Pierwsza Irlandia tonie

Chińczycy oznaczają lata znakami swojego zodiaku. W lutym na przykład kończy się ich rok Tygrysa a zacznie się rok Zająca. Coś się nam widzi że podobny kalendarz trzeba będzie wprowadzić w unii europejskiej, oznaczając lata kolejnymi kryzysami. Nie ma wątpliwości że rok 2010 przejdzie do historii jako rok kryzysu greckiego. Sądząc po pogarszającej się sytuacji gospodarczej szmaragdowej wyspy rok 2011 może się natomiast okazać rokiem kryzysu irlandzkiego. Byłby to europejski odpowiednik roku Tygrysa – celtyckiego.

Tygrys celtycki przez długi czas prężył się i ryczał, pędząc do przodu w zawrotnym tempie. Było to jednak pędzenie literalnie na kredyt, podkręcane niskimi stopami procentowymi ustalonymi w dalekim Frankfurcie pod kątem powolnie rozwijających się krajów “starej unii” a nie tygrysów na jej obrzeżach. W rezultacie doszło do historycznej bani,  bo już nawet nie bańki w nieruchomościach które padły tam następnie na twarz. Padający sektor nieruchomości zdziesiątkował z kolei bilanse banków które zaczęły chylić się ku upadkowi.

Ale do bankructwa banków w demokracji jak wiadomo dopuścić nie wolno więc włączył się dzielny rząd i proces ten powstrzymał gigantycznym bailoutem wartym €45 mld czyli 17% PKB. Bailout ten zasadniczo bankrutuje teraz państwo. Sam Anglo Irish Bank będąc głęboko pod wodą dostał z tego €23 mld ale i to nie starczyło. Przez ponownym zatonięciem uratowała go ostatnio tylko pilna rządowa transfuzja dalszych €6.4 mld. A przecież za frakcję  bailoutu można by uruchomić kilka przyzwoicie skapitalizowanych nowych banków, od zera, z czystą hipoteką… Oczywiście wielu by na tym straciło ale kapitalizm na tym przecież polega że instytucje które popełniły błędy ponoszą tego konsekwencje i jeśli trzeba idą z torbami. Ich klienci też, takie jest życie. Znacznie to zdrowsze niż rabowanie wszystkich i zadłużanie ich do trzeciego pokolenia na utrzymywanie przy życiu zbankrutowanych zombies “zbyt dużych aby padły”.

Reszta historii z Irlandią jest podobna do innych państwowych bankrutów w konwulsjach – rząd wyrzuca olbrzymie sumy w błoto z jednej strony a z drugiej panicznie zaciska pasa tnąc wydatki. Nic dziwnego że gospodatka w tym reżimie leży, a ściślej maszeruje wstecz, z bezrobociem rzędu 15%. I pomyśleć że jeszcze trzy lata temu bezrobocie w Irlandii było na poziomie tylko 5%.  Przychody z podatków spadły w tych warunkach o 1/4, dodatkowo pogarszając sytuację.

Nie mogąc ani dodrukować pieniądza ani wydoić więcej z populacji rząd musi zapożyczać się dalej na globalnych rynkach. Nie przychodzi to łatwo bo inwestorzy żądają coraz wyższych premii za ryzyko. Średnio posiadaczom swoich obligacji rząd irlandzki płacić musi więc blisko trzy razy więcej niż niemiecki (4 punkty procentowe różnicy), z obligacjami 10-letnimi płacącymi ostatnio 7%. Cieniem nad Irlandią kładzie się teraz oczekiwany spadek ratingu jej długu. Gdy do tego dojdzie koszty finansowania długu wzrosną dalej czyniąc perspektywę pierwszego europejskiego defaultu całkiem realną.

W tej sytuacji strefa euro przejdzie zapewne na ręczne sterowanie uruchamiając środki z pakietu ratunkowego, z ECB jako kupcem dyżurnym wykupującym obligacje irlandzkie. Do formalnego defaultu może więc nie dojść ale kolejny kryzys euro mielibyśmy wtedy jak w (Anglo Irish) banku. Pakiet euro bailoutu wydaje się nam bowiem papierowym tygrysem obliczonym głównie na groźne ryczenie. Każde zaś praktyczne wykorzystanie środków z niego najeżone jest kontrowersjami politycznymi. Nowa runda konwulsji strefy euro osłabić więc może dalej wspólną walutę.

Póki co rząd ma chwilkę oddechu bo do poł. przyszłego roku nie będzie musiał wchodzić ponownie na rynki kapitałowe. Cały czas jednak niebezpiecznie rośnie deficyt który sięgnie w tym roku aż 12% PKB. Jest to najwyższy deficyt w EU i 4x wyższy niż dozwolony w EU limit. Oznacza to że na 3 euro z podatków rząd wyrzuca w błoto 5 euro w wydatkach. Gorzka prawda jest taka że Irlandii po prostu nie stać było na bailout banków w tej skali.

Przyciśnięty do ściany rząd irlandzki będzie więc musiał wcześniej czy później  szukać dalszych worków z piaskiem aby zatamować wyrwę. Mimo oficjalnych zaprzeczeń przypuszczać można że bez kolejnej rundy podwyższania podatków i ciachania wydatków się nie obejdzie. Tylko co tu jeszcze ciąć po zdrowym obstrzyżeniu już wcześniej pensji klasy urzędniczej? Rząd boi się ciąć głębiej socjał z uwagi na spokój społeczny, dotychczas istotnie imponujący. Ale bez głębszego sięgnięcia do portfeli mas wiele chyba nie wyciśnie.

Tyle na temat tonięcia pierwszej Irlandii w europejskim roku kryzysu irlandzkiego. A co w takim razie z drugą Irlandią którą premier Tusk buduje dzielnie w Polsce? Jak na razie jest to jedyna realizowana obietnica wyborcza.  Za to realizowana całkiem wiernie, łącznie z naśladowaniem kryzysu finansowego i podnoszeniem podatków. Do kompletu brakuje tylko naśladowania cięć budżetowych przed którymi rząd Tuska wzbrania się jak diabeł przed święconą wodą.  Cóż więc, pozostaje się chyba tylko modlić aby rok 2012 nie okazał się europejskim rokiem kryzysu polskiego.

Na szczęście możliwe zgryzoty zrekompensują nam z nawiązką sukcesy polskich piłkarzy na Euro 2012 którzy  odnieśli już pierwszy  – kwalifikując się do turnieju… 😉

©2010 dwagrosze.com

16 Replies to “Pierwsza Irlandia tonie”

  1. @ Cynik

    Financial Times z 1 października pisał o bailout'cie wartym 50, a nie 45 miliardów.

  2. @slav

    Konfiskata konfiskatą, ale to jednak rezerwa – i to kilku mln. Irlandia ma na tym 11x więcej niż nasz Fundusz Rezerwy Demograficznej. I z tego co piszesz – gotówki, a nie tak jak u nas, de facto obligacji skarbowych.

  3. @Antey
    w koszty operacji wliczył również koszt zwrotu pomocy publicznej

    Jak dociagnie do pełnych trzech lat, niewiele mu brakuje, to nie zwróci ani grosza.

  4. @HansKlos

    Dell będzie się pozbywał wszystkich fabryk, albo przynajmniej większości – w koszty operacji wliczył również koszt zwrotu pomocy publicznej.
    To sprawa z co najmniej sprzed roku.

  5. Na PKB patrzę z dużą podejrzliwośćia. Jeśli z każdego wydanego przez rząd 10e, 6 wraca w podatkach, a jednocześnie na każde wydane przez rząd 10e przypada 6 w dochodach podatkowych (Irlandia jest chyba dość bliska tych liczb), to logicznie oznacza, że olbrzymia większość PKB jest kompletną fikcją. Kac będzie bolał…

  6. No właśnie, ciekawe kiedy i Nas czeka upadek. Niestety wtedy wszystkie moje (i nie tylko moje) skromne oszczędności rozpłyną się w morzu inflacji. A może już najwyższy czas zakupić coś wartościowego, pytanie tylko co. Złoto już dość drogie, pytanie czy już na szczycie – odwieczna rozterka inwestora 🙂

  7. @slav
    Takie firmy jak Dell uciekły np. do Łodzi, co podobno spowodowało wzrost bezrobocia o 4000 osób

    No nie wiem, czy Dell uciekł do łodzi, czy po prostu przyszedł do Polski, bo damo mu cycek do wydojenia;-) Jak wiadomo od dawna, w kapitalizmie sa równi i równiejsi. Dell w ramach wyrównywania szans dostał 150 milionów, kasę wział, a teraz sprzedaje swoja "inwestycje". W tym wszystkim podejrzewam, że jego inwestycja w Polsce nie kosztowała nawet 1/3 tego, co Dell dostał w prezencie od polskiego rzadu, a za co zapłacił polski podatnik, czyli miedzy innymi i Ty.-)

  8. @niktwazny: Argentyna jest odcięta od normalnych pożyczek

    Temu nie ma się co dziwić ale jeszcze raz podkreśla to że bankructwo suwerennego państwa jest bardziej określeniem księgowym niż stanem żebrania z czym się często kojarzy.

    Mnie tam aktualnie Argentyna całkiem się podoba – socjalizm padł, ludzie otrzeźwieli i zaczęli się troszczyć o własny byt, dla dużej części kontakt z państwem to o ile wiem głównie listonosz. Wystawieni do wiatru wierzyciele zagraniczni trochę poszurają ale wystarczy mały kryzys żywnościowy a Argentyna będzie znowu w siodle.

  9. Przypomnienie – Argentyna jest odcięta od normalnych pożyczek międzynarodowych ponieważ część pożyczkodawców nie zgodziła się na wykup obligacji za ułamek nominału .

  10. @Antey: irlandzkiej biedy i kryzysu

    IRL ma istotnie wysoki PKB per capita i w maju kraj, oprócz chmar Cyganów, nie robił wrażenia destytucji… Jednak kryzys w nieruchomościach był bardzo widoczny a poziom cen, podobno już po spadkach, gwarantował IMO jeszcze długą dalszą jazdę. Bankructwo kraju zresztą jest rzeczą techniczną a nie końcem świata, vide bankrutująca regularnie Argentyna…

  11. kwestią czasu jest ogłaszanie upadłości przez zadłużone kraje pewno będą niepokoje społeczne ktoś zawiśnie na latarni czyjaś głowa spadnie na gilotynie. to już było. potem dyktatura i jakieś wojenki bo nic tak nie napędza koniunktury redukuje populację i kanalizuje gniew ograbionego tłumu.
    upadłość jest szansą
    wszystko jest lepsze od tego upadlającego brnięcia w nicość

  12. Drogi Cyniku9,

    Jak to podsumował kolega – życzy nam wszystkim obecnej irlandzkiej biedy i kryzysu, w którym żyje na wyższym poziomie niż w Polsce mógłby kiedykolwiek, a szczególnie z uczciwej pracy w rzekomo b. potrzebnej branży 🙂 Celtycka łajba może się przerobić na okręt podwodny, ale i tak będzie płynąć, w odróżnieniu od rodzimych mułów bagiennych którym już nic nie pomoże.

Comments are closed.