Euro Babel

Mimo całego ruchu eko i nacisku na oszczędzanie papieru instrukcja obsługi sprzedawanego w unii byle młotka liczy parę zapełnionych drobnym maczkiem paragrafów w dwudziestu paru językach. Plus nieodłączna oczywiście euro gwarancja stwierdzająca w tychże dwudziestu paru językach że chiński producent młotka, oddział na Cyprze, przyjmie go gdy się zepsuje i gdy tylko mu go przyślemy opłacając porto warte trzy młotki. Nie chodzi przy tym o bardziej skomplikowane wyjaśnienia co jaki guzik robi w, dajmy na to, pilocie telewizyjnym. Chodzi o najbardziej proste urządzenia bez żadnych części ruchomych. Każdy dosłownie gadżet zaopatrywany jest w feerię lingwistyczną, w znacznej mierze zbędną.

W bardziej skomplikowanych urzadzeniach wielka, wielokrotnie złożona płachta zapełniona lingwistycznym potokiem nie starcza. Więcej niż cały gadżet waży często parę podręczników które z nim dostajemy, a w których każdemu językowi odpowiada zdrowy rozdział. Pierwszą rzeczą w takich przypadkach jest znalezienie gdzie zaczyna się rozdział angielski i wydarcie go z pierwszego tomu. Przód i tył tomu wyrzucamy następnie do kosza. Dalsze tomy wyrzucamy do kosza w całości. Oczywiście rozdział angielski został w dodatku tak umieszczony że czyste wydarcie go jest niemożliwe. Musimy więc go używać wraz z ostatnią stroną poprzedzającej go wersji greckiej oraz z pierwszą stroną kolejnej wersji fińskiej. Plus ma się rozumieć rysunek luzem, bo ten wydarty jest z okładki która łączyła się  akurat tylko z pierwszą wersją niemiecką.

Narażamy się w ten sposób pewnie Finom, Węgrom czy Portugalczykom, nie mówiąc już o Łotyszach i Słoweńcach. Wątpimy jednak czy nawet oni czują się bardziej dowartościowani widząc rozdział w swoim języku gdzieś pod koniec trzeciego tomu o użytkowaniu grabi. Na nasz gust, ze znajomością angielskiego obecnie powszechną,  szczególnie wśród młodszej części populacji,  rozsyłanie tej lingwistycznej kakofonii graniczy z intelektualnym afrontem.

Unia gdyby chciała mogłaby dać dobry przykład i powiedzieć parafrazując Henry Forda: każdy język jest dobry pod warunkiem że jest to angielski. Wszystkie gadżety mają więc mieć dołączoną jedną instrukcję po angielsku i cześć. Wielka oszczędność papieru, pracy i pieniędzy. No i stymulans aby się nieco podciągnąć w angielskim jeśli nie wiemy czy czerwony guzik znaczy reboot czy też katapultowanie pilota. Ci którzy nie dają sobie rady mogą przecież zawsze skoczyć na kompanijną stronę i tam wyszukać swoją wersję,  choćby w swahili.

Mógłby ktoś pomyśleć że przez propagowany w unii swobodny przepływ ludzi i tak dalej liczba języków potrzebnych na wyjaśnienia jak przybić gwóźdź będzie z czasem malała, zbliżając narody i pogłębiając wzajemne zrozumienie. Ta jednak tylko rośnie a narody wbrew propagandzie oddalają się od siebie i coraz mniej się rozumieją. Nie ma na to lepszego przykładu niż każde stęknięcie w parlamencie europejskim,  instytucji samej w sobie całkowicie zbędnej,  komicznie przekładane na żywo na dwadzieścia parę unijnych języków.

28 Replies to “Euro Babel”

  1. Heh. Ale gafa! Nawet podwojna. Analfabetyzm wtorny.
    Nie zmienia to i tak sensu wypowiedzi.

  2. Nie rozumiem w czym problem. Na tak liberalnym blogu powinna byc raczej dyskusja o zasadnosci ustawy regulujacej ta absurdalna sytuacje z instrukcjami. Przeciez nie do wszystkiego potrzebna jest w ogole jakakolwiek instrukcja a tym bardziej w kazdym mozliwym jezyku. A na wolnym rynku przeciez ludzie w konkretnym kraju chetniej by kupowali produkt ktory ma instrukcje i opisy w jezyku tego kraju lub gdzie nie sa niezbedne producent obnizylby cene produktu, bo nie dolaczylby zadnej instrukci lub odeslal do internetu.
    Faktem tez jest ze niektore instrukcje po Polsku sa strasznie przetlumaczone, ale to jest pewnie rezultat tego, ze musza byc. Pewnie producent szybko wrzuca oryginalna instrukcje do jakiegos translatora, czego efektem jest strata czasu producenta i urzytkownika, bo urzytkownik i tak musi pozniej sprawdzac co translator mial na mysli, w angielskiej lub innej wersji jezykowej.

    1. „urzytkownik i tak musi pozniej sprawdzac co translator mial na mysli”

      tak, użytkownik powinien czasem sprawdzać …. 😉

  3. Henry Ford podobnie jak jego pobratymcy, dobrze sobie też radzili po niemiecku, do tego stopnia byli zafscynowani nazizmem ze i odznaczenia były ;)za wkład w budowe „nowej idei narodowego socjalizmu”. Demokratycznie tez twierdzili ze „mozesz kupic forda w dowolnym kolorze pod warunkiem ze bedzie to czarny”, dzisiaj mozna by powiedziec ze owa demokratyczna unia jest w pełni wolna pod warunkiem ze siedzisz cicho pod butem i się nie wychylasz.
    demokrcja= dwa wilki i owca decydują co bedzie na obiad.
    wolność= uzbrojona po zeby owca przeciwstawia się demokratycznemu wyborowi.

    Dla mnie wystarczy instrukcja w moim języku w moim kraju, ewentualnie suplement z angielskim. reszta zwykle ląduje w koszu ale tylko w tym z papierem, to też wymóg europejski i proekologiczne ponoć. smieszy tylko ze te kilk rodzajów koszów wrzucają do jednej smieciary.

  4. Proponuje aby nakazać dekretem zaprzestanie używania języków narodowych i zastąpić je jedynym słusznym angielskim(od szkół, po mszę).Oszczędności były by wielkie! W ZSRE również inne sprawy należy zunifikować !

  5. Język polski również bardzo dobrze nadaje się do tekstów technicznych, tylko trzeba umieć się nim posługiwać. Osobiście często korzystam z instrukcji angielskiej czy niemieckiej, ale to tylko dlatego, że jakość większości tłumaczeń na polski jest beznadziejna.
    @BBKing Niestety większość instrukcji jest tylko w tym celu.
    W latach 70-tych ubiegłego wieku wpadła mi w ręce książka:
    „Jak nie tłumaczyć tekstów technicznych” polecam. Może można ją gdzieś zdobyć.

  6. @pawbak

    Tak właśnie – kupa pisaniny o niczym, byle tylko spełnić wymogi ustawy. W zasadzie nie wiem, dlaczego nie uregulowano czegoś takiego jak ustna instrukcja obsługi – toż sprzedawca może poinstruować, jak trzymać młotek 🙂 Wystarczyła by kartka „zapoznałem się z instrukcją obsługi” i podpis. Jak by komuś było mało to są fora internetowe – można się podszkolić.

    W przypadku bardziej skomplikowanych urządzeń i tak wolę przeczytać angielską instrukcję bo IMO jest to najlepszy (w każdym razie lepszy niż polski) język do tego typu beletrystyki.

    @Witold
    Twoja Mama pewnie w życiu (oby jak najdłużej i w pełnym zdrowiu) nie użyje np. młota udarowego a ze względu na nią trzeba pisać polską instrukcję obsługi. W dodatku nie producent nie wie, jakiej narodowości jest szanowna Mama, więc musi tym drobnym drukiem spłodzić jeszcze 26 wersji językowych, co z kolei czyni tą instrukcję nieczytelną no bo ten druk jest taki drobny 🙂 A druk nie może być większy bo koszt instrukcji wpłynąłby istotnie na podwyższenie ceny młota…

    Co do przykładowego pilota uniwersalnego – co starszej osobie po polskiej instrukcji obsługi, skoro i tak w 99% poprosi o pomoc kogoś młodszego. Ten pozostały 1% który sobie poradzi z polską instrukcją da radę również z angielską.

    1. co starszej osobie po polskiej instrukcji obsługi, skoro i tak w 99% poprosi o pomoc kogoś młodszego.

      No właśnie, instrukcji wielu super gadżetów na wszystkie możliwe formaty cynik9 nie rozumie nawet po angielsku, tak więc mogłyby być one równie dobrze w Swahili. Nie ma jak to zapytać się młodszego pokolenia które wie nawet bez instrukcji… 😉

      1. IMO, to nie jest problem UE, instrukcji, angielskiego czy w ogóle sposobu podawania informacji – to jest problem w ogóle potrzeby istnienia tejże informacji.

        Polecam Cynikowi i innym w wolnym czasie przeczytać sobie ten oto pouczający esej: pubs.yr.com/brain.pdf
        Pozdrawiam.

    2. „ze względu na nią trzeba pisać polską instrukcję obsługi.” Nie ze wzgledu na mame tylko na Mietka, ktory bedzie tym mlotem cos tam wyburzal, a z angielskiego sobie nie przetlumaczy. Taki numer, ze tylko po angielsku, to by przeszedl moze w Holandii, ale nie w Polsce.

      Ze wzgledu na moja mame trzeba pisac informacje po polsku np. na ulotce tego szwajcarskiego suplementu diety, ktory jej niedawno temu kupilem w polskiej aptece internetowej. Byla ulotka tylko po niemiecku, angielsku i slowacku. I jak tu teraz sie dowiedziec jakie dawkowanie, mozliwe sajdy, interakcje z lekami, ktore juz bierze? No poradzila sobie tak, ze zadzwonila do mnie i przetlumaczylem, ale z jakiej racji tak powinno byc? Jest przeciez u siebie. Tak samo jak kapitan francuskiej druzyny rugby Sebastien Chabal, ktory pewnego dnia, pytany po angielsku na konferencji prasowej, przez angielskiego dziennikarza, we Francji „Will you answer a question in English?”, odpowiedzial: „We are in France and we speak French…merci” i odpowiedzi nie udzielil :). Oczywiscie instrukcja w 26 jezykach to idiotyzm. Mnie az serce zabolalo jak musialem wyrzucic do kubla 2 takie manuale po 250 stron kazda, ktore byly dolaczone do drukarki, podczas gdy te same informacje byly w pdf-ie na krazku CD do niej dolaczonym.

      1. we Francji „Will you answer a question in English?”, odpowiedzial: „We are in France and we speak French…merci

        Nie wiem czy jak by jej udzielił byłaby do zrozumienia… 😉 😉

        1. Z tego co wiem, Chabal mówi płynnie po angielsku, a to ze względu na 4 lata spędzone w Anglii i 1 rok gry w Australii.

  7. Tydzień temu kupiłem rower i dostałem dwa tomiszcza instrukcji … w drugim tomie znalazłem wersję polską, po przeczytaniu, której wiedziałem tyle samo co przed … o ile nie mniej (i nie chodziło o instrukcję jeżdżenia na rowerze :-)). Gdy już wyrzuciłem oba tomy do kosza … zorientowałem się, że nie mam gwarancji, która była na ostatniej stronie instrukcji. Po jej odzyskaniu (nie wiem czy poplamiona jest dalej ważna) i przeczytaniu okazało się, że daje mi ona mniej uprawnień niż rękojmia wynikająca z Kodeksu Cywilnego 🙁 … może w innych językach daje więcej

  8. „Unia gdyby chciała mogłaby dać dobry przykład i powiedzieć parafrazując Henry Forda: każdy język jest dobry pod warunkiem że jest to angielski. Wszystkie gadżety mają więc mieć dołączoną jedną instrukcję po angielsku i cześć.”

    Ford se tak mogl pitolic, bo to byl jego jezyk ojczysty. Ciekawe czy by byl dalej taki kozak, jakby musial sie uczyc obcego, zeby we wlasnym kraju mogl normalnie funkcjonowac. Znajomosc angielskiego jest nieoceniona, a sama nauka wspaniala przygoda, ale np. moja 70 letnia mama juz sie nie nauczy, a ma swiete prawo oczekiwac, ze we wlasnym kraju, bedzie miec do zakupionego towaru instrukcje po polsku.

    1. Z całym szacunkiem, ale ty chyba nie wiesz, co oznacza słowo „parafraza”

      1. Co nie zmienia faktu, ze latwo cos innym narzucac jak jest sie samemu w tym bieglym. Problem w tym, ze nie kazdy musi byc, nie kazdy da rade.

  9. nienawidzę zasług wynikających ze znajomości języka angielskiego w przypadku osoby która mieszka w Wielkiej Brytanii od urodzenia, reszta spoko, nawet jak debil dam rade bo pod ochroną

  10. W/g mnie jestesmy polakami i uczymy sie jezyka polskiego od malego. Instrukcje obslugi powinny byc tylko i wylacznie w jezyku ojczystym. Nie che i nie musze uczyc sie jezykow obcych w tym takze angielskiego. Co prawda potrafie sie dogadac w tym jezyku oraz rozszyfrowac instrukcje ale tylko dlatego ze przyswoilem go sobie z otoczenia.

    1. Wiesz, kiedyś w Polskich kronikach opisano wrażenia z wizyty delegacji polskiej na dworze francuskim. Polacy, poza językiem ojczystym i lokalnymi biegle mówili po francusku, niemiecku i łacinie. Francuzi – ledwo łacinę…
      Instrukcje obsługi w Polsce oczywiście muszą mieć wersję w języku polskim.
      Tu rzecz rozchodzi się o UE, która ma 27 oficjalnych języków, podczas gdy nieco większej ONZ wystarcza 5 czy 6…

  11. A ja jestem ciekaw, co było natchnieniem dla tego wpisu? Czyżby Cynik coś kupił i wydzierał instrukcje :)? Swoją drogą to wydzieranie jest bardzo praktyczne…

    1. Zawsze wydzieram… ;-D. Nie lubię kilogramów tej niepotrzebnej makulatury w której jak trzeba to i tak nie można nic znaleźć…

  12. Ostatnio kupiłem telefon komórkowy i „książkową” instrukcje do niego dostałem na płycie CD. W wersji papierowej jest tylko „starter kit” na dwie małe kartki.

  13. Ostatnio kobieta kupiła do domu urządzenie do ostrzenia noży produkcji, a jakże, chińskiej. Walcowaty kawałek kamienia szlifierskiego zamocowany na dwóch metalowych „felgach” i dwa walcowate plastikowe uchwyty (chyba uchwyty). Do teraz nie wiem jak tego użyć choć wygląda bardzo prymitywnie – brak części ruchomych.

    Instrukcji brak. A przydała by się. Choćby jeden obrazek…

  14. powoli, powoli, Drogi Cyniku…. zawsze podejrzewałem Ciebie, obserwując trafność przewidywań, że masz gdzieś ukrytą kryształową kulę 🙂
    ale tu nie trafiłeś!
    rzeczywiście, będzie to wkrótce jedno-językowa wersja, lecz nie będzie to z pewnością język angielski

  15. Cyniku, aktualnie większość młodzieży, mimo znajomości angielskiego, mogłaby nie poradzić sobie z instrukcją obsługi i BHP . I nie mówię tu tylko o polskiej młodzieży, ba jestem wręcz pewien, nawet że część brytyjskiej młodzieży też miałaby problem ze zrozumieniem.

    Bardziej sensowne byłoby domaganie się dodawania instrukcji w języku kraju przeznaczenia (i de facto takie wymagania są na przykład dla znakowania CE).

    Chińczycy może raczej zabezpieczają się przed nie wpuszczeniem ich towaru na jakiś rynek unijny i od razu robią do niego wszystkie wersje językowe.

Comments are closed.