarzysz” , „useful idiot” itp . Pytanie jednak jest proste : Po co płacić grube miliardy i wpędzać całe narody w recesje bankom jak można coś zrobić samemu ?

    Dlaczego bankrutują Włochy , Hiszpania , Grecja a o UK jakoś się trzyma ? Otóż oni sami mogą kupic własne obligacje przez BoE , podobnie jak USA przez FED , Szwajcaria przez SnB …

    1. nie pokusi się na wpis w którym wytłumaczy mi czemu muszę byc zakładnikiem kartelu bankowego i płacić moimi podatkami te rentowności? … Ja chcę suwerennegeo pieniądza a w banku centralnym finansującym dług rządu/ów nie widzę niczego złego.
      Żadne epitety o „towarzyszach” się nie posypią, czuwa nad tym moderator… 😉 Cynik9 posunie się jeszcze krok dalej i powie: lepiej byłoby upaństwowić banki niż utrzymywać obecny cyrk!

      Nie dlatego bynajmniej żebysmy się nawrócili na socjalizm! Dlatego że obecny korporacjonizm (współdziałanie wielkich banków i rządów jest socjalizmem do kwadratu, i z kapitalizmem nie ma to nic wspólnego. Z rządem drukujacym pieniądze możesz nie widzieć nic złego ale to kartel bankowy trzyma rząd by the balls a nie odwrotnie. Tak leżą karty. Jaki rząd nie skorumpowany doszczętnie ograbiłby swoich obywateli na TARP? Jaki rząd bailoutowałby prywatne banki za sumy znacznie większe niż zastartowanie paru doskonale dokapitalizowanych banków państwowych od zera?

      Tym czym kończy się próba rządowej emancypacji spod objęć kartelu bankowego możesz przeczytać w Executive Order 11110, najbardziej chyba popularnym wpisie na tym blogu.

      ————-

      Ostatni raz sztuczka ta udała się w Szwecji w kryzysie nieruchomości z pocz. lat 90-tych. Być może Szwecja nie jest wystarczająco ważna… Nie siląc się na udowadnianie że nie są socjalistami rząd szwedzki znacjonalizował zbankrutowane banki jak leci a potem, po ustabilizowaniu ich, z powrotem sprywatyzował. To samo nalezy zrobić obecnie – jesli tylko Big Brother pozwoli…

      1. Drogi Cyniq, tu szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem Pański punkt widzenia (ostatni akapit). Dlaczego nacjonalizować zbankrutowane banki? Jak zbankrutowały, to finito. Syndyk rozsprzedaje majątek, zaspakaja (część) wierzycieli i koniec pieśni. Tracą akcjonariusze, ale ich wina, jeżeli akceptowali ryzykowne decyzje zarządów. Ciułacze mają gwarantowane zwykle przez państwo depozyty do jakiejś kwoty, jeżeli wkładali więcej, to też ich ryzyko. Gdy po bankructwach się zrobi miejsce na rynku, to prywatny kapitał natychmiast założy nowe banki. Że się da, pokazuje nam przykład Aliora. Natomiast, że się da pozwolić bankom zbankrutować, pokazuje niesławny Lehman Bros. Przy takim myśleniu proponuję natychmiast znacjonalizować np upadłe zakłady szkła w Krośnie i potem prywatyzować. Tylko po co? Gdyby miały wartość i perspektywy, prywatny kapitał by je kupił.

        1. L: Dlaczego nacjonalizować zbankrutowane banki? …

          C9: Bo taniej dla państwa niż podtrzymywanie mitu o tym że:

          L: Ciułacze mają gwarantowane zwykle przez państwo depozyty do jakiejś kwoty

          1. ” Bo taniej dla państwa … ”

            Zeby to stwierdzic, trzeba by to jeszcze policzyc.

            W moim przekonaniu ryzyko i poziom rzadowego malinvestment jest wieksze/y od banksterskiego. Bankster pomimo wszystko bedzie chcial osiagnac ekonomiczny zysk, w przeciwienstwie do urzednika panstwowego. (Takie widzenie rzeczy oczywiscie jest obce „narodowo usposobionemu” umyslowi).

            Do „free banking” blizej od kartelu niz od czysto panstwowego monopolu.

  3. Koniec końców zabawa w drukowanie pieniędzy to jedno, a realna produkcja to drugie.
    W razie całkowitego przegięcia, w dotychczasowych gierkach umownymi prawnymi środkami płatniczymi, obligacjami i innymi instrumentami pochodnymi, liczyć się będą tylko realne dobra.
    Kto będzie je posiadał, będzie miał możliwość zaspokojenia potrzeb bezpośrednio lub poprzez ich wymianę.
    Kto pozostanie z górą umowmych papierków, będzie mógł najwyżej nimi rozpalić ognisko i ogrzać się w chłodne dni…
    🙂

  4. W ostatnich 3 miesiacach wartość rezerw walutowych SNB wzrosła o 30% PKB, do 72% PKB. Dla ECB wskaznik ten wynosi 30% PKB.

    Podsumowujac, SNB jednak cos tam troszke drukuje 😉

  5. Nie wydaje mi się, żeby SNB coś skupował. Zdaje się, że oni rok temu jedynie pogrozili palcem, że mogą wydrukować ile trzeba, żeby utrzymać peg. A ponieważ naprawdę mogą, to kurs szybko i posłusznie zjechał do „proponowanego” poziomu. Co prawda nie mam, być może w przeciwieństwie do cynika9, żadnych danych, ale nie wydaje mi się, żeby drukowanie CHF i skupowanie za nie EUR na prawdę się odbyło. Wg mnie wystarczyła sama groźba, że może się odbyć.

    1. @dude

      Dane sa tutaj. M1 o 15% y/y, M3 o 10% y/y. W porownaniu z rokiem 2009 rzezywiscie niewiele drukuja, ale krzywe jakby nabieraly rozpedu…

  6. A ja serdecznie pozdrawiam i dziękuję, za to, że uświadamia Pan ludzi. Mam nadzieję, że nie doczekamy się krwi, potu i łez aczkolwiek czasem mam wrażenie, że być może nie będzie innej alternatywy.

  7. A ja czekam az w koncu Niemcy ugna sie pod presja i poniosa koszt bailoutu reszty Europy. I nie ma co sie ludzic, ze prawa rynkowe pozwola Unii sie rozpasc, o nie. Pamietajmy, ze o tym decyduja politycy, a nie „niewidzialna reka rynku”. Dlatego Frau Merkel w koncu powie „pass” i niemiecki podatnik polknie gorzka pigulke.

    Strefa Euro zostala stworzona przez Niemcow i DLA Niemcow. Bez wolnego rynku Eurozony, Niemiecka gospodarka przestalaby byc konkurencyjna w takim stopniu jak jest obecnie i przezylaby konkretne zalamanie. W koncu popyt wewnetrzny nie zaspokaja nawet 50% podazy niemieckiej produkcji.

    W pracy zalozylem sie ze znajomym, ze Grecja nie wyleci z Euro do 2013 roku. Zaklad byl 2 lata temu i cos mi sie wydaje, ze kolega bedzie musial placic.

    Moj scenariusz na najblizsze lata (mozna zapisac na dysku, zeby za kilka lat przypomniec i obwiescic mnie nowym prorokiem):

    – Niemcy wymuszaja na krajach poludnia jakies nieznaczne reformy
    – Niemcy zaciskaja kontrole fiskalna nad reszta Unii
    – Grecja dostaje kolejne „szanse” na uzdrowienie swojej sytuacji.
    – Hiszpania tez dostaje szanse
    – karnawal trwa dalej przez kilka lat, do czasu bardziej radykalnego kryzysu, ktory byc moze skonczy sie zmiana ustrojow politycznych w kilku krajach (albo bardziej skranie w lewo albo w prawo).

    1. „Strefa Euro zostala stworzona przez Niemcow i DLA Niemcow.”
      Nie bardzo. Niemcy sie nie bardzo palili do porzucenia DM, ale byl to warunek zjednoczenia. Wtedy top secret, ale teraz sie juz o tym mowi. Francuzi panicznie bali sie zjednoczonych Niemiec, bo od czasow sukcesow Napoleona, poza niewielkimi wybrykami, regularnie dostawali od nich lupnia. Widac to zwlaszcza w I i II WS. Gdyby nie zaangazowanie USA, a w II WS USA i CCCP, nie wiem, czy flaga Rzeszy powiewalaby nad Palacem Elizejskim, ale na pewno Lotaryngia i Alzacja bylyby niemieckie. I pewnie kilka innych, wschodnich prowincji Francji tez. Dlatego, ze strachu, desperacko szukali jakiegos lancucha, zeby zwiazac Niemcy. Z EUR na chwile im sie udalo, ale – jak wlasnie widac – sytuacja zmienia sie dynamicznie. Co nie znaczy, ze wierze w atak Niemiec na Francje w dajacej sie przewidziec przyszlosci. Po co? 10 lat i beda sobie mogli Frankreich po prostu kupic.

      Co do niemoznosci konkurencji przy silnej walucie w Niemczech – nie przypominam sobie jakos wybitnej slabosci DM, a zawsze byli potega eksportowa. Przy powaznym wzmocnieniu waluty musieliby po prostu przeprowadzic glebsze reformy rynku pracy, co wyszloby im tylko na zdrowie. Wydajnosc maja swietna, produkty i technologie tez. Mercedes, Audi, BMW, VW, Porsche (teraz to VW) – ktory kraj moze sie pochwalic tyloma swietnymi markami samochodow? Najprostszy przyklad, ale w wielu branzach tak to wyglada. Nie spisywalbym ich na straty z powodu mocnej waluty. Oczywiscie EUR pomoglo im w sprzedazy za granice, ale jezeli panska teoria jest sluszna, to przy oslabianiu EUR w ostatnich latach, powinni dostac jakiegos totalnego kopa eksportowego, a tego nie widac. Herr Cyniq juz chyba o tym pisal – klasyczny keynesizm – jedyna opcja zwiekszenia eksportu, to oslabiac walute, najlepiej przez masowy druk. Gdyby to tak dzialalo, wystarczy dodrukowac pierdyliony PLN i przebijemy Chiny w eksporcie? To czemu Zimbabwe nie jest najwiekszym eksporterem swiata? Chyba jednak to tak nie dziala… Prosze tez pamietac, ze rzadko sie teraz produkuje w 100% z wlasnych surowcow/polproduktow. Niemcy pewnie (nie znam statystyk) importuja stal, na pewno rope potrzebna do wozenia tych towarow, elementy urzadzen etc. Ze slaba waluta kupowaliby drozej.

      1. Zgadzam się w zasadzie z {Lysanderem}. „Strefa Euro stworzona przez Niemcow i dla Niemców” jest wyświechtanym sloganem ni emającym nic wspólnego z prawdą. Niemcy współtworzyły prekursora SE, EWG. Były tam siłą napędową i korzyści ze zniesienia barier w Europie odnosili znaczne ale takie jak inni, w proporcji do tego co i jak produkowali. Bardziej prawdy trzyma się antynomia tego stwierdzenia – strefę euro stworzył Kohl z Mitterandem WBREW Niemcom. To było m.in. przyczyną dlaczego wprowadzano ją po zmroku tylnymi drzwiami – metodą kuluarową bez referendum.

        Niemcy w EWG mieli wszystko co trzeba, cała Europa [potem wschód też] stała dla nich otworem. Strefa wspólnej waluty per se nie była im do niczego potrzebna a bzdury o „niższych kosztach transakcyjnych” są jedynie szumem propagandowym. Wspólna jednostka rozliczeniowa ECU [euroepan currency unit] istniała na długo przed euro i kto nie potrafił sobie przeliczyć marek na liry i na franki mógł transakcji dokonywać w ECU. Były nawet raporty roczne większych kompanii w ECU i o ile mnie pamięć nie myli, nawet ECU-owe obligacje. Bardzo możliwe że idąc po tej linii doszłoby kiedyś do emisji monet ECU-owych – dobrowolnych – jak by ktoś tak chciał.

        Różnica z euro jest zasadnicza – euro wtłoczono siłą jako jedyny standard, poza zgodą ludzi i społeczeństw, a Francja istotnie szachowała tym Niemcy uzależniając od tego zgodę na zjednoczenie. Niemcom zachodnim nie było spieszno ani do porzucania DMarki ani nawet do kupowania DDR po szalonym kursie 1:1 i potem do inwestowania kroci w nowo pozyskany komunistyczny wasteland. Kohl jednak zadecydował i obarczone wielkimi kosztami odbudowy DDR Niemcy politycznie zachowywali się spokojnie oswajając się powoli z euro, które im sprzedano jako „tak twarde jak DMark”.

        1. Drogi Cyniku i Lysanderze – macie obaj wiele racji, ale ja nie neguje faktu, ze Euro nie ma sensu ekonomicznego, a tylko i wylacznie POLITYCZNY.

          Jednakze nadal bede bronil swojej opinii, ze Niemcy potrzebowali strefy Euro bardziej niz jakikolwiek inny kraj Europejski. Byc moze ich eksport nadal bylby w stanie funkcjonowac, ale jednak poszczegolne kraje moglyby sie bronic przed zalewem niemieckich towarow nakladajac bariery celne. I waluta nie ma tu nic do rzeczy.

          Kolejny powod, czysto polityczny tym razem, to potrzeba unifikacji w celu zapobiegniecia kolejnym konfliktom/wojnom.

          Mozna jeszcze gdybac, ze Niemcy ulegli propagancie politykow w to, ze Euro zostanie nowa DM, ale o wiekszym znaczeniu w miedzynarodowym swiecie finansow i ze w koncu hegemonia USD w rezerwach walutowych zostanie zagrozona.

          Jestem gotowy zawrzec z Cynikiem honorowy zaklad o to, czy strefa euro sie rozpadnie, czy raczej niemiecki podatnik w koncu ulegnie i zaplaci za PIIGSy. To jak?

          1. Drogi Boroovo,

            Z pierwszym się całkowicie zgadzam. Euro to wyłącznie polityczny projekt. Wszystkich, którzy twierdzili (wtedy), że waluta nie ma ekonomicznego sensu, zakrzyczano. Dla mnie jest oczywiste, że wierchuszka brukselska dąży do budowy imperium, a ważnym wyznacznikiem tegoż jest jedna waluta na całym obszarze. Słuchałem ciekawej wypowiedzi Nigela Farade’a, wspominającego rozmowę z jednym z członków UE-politbiura, który się z tym podobno nie krył. Jak znajdę link, zamieszczę.

            Dalej (drugi akapit) już się nie zgadzam, poza tym mało precyzyjnie się Pan wyraził, więc może nie do końca zrozumiałem. „Byc moze ich eksport nadal bylby w stanie funkcjonowac, ale jednak poszczegolne kraje moglyby sie bronic przed zalewem niemieckich towarow nakladajac bariery celne.” Jeżeli mowa o eksporcie do krajów UE, to nie ma Pan racji. Jeszcze przed wprowadzeniem EUR był wolny rynek i brak ceł wewnątrz Unii. Natomiast, jeżeli chodzi Panu o eksport poza UE, to niezależnie od euro, państwa mogą nakładać bariery celne. Tu znaczenie mają regulacje WTO, wspólna waluta na wspólnym obszarze celnym lub jej brak – żadnego. Przykład – Polska do teraz nie ma EUR, a nie mamy żadnej możliwości nałożenia ceł zaporowych przeciw niemieckim towarom, bo jesteśmy w unii celnej. Musi Pan rozróznić strefę euro, czyli kraje członkowskie UE z tą walutą i całość Unii, 27 krajów, gdzie wciąż funkcjonują GBP, DKK, SEK, CZK, PLN itd…

            Co do zakładu – ja bym stawiał jednak na wylot Grecji ze strefy euro, ale nie mam pewności, więc dobrze że nie mnie proponowano ;-).

      2. Niemcy w pewnym aspekcie są kolosem na glinianych nogach. Aby wspomniane koncerny samochodowe mogły coklwiek produkować muszą mieć stały dopływ metali ziem rzadkich. Hier ist der Hund begraben (I tu jest pies pogrzebany).
        „Część metali ziem rzadkich występuje dość powszechnie na Ziemi. Jednak zdecydowanie największe złoża mają Chiny, na których terenie jest aż 37 proc. światowych złóż.
        Od końca lat 80. ubiegłego wieku Chińczycy stopniowo zwiększali swoją pozycję na rynku tych poszukiwanych pierwiastków, sprzedając je po mocno dumpingowych cenach. W ten sposób wycinali konkurencję, aż praktycznie zmonopolizowali rynek – w tej chwili z Chin pochodzi od 95 do 97 proc. światowego”.

        (https://wyborcza.biz/biznes/1,100896,12282104,Korea_Polnocna_ma_zloza_metali_ziem_rzadkich_warte.html#ixzz24H5maPnz)

        Tak więc mniejsze znaczenie ma hstoria sojuszy polityczno – ekonomicznych Nieniec lub „twardość” waluty euro niż aktualne posiadanie zasobów kluczowych dla całej produkcji.

        1. Sorry, nie łapię o co chodzi w tej uwadze. Co mają metale ziem rzadkich wspólnego z Draghim, ECB i Niemcami?

          1. Spieszę z wyjaśnieniem:
            1. Niemiecki przemysł w olbrzymim procencie zależy od dostępu do zasobów metali ziem lekkich. To kluczowy czynnik.
            2. W tej chwili z Chin pochodzi od 95 do 97 proc. światowych zasobów. To jest monopol!
            3. Największa europejska gospodarka funkcjonuje w warunkach realnego uzleżnienia od decyzji Komitetu Centralnego w Pekinie.

            Przeciw polityce Pekinu ostro sprzeciwiły się Unia Europejska, USA i Japonia, czyli główni odbiorcy metali z Chin? (W marcu złożyły one wspólną skargę do WTO, skarżąc się na restrykcje Chin. Prowadzone w kwietniu rozmowy z Pekinem w tej sprawie nie przyniosły wyników i dlatego w czerwcu potęgi gospodarcze Zachodu zwróciły się do WTO o powołanie panelu arbitrażowego do rozstrzygnięcia sporu. (Nie mieliśmy innego wyboru – stwierdził komisarz UE ds. handlu Karel De Gucht).
            A teraz pytania:
            A. Kto w tym momencie kontroluje rozwój sytuacji?
            B. Dlaczego Niemcy jeszcze do tej pory nie zrobili porządku na swym europejskim podwórku, zezwalając na kolejne numery PIIGS?

            Wniosek:
            Niemcy łaskawie pozwalają na gierki finansowe małych pionków europejskich (z Draghim i ECB w roli „znaczących” graczy), bo ich uwagę zajmuje walka z ważniejszym problemem. Inaczej szybko rozwiązliby istniejące „bolączki” EU z pozycji swojej dominującej pozycji, czyli siłowo (w sensie ekonomicznym).
            Rozgrywka na poziomie USA, Niemiec i Chin jest na zupełnie innym poziomie. Na razie rośnie przewaga Chin, a USA i Niemcy usiłują się przeciwstawić tej dominacji.
            Efekty tej zaawansowanej rozgrywki mogą się w każdej chwili skończyć fatalnie dla PIIGS i reszty EU.
            Kolejne „gambity” i miotanie się wokół tematów pegów walut, rosnących długów, następnych wykupów itd przypominają w tej sytuacji przelewanie z pustego w próżne.

      3. Po prostu Francja chciała mieć Niemcy na łańcuchu, tylko zapomniała że łańcuch ma dwa końce a kurs grupy wyznacza silniejszy.

        Ciekawie i z jajem jest przedstawione tutaj

  8. Ja to nie rozumiem troche tego numeru ze szwajcarskim odkurzaczem i utrzymywaniem pegu. Przeciez jak sie strefa euro rozsypie to Szwajcarzy zostana z kupa bitow na twardych dyskach, ktore nie beda warte nawet tyle, co makulatura. A szwajcarskie franki poza granicami, jak sie sytuacja troche uspokoi, zaczna do Szwajcarii wracac powodujac GIGANTYCZNA inflacje i dajac mozliwosc kupienia posiadaczom tych frankow calej Szwajcarii na wlasnosc. W koncu waluta papierowa to obligacja zapadajaca natychmiast, gdy wierzyciel zglosi takie zadanie. Jaki plan B ma na taka ewentualnosc SNB?

    1. Może SNB emituje obligacje w EUR a spłaca wcześniejsze emitowane w CHF? (to by pewnie można sprawdzić)
      Może Eurostrefa daje coś w zastaw / w zamian za utrzymanie kursu przez SNB, co spowoduje, że deal będzie opłacalny?
      Inaczej nie bardzo rozumiem po co Szwajcarzy mieliby niszczyć swoją walutę (zakładam fałszywość tezy o wspieraniu eksportu).

      1. Oni sa miedzy mlotem a kowadlem, bo jesli nie beda drukowac, to wysoki kurs CHF/EUR dorznie ich gospodarke.

    2. Czego nie rozumiesz? Keynes się kłania – chodzi o to żeby twoje towary były relatywnie tańsze w innej walucie, bo dobrze jest kiedy Twoje towary Ciebie opuszczają a źle jest kiedy konsumujesz je samodzielnie 😀 Przecież Cynik wyraźnie napisał, że chodzi o konkurencyjność gospodarki. W żadnym razie dopuścić nie można do spadku cen i zwiększenia siły nabywczej oszczędności ludu pracującego ani ich pensyj. Trzeba im tą siłę nabywczą zabierać żeby napędzać gospodarkę. Przecież wszystkie dzieci wiedzą, że gospodarkę buduje się przez druk pieniądza a nie przez oszczędności. Mniejsza o półprodukty, towary i sprzęt sprowadzane z zagranicy – im będą droższe tym lepiej. Wtedy krajowy przedsiębiorca wybierze krajowego dostawcę bo ten nagle stanie się tańszy. Wszyscy to robią. Im szybciej i więcej tym lepiej! Bo to jest currency war – kto pierwszy zarżnie swoją walutę wygrywa.
      Tylko na razie nie wiadomo co 😉

    3. @Takie Jeden Łoś
      SNB stara się nie trzymać EUR i wymieniać je na inne waluty – jest o tym we wpisie (chociaż o ile pamiętam, to i tak połowa rezerw walutowych to EUR).
      Również we wpisie jest opinia, że euro będzie utrzymywać większą od makulatury wartość, więc aż tak źle raczej nie będzie, że franki stracą pokrycie i wywoła to gigantyczną inflację. IMHO raczej będzie tak, że wywoła to wyższą inflację niż gdyby pega nie było, ale bez jakiś nagłych katastrof. Nikt raczej nie wykupi całej Szwajcarii, a poza tym nie wiadomo dokładnie jak dogadali się banksterzy – możliwe, że są jakieś układy, żeby ta kasa nie opuszczała systemu bankowego i jeśli nie będzie nagłego armaggedonu, tylko zagłębianie się w szambie, to nic strasznego się nie stanie.

      1. we wpisie jest opinia, że euro będzie utrzymywać większą od makulatury wartość
        Dochodzimy powoli w 2GR do wniosku że to czy pieniadz ma wartość wiekszą od makulatury czy nie jest kwestią zastępczą… Prawdziwy problem tkwi w legal tender laws i w przymusie jaki narzuca państwo. „Wartość” papieru jest rzeczą transcendentną i mierzy się ją w wartościach względnych. Jeżeli jako pensję otrzymuję papierowy scheiss którego połowa idzie na spłatę pożyczki mieszkaniowej i ktoś to jednak w dobrej wierze przyjmuje to skłanny jestem nie wychodzic z tym na barykady. Powiedzmy sobie – wykorzystuję tutaj jedynie funkcję pieniądza jako środka wymiany i jeżeli wymienię go (pozbędę się) dostatecznie szybko na coś materialnego to pół biedy. Problem jest w przechowaniu wartości – kiedy dochodzi element czasu. Do tego papierowy scheiss zupełnie się nie nadaje a państwo czyni wszystko aby zmusić obywatelal do uznania bezwartościowego szmelcu za wartość którą on nie jest. Do dzisiaj nie bardzo rozumiemy jak można „inwestować” w obligacje państwowe… 🙁

        1. „jeżeli wymienię go (pozbędę się) dostatecznie szybko na coś materialnego to pół biedy”
          keynesizm panie cynik, keynesizm ;]

          1. Jeżeli taki „keynesizm” to cena za porzucenie legal tender laws i monopolu państwa to ją chetnie płacę. Dużo to lepsze niż trwanie w ortodoksji bez szans na jakiekolwiek zmiany. Keynesizm nie polegnie w następstwie popularnej rewolucji ale na skutek stopniowego demontażu…

      2. @Brzask

        Ja przypuszczam, ze raczej Szwajcarzy kupuja za otrzymane euro cos, co ma wartosc wewnetrzna i znajduje sie w Niemczech. Obstawialbym nieruchomosci. To chyba w miare dobry sposob zabezpieczenia sie przed utrata wartosci przez euro.

        1. Tzn. SNB staje się właścicielem nieruchomości w Niemczech? To chyba mało prawdopodobne:)

  9. Witam.
    Poproszę Cię Cyniku o wyjaśnienie dlaczego dolar amerykański jako wspólna waluta zjednoczonych stanów, które leżąc w różnych strefach klimatycznych i geologicznych, mając różne systemy prawne i podatkowe podobne są moim zdaniem do niepodległych państw – sprawdza się, a wspólna waluta EU jest, Twoim zdaniem, z góry skazana na porażkę?

    Pozdrawiam,
    Marcunio

    1. sprawdza się
      Sprawdzał się dopóki był zdefiniowany wg Coinage Act 1792… 😉

      systemy prawne i podatkowe podobne są moim zdaniem do niepodległych państw

      Chyba żartujesz… Obywatele jakiego niepodległego państwa płacą podatki innemu państwu?

      1. Deutschland 🙁
        Oczywiscie oficjalnie robi/nazywa sie to tak jak sam wyzej napisales.

  10. A życie toczy się dalej…
    Grecja sobie żyje w swojej rzeczywistości, PIIGS także, fora internetowe bąkają o drukowaniu dolarów i euro, a oprocentowanie obligacji jakie jest – każdy widzi…
    I co? I nic!
    Donek „Historyk” Tusk i Bronek „Bul” Komorowski siedzą na swoich stołkach i mają w głębokim poważaniu rynek obligacji oraz wszystkie inne sprawy.
    Ludziska wrócą za dwa tygodnie z urlopów do codziennych zajęć i zacznie się standardowy kierat…
    Panta Rei.

  11. Może coś Gospodarz powie na temat złota? rok już dryfuje w trendzie bocznym, sytuacja dojrzewa do wybicia, może przesądzić ono przesądzić o trendzie długoterminowym na złocie?

    1. Przykro mi bardzo, komentarze inwestycyjne zamieszczane są od blisko 4 lat w TwoNuggets Newsletter dla kręgu poważnych inwestorów. W 2GR nie tyle „dryfujemy w trendzie bocznym” ile po prostu nie wchodzimy w szczegółowe zagadnienia inwestycyjne, preferując szerszą libertariańską perspektywę i bardziej urozmaicony miks tematyczny. Poruszanie tematyki inwestycyjnej w szczegółach na publicznym blogu przypomina poczekalnię u psychiatry na co nie mamy najmniejszej ochoty. Zapraszam na listę mailingową 2GR gdzie pod nazwą „Twonuggets Light” zamieszczamy z odpowiednim opóźnieniem niektóre materiały z TwoNuggets Newsletter.

  12. @Elo

    Nie ma obowiązku czytania.

    @cynik9

    Pozdrowienia! Jak zwykle trafnie i z humorem.

  13. A mi się podoba… Cynik robi super esencję informacji i ciężko, żeby część się nie powtarzała w tym chorym świecie.

  14. Prawdziwa zagadka jest jednak reakcja EURUSD: jesli Draghi mowi ze drukuje to EUR powinno spadac, a rosnie.
    Czyzby „pozytywna” informacja ze euro bedzie „ratowane” wywoluje mimowolny kollektywny wybuch eufori zindoktrynowanego tlumu bez zastanowienia sie czy kierunek ucieczki jest wlasciwy?

  15. Witam. W mediach pojawiają się informacje o zbliżającej się znacznej przecenie metali szlachetnych, mimo zagrożenia QE3. Skupowanie eurosheisu to inna odmiana tego zjawiska. Czyżby rozpoczęła się nagonka na pozbywanie się precjozum przed kolejnymi wzrostami?
    Pozdrawiam.

  16. Drogi Cyniku9 kolejny świetny wpis. Ostatnio sięgnąłem do przebogatych archiwów dwagrosze.com. Jestem pod wrażeniem wiedzy i chęci dzielenia się nią z innymi. Żałuje tylko, że trafiłem na tego bloga dopiero niedawno. Jeśli bym ta wiedzę którą tu zdobyłem posiadał parę lat wstecz, inaczej bym poczynił niektóre moje inwestycje.
    Pozdrawiam Serdecznie i Życzę Wszystkiego Dobrego

    1. Jeśli bym ta wiedzę którą tu zdobyłem posiadał parę lat wstecz, inaczej bym poczynił niektóre moje inwestycje.
      You bet. Wszedłbyś prawdopodobnie w złoto po $600 a nie $1600… Ale może nic straconego.. Rozważ TwoNuggets… 😉

  17. No dobrze ale co robi Draghi z tą góra franków która otrzymuje za swoje euro ? Poza tym jakoś specjalnie nie widać aby kursy walut krajów skandynawskich parły mocno do przodu, czyzby skandynawowie tez drukowali ?

    1. nie widać aby kursy walut krajów skandynawskich parły mocno do przodu – kwestia definicji „parcia”. NOK w ciągu roku jest 7% droższa vis a vis EUR.

    1. I co z tego, że niezbicie wykazano próbę przepchnięcia tuskowej ustawy reprywatyzacyjnej (2008 r.), która zadłużyłaby Polskę i Polaków na długie lata.
      Głupie społeczeństwo i tak ponownie wybrało Tuska i PO na „przewodnią siłę narodu”.

      1. Gospodarz zapowiedzial, ze jednak nie rzuci sie z mostu. Zatem moja uwaga o tym, ze z rana czyta sie tekst pomimo wszystko z zainteresowaniem, jest malo przydatna.
        Pozdrawiam.

    1. Cóż poradzić na to, że klasa polityczna do spółki z bankierami cały czas robią to samo, tylko implementacja się zmienia 😉 Nudni są ONI 😛

Comments are closed.