Sukces na IPO

Niedawna dyskusja wskazuje na celowość rzucenia nieco światła na sprawę tzw. „sukcesu IPO”.  IPO to initial public offering  – pierwsza oferta akcji kompanii która była dotychczas prywatna.  Kiedy zatem IPO jest sukcesem?  I przede wszystkim – dla kogo?

Drogi czytelnik pisał niedawno:

Teraz tesla mówisz żeby nie kupować a IPO tesli miało w pewnym momencie prawie 100 zysku.  Ja nie twierdze że te firmy mają w długim terminie zapewnioną wycenę powyżej IPO.. tylko jednak te IPO im się poudawały 🙂

Owszem, drogiej Tesli IPO też się właśnie niedawno “poudało”:

[dla ścisłości – we wpisie Tesla nie było żadnych sugestii aby kupować czy nie kupować. Była jedynie ogólna refleksja sceptyczna co do długoterminowego sukcesu inwestycji dokonanej po cenie IPO Tesli]

Ten wpis nie jest o Tesli co do której jesteśmy “za a nawet przeciw”. Czyli ani nas Tesla grzeje ani ziębi. To samo zresztą z szerszym tematem samochodów elektrycznych który obserwujemy z ciekawością ale też i z należytym sceptycyzmem. Prawdopodobnie z biegiem czasu ze tej stajni wyjdzie wiele koni, w tym jeden czy dwa pełnej krwi Araby. Do tego kilka dobrych koni wierzchowych, parę tuzinów jako takich oraz cała masa szkap nadających się tylko na sadzanie dzieci u fotografa na odpuście. Postawienie na właściwego konia jest dla inwestora zasadniczym wyzwaniem i wielką sztuką. Dobry wybór – jak wczesnego AAPL czy wczesnego MSFT – przysporzyć może fortuny. Zły wybór przysporzy tylko strat.

Warto może jednak zwrócić uwagę na sam przepływ funduszy na IPO i kto na tym robi pieniądz a kto ma dopiero szansę aby go zrobić,  jak dobrze pójdzie. Otóż jedną grupą która robi pieniądze na IPO są akcjonariusze wchodzącej na giełdę kompanii. W szczególności jej założyciele którzy nabyli akcje na przysłowiowy cent lub nawet jego frakcję (w USA często 0.0.1 centa) mają nierzadko niesamowite przebicie. Późniejsi akcjonariusze już tak dobrze nie mają ale też często mają wielokrotne przebicie.

Drugą grupą która gwarantowanie robi pieniądz na IPO jest instytucja finansowa pełniąca rolę underwritera. Underwriter, najczęściej występujący w liczbie mnogiej, jest wymaganym pośrednikiem i menedżerem emisji. Zwykle staje się też market makerem  czyli maklerem który utrzymuje potem rynek w akcjach nowej kompanii. W teorii underwriter bierze na siebie ryzyko IPO  tym że zobowiązuje się do zakupu emisji pierwszy raz oferowanych publicznie akcji po ustalonej cenie. Jeżeli więc publika nie będzie chciała akcji kupować to underwriter będzie siedział z tym niepłynnym towarem. W praktyce oczywiście zdarza się to rzadko ponieważ to właśnie underwriter negocjuje z kompanią cenę nowej emisji i ustali ją odpowiednio nisko tak aby zapewnić sobie odpowiednie przebicie. Nierzadko cena ta jest niewielką frakcją końcowej ceny IPO.

Jeszcze przed IPO bank inwestycyjny działający w roli underwritera rozprowadza także akcje które podjął się kupić  w sieci swoich zaufanych klientów.  Są to tzw. accredited investors, w szczególności zaprzyjaźnione fundusze inwestycyjne, plany emerytalne czy fundusze hedgingowe.   Nie brakuje też  klientów indywidualnych  spełniających odpowiednie kryteria. W wielu przypadkach jest to rodzaj “abonamentu” w ramach którego klient dostanie swoją działkę atrakcyjnie wycenionych akcji “pre-IPO” ale tylko jeśli podejmie się kupić także inne akcje “pre-IPO”, czasem dużo mniej atrakcyjne.   Czyli jak podzielisz się z nami ryzykiem zjadając  kilka żab które musimy jakoś upłynnić to podzielimy się z tobą także wędzonym łososiem… 😉

Akcje są w tym momencie nadal w prywatnym obrocie, nie ma na nie jeszcze publicznego rynku a zatem i oficjalnej ceny. Taka oferta wewnętrzna wymaga zatem negocjacji cenowych banku i jego klientów co daje underwriterowi dobrą orientację co do oczekiwanego przyjęcia oferty publicznej przez szeroki rynek i do ostateczniej ceny IPO.

Szeroki inwestoriat w momencie IPO  kupuje natomiast pierwszy raz oferowane akcje po cenie IPO lub najczęściej wyższej.  Jest tym samym dostarczycielem gotówki wędrującej do kieszeni sprzedających wczesnych akcjonariuszy, underwriters i ich klientów.  Cena waloru w nadchodzących miesiącach i latach może kształtować się powyżej ceny IPO ale inwestor kupujący na IPO nie ma już żadnego przebicia.  Musi cierpliwie czekać aż walor z biegiem czasu dozna właściwej aprecjacji, z pewnym tego ryzykiem.  Jego sukces zależy zatem między innymi od ceny IPO.  Im niższa tym bardziej atrakcyjna i tym większe szanse stwarza na zyski cenowe później.

Nie twierdzimy przez to że akcje po IPO nie mogą osiągnąć jego wielokrotności przez co ci którzy kupili je na IPO również osiągną sukces, czasem fenomenalny.  W IPOs których sukces przechodzi do legendy krocie łowią wszyscy zainteresowani a akcje po IPO  rosną przez długi czas,  ustawicznie się podwajając.   Prawdopodobnie żadna inna kompania nie zrobiła tylu milionerów co Microsoft, i to bynajmniej nie tylko wśród swoich wczesnych pracowników.

Twierdzimy tylko że całe ryzyko kupującego na IPO jest po jego stronie, podczas gdy sprzedający na IPO sukces mają już najczęściej zapewniony przez sam jego mechanizm.

Wniosek z tego jest taki że IPO, przynajmniej wg modelu amerykańskiego, jest zawsze sukcesem. Właściwe pytanie jest: dla kogo i w jakiej mierze… 😉    Rzecz w tym aby był to także sukces dla długoterminowego inwestora wchodzącego na IPO  i dla kompanii która,  w odróżnieniu od PZU,   też powinna coś z tego widzieć.

(IPO: od zera do milionera – szerszy artykuł wyjaśniający mechanizm IPO ukaże się najbliższym numerze TwoNuggets Newsletter)

©2010 dwagrosze.com

5 Replies to “Sukces na IPO”

  1. Taa.. Bo jak nie, to proces o obrazę uczuć hippicznych gotowy 😉

  2. Pod wpływem krytyki Debeta i innych fragment o szkapach i konserwach jako mogący obrażać rodzaj koński nieco przeredagowano… 😉

  3. Ad Konbysieusmial- Kto wie co dzieje sie na bardziej dystalnych odcinkach przewodu pokarmowego…;)

  4. "… cała masa szkap nadających się tylko na konserwy."

    I w tym momencie Debet ciezko przelyka sline?

Comments are closed.