No i rzeczywiście, długo na rozwiązanie tej zagadki czekać nie musimy. Omnibusem który wie najlepiej w jakie fabryki i w jakie technologie najlepiej inwestować okazuje się istotnie państwo. A ściśle mówiąc okazuje się nim jego armia finansująca obiecujące technologie przyszłości, czego przykładem jest Ameryka. Ochrona własności intelektualnej jest w tym zupełnie niepotrzebna. Mogłaby nawet przeszkadzać w postępie bo przecież patentując genialny wynalazek wypada go najpierw ujawnić. Znacznie lepiej jest gdy obiecująca technologia w pewnym momencie zniknie po prostu z ekranu radarów. Najpewniejszy to znak że armia zaczęła się nią interesować na poważnie, bez patentów i bez zbędnego ujawniania szczegółów. To że przy okazji utajniona zostaje czarna dziura w której znikają publiczne pieniądze nie ma dla socjalistów żadnego znaczenia. W końcu wydają oni nie swoje pieniądze ale anonimowego podatnika.
Wielkie znaczenie ma natomiast co innego. To mianowicie że czasem jakiś projekt nie zostanie przypadkowo utajniony, czy na utajnienie którego stanie się po prostu za późno. Rezultaty badań finansowanych przez armię, czyli przez państwo, dyfundują wtedy do domeny publicznej za friko. I to właśnie ta magiczna formuła darmochy, czegoś za nic, ma dla socjalistów zawsze taki nieprzeparty czar.
Jak by z tą darmochą nie było, faktem jest że rezultaty takich projektów rzadko objęte są ochroną patentową i każdy może ich wolno użyć. Spójrzmy na internet, wielki wynalazek naszych czasów, zmieniający w oczach świat w którym żyjemy – wołają socjaliści po jednej szklance bimbru. Czemu go zawdzięczamy? Przecież nie jakiemuś tam prywatnemu spekulowaniu w akcje. Zawdzięczamy go inwestowaniu przez państwo! A konkretnie przez państwową agencję DARPA (defense advanced research project agency) która dawno temu sfinansowała paru asystentów na kilku uniwersytetach aby wymyślili sposób komputerowego komunikowania się między sobą. Gdyby idea internetu została opatentowana to nic by z niej przecież nie wyszło. Co najwyżej jakiś obleśny kapitalista bogaciłby się na spekulowaniu w akcjach albo równie obleśny wynalazca na patencie.
Otóż problem z nadużywaniem bimbru przez socjalistów jest taki że już po drugiej musztardówce zatracają oni poczucie proporcji… 😀
Budżet departamentu obrony (DoD) w USA wynosi ponad $689 miliardów dolarów, 6x więcej niż drugie na liście Chiny i więcej niż całkowita suma wydatków zbrojeniowych kolejnych 20 państw. Wydatki zbrojeniowe w USA stanowią pozycję olbrzymią – idzie na nie 1/5 budżetu, tyle samo co na emerytury. Znakomita większość tych zabranych ludziom przemocą pieniędzy jest bezpowrotnie tracona. Wydawana jest na bezsensowne wojny i na finansowanie rozbudowanego wyścigu zbrojeń w sytuacji gdy nie ma się już z kim ścigać. Znikomy procent tego idzie nawet w pobliże finansowania rozwoju zaawansowanych technologii. Budżet agencji DARPA, tej matki chrzestnej internetu która finansuje tego typu projekty, wynosił w 2008 zaledwie $3.2 miliarda czyli ok. 0.5% całości!
Pojawia się tedy pytanie co by było gdyby państwo zamiast bezproduktywnie wyrzucać biliony dolarów na zbrojenia, Afganistan, Irak, programy jak F35 joint strike fighter czy ballistic missile defense (te dwa tylko razem dobre na $20 mld rocznie) i dziesiątki innych zostawiło te pieniądze w kieszeni obywateli. Gdyby zamiast ich pod przymusem zubażać a samemu uzurpować sobie rolę inwestora “w fabryki” i technologie, dało po prostu ludziom szanse aby sami podjęli suwerenną decyzję w co inwestować ich własne pieniądze.
Może ktoś zainwestowałby w Afganistan, Irak czy rządowe obligacje, lunatyków przecież nie brakuje. Ale miliony zainwestowałyby grube miliardy właśnie w akcje tysięcy start-upów rozwijających zilliony różnych nowych technologii. Technologii z których przynajmniej setka a może i dwie zaowocowałaby produktami na miarę jednego internetu DARPy. Socjaliści tego wymiaru w ogóle nie dostrzegają. Nie widzą skali państwowego marnotrawstwa nie potrafiąc wyobrazić sobie nauki i postępu bez obfitego zasilania z państwowego cyca. Choćby armia USA wynalazła nie jeden ale dziesięć internetów będzie to wciąż kiepskim zwrotem z bilionów odebranych sektorowi prywatnemu i bezmyślnie zutylizowanych przez państwo.
Do sukcesu prywatny start-up potrzebuje dwóch rzeczy – kapitału i ochrony rozwijanej przez siebie technologii. Jednego odmawiają mu socjaliści syfonując prywatny kapitał ku państwu. Drugiego odmawiają mu skrajni libertarianie odrzucając własność intelektualną. Skrajni socjaliści natomiast odmawiają mu obu rzeczy na raz, nie zauważając ogromu traconych szans. Wolą prawić bajki o wyższości państwowego inwestowania “w fabryki” nad prywatnym “spekulowaniem w akcje”. Snują naiwne wizje genialnego państwowego wujka który wynalazł internet bo z jakichś powodów lepiej wie niż sektor prywatny w co najbardziej opłaca się inwestować.
Wysuwanie internetu jako przykładu wyższości inwestowania państwowego nad prywatnym jest jak badanie słuchu muchy przez uczonych radzieckich. Mucha traci słuch po urwaniu ostatniej nogi – brzmiał wniosek z projektu badawczego kiedy po ostatnim zabiegu mucha istotnie przestała się poruszać. Odbierzmy kapitał prywatnemu inwestorowi aby i on przestał się poruszać a potem piejmy ody do geniuszu państwowego wujka.
©2011 dwagrosze.com
"Ta rola ochrony patentowej 'up-front' dla małego, startującego przedsiębiorcy jest moim zdaniem bardzo ważna i zupełnie niedoceniana przez socjalistów którzy po prostu nie chcą Ciebie jako niezależej prywatnej jednostki. Masz być jedynie pokornym, pozbawionym inicjatywy i kapitału petentem opiekuńczego państwa które samo ma 'inwestować w fabryki' a Ty masz za regulowaną przez socjalistów płacę zasuwać tam 9-17, mo-fr"
To jest tylko teoria. Podobna nieco do socjalistycznych teorii i tak samo szkodliwa. W praktyce jest dokładnie odwrotnie. Patent jest monopolem nadanym przez państwo w określonym celu. Pierwotnie celem była (państwowa) pomoc małemu, startującemu przedsiębiorcy. Dzisiaj mały przedsiębiora musi mieć kapitał rzędu milionów dolarów żeby w ogóle dochodzić swoich praw w sądzie (średni koszt procesu o naruszenie patentów w informatyce to około 2 mln dolarów). Dodatkowo ten sam startujący przedsiębiorca musi mieć kapitał na rozwój swoich wynalazków.
Na tym procederze zyskują tylko prawnicy i wypasione korporacje które mogą swobodnie ignorować patenty małych a nawet średnich firm bo i tak nie będzie ich stać na dochodzenie swoich praw w sądzie. Za to te same korporacje nagminnie używają patentów do ochrony rynków na których dominują przed nowymi, bardziej innowacyjnymi przedsiębiorcami. Korporacje licencjonują wzajemnie swoje pateny (cross-licensing) i tworzą oligopole sztucznie zawyżając koszty wejścia na rynki w których siedzą i eliminują innowację na tych rynkach. Często jest tak że korporacje utajniają (i nie patentują żeby nie ujawniać) technologie nad którymi pracują natomiast intensywnie patentują obszary nad którymi pracuje konkurencja lub obszary w których węszą potencjał zagrażający rozwiniętym rynkom na których siedzą. Dziś dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin, również informatyki która kiedyś rozwijała się bardzo szybko bez patentów a w ostatnich 10 latach rozwija się wyraźnie wolniej (nie licząc open source-u którzy przez niektórych jest uważany za "socjalizm" mimo że nie ma z socjalizmem nic wspólnego – i w przeciwieństwie do prawa patentowego jest to model bardzo przyjazny małym przedsiebiorcom).
Nie chce mi się szukać linków do konkretnych przykładów – ale np. na https://groklaw.net można sobie poczytać dużo o patentach (głównie software-owych) i taktykach używanych przez korporacje do blokowania konkurencji, w szczególności open source-u i małych przedsiębiorców.
Moim zdaniem patenty nie mają wiele wspólnego z wolnym rynkiem – za to mają więcej wspólnego z (dość perwersyjnym) socjalizmem lub raczej feudalizmem. Twórcy amerykańskiego systemu ("founding fathers") mieli tego świadomość – np. Thomas Jefferson był przeciwny patentowaniu ponieważ uważał to za przedłużenie systemu feudalnego, niestety uległ naciskom i patenty znalazły się w amerykańskim systemie prawnym.
> Sprzeciw wobec IP nie oznacza, że chcę zmuszać wszystkich do ujawniania wszystkiego co stworzą. Można sobie mieć tajemnice, ale strzec ich na własny koszt. Np. to, że kupię procesor od intela nie daje mi żadnej wiedzy o tym jak stworzyć taśmę produkcyjną takich procesorów.
… no to kupię te plany od nieuczciwego pracownika Intel'a.
>Tak samo z płytki z programem nie
> odtworzę kodu źródłowego.
> I to też może być sposób na
> zabezpieczenie swoich zysków.
Nie potrzebuję kodów: mogę zrobić to samo co robili niektórzy piraci w niedawnych czasach: łamali oryginalne zabezpieczenia w programie, po czym… zamiast nich wprowadzali własne i rozpoczynali sprzedaż tak zmienionego produku.
Ja jeszcze chciałbym naprostować dwie rzeczy:
1. Otwarte programy nie powstają często w żadnych garażach, gdzie pryszczaci młodzieńcy piszą je dla idei tylko są tworzone przez duże firmy, którym są one potrzebne do prowadzenia biznesu. Np. facebook stworzył mnóstwo patchy do mysql'a i PHP bo po prostu ich potrzebował. I jakoś się nie boi, że inni mają teraz łatwiej tworzyć duże strony społecznościowe.
Tak też myślę, że mogło by to działać w innych branżach: np. badania nad lekami mogły by finansować duże sieci szpitali, które ich potrzebują.
2. Sprzeciw wobec IP nie oznacza, że chcę zmuszać wszystkich do ujawniania wszystkiego co stworzą. Można sobie mieć tajemnice, ale strzec ich na własny koszt. Np. to, że kupię procesor od intela nie daje mi żadnej wiedzy o tym jak stworzyć taśmę produkcyjną takich procesorów. Tak samo z płytki z programem nie odtworzę kodu źródłowego.
I to też może być sposób na zabezpieczenie swoich zysków.
@HansKlos: ;-))) I jak to jest Cyniku, kiedy nazywają Cię socjalistą, tj prawie złodziejem;-)))
Dopóki prawdziwi socjaliści nie zaczną wprowadzać praw antybredzeniowych każdy ma prawo bredzić bezkarnie… ;-D
Byle by nie kopiował cudzych bredzeń bo wtedy popełni plagiat… 😀 😀
@gtz, TJŁ: widocznie zbliżają się jakieś dymisje w związku z montowaną właśnie PawlakGate. ministrowie gadają z sensem w ostatnim etapie swojej kariery rządowej kiedy niczym już nie ryzykują, tzn nie ryzykują utraty stołka bo i tak ma zostać odebrany 😀
@zwolennicy patentów
patent na skorupkę w kształcie jajka
Idąc tą drogą można opatentować makaron w kształcie cząsteczki wody.
I dlatego patenty jako arbitralna decyzja urzędników nadająca monopol na używanie pewnych pomysłów jest idiotyczny.
@spekulancik
Ci którzy bronią praw patentowych są socjalistami i sami nawet tego nie widzą.
;-))) I jak to jest Cyniku, kiedy nazywają Cię socjalistą, tj prawie złodziejem;-)))
apropos uznania wyższości laboratoriów nad garażami
Czasami garaże wygrywają, a cazsami potrzebne są wielkie laboratoria. Do badania cząstek elementarnych garaż nie wystarczy, ale do szegegu badań bilologicznych, elektronicznych i nad chemią materiałową już tak. Duża w tym zasługa komputerów i elektroniki oraz skutek masowej produkcji i automatyzacji, która radykalnie obnizyła koszty.
@Cynik9
Link w sprawie emerytur. Nie do pominiecia. Przed kliknieciem prosze wziac gleboki wdech i kilka tabletek na serce.
"Pozostaje c) bredzenie pospolite, oparte na żarliwej wierze że skoro parę milionów właścicieli pecetów doprowadziło do OS i wolnej wymiany darmowych plików to parę milionów właścicieli garaży przerobionych na mini laboratoria doprowadzi w czynie społecznym do Open Pharmy i wolnej wymiany darmowych lekarstw. Pozostaje życzyć sukcesu."
Idąc tym tropem można również dojść do wniosku, żeby wprowadzić dyktaturę wojskową i cały wysiłek ekonomiczny skoncentrować na rozwijaniu najpotężniejszych broni i technologii do zabijania oraz kontrolowania ludzkości. Na pewno taki zorganizowany wysiłek da efekt lepszy niż aktualne umiarkowane zaangażowanie w rozwijanie technologii wojskowych.
Ten wpis to apropos uznania wyższości laboratoriów nad garażami.
Zauważ, że sam dokonałeś wartościowania i wskazałeś co jest ważniejsze. A to nie przystoi liberałowi. To takie socjalistyczne.
Ci którzy bronią praw patentowych są socjalistami i sami nawet tego nie widzą.
Z jednej strony mówią jaki to biedny przedsiębiorca, który to nie może poradzić sobie z wdrożeniem w życie swojego pomysłu i trzeba mu zapewnić wsparcie w formie ustawy, która go chroni. A z drugiej strony te same osoby są przeciwne płacy minimalnej i kodeksowi pracy, który chroni słabą jednostkę przed dużymi podmiotami.
Więc jeśli ktoś ma pomysł, to niech go realizuje. Po co mu jeszcze pomagać.
Cynik: "(…)gdzie jest zysk?(…)"
Ad.Doom – dzięki temu zabiegowi ("rozdawnictwu ver.1.0") zdobyli pokaźny zastęp fanów "zarażonych" gorączką Doom'a gotowych wydać kieszonkowe na ver.2.0 Zaoszczędzili miliony na marketing i promocję
Ad.Threadless – goście na tym modelu wykręcają kilkadziesiąt baniek obrotu rocznie
Ad.Ubuntu – chciałem przez to powiedzieć, że korporacje wybierają soft często ze względu na Support po sprzedażowy, a goście od Ubu to dostrzegli. Wątpię, żeby żeby na tym modelu zwróciły im się koszty w najbliższym czasie, ale to tylko moja spekulacja.
Ad.Open Architecture – to jest bardzo młode dziecię. Znam polski startup, który poszedł w tym kierunku zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wystąpienie z TED'a wrzuciłem jako ciekawostkę.
Ave.
a teraz coś z zupełnie innej beczki: Fedakowa jest chyba na skraju krzywej Gaussa… myśli inaczej niż reszta ministrów 😉
@Cynik9: "zacząć należy od alternatywnego modelu biznesowego high tech"
"Zachęcam jednak aby ktoś wyszedł z trzymającym się kupy, a nie SF, alternatywnym mechanizmem high-tech innowacji w operującym na prawach zysku sektorze prywatnym. "
prosty przykład: zwyły pecet. IBM mógł zastrzec całą architekturę od stóp do głów, ale pozwolił konkurencji ją kopiować w całości (poza kodem BIOSu). dzięki temu zdobył gigantyczny rynek – tworząc ekosystem kompatybilnych rozwiązań i pozostając jego liderem na długie lata.
google tworzy masę darmowych innowacyjnych usług, z których część sama w sobie nie ma nic wspólnego z samą wyszukiwarką i prezentowanymi reklamami – po to aby utrzymać usera w necie, najlepiej w obrębie swojego dominium.
schemat ogólny dla high-tech: przedsiębiorca pakuje się w kosztowne badania a ich owoce tworzą nowy rynek, ekosystem i daja mu pozycję lidera know-how. nowy rynek wypiera stary ekwiwalent, otwartość technologii przyspiesza ten proces. konkurencja staje się jednocześnie pomocnikiem – konsument/klient wie, że jeśli lider padnie, to ma naśladowców i nie zostanie bez supportu. lider sam zaś koncentruje się na customizacji i "długim ogonie" albo na klientach korporacyjnych.
drugi schemat ogólny dla high-tech: oparcie biznesu na usłudze i pernamentnym dopasowywaniu się do dynamicznie zmieniających się oczekiwań klienta.
idąc poza high-tech: kto finansowałby badania big pharmy? firmy ubezpieczeniowe, zainteresowane redukcją ryzyka dzięki czemu można więcej kasy ze składek zostawić we własnej kieszeni.
ogólnie, mam wrażenie że obrońcy IP chcą ugryźć więcej niż są w stanie połknąć – od razu chcieliby zdobyć cały rynek – podczas gdy przedsiębiorca działa w czasie. jawi sie im on też jako rynek homogeniczny bez długiego ogona i tych wszystkich szczegółów rozróżniających na których można zarabiać. rynek ten także wydaje się im statyczny, jakby konsumenci nie zmieniali upodobań i potrzeb z dnia na dzień.
@mantrid: trochę późno się włączasz do dyskusji nie przeczytawszy moich wcześniejszych postów. Każdy arbitralnie narzucony państwowy termin jest durny, i im dłuższy tym bardziej. Nie wiem jaki jest odpowiedni na co. Ale skupiam się raczej na dziedzinie hi-tech i przedsiębiorcy- wynalazcy któremu procedura patentowa daje niewątpliwie cenną protekcję przed big guys którzy ze swoimi środkami łatwo zreplikowaliby wszystko co mała firemka ma. W tym przypadku okres protekcji mógłby być krótki – z rzędu kilku lat góra. Nie wiem czemu tak trudno zrozumieć że to co na jednym końcu ma pewne negatywne efekty na drugim końcu może skutecznie chronić początkującą firemkę opartą na jednym wynalazku.
Poza tym zanim mnie zaczniesz cytować musisz się zdecydować czy mówimy tutaj o inkrementalnych zmianach w kierunku "libertariańskim" czy totalnym puszczeniu na żywioł. O tym drugim – zero państwa zero podatków – chętnie podyskutuję ale zacząć należy od alternatywnego modelu biznesowego high tech a nie od patentów.
———————
@wojteksz: Re: alternatywnego modelu biznesowego to ja w tych próbach wiele nie widzę, sorry. Jestem do nich jak najbardziej sympatycznie nastawiony ale chcę wiedzieć "gdzie jest zysk?". W przeciwnym razie możemy sobie snuć plany o "social computing", i robić coś nawet praktycznego, ale ciągle na zasadzie honorowej charity albo czego w rodzaju "Lions club". Najbardziej zaawansowany model biznesowy do jakiego redukują się te próby to albo rodzaj prostej manufaktury albo rodzaj usługi do reperacji jej produktów.
Dlatego m.in. uważam że OS z uwagi na specyficzne uwarunkowania, i historię, nie oferuje powielalnego modelu biznesowego.
Pacjenci sami płacący za spontaniczny rozwój "social farmy" dla siebie na przykład – jak to ktoś sugerował – to przynajmniej coś nowego. Chciałbym zobaczyć efekty takich nowatorskich rozwiązań "biznesowych". W aptekach nie ma leków Roche czy Zeneki bo nie ma big farmy i nie ma patentów. Za to jest 100 tanich proszków "na raka" produkowanych w okolicznych garażach. Każdy naturalnie "działa doskonale" ale nikt niczego oczywiście nie sprawdza bo jak odrzucimy rolę państwa jako arbitra w patentach to nie po to aby funkcjonowało ono jako arbiter w lekach… He,he, może być jeszcze ciekawie… ;-D
hmm… A co ma piernik do wiatraka, leżenie na plazy a placenie ZUSu. Ja bym chciał żeby byly tansze produkty, poprzez konkurencje ktorą blokuja patenty i prawa intelektualne. Generalnie Zusu nie place prawie wcale 🙂 i chwale to sobie. Jako przyklad prosze zobaczyc branze IT i rozwój opensource…
"Ot co boli socjalistów naprawdę!"
Raczej chodziło o to, że IP powoduje, że niektórzy nie muszą zapracować na pinakoladę, tylko zarabiają na tym, że państwo im blokuje konkurencję.
A ta chęć, żeby własnie kto inny poniósł koszty ochrony "ich" idei jest właśnie bardzo socjalistyczna…
@ uniarkowany liberal
w praktyce taka sytuacja nigdy nie zaistniala, albo 'monopol' trwal krotkotrwale- w sam raz aby przyznac wynalazcy wyceniana rynkowo premie za pomysl. Zawsze znajdowal sie ktos inny kto wymyslal produkt konkurencyjny ktory znosil taki status quo. Monopol jako taki nie ma szans na prztrwanie bez udzialu panstwa i chodzi w tym wypadku mechanizmy typu koncesje, zezwolenia, wakacje podatkowe itd, a nie o prawa patentowe czy autorskie.
https://aynrandlexicon.com/lexicon/monopoly.html
https://files.libertyfund.org/pll/quotes/138.html
@cynik9
pozwolę sobie sparafrazować fragment posta samego autora
Czemu właściwie ten cud innowacji przez nakazaną wieloletnią ochronę intelektualną ma wstydliwie kończyć na akurat na poziomie 20 lat? Czemu nie na 50 lat? A czy nie lepiej od razu ustalić wieczną ochronę po kres cywilizacji? Przecież skoro ochrona patentowa w jednym okresie ma sprzyjać innowacji to trudno twierdzić że będzie ją ograniczała w innym
samo ustalanie okresu ochrony patentowej jest tak durne jak ustalanie stóp procentowych. bo niby skąd centralny planista ma wiedzieć, ile powinna ona trwać?
@podszywający się pod liberała: Własność intelektualna tworzy pokuse położenia się na plaży i popijania Pinakolady
Ot co boli socjalistów naprawdę! Ustaliliśmy wcześniej w dyskusji że patenty i socjalizm to są dwie różne rzeczy, zgoda. Ale… tak jak miłośc i zazdrość, są tuż obok siebie!!! Z jednej strony imponuje mi gdy młodzi ludzie obrażają się posądzeni o socjalizm. Coś jednak musimy robić pożytecznego w tych 2GR… Z drugiej strony zawadź tylko w tematykę patentów a socjaliści zewsząd odezwą się w masie… 😉
Co jest złego w patentach? Czort tam z tym czy hamują postęp czy nie, czy zawyżają ceny czy nie, czy stymulują korporatyzm (koluzja wielkiego biznesu i państwa) czy nie. Teraz przynajmniej wiemy jasno od "liberała" co jest naprawdę złego w patentach: to że ktoś może leżeć na plaży i nie płacić ZUSu!
To jest wysoce naganne! A więc najlepiej niech państwo tego zabroni tak aby każdy płacił przez nos i to po równo… a nie wyzywająco prowokował nas pinacoladą bycząc się na plaży! To czy robi coś sensownego czy nie, czy ma jakiś wkład do społeczeństwa czy nie, nie ma znaczenia.
Nie wiem, dlaczego uparłeś się cyniku, żeby przyznawać komukolwiek prawo do zysku i jeszcze twierdzisz, że pozbawienie prawa do zysku to kradzież.
Sytuacja z patentem jest analogiczna do następującej:
Znalazłeś idealne miejsce na otwarcie sklepu. Brak konkurencji i dużo klientów. Już w głowie liczysz zyski ze swojego pomysłu. Zaczynasz budować sklep a tu ktoś to zauważył i skopiował twój pomysł i stawia sklep po drugiej stronie ulicy. Nagle zyski topnieją o połowę(albo i więcej aż do średniej stopy zwrotu na rynku).
Czujesz się okradziony i biegniesz do państwa prosząc o pomoc i siłą zmuszenie tamtego, żeby Ci nie robił konkurencji bo ty wymyśliłeś to pierwszy i już zainwestowałeś kupę środków i teraz się nie zwrócą.
Ba twierdzisz więcej: jak państwo nie będzie przyznawać nikomu ochrony tego typu, to świadomość takiej możliwości spowoduje, że nikt nigdy nie postawi żadnego sklepu i cofniemy się do paleolitu.
Własność intelektualna hamuje rozwój!!!! wyobraźmy sobie że ktoś wymyśla super produkt zarabia na tym kase i gwarantuje sobie MONOPOL na jego produkcje (od kiedy to monopol jest dobry). Własność intelektualna tworzy pokuse położenia się na plaży i popijania Pinakolady, a nie pracy nad następnym produktem lub nad rozwojem obecnego aby konkurencja nie wyszła do przodu.
W kwestii nowych/nietypoych modeli biznesowych.
Doom (Id Software) – Drug dealer business model, czyli "pierwsza działka za darmoszkę" 😉
Ubuntu (Canonical) – Produkt supportowany przez społeczność, rozwój dotowany również z prywatnego funduszu, duża penetracja rynku przychody z usług – Płatne Wsparcie
Open Architecture – Rozwiązania architektoniczne rozwijane przez społeczność, otwarta dokumentacja – Płatna usługa budowlana
Threadless [Skinny Software] – Społeczność tworzy projekty nadruków graficznych i wybiera design który ma być drukowany na ubraniach – Host zarabia na drukowaniu i sprzedaży ubrań
I na koniec dwa grosze w temacie 'nowej ekonomii open source' (TED Talk)
@nightwatch
"A weź se i wygrywaj sprawy sądowe, płać prawnikom a jak Ci zostanie jeszcze trochę czasu i pieniędzy to przeznacz je na rozwój swojej firmy."
Jesli ktos nie ma pieniedzy na prawnikow czy czasu na sady, to nich sie nie bierze za biznessy w high-techu. A jak golas ma pomysla to niech sie z nim zglosi to kogos, kto kase ma, do kogos takiego, kto kiedys tez byl golasem. Po paru latach placenia frycowego golas sie ubierze i beda wtedy do niego przychodzic inne mlode pomyslowe. Na tym polega ta gra. Komus moga sie takie zasady oczywiscie nie podobac: zamiast zaczac grac w te gre bedzie sie domagal nowej, jemu bardziej pasujacej, "sprawiedliwszej". Ale to juz jest faktycznie mysleniem socjalistycznym.
Jak ktos chce byc kreatywny to tak czy siak musi sie orientowac w tym jak wyglada najnowszy stan techniki. Jak bedzie rozumial jezyk patentow i logike tego systemu to nie bedzie sie bal tego, ze go duzy pozwie bez racji do sadu. Bedzie tez umial obejsc istniejace patenty. W tym sensie patenty jak najbardziej pobudzaja kreatywnosc.
Szanowna konfratrzy 😉
Moim zdaniem arbitralne odrzucenie idei patentowania jest błędem logicznym, precedensem dającym zielone światło do odrzucenia idei własności prywatnej. Nie twierdzę, że mam rację, co więcej zakładam, że mogę trwać w błędzie jednak dla mnie dyskusja zaczyna przypominać spory o nożu, wszak nóż narzędziem użytkowym jest – a także bronią. Nożem możesz zrobić tracheotomię, posmarować kromkę masłem, obronić się lub też sterroryzować staruszkę.
Patentowanie IMHO jest właśnie takim "nożem", nie można mu odmówić cech destrukcyjnych ale i twórczych, tylko czy z tego powodu zakazać noszenia/używania go? 😉
W kwestii patentowania to z tego co mi wiadomo (te dane mogą być nieaktualne) w Polsce patentuje się rozwiązania techniczne czyli implementacje – nie wystarczy przedstawić idei działania czegoś lecz należy udokumentować prototyp. USA PTO rozpatruje natomiast wnioski patentowe również na „gołe idee” (pomysły). Myślę, że jeżeli już to w tym punkcie można upatrywać furtki do nadużyć.
Od idei do sprawnej technologii zazwyczaj droga długa i kręta, podczas gdy ktoś przedstawia gotowy prototyp oznacza to, że zainwestował czas i pieniądze w nowatorską ideę. Nie rozumiem więc dlaczego właściciel takiego prototypu miał by inaczej niż dobrowolnie dzielić się swoim know-how.
Z drugiej strony jeśli ktoś patentuje technologię, która jest już rozpowszechniona od dekady i zdążyła spenetrować rynek to jest to zwykłe nadużycie, do którego nie powinni dopuścić goście w UP.
Pozdrawiam drużyno 😉
Aha Vivat Open-Source serio!
@cynik9
Inny przykład z życia.(…)
Zapytaj się swojego szwagra czy też nie wolałby pracować w swoim szykownym domu, na luzie, w wolnych chwilach, zamiast harować dla kogoś innego widząc do tego dzieło swojego umysłu marnotrawione.
Przemyśl podany przez siebie przykład i odpowiedz na pytanie: Czemu – do jasnej cholery – ten mój znajomy doszedł do własnej firmy tak okrężną drogą w dodatku wykupując własne patenty od swojego pracodawcy?
Co do prac doktorskich (a tym bardziej magisterskich), to po gadać o czymś co nie ma znaczenia?
Z perspektywy osoby widzącej od środka i Państwo i Korporację: państwo, nawet Polskie, jest dużo bardziej efektywne finansowo – i to tak proporcjonalnie jak i w liczbach bezwzględnych – niż większość korporacji.
Z tym że za błędy Państwa odpowiadają wszyscy – za błedy korporacji, w założeniu, sama korporacja. Owszem, w praktyce jest to też łańcuszek klientów, podostawców itp. ale w gospodarce wolnorynkowej ta "propagacja uszkodzeń" ma tendencję do wygaszania się.
Rzecz w tym, że będąc dostatecznie dużą firmą, staje się zbyt dużym by upaść.
@Para-Site
Strachliwych frajerów?
A weź se i wygrywaj sprawy sądowe, płać prawnikom a jak Ci zostanie jeszcze trochę czasu i pieniędzy to przeznacz je na rozwój swojej firmy. Wtedy może wygrasz i odniesiesz sukces.
Ale żeby nie było że totalny open source promuję, uważam że jakaś forma ochrony patentowej jest potrzebna, ale nie powinna ona trwać więcej niż 2-4 lata (z wyjątkami) a mechanizm przyznawania patentów powinien być o wiele bardziej restrykcyjny
patenty przestaly sluzyc pobudzaniu wynalazczosci i kreatywnosci, a staly sie bronia masowego razenia. W branzy informatycznej wiekszosc patentow siedzi w rekach kilku megakorporacji. Od czasu do czasu odpalana jest salwa (pozew na kilkaset baniek), druga strona odpowiada salwa (tez pozew na kilkaset baniek), zamieszane firmy szybko ida na ugode i wymieniaja sie licencjami, a cala reszta bez tysiecy patentow ma przerabane. Powstaje kasta wybranych z dostepem do najnowszych patentow i reszta, ktora musi radzic sobie bez.
Co to wszystko oznacza? Ze mala firemka nie jest w stanie napisac strony kodu, zeby nie naruszyc jakiegos patentu, a w przypadku pozwu poplynie, bo nie ma budzetu na prawnikow jak behemoty branzy.
Jeszcze pal licho patenty 20letnie w technologii skrawania metali, materialoznawstwie czy jakiejkolwiek starej branzy, ktora ma do czynienia z materia fizyczna. Silniki spalinowe sa troche lepsze niz byly 20 lat temu i troche bardziej lepsze niz lat temu 40. Jak nie masz najnowszej technologii nie jestes az tak w plecy.
A co z elektronika czy informatyka? 20letni patent to porazka w branzy, w ktorej 5 lat wstecz to epoka kamienia lupanego. A istnieja tak durne patenty chocby na interfejs uzytkownika, jak np 1click Amazonu (zaden inny sklep internetowy nie moze miec skladania kompletnego zamowienia jednym guzikiem), czy patenty na specyficzne gesty dlonia na ekranach dotykowych (np Apple).
Jeszcze inna bajka jest taka, ze programowanie to matematyka i wszelkie patenty na algorytmy to de facto patenty na matematyke, a to jest kompletnie pozbawione sensu.
Wojny patentowe = masy prawnikow na potrzeby ofensywne/defensywne = wysokie bariery wejscia = niekonkurencyjny rynek preferujacy duzych graczy i miazdzacy malych.
podsumowujac: czy patenty nie sa tylko kolejna regulacja ze strony panstwa, wykorzystywana przez wielkich do wykreowania monopolistycznej pozycji? Cos, na co libertarianie podobno maja alergie? Realia obecnie sa takie, ze wielkie firmy placa rzadom za ochrone swojego biznesu przed konkurencja i to jedyny 'pozytek' z tego wszystkiego.
@cynik9
„wchodzac po kilku latach z wlasnym produktem na rynek nikt Ciebie nie oskarzy o lamanie jego patentu. W kompetytywnym swiecie i zazebiajacych sie patentach jest o to latwo.”
…bo sie chlopaki wymieniaja licencjami, czyz nie Szefie?
I na tym polega ta gra, zeby strachliwych frajerow trzymac z daleka. Taki mechanizm naturalnej selekcji. Kto sie boi patentow ten odpada.
@ cynik9
Przekluwanie balonow? No mowie przeciez: gaszenie. Zeppelinow.
Na tym piekielnym adwokactwie tez sie mozna bylo do tej pory poznac.
Faktycznie, przynajmniej idelogocznie prawo patentowe lezy na lopatkach. Natomiast prawo autorskie to poletko do popisu dla wielu broniacych je ideologow. A ze w „public life” chodzi wylacznie o ideologie, totez i „latwiej” jest im przy poklasku tlumow rzucic sie na wrednych patentowanych monopolistow, niz na, bron Boze, poetow.
@dpc.
„W praktyce tego nie zrobi, bo to hardware (linie produkcyjne, itd.) i marketing jest bariera wejsciowa, a oprogramowanie nie, gdyz dzieki wolnemu dostepowi do informacji udalo sie zbic jego koszta do minimum — z korzyscia dla wszystkim.”
W praktyce tego nie robi, chociaz posiada oprogramowanie, bo jest problem z patentowaniem programow jako takich, gdyz prawo patentowe zostalo w tyle za nowymi technologiami. Nie ma w tym specjalnie niczyjej zaslugi czy planu.
Patenty na wynalazki, podobnie jak krolewskie patenty na wydobywanie soli, powstaly bo wladzuchna zobaczyla w nich zrodlo wlasnego dochodu. Zeby sprawe troche wysublimowac, wymyslila idee szybkiego podzialu wiedzy poprzez publikacje patentowe. No bo pocoz maja obywatele A i B niezaleznie od siebie i w nieswiadomosci wzajemnej konkurencji, pracowac nad tym samym silnikiem, podwajajac niepotrzebnie koszty niewolniczej pracy. Przeciez niech niewolnik A pracuje nad nowym silnikiem podczas gdy niewolnik B skupi sie juz teraz na unowoczesnieniem tego nowego silnika. I do tego niech sie obaj ciesza, ze moga przy tym troche zarobic poprzez obciazenie za koszty ich zoptymalizowynych staran niewolnikow C do Z, przepraszam, ze moga z korzyscia dla obywateli C do Z zaproponowac nowe rozwiazania techniczne.
@cynik
"Szkoda że nikt nie poruszył tutaj arcyciekawego wątku co robić z plagiatem w przypadku np. prac doktorskich czy magisterskich…"
Pewnie dlatego, ze sie tu roi od magistrow i doktorow plagiatatorow 😀 😀 😀
@Para-Site: Widze, ze sie cynik9 dobrze przygotowal do tematu patentow i teraz gasi chlopakow.
Nie gasi tylko odgrywa raczej rolę adwokata diabła, przekłuwając jedynie zbyt oczywiste balony i szukając optimum. Albo nazwij to "market maker" – ktoś musi być po drugiej stronie argumentu… 😉
Wbrew temu co piszesz instytucję własności intelektualnej w patentach prawdopodobnie w sumie prościej jest zakwestionować niż w dziełach sztuki, czy jak je tam nazwiemy. Specjalnie gdy oddzielimy od tego osobny wątek finansowy. Szkoda że nikt nie poruszył tutaj arcyciekawego wątku co robić z plagiatem w przypadku np. prac doktorskich czy magisterskich…
Widze, ze sie cynik9 dobrze przygotowal do tematu patentow i teraz gasi chlopakow. Interesujaca debata. Mam tylko pewien niedosyt (chyba sie napije) po raptownie (choc oficjalnie) zamknietym “pierwszym watku” o prawie autorskim. Patenty nie sa zle, chocby jako pozywka dla urzedasow, prawnikow i innych pasozytow.
Ale jak ktos mi mowi, ze sobie posklada litery alfabetu w slowa a te slowa potem w zdania, mniej lub bardziej gramatyczne, i takie poskladanie, taka juz wtedy FORMA z tym alfabetem i z ta (nie)gramatyka ma sie poprzez jakas mniej lub bardziej kabotyncka (no offence meant, rather self-offence) transsubstancjacje stac sie jego WLASNOSCIA, to mnie osobiscie (i przed sie-napiciem) zaczyna sie krecic w glowie.
@abc:
Przykład z życia. Mój szwagier chemik, pracował dla dużego koncernu chemicznego w Europie. Razem z kolegę odkryli innowacyjną metodą wytwarzania środka chemicznego szeroko stosowanego w przemyśle oraz farmacji. Firma dla której pracowali, opatentowała ten wynalazek, ale nie dlatego, aby samemu wdrożyć technologię. Tej firmie bardziej opłacało się zablokować innych, gdyż sama właśnie wydała kupę kasy na starą linię.
Inny przykład z życia. Mój znajomy chemik pracował dla dużego koncernu chemicznego w San Francisco. Odkrył X rzeczy które firma opatentowała ale których w większości nie nie używała. Tu podobieństwa się kończą. "Mój" gość założył własną firmę i zrobił to co trzeba – deal ze swoim dawnym pracodawcą przejmując prawa do jednego ze swoich dawnych patentów. Something for something. Wynik – gość pracuje na luzie w domu w swojej jednoosobowej firmie, gra w tenisa, udziela się w organizacjach dobroczynnych a pracę zawodową ogranicza do okazyjnego konsultowania Japończyków w zakresie swoich patentów.
Zapytaj się swojego szwagra czy też nie wolałby pracować w swoim szykownym domu, na luzie, w wolnych chwilach, zamiast harować dla kogoś innego widząc do tego dzieło swojego umysłu marnotrawione.
@cynik
Brniesz w zaparte i nawet historia maszyny parowej Watta Cię nie przekonuje. A przecież widać wyraźnie, że dopiero po zamknięciu patentu nastąpił wyraźny jej rozwój.
@dpc
dobre argumenty, dobry link do książki
@wszyscy
Przykład z życia. Mój szwagier chemik, pracował dla dużego koncernu chemicznego w Europie. Razem z kolegę odkryli innowacyjną metodą wytwarzania środka chemicznego szeroko stosowanego w przemyśle oraz farmacji. Firma dla której pracowali, opatentowała ten wynalazek, ale nie dlatego, aby samemu wdrożyć technologię. Tej firmie bardziej opłacało się zablokować innych, gdyż sama właśnie wydała kupę kasy na starą linię.
Na wolnym rynku jej inwestycja okazałby się błędną a inni mogliby zacząć korzystać z innowacji. W socjalizmie jednak jest dokładnie odwrotnie.
@cynik
Rozbroiłeś mnie, gdy nazywasz idea zniesienia praw własności intelektualnej oraz praw patentowych ideami socjalistycznymi. Tym bardziej, iż jest dokładnie odwrotnie. Nie ma prawa naturalnego, które chroni idee i myśli.
Nie wtrącając się w wasze spory linkuję:https://www.groklaw.net/article.php?story=2011021108493059
@Para-Site:
Potem jak juz maja dostateczna liste pending patents to firemke szybko sprzedaja za odpowiednio duze pieniadze jako wyjatkowo bogata w innowacje. A ze z aplikacji nie ma pozniej patentow to juz ich oczywiscie nie obchodzi.
Pewnie sprzedali tę firemkę państwu co to ma "inwestować w fabryki" zdaniem {HansaKlosa}… 😀 😀 😀
Nic dziwnego że później nikogo nic nie obchodzi…
Zeby sie pochwalic pendujacym patentem wystarczy zlozyc aplikacje, a to kosztuje grosze.
No własnie…ale nie przeszkadza to postraszyć trochę ludzi wielkimi kosztami… ;-D
@cynik9:
Są drobne niedociągnięcia moich wypowiedzi — odpisuję na szybko przerywając pracę i redagowałem wypowiedź w tym małym koślawym okienku do wpisywania komentarzy. I staram się odpisać możliwie klarownie i dużo, żebyś mógł zrozumieć moje rozumowanie, podczas gdy Ty wolisz wyzwać mnie od oszołoma, bo się ze mną nie zgadzasz.
Nie wiem o jakich barierach wejścia mówisz Ty. Ja podam szacunkowy koszt wyprodukowania takiej standardowej dystrybucji Linuksa:
https://www.linuxfoundation.org/sites/main/files/publications/estimatinglinux.html
Czyli na moim kompie (i nie tylko na komputurze domowym — także w urządzeniach nad którymi pracuję jako programista embedded) mogę używać za free OSu którego wyprodukowanie kosztowało jakieś 10 miliardów dolarów i ze 20 lat czasu wielu zawodowych programistów. I nie chodzi tylko o to, że mogę go _używać_, bo to w rozłożeniu na liczbę użytkowników byłby niewielki koszt. Używać to sobie można Windowsa za 300zł. Mam pełen dostęp do jego kodu źródłowego i całej wiedzy tam zawartej. Mogę go użyć do budowy rakiety kosmicznej czy telefonu komórkowego, co zreszta wiele przedsiębiorcow robi.
Jeszcze 15 lat temu potrzeba było wielkiej korporacji, żeby zrobić telefon komórkowy. Dzisiaj telefon komórkowy może stworzyć mała firma. W praktyce tego nie zrobi, bo to hardware (linie produkcyjne, itd.) i marketing jest barierą wejściową, a oprogramowanie nie, gdyż dzięki wolnemu dostępowi do informacji udało się zbić jego koszta do minimum — z korzyścią dla wszystkim.
Myślisz, że firmy farmaceutyczne pracują nad rzeczami które kosmicznie przewyższają to czym współcześnie zajmuje się informatyka? A skąd. Tylko koszty są inne właśnie z tego powodu, że w medycynie niechęć do dzielenia się jakąkolwiek wiedzą jest wręcz legendarna. Podczas gdy tajniki high-tech oprogramowania może poznawać biedny, ale zapalony licealista z Indii, o high-techowej medycynie nie dowie się niczego. Nie mówiąc już o tym, że nawet te High-Techowe korporacje same czerpią ze wspólnego ,,zbioru danych'' co tylko się da, by ciąć własne koszta. Tylko po to, żeby zaraz potem przypier*lić nam (miłośnikom wolnej wiedzy) jakimś durnym patentem na rzeczy o której wszyscy wiedza już 10 lat.
W każdym bądź razie nie sądzę, żebyś Ty dał się przekonać. Mam jednak nadzieję, że pare osób które trochę z większą otwartością zastanowią się nad tym, zrozumie że ochrona ,,Własności Intelektualnej'' jest wbrew pozorom kiepskim, niespójnym a przede wszystkim niepotrzebnym ,,wynalazkiem'', a jej brak wcale nie będzie oznaczać ,,powrotu do epoki kamienia łupanego''.
Pozdrawiam, dziękuję. 🙂
@dpc.ucore.info
Bzdura na bzdurze (…) Mylisz przyczynę ze skutkiem
Masz jak najbardziej racje – w wielu rzeczach Cynik się myli;-) Myli się również w tym, że pieniężny zysk wyznacza wszystko. Jeśli kopaczowi z łopata podniesie się 5x wynagrodzenie, to jego wydajność nie wzrośnie 5x, tak samo, jak bankierowi, gdy dostanie tylko 1/5 swojego wynagrodzenia, to wydajność nie spadnie do 20%;-)
@Cynik
Obawiam się natomiast że widzisz świat statycznie
Obawiam się, że nie widzisz świata takim, jakim on jest;-)
"Tymczasem ochrona patentowa jest droga, a prawo skomplikowane w tej materii. Koszty patentowe to zwykle kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy euro za patent i z uwagi na koszty osoby fizyczne stanową znikomy % przyznanych patentów." -Hans
Zeby sie pochwalic pendujacym patentem wystarczy zlozyc aplikacje, a to kosztuje grosze.
Dla jasnosci obrazu o start-upach: z mojego zawodowego doswiadczenia to takie poczatkujace firmy czesto skladaja trywialne aplikacje, albo takie, gdzie nie wiadomo jak "to carry out the invention". Potem jak juz maja dostateczna liste pending patents to firemke szybko sprzedaja za odpowiednio duze pieniadze jako wyjatkowo bogata w innowacje. A ze z aplikacji nie ma pozniej patentow to juz ich oczywiscie nie obchodzi. Szczegolnie Amerykanie sie specjalizuja w takich interesach.
@HansKlos: Cynik nigdy nie miał do czynienia z urzędem patentowym i dlatego zdaje mu się, że biedny start-up opatentuje to i owo. Tymczasem ochrona patentowa jest droga, a prawo skomplikowane w tej materii. Koszty patentowe to zwykle kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy euro za patent i z uwagi na koszty osoby fizyczne stanową znikomy % przyznanych patentów.
Zapewniam że przegranej w licytacji na doświadczenia z patentami i patent lawyers się nie obawiam… 😉
Obawiam się natomiast że widzisz świat statycznie, z perspektywy sołtysa patentującego bimber na własne potrzeby. Pewnie że będzie to drogie…
Nie dostrzegasz natomiast dynamiki całego procesu patentowego. Jakie znaczenie ma nawet kilkadziesiąt tysięcy na patent skoro chroni on multi milionowy wynalazek i multi milionową kompanię zbudowaną wokół niego?
Dla wynalazcy/ entrepreneura krytyczny jest okres pierwszych 1-3 lat, 4 góra. Czas w którym firma to on i idea, plus biurko, bez większego kapitału. Straszenie kosztami patentu (których nie neguję) wskazuje że nie rozumiesz rodzaju ochrony którą daje Ci rozpoczęta i trwająca ale nie zakończona procedura patentowa. Chodzi m.in. o ten mały kawałek "patent pending" i efekty jakie to daje. Sama procedura może trwać długo ale implikowanie że kosztuje drogo jest półprawdą. Aktualnie początek może Cię kosztować tyle co znaczek pocztowy plus kilkadziesiąt $$ za zgłoszenie. Potem rzecz może pójść we wszystkie strony. Jak masz inwestorów na parę milionów to koszty patentu będą szumem. Jak kompania pada natomiast lub straci zainteresowanie (zmieni zdanie) to wyciąga po prostu wtyczkę z kontaktu z całą procedurą. Jednak przez te krytyczne parę lat na początku procedura patentowa daje Ci cenną ochronę. W wyścigu do rynku ochrona ta jest wartościowa także w innym aspekcie o którym nikt z wypowiadających się tu przeciwników IP nie ma pewnie większego pojęcia – tym że wchodząc po kilku latach z własnym produktem na rynek nikt Ciebie nie oskarży o łamanie jego patentu. W kompetytywnym świecie i zazębiających się patentach jest o to łatwo.
—————
@dcp: Co nie znaczy, że ludzie przestaliby potrzebować leków i nie znaczy, że nie byliby gotowi za nie płacić (np. za sam fakt szukania leku) i że nie znaleźliby się prawdziwi przedsiębiorcy, którzy potrafią założyć firmę, która funduje się w inny sposób niż
To właśnie miałem na myśli pisząc o bredzeniu pospolitym… 😉 Sorry za małą złośliwość.
Do wielu odkrywczych idei można by dojść gdyby tylko przyjąć założenie że firma funduje się w inny sposób. Problem jest tylko taki że koń z garbem nie nazywa się dłużej koń tylko wielbłąd a firma która "funduje się na inny sposób" nie nazywa się dłużej firma. A poza tym wszystko się zgadza.
Kompletną bzdurą jest zerowa bariera wejścia dla software'u… Dzięki nim [darmowemu SW] pracuję właśnie na komputerze w którym za oprogramowanie nic nie musiałem zapłacić
Ok, w takim razie różnimy się w definicji wysokości bariery wejścia… 😉
———————
@wszyscy przeciwnicy patentów/IP:
Żadnych nowych zgłoszeń w dziedzinie
alternatywnego mechanizmu high-tech innowacji w operującym na prawach zysku sektorze prywatnym?
Wszystko konkretniejsze od "kompania funduje się na inny sposób" brane pod uwagę! Chodzi właśnie o ten "inny sposób" w systemie operującym na prawach zysków – nie charity, nie państwa.
@cynik9:
Bzdura na bzdurze. 🙂
Z tym wymuszeniem czegoś od Mozilli to jakaś dygresja ciekawa, a nie argument. Chrome, Konqueror, Safair też musiały, bo Microsoft je zmusił?
Kompletną bzdurą jest zerowa bariera wejścia dla software'u. Jestem programistą akurat i wiem doskonale o tym, że do napisania najmniejszego kawałka użytecznego kodu potrzebujesz: systemów operacyjnych, kompilatorów, dokumentacji, emulatorów, debuggerów, edytorów tekstu i trzy dupy innych narzędzi. Do tego potrzeba bibliotek zewnętrznych itd. Wytworzenie tego wszystkiego kosztuje zasoby.
Mylisz przyczynę ze skutkiem. Software ma obecnie bardzo niską barierę wejścia właśnie dlatego, że 30 lat temu Richard Matthew Stallman uświadomił sobie, że trzymanie wiedzy pod kluczem wszystkim szkodzi. Dzięki niemu i dzięki ludziom których do tej idei przekonał po 30 latach widzimy dowód tego, że idea gospodarki wiedzy opartej o brak ochrony intelektualnej jest efektywniejsza niż oparta o jej ochronę.
Dzięki nim pracuję właśnie na komputerze w którym za oprogramowanie nic nie musiałem zapłacić i dzięki temu mogę oferować swoje usługi dużo taniej. Mam za darmo OS, przeglądarkę, edytory kodu, kompilatory i inne narzędzia na które nigdy by mnie nie było stać, gdyby nie to że ta praca nie jest chroniona.
I nawet pomimo tego, że wielcy giganci korzystają z (według mnie) nieuczciwej przewagi wymuszenia na społeczeństwie akceptacji ich bzudrnego pomysłu Ochrony Intelektualnej to ogólnodostępna wiedza ma się dobrze i będzie się miała jeszcze lepiej bo jest po prostu efektywniejsza jako system.
Software prowadzi, bo pierwszy zaczął i jest bardzo oderwany od fizycznych aspektów rzeczywistości (scarcity). Ale już obecnie mogę Ci pokazać masę hardware'u którego kody źródłowe / schematy są publicznie dostępne, a nawet rzeczy takich jak samochody.
Kolejną bzudrą jest "hobbystyczna" etykieta którą przypisujesz np. Linuksowi (bo o niego Ci pewnie chodzi). Bardzo niewiele tego co w Linuksie robią hobbiście. Kod ten produkują głównie goście na etatach w firmach które korzystają z tego, że ta baza wiedzy jest wspólna. W tym "Ci wielcy patentowi giganci".
Wspomniany IPad akurat nie jest żadnym przełomem technologicznym. Android z otwartymi źródłami potrafi dokładnie to samo, z większymi możliwościami, na większej liczbie platform i różnych rodzajach urządzeń. Nie ma w IPadzie nic odkrywczego — jest tylko dobry marketingu, wysokiej jakości wykonania i umiejętnie wypromowana marka. To zupełnie nieistotne z puntku widzenia dyskusji, ale nie lubię Apple, więc chętnie to dodam. 🙂 . Przełomem to było odkrycie półprzewodnika — reszta to już czysta ewolucja, którą ktoś prędzej czy później by zrobil. A akurat półprzewodniki odkryto przypadkowo, więc ciężko mówić o jakimś "nakładzie finansowym inwestycji".
Gdyby Własność Intelektualna nie istniała to obecne firmy farmaceutyczne musiałyby upaść. Co nie znaczy, że ludzie przestaliby potrzebować leków i nie znaczy, że nie byliby gotowi za nie płacić (np. za sam fakt szukania leku) i że nie znaleźliby się prawdziwi przedsiębiorcy, którzy potrafią założyć firmę, która funduje się w inny sposób niż . A powszechny dostęp do wiedzy spowodowałby, że nie musielibyśmy globalnie prowadzić takiego drogiego przemysłu farmaceutycznego, bo zgadnij co … bariera wejścia dla przemysłu farmaceutycznego znacznie by się obniżyła.
Jesli ktos rozpowszechnia jakis wlasny pomysl (w odroznieniu od trzymania tego pomyslu w szufladzie) robi to w celu uzyskania okreslonych koryzysci -ktore moga byc korzysciami pienieznymi, ale wcale nimi byc nie musza. Te korzysci moga byc przeciez zwiazane z podniesieniem prestizu danej osoby, z osiaganiem celow posrednich, albo tez byc korzysciami czysto altruistycznymi, opartymi na socjalistycznych mrzonkach 'ala Matka Teresa itd ( a nawet w tym obszarze wystepuje wyrazna walka o sfery wplywow oparta na fundamentach ideologicznych).
Jesli poruszam sie wylacznie w sferze mysli i idei, a zalezy mi na klarownosci jakiegos przekazu, to automatycznie bede protestowal jesli moje wlasne idée znajda sie w sferze wplywu lub wykorzystania jakiegos ideologicznego szarlatana lub kogos kto np. reprezentuje zupelnie inne poglady w kwestiach fundamentalnych. Szum informacyjny i bledy klasyfikacyjne powstale w wyniku nieautoryzowanego publikowania pierwotnych idei, zmuszac mnie beda pozniej jako autora do tracenia czasu na prostowanie nieporozumien kwalifikacyjnych. Czasu ktory moglbym wykorzystac bardziej produktywnie- zgodnie ze swoim pierwotnym zalozeniem.
Jesli dziewiec osob kieruje sie altruizmem, a dziesiata zyczy sobie zeby idea ktora rozpowszechnia przyniosla jej wymierne korzysci, lub chociazby byla zintegorwana co do tresci i formy, to zeby nie byc nazwanym socjalista nalezy uszanowac wole tej jednej osoby. Nie przeszkadza to przeciez korzystac z idei dziewieciu pozostalych osob, albo wymyslic cos samemu w ramach idei substytucyjnych.
Dyskusja jak mi sie wydaje, nie toczy sie wokol tematu zakazania darmowego rozpowszechniania mysli czy tez wynalazkow typu linux itp.- jesli taka jest wola autorow, ale wokol problemu czy w porzadku jest przejmowanie czyjegos pomyslu do dalszego rozpowszechniania ( niezaleznie od intencji posrednika) bez zgody pierotnego autora tego pomyslu. Podzial na rzeczy ruchome i produkty umyslu ma charakter czysto semantyczny, istotne znaczenie w rozwazaniach ma to, czy ktos chce rozporzadzac czyjac wlasnoscia wbrew intencjom wlasciciela lub autora, czy odnosi korzysci zwiane z jej delszym rozpowszechnieniem, wreszcie czy w calym procesie zajmuje pozycje wlasciciela, tworcy czy tez zlodzieja rzeczy ruchomych, mysli lub danych personalnych.
Prawa chroniace wlasnosc intelektualna pozostawiaja kilka otwartch furtek dla osob nieobdarzonych odwaga tworzenia, lub lubiacych poruszac sie w 'szarej sferze' konsumenckiej. Oprocz limitu czasowego, ochrony praw autorskich ktory nie przekracza jednego pokolenia i trwa od 20 do 70 lat, wyjawszy odosobnione przypadki, nikt przeciez nie sciga osob ktore samodzielnie kopiuja cale dziela literackie lub naukowe, dyskografie, artykuly dla prywatnego uzytku domowego czy tez w celu osobistego rozwoju intelektualnego.
@Antey: USA rozwijały się najszybciej gdy najbogatsi płacili 90% podatku dochodowego…? I o czym to świadczy ?
Aberracja tak wysokiej marginalnej stawki podatku dochodowego (który był ukłonem w stronę socjalistów a którego "bogaci" powtórzmy raz jeszcze NIE PŁACĄ bo mając inne dochody byliby półgłówkami gdyby płacili) była zasadniczo ograniczona do dekady lat 50-tych. Ale Ameryka najszybciej rozwijała się przez cały wiek XIX kiedy podatek dochodowy był w ogóle nieznany a jedynym kontaktem przeciętnego Amerykanina z rządem federalnym był listonosz.
——————
@dpc: Wypraszam sobie w każdym bądź razie nazywaniem mnie socjalistą. Nie jest to tożsame z byciem przeciwnikiem Własności Intelektualnej.
Zgoda, bycie socjalistą nie jest tożsame z byciem przeciwnikiem IP. Nie masz jednak czego sobie wypraszać ponieważ nigdzie nazwałem Cię socjalistą. Powiedziałem tylko że niektóre sformułowania które zamieszczasz są socjalistyczne, co również niekoniecznie musi być tożsame.
Aby nie być gołosłownym powtórzę: sformułowanie typu Po co społeczeństwu jednostka, którą Ty opisujesz? implikuje prawo do oceny przydatności jednostki dla społeczeństwa co zalatuje mi nieco narodowym socjalizmem.
napisałeś ten komentarz używając przeglądarki z otwartym i w pełni dostępnym kodem źródłowym
Owszem, choć cnota to przymusowa bo dzięki temu że Microsoft wykończył Netscape nie pozostało jej nic innego poza upublicznieniem kodu źródłowego. Kod ten jednak, dla pewności, lata na patentach Intela, nie na jakimś darmowym H/D. Piszę zresztą we wcześniejszych uwagach których widać nie czytałeś że software jest rzeczą specyficzną ponieważ ma zerową barierę wejścia, wystarczy pecet. Nie twierdzę też że OS jest złą rzeczą – hobbystyczne not-for-profit zajęcie wielu ludzi niewątpliwie prowadzić może do wielu ciekawych ulepszeń.
Twierdzę jednak że przełom technologiczny typu Apple ipad, wymagający pewnych nakładów kapitałowych, jest bez IP jest mało prawdopodobny a postęp technologiczny doznałby w najlepszym razie stagnacji. Nie zgadzać się z tym IMO oznacza jedno z trojga: a) podważanie pojęcia kapitału, b) podważanie pojęcia własności prywatnej lub c) bredzenie pospolite.
a) i b) – przykro mi bardzo – wskazują na ciągoty socjalistyczne. Albo potrzeba money ale nikt nam bez IP jej nie da ani jej nie zarobimy wiec musi ją dać państwo. Albo potrzeba money ale nikt nam bez IP jej nie da ani jej nie zarobimy więc zredefiniujmy money tak aby dostawać od państwa co innego (jak koncesje związane z IP, specjalny status, państwo klientem, etc.).
Pozostaje c) bredzenie pospolite, oparte na żarliwej wierze że skoro parę milionów właścicieli pecetów doprowadziło do OS i wolnej wymiany darmowych plików to parę milionów właścicieli garaży przerobionych na mini laboratoria doprowadzi w czynie społecznym do Open Pharmy i wolnej wymiany darmowych lekarstw. Pozostaje życzyć sukcesu.
———————–
@wszyscy przeciwnicy patentów/IP
OS jest złym przykładem, z powodów jw. Zachęcam jednak aby ktoś wyszedł z trzymającym się kupy, a nie SF, alternatywnym mechanizmem high-tech innowacji w operującym na prawach zysku sektorze prywatnym. Fair i na serio! Każda rozsądna propozycja jest warta dyskusji, być może alternatywa dla patentów istnieje. Proszę tylko darować sobie państwowe "innowacje" i państwowe "inwestowanie w fabryki".
A jak ta pogadanka o patentach ma się do sytuacji gdy np prowadzę swoją małą firmę i chce opatentować źródło darmowej/taniej energii (zostałbym miliarderem) a patent zostaje utajniony ze względu na "bezpieczeństwo państwa":
https://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Patent-ku-chwale-ojczyzny,wid,7640182,wiadomosc_prasa.html lub, https://www.newscientist.com/article/dn18691-uk-keeps-three-times-as-many-patents-secret-as-the-us.html
Jak dla mnie przeciwnicy patentu koncentrują się za bardzo na dużych koncernach. A co w sytuacji jak ktoś jest bardziej naukowcem niż przedsiębiorcą? Miał genialny plan, ale jak wiadomo pomysł to nie wszytko – realizacja też się liczy. Zaczął bizes, a biznes upadł i koleś został bez niczego, bo konkurenci z kapitałem i doświadczeniem zaopiekowali się odpowiednio jego know-how.
zaraz oczywiście pojawią się hasła, że przecież mógł sprzedać to komuś od razu, ale czy taki przedsiębiorca nie wolałby sobie poczekać i wiąźć technologie za darmo?
A co w sytuacji kiedy jednak nasz naukowiec stwierdza że prowadzenie interesu to nie rzecz dla niego i postanawia go sprzedać. Przedstawił pomysł, inwestor powiedział że rozważy i się odezwie, a później za miesiąć nasz naukowiec odkrywa że zaradny przedsiębiorca zwinął mu technologie i sobie w najlepsze bije kapitał na jego pomyśle.
Jak dla nnie patenty chronią właśnie drobnych wynalazców/przedsiębiorców. Nie znam sie na prawie patentowym, ale wydaje mi się że obecnie jest on wypaczony przez duże koncerny – ale to jest normalne kiedy państwo zbyt głęboko sięga swoimi mackami i przeróżne lobby ma pole do popisu.
Szymon.ka
@cynik9
Brutalne fakty są takie, że za każdym raze kiedy amerykański sektor prywatny dostawał w d…ę od konkurencji, był wyciągany za uszy z problemów przez Państwo. Z problemów, z w których by utonął przez wyłącznie przeświadczenie o własnej wyjątkowości. "Land of the Free" ma długą i chlubną tradycję w uruchamianiu PAŃSTOWWYCH środków, gdy w globalnej gospodarce pojawi się namiastka konkurencji. Czasem jest US Treasury, czasem DARPA czy NFS, a czasem US DoD. Zasada ta sama.
Pewnych rzeczy "prywaciarz" nie załatwi, bo po prostu zwrot – nawet potencjalnie ogromny – pojawia się w zbyt długim okresie. A bez tego wiele biznesów po prostu nie powstanie. O to, co trzeba walczyć, to aby Państwo zabrało się od finansowania startupów, takich jak wspomniany blog o kotach…
BTW: USA rozwijały się najszybciej gdy najbogatsi płacili 90% podatku dochodowego, a i kolej była wtedy dochodowa ? I o czym to świadczy ? O niczym.
@Adam Duda
Nie ma nic złego w przejadaniu – tak długo jak się zna i akceptuje konsekwencje i nie spodziewa/rząda, aby ktoś inny inwestował dla zysku przejadającego.
A gdybym tak opatentował prostą technologię pozwalającą wydobyć bez znacznych kosztów 90% złoża ropy i po chwili namysłu nie pozwolił jej wykorzystać ludzkości przy kolejnym kryzysie naftowym może i żywnościowym ?
Aby przyśpieszyć postęp należałoby przyśpieszyć inflację w prawach patentowych. Niech użytek z nich jest robiony ale ochrona patentowa niech jest raczej krótsza niż dłuższa. Wilk prawie syty a owca cała 😉
@Cynik
Kiedy natomiast wrzucisz do firmy patent, a w praktyce nawet jedynie zapoczątkowaną procedurę patentową (a/k/a "patent pending"), to kreujesz tym "goodwill" – wartość która przyciągnie inwestorów
Cynik nigdy nie miał do czynienia z urzędem patentowym i dlatego zdaje mu się, że biedny start-up opatentuje to i owo. Tymczasem ochrona patentowa jest droga, a prawo skomplikowane w tej materii. Koszty patentowe to zwykle kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy euro za patent i z uwagi na koszty osoby fizyczne stanową znikomy % przyznanych patentów. Więcej można znaleźć tutaj
Powstanie instytucji europejskiej nieco obniżyło koszty patentowe, ale pozostają jeszcze kraje poza EUropą;-)
Miłego patentowania!-)))
I jeszcze w ramach argumentu na temat ekonomicznego aspektu motywacji do kreatywności (albo jego braku) dorzucę:
@hes:
W zasadzie dzielę wynalazki na dwa rodzaje:
(1) Rewolucyjne – o tych nikt nie przypuszczał, że istnieją i odkrył je jako efekt uboczny prac nad czymś innym; większość krytycznych dla ludzkości wynalazków taka jest (prawo ciążenia, penicylina, półprzewodniki, helisa-dna i wiele innych); ciężko tu mówić o tym, że ktoś ,,zainwestował wiele wysiłku i czasu by je odkryć''. Gdyby można było do nich podejść w ten sposób nie wpadałyby w tą kategorię.
(2) ,,Rzemieślnicze'' — wiele osób wie, że możnaby je zrobić, ale potrzeba czasu i zasobów, żeby uzyskać określony efekt. Wspomniany przez Ciebie laser wydaje się wpadać w tą kategorię. Skonstruowano go, bo znano już prawa dzięki którym mógłby działać i potrzeba było trochę kombinowania jak to wszystko złożyć do kupy. Tak przynajmniej wychodzi mi z tego co czytam o jego stworzeniu (fajny przykład BTW.).
Nad (1) nie ma i tak żadnej kontroli, a nad (2) wystarczy pomyśleć o innym modelu biznesowym. No problem.
@cynik9:
Takim że dopóki nie ma jeszcze pełnego socjalizmu do bogacenia się jednostki nie jest wymagane cytowanie numeru paragrafu z odpowiednim zezwoleniem ani też składanie petycji do władz zwierzchnich. To też było już, jak mi się zdaje, przerabiane.
Tu nie chodzi o samo jej bogacenie. Dlaczego społeczeństwo miałoby wejść do kogoś do domu i zamknąć w więzieniu na życzenie takiego przedsiębiorcy tylko dlatego, że ta druga osoba zrobiła zupełnie to samo w domu. To ,,Twoja przedsiębiorcza jednostka'' targa się na czyjąś wolność próbując komuś czegoś zabraniać w imie bzdurnego pomysłu ,,zaklepałem''.
Moje sformułowanie całego argumentu było dość kiepskie, więc uściślam.
Ze Zgoda. Nie ma wątpliwości że świat cofnąłby się do epoki jaskiniowej. nie ma co dyskutować, bo sam chyba przyznasz, że ani to argument, ani poparty czymkolwiek. Dodam tylko, że na pewno dlatego, że cofnelibyśmy się do epoki jaskiniowej to napisałeś ten komentarz używając przeglądarki z otwartym i w pełni dostępnym kodem źródłowym, serwer obsługujący ten blog używa oprogramowania którego kody źródłowy są w pełni dostępne, a na liście TOP500 najmocniejszych superkomputerów świata 82% uruchomione są pod kontrolą Linuxa.
Wypraszam sobie w każdym bądź razie nazywaniem mnie socjalistą. Nie jest to tożsame z byciem przeciwnikiem Własności Intelektualnej. Informacja jest dobrem, które nie jest ograniczone w ilości. Gdyby bułka miała takie parametry fizyczne jak plik mp3 to, a i owszem — byłbym socjalistą, bo nie byłoby potrzeby, żeby po milion razy kazać komuś płacić za bułkę którą raz można upiec, a później jej kopiami nakarmić cały świat.
Jest poważna różnica między informacją, a materią i myślenie o nich w ten sam sposób jest błędem.
@ ucore et al.
"Ale fundametnalnie i całościowo powinno być lepiej"
a skad kolega wytrzasnal ten aksjomat???
@Łoś: Popelnia Pan jedna niescislosc w rozumowaniu. Nie jest powiedziane, ze w swiecie bez praw patentowych takie "big guye" jak Intel czy Apple by w ogole istnialy. Nie mozna tak prowadzic rozumowania, ze gdyby nie bylo praw patentowych to tylko nowi zdolni nie mieliby "ochrony intelektualnej".
Niczego podobnego nie twierdzę mówiąc wyraźnie o dwóch stronach (front-end i back-end) patentów. Nie musimy tu zresztą wiele gdybać. Jako prywatna kompania high-tech Apple z pewnością by nie istniała bo celem prywatnej kompanii jest produkcja zysku dla akcjonariuszy a legalizacja jumania pozbawiłaby ją sensu.
Jeżeli natomiast {HansaKlosa} wezmą kiedyś do rządu (;-D) to naturalnie istnieć będzie państwowe Apple realizujące zamiast zysku dyrektywy pełnego zatrudnienia. Tyle że produkujące jabłka pod Grójcem czy cegły pod Ostrołęką a nie ipady.
TJŁ: ad.'postęp' – Przecież nikt tego nie kwestionuje.
ad.'big guye' 🙂 – i królowała by 'sprawiedliwość społeczna' 🙂
@Cynik9
> Jeżeli big guy, jak Intel
> czy Apple, musi mieć
> Twoją rewolucyjną
> technologię to
> będzie ją miał.
Nie jest wcale powiedziane, ze w swiecie bez patentow takie "big guye" by w ogole istnialy. Nie mozna rozwazac swiata bez patentow jako takiego, gdzie tylko mali i poczatkujacy mieliby pod gorke. Brak patentow uniemozliwilby tez z pewnoscia tworzenie duzych monopoli. Swiat taki bylby wiec z pewnoscia inny, ale jaki by rzeczywiscie byl, to ciezko powiedziec.
A to, ze postep jest mozliwy w swiecie bez patentow i pieniedzy, i ze zawsze znajda sie chetni, zeby za zupelna darmoche pchac swiat do przodu, to sie mozna przekonac czytajac o tym gostku. Najciekawsze sa rozdzialiki "The Fields Medal and Millennium Prize" i "Withdrawal from mathematics?".
Witajcie.
Przyznam że jestem odrobinę zdruzgotany jakością argumentów i kurczowym trzymaniem się – co po niektórych komentujących – socjal tezy dotyczącej patentowania. Rozumiem że może to być związane z nadużyciami BigCorpo bo nie chcę wierzyć że tylu szacownych komentujących jest tak zmanipulowana myślą socjalistyczną.
Patrząc z perspektywy startupa niesoftwarowego patent albo nawet 'Provisional Patent' – jest coś takiego w USPTO – to świetna sprawa dająca przedsiębiorczej jednostce Atut w walce o inwestora.
@dpc.ucore.info:"Według tego co opisujesz można powiedzieć, że przedsiębiorcza jednostka to ktoś kto próbuje sobie rościć wyłączność do pewnego zasoby wiedzy tylko dlatego, że pierwsza ,,postawiła na nim flagę'' pomimo tego, że nie ma fizycznego powodu, żeby mogli z niego korzystać wszyscy."
Widzę, że traktujesz wynalazki i know-how jak jakieś dobro naturalne, które leży i czeka na odkrywcę. To nie tak. Wynalazki, to nie złoża węgla, które ktoś odkrył i chce zawłaszczyć dla siebie. Wynalazki "rodzą się" w głowach i to że Malinowski coś wymyślił wcale nie oznacza, że kiedyś (za 1000 lat?) wymyśli to samo Kowalski. Traktujesz historię cywilizacji jako coś deterministycznego i pewnie sądzisz, że laser MUSIAŁ być wynaleziony (jak nie współcześnie, to kiedyś w przyszłości). Dla mnie to dosyć dziwne spojrzenie na świat. Czy Hitler też musiał się urodzić (i wywołać II wojnę światową:). Uważam, że zupełny brak ochrony patentowej (praw autorskich) może spowodować, że niektóre wynalazki mogą nie powstać nigdy.
chyba i mnie poniosło 😉
https://grunttoziemia.blogspot.com/2011/02/zarzad-nieruchomoscia-skarbu-panstwa.html
@Cynik9
> Jeżeli big guy, jak Intel
> czy Apple, musi mieć
> Twoją rewolucyjną
> technologię to będzie
> ją miał.
Popelnia Pan jedna niescislosc w rozumowaniu. Nie jest powiedziane, ze w swiecie bez praw patentowych takie "big guye" jak Intel czy Apple by w ogole istnialy. Nie mozna tak prowadzic rozumowania, ze gdyby nie bylo praw patentowych to tylko nowi zdolni nie mieliby "ochrony intelektualnej". Nie mieliby tez jej i wieksi i starsi, a wiec trudniej byloby im tworzyc monopole i rosnac do monstrualnych rozmiarow. Bez praw patentowych ten swiat w calosci bylby inaczej urzadzony. I nie jest latwo przewidziec jak.
@dpc: Po co społeczeństwu jednostka, którą Ty opisujesz?
Zdaje się że socjalistyczne ulepszanie społeczeństwa przez eliminację jednostek mniej potrzebnych już przerabialiśmy… 😉
Żeby ona tylko mogła się bogacić? Jakim prawem
Takim że dopóki nie ma jeszcze pełnego socjalizmu do bogacenia się jednostki nie jest wymagane cytowanie numeru paragrafu z odpowiednim zezwoleniem ani też składanie petycji do władz zwierzchnich. To też było już, jak mi się zdaje, przerabiane.
Jeżeli nie byłoby Własności Intelektualnej to najpewniej nie byłoby wielkich firm farmaceutycznych i ogromnych firm produkujących oprogramowanie. Nie miałyby po co istnieć i nie nie miałyby po co ukraść Twojego pomysłu. Nie dałoby robić z tworzenia oprogramowania takiego lukratywnego interesu i pewnie większość osób i firm pracowałoby tak jak pracuje szewc i piekarz
Zgoda. Nie ma wątpliwości że świat cofnąłby się do epoki jaskiniowej. Wierzę też na słowo w renesans rękodzieła i prostego rzemiosła.
90% modeli biznesowych poszłoby do kosza, a w ich miejsce musiałyby powstać nowe. Ale fundametnalnie i całościowo powinno być lepiej, a nie gorzej — chyba, że masz zarzuty do prostego eksperymentu myślowego.
Eksperymentowanie jest ok ale proponuję zawsze socjalistom aby eksperymentowali naprzód na sobie, nie próbując uszczęśliwiać tym innych. W końcu od Marksa powtarzają bez ustanku że miało być fundamentalnie lepiej a zawsze wychodzi fundamentalnie gorzej.
Nikt Ci przecież nie broni założyć własnej firmy z zero kapitału i zobaczyć jak daleko ujedziesz. Zamiast od patentu zacząć możesz od wymyślania nowego modelu biznesowego. Byleby tylko reszta nie musiała tego przymusowo finansować.
Z przejadaniem jest ten problem, że bywa wyłącznie wtórne. Np. jest więcej pieniędzy, to więcej zjadamy a później nie tylko nie ma pieniędzy, ale są choroby (otyłość, wieńcówka, etc.).
Widzisz, patrzysz przez pryzmat dzisiejszych czasów gdzie brak jest odpowiedzialności za własny los u znacznego procenta ludzi, a zostało to wypracowane przez lata systematycznego wpajania socjalizmu – w dodatku socjalizmu wprowazonego przez samych ludzi w demokratyczny sposób (większość).
Różnica w przejadaniu własnych pieniędzy, a cudzych jest taka, że w pierwszym przypadku zdecydowanie mniej zostanie wydanych niesłusznie.
@cynik9:
Mamy inną definicję przedsiębiorczej jednostki. Dla mnie przedsiębiorcza jednostka to taka, która bierze dostępne jej zasoby i sprawia, że są wykorzystywane efektywniej.
Według tego co opisujesz można powiedzieć, że przedsiębiorcza jednostka to ktoś kto próbuje sobie rościć wyłączność do pewnego zasoby wiedzy tylko dlatego, że pierwsza ,,postawiła na nim flagę'' pomimo tego, że nie ma fizycznego powodu, żeby mogli z niego korzystać wszyscy.
Po co społeczeństwu jednostka, którą Ty opisujesz? Żeby ona tylko mogła się bogacić? Jakim prawem (bo na pewno nie naturalnym) ma ona rościć sobie monopol do jakiejś wiedzy informacji? Dlaczego społeczństwo ze szkodą dla siebie miałoby jej tego monopolu pilnować?
Jeżeli nie byłoby Własności Intelektualnej to najpewniej nie byłoby wielkich firm farmaceutycznych i ogromnych firm produkujących oprogramowanie. Nie miałyby po co istnieć i nie nie miałyby po co ukraść Twojego pomysłu. Nie dałoby robić z tworzenia oprogramowania takiego lukratywnego interesu i pewnie większość osób i firm pracowałoby tak jak pracuje szewc i piekarz — za ,,tworzenie'', a nie za ,,kopię''.
Patrzysz na wszystko przez pryzmat tego jak jest, podczas gdy zniesienie Własności Intelektualnej wszystko by zupełnie zmieniło. 90% modeli biznesowych poszłoby do kosza, a w ich miejsce musiałyby powstać nowe.
Ale fundametnalnie i całościowo powinno być lepiej, a nie gorzej — chyba, że masz zarzuty do prostego eksperymentu myślowego.
@dpc: chciałem nie zgodzić z potrzebą istnienia własności intelektualnej
OK, wolno Ci. Cała ta dyskusja zaczęła się od poprzedniego wpisu o gwałceniu praw autorskich – formy własności intelektualnej – o co mi chodziło przede wszystkim. Cytowany przez Ciebie wpis jest przynajmniej w tym względzie całkowicie jednoznaczny, cyt.:
Prawo powinno oczywiście gwarantować Ci ochronę praw autorskich — w rozumieniu bycia uznanym autorem danego dobra intelektualnego, gdyż odbieranie Ci tego rzeczywiście byłoby pozbawianiem Cię czegoś. i dalej
„Czyli piracenie jest OK?” Nie. Nie jest.
Dyskusję więc o "byciu uznanym autorem danego dobra intelektualnego" gdy NIE WCHODZI w to wątek materialny – i o co mi chodziło – możemy zakończyć.
—————–
Pozostaje inny wątek, poruszony w tym wpisie – gdy mamy nie dzieło w sensie utworu rozpowszechnianego gratis ale prywatny wynalazek i wątek korzyści materialnych z jego eksploatacji. Pomstowanie tutaj na przegięcia patentowe big farmy należy do standardowego rytuału i częściowo nawet argumenty te rozumiem. Nazwijmy to patentowym back-endem.
Istnieje jednak również patentowy front-end który chroni prawa i interesy przedsiębiorczej jednostki. To że nikt tego tutaj nie wymienił a "big bad guys" wymieniani są wielokrotnie świadczy IMO o socjalistycznym skostnieniu kory umysłowej społeczeństwa i o niskiej kulturze entrepreneurskiej.
Powiedzmy sobie więc otwarcie jak rzeczy stoją od tej drugiej strony – jesteś młodym człowiekiem po studiach, bez żadnego kapitału ale za to z doskonałą ideą którą chcesz przekuć w swoją własną firmę high-tech eksploatującą ten wynalazek. Jeżeli posłuchasz głupot o radosnej twórczości bez własności intelektualnej to własną firmę zanim zaczniesz możesz od razu spisać na straty. Jest tak dlatego że do startu potrzebujesz kapitału a nikt Ci go nie da na dobre oczy, nawet za dyplom cum laude. Kiedy natomiast wrzucisz do firmy patent, a w praktyce nawet jedynie zapoczątkowaną procedurę patentową (a/k/a "patent pending"), to kreujesz tym "goodwill" – wartość która przyciągnie inwestorów. Kapitał "seed money", zwabiony tym że kompania coś sobą reprezentuje, pomaga Ci następnie wynalazek dopracować, być może zakończyć procedurę patentową i przyciągnąć dalszy kapitał, na lepszych warunkach. I tak to się wszystko toczy w życiu startupu – from funding to funding.
To że w kompanii początkowo jest krucho z kapitałem każdy rozumie. Ale każdy inwestor zapyta Cię jaki jest Twój "unfair advantage", i jaka jest strategia zachowania tego. Nie słuchaj bredzenia przeciwników IP o "first mover advantage" – nie działa to na tym poziomie. Jeżeli big guy, jak Intel czy Apple, musi mieć Twoją rewolucyjną technologię to będzie ją miał. Ze swoimi mocami albo ją skopiuje gratis z dnia na dzień, z zero zysku dla Ciebie, albo będzie musiał kupić całą kompanię posiadającą patent. W którym to przypadku jesteś w domu…
Różnicą jest tylko i wyłącznie ta "unfair advantage" w postaci firmowego patentu. Ta rola ochrony patentowej "up-front" dla małego, startującego przedsiębiorcy jest moim zdaniem bardzo ważna i zupełnie niedoceniana przez socjalistów którzy po prostu nie chcą Ciebie jako niezależej prywatnej jednostki. Masz być jedynie pokornym, pozbawionym inicjatywy i kapitału petentem opiekuńczego państwa które samo ma "inwestować w fabryki" a Ty masz za regulowaną przez socjalistów płacę zasuwać tam 9-17, mo-fr
O ile wpis mi się podoba (zresztą jak cały blog) to chciałem nie zgodzić z potrzebą istnienia własności intelektualnej. Pozwolę sobie wkleić link do dłuższej wypowiedzi na ten temat:
https://opinie.dpc.ucore.info/wlasnosc-intelektualna
W skrócie:
Tak, firmom farmaceutycznym może się coś nie opłacać, bo ich model biznesowy oparty jest o koncepcje własności intelektualnej. Ale bez niej też można odrywać i według mnie z globalnego puntu widzenia ochrona własności intelektualnej powoduje monokulturę technologiczną (bo opłaca się tylko to co da się wytworzyć na dużą skalę) i spowolnienie rozwoju technicznego ludzkości bez żadnego realnego powodu innego niż chciwość.
@Sventevith
Nie wiem czy w DARPA pracują same miernoty za równowartość 2500pln… Wiem natomiast, że mają rezultaty choć powody ich osiągania, to żadne "dobro ludzkości" (kamuflarz PR), a zwykłe utrzymywanie przewagi militarnej. Dobre jednak i to, bo w końcu coś z tego skapnie i nam.
Oczywiście na DARPA idzie tylko ułamek budżetu. Z całą pewnością reszta środków jest w ogromnym stopniu marnotrawiona chociażby na biurokrację. Co z tym zrobić… Wydaje mi się, że tego problemu nie da się ot tak rozwiązać odgórnie. Jest już w naszej ludzkiej naturze (większość się temu poddaje) kolesiostwo, nepotyzm i wygodnictwo. Tu raczej należałoby się zastanowić, jak można by polepszyć jakość (etyczną, mentalną, intelektualną) jednostek, aby patologii tych występowało jak najmniej.
@Bix
A kto ma tą wizję rozwijać miernota pracująca w urzędzie za 2500 pln bo była zbyt tępa/leniwa aby zadbać o dobre wykształcenie i w sektorze prywatnym zarabiać 3 razy więcej ?
Znakomita większość tych zabranych ludziom przemocą pieniędzy jest bezpowrotnie tracona. Wydawana jest na bezsensowne wojny i na finansowanie rozbudowanego wyścigu zbrojeń w sytuacji gdy nie ma się już z kim ścigać.
To nie żadne wyścigi (wyścig ma swój kres – metę) ale walka o globalną dominację w której wszystkie chwyty są dozwolone. Emisja pustego pieniądza czy patenty to tylko dwa z nieskończenie wielu sposobów na uzyskanie przewagi.
Jednym z najskuteczniejszych sposobów jest na pewno "demokracja". Wiadomo wszak z całą pewnością, że demokratyczna władza niczego sensownego nie uczyni a jeśli nawet, to demokratycznie wybrana opozycja z pewnością zniweczy dokonania poprzedników.
W tym kontekście "socjalizm" czy "liberalizm" to tylko puste hasła.
Z przejadaniem jest ten problem, że bywa wyłącznie wtórne. Np. jest więcej pieniędzy, to więcej zjadamy a później nie tylko nie ma pieniędzy, ale są choroby (otyłość, wieńcówka, etc.). Wcale nie podoba mi się skala fiskalizmu (państwo zabiera za dużo), ale coś w rodzaju "wizji" jest potrzebne. Nawet jeśli korzyści dla maluczkich na początku trudne do określenia. One się jednak pojawią, gdyż technologia opracowane na potrzeby projektów wojskowych, czy astronautycznych, w pewnym momencie trafiają pod strzechy. Nie można tylko przesadzać – +90 procentowy konsumpcjonizm nie prowadzi do niczego dobrego, tak samo jak +90 procentowy fiskalizm.
W ujęciu globalnym to chyba nie ma różnicy kto pieniądze przeje – czy ten co je zarobił, czy też ten który przejada pieniądze zrabowane zarabiającym. Przejedzone to przejedzone, gospodarka kręci się tak samo niezależnie czy kasę wydał właściciel czy pasożyt. Ważne że suma się zgadza, nie? A tak swoją drogą to Polska też ponosi pewne wydatki na armię i zbrojenia, może przy tej okazji by też za promil tej kwoty jakiś wynalazek dla szarych obywateli opracowali, np jakiegoś gnata którego można kupić wysyłkowo?
AT TM
"Dlaczego? Ludzie mając więcej pieniędzy w kieszeni zaczęliby najzwyczajniej je przejadać. Koniec końców, obecnie nie ma dużej różnicy, czy pieniądze są wydawane bezsensownie przez Państwo (armię) czy byłyby w ten sposób wydane przez zwykłego Kowalskiego czy Smitha. "
No i co w tym złego że kowalski by zaczął przejadać. przejadać w sensie konsumować czyli kupować od producentów napędzając tym producentom zysk, którzy robią dla kowalskiego potrzebne rzeczy które właśnie przejada. Im więcej producent ma kasy tym więcej inwestuje, po części w R&D z kasy które rzekomo przejada kowalski.
No takie życie że człowiek z jednej strony jest przejadaczem a z drugiej producentem i nie ma w tym nic złego. po to żyjemy żeby konsumować.
Osobiście mi się przyjemniej przejada jeżdzenie na prywatną wycieczką dookoła świata, lub kupując jakieś gadżety elektroniczne niż przejadanie kolejnej rakiety balistycznej lub konsumowanie bytności naszego wojska w Afganistanie.
T
Świetny post. Sam zastanawiam się co by się stało, gdyby Państwo rzeczywiście zostawiło w kieszeniach podatników pieniądze, które są wydawane w bezsensowy sposób, choćby na armię USA. Zaproponowałeś nieco idealistyczny scenariusz, z którego wynika, że ludzie chcieliby inwestować te pieniądze w start-upy. Z moich obserwacji wynika jednak, że nie koniecznie tak by musiało się stać, co więcej, prawdopodobnie byłoby inaczej. Dlaczego? Ludzie mając więcej pieniędzy w kieszeni zaczęliby najzwyczajniej je przejadać. Koniec końców, obecnie nie ma dużej różnicy, czy pieniądze są wydawane bezsensownie przez Państwo (armię) czy byłyby w ten sposób wydane przez zwykłego Kowalskiego czy Smitha. Ostatecznie i tak by przepadły. Kluczem do zmian jest tutaj mentalność ludzka.
"Omnibusem który wie najlepiej w jakie fabryki i w jakie technologie najlepiej inwestować okazuje się istotnie państwo. A ściśle mówiąc okazuje się nim jego armia finansująca obiecujące technologie przyszłości, czego przykładem jest Ameryka. Ochrona własności intelektualnej jest w tym zupełnie niepotrzebna."
Problem polega nie na tym że państwo tutaj jest socjalistyczne i przez to programowo musi tracić duże środki. To właśnie uprawianie nauki wymaga dużego marnowania środków. Np. równanie E=mc^2 można było wykombinować jeszcze w XIX wieku. Ale stało się tak, że najpierw morze atramentu zostało wylanych i ocean wysiłku spędzonych na błądzeniu został dokonany zanim pewien geniusz wpadł na to równanie. Tak musiało być, rzadko kiedy jest droga na skróty.
Stąd też podejście państwowe do uprawiania nauki jest czasem koniecznością (bo kapitaliści nie lubią badań podstawowych).
"Znikomy procent tego idzie nawet w pobliże finansowania rozwoju zaawansowanych technologii. Budżet agencji DARPA, tej matki chrzestnej internetu która finansuje tego typu projekty, wynosił w 2008 zaledwie $3.2 miliarda czyli ok. 0.5% całości!"
A to jest duży problem marnotrawstwa, ale przecież na imię ten problem ma WOJSKO, a nie socjalizm.
"Może ktoś zainwestowałby w Afganistan, Irak czy rządowe obligacje, lunatyków przecież nie brakuje. Ale miliony zainwestowałyby grube miliardy właśnie w akcje tysięcy start-upów rozwijających zilliony różnych nowych technologii. Technologii z których przynajmniej setka a może i dwie zaowocowałaby produktami na miarę jednego internetu DARPy."
No cóż, rozwoju TECHNOLOGII, a nie badań podstawowych. Start-upy nie mogą robić badań podstawowych, bo skoro nie opłaca się robić takich badań np. wielkim koncernom farmaceutycznym, to tym bardziej nie opłaca się biednym start-upom.
Stąd wniosek, że takie badania muszą być powierzone marnotrawczemu państwu gdy nie ma chętnych wśród inwestorów na inwestycje bez gwarantowanego efektu końcowego.
"Choćby armia USA wynalazła nie jeden ale dziesięć internetów będzie to wciąż kiepskim zwrotem z bilionów odebranych sektorowi prywatnemu i bezmyślnie zutylizowanych przez państwo."
Tak jak wspomniałem poprzednio: problemem jest wojsko, a nie sam fakt wydawania pieniędzy na naukę poprzez państwo.
"Do sukcesu prywatny start-up potrzebuje dwóch rzeczy – kapitału i ochrony rozwijanej przez siebie technologii. Jednego odmawiają mu socjaliści syfonując prywatny kapitał ku państwu. Drugiego odmawiają mu skrajni libertarianie odrzucając własność intelektualną."
Start-up musi mieć kapitał. To jasne że niższe podatki oznaczają więcej różnorodnych i udanych start-upów wprowadzających rewolucje technologiczne. Ale jeśli chodzi o własność intelektualną, to co przeszkadza start-upowi utajniać swoje technologie przynajmniej przez parę lat? Poza tym, jako właściciel start-upu cieszyłbym się niezmiernie, gdybym mógł korzystać z osiągnięć ludzkości bez p…a się z patentami. Wspomnę tylko o opatentowaniu np. koszyka na zakupy w sklepach internetowych.