Minister finansów Rostowski opublikował list otwarty do „Leszka” w którym apeluje o zdjęcie licznika długu. Bezpośredni ton listu wskazuje na to że dobrze zna „Leszka” i że pragnie afiszować się tą znajomością. Nie ma oczywiście w tym niczego złego, tak jak nie byłoby we wpisie pod tytułem, dajmy na to, „Drogi Baracku, weź znieś wizy dla Polaków”. Jest jednak pewna różnica – wpis nie kosztuje nikogo nic. Nie ma natomiast tej pewności w przypadku wysyłania listów otwartych do „Leszka” za pośrednictwem kontrolowanych przez rząd mediów publicznych za czym podejrzewamy kryje się całkiem spory wydatek. Szanse są duże że normalny podatnik, a przynajmniej ten posiadający numer Pesel, i chcący wysłać tą drogą list otwarty do cioci Dziuni, za darmo tego raczej nie zrobi.
Co oczywiście rodzi pytanie w imieniu kogo minister Rostowski śle listy „otwarte” do „Leszka” za pieniądze podatnika. Jeżeli jest to list do przyjaciela, na co bezpośredni ton zdaje się wskazywać, to powinien on zostać przesłany „Leszkowi” raczej za pośrednictwem Poczty Polskiej, a otwartość listu powinna ograniczać się do nie polizanej koperty. Jeżeli jest to natomiast komunikacja oficjalna od ministra finansów to jej spouchwalający się ton nie bardzo jest na miejscu, naszym zdaniem.
Pretensjonalności formy „list otwartego” dorównuje jego zagadkowa treść. Zamiast zadzwonić do „Leszka” prywatnie, pochwalić się swoimi sukcesami takimi jak wykończenie OFEs, podwyższenie VATu czy nieruszenie emerytur mundurowych w tzw. reformie, i zasugerować zdjęcie zegara minister Rostowski sprawę upublicznia. Nie wyjaśnia przy tym przekonująco dlaczego, skoro jest dobrze a będzie jeszcze lepiej, sprawę licznika długu w ogóle wydobywać na światło dzienne. Co komu w końcu przeszkadza archaiczny gadżet wiszący gdzieś na murze i pokazujący same zera bo kraj spłacił dług?
Co więcej, w sytuacji kiedy jego szef znajduje się w spadku swobodnym minister Rostowski z podejrzanym naciskiem krasi swoją epistołę komplementami pod adresem jego rządu. I tak dowiadujemy się m.in. że poprawiająca się sytuacja w finansach publicznych jest przede wszystkim wynikiem dyscypliny wydatkowej, którą utrzymuje rząd Donalda Tuska. Nie ma więc już żadnych obaw że gejzer długu doprowadzi do kryzysu, bo dzięki reformom rządu Donalda Tuska, udało się takie zagrożenie odsunąć na długie lata.
Na czym konkretnie polega ta „dyscyplina wydatkowa” w rozdmuchanej przez rząd Donalda Tuska do groteskowych rozmiarów administracji publicznej minister Rostowski nie zdradza. Nie chwali się także wyrzuceniem w błoto przez rząd Donalda Tuska miliardów euro polskiego podatnika na ratowanie banków francuskich ani ochotniczym nałożeniem krajowi kajdan „paktu fiskalnego”. Nigdzie też w „liście otwartym” minister Rostowski wśród swoich osiągnięć nie wymienia nieustannego, samobójczego parcia do euro. A osiągnięcia swoje zawdzięcza przecież przede wszystkim temu że na zasadzie przypadku jego szefowi nie udało się zrealizować wcześniejszych planów wciągnięcia kraju do matni euro. Ładnie byśmy teraz wyglądali gdyby się to udało…
Wygląda więc w sumie na to że prawdziwy cel dziwnego „listu otwartego” musi leżeć gdzieś indziej i że nie jest nim zdejmowanie jakichś śmiesznych liczników z muru. Niewykluczone że jest nim po prostu manewrowanie na wypadek zaistnienia nagłego wakatu na pozycji premiera… Unia pokazała przecież że w sytuacji kryzysu, który oczywiście nigdy nie przyjdzie bo kryzysy mają zwyczaj raczej „wybuchać” niespodzianie, cała demokratyczna szopka idzie w kąt i namiestnik na prowincję mianowany zostaje przez biuro polityczne w Brukseli. A pierwszym kandydatem na namiestnika jest, wiadomo, minister finansów, wariant z powodzeniem przećwiczony już w Grecji.
A skoro już jesteśmy przy apelach otwartych to pozwolimy sobie na mały kontr apel otwarty – szanowny panie profesorze Balcerowicz, niech pan licznika nie zdejmuje! Sam fakt że komukolwiek może on przeszkadzać stanowi ważny sygnał ostrzegawczy że jest on potrzebny. Sugerujemy natomiast powieszenie zaraz przy nim innego licznika – ile dni zostało do końca naszej suwerenności walutowej i do wciągnięcia kraju w matnię strefy euro, nad czym usilnie pracują premier Tusk i jego minister finansów.
Pan Janusz Palikot lepiej niech wróci do tych swoich palet na alkohol. A nie bawi się w playboya i zbawce lewackich utopistów.
https://news.money.pl/artykul/janusz;palikot;kapitalizm;to;najbardziej;bezwzgleda;z;religii,89,0,1078105.html#A3203630
Palikot halucynuje o kapitaliźmie…
Widocznie taka jego mądrość etapu – jeszcze niedawno bredził coś zupełnie innego…
Wydaje się, że ubrany niby-grzecznie, protekcjonalny ton pana Rostowskiego, jest ciągle na tej samej ścieżce (i kursie), jaką prezentował w czasie niegdysiejszej debaty telewizyjnej z Leszkiem Balcerowiczem na temat uzasanienia demontażu OFE.
Ciągle nie zmienia się to, że funkcjonuje robienie PR-u na rzecz Tuskowego rządu kosztem podatników oraz to, że mimo naszego „bogacenia” się w interpretacji Rostowskiego, dług jak rósł tak dalej rośnie, a kreatywne księgowanie kwitnie!
Tak naprawdę zachowanie p.ministra przypomina dziecięcą próbę pozbycia się symbolicznego wyrzutu sumienia, jakim jest licznik długu zawieszony przez „Leszka” w publicznym miejscu.
Może „Vincent” i jego kumple mają nadzieję, iż po usunięciu tego urządzenia, łatwiej przyjdzie wciskanie malejącym masom podatników bajeczki, że w Polsce robi się już lepiej i zamiast narzekania, obywatele powinni skoncentowac się na płaceniu rosnących podatków. Przecież kilkuset tysiącom urzędasów (z prywatnie zadłużonym Donaldem na czele!) trzeba płacic…
o mundurowych
„Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że rośnie problem absencji żołnierzy zawodowych podczas testów sprawności fizycznej. Do takiego testu nie przystępuje średnio co 10. żołnierz.”
https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/polska-bez-zebow,1,5116760,kiosk-wiadomosc.html
Testy sprawności żołnierze w PL robią zdaje się dopiero po 15 latach służby, na emeryturze mundurowej… ;-D
@cynik9
Ciekawie by było zobaczyć zestawienie z rozbiciem na poszczególne korpusy – wyszłoby, że od majora/pułkownika w górę nikt nie podchodzi do testów… tylko wtedy, nie byłoby to 10% tylko więcej.
Chyba te testy sprawnościowe „siadły” ledwie po tym jak „wstały”. Zdaje się, że Sikroski jak był ministrem ON to wprowadził jakieś tam standardy i chyba nawet sam zaliczył ten test, ale następni ministrowie zaniechali tego. Nie wspominając o lobby żołnierskim, któremu nie podobały się wyśrubowane normy.
Ale słabość polskiej armii, czołgi Leopard 2A, które sprzedali nam Niemcy, żeby pozbyć się rupieci, F16 słabe technologicznie i potrzebujące do startu idealnie równego pasa startowego (a wiadomo, że idealny pas startowy to rzecz pierwszej potrzeby w czasie wojny…) i inne „kwiatki” polskiego wojska to temat na inny wpis.
@dude
Niemcy Leopardow 2A4 nam nie „sprzedali” tylko podarowali.
I zauważ, że na te „rupiecie” – post-Niemieckie i post-Holenderskie – reszta świata rzuciła się jak po świeże bułeczki. Bo to po prostu przyzwoite czołgi w okazyjnej cenie. Wreszcie, można je w kazdej chwili podnieść do wariantu A6 – o ile Bumarowa związkokracja się zgodzi.
Niestety, co jest w Polsce niezrozumiałe (nie tylko w wojsku) infrastruktura i technika to nie jest jednorazowy zakup, tylko wymaga utrzymania.
Co do F-16 – zapewniam Ciebie, że *każdy* współczesny samolot potrzebuje równego pasa i nasze wcale słabe technologicznie nie są. I można je bez problemu poddać kolejnej modernizacji, w miarę potrzeb.
Owszem, sam bym sobie życzył aby Polska produkowała na licencji K-2 albo Leclerc-ki, oraz zamiast F-16 kupiła licencję na produkcję Dassault Rafale, ale jest, jak jest.
Chciałbym, aby Polska miała też własne samoloty MRTT (multi-role tanker transport, np. na bazie B-777), kilka C-17 i C-130J, C-27J zamiast C-295 (choć lubianego i chwalonego przez pilotów), własne samoloty AEW (choćby jak Pakistan, EMB-145 z Erieye)…. no, ale myślenia systemowego u nas nie uświadczysz.
Chciałbym, żeby F-16 dostały jeszcze chociaż JASSMy i Harpoony (w kontekście padaczki MW).
Czołgi może i dostaliśmy ale amunicję do nich musimy kupować za grubą kasę a sami produkować nie możemy. Niezły układ co?
O właśnie zbankrutowała fabryka amunicji w Pionkach. No coś takiego?! Ciekawe dlaczego? Bo nie kupowaliśmy naszych PT-90 Twardy a dostaliśmy Leopardy za free? Piękny prezent.
Wygląda na to, ze pracę będzie miała niemiecka fabryka amunicji.
Jest wiele nowoczesnych samolotów które nie muszą starrtowac z idealnie gładkich lotnisk.
Mig 29 może z lotnisk polowych (nwet ma specjalne zamknięcia podskrzydłowych wlotów powietrza, na czas takiej operacji otwierane sa szczeliny nad skrzydłem po to by nie zasysac brudu do silników) a Gripeny regularnie maja w Szwecji ćwiczenia ze startu i lądowania na autostradach.
To jednak nie to samo co lotniska.
Gripeny regularnie maja w Szwecji ćwiczenia ze startu i lądowania na autostradach.
…ale dobrze jest je pierwsze mieć, i to nie popękane… 😉
@Milford
Kiedy wybierano samolot wielozadaniowy dla WP, biorąc pod uwagę durne wymaganie jednego silnika (co efektywnie wyautowało lepszego od Gripena, choć drogiego Rafale, i preferowanego przez Wojska Lotnicze F-18) nie było po prostu bezpieczniejszego wyboru niż F-16. Kilka lat później, Gripeny w wersji C/D latały na Red Flag, Francja wróciła do struktur wojskowych paktu, a Typhoon wszedł do produkcji i zaczął nawet przenosić uzbrojenie inne niż działko. Natomiast – co widać – nasz zakup już wtedy był spóźniony i doprowadzilśmy do de facto dezintegracji wojsk lotniczych.
Zakłady w Pionkach reklamowały również produkcję amunicji kalibru 120 mm (pasującej do Leopardów) a nie tylko 125 mm (T-72 i pochodne, w tym PT-91 Twardy). Producentów amunicji 120 mm jest ilu kto chce. Od ręki taką amunicję dostarczą poza Niemcami Francuzi,Amerykanie,Izraelczycy,Ukraińcy,Szwajcarzy,Belgowie…
Problem z Leo 2A4 polega – jak zwykle – na tym, że zamiast 128 sztuk należało wziąć ich 400 i odkupić także Holenderskie, w Niemczech zamówić nowe pojazdy wsparcia na ich podwoziu a w zamian wydębić prawa do remontów kapitalnych i modernizacji 400-600 wozów w Polsce, przez Bumar i poddać je wszystkie modernizacji zbliżonej do Szwajcarskiej.
F-16 spokojnie operują z autostrad, co pokazują doświadczenia Tajwańskie. Jak służnie zauważył cynik9, najpierw jednak te autostrady trzeba mieć, i nie popękane.
Poza tym, Gripen był od podstaw budowany z myślą o użyciu z DOLi (drogowych odcinków lotniskowych) – rzecz w tym, że w Szwecji każda eskadra miała do dyspozycji tych odcinków więcej (powyżej 10) i lepiej przygotowanych, niż w ogóle istniało w sumie w Polsce (!).
Z nowszych wersji MiG-ów-29 owe wloty powietrza (nad krawędzią natarcia skrzydeł) usunięto, jako niepraktyczne i nieużywane.
Dlaczego nie można dodawać komentarzy do wpisu: „Reforma parodii czy parodia reformy”?
Ok, okres komentowania został przedłużony. Komentarze do wcześniejszych postów są automatycznie stopowane po pewnym czasie bo inaczej roboty wpisują tam reklamy.
dlaczego zawsze jest OFEs przecież nawet w liczbie mnogiej będzie …Emerytalne (nie ma literki 'S’) ;; to nie jest angielska liczba mnoga , ale może się mylę ?
OFEs ma rzeczywiście podtekst angielski. Rzeczy takie jak patriotyczne protesty przy angielskich plurals, jak na przykład ETFs, w zasadzie odrzucamy od ręki. Ale OFE z drugiej strony są akronimem polskim i nie jestem pewien czy i jaka reguła polska tutaj obowiązuje… Być może mógłby się tutaj wypowiedzieć jakiś językoznawca? Chętnie się dowiem. Dzięki za zwrócenie uwagi na ten szczegół…
W mediach (zdaję sobie sprawę z tego, że media to dużo poniżej poziomu językoznawcy) stosuje się skrót „OFE” na określenie Otwartych Funduszy Emerytalnych niezależnie czy to jest liczba pojedyncza, czy mnoga i jaki przypadek i w sumie to się osobiście do właśnie takiego systemu przyzwyczaiłem, ale używanie skrótu „OFEs” jest jak dla mnie ciekawym wyróżnikiem tego bloga. Od razu widać, że jest tu niemainstreamowo.
A dziękuję, oryginalne uzasadnienie. W takim razie chyba zostaniemy przy plurals?
nie wiem czy chodziło faktycznie o ironie z małą czcionką jak ktoś wspomniał, czy dużą jak w tym wpisie, ale kwestia czcionki wydaje mi się tylko i wyłącznie kwestią ustawienia tekstu w wysiwygu, elementy w poprzednim wpisie mają nadane inline’owo style „font-size:x-small”, a w tym wpisie „font-size: medium”.
A ja mysle, ze ten list to trzeba w kategoriach harcow traktowac. Czlowiek „Leszka” – profesor Rybinski – dogryza Rostowskiemu, to Rostowski potraktowal „Leszka” protekcjonalnie, zeby publika zobaczyla, ze szef tych krytykow rzadu, to taki uczniak jest, ktory sie juz wystarczajaco powyglupial z tym licznikiem i trzeba go troche do porzadku przywolac.
Sądzę że to przygotowanie do mającej wkrótce znacznie zwiększyć się inflacji. Wartości na liczniku dość szybko by to pokazały nawet gdyby udało się jakoś „zaczarować” wskaźniki GUS. Z resztą Rostowski przyznaje to niemal wprost:
„Obaj zdajemy sobie sprawę, że nominalnie poziom długu będzie stale rósł, dlatego Twój licznik w liczbach wciąż będzie pokazywał coraz wyższy poziom długu.”
@Jacek
Aby nominalny poziom długu przestał rosnąć, to należałoby co roku spłacać więcej niż w sumie się pożycza, nalicza odsetek od poprzedniego długu, i niezerową część istniejącego długu. Nawet przy zrównoważonym budżecie, dług będzie narastał – tyle że, z czasem wolniej. Elementarna matematyka i tu Rostowskiemu trudno odmówić racji. Tyle że inaczej wygląda sytuacja gdy gospodarka rośnie o 6% rocznie a dług o 1% niż gdy jest odwrotnie… a Polska jest dużo bliższa tej drugiej skrajności.
Najpierw należy zlikwidować – albo trwale ograniczyć, ze stałym trendem spadkowm – bieżący deficyt strukturalny. Nie dodawać nowego długu, chyba że jest okazja na spłacenie droższego kredytu tańszym (ale też nie zawsze). Potem należy ustabilizować poziom zadłużenia najpierw w relacji do PKB, potem nominalny i potem sukcsywnie się tego garbu pozbywać…
Przy zrównoważonym budżecie (deficyt wynoszący 0%) to chyba dług nominalny powinien maleć?
Myślę że {Antey} niepotrzebnie to gmatwa z tym długiem przeszłym i teraźniejszym, spodziewając się widocznie że ktoś będzie spłacał dług ;-). Tymczasem sovereign debt nie służy do spłacania tylko do rolowania, przy jednoczesnym modleniu się o wzrost skutkiem czego można będzie „uciec do przodu”. W mojej opinii więc chodzi co najwyżej o ustabilizowanie narastającego zadłużenia co osiąga się przez primary surplus – kraj zarabia wystarczająco na obsługę swojego bieżącego zadłużenia.
Tu właśnie dotykamy sprawy przewidywań wzrostu po 5-6% – jest to nie do pogodzenia z idiotyzmem dobrowolnego wstępowania do 'paktu fiskalnego’ i ochoczego nakładania sobie coraz to nowych obciążeń i ograniczeń płynących z centrali. Aby biec szybciej niż inni trzeba biec z mniejszym bagażem… Inaczej należy porzucić bzdury o dogonieniu kogokolwiek w EU.
Wszystko ok ale poza definicja primary surplus – to nadwyzka bez uwzglednienia kosztu obslugi dlugu. Jesli wezmie sie pod uwage ten koszt (wydatek), to kraj czesto odnotowuje fiscal deficit i ostatecznie musi zwiekszyc dlug na potrzebe splaty czesci odsetek od biezacego dlugu.
przy okazji pozdrowienia dla Cynika9 od stalego czytelnika 😉
https://en.wikipedia.org/wiki/Government_budget_deficit
@al jibrail
To prościej – przestałeś brać dodatkowe kredyty. Czy z tego, że zaprzestałeś dalszego zadłużania wynika, że znikają nagle poprzednie długi i naliczane od nich odsetki ? Jeżeli dochody Ci rosną to nie ma dramatu, bo przy braku nowych długów, relacja Twojego istniejącego zadłużenia do majątku maleje. Gorzej, gdy jesteś w stanie tylko utrzymywać dług w ryzach – bo gdy cokolwiek się stanie z dochodami (zaczną spadac, lub się opóźniać) to z automatu relacja długu do dochodu rośnie, możliwe, że powyżej wartości gdzie możesz utrzymać płynność finansową.
A jak zauważył cynik9, tych długów nikt spłacał (realnie) nie będzie – będzie je tylko spłacał nominalnie, a de facto rolował kolejnym długiem oraz rozdrabnianymi przez inflację pieniędzmi.
@cynik9
Bzudry o tym aby „dogonić i przegonić” powinno się odstawić na widok tego, gdzie takie podejście doprowadziło ZSRR.
Szczególnie, że dogonienie Niemiec jest możliwe tylko w przypadku gdyby tam wystąpił kataklizm. Zamiast kolejnego zrywu pod haslem „dogonić i przegnoić” trzeba po prostu mądrze i zdrowo gospodarzyc tym, co jest. Efekty z czasem przyjdą same.
„trzeba po prostu mądrze i zdrowo gospodarzyc tym, co jest.”
Mądre i zdrowe gospodarowanie jest NIEMOŻLIWE w gospodarce centralnie planowanej tak jak w tej chwili Polska. Co z tego że centralne planowanie jest mniejsze niż za PRL – to jest nadal centralne planowanie.
Cynik jest wzburzony, znaczy kiszka jest
W kwestii technicznej: nie wiem dlaczego ten wpis u mnie wyświetla się z większą czcionką niż normalnie, a poprzedni z mniejszą niż normalnie.
Czyżby Cynik9 optymalizował wielkość czcionki, czy to coś innego?
ktoś się skarżył na za małą czcionkę, nie bardzo rozumiem dlaczego bo przecież wszystko jest skalowalne, więc dla tego wpisu czcionkę trochę zwiększyłem. Też źle? 😉
Niestety Cyniku też źle ;). Poprzedni wpis jest napisany malutką czcionką a obecny nienaturalnie dużą.
Donoszę, że za mała czcionka była tylko w tekście o małym prezydencie Francji. Nie wszyscy zrozumieli jednak ironię 🙂
Leszku, zamień zagar na Vincenta.