Obserwacja na marginesie naszej polemiki z kol. {Doxą} że socjaliści nie mogą znieść niczego co proste i logiczne doczekała się natychmiastowego przykładu ze strony innego naszego przyjaciela {HansaKlosa}. No i tutaj Cynika zawiodła zupełnie logika – grzmi {Hanksklos}, wspierając {Doxę} i atakując naszą tezę, która w sumie jest tak prosta że ją nawet przytoczymy expressis verbis:
Jeżeli nazwać rąbanie stadionów z publicznych pieniędzy złodziejstwem to rabanie z tego mieszkań komunalnych jest dokładnie takim samym złodziejstwem.
Nie dziw że drażni to socjalistów… No więc okay, zgodnie z dialektyką socjalizmu jest to złodziejstwo inne. Domyślać się można że nasi adwersarze ten akt sprawiedliwości nadzwyczajnej uważają za złodziejstwo w wersji light, grandę mniejszą bo z jakichś powodów bardziej społecznie uzasadnioną. Wystarczy aby złodziej wytarł sobie gębę dobrem ludu i już jest okay, już jest git. Zwłaszcza gdy kradzież dobrze wygląda piarowo i napędza głosów wyborczych bo potem można ją ukryć pod parawanikiem woli demokratycznej większości.
Zazwyczaj mesjanistyczne wizje {HansaKlosa} o (nie)samotnej wyspie, egalitaryźmie czy dystrybucji dochodów, tym razem nawet wraz z udzielającymi mu porad aniołami, można by było złożyć na karb nadmiernej konsumpcji bimbru, i je sobie darować. Co też, z pewną skruchą wyznamy, czasem czynimy… 😉
Ironią jednak jest to że między tym wszystkim {HansKlos} umieszcza tym razem jeden rozsądny fragment, wyglądający zresztą jak cytat z 2GR… 😉
Problem polega na tym aby ci, którzy płacą podatki mieli REALNY wpływ na wydatkowanie zebranych w ten sposób pieniędzy i aby państwo nie wtrącało się w te dziedziny, w których ludzie z zasady sami poradzą sobie lepiej.
Jak najbardziej! Nic dodać, nic ująć. Może i my zatrudnimy te anioły? W każdym razie cały ten fragment to anielska muzyka dla naszych uszu. Jesteśmy całkowicie za, w stopniu w którym z naszym drogim kolegą jeszcze chyba nigdy nie byliśmy.
Coś się jednak boimy że to nie anioły podrzuciły {HansowiKlosowi} ten fragment ale jednak diabeł. Nijak się on bowiem nie ma do socjalistycznej retoryki. Autor najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, bądź po jednej szklance bimbru za wiele poprostu przeoczył, że jego postulat wpływu tych którzy płacą podatki na ich wydatkowanie oznaczałby nic innego jak rewolucję – koniec socjalizmu!
Gdyby gość płacący podatki miał wpływ na to jak są one wydawane zaczęłyby być one wydawane sensownie. Z drugiej strony gość nie płacący podatków miałby zero do powiedzenia jak wydawane są podatki zebrane od innych. Mamy nadzieję że {Hansklos} nie będzie tu robił wyjątku… ;-). Uderzyłoby to w podstawę socjalizmu – przekonanie mas że możliwe jest życie na koszt kogoś innego. Że można mieć coś za nic, nie płacąc bo zapłaci za to „państwo”, czyli reszta.
Świadomy obywatel wpływający na to jak wydawane są jego podatki oznaczałby także upadek żerującej na socjalizmie obecnej wersji tzw. demokracji. Sprowadza się ona do kultu celebrowanego przez polityczne szakale dla mas demokratycznych osłów. Wśród tych osłów sprytni polityczni operatorzy cyklicznie wybierają jedno stado do okradzenia na rzecz innego, bardziej licznego tak aby arytmetyka głosów wyborczych to uzasadniała. A potem – da capo al fine, tyle że odwrotnie i z drobnymi korektami. W rezultacie tego mamy dysfunkcjonalne społeczeństwo wyznających socjalizm złodziei, którzy za pomocą państwa okradają się nawzajem a którzy jednocześnie sami uważają się za okradanych przez to państwo. Do schizofrenii tego rodzaju prowadzi socjalizm.
Cieszymy się wraz z {Hansemklosem} z porad jakich udzieliły mu anioły…
Liczby są nieubłagane:
'Zatrudnienie w sektorze publicznym i w administracji publicznej w Polsce na tle innych krajów’. Sama administracja to około 700 000 biurokratów. (https://biurose.sejm.gov.pl/)
Uzasadnianie (służbą zdrowia, ZUS, czy administracją itd.) tego pasożytnictwa na pieniądzach podatników, jest kpiną!
https://maxkeiser.com/2012/06/22/max-keiser-st-petersburg-international-economic-forum-banks-dead/
czyżby światełko w tunelu?
Niezmordowany serwis Gazeta.pl podaje, że:
„…minister Jacek Rostowski. Potwierdził, że Polska nie będzie wchodzić do eurolandu, dopóki nie zostanie „wyremontowany”.
Uff…
😉
socjaliści szwedzcy są bardzo kreatywni:
https://www.sfora.pl/Szwecja-Sikanie-na-stojaco-zabronione-a44372
może tą uchwałę przegłosować w całym obozie, ale bym na wniosek naszych feministek wprowadzić zalecenie, aby panie sikały na stojąco i wreszcie byłoby równouprawnienie
Niedługo socjał będzie decydował nawet to jak go olewać… 😀
Bardzo dobrze. Święcie wierzę, że w końcu przegną totalnie i dostana pięknego kopa. Ekonomicznie właśnie się to dzieje, obyczajowo niedługo. Im bardziej będą dokręcać śrubę kretyńskimi przepisami, tym szybciej się to wydarzy.
Dla czytających w jęz. angielskim: „The Matrix of Power”
https://www.plata.com.mx/mplata/articulos/articlesFilt.asp?fiidarticulo=191
Znam dwa precedensy z historii. Chronologicznie.
1. Chiny, wczesne panowanie dynastii mandzurskiej (pocz. XVII w.). Bylo to najpotezniejsze imperium swiata, zajmujace gigantyczne terytorium. Zawiadywanie takim panstwem, zwlaszcza przy owczesnej technologii, wymagalo bardzo sprawnej administracji. Jak to jednak zawsze bywa, biurokracja zaczela sie rozszerzac (za Wikipedia: „Feudalizm biurokratyczny przeżył wówczas szczyt rozwoju, a nieodłącznym elementem życia społecznego stało się przekupstwo.”), az w koncu jej rozrost doprowadzil do braku skutecznego dzialania panstwa. W efekcie Chiny w XIX w. byly cieniem dawnej potegi i dostaly blyskawiczne lanie od europejczykow. Spotkalem sie z kilkoma oporacowaniami, ktore za glowna przyczyne upadku Chin, uznaja nadmierny rozrost administracji i wzrost znaczenia biurokratow. Vivat Bruksela, vivat Warszawa!
Drugi przyklad, dosc odmienny, to Austria po I wojnie. Swiatowej znaczy. Z wielkiego imperium Habsburgow traktat wersalski zostawil okrojony kadlubek, mniej wiecej pokrywajacy sie terytorialnie z dzisiejszym Ostereich. A w srodku, jak nie przymierzajac, dziura w rzyci, metropolia – imperialny Wiedeń, z tysiacami urzednikow obslugujacych wczesniej terytorium od Alp po kraniec Karpat. Malo kto wie, ze inflacja w pierwszych 4 latach po zakonczeniu wojny znacznie przekraczala te slynna z Republiki Weimarskiej. Potem Niemcy, dzieki blyskotliwym politykom, wyszli na czolo, fundujac sobie hiperinflacje, ktora jest podrecznikowym przykladem podnoszonym ostatnio przez wszystkich. Austriacy mieli farta, ponadto byli juz malym kraikiem i wykorzystujac sytuacje polityczna w Europie, jakos z tego wyszli, z pomoca Francji i UK. Nie twierdze, ze inflacja w Austrii w latach 1918-1922 byla spowodowana tylko i wylacznie przez tabuny urzednikow bez zajec, ale na pewno stanowilo to jeden z istotnych czynnikow. Im sie udalo, wiec sytuacja nie jest bez wyjscia.
Co do mozliwych scenariuszy w Polsce, widze kilka opcji:
1. Oczyszczajacy. Nierealny, niestety. Politycy przejrza na oczy i zaczna ciac swoich poplecznikow, tzw. zaplecze partyjne, poobsadzanych na czesto tylko w tym celu utworzonych stanowiskach. Dla mnie brzmi jak oksymoron.
2. Grecki. Kryzys obnaza realne bankrutwo rzadu, nie ma wiecej pozyczek, rolowania dlugu. Teoretycznie musi to doprowadzic do redukcji biurkokracji. Ale jak znam zycie, najpierw beda nowe podatki, jakas „prywatyzacja”, z zachowaniem stolkow i kontroli (vide Orlen i Tauron, przecia to prywatne, gieldowe spoki), potem nacjonalizacja resztek OFE do budzetu, moze sprzedaz czesci ziemi z zasobow ANR, obnizenie emerytur (przez brak waloryzacji przy rosnacej inflacji), permanentny dodruk pieniadza. W ostatnim stadium, byc moze, powazne ciecia administracji, ale jak juz bedzie za pozno.
3. Dantonowski. Malo realny. Klasyczny bunt ludu, drzewa zaowocuja wieszanymi „wybranymi przedstawicielami narodu” i ich narzedziami w terenie, cala struktura zostanie zaorana i zbudowana od nowa. W jakiej formie – who knows?
3a. Narodowo-populistyczny. Wybrancy ludu z grupy okraglego stolu (nie mysle o rycerzach Artura) dostaja od elektoratu poteznego kopa w rzyc, wladze przejmuje nowa partia. Przy obecnym systemie partyjnym bardzo malo realne, ale jednak. Niestety, najprawdopodbniej bylaby to albo partia populistyczna obiecujaca wszystko za darmo, albo nacjonalistyczna, albo jakis miks powyzszych. W kazdym razie zle wrozy.
3b. Liberalny-nierealny. Sytuacja jak wyzej, ale wladze przejmuje partia, ktora uczciwie obieca „krew, pot i lzy”, ale rownoczesnie panstwo minimum, ktorego celem jest sluzba obywatelowi, nie odwrotnie. W pierwszych posunieciach zlikwiduje 90% administracji i dotychczasowa biegunke sejmowa wrzuci do kosza, gdzie jej miejsce.
3a i 3b moga zakonczyc krotka przygode z demokracja i wprowadzic autorytaryzm, ktory moze, ale wcale nie musi byc tragiczny dla kraju. Tak sobie to nazywam zamordyzmem oswieconym, gdzie nie ma wyborow, ale jest wolny rynek, sensowne rzady.
4. Na zachodzie bez zmian. Najbardziej chyba realny. Kryzys jest i bedzie, deficyt jak zawsze, braki w budzecie zasypywane swiezutkimi banknotami. Administracja puchnie, ale czasem Unia cos rzuci, czasem jakis łupek sie trafi, czasem nowy podatek powstanie, wiec sie kreci. Moze 10, moze 20, moze 50 lat…
5. Wielki Brat. Dosc realny, ale przerazajacy. Nasze cudowne rzady, pełzając powoli i po cichu, przeksztalcą się w klasyczny zamordyzm z fasadową demokracją a la Moscou, niby-wolnym rynkiem po pekinsku i permanentna inwigilacja wszystkiego i wszystkich. Tu, niestety, technologia jest przeciw nam. Kamery, internet, dyktafony, sledzenie rozmow telefonicznych, likwidacja gotowki. Nadzwyczajne uprawnienia dla skarbowki, strazy miejskiej, zandarmerii. Przedsmak mamy juz teraz, ale wszystko w trosce o nasze dobro. Do tego niektore ruchy legislacyjne powoduja, ze zastanawiam sie coraz powazniej, czy ten plan nie jest po cichu realizowany. Vide ustawa o nadzwyczajnych zagrozeniach, czy ACTA. Nie udalo sie – przepchna kuchennymi drzwiami w innej formie.
6. Optymistyczno-internetowy. Jedyna technologia, ktora ostatnio przyniosla prawdziwie nowa jakosc, jest internet. Pominiecie posrednikow (ebay, allegro), swobodna wymiana mysli (np ten blog) to najlepsze przyklady. Byc moze uda sie wypracowac jakis model/system, ktory pozwoli na zmiane. Jaskolkami dla mnie sa Islandia z nabierajaca animuszu demokracja bezposrednia, nabierajaca skrzydel i byc moze Bitcoin (Cyniku, dziekuje za linka) lub jego wariacja, ktory moze pozwolic zmienic system pieniezny.
Linia trendu jest jeszcze bardziej pesymistyczna niż aktualna rzeczywistość.
Przyrost liczby urzędasów (żerujących na podatkach, wymuszanych pod groźbą użycia tzw. aparatu państwowego) pewnie ma jakieś fizyczne granice. Ale jakie?
Z obecnych 400 lub 500 tysięcy darmmozjadów może wzrosnąć do 1 mln? Pewnia tak, tylko z jakim skutkiem?
Bunt obywateli, czy masowa ucieczka do miejsc, gdzie takich pasożytów jest mniej?
A może totalne załamanie całego systemu pod wpływem własnego ciężaru?
Na razie można sobie gdybać, ale za jakiś czas…
Według mnie JAKIKOLWIEK przymus podatkowy to jawna granda i ograniczenie wolności ludzi, już same słowa: „obywatel” i „państwo” oznaczają jedno: ZNIEWOLENIE. Cofnijmy się do czasów prehistorycznych… Czy tzw. jaskiniowcy potrzebowali szeryfa, wojska, urzędu? Nie jestem jakimś palikotowym kmiotem multikulti i zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy wynikało z poziomu technologicznego, jednak każdy przyzna, że wówczas można było mówić o prawdziwej wolności… Barter bez opłat, polowania na mamuty w sąsiedzkim gronie bez licencji, ziemia bez Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa etc., a kiedy rzezimieszek, albo dziki zwierz zapukał do drzwi, każdy miał swoją dowolną broń bez zezwolenia… Wszystko było pięknie do czasu wynalezienia odlewnictwa metali, dotychczas były tylko kamień i drewno i wszyscy mieli równe szanse, kiedy pojawiły się bardziej zaawansowane technologie, automatycznie ci,
którzy mieli do nich dostęp, otrzymali WŁADZĘ… Powstały resorty siłowe, klasy społeczne, waluta, no i PODATKI, w czasach Chrystusa, to właśnie celnicy najbardziej obrzydzali ludziom życie, nie mogli wejść do przybytku bożego itd., należy pamiętać, że był to główny element okupacji rzymskiej, a owi poborcy mogli działać, ponieważ stał za nimi cesarski miecz… Później były średniowieczne zamki-twierdze i stan rycerskiej szlachty żerującej na plebsie… krótko mówiąc było coraz gorzej, aż do dzisiaj… i wszystko wskazuje, ze nic nie zmierza ku lepszemu. Wiem, że tego wszystkiego nie da się już tak łatwo cofnąć i nie ma co liczyć na prawdziwą wolność i sprawiedliwość na tym świecie… Żeby była jasność, najbliżej moich oczekiwań i poglądów jest partia Pana Korwina, jednak w kilku kwestiach mam inne zdanie niż „KNP”, mimo wszystko za każdym razem oddaję na Nich głos.
Pozdrawiam
@domowy survivalista
Nie masz racji. W Afganistanie czy Iraku (obecnie) to nie jest żadna wojna ale sorry takie pierdolenie kotka za pomocą młotka oficjalnie zwane „misją”. Normalna współczesna wojna mająca dać efekt w postaci zajęcia terytorium wroga najlepiej z jego fizyczną likwidacją to starcie technologii a nie ludzi. Przypomnij sobie jak Tomahawki odpalane z okrętów amerykańskich waliły setkami w Bagdad czy Kabul. Zero strat ludzkich po stronie nacierającej – po drugiej stronie masakra. Dalej – starcie sił pancernych Saddama i US Army. Idący na czele amerykański zwiad dwoma czołgami Abrams obsadził mosty na Tygrysie i Eufracie i przez dwie doby czekali na główne siły – nikt ich w tym czasie nie próbował ruszyć. Siły główne praktycznie na zerowych stratach rozpirzyły siły Saddama z marszu. Takie są fakty. Kłopotliwa jest dziś okupacja obcego terytorium, gdy trzeba przestrzegać międzynarodowych praw człowieka i nie można tak po prostu rozstrzelać np 100 tys opornych żeby ostudzić zapał innych albo spacyfikować napalmem całych miast i wsi. Okupacja to już nie wojna, tu zza każdego rogu można zarobić w czapę choćby od snajpera jak niedawno jeszcze w Sarajevie.
@gość codzienny
Dodaj do tego, że nie zapobiegło inwazji rozdanie Irakijczykom 2 mln (czyli co 10!) _dodatkowych_ sztuk broni palnej 😀
Jeśli się nie mylę, to złoto chyba nie jest u nas oficjalnym środkiem płatniczym, ale posiada oficjalną wartość. Od złota chyba nie ma na dzień dzisiejszy podatku, ale tego to pewien nie jestem. Ciekawe co by się działo, gdyby ludzie zaczęliby kupować u rolnika z sąsiedztwa, worek ziemniaków za dwa gramy złota (albo za dwa worki ogórków).
Zastanawiam się jeszcze na tym czy faktycznie jest tak, że ludzie nie mogą decydować na co idzie ich kasa z podatków – mam na myśli 1% z PITa rocznego oraz darowizny na cel społeczny, które teoretycznie gmina mogłaby wydać na jakiś konkretny cel grupy podatników ?
Zaczne od drugiego akapitu – decydujemy o 1% na „cel spoleczny”(czyli od razu nie bardzo decydujemy, bo na psi azyl, jezeli nie bedzie na liscie „celow spolecznych” nie moge dac), a 1% jak wiadomo miesci sie w granicach bledu statystycznego. Jezeli decydujemy o 1%, to tak naprawde nie decydujemy o niczym.
Pierwsze ciekawsze, ale oznaczaloby pewne trudności techniczne. Chodziłbyś z wagą i zestawem do testowania złota na zakupy, zeby sprawdzic reszte? Pieniądz papierowy powstał m.in, dlatego, że jest wygodniejszy. To co postulujesz, wymagałoby wprowadzenia jakiegoś rodzaju różnych nominałów, płacenie za gazetę czy kilo ziemniaków złotem wymagałoby dobrej lupy i pincety.
Ale od dłuższego czasu zastanawiam się, czy nie można zbudować szerszej grupy, olewającej „bilety NBP”, a w konsekwencji tez pewnie skarbowke. Nie wiem jak to mogłoby wyglądać, ale np Paypal stał się platformą która mogłaby coś takiego umożliwić. Wystarczyłoby, żeby wprowadzili swoją walutę, przeliczoną jakoś na USD i byłaby stosowana jako główna do rozliczeń. Biorąc pod uwagę obroty na ebayach (ileś tam klonów w różnych krajach), mogłoby się okazać, że tej waluty jest po roku więcej niż PLN-ów. Zresztą nie tylko ebay, ostatnio kupowałem coś w sklepie internetowym w DE i zapłaciłem Paypalem.
Może dałoby się wprowadzić, wykorzystując internet, jakąś walutę niezależną od rządów. Musiałaby to być duża grupa, niescentralizowana, żeby „Zarząd” nie popełnił nagle zbiorowego samobójstwa, czterokrotnie strzelając sobie w żołądek (casus Sekuły). Duża też dlatego, żeby zapewnić odpowiedni koszyk dóbr realnych i usług, które można za to kupić. Nie ma sensu waluta, za którą, jak w PRL-u, kupi się tylko ocet. Pytanie, co dalej by się działo z taką „walutą” w sensie a- i deprecjacji, kto by kontrolował podaż etc. Boję się, że technicznie niewykonalne.
Kolejna opcja, nad która się zastanawiałem, oczywiście czysto hipotetycznie – czy nie dałoby sie zrobić parabanku, ale takiego z początku bankowości, w którym ludzie np wpłacaliby złoto i w zamian otrzymywali „banknoty”, ktore bylyby 100% wymienialne na to złoto, ale mogli nimi normalnie płacić. Abstarhując od tego, że organizatorzy takiej zabawy poszliby na pewno natychmiast śladem Kadafiego, z prawa Kopernika wynika, że te „pieniądze” raczej szybko znikałyby z rynku.
Nie wiem, ale wydaje mi się, że trzeba iść w tym kierunku i coś wymyślić, a internet daje chyba realną szansę powodzenia. Najpierw krok wstecz – wymiana barterowa, ale ze wzgledu na roznice ceny (np wymieniam kilo ziemniakow na butelke bimbru), zeby to dzialalo musi byc jakis „pieniadz” posredni. Konia z rzedem temu, kto wymysli jak to zrobic.
Nie wiem, ale wydaje mi się, że trzeba iść w tym kierunku i coś wymyślić, a internet daje chyba realną szansę powodzenia.
Bitcoin1, bitcoin2
o w morde … zaczynam mieć wrażenie że świat wirtualny jest bardziej realny od rzeczywistości, która zdaje się być jakimś dogorywającym wirtualnym matrixem.
Mnie tam zaczyna letko koparka opadać … czy leci z nami pilot ?
Bzdura. Sorry za brutalna odpowiedz, ale tak uwazam. Swiat wirtualny w ogole nie istnieje. Internet, dopoki przynajmniej nie powstanie wtyczka wlaczana bezposrednio do rdzenia kregowego, jest i bedzie systemem przekazywania informacji i niczym wiecej. Mam konto na FB, loguje sie raz na ruski rok, bo wole pojsc do knajpy, albo zaprosic pare osob do siebie i pogadac niz przeczytac o tym, ze Stachu za 5 minut konczy prace i jedzie na rower, a na pudelku pojawil sie nowy news o Dodzie. Ewntualnie ogladnac zdjecia z wyjazdu do Egiptu. Stachu pod pramida, Wiesiu leje na Sfinksa, Zuzia wywalila opasly brzuch na San Blas. Rewelka. Znam natomiast pare osob, ktore zyja FB i do wiekszosci z nich pasuje piekne okreslenie przedwojenne – sa mocno ograniczeni. Korzystam jak potrzebuje kontaktu do kogos z zagranicy, albo zgubie komorke i musze odzyskac czyjs numer. Co poza FB sklada sie na „wirtualny swiat”? Portale, ktore podaja te same informacje co TV, albo gazety, ale szybciej. Mail – czyli szybsza wersja golebia pocztowego, zastapiona pozniej przez list, telex, faks. Mozliwosc ogladania filmow, ktore i tak sa w wypozyczalni za rogiem. Sklepy, z ktorych prawie wszystkie maja odpowiedniki w realu. Internet umozliwia BLYSKAWICZNE przekazanie informacji i kontakty miedzy osobami, ktorym inaczej trudno byloby mysl wymienic. Jest to jedyna nowa jakosc, mozliwosc dzialan, ktore wczesniej byly trudne, jezeli nie niemozliwe, ale nie wirtualny swiat. Mozesz znalezc strone restauracji, ale schabowego po kablu Ci nie puszcza, a Twoj nakarmiony profil na FB nie spowoduje, ze poczujesz sie syty. Nawet jak pije tele-banie via Skype (lub komorke) z kolezanka z Francji, to gorzala byla kupiona w sklepie na rogu i kieliszek w reku tez jest jak najbardziej realny. Inaczej stan pobimbrowny tez bylby wirtualny.
Jeszcze raz – internet to technologia, nie swiat. Przyspiesza i laczy, ale nie zastapi zycia. Chyba, ze jednak powstanie ta wtyczka do rdzenia, wtedy cale matolstwo sie podlaczy i bedzie przez trzy miesiace, do smierci glodowej organizmu, jak jeden maz rznac Marylin Monroe jako JFK lub zabijac smoki, a dwudziestu procentom normalnych zostanie caly swiat do zabawy.
Bitcoin u Cynika? OMG
Chyba przestane czytac ten blog…
Bitcoin u Cynika? OMG. Chyba przestane czytac ten blog… … i od razu polecę dać sobie wszczepić chipa RFID… 😉
Ratunku!!! Chipy RFID u Cynika!!!
Pewnie zawieraja uklady scalone ze zlota i po to Cynik je skupuje 🙂
„Pierwsze ciekawsze, ale oznaczaloby pewne trudności techniczne. Chodziłbyś z wagą i zestawem do testowania złota na zakupy, zeby sprawdzic reszte? Pieniądz papierowy powstał m.in, dlatego, że jest wygodniejszy. To co postulujesz, wymagałoby wprowadzenia jakiegoś rodzaju różnych nominałów, płacenie za gazetę czy kilo ziemniaków złotem wymagałoby dobrej lupy i pincety.”
Panowie zapominają, że złotem w czasach już przeszłych płaciło się za „duże” rzeczy typu broń, dom, niewolnicy (nie zawsze byli tak wartościowi ale jednak), armia itp. Do codziennych zakupów służyło srebro, miedź itp. Więc nie była potrzebna pinceta i lupa 🙂
Zgodnie z wykładnią „łaskawej” skarbówki – po upływie 6-ciu miesięcy od zakupu można sprzedawać złoto bez podatku.
@wmo
Nie tylko złoto, kupiony od operatora tel. komórkowy za „złotówkę” również.
Dopoki nie sprzedasz kilka razy, wtedy moga to podciagnac pod prowadzenie dzialanosci gospodarczej. Bez zgloszenia, z ominieciem podatkow i unikaniem platnosci ZUS. 75% domiar za podatek dochodowy, bez kosztow uzyskania, VAT jak im sie uwidzi + odsetki, do tego pewnie sprawa karno-skarbowa, raczej przestepstwo niz wykroczenie. Ustawodawca, zeby miec wolna reke w nakladaniu kar, definicje dzialalnosci rozrzucil po kilku aktach prawnych, w zadnej nie okreslajac jej precyzyjnie. Nie wiadomo, czy trzy transakcje sprzedazy srebrnych lyzek, z ktorych kazda byla kupiona ponad 6 miesiecy wczesniej, jest juz dzialalnoscia, czy nie. A moze od dwoch w miesiacu w gore, a moze dopiero sprzedaz 30 lyzek w roku? Zalezy to od decyzji urzednika of course. Dlatego nalezy unikac przelewow przy sprzedazy. Cash z reki do reki i „mnie tu nie bylo”, zadnych sladow. Poza tym, przy transakcji powyzej 1000 zl (a za mniej to raczej zawracanie glowy z inwestowaniem w zloto) nalezy odprowadzic podatek od czynnosci cywilno-prawnych. Co ciekawe – nie dotyczy transakcji sprzedazy podmiotowi, ktory jest platnikiem VAT. Czyli firmie sprzedac mozesz bez tych 2%. Ale jak sprzedasz kilka razy, to juz moze to byc dzialanosc gospodarcza bez zezwolen… Klasyczny przyklad naszego, chorego systemu.
Przy decydowaniu na co idą podatki w obecnym paradygmacie demokratycznym skończyłoby to się nie indywidualną decyzją Kowalskiego typu „40% moich podatków daję na wojsko, 50% na policję, a 10% na utrzymanie prezydenta” tylko referendum z kilkoma opcjami wydatkowania i stosujemy tę, za którą zagłosuje większość.
Pełna zgoda z Cynikiem.
Przykładów jak państwo buduje i szanuje pieniądze podatników jest dużo.
Ostatnio okazało się, że obwodnica Warszawy będzie najdroższą drogą świata: „Powstająca obwodnica Warszawy prawdopodobnie jest najdroższą drogą na świecie. Koszt jednego kilometra wyniósł 200 mln zł” (cytat za Gazeta Polska Codziennie).
Nie ma się co dziwić gdy na ustawianiu przetargów korzystają zarówno wykonawcy jak i zamawiający urzędnicy. I kto ma niby zauważyć przestępstwo gdy obie strony dzielą się zyskami z tego procederu?
Państwo jako najwyższa forma organizacyjna obywateli mieszkających na wspólnym terytorium, czujących wzajemną więź, najlepiej w ramach jednej kultury, języka i religii (choć to ostatnie jest tylko lokalnie historycznym „garbem”) ma zapewnić ochronę spójności ich terytorium, podtrzymanie łączącej więzi a w formach wyższych w dobrze pojętym interesie „narodu” jego wyedukowanie i dobre zdrowie oraz tężyznę fizyczną. W tym celu muszą być tacy, którzy „nie orzą, nie produkują” a „świadczą” – nauczyciel, lekarz, strażak czy policjant. O ile tym dwóm pierwszym można by zapłacić bezpośrednio (szkoły i lecznice tylko prywatne), to trudno wyobrazić sobie takie opłacenie dwóch pozostałych (co jednak jest możliwe w formie wykupienia „ubezpieczenia” od ognia i dostania w mordę w prywatnych jak najbardziej podmiotach). Armia „z pospolitego ruszenia” dziś została by rozniesiona w pył przez małą grupkę wyszkolonych zawodowców z dobrym sprzętem – to już nie te czasy. Dziś wojny wygrywa się technologią a nie masą ludzkiego mięsa armatniego. Na takie imprezy trzeba robić społeczną zrzutkę – czytaj podatki. Niektórzy idą na skróty i zamiast z podatków finansują takie zabawy z kreacji wirtualnego pieniądza – patrz USA – przecież na te burdy nie wyciągają wprost więcej kasy z kieszeni obywateli w postaci coraz wyższych podatków – wyciągają pośrednio przez rozwodnienie pieniądza. Co do socjału – renty, zasiłki senioralne – jak najbardziej tak ale równe dla wszystkich, niezaleznie od tego co robili wcześniej w życiu. Państwa NIE MA żadnego obowiązku zagwarantować emerytowanemu dyrektorowi dalszego luksusu życia dyrektora – to mógł sobie zagwarantować sam. Ubezpieczenie zdrowotne (nie żaden tam ZUS) powinno być jak auto-OC obowiązkowe, by nie było zatorów płatniczych w służbie zdrowia, bo ubezpieczony jest spłukany, a leczenie kosztowne.
Swietnie. Weżmy na tapetę policjanta. W firmie płacę za monitoring i ochronę. W domu zresztą też. Są przypadki zamkniętych osiedli ochranianych przez prywatne firmy. Czyli da się. Zresztą, jeżeli są takie przypadki (raczej wiele, ile znacie biur, które nie płacą za ochronę?), to oznacza, że pieniądze z naszych podatków, wywalane na policję, jakoś nie do końca zapewniają bezpieczeństwo. Dolary przeciw orzechom, że w przypadku likwidacji policji, natychmiast pojawiłyby się oddolne inicjatywy, mające na celu opłacenie ludzi, pełniących funkcję policjanta. Inna sprawa, że takie uzbrojone ekipy mogłyby się łączyć, powiększać, w celu przejęcia władzy i wprowadzenia rządu i podatków. Tu dochodzimy do minimum państwa, które jest konieczne.
Lekarz – większości społeczeństwa nie stać na prywatnego, ale jednak coraz więcej ludzi nogami rezygnuje z NFZ. Płaci składki, ale chodzi do prywatnych. Dobrym przykładem są dentyści. Myślę, że jakieś 80% społeczeństwa płaci za zęby ze swojej kasy i da się. A na początku lat ’90 było wielkie larum, że społeczeństwa nie będzie stać na leczenie zębów. Gdyby odpadły podatki (składki) na NFZ, mieliby czym płacić prywatnemu lekarzowi. Pojawiłyby się też na pewno organizacje charytatywne pomagające biednym. Vide prawnicy, ktorzy udzielaja darmowych porad.
Strażak – bardzo proste. Chyba większośc, szczególnie spłacających 40 letni kredyt na dom, ubezpiecza się od pożaru. Może to akurat zły przykład, bo pewnie takie ubezpieczenie jest warunkiem kredytu. Nie wiem, wolę wynajmowac niz wiązać sie do statystycznej smierci z jednym lokum i stałą płatnością miesięczną. Ale w każdym razie każdy rozsądny się ubezpiecza, bo możliwa strata jest niewspółmierna do płaconej składki. Gwarantuje Wam, że gdyby zniknęli strażacy, ubezpieczalnie we własnym interesie by ich powołały. Bardziej im sie oplaca wyslac woz i zaplacic za remont, niz budowę domu od podstaw, ewentualnie wyplacac odszkodowanie za caly kwartal czy dzielnicę. Być może ta niska stawka odrobine by wzrosła, ale wciąż nie byłaby podatkiem, bo można ryzykować i nie wykupić, można zmienić ubezpieczyciela na tanszego etc. Pewnie mozna by tez wykupic abonament w lokalnej, prywatnej straznicy. Teraz płacimy posrednio także za zabawy Pawlaka i podkomendnych. Ponadto, moze malo kto zwrocil uwage, ale u nas, może tylko na wsi, ale chyba dziala Ochotnicza Straż Pożarna? Jak ochotnicza, to za płacić? Jeżeli ja się zgłaszam na ochotnika, to jadę pomagać gasić pożar w okolicy, ale nie wyciągam ręki po piniondz. Natomiast jeżeli szczęśliwy, uratowany gospodarz da pęto kiełabacy i litr bimbru, nie odmówię, ale będzie to cały zysk z mojej zabawy w ochotnika. Na koniec przyklad z poczatku XX w. – moj Dziadek, ktory byl dosc zamoznym czlowiekiem, po prostu sfinansowal straz pozarna w miejscowosci, w ktorej mieszkal, bo uwazal ze jest konieczna, a panstwo takich luksusow nie zapewnialo. Nie był to odosobniony przypadek. Mysle, ze w takich np Myslenicach, jezeli juz z zadnego innego powodu, to dla przychylnosci mieszkanców, Cupiał kupilby chyba, nawet uzywany, woz strazacki za pare stow. Jeżeli nie z własnej kasy, to jako Telefonika. To akurat przykład skrajny jeśli chodzi o dochody, ale są setki firm, które stać na taki wydatek, a przy niższych podatkach byłoby ich znacznie więcej. Jeżeli mogą wywalać firmę na reklamę lokalnej drużyny piłki kopanej, odstawiającej jak wszystkie nasze zespoły żenującą hucpę, to myślicie że nie sponsorowaliby straży pożarnej? Nawet bez filantropii, dla czystej reklamy?
Dziadek, ktory byl dosc zamoznym czlowiekiem, po prostu sfinansowal straz pozarna w miejscowosci, w ktorej mieszkal,
…ale dopiero socjalizm zapewnił strażakom (w tym członkom zakładowych s.p.) wcześniejszą emeryturę mundurową… 😉
w przypadku likwidacji policji, natychmiast pojawiłyby się oddolne inicjatywy, mające na celu opłacenie ludzi, pełniących funkcję policjanta
…to akurat nie dochodzi do łepetyn chyba tylko w przeżartej socjalizmem PL. Normalnie nawet w socjalizujacej Kalifornii lokalnych złodziei goni Pipitkowo City Police, raportująca do lokalnego burmistrza. 90% spraw dotyczących „law enforcement”, może więcej, jest sprawą lokalną.
Widać tę przewagę technologii nad prostymi żołnierzami z prostą bronią w Afganistanie i Iraku.
Autor najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, bądź po jednej szklance bimbru za wiele po prostu przeoczył, że jego postulat wpływu tych którzy płacą podatki na ich wydatkowanie oznaczałby nic innego jak rewolucję
Autor nic nie przeoczył, a bimbru było w sam raz.-) Tego co nam obecnie potrzeba, aby powrócić do normalności to „permanentna rewolucja” i wrzenie ludzi doprowadzonych do białości płaceniem podatków.-)
gość nie płacący podatków miałby zero do powiedzenia jak wydawane są podatki zebrane od innych.
W tym zasadza się proponowana kwintesencja zmian. Podatki powinny być płacone ZAWSZE przez podatnika, a nie przez płatnika. Nic tak bowiem nie uczy ekonomii (i polityki), jak widok ciężkiej krwawicy, którą trzeba oddać dla państwa, a która potem jest w znaczącej mierze marnowana i rozkradana przez pożal się boże polityków, którzy w swojej większości za rozliczne mataczenia i niegodziwości powinni ozdabiać latarnie.-)
Przy tym wszystkim autor uodpornił się na liczne epitety, którymi świat go obdziela i reaguje na nie niczym barman na bełkot pijanych gości,-) wychodząc z całkiem słusznego założenia, że używany przez kogoś epitet bardziej określa nadawcę niż adresata.-)
> Nic tak bowiem nie uczy ekonomii (i polityki), jak widok ciężkiej krwawicy,
> którą trzeba oddać dla państwa
Na „moje oko” z kilkanaście procent obywateli (głównie tych nie posiadających żadnego majątku), gdyby tylko dostało „do łapy” pieniądze płacone teraz przez płatników natychmiast „olałoby” obowiązek przekazania ich państwu. Byłyby sceny znane z wiadomej komedii: „nie mam już tych pieniędzy i co mi zrobicie?”. Zacząłbyś wsadzać najbiedniejszych obywateli – częstko ojców i matki wielodzietnych rodzin do więzień?
> używany przez kogoś epitet bardziej określa nadawcę niż adresata.
To przypomnę tylko, że wszystko zaczęło się, od tego, że ktoś określił budowanie stadionów za pieniądze z podatków epitetem „złodziejstwo”. Cynik przytomnie zaś tylko zauważył, że jeśli ktoś twierdzi, że budowanie stadionów to „złodziejstwo” to nie może w ramach jakiejkolwiek logiki twierdzić, że zbudowanie za te same pieniądze mieszkań komunalnych już „złodziejstwiem” nie jest. Zwłaszcza, że prawo do korzystania ze stadionu będzie miał każdy podatnik (będzie mógł przyjść na stadion obejrzeć mecz, albo obejrzeć w telewizji mecz na tym stadionie rozegrany), a prawo do korzystania z mieszkań komunalnych będzie przysługiwać jedynie wąskiej części społeczeństwa, w dodatku tej, która się na ich budowę nie składała w ogóle, albo składała w marginalnym w porównaniu z resztą obywateli stopniu.
Na „moje oko” z kilkanaście procent obywateli (głównie tych nie posiadających żadnego majątku), gdyby tylko dostało „do łapy” pieniądze płacone teraz przez płatników natychmiast „olałoby” obowiązek przekazania ich państwu.
Domagając się aby ci którzy płacą podatki mieli realny wpływ na ich wydatkowanie oraz nie zaprzeczając antynomii tego postulatu – że ci którzy NIE płacą nie będa mieli na to ŻADNEGO wpływu {Hansklos} ten dylemat zasadniczo rozwiązuje, tyle że nie po myśli socjalistów. Dlatego właśnie podejrzewałem wpływ czegoś mocniejszego… 😉 Wątpliwe jest mianowicie aby pieniądze płacone przez świadomych, mogących decydować o ich przeznaczeniu obywateli trafiłyby do tego marginesu w wielkości uzasadniającej przekazywanie czegokolwiek państwu. Innymi słowy – jeśli zasiłek to bez podatku i bez głosu.
Też mam wrażenie, że HansKloss nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich postulatów.
W szczególności z tego, że w systemie, w którym płacący podatki decydują co za te podatki zbudować, a nie płacący podatków nie mają prawa decydować co zbudować za podatki płacone przez innych PRAWDOPODOBNIEŃSTWO ZBUDOWANIA MIESZKAŃ KOMUNALNYCH BYŁOBY BLISKIE ZERU i na pewno rzędy wielkości niższe niż prawdopodobnieństwo zbudowania stadionów.
PRAWDOPODOBNIEŃSTWO ZBUDOWANIA MIESZKAŃ KOMUNALNYCH BYŁOBY BLISKIE ZERU i na pewno rzędy wielkości niższe niż prawdopodobnieństwo zbudowania stadionów.
Bliskie zeru byłoby przede wszystkim marnotrawstwo i przekręty. O tych rzędach wielkości różnicy wcale przekonany nie jestem. Pytanie „na co chętniej wyrzucisz swoje pieniądze?” – gdy możesz o tym decydować, staje się naraz całkiem skomplikowane… 😉
@xxx
Krótko mówiąc, właśnie poparłeś obecny system – gdzie ani płacący, ani nie płacący nie decydują. O NICZYM.
Wreszcie, problemem nie jest brak środków na mieszkania komunalne – problemem jest CHORY „rynek”, który powoduje że takowe w ogóle są potrzebne. A rynek jest chory, bo ryzyko i koszty działalności duże i patologia podbijania cen pt. „Developer Na Twoim”.
Jeśli chodzi o temat mieszkania komunalne a stadiony, to patrząc na realny przykład Krakowa to dużo bardziej miastu opłacało by się wybudować mieszkania komunalne niż przebudować dwa stadiony obok siebie (za 700 mln zł + odsetki).
Przy obecnych stawkach czynszu 3,08 zł do 7,87 zł/m2/m-ac mamy ze 100 m2 mieszkania 3,7 tys. – 9,4 tys zł rocznie.
Koszt budowy mieszkania komunalnego to ok. 3,5 tys zł/m2 (w zależności od typu budynku, uzbrojenia działki itp.) czyli za 100 m2 mamy 350 tys. zł. Zatem rocznie z mieszkań komunalnych otrzymuje ok. 1,1%-2,7% zainwestowanego kapitału.
Ze stadionu Wisły który kosztował 530 mln, a miasto dzierżawi go klubowi za 1,4 mln zł rocznie mamy zwrot w wysokości 0,3% zainwestowanego kapitału.
Oczywiście budowa mieszkań komunalnych oraz stadionów, to żadne inwestycje, do oby dwóch przedsięwzięć trzeba dokładać.
Jednak liczby mówią same za siebie, budowa mieszkań komunalnych jest od 4-9 razy bardziej opłacalna (mniej stratna) od budowy stadionów (w Krakowie).
Za budową mieszkań komunalnych przemawia również fakt: https://dt.bip.krakow.pl/interpelacje/Odp_XXX_Ma%C5%82gorzata_Jantos_2011-11-09_6.PDF
4,9 mln zł tyle kosztowało Kraków w 2011 niedostarczenie lokalu socjalnego, z eksmitowanych mieszkań.
Z tym że mówienie o „opłacalności” budowy mieszkań komunalnych jest samo w sobie stojącą na głowie ekonomią socjalizmu typu cieszenia się z wyrzucenia mniejszej gotówki w płytsze szambo…
Myślę, że nie ma się z czego cieszyć, bo w mieszkalnictwie komunalnym było i jest też sporo patologii (jak np. uwłaszczenie mieszkań za 1-3% wartości, dożywotnie przyznawanie mieszkań, mieszkania dla zasłużonych artystów itp.)
Zmarnować oczywiście można każdą ilość pieniędzy w dowolny sposób. Jednak największym marnotrawstwem była i jest przebudowa stadionów Wisły i Cracovii (za 700 mln zł + odsetki), choć to akurat może się wkrótce zmienić ponieważ miasto buduje nowy obiekt, halę widowiskowo sportową za 400 mln zł + odsetki. Co wyróżnia ten obiekt to to, że już na etapie projektowania było wiadomo, że do hali miasto będzie musiało dopłacać co roku przynajmniej kilka milionów złotych i żadna prywatna firma nie podejmie się operowania na tym obiekcie.
Dlatego ja już wolę mieszkania komunalne.
Patrzac na realny przyklad blokowisk komunalnych Paryza, Nowego Jorku czy Detroit- mieszkan komunalnych nie oplaca sie budowac w ogole- to jesli chodzi o bilans spoleczny. Jesli chodzi zas o rachunek ekonomiczny to jest to jeszcze jedna forma socjalizmu,a jak wiemy skadinad, kazda dzialalnosc finnsowana przez panstwo jest srednio o 40% drozsza od tej samej dzialalnosci finansowanej prywatnie. W praktyce oznacza to ze przyrost mieszkan komunalnych o sto spowoduje srednio spadek ogolnej dynamiki przyrostu budownictwa mieszkaniowego o kilkadziesiat procent (wychodzi mi tu jakies 30%)- przy pozostalych parametrach constans. Nie czarujmy sie, pieniadze na mieszkania komunalne nie wezma sie z kosmosu- beda to jedynie przesuniecia redystybucyjne. Ktos tam nie zarobi i nie wybuduje sobie domu, czy nie kupi mieszkania bo jego firma albo firma w ktorej pracuje upadnie, bo ja urzednicy zajezdza nowym domiarem na mieszkania komunalne.
To czy coś się opłaca czy nie jest dość względne, można wybudować opłacalny dla gminy stadion jak i mieszkanie komunalne.
Problem polega na tym, że stan na dzień dzisiejszy wygląda tak, że budowa stadionów w Krakowie generuje 4-9 razy większe straty niż mieszkań komunalnych.
Ja nie wiem jaką logiką kieruje się DOXA i HANS KLOSS ale moim zdaniem, ze stadionu to jakoś tam każdy może i skorzystać (cchoćby ogladając mecze na nim rozegrane) a jak mógłbym skorzystać z tego, ze ktoś dostał za darmo mieszkanie-wcale!
Pomijam fakt, że Cynik ma aabsolutną rację. Kradziez to kradzież, a najwyżsżą formą wpływu na to jak wydawane są pieniądze podatnika jest wydanie ich SAMODZIELNIE przez podatnika 🙂
Jeszcze o płaceniu podatków i posiadaniu realnego wpływu na ich wydatkowanie.
@ Cynik9 & all
Moim zdaniem czas najwyższy, żebyśmy (pomimo różnic i wewnętrznej na ich temat dyskusji) my libertarianie połączyli swoje siły z socjalistami patriotami – jak np. Koledzy Doxa i Hans. To jest moim zdaniem z pragmatycznego punktu widzenia jedyna rozsądna droga do zmian obecnego burdelu. Z pragmatyzmu moim zdaniem zjednoczenie powinno się dokonać pod sztandarami Kolegów Socjalistów (bardziej niż naszymi libertariańskimi), gdyż to może nam wyłącznie zapewnić odpowiednią siłę oddziaływania. Jest ostatni moment na to, żeby się zjednoczyć – np. korwiniści, narodowcy i socjaliści pokroju Kolegów Hansa i Przema. Za kilka miesięcy, lat po tym jak już zbłaźnienie się palikota będzie bliskie, wylansowany zostanie kolejny Bolek i kolejne pokolenie stracone. Poważnie nawołuję do porozumienia, stworzenia wspólnego programu i strategii zdobycia poparcia społecznego. Bankrutująca III RP będzie nam sprzyjała.
A co za różnica czy to narodowy socjalista czy międzynarodowy? Tylko frazesy inne pod hasłem których obaj będą mnie rabować.
Socjalista patriota, czy narodowy socjalista – nie dziękuję wujkowi Hitlerowi. Każdej formie socjalizmu. Prawo Godwina jest chyba ich spiskiem. Wymyślili sobie, że jak wspomnisz o jakiejś polityce wujka kontynuowanej teraz – zakaz palenia, ein reich ein volk ein euro, system szkolnictwa, poziom regulacji i opodatkowania – wysoka kontrola skartelizowanych „prywatnie posiadanych” przedsiębiorstw pracujących głównie dla zysku państwa, oraz papierowa waluta rozdęta do granic, agresywny militaryzm, ogromna administracja – to ostatnie strzelam, jeżeli napomkniesz:a za Hitlera było tak, albo: Hitlerowi by się podobało jak to jest zorganizowane u nas – z jakiegoś powodu przegrałeś ten punkt debaty. Ale to bzdura, nie da się tego obronić.
podatki? to pieniadze zbierane na cel, ktorego wolny rynek nie chce rozwiazac. wprowadza sie go gdy problem zaczyna dotykac elite rzadzaca.
„Gdyby gość płacący podatki miał wpływ na to jak są one wydawane zaczęłyby być one wydawane sensownie.” albo dla jaj, w każdym razie wydawane by były tak jak tego chcą ci od których pochodzą. Proste. Rumunce żebrzącej z dzieckiem na rękach nigdy nic nie dałem, ale chłopakom pod sklepem, którym brakuje do piwa zawsze dorzucę. Moje pieniądze więc ja decyduję komu je dam.
Byłem kiedyś na rozliczeniu kadencji sołtysa. Budżet wsi może jakieś 2000 zł, i to niekoniecznie 'zrzutka” obywateli, ale poziom oddolnej kontroli zdumiewający. Każde 100zł analizowane na co zostało wydane i po co…
Co to są podatki? W/g mnie podatki to pieniądze, które państwo zabiera obywatelem siłą. Czyli jeżeli nie zapłaci się podatków to przychodzi poborca podatkowy (nie komornik sądowy) i zabiera te pieniądze, używając aparatu przemocy państwa. W/g tej definicji (może ktoś ma inną?) „składki” ZUS to też podatki.
Kto w Polsce nie płaci podatków? Wszyscy ci, którzy z nich żyją czyli żołnierze, policjanci, parlamentarzyści, prezydent, urzędnicy centralni i samorządowi, nauczyciele szkół państwowych, emeryci, renciści itp.
Ponieważ polski parlament i Prezydent w 95% zajmują się wydawaniem podatków to przy zasadzie, że o wydawaniu podatków decydują ci, którzy je płacą, wszyscy wyżej wymienieni straciliby czynne prawo wyborcze. I to by mi jak najbardziej odpowiadało. Od razu wróciłby wszystkim rozum do głowy.
przy zasadzie, że o wydawaniu podatków decydują ci, którzy je płacą, wszyscy wyżej wymienieni straciliby czynne prawo wyborcze.
Ależ absolutnie! Jeśli wisisz na strumieniu państwowej mamony to wybierać sobie możesz co najwyżej kolor ławek w parku miejskim, nie ile ten strumień mamony ma wynosić. Nauczyciel szkoły państwowej nie powinien mieć głosu ile ma zarabiać (szkoła prywatna – inna historia), bezrobotny nie może mieć głosu ile powinien wynosić jego zasiłek. Mogą jedynie przyjąć co dają albo nie.
Więcej, jak się temu dobrze przyjrzeć to do „wiszących na państwowej mamonie” dodać by również należało przedsiebiorców żywionych znacznymi kontraktami rzadowymi. Ale uwaga – nie ich pracowników!
W teorii bardzo to proste. No powiedzmy urzędas wiadomo, żyje z pensji z podatków to nie ma prawa wyborczego. A jak za te zrabowane pieniądze zatrudni niańkę, to ona żyje z podatków czy nie? A co z przedsiębiorcą co buduje drogę opłacaną z podatków? A jego pracownicy? A pani z warzywniaka co tym pracownikom sprzedaje pietruszkę?
Przepraszam bardzo, ci ludzie zyja z wlasnej pracy, przez co rozumiem czynnosci wykonywane dla kogos, kto jest sklonny za nie zaplacic, czyli maja wartosc, w konsekwencji buduja gospodarke. Natomiast urzednik, oplacany z podatkow nic nie wytwarza i za jego prace nikt normalny i normalnie by nie zaplacil. To jest glowna roznica. Zaplacilby Pan niance? Yes, yes, yes! A inspektorowi skarbowemu za kontrole w Panskiej firmie? No, no, no?
Natomiast szeryfowi za utrzymanie porzadku pewnie zaplcilbym, podobnie jak wiekszocs obywateli. Tyle tylko, ze wcale nie jestem pewien, czy w USA w XIX w szeryfowie pobierali jakiekolwiek wynagrodzenie. Ktos wie? Tu zreszta jedna z glownych moim zdaniem patologii administracji – dlaczego premier ma dostawac pensje? To powinien byc zaszczyt, nie platna praca. Jak kogos nie stac, niech sie nie pcha, bo na pewno bedzie mial tendencje do wykorzytywania wladzy dla wlsnych korzysci. Jak myslicie – ilu poslow by zostalo, gdyby nie mieli uposazenia? A znam pare osob, ktore na pewno bylyby sklonne pelnic te funkcje, placac z wlasnych srodkow, pro publico bono. Byc moze ze snobizmu, kompleksow, checi pokazania sie, ale wierze, ze wielu takze tylko z powodu przysluzenia sie krajowi. Malo mamy organizatorow stowarzyszen, organizacji, lokalnych inicjatyw, ktorzy robia swietne rzeczy? Pewnie znalezliby sie tacy, ktorzy chcieliby przy okazji zarobic korupcyjnie, ale mysle ze w takim systemie, ci ktorzy dzialaja uczciwie natychmiast by to wychwycili.
Pretensje do Peryklesa proszę. To on przeforsował płacenie ze szkatuły miasta osobom pełniącym funkcje publiczne w Atenach. 2 obole dziennie (z pamięci), czyli podobno mniej niż „średnia krajowa”. Sprawiło to że funkcje publiczne stały się atrakcyjne finansowo dla osób które nie były w stanie uczciwą pracą tyle zarobić, a z drugiej strony osobom z dużym doświadczeniem i umiejętnościami (że o majątku nie wspomnę) łatwo przyczepić etykietkę: „tyle se kasiory natrzepał, a teraz jeszcze na 2o się łasi, chciwus *&#$*@…”
Dlaczego od razu sila? A VAT i akcyza? Wiecej konsumujesz i wiecej placisz podatkow, ale nie jestes zmuszany. Jak sie nie podobaja jajka z VAT w markecie, to kup od rolnika.
Zreszta tu mi sie nasuwa od razu zacny przyklad – jezeli podatki sa konieczne i musza byc zbierane, dlaczego rolnicy sa z nich zwolnieni? Pasuje Wam to? Mnie srednio. Przypuszczam, ze to wlasnie jest modelowy przyklad patologii „dojrzalej demokracji”, ktora chce Wam wyjasnic Cynik. Placimy chore podatki, ale sa swiete krowy, ktore tych podatkow nie placa. Dlaczego? Tacy wazni dla gospodarki? Nie, po prostu PSL to partia obrotowa, ktora wejdzie w kazdy sojusz, w naszych warunkach zawsze taka „przystawka” jest konieczna (wyj. byl chyba tylko rzad PiS, ale role PSL przejela Samoobrona, wiec bez zmian), by zbudowac wiekszosc w oborze, przepraszam sejmie, a warunkiem koalicji jest pozostawienie przywilejow chlopow. Z czyms sie kojarzy? Mnie z przywilejami szlachty, ktore podobnie przechodzily z krola na krola, z rozbudowa za kazdym razem, bo w systemie elekcyjnym inaczej nie dostalby wladzy. Jak sie skonczylo, kazdy chyba wie. Na razie, bo za 20 lat, po reformie edukacji, nie bedzie wiedzial nikt.
BTW, zwrociliscie uwage, ze bylismy jedynym panstwem z demokracja (szlachecka) w okresie XVI-XVIII wieku i jako chyba jedyni zaliczylismy spektakularny upadek z pozycji jednej wiekszych poteg na kontynencie do znikniecia z mapy. From hero to zero. Najlepszy przyklad do czego prowadzi rozbuchana demokracja klientelska. Jakos zamordyzm pruski w XVIII w swietnie dzialal, a i ludziom zylo sie lepiej. Wystarczy ogladnac kilka miast zachodniej Europy i porownac z naszym zad..iem. Poza wystawnymi palacami kilkunastu zamoznych rodzin, praktycznie pustynia. Porownajcie sobie liczbe ludnosci Paryza, Hamburga, Drezna i Warszawy czy Krakowa np w 1700-1750-1800 roku. W 1900 bylo juz ciut lepiej, ale taka Warszawa byla jedna z wazniejszych metropolii Imperium Rosyjskiego, wiec srednio nasza zasluga. Zreszta historia uczy, ze zadna demokracja (od czasow antycznych) nie pociagnela dlugo, wiec i tu pewnie bedzie podobnie. Wyjatkiem oczywiscie UK, ale tam demokracja byla mocno ograniczona.
Moim zdaniem jedyna szansa demokracji i jedyna zmiana do przykladow znanych z historii jest internet, ktory umozliwia realna demokracje bezposrednia w wielkich grupach spolecznych. Argument moich kolegow: wszyscy zaczna sobie natychmiast przyznawac przywileje, doplaty, nie beda w stanie sie dogadac. Jakos nie jestem przekonany. Raz – Islandia podjela niesmiale proby i – z tego co czytalem – efekty sa swietne. Dwa – w Szwajcarii jakos dziala i nie widac bidy. Trzy – jezeli klasa polityczna unika tego jak diabel wody swieconej, to pewnie jest cos na rzeczy.
Kolejna sprawa – jaka my mamy demokracje? Pokazcie mi na najwyzszym stolku kogos, kogo nie ma na zdjeciach okraglego stolu lub Magdalenki. Nie chce tu poruszac tematow lustracyjnych! Chodzi wylacznie o twarze. Caly czas ci sami, zblatowani i dogadani, tylko sie zamieniaja miejscami, zwykle co 4 lata. Z powodu ustawy o finansowaniu partii sa minimalne szanse na dojscie do wladzy nowych. O to przeciez chodzi.
@Lysander
Te „świetne” efekty na Islandii to szybko rosnąca kolejan bańka, która zapewne skończy się jak każda poprzednia.
W tym kraju złodziej jest uznawany za „obrotnego gościa”. Dlatego właśnie przedsiębiorca w oczach większości zatrudnionych jest na ogół złodziejem – i to jest problem nr 1.
Gdym miał decydować gdzie miałyby trafić moje podatki i jednocześnie cel byłby dowolny, podałbym chyba nr mojego konta, jako najlepszą możliwą inwestycję moich własnych podatków, no bo dlaczego by nie.
Gdym miał decydować gdzie miałyby trafić moje podatki i jednocześnie cel byłby dowolny, podałbym chyba nr mojego konta
I bardzo słusznie, od tego wszystko się zaczyna – suwerennej decyzji swoim kapitałem. Krok dalej jest zrzutka na wspólną drogę a/k/a „podatki”. Krok dalej na „szeryfa”, krok dalej może zrzutka na szkołę, itd. Od kosztów, a/k/a podatków nie uciekniemy i nie o to tutaj chodzi. Chodzi na jakim poziomie są zbierane, na co i jak są wykorzystywane.
Tak przy okazji – postulat by ci którzy płacą mieli realny wpływ na wydatkowanie jest w 100% spełniony w modelu wolnorynkowym: Płacisz szkole za edukacje, ubezpieczalni za ubezpieczenie zdrowotne, telewizorni za rozrywkę, właścicielowi stadionu za prawo obejrzenia na nim meczu, deweloperowi za mieszkanie itd.
Nie płacisz podatków, by urzędnicy je podzielili między szkoły, szpitale i krajową radę tego i owego. Również nie płacisz podatków, by urzędnicy stwierdzili że szkoły i szpitale mają już tak dużo kasiory, że nic tylko 4 mld wywalić na stadiony 🙂
Płacisz za to, czego chcesz. Masz wpływ na co wydawane są Twoje pieniądze – tego nigdy nie da Ci socjalizm! 🙂
Cyniku, wpływ na wydatkowanie wpływowi nierówny. Może być większy, może mniejszy i nie ma żadnej magicznej granicy oddzielającej dostateczny wpływ od nie dostatecznego (a może jest? w takim razie słucham). Podatki z samej definicji są zbierane pod przymusem (dobrowolne datki to żaden podatek) i każda decyzja o ich sposobie ich wydania może się komuś z płacących nie spodobać. I co, już jest okradany?
Podatki z samej definicji są zbierane pod przymusem
No to podaj tę definicję! Zawsze będzie raźniej… 😉
Myślę ż jesteś więźniem pewnego schematu myślenia którego automatycznie bronisz nie mogąc sobie wyobrazić że może być alternatywa.
Podam jeden przykład: podatek kościelny w Szwajcarii. Jeżeli poczuwasz się do wspólnoty religijnej to go deklarujesz i płacisz. Jeśli chcesz być sprytny i zaoszczędzić to podasz się za ateistę i nic nie płacisz!
Hehe, ja niczego nie bronię. Próbuję się tylko dopytać o jakieś konkrety. Definicje podatku znajdziesz w wikipedii. Podatek, którego możesz nie płacić to nie podatek. Problem jest prosty: czy musisz płacić na szeryfa, sąd czy też wojsko, czy możesz sobie na to bimbać i korzystać za darmo.
Nie wiem czy kpisz czy o drogę pytasz? Problem z free riderami to problem wyłącznie państwowy. Prywatny biznes sobie z nim radzi. Twój argument jest w rodzaju tego od min Muchy – bo kto wyciągnie z człowieka kasę za to, że przeszedł pod świecącą latarnią?!
Otóż odpowiedź brzmi: to że świeci wcale nie znaczy, że jegomość, który pod nią przechodzi chce żeby ona na niego świeciła, chce za nią zapłacić, chce konkretnie tego dostawcę oświetlenia ulicy. że odnosi w ogóle jakąkolwiek korzyść z tego, że na niego latarnia świeci – to jest rzecz całkowicie subiektywna.
Na przykład służba zdrowia, socjaliści zawsze radośnie wołają: płacisz podatki, za to że otrzymujesz usługę. Co? No służbę zdrowia.
W życiu bym nie zapłacił za taki standard usług. Za to podłe, nieludzkie traktowanie, za żałosny standard, kulturę pracowników, oczywistą korupcję. Za to że „płacę” za ta „usługę” 3 albo 4 razy. Składka zdrowotna, finansowanie z budżetu, łapówka dla lekarza żeby przesunąć się w kolejce o kilka miesięcy, ceny leków w przekręcie państwowo-aptekarskim po którym kosztują 7-krotnie więcej niż na wolnym rynku. I najważniejsze – opportunity cost – gdyby nie było tego betonowego reliktu komuny, może bym się wyleczył ze swojego schorzenia. W obecnych warunkach to niemożliwe. Publiczna służba zdrowia niszczy każdą konkurencję. Też bym niszczył gdybym utrzymywał się z rozboju żartobliwie zwanego podatkiem.
@ikti
Ja nie musiałem płacić VAT, a płacę. VAT to nie podatek ?
Jak nie musiales jak musiales. Chcesz powiedziec, ze miales opcje placic, albo nie placic VAT kupujac np. pare butow, albo zegarek w sklepie? Napiszesz, gdzie takia opcje widziales?
@cynik9
Dziwaczne to troszkę.
„Jeżeli poczuwasz się do wspólnoty religijnej to go deklarujesz i płacisz.”
Tak jakby ci ludzie, którzy podatek ustanowili zabraniali mi się poczuwać do wspólnoty religijnej za darmo. Mocne 😀
Czy ja mogę im zabronić mnie zabraniać się poczuwać? Chyba tak, bo to oni wcześniej zabronili mi stanu świadomości(chyba), IMO zupełnie bezpodstawnie. Taki „podatek” jest niezgodny ze złotą regułą i z NAP-em.
To jest taki pobór ale z możliwością pójścia na studia z odroczeniem i później przepisaniem do rezerwy. Nie dałeś rady na dzienne to wykup zaoczne i słuchaj tej socjalistycznej papki przez 5 lat. Tak to wyglądało parę lat temu tutaj.
Analogicznie tam musisz zapłacić albo „wyrzec się” religii.
Ah 😛
No cóż, byt określa świadomość, z dużym wpływem podświadomości – szczególnie po nadużyciu bibmru…
🙂