Perma KRUS i libertarianizm

Drogi Kolega Adam Duda zabrał się ostatnio na swoim blogu za zakładanie ogródka permakultury… 🙂

Pomysł pochodzi od innego drogiego kolegi Majdy. Jest to działalność niezwykle pożyteczna, a to głównie za sprawą gimnastyki na świeżym powietrzu. Narodowi siedzącemu cały czas za biurkami i w halach fabrycznych pomachanie szpadlem na świeżym powietrzu może wyjść tylko na zdrowie. Odkrywają to stale na nowo właściciele ogródków działkowych pod miastem. Zwłaszcza tych lepiej strzeżonych co sprawia że nie wszystkie własne plony zostaną natychmiast rozkradzione przez okolicznych chłopów. Można wtedy zabłysnąć wśród sąsiadów sałatką z własnych pomidorów, o smaku nieporównywalnym z watą sprzedawaną w Biedronce.

My w 2GR jesteśmy jak najbardziej za, konsekwentnie popierając wszystko co zielone. Zwłaszcza co jest zielone i nie traci na wartości…

Doceniając wartość reklamową wpisu mamy jednak trochę wątpliwości czy koledzy Duda i Majda nie zagalopowali się czasem mieszając wraz z perma kulturalnym obornikiem także i libertarianizm. Myślą przewodnią wpisu jest bowiem to że przymknięcie strumienia gotówki żywiącego socjalizm wesprze sprawę libertariańską. Uczynimy tak żywiąc się jagodami z naszej perma-działki zamiast kupować chleb w sklepie, na którym socjał pobiera VAT którym sam się żywi.

Otóż każda metoda ograniczenia gotówki żywiącej socjał warta jest poparcia, i to w stopniu proporcjonalnym do jej sensu. Dlatego też jest to trudne w tym przypadku – niewielkiej działki mającej żywieniem rodziny spowodować uszczerbek w strumieniu VATu do socjału. Widzi się nam że nadaje się ona znacznie lepiej na zatknięcie tam libertariańskiej flagi i pieczenie wokół niej grilla w niedzielę.

Po pierwsze, VAT na żywność jest minimalny i nawet w unijnej jaskini lwa obowiązują zazwyczaj niższe stawki na żywność. Straszenie zatem unijną harmonizacją i automatycznym VATem 22% na żywność w PL jest poważnym niedocenianiem socjału który rzadko podgryza populistyczną gałąź na której siedzi.

Inna sprawa to to że jeżeli władze, dajmy na to Poznania, odrzucą nasze podanie o perma działkę na trawniku w środku miasta to będziemy musieli jeździć daleko, daleko w teren do naszej oazy. A żywiące socjał taksy i akcyzy na paliwie są znacznie większe niż wszystkie możliwe oszczędności na VAT-cie na żywności razem wzięte.

No i wreszcie wielkość działki. Jakby nie nawozić perma obornikiem perma działki to musi mieć ona pewną powierzchnię aby obok walorów rekreacyjnych miała jakiś walor prywatnego środka produkcji żywności o innym niż znikomy netto wpływie na VAT, ergo na żywienie socjału. Tak na oko, jeden hektar plus wydaje się nam minimum.

I tu dochodzimy do sedna rzeczy. Jeden hektar plus znaczy przede wszystkim możliwość KRUSu i przez to możliwość odczepienia się od drenażu ZUSu. Owszem, robienie za chłopa nie jest wcale takie proste. Czasami konieczne bywa utrzymanie perma kozy. W innych wypadkach przydatna bywa jakaś permanentna kosa za szafą której użyć należy zgodnie z przepisami dwa razy do roku. Ale przejście do KRUS i zmiana tzw. pochodzenia społecznego na chłopskie oznacza nieporównywalnie skuteczniejszy wkład w przymknięcie strumienia gotówki żywiącej socjał niż 3% VAT na chlebie.  Więcej, jest bezpośrednim wkładem w kolaps socjału co szerszy odpływ z ZUSu do KRUSu znakomicie by przyspieszył.  Jaka poza tym może być bardziej perfekcyjna symbioza niż chłopa, natury i libertarianizmu?… 😉

Jeżeli więc drodzy koledzy Duda i Majda chcą krzewić libertarianizm przymykaniem gotówki na socjał to zamiast zajmować się fistaszkami o wątpliwym sensie ekonomicznym powinni pójść tą, dużo bardziej efektywną drogą. Tym bardziej że aż prosi o to sam socjalizm unijny rozrzucając na chłopów obfity deszcz subsydiów, dopłat rolnych i Bóg wie jeszcze czego, z których tylko brać, wybierać i praktykować permakulturę.

©2010 dwagrosze.com

19 thoughts on “Perma KRUS i libertarianizm

  1. Mając działkę, można po cichu pędzić bimber i przeznaczać go na cele konsumpcyjne, a nadwyżki wlewać do baku i jeździć sobie tanio i ekologicznie. Amerykanie, w czasach gdy ropa była na górce w 2008 r., sprzedawali poręczne urządzenie do robienia alkoholu napędowego. Trochę drogie to było, kosztowało ok. 10 tys. USD

  2. @jpmorg

    Ziemia w Galicji była tak droga, bo był tam głód ziemi. Temat dyskutowany na blogu panika2008 i wynika z niego jedno – tak wysoka cena ziemi dotyczyła jedynie ziem I klasy i to tylko przez stosunkowo krótki okres czasu;-)

    Znaczy się była to bańka.

  3. Odpalam z rana wiadomości na Onecie i co widze ?

    "Zdaniem Waldemara Pawlaka, zamiast likwidować rolnicze kasy emerytalne, należałoby raczej skorzystać z ich doświadczeń i zreformować na ten wzór zasady naliczania świadczeń dla wszystkich Polaków. Przywódca ludowców tłumaczy, że dopłacamy też do ZUS-u i to w przeliczeniu na jednego emeryta więcej niż do KRUS-u.

    Według ministra gospodarki o atrakcyjności KRUS-u świadczy fakt, że od 10 lat wydatki na rolnicze emerytury spadły, z poziomu 7-8 procent wydatków budżetu do około 5 procent obecnie. W tym samym czasie dopłaty do powszechnego systemu emerytalnego wciąż rosną. Na sam ZUS z poziomu około 8 procent do 14 w 2008 roku. Zdaniem Waldemara Pawlaka ten system staje się po prostu niewydolny."

    https://biznes.onet.pl/krus-naprawde-jest-dobry,18543,3173843,1,prasa-detal

  4. @HeS

    "Jeśli chodzi o ograniczanie strumienia pieniędzy dla rządu"

    najlepszym rozwiazaniem jest ucieczka w szara strefe. Firme zarejestrowac "na slupa" (jakiegos bezdomnego z dworca) krecic lody na maksa, nie placic vatu, zusu, innych podatkow itd. Jak wpadnie kontrola to powiedziec, ze tez szukasz tego goscia bo jest winien kase…

    @Cynik9

    "Zgadzam się, będąc ostatnią osobą która by kiedykolwiek rozważała "miejskie" życie!"

    Ale wiele osob na wsi – szczegolnie mlodych – bardzo mocno rozwaza zycie w miescie. Jest to swego rodzaju must to do wyprowadzic sie z domu do miasta, znalezc prace, mieszkac w bloku itd. Praca na wsi, na roli? – chamski sport.

    Natomist mieszczuchy mysla odwrotnie, marza o malym domku poza miastem bo maja dosyc szczekajacego psa sasiada, placzacego dziecka pietro wyzej, menela bijacego zone itd.
    Dla nich taki ogrod to nie glupi pomysl.

    Jakkolwiek, ludzie sa rozni. Jeden lubi mleko a drugi kakao…

    pzdr
    Ludo

  5. Jeśli chodzi o ograniczanie strumienia pieniędzy dla rządu (i ogródek), to najlepszą i najefektywniejszą metodą jest produkcja (i spożywanie:) własnego alkoholu. Piszę o legalnej drodze produkcji win. O ile pamiętam, na własne potrzeby można wyprodukować 200 litrów wina rocznie. To dużo, a przy okazji ogranicza konieczność kupowania "państwowego" alkoholu obłożonego horrendalnym podatkiem VAT i akcyzą. Tak na marginesie, to wina własnej produkcji są zwykle lepszej jakości niż te, sprzedawane w sklepach. W praktyce na każdej butelce ze sklepu jest napis: "zawiera siarczyny". Domowe wina (oczywiście z winogron) nie zwierają żadnych sztucznych środków chemicznych. Jedyne co potrzebne do produkcji to trochę miejsca i wiedzy. Polecam.

  6. @WM: We wpisie opisany jest przykład ogrodu przydomowego, a nie działki "gdzieś za miastem".

    Aha, to może nie zrozumiałem tutaj czegoś, przyjmując że chodzi o szerszy ruch mieszczuchów z blokowisk poza miasto. Jeśli gość JUŻ mieszka w domu z ogrodem wystarczającym na "ogród przydomowy" to nie przeczę że marchewkę może sobie hodować nie spalając benzyny. I pewnie hoduje,czemu nie, zwłaszcza że w PL będzie to ktoś albo ze wsi albo z obrzeży miasta. Nie z blokowisk gdzie mieszka większość i gdzie nie ma miejsca. W obu przypadkach nadal wydaje mi się jednak że zyski z niepłacenia 3% VATu na żywności wyprodukowanej będą mniejsze niż dodatkowa strata 22% VAT na wszystko razem aby żywność tę wyprodukować. Wygoda ok, zdrowie ok, satysfakcja ok, ale zysku finansowego jakoś w tym nie widzę.

  7. Cynik9

    myślę że nikt tu nie pisał że parmakultura to zajęcie dla mieszczucha 🙂

  8. Osoba , która zasmakowała wielokrotnie życia miejskiego , jak i wiejskiego zdecydowanie przedkładam wieś nad miasto . Niedługo z rodziną chcemy ostatecznie przenieść się na wieś , o co dzieci proszą od wielu lat , jednak moja praca i notorycznie rozkopane drogi przesuwały to o kilka lat .
    Wybierając lokalizację kierowałem się nasłonecznieniem ( mniejsze rachunki za ogrzewanie i prąd ), zagrożeniem powodziowym , dostępem do własnej wody , bliskością do miast i głównych dróg, dostępem do szkoły , przedszkola , apteki , ośrodka zdrowia , kościoła , ekologią , przestępczością i sąsiedztwem ,areałem .
    Wszystkie te warunki udało się spełnić , dodatkowo 3 m. od domu rosną kozaki . Uważam , że wybór działki jest w budowie najważniejszy , wiele osób popełnia błąd budując się na działce otrzymanej po rodzicach lub w spadku , męczy się później musząc iść na pewne kompromisy z tym związane .

  9. @cynik9
    We wpisie opisany jest przykład ogrodu przydomowego, a nie działki "gdzieś za miastem". W takich okolicznościach oszczędności są. Czy duże to zależy od tego czy nasze dochody to kilkaset/kilka tysięcy/ kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Jeśli jesteśmy Sorosem – to kwota ta jest rzeczywiście śmieszna, jeśli jesteśmy bezrobotnym, to pieniądze zaoszczędzone na jedzeniu mogą nam naprawdę pomóc.

    Zacytuję pewną stronę internetową:

    "Pozostałe środki do produkcji rolnej objęte są 22% stawką VAT:

    * nośniki energii (paliwa silnikowe, oleje opałowe, węgiel, koks, energia elektryczna, cieplna, gaz),
    * maszyny, urządzenia i narzędzia rolnicze i dla gospodarki leśnej,
    * przyczepy ciągnikowe rolnicze i ciągniki rolnicze,
    * zespoły i części ciągników rolniczych,
    * narzędzia gospodarcze, maszyny do produkcji sadowniczej,
    * materiały i roboty budowlane,
    * tarcica i inne wyroby z drewna."

    Wynika z tego, że "zwykły rolnik"
    przerzuca na konsumenta 22% VAT. Państwo z chleba ma bezpośrednio tylko 3%, ale przecież "swoje" już dostało od "konsumenta maszyn rolniczych". Ten przerzuca koszty podatku na konsumenta….

  10. @jpmorg:
    Zgadzam się, będąc ostatnią osobą która by kiedykolwiek rozważała "miejskie" życie!

    Ale jest duża różnica między rural living, rozumianego jako "wiejski" styl życia, o którym tu mówimy i ideą "perma działki" dla kogoś kto zasadniczo mieszka w mieście i komutuje w teren.

    P.S. Rural living i dzieci w warunkach polskich nie najlepiej idą w parze, IMO. Pod tym względem "miejskie" życie ma wyraźną przewagę, mimo korzyści o których piszesz.

  11. Z ekologicznego(male zuzycie nawozow),zywnosciowego(duza wydajnosc i jakosc)oraz biznesowego(jest to odmiana rolnictwa ekologicznego w jego najlepszym wydaniu)permakultura to bardzo dobry pomysl.Austriacy ktorzy maja bardzo rozdrobnione rolnictwo od lat robia wielka kase na ekologicznej zywnosci-dlaczego wiec nie sprobowac?Potencjal permakultury(nawet biorac pewna poprawke na fakt ze pewnie ze wszedzie mozna ja zastosowac)zdaje sie wrecz GIGANTYCZNY-i to nie tylko dla pojedynczego obywatela ale szczegolnie w skali panstwa(ekologizm,bezpieczenstwo zywnosciowe itp).

  12. @WM: Mam nadzieję, że Cynik9 umieści komentarz w całości

    Zamieszczam, robiąc wyjątek od punktu 3 regulaminu. Ponieważ jednak zawartość autoreklamy przekracza limit dobrego smaku, jak na mój smak, to bardzo wdzięczny będę o powstrzymanie się od auto-linków na przyszłości. 😉

    Chciałem zauważyć że Szanowny interlokutor w potoku porad o rokitniku zwyczajnym i nadzwyczajnym zapomina o tym co jest tematem wpisu. Próbuje za to to nadrobić istną pryzmą kompostową zupełnie nierelewantnych informacji.

    A chodzi o to że dla mieszczucha w PL komutującego samochodem na swoją niewielką perma działkę, w odróżnieniu od chłopa na KRUS i paru ha, doszukiwanie się netto zysku w zaoszczędzonym VAT-cie na wyprodukowanej żywności i przedstawianie tego jako przymknięcie kasy socjałowi wydaje mi się delikatnie mówiąc nonsensem. To jest, chyba że uprawiamy marihuanę, ale do tego wystarczy strych…;-D To wszystko.

    Obawiam się że żadne czarowania rokitnikiem zwyczajnym i inspektami w Pasadenie niewiele w tym zmienią, po prostu liczby się nie dodają.

  13. Inwestowanie w grunt , m.in. permakulturę ma tak wiele zalet , że trudno je opisać . Po pierwsze sama inwestycja w ziemię – w ostatnich latach , kiedy duża część inwestycji była w fazie bańki – nie dotyczyło to cen gruntów rolnych , którym nadal daleko do cen z XIX w . , gdzie przybliżone obliczenia ceny ha w Galicji na obecne ceny to ok. 80 tys. złotych .

    Po drugie daje poczucie wolności związane z posiadaniem własnego kawałka ziemi , na którym w razie potrzeby można się wyżywić , zdobyć drewno na ogrzanie domu ; (mniejsze rachunki za wodę , ścieki , prąd , gaz , śmieci – niezmiernie ważne na emeryturze ).

    Po trzecie daje możliwość ucieczki z ZUS-u w KRUS .

    Po czwarte i dalsze :
    – okazja do zwiększenia dochodu ;
    – oducza uzależnienia od socjalu , bierze się sprawy w swoje ręce ;
    – możliwość zajęcia się dochodowym hobby ;
    – więcej ruchu , słońca , mniejsze wydatki na leki ;
    – atrakcja dla dzieci i rodziny , częstsze odwiedziny wnuków i dzieci na emeryturze ;
    – pogłębienie wiedzy przyrodniczej ;
    – ogród i obcowanie z przyrodą korzystnie wpływa na rozwój fizyczny i psychiczny dzieci ;
    – brak obowiązku odśnieżania chodnika , na którym ktoś zechce się pośliznąć ;
    – wreszcie ogród to miejsce gdzie można zakopać krugerrandy 🙂
    Listę można wydłużać .

  14. Mam nadzieję, że Cynik9 umieści komentarz w całości. Umieściłem w nim kilka linków, w celach edukacyjnych (Czytelników oraz Cynika9) i autopromocyjnych.

    Gdyby Cynik9 zapoznał się z linkami, które umieszczone były w tekście, dowiedziałby się, że jedną z rzeczy, które zdecydowanie odradzam jest machanie szpadlem. W leśnym ogrodzie dążymy do tego, by inne stworzenia za nas kopały (dżdżownice i krety). Naszym zadaniem jest stworzenie im odpowiednich warunków pracy. Gdyby Cynik9 w swoim ogródku zasadził np. rokitnika zwyczajnego, zakupił spirytus (na który VAT wynosi 22%) i w którego cenę wliczona jest akcyza, Cynik9 mógłby zabłysnąć wśród sąsiadów nie tylko sałatką z pomidorów, ale również pyszna rokitnikówką. Gdyby natomiast Cynik9 nie mieszkał w Polsce, mógłby sobie wyprodukować swój własny spirytus. Nie bimber z ziemniaków czy żyta, ale ten najlepszy – wydestylowany z wina owocowego. Owoców dostarczyłby Cynikowi9 w ilościach bardzo znacznych właśnie leśny ogród.

    Cieszę się, że Cynik9 docenia wartość reklamową wpisu – nie spodziewałem się nawet, że aż tak dobrze zadziała 🙂
    O oborniku we wpisie nigdzie nie pisałem, więc nie wiem skąd te ciągłe przywołania. Czyżby Cynik9 stajnie niedawno Debetowi sprzątał?

  15. cynik9

    Drobne Votum Separatum ode mnie.

    Wpis wojtka u mnie jest gościnny zatem, to nie oznacza, że nagle zakładam sobie permakulrurę w domu. Permakultura jednak mnie również bardzo interesuje z dwóch powodów. Łączy przyjemne z pożytecznym czyli machanie łopatą na świerzym powietrzu z zdrową marchewką na talerzu.
    To hobby, każde hobby kosztuje, ale jedne hobby mają swój wymiar pożyteczny inne tylko pożerają czas .

    A to że Wojtek wplótł w to jeszcze pewien aspekt podatkowy;) no cóż pewnie chciał się wpisać lekko w tematykę bloga 😉
    Tak czy inaczej Moim zdaniem warto propagować idee permakulrury, bo moim zdaniem bije od niej bardzo pozytywna energia. Wojtek przekazuje ogromne ilości informacji zupełnie za darmo u siebie.. Oczywiście ma w tym również swój cel. Chce się permakulturą zajmować zawodowo, ale takim pasjonatom w przyjemnością pomagam.

  16. No! Twój post jest bardzo rozsądny i zaproponowane przez Ciebie pomysły mają przełożenie na rzeczywistość. Byłbym skłonny się dołączyć. Pozdrawiam.

Comments are closed.