W tym konkretnym przypadku chodziło o prywatyzację szpitali. Drugi czołowy kandydat na prezydenta tym posądzeniem o normalność poczuł się tak dotknięty że zaskarżył pierwszego czołowego kandydata na prezydenta o zniesławienie. Co? Ja chciałbym kiedykolwiek normalności? Ależ w żadnym wypadku! Po moim zimnym trupie.
Niezależny sąd przyznał rację pomówionemu. Nie ma mowy o tym aby pomówiony chciał kiedykolwiek normalności, stwierdził sąd. Jest to wykluczone. Jeszcze by tego brakowało aby wśród demokratycznie wybieranych kandydatów ktoś zaczął się wyróżniać normalnością! Jest to normalnie nie do pomyślenia i tolerowane w żadnym wypadku nie będzie.
Kandydat rzucający podejrzenia o normalność będzie musiał zatem połknąć swoje słowa. Będzie musiał przeprosić pomówionego o normalność kandydata stwierdzając że nigdy go nie podejrzewał o normalność. Pomówiony kandydat z satysfakcją przyjmie te przeprosiny podkreślając raz jeszcze że nigdy normalny nie był i nie da konkurentowi przykleić sobie łatki normalnego.
Ponieważ mamy zbyt wiele szacunku dla obu szanownych kandydatów aby podejrzewać że są półgłówkami wierzącymi jeszcze w to co mówią przyjąć musimy drugą z możliwości. Że mianowicie ich sztaby wyborcze za półgłówków wierzących jeszcze w socjalizm uważają większość wyborców w demokracji. To by wyjaśniało czemu w walce o ich głosy niesmacznie licytują się socjalistycznymi sloganami których samo wypowiadanie u inteligentnej osoby budzić powinno uczucie zażenowania i konsternacji.
Zastanawiamy się co by było gdyby tak kandydat pomawiający o normalność drugiego i utrzymujący potem to pomówienie zmienił nagle strategię… Gdyby zamiast żenującej licytacji kto jest większym socjalistą oszczerca zwrócił się z niespodziewaną woltą bezpośrednio do ludu przyznając się do błędu…
Drogi wyborco, mój oponent oskarżył mnie w sądzie o to że podejrzewałem go o zamiar prywatyzacji szpitali. Prawdą jest że miałem takie podejrzenia i niniejszym uroczyście prostuję swój błąd. Mój oponent, tak jak i jego partia, nie miał nigdy zamiaru prywatyzować na serio niczego, ze stoczniami włącznie. Szpitale nie są tu żadnym wyjątkiem. Mój oponent jest prawdziwym socjalistą z krwi i kości stojącym poza wszelkim podejrzeniem o jakiekolwiek wolnorynkowe zapędy. Sam nie wiem jak mogłem palnąć takie głupstwo podejrzewając go o chęć prywatyzacji czegokolwiek.
Nigdzie jednak wolnorynkowe impulsy nie są tak konieczne jak właśnie w służbie zdrowia. Socjał doszedł już tam, drodzy wyborcy, do ściany i jasne jest że dalej nie pociągnie. Z jednej strony zagwarantował w konstytucji darmową służbę zdrowia, co już samo w sobie jest nonsensem, i grabi na jej poczet coraz wyższy haracz. Z drugiej strony miliony z was zrozumiały już ten nonsens i leczą się i tak prywatnie, obchodząc socjał z jego “bezpłatnym” serwisem za który jednak muszą płacić. Skoro nie ma zatem nic to stracenia, skoro haracz jest zbędny, to czemu u licha nie sprywatyzować wszystkiego co jeszcze pozostało? Czemu zamiast utrzymywać fikcję składek medycznych żywiących jedynie socjał nie zostawić ich w waszych portfelach?
Zapewniam was że gorzej już nie będzie bo właśnie jest. Może być już tylko lepiej i tylko taniej. Pełna prywatyzacja służby zdrowia pozostawi w waszych portfelach pieniądze dotychczas wam odbierane. Pieniądze które kradnie wam socjał umożliwiając kręcenie lodów zainteresowanej w jego utrzymaniu koterii.
Szpitale, moi drodzy wyborcy, jak i całą resztę państwowego majdanu sprywatyzować zamierzam JA, a nie mój oponent!
I tu zadzwonił budzik…
©2010 dwagrosze.com
Widzę że dominują dwie postawy:
reprezentowana przez Cynika oraz druga rezprezentowana przez Anteya.
Obie są słuszne a to dlatego że obydwaj mówią o sytuacjach istniejących. Istnieją przykłady na poparcie każdej tezy. Cynik podaje przykład służby zdrowia w Holandii (nie znam więc ciężko mi coś na ten temat powiedzieć. Znam niemiecką służbę zdrowia i jest zdecydowanie lepiej niż w Posce ( o co nietrudno).
IMO problemem jest mentalność (uczciwość a w zasadzie jej brak) która powoduje że mamy patologię życia codziennego. To że służba zdrowia będzie prywatna nie oznacza że problemy znikną. Wolny rynek też nie wyreguluje wszystkiego. Są przykłady z wolnego rynku zmowy cenowej (cementownie, firmy dźwigowe) które pokazują że barany są strzyżone wcześniej czy później.
Cynik reprezentuje zdrowy pogląd że taka sytuacja nie może trwać. I tu się z nim zgadzam. Ale zgadzam też się z Anteyem i innymi krytykami. Z tym że problemem pozostaje uczciwość zarówno firm jak i państwa jako arbitra. Z tym jak wiadomo jest różnie a przeciętny poziom uczciwości reprezentują sławni Miro i Zbycho. Cynik jest uczciwy więc patrzy na biznes jako uczciwy sposób zarabiania pieniędzy. Jest ryzyko, praca i inwencja to i kaska spłynie. Niestety jest w mniejszości przynajmniej w tym kraju.
Jest wielu którzy nie parają się uczciwym biznesem a "kręceniem wałków" Dopóki stan nierównowagi trwa dopóty każda prywatyzacja nie ma większego sensu a w szczególności opieki medycznej.
W duzym skrócie: Uzdrowić państwo (sądownictwo, edukacje, zadbać o dobre wzorce) i uzbroić się w cierpliwość bo zmiany w mentalności zajmą pokolenia.
Jeśli chodzi o bardzo ważną dla każdego i jednocześnie delikatną materię jaką jest ochrona zdrowia, to nigdy nie będzie systemu idealnego ani nigdy nie będzie w nim dość pieniędzy. Zawsze można będzie coś poprawić.
Swoje twierdzenia, że może być lepiej opieram na jednym głównym argumencie:
– Chcę mieć wybór usługodawcy. Proste. Tylko tyle i aż tyle. Liczę na to że pozytywna selekcja w postaci wolnej konkurencji spowoduje znikanie z rynku złych usługodawców i umacnianie się dobrych.
Z ZUSami itp. popełniono wiele błędów, których nie wolno powtórzyć reformując rynek zdrowia:
– NIE powinno być dużego państwowego ZUSu i małych ZUSów prywatneych (OFEs). Taka dziwna hybryda psuje rynek.
– Rynek jest przeregulowany, przez co wszystkie OFE w praktyce oferują to samo. Oznacza to, że nie ma tak naprawdę konkurencji.
Z wolnorynkowymi reformami jest niestety najczęściej tak, że nawet jeśli politycy pozwolą nam wypróbować choćby częściowo wolny rynek, to ZANIM efekty pozytywnej selekcji się objawią i to wyraźnie, to już reforma jest cofana pod naporem dramatycznych wołań mas: patrzcie co ten rynek wyprawia, ile firm pobankrutowało. Sorry, ale bez bankructw żaden rynek się nie oczyści. Jeśli nie daje się mu szansy, to się potem brnie w coraz głębsze bagno socjalizmu.
@KotWGołębniku
To co pisałem o procedurach – czy widzisz sposób, w jaki można uniknąć powtórzenia w reformie służby zdrowia błędów z reformy emerytalnej (jeden państwowy ZUS dostał kilkanaście prywatnych ZUSów z dublującymi się kosztami, które ponoszą "ubezpieczeni") ?
Na jakiej podstawie sądzisz, że będzie inaczej w "prywatnej" służbie zdrowia, która z racji specyfiki zawodu i branży będzie obwarowana regulacjami do przesady, w dodatku nie narodowymi ?
To kto jest włascicielem to ostatnia rzecz – równie dobrze Państwo mogłoby przecież urynkowić zasady działania szpitali i zarabiać na własnych obywatelach, prawda ? W dodatku mając po swojej stronie atut ekonomii skali…
Nie mówię "nie" prywatyzacji dla zasady. Chcę TYLKO (aż?) uniknać powtórki z "polskiego kapitalizmu z cyniczną twarzą". Po co zmieniać znany syf na inny syf ?
@Tomek: od braku kurczaka nie umrzesz, od braku lekarza – jest taka opcja.
Co innego abonament np. w LIMie czy w Damianie gdzie płacąc parę złotych masz konsultacje i parę badań za friko. Problem się zaczyna nawet nie w przypadku pakietu platynowego gdzie masz szpital na 3 dni, ale w przypadku poważniejszych schorzeń gdzie trzeba wydać sporą kasę na zabieg czy leczenie czy rehabilitację.
Pytanie – ile kosztowałoby ubezpieczenie 60 latka, które obejmowałoby szeroki pakiet szpitalny. 200 zł czy 2000 zł? Czy będę mógł sobie to odliczyć od podatku czy dostanę po dupie jeszcze?
Patrząc na to jak zachowują się firmy energetyczne po uwolnieniu rynku jakoś nie wierzę w niskie skłądki i wysoką efektywność prywatnych ubezpieczycieli. W tym przypadku ubezpieczyciel będzie wiedział, że nie masz wyjścia – musisz się ubezpieczyć, a jeśli musisz to może dyktować warunki. I nie opowiadajmy bajek o wolnym rynku i konkurencji – stawiam złoto przeciwko orzechom, że szybko się dogadają między sobą.
O konkurencji w przypadku OFE
https://www.gepardybiznesu.pl/content/view/1808/107/
Paradoksalnie, wyrok sądowy w sprawie "Komorowski-Kaczyński o prywatyzację służby zdrowia" jest słuszny. PO nie chce całkowitej prywatyzacji, lecz utrzymywania obecnej patologii, gdzie zabierane podatnikowi pod przymusem pieniądze trafiają do prywatnych kieszeni Zbychów i Rychów. Taka jest istota "tusko-liberalizmu" rodem jeszcze z KLD i UW. Poznałem się na tym towarzystwie jeszcze na początku lat 90-tych i mojego głosu w wyborach nie dostaną nigdy.
Co do matrixa:
https://biznes.onet.pl/musimy-oszczedzac-a-nie-ciac-wydatki–rostowski,18490,3312594,1,news-detal
🙂
Zgadzam się w 100%, ale proponowałbym używać przecinków przed wyrazami takim jak: ale, że, który. Lepiej by się czytało.
@Antey:
"dziś wycena służby zdrowia jest zorientowana na PROCEDURY a nie na EFEKTY"
Znakomicie obnażyłeś słabość państwowej służby zdrowia. A CO MNIE OBCHODZĄ PROCEDURY? CHCĘ EFEKTÓW LECZENIA! Ale dlaczego w takim razie nie chcesz zmian i liberalizacji rynku?
Procedury można zaakceptować nie wiem… w bankowości czy rolnictwie. A państwowa służba zdrowia wygląda tak, że LUDZIE UMIERAJĄ CZEKAJĄC MIESIĄCAMI NA BADANIA CZY ZABIEGI.
@Takie jeden łoś:
">A czym się, pytam, różni taka obstrukcja od obstrukcji NFZu?
Pewnie niczym…
"
Skoro niczym, to wybieram system w którym conajmniej mogę sobie wybrać usługodawcę. Ja wiem, że kłania się porównanie tego do systemu emerytalnego z OFEs. Ja wiem, że krytykujemy OFE, ale nie zapominajmy, że OFE jest I TAK LEPSZE od przymusowego ubezpieczenia w ZUS, bo główne wady OFE:
– nie wiadomo jak (i dlaczego źle) pomnażają pieniądze
– wysokie koszty zarządzania
… są o wiele gorsze w ZUS. Naprawdę. To mit, że ZUS robi to taniej. Widzieliście jakie siedziby ma każdy regionalny oddział ZUS? Marnotrastwo ZUSu jest skrzętnie ukryte. A marnotrastwo NFZu powoduje śmierć wielu osób.
Z tym że w przypadku emerytur łatwo sobie wyobrazić samodzielne składanie środków. Leczyć samodzielnie się nie da. Stąd ze służbą zdrowia ciężko pójść z postulatami aż tak daleko. Ale rozsądny kompromis jaki proponuje Cynik podniósłby poziom służby zdrowia O WIELE.
@Cynik9
> Jeżeli nie można liczyć
> na bezstronność arbitra
> który stanowi część mafii
> i różni się od jej reszty
> tylko siłą narzucenia
> podatków, to nalezy
> walczyć z mafią a nie
> martwić się o
> ubezpieczenia medyczne.
Nic dodac, nic ujac. Reforma sluzby zdrowia jest wiec po prostu problemem wtornym, a nie pierwszoplanowym. Jakikolwiek system zostanie wprawadzony to bedzie i tak dzialal zle, bo zle dzialaja instytucje panstwa.
@Łoś: nie za bardzo widze przewagi systemu proponowanego przez Cynika9. TO co on zaproponowal…
To co on zaproponował jest grosso modo zaimplementowane w systemie holenderskim, który służyć może za racjonalny punkt odniesienia. To na wypadek ataku socjalistycznej demagogii że sektor prywatny nie ma czego szukać w opiece medycznej z uwagi na "żądzę zysku" i że za wszystko powinno płacić państwo, w więc socjał w jego imieniu ma łupić wszystkich na "darmową" służbę zdrowia. Nie powiem abym bezkrytycznie popierał rozwiązania holenderskie ale w porównaniu do sytuacji w PL jest to całkiem blisko sprywatyzowanej służby zdrowia spełniającej podstawowe kryteria które wyszczególniłem wcześniej.
"arbiter" to jest ten co trzyma barana
W dyskusji którą tu prowadzimy nie należy mylić dwóch rzeczy które są mylone bez przerwy. Jedną z nich jest MODEL i zespół zasad na podstawie których ma działać a o zbudowanie konsensusu wokół których chodzi. Zupełnie czym innym jest walka z patologiami. Państwowy arbiter trzymający barana do strzyżenia jest trafną kwintesencją tego ostatniego ale nie stanowi żadnego argumentu dla tego pierwszego.
Jeżeli nie można liczyć na bezstronność arbitra który stanowi część mafii i różni się od jej reszty tylko siłą narzucenia podatków, to nalezy walczyć z mafią a nie martwić się o ubezpieczenia medyczne. W tym przypadku kryterium głosowania za tzw. prywatyzacją czy za tzw. upaństwowieniem jest jedynie to która z tych opcji MNIEJ MNIE OBRABUJE. Uważam że dopóki istnieje styk państwa z pieniądzem opcja która to wykorzystuje obrabuje na dużo więcej niż jakikolwiek przekręt prywatny. Jeżeli socjał uważamy za mafię to nie można jednocześnie podpierać się argumentem że w jakiś sposób "stoi za tobą".
@KotWGołębniku
Wytłumaczę, jak liberałowi:
– dziś wycena służby zdrowia jest zorientowana na PROCEDURY a nie na EFEKTY (dostajesz to, za co płacisz..), zbyt sformalizowana i przede wszystkim scentralizowana; efektem jest stosowanie drogich i przestarzałych metod leczenia, terapii, leków bo kasa jest za pobyt w szpitalu, a nie za leczenie
– dowolna służba zdrowia z uwagi na to, że nie jest przykręcaniem śrubek czy inną "pracą" biurową, nie może podlegać pod durny i nieelastyczny kodeks pracy zupełnie niedostoswany. Prosta umowa: lekarz nie ma płaconego od dzieła i wynagordzenia wyliczanego na podstawie durnych wzorków, tylko przez x-czasu w miesiącu nie wiecej niż y- na dobę pozostaje w gotowości do świadczenia usług. Siłą rzeczy, nie dłużej niż 8h na dobę (mniej, jeżeli trzeba) z odpowiednimi przerwami, z wyjątkiem sytuacji mocno awaryjnych. Godziny pracy, do ustalelnia. Za to dostaje jedną wynegocjowaną indywidualnie stawkę
– służba zdrowia we współczesnym wydaniu MUSI byc powszechna, inaczej nie zadziala ekonomia skali;
– zaoranie związków zawodowych
– pragmatyczne podejscie do rzeczy: oddzielenie leczenia chorób przewlekłych od doraźnej pomocy np. chirurgicznej; minium wyposażenia ratunkowego w każdej przychodni czy szpitalu jest niezbędne, ale nie ma sensu mieszać np. neurologii i leczenia nowotworów z miejscami gdzie kroi się wyrostki
@Tomek
Oczywiście, że logiczne. Problem w tym, że towarzystwo liberalne zaraz zacznie krzyczeć o dyskryminacji i że państwo nie będzie go uczyło jak ma żyć.
Przy czym palenie i nurkowanie to inne kwestie; jest normalne, że zawody wysokiego ryzyka powinny być ubezpieczane dodatkowo – czy to obligatoryjnie (policja, wojsko, górnicy) a koszt tego ubezpieczenia wrzucony w koszty ICH działalności (czyli budżet, albo cenę węgla).
Nurkowanie, szybownictwo, spadochrony – osobne ubezpieczenie "branżowe" ale od szkód stowarzyszonych wyłącznie bezpośrednio z daną aktywnością. Absurdem byłoby gdybyś za badania te same badania krwi miał płacić 10x tyle tylko dlatego, że jeździsz na nartach…
Co do zachowań ryzykownych (palenie, otyłość, choroby weneryczne) – ja uważam, że na jedna szansę zasługuje każdy. Natomiast recydywa powinna faktycznie obarczań konsekwencjami, że się tak wyrażę, perpetuatora.
@Kot
> A czym się, pytam, różni
> taka obstrukcja od
> obstrukcji NFZu?
Pewnie niczym. I w zwiazku z tym uwazam, nie ma co robic kroku, ktorego efektem bedzie zmiana systemu niewydolnego na podobnie niewydolny. Ja nie bronie obecnego systemu, ale po prostu nie za bardzo widze przewagi systemu proponowanego przez Cynika9. TO co on zaproponowal wyglada mi na system nieco podobny do obecnego systemu emerytalnego, gdzie sa przeciez prywatne OFE i panstwowy "arbiter". Tak mialo byc z zalozenia, a potem sie okazalo, ze "arbiter" to jest ten co trzyma barana, a OFE to ci co w porozumieniu z trzymajacym strzyga.
@Marcin
Co jednak mają zrobić ludzie, którzy teraz mają 60 lat i którzy mają nieco większe problemy ze zdrowiem?
Zgadzam się, że obecny jest długi (np. 30 lat) okres przejściowy, podczas którego ubezpieczenia ludzi starych (albo nawet na początku wszystkie) są dofinansowywane. Te dopłaty powinny maleć dla kolejnych roczników.
Jeśli ma być prywatnie to forma ubezpieczniowa może decydować kogo ubezpieczy i za ile. Czyli może ubezpieczyć znacznie dorżej niż znienawidzone obecne ubezpieczenie.
A to jest częsty argument przeciw jakiemukolwiek wolnemu rynkowi. Sprzedawcy kurczaków również mogą decydować, komu sprzedadzą i za ile, np. za 1400 zł od sztuki. Ale odpowiedź na to: to, że mogą, nie oznacza jeszcze, że to zrobią. Żeby przewidzieć, co zrobią, trzeba analizować popyt, podaż, koszt, ryzyko, itd.
Prywatny ubezpieczyciel, jeśli będzie całkowicie wolny rynek, za chińśkiego boga nie ubezpieczy tego kogo nie chce – za starego, palacza czy kogoś kto np. nurkuje – a jeśłi już krzyknie taką stawkę, że właściwie ubezpieczenie będzie bez sensu.
Co do palaczy i nurkujących – to chyba logiczne, że to oni powinni ponosić koszty ryzyka, którego się podejmują, płacąc wyższe stawki ubezpieczeniowe?
@Antey:
Nie odpowiadam, bo zdążył to zrobić Cynik z którego zdaniem się zgadzam (za wyjątkiem, że poszedłbym może krok dalej w liberalizacji rynku).
Natomiast to jest co najmniej dziwne i nie rozumiem:
"powinniśmy wrócić do korzeni – powszechnej, społecznej (czyli NIE państwowej) służby zdrowia, jako – paradoksalnie – organizacji non-profit."
Czy sugerujesz:
a) powinniśmy się leczyć sami ziółkami i masażem
b) powinniśmy się leczyć u wioskowych bab ziółkami i wbijaniem igieł
c) lekarze powinni pracować za darmo.
Jeśli to ostatnie to wytłumacz mi proszę dlaczego sam chcesz dostawać pieniążki za swoją pracę, a lekarzy (którzy by być dobrym w swoim zawodzie potrzebują WIELU lat CIĘŻKIEJ nauki i praktyki) chcesz zmuszać do pracy za darmo. Z resztą jak? Jak Dorn – w kamasze? Bez sensu, to się i tak nie uda…
@do wszystkich:
Piszecie tutaj o obstrukcji firmy, która może nie chcieć wypłacać ludziom starym, schorowanym lub na ciężkie przypadki.
A czym się, pytam, różni taka obstrukcja od obstrukcji NFZu? Ile było przypadków, w których NFZ, ten niby publiczny zbawca, nie finansował drogich terapii, bo uznał je za zbyt nowatorskie(!) albo po prostu za drogie? Było ich naprawdę sporo.
Z prywatną firmą powiedziałbym, że wręcz łatwiej wygrać, bo jak skarżyć NFZ i państwo z całym jego aparatem biurokratycznym i siłowym?
Fajnie się pisze o ubezpieczeniach i prywatnej służbie zdrowia mając 25-40 lat i najcięższy zabieg jaki się ma za sobą to przecięcie wrzoda na tyłku.
Co jednak mają zrobić ludzie, którzy teraz mają 60 lat i którzy mają nieco większe problemy ze zdrowiem? Jeśli ma być prywatnie to forma ubezpieczniowa może decydować kogo ubezpieczy i za ile. Czyli może ubezpieczyć znacznie dorżej niż znienawidzone obecne ubezpieczenie.
Poza tym możecie mieć najbardziej wypasiony pakiet w Damianie czy innym Medicoverze, ale przy poważniejszych problemach (np.: trzustka) lądujecie w państwowym szpitalu i swoją złotą kartę możecie sobie włożyć głęboko.
Na codzień "używam" prywatnej służby zdrowia i poza szybkością dostępu (a i to nie zawsze) nie różni się niczym od państwowej – trzeba mieć szczęście żeby trafić na kogoś sensownego, do specjalistów typu ortopeda czeka się ok. 2 tygodnii, jakość usług spada w miarę rozwoju placówki. Prywatny ubezpieczyciel, jeśli będzie całkowicie wolny rynek, za chińśkiego boga nie ubezpieczy tego kogo nie chce – za starego, palacza czy kogoś kto np. nurkuje – a jeśłi już krzyknie taką stawkę, że właściwie ubezpieczenie będzie bez sensu.
Ale jak mówię – fajnie to wygląda jak jest się młodym, pięknym i bogatym. To szczęście nie spotyka niestety wszystkich – nawet liberałów.
Wszystko ładnie pięknie ale jakie są minusy prywatnej służby zdrowia. Chodzi mi tu o przykład służby zdrowia w USA gdzie liczba ubezpieczonych stale maleje, gdzie umowy z ubezpieczycielem zawierane są tak by leczyć tylko "katar" a przy kosztownych zabiegach wykręcić się sianem i wmawiać że str 600 paragraf 120 nie przewiduje ponoszenia kosztów przez ubezpieczyciela na zabieg który jest niezbędny choremu.
"Komandosowi nie płaci się od sztuki odstrzelonego terrorysty, a lekarzowi od metra bieżącego przecietego skalpelem."
A właściwie to co powinno być miarą dobrze funkcjonującej służby zdrowia?
Czas oczekiwania na wizytę u specjalisty? Jakość środków technicznych stosowanych w procesie leczenia? A może skuteczność leczenia? Ale jak ją zmierzyć? Długością życia? Czasem niezbędbyn na wyleczenie?
Jeżeli ubezpieczam (lub nie) samchód od kradzieży to górną granicą mojego (lub ubezpieczalni) ryzyka jest wartość samochodu dość precyzyjnie określona. A jeżeli wykupuję ubezpieczenie zdrowotne to czego mogę oczekiwać od ubezpieczalni: leczenia do skutku za wszelką cenę? Czy tylko do określonej kwoty? Albo do określonego roku życia?
We wszelkich systemach ubezpieczeń zdrowotnych wcześniej czy później dojdziemy do konieczności wyceny ludzkiego życia lub "akceptowanego" przez ubezpieczalnię czasu życia.
@Cynik9
Tylko, ze ja kompletnie nie widze w opisanym przez Pana systemie mechanizmow eliminujacych patologie obecnego systemu. Wciaz jest sytuacja, ze ktos zmusza ludzi by placili cale zycie skladki na ktorych wydawanie potem nie maja zadnego wplywu. Z punktu widzenia pacjenta nie jest istotne, czy jego skladke przejada panstwo, czy firma prywatna. A ani ten wymieniony przez Pana koncern ubezpieczniowy ani panstwowy arbiter nie maja kompletnie zadnego interesu, zeby gosciowi placacemu skladki, a choremu na kosztowna chorobe, fundowac drogie leczenie.
Druga glowna patologia trawiaca obecny system jest wedlug mnie rozpasanie firm farmaceutycznych, ktore licza sobie za leki tyle ile licza tylko dlatego, ze wiedza, ze jest ktos, kogo stac na placenie za nie. Podawalem kiedys przyklad z iwabradyna ktora po skresleniu z listy lekow refundowanych cudownie staniala o ponad 60%. Wedlug mnie rowniez ten problem pozostanie nierozwiazany w proponowanym przez Pana systemie.
@Łoś: Istotą systemu single payer jest to że gość nie chandryczy się indywidualnie z kompanią ubezpieczeniową w stylu amerykanskim. Między nimi jest właśnie warstwa pośrednia. Jak to jest zaimplementowane zależy od konkretnego przypadku, może to być np. system kas chorych które negocjują z prowiderami zunifikowane stawki.
Mówiąc inaczej – kompania ubezpieczeniowa jest w tym biznesie na zasadzie inwestora zgarniającego premie ubezpieczeniowe "za nic" i akceptującego przypadki katastrofalne na zasadzie czystej statystyki, bez żadnych negocjacji z pacjentem. W większości przypadków chodzi tu zresztą o duże koncerny ubezpieczeniowe które są i tak mocno regulowanym, koncesjonowanym przez państwo biznesem i dla których ubezpieczenia medyczne są jedynie wycinkiem działalności ubezpieczeniowej. Z tych powodów uważam że konieczny może być udział państwa w roli arbitra przebiegających procesów. Kompania nie wejdzie w działalność niedochodową ale stopy zwrotu z różnych segmentów mogą być różne. Państwowy regulator może warunkować udzielenie koncesji w jednym segmencie posiadaniem koncesji w innym.
@Antey: nie będzie w Polsce czegoś takiego jak prywatna służba zdrowia, powtarzam.
Powtarzanie nie jest jeszcze wyjaśnieniem punktu który podniosłem. Kompania [ubezpieczeniowa] MUSI generować biznes bez którego padnie i którego jej nie zapewni ubezpieczanie jedynie 30-latków. Vide – wejdzie do systemu opieki medycznej na oferowanych jej warunkach albo wyjdzie z biznesu. Jeżeli każdy jest ubezpieczony mamy gigantyczny rynek po podzielenia między między kompanie uczestniczące w systemie na przyjętych warunkach, outsider stawia się poza biznesem.
Zresztą nie czarujmy się, ubezpieczenia jak i bankowość są regulowanym biznesem na który rząd ma zasadniczy wpływ. Kompania podejmie autonomiczną decyzję która jednak zależna jest od polityki koncesyjnej rządu.
@Cynik9
> Nikt na przypadkach
> katastroficznych nie
> zarabia, jest to strata.
No wlasnie. Latwo jest mi wiec sobie wyobrazic, ze w przypadku goscia chorego na droga chorobe firmy ubezpieczeniowe beda stosowaly obstrukcje wyplat ubezpieczen, tak jak w tej chwili to robia w przypadku np. ubezpieczen komunikacyjnych. O ile jednak w przypadku tych ostatnich mozna sie z nimi procesowac do tzw. "usranej smierci" o tyle gosc w trakcie chemioterapii nie ma na to ani sily, ani czasu. Niewydolny system sprawiedliwosci jest w takim przypadku silnym argumentem dla ubezpieczycieli, zeby tak postepowac. W koncu jakie jest prawdopodobienstwo, ze gosc chory na raka, dozyje konca procesu w warunkach, kiedy ubezpieczyciel odmawia placenia za droga terapie?
@cynik9
Nie ma i nie będzie w Polsce czegoś takiego jak prywatna służba zdrowia, powtarzam. To że teraz funkcjonuje namiastka, to w dużej części jest efekt typowego polskiego "kapitalizmu" czy socjalizacji ryzyka i prywatyzacji zysku. Państwowe studia, państwowa infrastuktura, ba, składki itp płacone z państwowej pensji i pacjenci z państwowych ZOZów naganiani.
Ten sam lekarz przyjmuje tu i tam. Koszty zostają po stronie Państwa, zysk z prywatnej praktyki idzie do lekarza. Ew. wynajmuje infrastrukturę od Państwa za cenę kasowaną od pojedynczego pacjenta.
Jak słusznie zauważył inny z komentatorów, zdarzało się już nie raz że za "państwowe" szpital był remontowany, wyposażany, następnie wprowadzany w długi i sprzedawany za bezcen. Tam "właściciel" "koleś" doił krowę aż zdechła (bo przecież nie zarobil na to, tylko dostał, więc łatwo przyszło, łatwo poszło) a potem i tak społeczeństwo musi/musiało taki szpital "bail-outować" – i nie ma ani opieki, ani pieniędzy.
Zgadzamy się absolutnie co do faktu że obecnej fikcji kontynuować nie mozna (nie żeby się nie dało). Problem w tym, żeby reforma służby zdrowia nie skończyła się jak emerytalna, czyli zastapieniem jednego państwowego ZUSu kilkunastoma wyżej oprowizjowanymi,duplikującymi się pod względem kosztów oraz operacji, ZUSami prywatnymi.
@Łoś: NFZ nie zdołałby płacić aż tylu pieniędzy za leczenie pojedynczych chorych, gdyby nie to, że na trzy czwarte z 37,5 mln ubezpieczonych wydaje niewiele lub zgoła nic.
Nie wiem co tu komentować… najnormalniejsza rzecz pod słońcem, tyle że przedstawiona w głupawym stylu GW. Nikt na przypadkach katastroficznych nie zarabia, jest to strata. Na szczęście dopóki nie ma końca świata przypadki katastroficzne są i będą marginesem. Natomiast ubezpieczanie – ludzi i rzeczy, i reinsurance – jest świetnym biznesem opartym na rachunku prawdopodobieństwa. Dopóki rozkład przypadków katastroficznych jest przypadkowy między ubezpieczycielami prywatnymi nie ma żadnego problemu, w szczególności problemu "braku money".
Problem jest w rzuceniu tego na żywioł bez pewnej struktury systemu single payer i ustalenia pewnych reguł gry. Tu jest gdzie inicjatywa państwa może się przydać ponieważ rzecz będzie wymagała narzucenia pewnej dozy restrykcji na obie strony, IMO. (może nie najbardziej po libertariańsku ale skłonny jestem dolać trochę wody do wina w tym punkcie). Inaczej będziemy mieli system nie powszechny czyli drogi a z drugiej strony koncesjonowani uczestnicy rynku nie mogą mieć prawa odmowy ubezpieczenia czy zniechęcenia klienta podwyższaniem składek gdy ten zachoruje.
@Antey: Otóż NIE MUSI – bo na wolnym rynku MOŻE SZCZEZNĄĆ. Mniej wiecej jak składki do ZUS czy OFE.
Nic z tego nie rozumiem, sorry. Oczywiście że kompania może szczeznąć, jeżeli nie załapie wystarczająco biznesu jest to nawet całkiem prawdopodobne. I co z tego? Czy mamy dyskutować o jakichś patologiach w których kompania nie przyjmie biznesu tylko raczej się rozwiąże? Ma prawo, ale udział w systemie nie jest broń Boże obowiązkowy. Obowiązkowe jest tylko stosowanie się do reguł gry gdy zdecyduje się dołączyć. Gdy zaproponowany system będzie zbyt mało opłacalny nie będzie po prostu chętnych.
Nie bardzo też wiem ma do rzeczy porównanie kompanii z ZUSem w kontekście szczezywania. ZUS może sobie szczezywać jeszcze 30 lat ale z prywatną kompanią robiącą straty idzie to szybko. Pyk, i po ptakach.
@KotWGołebniku
a.d.1 – dla kogo oczywiste ? Dla tych samych ludzi, którzy niedawno opodatkowali abonamenty medyczne ? Składki będziesz płacił takie same, jak nie wieksze, a oprócz tego i tak poza dbaniem o zdrowie będziesz musiał płacić prywatnej służbie. Od wczoraj w Polsce żyjesz ? 🙂
a.d.2 – tutaj komentarz też do cynika9.
Panowie, zamiast mówić jak może i powinno być, SPRAWDŹCIE jak JEST TU I TERAZ. Powyżej 60-65 roku życia (zależy od firmy) nie macie czego szukać w prywatnej służbie zdrowia, i (całkiem słusznie) nikt ich nie zmusi, by było inaczej. To nie jest propaganda, tylko fakt dnia dzisiejszego, taki sam jak 700 mld długu.
Piszesz cyniku9, że "kompania musi kogoś ubezpieczać albo szczeźnie". Otóż NIE MUSI – bo na wolnym rynku MOŻE SZCZEZNĄĆ. Mniej wiecej jak składki do ZUS czy OFE.
Zapominacie Panowie też o jednym – o wynikającym z szału ochrony danych i prawa do prywatności kłopocie zwiazanym z przechowywaniem i transferem danych medycznych. Podanie n-ty raz PESELU w urzędzie to frustracja. Tutaj (oby!) pacjent miał możliwość przechowywania przynajmniej kopii samemu, na podstawie której lekarzom będzie WOLNO podejmować decyzje. Niby nic trudnego, ale TRZEBA o to zadbać.
Ja trzymam się tego, że powinniśmy wrócić do korzeni – powszechnej, społecznej (czyli NIE państwowej) służby zdrowia, jako – paradoksalnie – organizacji non-profit. Wzorce korporacyjne (czy państwowe – jeden moloch) tutaj się nie sprawdzą.
@KotWGołebniku
Widać, nie korzystałeś nigdy z prywatnej służby zdrowia. Te Twoje 100 PLN abonamentu jest ware tyle co Pawlakowe 120 PLN na emeryturę. Pracowałem w firmie która miała dobre pakiety dla pracowników – droższe. I co ? Gucio, bo dostanie się do specjalisty graniczyło z CUDEM – dlaczego ? Ano, firma medyczna założyła sobie za dużą "nadsubskrybcję" a że ofertę mieli dobrą, to chętnych nie brakowało. A problem w tym, że w medycynie groźba "bo pójdę do konkurencji" nie działa. Bo pacjent może tam zwyczajnie nie dojść, tylko zejsć po drodze.
Leczenie czegokolwiek (żebyś dializy nie miał używanym sprzętem i akcesoriami) to są straszne pieniądze. A i tak to wierzchołek góry lodowej, bo problem nie leży w służbie zdrowia, tylko w czynnikach – ot, produkcji "żywności" i paru innych, które to produkują dla "służby zdrowia" klientów.
Byłoby wreszcie dobrze, aby poza złapaniem kontaktu z rzeczywistością, szanowni dyskutanci zrozumieli jedno. Komandosowi nie płaci się od sztuki odstrzelonego terrorysty, a lekarzowi od metra bieżącego przecietego skalpelem. To co generuje koszty to jest infrastruktura, utrzymywanie zdolności do realizacji określonych zadań w określonej skali i czasie. Rezonans magnetyczny kosztuje z grubsza tyle samo w stosunku do badań gdy stoi i niszczeje jak wtedy, gdy działa. I służbie zdrowia (dlatego to się nazywa ubezpieczeniem) nie płaci się za usługę jako taką, co za wczesniej zainwestowane środki w _gotowość_ do ich świadczenia. Przykładanie do tego XIX wiecznej "przekupkowej" mentalności prowadzi do niczego. Bo te "100 PLN" składki może spowodować to, że potem mając miliony nic wam to nie da – bo nie będzie KOMU ich zaplacić, a odbudowa czy rozbudowa pewnych zdolności będzie wymagać nie tylko czasu ale i nieproporcjonalnie większych nakładów. Ta prawda bywa mocno i często nadużywana przez pro-socjalnych, ale nie czyni jej to z zasady nieprawdziwą.
Wszystko da się zorganizować tak, aby było sensownie – ale nie metodą "zróby ze szpitali korporacje" bo to pogłębi tylko obecny kryzys. Choć na oko wydaje się to niemożliwe.
O formach płatności itp prowadziliśmy tutaj rozważania, i nawet zgadzaliśmy się co do paru rzeczy, więc nie ma sensu się powtarzać.
Tym razem juz link "w temacie". A w tym linku taki fragment:
> Leczenie ledwo 5 proc.
> chorych pochłonęło aż 57
> proc. budżetu Funduszu.
> Ci pacjenci w zeszłym
> roku byli leczeni w
> szpitalach – przeszli
> operacje bądź terapie
> onkologiczne. W tej
> grupie jest 200 chorych,
> którzy kosztowali NFZ
> ponad 250 tys. zł każdy.
i dalej
> NFZ nie zdołałby płacić
> aż tylu pieniędzy za
> leczenie pojedynczych
> chorych, gdyby nie to,
> że na trzy czwarte z
> 37,5 mln ubezpieczonych
> wydaje niewiele lub
> zgoła nic.
I co Panowie na to? Ja przyznam szczerze, ze mam mieszane uczucia i ciezko mi to jednoznacznie skomentowac.
@Antey: abonamentów dla "młodych pięknych 30 letnich"
Jest to do znudzenia powtarzany, fałszywy argument tych co się dali nastraszyć propagandzie socjału o niezbędności państwa. Spójrz na sprawę szerzej. Doktorzy muszą kogoś leczyć bo inaczej szczezną z głodu, tych 30-latków nie ma wystarczająco wielu. Kompania ubezpieczeniowa również musi kogoś ubezpieczać poza studentami bo także szczeźnie z głodu. Na końcu społeczeństwo płaci tak czy siak pewną sume X prowiderom usług medycznych (ogólnie) i brak państwowego pośrednika uszczuplającego to X nic tutaj nie zmienia. Ludzie muszą zrozumieć że wszystko co ląduje w kieszeniach prowiderów medycznych pochodzi OD NICH. Jeżeli za coś "płaci socjał" to musi ich pierwsze obrabować i wziąć swoją działkę.
W sumie wszystkiego jest więc wystarczająco: i money, i usług, i pacjentów. Problemem jest zgranie tego wszystkiego w jeden powszechny, działający tzw. single payer system. Inicjatywa państwa jako arbitra może być niezbędna ale nie oznacza to bynajmniej że państwo pobiera składki czy płaci prowiderom. Gość się obowiązkowo ubezpiecza u prywatnego ubezpieczyciela (koncesjonowanego przez państwo – nie może odmówić i paru innych sztuczek). Medycznemu specjaliście płaci częściowo sam (obowiązkowo, nie ma nic za darmo), ale reszta ponad ustalony próg stanowi ryzyko ubezpieczyciela który z ryzyka tego żyje.
Systemy takie działają na świecie więc nie ma najmniejszego powodu powtarzać ogranych straszaków że tylko dla "30-latków" albo jak ja biedny zapłacę 200 tys. za operację. To wszystko daje się załatwić w sposób cywilizowany i racjonalny, i do tego utrzymać koszty w granicach rozsądku. Warunek jest jeden – trzeba zrozumieć że nie istnieje coś takiego jak "prawo do bezpłatnej ochrony zdrowia" i że wiara w ten socjalistyczny nonsens jest unikaniem konfrontacji z problemem.
To powiedziawszy w pełni rozumiem podejrzliwość ludzi gdy PO ze sztabem Mirów, Grzechów i Sawickich zaczyna coś selektywnie prywatyzować. Obawa o przekręty jest oczywiście realna. Jednak jest to względne ponieważ wynika tylko z nieznajomości przekrętów robionych pod osłoną socjału.
@Kot
> oops sorry Łoś, nie
> zauważyłem że dałeś ten
> sam link. Wygrałeś, byłeś
> szybszy 🙂
Nie przejmuj sie Kocie. Rzad grecki jeszcze nie raz dostarczy nam powodow do uciechy, a Cynikowi tematu do wpisow. Jestem tego pewien. Ot nastepny kwiatek 😉
@Antey:
Po pierwsze – to oczywiste, że prywatyzacja tego sektora oznacza prywatyzację wszystkich jego części ŁĄCZNIE z prywatyzacją NFZ. Od tego trzeba wręcz zacząć.
Po drugie – jeśli jest popyt na jakieś usługi to na wolnym rynku ZAWSZE powstanie i podaż. A to starsze osoby generują największy popyt na leczenie. Nie mówiąc już o tym, że nawet teraz firmy ubezpieczeniowe dają opcje dożywotniej gwarancji ubezpieczenia, więc ubezpieczysz się jako 30latek i o ile twoj ubezpieczyciel nie zbankrutuje jedziesz do setki (jak zbankrutuje – twój peszek, źle wybrałeś firmę ale ryzyko jest zawsze, NFZ też może zbankrutować)
Po trzecie – taniej nie tylko być może, ale JEST! Sprawdź ile usług możesz dostać w dowolnej firmie już za abonament 50zł. Za drugie 50zł wykupujesz ubezpieczenie na życie z opcją odszkodowania za poważne choroby i za głupie 100zł masz przyzwoity pakiet. A TO MNIEJ NIŻ SKŁADKA NA NFZ OD MINIMALNEGO WYNAGRODZENIA W PL!
Po czwarte – środowisko ma mafijne i socjalistyczne nawyki – to fakt. Ale wyrugować może je tylko więcej wolnego rynku i konkurencji a nie mniej. A fachowców mamy naprawdę niezłych. Polscy lekarze to świetni i cenieni fachowcy. Najczęściej za granicą, bo tutaj młodzi lekarze albo nie mają środków do działania albo wszechobecny socjalizm ich wypacza.
Drogi Cyniku9,
Po pierwsze, jak zauważył anonimowy, NIE MA ZNACZENIA kto ma szpitale, póki KASĘ DLA SZPITALI trzyma monopolista gorszy niż ZUS, bo płacący wyłącznie wg. własnego widzimisię poza nawet kontrolą rządu, jakkolwiek głupiego.
Po drugie, prywatyzacja służby zdrowia doprowadzi do likwidacji większości jej gałęzi i leczenie sprowadzi się do paracetamolu i abonamentów dla "młodych pięknych 30 letnich". Dla całej reszty będzie średniowiecze.
Po trzecie, prywatna służba zdrowia, podobnie jak własna emerytura, nie będzie – bo nie może być – tańsza. Jedyny sukcesem może być większy zwrot z wydanych pieniędzy.
Po czwarte, liczba lekarzy którzy do JUŻ ISTIEJĄCYH prywatnych placówek przenieśli państwowe nawyki jest za duża aby cośz tego było.
Prywatna (tj. nie państwowa) służba zdrowia ma szansę zaistnieć w społeczeństwie obywatelskim, ale tego w Polsce nie ma. I NIE BĘDZIE.
oops sorry Łoś, nie zauważyłem że dałeś ten sam link. Wygrałeś, byłeś szybszy 🙂
Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to co tu kryć. Każdy rozsądny człowiek widzi jak jest i zgodzi się w 100% z Cynikiem. Mnie tutaj udało się wyprzedzić gospodarza i na swoim blogu poruszyć ten temat wcześniej 🙂
Ale nie chodzi o to kto wcześniej, a kto później. Trzeba wołać na tej puszczy żeby tłuszcza nie dała sobie dalej wmawiać, że prywatyzacja służby zdrowia to ludzie umierający na chodniku (jakby nie było widać, że teraz umierają czekając rok na prosty zabieg). Co tu kryć doszliśmy z tym tematem na krawędź przepaści, a dwóch panów K. ma dużą ochotę zrobić krok naprzód…
No i proszę, głos wołającego na puszczy cynika głosem nagrodzonego analityka
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Najlepszy-analityk-wsrod-dziennikarzy-najlepszy-dziennikarz-wsrod-analitykow-2166377.html
czyta cynika albo dobrze kojarzy ?
ppup
W kwestii formalnej: "służba zdrowia" zmieniła nazwę na bardziej sensowną: "system opieki zdrowotnej". "Prywatyzowanie służby" to brzmi prawie jak oksymoron, albo się "służy", albo się świadczy usługi komercyjne.
Nie na temat posta, ale zabawne.
Cynik kiedyś żartem pisał, że bankructwo Grecji wcale nie oznacza wyprzedaży greckich wysp. A tu prosze:
Grecja sprzedaje wyspy
hehe rzeczywistość czasem przerasta nawet satyrę.
Szanowny Cyniku9.
Prywatyzacja oczywiście, ale na zdrowych zasadach: sprzedajemy szpital, oK kto zapłaci więcej. To co dotychczas robiono podczas prywatyzacji czegokolwiek to był schemat-doprowadzamy firmę do stanu upadłości i sprzedajemy ustawionemu Rychowi, Zbychowi etc. za przysłowiową złotówkę, bo znalazł się dobrodziej. Wydaje mi się, że permanentne zadłużanie szpitali i innych łakomych kąsków z dziedziny tzw. "tfu, ochrony zdrowia" nosi znamiona j/w, utrzymać do czasu aż to "NASI" wezmą i "sprywatyzują". Znamienne jest to, że niejaka P. Minister przed złożeniem zawetowanych "reform" przez nieżyjącego Prezydenta zadeklarowała się wykonać przed tzw komunalizacją wycenę każdego zakładu OZ w/g zasad rynkowych, jakoś nie mogę znaleźć takich wycen w sieci, a jak pytam dookoła to każdy rżnie głupa (cyt JKM). Nikt myślę przy zdrowych zmysłach nie jest przeciw prywatnej opiece medycznej, ale jak pisałem sprywatyzować to co dzisiaj jest państwowe za godziwe pieniądze.
Inną zupełnie sprawą jest utrzymanie do dyspozycji państwa oddziałów niezbędnych podczas sytuacji nadzwyczajnych, takich jak atak terrorystyczny, działania zbrojne, stany klęski itd.
Ale się rozpisałem
Pozdrawiam
@anonimo: nie jest własność szpitali a NFZ
Zgadza się. Dlatego podkreślam wycofanie się państwa z mikromenedżmentu służbą zdrowia i autentyczną prywatyzację wszystkiego, ma się rozumieć z pozostawieniem obywatelowi pieniędzy dotychczas wyciąganych od niego jako składki medyczne. Wychodzenie z prywatyzacją szpitali podczas gdy to państwo rozdziela im środki jest oczywiście nonsensem.
Dla jasności – choć nie jest to tematem wpisu – uważam że w tworzeniu nowoczesnego systemu opieki medycznej rola państwa jako stymulatora i arbitra zachodzących procesów może być istotna. Nie powinno to jednak mieć nic wspólnego z socjałem ani z funkcją dystrybucji środków ze wspólnego portfela.
@omyk8 Państwo nie odda raz zdobytych przyczółków.
Tego można się obawiać. Ale ludzie muszą zrozumieć że każda autentyczna prywatyzacja oznacza mniej dochodów dla państwa i mniejszy socjał a zatem więcej dochodu w ich kierunku co jest zawsze dobre, bez zadawania pytań. Większy socjał NIE jest ich nigdy sprzymierzeńcem, jest sprzymierzeńcem Rychów, Grzechów i Mirów żerujących na socjale. Im mniejszy socjał tym LEPIEJ dla ludzi, nie gorzej.
"Hrabia" jak i jego " oponent" wywodzą się z kręgów "opozycji demo-kratycznej". Ich "konflikt " ma zamulić obraz , spolaryzować scenę polityczną , zawęzić przestrzeń debaty do emocji , żeby przypadkiem nie obudzić rozumu . Jest to jakby przełączenie kanału z telenoweli na teleturniej .
Podobne konflikty można przypomnieć :
-J. Kaczyński v. Dorn ( po śmierci L.K. trzeci bliźniak powiedział , że teraz to jest inna sytuacja i wraca do PIS-u).
J. Kurski v. Agora ( wiceszefem GW jest Jarosław Kurski – rodzony brat Jacka ).
Jak widać "spory " są w gronie rodziny , ku uciesze gawiedzi .
Niestety problemem nie jest własność szpitali a NFZ. I dopóki komunistyczna (monopol państwowy na podatkach) czapa jest to nic nie da "prywatyzacja" szpitali.
"Czemu zamiast utrzymywać fikcję składek medycznych żywiących jedynie socjał nie zostawić ich w waszych portfelach?"
Prywatyzacja służby zdrowia (czy jakakolwiek inna) nie spowoduje w rzeczywistości zmniejszenia obciążeń podatkowych. Państwo nie odda raz zdobytych przyczółków. Mogę się założyć o Krugerranda 😉
Jedna rzecz. Polskie sądy, a także sądy z innych krajów nie są niezależne. Jak ktoś ma wątpilwości polecam przeczytać książkę prof. Friske "Socjologia prawa". Naprawdę ciekawa.
Sytuacja z prywatyzacja sluzby zdrowia nie jest tak prosta jak sie wydaje. Oczywiscie tez tego chce (zeby nie byc goloslownym: przed chwila bylem na pobraniu krwii i szlag mnie trafil. Sprywatyzowac to g.. !) ale do tego jest potrzebny rozwiniety (troche bardziej) rynek ubezpieczen, zerwanie z klitka lekarzy chroniacymi siebie nawzajem i sprawny system sadowy. Dopoki tego nie bedzie to prywatyzacja narobi wiecej szkod niz pozytku (no chyba, ze ktos nie chodzi do lekarza).
Off-topic
Ja tez chyba snie. Tylko, ze budzik nie chce zadzwonic… A parafrazujac polskie przyslowie "jak trwoga to do inwestora prywatnego".