Z związku ze zbliżającymi się mistrzostwami Europy w piłce nożnej Euro2012 mnożą się narzekania że wszystko jest źle i że impreza nie ma żadnych pozytywnych stron. Niektórzy nawet stracili głowę do tego stopnia że w przeddzień imprezy nawołują do popełnienia grupowego finansowego harakiri w postaci bojkotu Ukrainy, w końcu partnera we wspólnym biznesie.
Długo by się rozwodzić czy mądrze było wybierać sobie takiego akurat partnera z którym się potem poszło do łóżka. Skoro jednak raz już się w nim jest to trzeba zmysły postradać aby strzelać sobie w stopę rozważając bojkot wspólnej imprezy. Jest rzeczą zrozumiałą że nie skazani jeszcze aferzyści i aferzystki wszystkich krajów łączą się w obronie jednej z nich już prawomocnie skazanej, ale biznes jest biznesem i mamy w nim sporą stawkę. Nawet jak biznes okaże się klapą, w co zresztą trudno wątpić, to każde ograniczenie tej straty jest również cenne. Ci którzy podnoszą sponsorowany z zagranicy jazgot o bojkocie w przededniu otwarcia imprezy najwyraźniej nie rozumieją że każdy cień rzucony na Ukrainę teraz oznacza jedynie odstraszenie większych rzesz płacących kibiców od całej imprezy i w rezultacie własną stratę ekonomiczną, nie mówiąc już o stracie wizerunku. Nie ma natomiast żadnych przeciw wskazań aby międzynarodówka nie skazanych jeszcze aferzystów swój bojkot Ukrainy rozpoczęła zaraz po finale w Kijowie.
Nie można też zbytnio narzekać że dla Polski Euro2012 nie ma żadnych pozytywnych stron, bo przecież tak nie jest. Niewątpliwie pozytywną stroną jest na przykład ukazanie czarno na białym kiepskiej jakości państwa i jego niedowładu organizacyjnego. Jest to cenne ponieważ często umyka to z pola widzenia pod naporem rządowej propagandy sukcesu, nie gorszej niż gierkowska. Mimo wszystkiego za – od nieograniczonych środków z EU na autostrady i koleje po świetny pretekst do ich wydania w postaci organizacji wielkiej paneuropejskiej imprezy – państwo nie potrafiło zmobilizować się i zrobić choć jedną porządną autostradę od granicy do stolicy. Nie gotowy kluczowy odcinek między Łodzią a Warszawą jest po prostu smutnym świadectwem stanu państwa którego nie stać nie tylko na symboliczne chociaż wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych, ale które w dodatku nagradza za to grabarczyków polskich autostrad fuchami w sejmie.
Narzekanie na budowę stadionów na Euro2012, każdy o stopniu użyteczności równej piramidom egipskim, i przekręty z tym związane, można sobie darować. O to w końcu chodziło od początku, to było wkalkulowane, poza tym stało się, było, minęło. Po rozegraniu trzech słynnych meczów stadion narodowy ponownie popadnie w ruinę i dopiero powracający tam po 10 latach handlarze nadadzą mu dawnego życia i dawnego biznesowego wigoru. Przechrzczą go też pewnie z tej okazji z powrotem na stadion Dziesięciolecia…
O ile jednak budowa stadionów była rodzajem koniecznej opłaty na organizację imprezy o tyle sama impreza miała być pretekstem i katalizatorem do gruntownego unowocześnienia i rozwoju infrastruktury komunikacyjnej kraju. Na definitywne dobicie tym samym do Europy i na stworzenie czegoś co pozostanie. To nie zawsze jest celem takich imprez. Najczęściej bywa nim po prostu zarabianie na istniejącej infrastrukturze i szeroko pojęta promocja kraju. Tak było w łącznie organizowanych mistrzostwach Euro2000 (Holandia i Belgia) czy Euro2008 (Szwajcaria i Austria), z okazji których nie była konieczna budowa ani jednego kilometra dodatkowej autostrady. No ale z tych czy innych przyczyn byliśmy w lesie i oto nadarzyła się szansa. Tymczasem za miesiąc z hakiem będzie już po imprezie i po szansie, i dalej będziemy w lesie. To czego nie zrobiono w euforii przed imprezą i przy pełnej kasie zrobić w kacu po-imprezowej recesji, przy pustej kasie i przy zaciskaniu pasa będzie znacznie trudniej.
Tutaj klapa jest szczególnie widoczna i nic tego nie zmieni. Tak cię opisują jak cię widzą. A tak cię widzą jak do ciebie wjeżdżają. Wjeżdżając objazdami po kartofliskach a nie nową, lśniącą autostradą od A do B, szanse są małe aby pierwsze wrażenie było pozytywne. Zamiast meczów Euro2012 rozrzuconych po całym kraju i planów autostradowych ponad zdolności organizacyjne państwa prawdopodobnie rozsądniejszy był plan mniej ambitny ale za to wykonalny. Skupienie się mianowicie na tych miastach które były już połączone nitką autostrady między sobą bądź które w planie absolutnego minimum mogły z rozsądną pewnością zostać połączone. W końcu rozgrywki grupowe zorganizowane są parami miast między którymi przepływ kibiców jest znaczny. Niech Ukraina stara się o własne autostrady na Euro2012, i nic nam do tego. Ale niech przynajmniej do naszych miast będzie można dojechać prosto, wygodnie i w odpowiednim standardzie, nowiutką i równą jak stół autostradą, z szykownym gościńcem czy knajpą od czasu do czasu. Jak cię widzą tak cię piszą… Na wszelki wypadek nie od rzeczy byłoby też rozgrywki zaplanować w miastach dostępnych z sieci autostrad niemieckich: Szczecin, Wrocław, Katowice, Kraków. Że Szczecin nie łączy się z resztą autostradą? Cóż, jak go panowie Tusk z Grabarczykiem nie potrafili połączyć to przynajmniej jest jeszcze wariant awaryjny przez Berlin i Drezno… ;-).
Na listę miast organizatorów nie weszłaby w takim układzie stolica, wprawdzie coraz bardziej światowa i z niezłym lotniskiem ale ciągle zbyt trudna do dostania się z granicy przyzwoitą autostradą. Nie dostałoby też piłkarskiej fuchy leżące na autostradowych peryferiach miasto „prezydenta z Gdańska”, którego jedyną szansą na przyzwoitą autostradę do stolicy pozostaje chyba tylko restytucja berlinki… 😉
Trzeba poczekac z komentarzami tylko do czasu zakończenia tuskowego EURO 2012 i wtedy się zacznie ciekawy czas (nie tylko w gospodarce i ekonomii :-)…
O nadchodzącym „wesołym” roku 2015 nie ma nawet co wspominac, bo już Gwiazdowski powiedział, że ZUS w tym czasie wyciągnie kopyta i ludzie będą wyczekiwac wypłat, jak dzisiaj Grecy…
A tak cię widzą jak do ciebie wjeżdżają
ach, z tęsknotą wspominam słynną „patatajkę” (dawniej: Reichsautobahn). ktoś zamieścił filmik: https://www.youtube.com/watch?v=qqbEoMjmBvw
ciekawe kiedy ta bańka zwana kapitalizmem pęknie i kto na tym najbardziej ucierpi, recesja nadal goni europę, stopy procentowe w górę, bezrobocie pewnie przyhamuje przed i w trakcie euro (sezon), a po euro to tylko wróżyć z fusów gdzie zatrzyma się indeks WIG20
babcie by powiedziały: „stary, dobry, okupacyjny humor…”
🙂
Przez otwarte okno w Kancelarii Premiera co chwila słychać okrzyki: “Sto lat! Sto lat!” Urodziny Tuska? Nie, debata nad podwyższeniem wieku emerytalnego.
Ustawa emerytalna przeforsowana niedawno w sejmie przez koalicję PO-SLD, wprowadza jeden przemilczany w mediach przepis, który nadaje emerytom nowe prawo! Z mocy tej ustawy od 1 stycznia emeryci mogą przechodzić jezdnię na czerwonym świetle. Rząd Donalda Tuska zachęca emerytów do jak najszerszego korzystania z tego prawa.
Komisja Europejska postanowiła wybudować bramę w trzecie tysiąclecie jako symbol coraz ściślejszych więzi łączących państwa członkowskie. Wyłoniono podkomisję do przeprowadzenia przetargu, która ów przetarg ogłosiła. Do wykonania bramy zgłosiło się trzech oferentów: Turek, Niemiec i Polak.
Pierwszy ofertę przedstawił Turek: brama solidna, projekt kompletny – wszystko w porządku – koszt: 6000 euro.
Drugi był Niemiec: projekt w zasadzie nie odbiegał od projektu Turka, podobne wykonanie, cena: 10.000 euro. Komisja pyta:
– Czemu aż 10.000!?
Niemiec na to:
– Solidny niemiecki projekt, solidne niemieckie materiały solidne niemieckie wykonanie, a to kosztuje.
OK. Ostatni był Polak, który przedstawił projekt bardzo podobny, wręcz identyczny do projektów Turka i Niemca, ale cena wynosiła 56.000 euro. Tu komisja o mało nie spadła z krzeseł, ale pytają czemu tak astronomicznie wysoka kwota, na co Polak:
– 25.000 euro dla mnie, 25.000 dla Szanownej Komisji za trud włożony w przeprowadzenie przetargu i skuteczne jego rozstrzygnięcie, a 6.000 dla Turka, bo ktoś te bramę musi postawić…
Jaki związek ma budowanie autostrad w związku z Euro 2012? Nikły.
Policzmy szybko:
Stadion Narodowy ma 58000 miejsc. Załóżmy śmiało że 1/3 widzów przyjedzie samochodami po autostradach od strony Niemiec, co daje ok. 19300 osób. W samochodach zapewne będą średnio po 2 osoby, co daje 9650 aut. Autostrady są dwie A2 i A4 – każda ma przepustowość nominalną na poziomie +/- 2400 aut na godzinę, razem 4800 (wiem, wiem… :-)). Jeśli wszyscy ruszą w tej samej chwili to już po dwóch godzinach fala kibiców się przeleje. Jeśli zaś fala ta rozłoży się na dobę lub dwie to nawet nikt nie zauważy wzmożonego ruchu. W tej chwili A4 na odcinku Katowice-Kraków obsługuje 40 tyś. aut na dobę.
Ale zaraz, zaraz… przecież kibic wjeżdżający autostradą ma w zasadzie tylko dwie opcje: A2 i A4. Przygraniczne odcinki obu autostrad są nowe więc pierwsze wrażenie będzie bardzo dobre. Drugie już niestety nie, ale to się okaże dopiero po kilkuset kilometrach 🙂
Jest jeszcze super autostrada z Kołbaskowa, ale tu drugie wrażenie pojawia się już po kilkunastu km… 😉
Wrażenia miną, ale ciekawe,co pozostanie?
A myslicie ze do Polski ktos wogole przyjedzie? Gdy rozmawiam ze znajomymi Niemcami o Euro i wycieczce do Polski to tylko duze oczy robia. To dla nich nie wyluzowany wypad do slonecznej Hiszpani ale ekstremalna ekspedycja 🙂
Jechałem niedawno nowowybudowanym kawałkiem autostrady A1 koło Gliwic. Z wraże pozostało mi głównie pytanie: czy aby na pewno uzupełnili te rozkradzione materiały z budowy? Ta autostrada to tragedia. Jakby brakowało w niej dwóch warstw. Jest miejscami tak nierówna, że strach się rozpędzać na prostej…
temat na nowy wpis:
https://www.portalspozywczy.pl/mieso/wiadomosci/wlasciciele-zakladow-miesnych-szykuja-pozwy-przeciwko-skarbowi-panstwa,69847.html
Ktoś przesolił… 😉
Ja już mam dosyć euro igrzysk piłki kopanej (fakt fanem tego sportu nie jestem). Dobrze żeby Nasi rozegrali 3 mecze w takim scenariuszu:
pierwszy rozpoczęcia
drugi o wszystko
trzeci o honor
ponieważ jeśli gdzieś przejdą dalej to mam wrażenie, że ludzie będą żyli euforią. Zamiast wziąć szybciej swoje sprawy w swoje ręce.
Trzeba jeszcze doliczyć do kosztów tego całego burdelu, który nie wiemy kiedy się skończy i czy się skończy. Koszta kierowców/firm gdzie przez utrudnienia przy budowie dróg były generowane przez wypalenie paliwa oraz czas spędzony w zatorze.
Od razu ja sugerowałem inne rozwiązanie problemu z stadionami i drogami. Trzeba było wyprodukować jeden dmuchany stadion (na wzór jak są zjeżdżalnie na festynach) i zwodować go w Krakowie. Wisła jest długa ma troszkę miast po drodze czyli byłoby gdzie rozegrać mecze i transport odbywałby się na stadionie jak parostatkiem.
„równą jak stół autostradą”
to jest śmieszne stwierdzenie do tych kawałków co stworzyli to są nie równości i czuć autem że są dołki i wyżyny. Czy 2 pasmową drogę można nazwać autostradą według mnie nie ponieważ powinno mieć minimum 3 pasy żeby tiry mogły swobodnie wyprzedzać się i na trzecim pasie osobówka. Czyli to co wybudowaliśmy dla mnie to międzymiastowa dwupasmowa dróżka o nawierzchni utwardzonej za którą trzeba płacić jak za zborze.
Co do stadionów, utrzymania ich i czy miasta dadzą radę. Po posiłkuję się linkami bo to są dobre teksty.
Wywiad z architektem Edmundem Obiałą https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/526267,euro_2012_budujemy_najdrozszy_stadion_swiata.html
” Boję się, że w polskich warunkach stadion nie będzie rentowny. W ciągu następnych 50 lat jego koszt, a więc koszt zarządzania, organizacji imprez, marketingu, napraw bieżących i remontów kapitalnych wyniesie ok. 3,2 mld zł, co daje przeciętne roczne wydatki około 64 mln zł. Tyle niestety trzeba mieć dochodu, żeby do stadionu nie dopłacać. Oczywiście, w pierwszych kilku latach wydatki roczne będą znacznie niższe niż te 64 mln zł, ale po ok. 20 latach trzeba przeprowadzić remont kapitalny, a to będzie bardzo kosztowne. Wtedy należy wykorzystać fundusz remontowy utworzony przez coroczne „odkładanie” po kilkadziesiąt milionów złotych. Trzeba o tym myśleć już od pierwszych tygodni eksploatacji.”
oraz
https://cezary.kazmierczak.nowyekran.pl/post/58943,platini-i-jewropa
„Piszę „gdański podatnik” a nie „Miasto Gdańsk” ponieważ miasto Gdańsk nie posiada żadnych własnych pieniędzy, a tylko te które odbierze gdańszczanom w podatkach. Niestety, większość gdańszczan (i Polaków) o tym nie wie. Gdyby wiedzieli to Prezydent Adamowicz oraz inni Prezydenci, Premierzy i Tajni Radcy Dworu nie mogliby tak łatwo zabawiać się w Świętych Mikołajów.”
Jeśli igrzyska piłki kopanej przyspieszą przebudzenie ludzi to nawet polubię tą imprezę. Ponieważ może zakiełkować nowy powiew świeżości. Tylko chyba za dużo wymagam od naszych obywateli.
Autobany proste jak stół to nie u nas. Nie wiem z czego to wynika, ale jadąc nową drogą zawsze czuję jak samochód podskakuje – kiedyś myślałem, że mam zdezelowany samochód ale teraz jadąc nówką sztuką również to występuje. Szczytem jest chyba odrestaurowana gierkówka po której skacze się prawie jak Małysz na skoczni – pomijam już fakt konieczności ukarania kogoś kto pozwolił na rozkopanie na raz 90km odcinka jednej z ważniejszych dróg w kraju.
Aby się naprawdę nabawić kompleksów warto pojeździć po Czechach, tam nawet górskie drogi 3 kat. odnierzania (np. w Jesenikach)mozna pokazywać naszym adeptom sztuki asfaltniczej jako wzorce równego asfaltu. Jest u nas troche równych dróg, ale przeważnie odcinkami równe, przeplatane wybojami, aby nam nie odbiło ze szczęścia od razu. A regułą jest sytuacja ,że droga krajowa konczac sie na rogatkach miasta , łączy się z drogą miejską i tu jest wielka pardubicka.
a droga na brno… dźwięk spod kół (zagłuszający radio) przypomina pkp. austria (przynajmniej w zeszłym roku, gdy przez nią jechałem) rozkopana na długich odcinkach, a jakość nawierzchni „taka se”. nie jest to żadne usprawiedliwienie dla niedoróbek u nas, ale nie koloryzujmy sytuacji w Europie.
Z tego co pamiętam Austrię to jak coś tam robili z drogą to dalej były po 2 pasy w 1 stronę tylko, że węższe a jakieś pół roku temu na katowickiej musieli robić okresowo wahadło…
fakt, chociaż należałoby przeanalizować dlaczego. normy co do szerokości pasów (wraz z pasem bezpieczeństwa) są w Polsce i Austrii takie same. nie zmienia to jednak faktu, że po zwężeniu to z autostradą niewiele miało wspólnego, może po za tym, że obowiązywała winieta.
„ukazanie czarno na białym kiepskiej jakości państwa i jego niedowładu organizacyjnego”
Cyniku, jak można w ogóle rozważać jakość i organizację „państwa”, którego prezydent i najwyższe dowództwo wojskowe zostało zamordowane za jednym ZAMACHEM i wszyscy mają to gdzieś?
Jak w ogóle można od Polski i Polaków oczekiwać czegokolwiek po tym co WROGI zrobiły w 2010? A wcześniej komuniści? A jeszcze wcześniej naziści? Niczego nie wolno oczekiwać od polskiego narodu – to jest naród niepełnosprawny, upośledzony, specjalnej troski, któremu krzywda zawsze się dzieje i który nie jest jednak niczemu winny. Winni są ONI – odwieczne wrogi. Nikt tak nie zasługuje jak Polacy.
Co jak co, ale brak Katowic/Chorzowa na liście organizatorów to niemal sabotaż. Dojazd autostradą z Niemiec jest, stadion był (suma jaką trzeba było włożyć w unowocześnienie 5 razy mniejsza niż budowa nowego). Ciekawe więc czemu go pominięto. Stawiałbym, że chodziło właśnie o to aby wybudować nowe drogie stadiony, bo jak w Misiu – najlepsze przekręty robi się drogich, słomianych inwestycjach.
mieszkam na śląsku. stadion w chorzowie remontują odkąd pamiętam. np. od 2 lat podnoszą dach ;]
ale fakt, przejazd przez bytom to mogłaby być atrakcja. ostatni rejon w europie, gdzie zachowano wygląd początków ery przemysłowej ;D
Pewnie nie gorszą atrakcją będzie wizyta na warszawskiej Pradze 🙂 Myślę że każde duże miasto ma takie okolice…
Oczywiście że remont trwa długo, ale patrząc na to pragmatycznie to ma sens: po co spieszyć się z remontem czegoś co nie jest nikomu specjalnie potrzebne. Dziś na Śląskim rozgrywane są tylko 2-3 ligowe mecze rocznie i z jeden sparing reprezentacji. Z resztą ze stadionem narodowym w Warszawie będzie po euro podobnie…
Panie Jacku. Ja się zgadzam co do sensu Pana wypowiedzi, czyli argumentowania, że budowa obiektów na kilka spotkań nie ma sensu. Tylko przykłady Pan podaje słabe, remont Śląskiego to ponad 500 mln, w efekcie czego dostajemy odświeżony, trochę ulepszony, ale dalej nienowoczesny stadion. A nienowoczesność to nie tylko brzydki wygląd, ale kwestie bezpieczeństwa, logistyczne, komfortu oglądającego i przygotowania obiektu do świadczenia usług komercyjnych, które choć w części mogłyby pokryć wydatki. Taka PGE Arena w Gdańsku kosztowała 750 mln. Niby więcej, ale jednak pieniądze były lepiej (albo mniej źle) wydane. W dodatku w Gdańsku gra na nim drużyna ligowa (w Chorzowie nie i grać żadna nie będzie).
Oczywiście pomijam przykład stadionu w Warszawie, gdzie nie dość, że nie ma popytu na wykorzystanie obiektu (Legia ma nowy stadion, Polonia chce nowy), a zainteresowanie, które się pojawia jest od razu ucinane przez Bufetową, że wspomnę sytuację z finałem Pucharu Polski (lub meczu o Superpuchar, teraz nie pamiętam). Droga Bufetowa Hania G-W niedopuściła do rozegrania spotkania. Pretekst: niedziałająca łączność policji i innych służb na niższych poziomach. Parę dni później na meczu kadry, na który miał wpaść Donek z kumplami łączność widocznie zaczęła cudownie działać, bo problemów z rozegraniem nie było żadnych. No ale Donek z szalikiem Polska to przecież nie Franek z szalikiem Wisła czy Staszek w koszulce Legii. Dwaj ostatni to element niepożądany na stadionie… Wszak stadiony buduje się dla telewidzów.
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia ile kosztuje(ował) remont Śląskiego. I mało mnie to obchodzi bo to też jest chore tak jak budowa innych stadionów z pieniędzy podatników. Nie ma się co sprzeczać co jest bardziej chore. Choć zwykle remont jest tańszy niż budowa nowego na kartoflisku, to zapewne zależy to od poziomu korupcji…
A już stadion w Warszawie to gruby skandal – stadion Legii nadawał się w sam raz na Euro, ale nie dawałby szans na zgarnięcie grubych sum pieniędzy podatników, więc jasne że musiał powstać nowy z 2 miliardy.
Długo by się rozwodzić czy mądrze było wybierać sobie takiego akurat partnera z którym się potem poszło do łóżka.
Partnera to nam chyba wyswatala mateczka-unia. W innej sytuacji politycznej. Miala pewnie nadzieje, ze wyrwie ta impreza Ukraine z objec Rosji. Nie udalo sie i z frustracji chyba politycy zachodni groza bojkotem.
a może bardziej libertańsko byłoby oddzielić futbol od państwa jak sugeruje blogger njusarz w jednym ze swoich ostatnich wpisów?
Ostatnio rozdmuchiwany przez nasze bezstronne Media zamęt, poniekąd ma swe źródła w swego rodzaju kompleksie niższości Polaków.
Przecież już na etapie informacji, iż będziemy organizować taką imprezę, było wiadomo, że zaszłości z przed kilkudziesięciu lat nie uda się nam nadrobić. Mogliśmy teoretycznie zbudować nowe wstęgi autostrad łączących duże miasta, w których miano wybudować przybytki sportu na poziomie światowym. No dobrze, ale przed dużym miastem np. o nazwie X autostrada się przecież skończy i zaczyna się urok urbanizacyjny przepięknych Polskich miast. I tego uroku nie da się poprawić nawet na kolejne wygrane Euro np. w 2112. Musielibyśmy pewnie zrównać z ziemią tysiące hektarów Polskich miast i coś tam nowego „światowo-zorganizowanego” pobudować.
Więc dajmy sobie chyba spokój z narzekaniem i poczekajmy do czasu PO.EURO, co też nasi goście będą opowiadać na temat wrażeń.
A może właśnie te przygody jak z dzikiego wschodu, z dostaniem się z jednego miasta do drugiego będą najmilej wspominać :-)))
Bez przesady . Przecież kibice z zachodu doskonale wiedzą że na wschód od Odry zaczyna się Azja i kraj Chanów . Autostrady o nawierzchni szutrowej , noclegi w namiotach i samochodach oraz inne atrakcje uznają za nie odłączną część wycieczki .
Pewnie tylko co poniektórzy będą narzekać że nie widzieli przepędzających stada Czukczy i niedźwiedzi na ulicach a przecież w telewizji pokazywali .
Zmęczony (wiadomo dlaczego)kibic zagraniczny nie będzie w stanie ocenić pracowitych polaków i oddzielić to spostrzeżenie od stanu nieudolności rządzących.Obawiam się że. nie przełamiemy wiedzy przyjezdnych o „polskim bałaganie”.
Na szczęście są Niemcy – dzięki nim Szczecin ma połączenie drogowe z resztą Polski. W pańskim geście nie pobierają też za to opłat od biednych i skrzywdzonych przez los sąsiadów. Ech, wyrżnąc to germańskie plemię w pień, te ich porządne miasteczka z porządnymi drogami od lat są nam solą w oku i jakimś cichym szyderstwem wymierzonym w nasz niewątpliwie szlachetny acz nieudolny naród. Jesteśmy oddanymi patriotami co jeżdżą niemieckimi samochodami po niemieckich drogach.
Można było w sumie wynająć jakieś stadiony od Niemców na te mistrzostwa, było by taniej i szykowniej, a kibice nie tacy drażliwi o szczegóły.
spokojnie akcent niemiecki jest: boenisch i polanski (jak sam zaznacza, w odróżnieniu od dziennikarzy, którzy nazywają go polańskim). w ogóle eugen to bardzo fajny przypadek, były kapitan niemieckiej młodzieżówki, który kilka lat temu na propozycje gry w polskiej kadrze parsknął śmiechem, a później z poważna miną zaakcentował „jestem niemcem!”
Mieszkam w Szczecinie i prawdę powiedziawszy, nie wyobrażam tu sobie jakiejkolwiek większej imprezy. Hoteli tu jak na lekarstwo. Cała gastronomia w rękach jednej rodziny – jakakolwiek konkurencja cenowa czy jakościowa tu najzwyczajniej nie istnieje, a jak istnieje, to są to dwa stoły na 6 osób razem wziętych. Dojazd komunikacją miejską czy własnym środkiem transportu, przy większej liczbie podróżujących, to kolejny dramat nie do opisania (no chyba, że Szczecin dostałby na czas mistrzostw setkę autobusów i tramwaji, która kursowałaby po mieście i między miastem a np. lotniskiem w Goleniowie czy Berlinie). O dworcu kolejowym, z jedną czynną kasą i z jedną kabiną toaletową, z litości nie będę się tu już nawet nad tym pastwił. A gdzie tu w tym wszystkim stadion i koszty jego utrzymania? A gdzie tu rozrywki dla kibiców między meczami? A gdzie tu… ech… szkoda gadać…
W tym cały jest ambaras aby dwoje chciało na raz… No więc skoro tak to nie przydzielimy wam raczej imprezy… 😉
Jak miasto nie chce to oczywiście nie, przymusu nie ma. Raczej jednak o imprezy tego typu miasta walczą jak lwy… Na organizację tego typu imprezy poza tym kasa płynie jak woda i niejeden dworzec kolejowy czy hotel można zbudować….
Oczywiście, że na zbudowanie kasa zawsze się znajdzie – pożyczyć kasę na procent, to każdy pożyczy – tylko pytanie: co potem? Podatki lokalne o 300% w górę? Przecież to nie piękne dworce kolejowe czy kwietniki ściągają do miasta inwestorów. To inwestorzy sprawiają, że miasto stać na piękny dworzec czy kwietniki.
Przypomnieć tu należy również, że miasto już teraz jest zadłużone na ponad 720 mln zł, co daje ok. 1900 zł zadłużenia na pojednczego mieszkańca i otwiera „top 10” najbardziej zadłużonych miast w Polsce. Co prawda, na tle Polski, nie jest może to duża suma, ale… na Boga… gdzie Szczecinowi do takich potęg (turystycznych) jak Warszawa, Toruń czy Wrocław?