Esej o długu

Nie da się ukryć że za komunizmu wszystko było znacznie prostsze niż obecnie.  Pewnie dlatego że i trosk było o tyle mniej.  Każdy na przykład wiedział dobrze że pieniądz był wcieleniem diabła. O, proszę bardzo:

Organ zwisał diabłowi po drugiej stronie. Pewnie dlatego diabeł był taki smutny…

Kto by zresztą w takiej sytuacji nie był?   Dla pewności więc nikt pieniądza w komunizmie nie miał bo i po co. Państwo oficjalnie dawało mu wszystko. Chyba oczywiście żeby miał nieoficjalnie. Ale wtedy był badylarzem i państwo dawało mu oficjalnie tylko domiar. Był to i tak postęp bo jeszcze wcześniej był spekulantem czyli wrogiem władzy ludowej. Wtedy państwo dawało mu oficjalnie kryminał. A i to jak miał szczęście bo bywało jeszcze gorzej…

Dzięki tej trosce państwa w komunizmie obywatele od razu wiedzieli że mogą obejść się także bez innego diabła – długu. Długo nawet nie wiedzieli co to takiego. Chyba że im to przedwojenny dziadek wyjaśnił.  Szeroko popularyzować tematykę długu zaczął dopiero patron współczesnych socjalistów Edward Gierek. A ponieważ jak wiadomo Polak potrafi, więc jego rząd potrafił zaciągnąć już wtedy dług na skalę pokoleń, praktycznie zastawiając cały kraj.  Ta mieszanka komunistycznej efektywności gospodarczej i długu zaciągniętego u kapitalistów zrobiła prawdziwe cuda. Największym z nich jest to że w ogóle jakoś to przeżyliśmy.

O skali cudu gospodarczego świadczy fakt że pomimo wysiłków wielu późniejszych rządów gierkowskie rekordy długu narodowego udało się pobić dopiero premierowi Tuskowi. A i to tylko dzięki sprytnemu kamuflowaniu się jego socjalistów jako “rząd liberałów” oraz zasłon dymnych wielokrotnego pozorowania, znanych też jako 3×15 oraz 4xtak. Gdyby tak (1x)  rząd Tuska uczciwie przedstawił się jako socjaliści to nic by z bicia gierkowych rekordów nie wyszło. Starali się przecież o to już ex-komuniści z SLD ale ponieśli sromotną porażkę. Ekipa Millera przejdzie do historii jako zdecydowanie najbardziej pro-kapitalistyczny rząd od czasów zapomnianego już ministra Wilczka.  Ach, swoją drogą, biedny ten Wilczek. Był najbardziej pro-biznes. Szkoda tylko że biznesu wtedy jeszcze nie było.

Nawet jednak gdy komunizm za Gierka jak pijany żeglarz zaciągał się na zachodzie po uszy to na poziomie indywidualnym dalej o długu czy hipotece wiele nie słyszano. Chałupę na wsi czy mieszkanie w mieście wciąż kupowało się zasadniczo maszerując do notariusza z kopertą wypchaną banknotami. Wyjątkiem był wtedy jedynie dług wdzięczności dla armii radzieckiej która pilnowała aby dłużnicy przynajmniej o tym długu nie zapomnieli.

Nic dziwnego że kiedy ten dług wdzięczności w końcu spłacono i kuratela się skończyła to od razu nastały inne czasy. Komunizm się z miejsca skończył i nastał kapitalizm. A z nim oczywiście nastały rynki i  biznes. Zgłodniały naród rzucił się wtedy na debiutujący po długiej nieobecności prawdziwy dług.

Cóż to była za sensacja! Od razu się okazało że i ty możesz kupić ten dom. I tamten. I tamten też! To nic że nie masz pieniędzy. Żaden problem bo przecież kupisz go za dług! Przy popycie na dług rosnącym geometrycznie lawino wzrastała także produkcja długu. Linie produkcyjne banków pracowały na trzy zmiany byleby tylko sprostać rosnącym potrzebom. Przemęczeni urzędnicy bankowi musieli chłodzić pióra nagrzane podpisywaniem kolejnych pożyczek. Klienci walili drzwiami i oknami. Gotówka stawała się relatywnie tańsza, za to szła w górę wartość zdolności kredytowej.

I nie tylko to. W górę szły przede wszystkim mieszkania, domy i chałupy. Czemu i one nie miałyby skorzystać na obaleniu komunizmu? Co dawniej chodziło po X złotych polskich gotówki zaczęło wkrótce chodzić po 5X złotych polskich długu, czasem i lepiej. Dług też wprawdzie oznacza kiedyś gotówkę ale za to bezboleśnie rozsmarowaną na ileś tam lat.  Nie warto się więc martwić o prawdziwe koszty długu,  grunt że dokonujemy miesięczych spłat. A gdy jeszcze do tego mieliśmy fart w odpowiednim czasie nabrać długu we franku szwajcarskim o, to dokonujemy teraz tylko połowy spłat. Drugą połowę magia rynku cudownie nam odpuszcza. Ach, jakże tu nie kochać tego kapitalizmu którego nie dane było zaznać ministrowi Wilczkowi. Chociaż był najbardziej pro…

———————-
więcej: Gwiazdowski o reformie Wilczka

©2010 dwagrosze.com

13 Replies to “Esej o długu”

  1. MODERATOR @wszyscy:

    Wątek skręca coś na zagadnienia religijne które są tematem b.emocjonalnym. Proszę o dużą ostrożność w formułowaniu postów – 😉

    ————————-
    jak Cyniku skomentujesz nową ustawę o BGK? Roszada przez pompowaniem… 😉

  2. @Anonimo od choinki
    "Obecny managment życia społecznego uważa (…), że ważniejsze są dwie – trzy lekcje religii w tygodniu, niż dwie – trzy lekcje ekonomii i prawa, których w polskich szkołach się nie naucza"
    &
    @mick
    "(…)najbardziej w szkole brakuje filozofii, na której dzieci nauczyłyby się samodzielnego myślenia,(…)"

    Dzieci, jesli juz mialyby musiec chodzic do szkoly, powinny sie tam nauczyc wylacznie szybkiego biegania za pilka. W przypadku jakby sie ktos koniecznie domagal szkol koedukacyjnych doszlaby by jeszcze do opanowania sztuka podszczypywania kolezanek. Filozofia, ekonomia, prawem czy religia niech sie bawia dorosli.
    Naiwnoscia jest marzenie o tym, ze szkola jako instytucja moze kogos nauczyc samodzielnego myslenia, przy pomocy ktorego, juz jako dorosly obywatel, ktos moglby sie bronic przed "zamotaniem". No chyba, ze ktos mowi o szkole jako pojeciu abstrakcyjnym, ale wtedy to nie mamy do czynienia z naiwnoscia, ale z rozmarzeniem podwojnym.

  3. "Obecny managment życia społecznego uważa (i ma to w poparciu wyborczym wynagrodzone…), że ważniejsze są dwie – trzy lekcje religii w tygodniu, niż dwie – trzy lekcje ekonomii i prawa, których w polskich szkołach się nie naucza."

    Zawsze mnie bawiły takie teksty 😀
    A jakiej to ekonomii będą nauczać w tych szkołach? Odmiennej od tego co nam pokazuje pan Rostowski?
    Powiedzą coś innego niż kilka wyświechtanych frazesów "na akcjach w długim terminie zawsze się zarabia", "umiarkowany deficyt to nic strasznego", "płaca minimalna szczególnym dobrem narodu"? No bądźmy poważni. Jeszcze tego by brakowało, żeby mi mieli dzieci indoktrynować jakimiś głupotami 😀
    W szkole powinni uczyć logiki i matematyki, a ekonomii w domu powinni uczyć rodzice i nic tego nie zastąpi.

  4. @anonimowy
    A jaka to filozofia uczy o Bogu?Chyba teologia,która z nauką nie ma nic wspólnego.Filozofia traktuje jedynie o bogu jako bycie rozumnym nieskończonym i to też tylko w ujęciu platońskiego pierwiastka duchowego.
    "Chrześcijaństwo to niebezpieczna sekta,która za coś na ziemi obiecuje wielkie rzeczy po śmierci"
    Dioklecjan,Cesarz Rzymski.

  5. Anonimowy od choinki, najbardziej w szkole brakuje filozofii, na której dzieci nauczyłyby się samodzielnego myślenia, dlatego odczep się proszę od religii, bo tam się przynajmniej dowiedzą, że Bóg szanuje ludzką wolność, ale za dobre wynagradza, a za złe karze.

    mick

  6. Panie Cynik, czy Pan się z choinki zerwał? Obecny managment życia społecznego uważa (i ma to w poparciu wyborczym wynagrodzone…), że ważniejsze są dwie – trzy lekcje religii w tygodniu, niż dwie – trzy lekcje ekonomii i prawa, których w polskich szkołach się nie naucza. Nic więc dziwnego, że "zamotani" obywatele myślą, że mogą za dług kupić ten lub tamten dom i nie będzie to miało przełożenia na ich życie… Nawet nie zauważą, że są niewolnikami do końca życia… I chyba o to chodzi!

  7. @Astrobiznes Jestem zaskoczony, że Cynik9 kompletnie nie zna życiorysu pana Wilczka! Od 1969 roku był znanym biznesmenem, jednym z najbogatszych ludzi w Polsce.

    Drogi {Astrobiznes}, obudź się, zaczynamy! 😉

    "biedny Wilczek" miało być przenośnią więc ochłoń z zaskoczenia. "Biedny" znaczy tu: nie dane mu było cieszyć się że jego baby do czegoś się przydało mimo że było bardzo dobre, co chyba jest jasne z tekstu. Wilczek był po prostu dobrym gościem po złej stronie.

    Talenty biznesowe Wilczka nie ulegają wątpliwości i nie są nigdzie kwestionowane. Ale jak chcesz to generalizować twierdząc że za komunizmu można było "robić biznes" to zostawię to bez dalszego komentarza. Nawiasem, duża część dokonań biznesowych Wilczka wiązała się z sektorem rolnym co chyba z grubsza podwiesić by można pod "badylarstwo"…

  8. Jestem zaskoczony, że Cynik9 kompletnie nie zna życiorysu pana Wilczka! Od 1969 roku był znanym biznesmenem, jednym z najbogatszych ludzi w Polsce. Mimo że wtedy był komunizm! Także w III Rzeczypospolitej był na liście najbogatszych Polaków. Fatalnie, że politycy popsuli jego reformę.

  9. Jeśli być zgodnym z Marksem to komunizmu nigdy na świecie w ramach jednego państwa jeszcze nie było poza pierwotnymi wspólnotami plemiennymi.To trochę orwellowskie więc nazewnictwo tego,z czym mieliśmy do czynienia.Bo to co było to wszechobecna dominacja jednej ideologii a więc faszyzm.

Comments are closed.