Zadłużenie zagraniczne Ameryki wg danych z końca 2009 wynosiło $15.3 biliona, czyli ok. 108% GDP. W liczbach absolutnych oznacza to przyrost długu w ciągu ostatnich dwóch dekad o 705%. Węgry dla porównania w ciągu krótszego okresu czasu dorobiły się zadłużenia zagranicznego procentowo prawie identycznego – 111% GDP – i są przez to w ciężkich opałach. Czemu zatem Ameryka nie jest w podobnych tarapatach?
Otóż odpowiedź na to pytanie jest prosta – również jest, tylko myśli że się z tego jeszcze wywinie. Źródłem optymizmu szefa FEDu Bernanke jest fakt że Ameryka, w odróżnieniu od Węgier, może dolary potrzebne jej na spłatę zadłużenia po prostu wydrukować. Węgry natomiast euro i franków szwajcarskich na spłatę swojego zadłużenia wydrukować nie mogą. Z tych też powodów USA mogą stręczyć Węgrom IMF aby ich pouczał jak wyjechać z bagna w które wpuścili je socjaliści. Nie należy się natomiast spodziewać aby Węgry zaagitowały w IMF aby ten zajął się swoim największym udziałowcem – wujem Samem. Końska medycyna którą zazwyczaj przepisuje IMF w zamian za uległość miałaby jednak tę samą rację bytu w obu krajach.
Oba kraje też mają podobne szanse na spłacenie powziętych zobowiązań po bożemu, czyli od niewielkich do prawie żadnych. Po bożemu oznacza w tym przypadku zarówno bez sztuczek z rozcieńczaniem wartości pieniądza jak i bez defaultu na przynajmniej części długu. Historycznie żadnemu krajowi z zadłużeniem zagranicznym większym niż jego GDP się to nie udało. Zawsze albo spłacał długi pieniądzem mocno zdewaluowanym, wartym jedynie część poprzedniej wartości, albo stawiał wierzycielom propozycję nie do odrzucenia. Opiewała ona na spłatę co najwyżej części zobowiązań i zapomnienie o całej reszcie.
Zdaje sobie z tego niewątpliwie sprawę Ben Bernanke, badacz okresu Wielkiej Depresji. Nie może jednak powiedzieć wprost – spokojnie, dla wszystkich wierzycieli starczy dolarów bo ich wydrukujemy tyle ile trzeba. Cały teatr cieni i złudzeń runąłby wtedy w jednej chwili, z inwestorami windującymi rentowność obligacji amerykańskich mocno w górę. Pozostaje mu ostrożne przeciąganie teatru w nadziei że antrakt uda się mu odroczyć jak najdłużej. Uspakaja więc Kongres postulując przedłużenie rządowych stimulansów (to jest – dalsze zwiększanie zadłużenia) oraz zapowiadając buńczucznie że FED jest gotowy robić „wszystko co konieczne”.
Czy także się rozwiązać, tak jak to postuluje Ron Paul?
©2010 dwagrosze.com
Te około 100 procent zadłużenia USA nie oddaje jeszcze pełni tragedii. Większe zadłużenie ( procentowo ) mają Japonia czy Włochy. Problem w tym , że w USA powstała niesamowita piramida długu. Podobno zadłużenie stanów, amerykańskich firm i amerykanów łącznie stanowi około 300 % PKB.
Mich
> Zastanawia mnie dlaczego właściwie
> Węgry czy inny kraj nie mogłyby zacząć
> drukować dolarów, franków czy jenów?
Papierowe byłyby odróżnialne od prawdziwych (na pierwszy rzut oka pewnie nie ale w warunkach laboratoryjnych dałyby się odróżnić). Wirtualne (dług) mają zapis wielostronny: zapis jest u wierzyciela, dłużnika i jakichś instytucji pośrednich: trzebaby równocześnie zmienić wszystkie te zapisy.
@tubylec:"Zastanawia mnie dlaczego właściwie Węgry czy inny kraj nie mogłyby zacząć drukować dolarów, franków czy jenów?"
Też się nad tym zastanawiałem. Druk fizyczny to zwykłe fałszowanie i niektóre kraje podobno to robią (Korea Północna), ale trzeba obchodzić zabezpieczenia i jest kłopot z wypraniem tej gotówki (wożenie papierków ciężarówkami jest kłopotliwe). Wirtualnie jest problem, bo system chyba tak działa, ze wszystkie banki zrzeszone w SWIFT (transfery transgraniczne) trzymają stan posiadania walut jako konta księgowe. Bilans musi się zgadzać (to pewnie moje pobożne życzenie:). Gdzieś czytałem, że na świecie jest o ~300 mld US$ więcej niż wynika z bilansu księgowego (fałszerstwa+oszustwa komputerowe?)
Zastanawia mnie dlaczego właściwie Węgry czy inny kraj nie mogłyby zacząć drukować dolarów, franków czy jenów? Fizycznie czy też wirtualnie.
Po cichu nie mogliby tego robić? Kto takie działania monitoruje i kontroluje?
@Czytelnik_Blogu
Ale zdajesz sobie sprawę, że 30% polskiego eksportu idzie do Niemiec, i że jeżeli oszczędzą na nas, to nie tylko u nich, ale nigdzie indziej już niczego nie kupimy ? 🙂
@ Takie Jeden Łoś napisał:
"Ciekawi mnie, czy decyzje rzadu III RP, zeby pojsc sciazka nieograniczania wydatkow (czyli przeciwnie niz reszta Europy) sa spowodowane naciskami z USA?"
Wydaje się, że to nacisk płynący z Berlina. Niemcy oszczędzają, ale przecież ktoś musi kupować towary od najbardziej proeksportowej gospodarki Europy w zamian za "ochronę" rynku obligacji itd.
A propos default'u.
Rozmowa z Zytą Gilowską:
"Rząd mówiąc, że jesteśmy "zieloną wyspą", wprowadzał ludzi w błąd. Powtarzam to od dwóch lat. Rząd zdawał sobie sprawę, że impulsy rozwojowe, które polska gospodarka otrzymała po obniżce danin publicznych, są na wyczerpaniu. Przeczekał dwa lata, praktycznie nic nie robiąc, następnie dotrwał do wyborów prezydenckich i obecnie przechodzi do aktu drugiego.
W drugim akcie rząd nie obiecuje, że przeprowadzi poważne reformy finansów publicznych. A powinien. Konieczna jest reforma instytucjonalna, którą przygotował poprzedni rząd i pozostawił w postaci dwóch obszernych projektów ustaw. Gdyby te ustawy zostały przyjęte przez Sejm, oznaczałyby nową organizację państwa polskiego.
(…)
Akt trzeci to będzie Grecja. Wprawdzie nie wiem, czy rząd się tym bardzo martwi, bo choć nie posiadamy wysp, to już padają sugestie, że mamy inne aktywa, które możemy uruchomić. Może w akcie trzecim chodzi o możliwość w miarę bezkonfliktowego sprywatyzowania tego co jeszcze pozostało – w tym ziemi i lasów".
https://www.obserwatorfinansowy.pl/2010/08/05/gilowska-rzadowi-przetarla-sie-jedwabna-poduszka/
@Cynik9
Interesujacy artykul na zblizony temat. Ciekawi mnie, czy decyzje rzadu III RP, zeby pojsc sciazka nieograniczania wydatkow (czyli przeciwnie niz reszta Europy) sa spowodowane naciskami z USA?