OFEs w PIIGS?

OFEs przepuściły pieniądze polskich emerytów zwalając winę za to na prawo które zezwala im inwestować tylko w Polsce.  Jednocześnie prawo które nazywało „zarządzaniem” kupowanie obligacji rządowych  za kapitał przymusowo ściągnięty z przyszłych emerytów i umożliwiało pobieranie za to drakońskich prowizji było dobre.  Nikt się też prawem i małym wyborem jakoś nie przejmował kiedy rynki biły rekordy. Dopiero teraz podniosło się larum.  Ojciec polskiej reformy emerytalnej, prof.Góra,  odkrył po niewczasie że rynki kapitałowe mogą także spadać, co zapomniał uwzględnić w swoim wcześniejszym modelu.

Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Ograniczenie OFEs do rynków polskich miało ten zbawienny efekt że mimo łaźni na rynkach na kontach emerytów jeszcze coś zostało.  Obawiamy się że zostało by tego jeszcze mniej gdyby OFEs wymogły na premierze Tusku prawo inwestowania gdzie indziej.

Inwestowanie „gdzie indziej” ale oczywiście w sposób „bezpieczny” bo chodzi przecież o bezpieczeństwo wkładów emerytalnych populacji,  oznacza w żargonie rządowo – bankowej kamaryli jedno – inwestowanie w sovereign debt  czyli obligacje innych rządów.  Rządy jak wiadomo  w demokracji nie bankrutują, w odróżnieniu od prywatnych kompanii które czasem mogą.

Ale żeby wykazać się jakimś wynikiem przy obecnych prawie zerowych wszędzie stopach procentowych inwestowanie w sovereign debt  najczęściej oznacza pogoń za papierem który coś płaci. Ciężko taki znaleźć bo kto dzisiaj coś płaci?   A no właśnie. Płaci tylko ten papier który jest do tego zmuszony.  Ten który nie musi płaci minimalnie.  Marna z tego potem emerytura.  Krótko mówiąc – dobrze płacą tylko kraje które mają nóż na gardle. Jak na przykład Argentyna przed kilku laty czy jak PIIGS* teraz. Pytanie jest zawsze tylko jak długo będą płacić…

Załączony grafik (źródło: Bank of International Settlements) pokazuje gdzie czołowe banki w Europie zainwestowały pieniądze swoich klientów. Dług grecki przedstawiony jest tam na czerwono a dług hiszpański na żółto.  Nie ulega wątpliwości że sporą część z tego stanowią rozmaite fundusze emerytalne.   Potrzebnej rentowności szukano oczywiście przede wszystkim w obligacjach  PIIGS* –  bankrutującego pasa krajów śródziemnomorskich plus Irlandia.  Euro to w końcu zawsze euro a default nie wchodzi przecież w rachubę, nieprawda?

Otóż mamy nadzieję że to nieprawda.  Przykład bankrutującej Grecji dowodzi że bankructwo jest nie tylko możliwe. Pokazuje że byłoby to w najlepszym interesie całej strefy euro. Jedno zepsute jabłko a wkrótce wyrzucić musisz całą skrzynkę. Inwestorzy w dług grecki zostaliby przy tym mocno przystrzyżeni. Otrzymaliby jednak cenną lekcję – że inwestowanie nie jest ulicą jednokierunkową.  Że normalny świat to taki w którym socjał nie trzyma u dołu siatki bezpieczeństwa, gdzie szanse idą razem z ryzykiem i gdzie bankructwo jest oznaką normalności a nie rządowym tabu.

Grafik wyjaśnia czemu kanclerzowa Merkel wydaje się ostatnio dystansować od zamierzonego wcześniej euro bailoutu. Jak widać, banki niemieckie nie mają dużej ekspozycji na dług grecki i cała grecka komedia nie bardzo je obchodzi. W dodatku przestraszony kapitał uciekający z południa Europy na północ jest im prędzej na rękę.  Są jednak umoczone po uszy w długu hiszpańskim,  innego faworyta przyciągającego atrakcyjną rentownością fundusze emerytalne.  Poważną ekspozycję banki niemieckie mają też na dług irlandzki.

Cokolwiek robione dla ratowania socjalizmu greckiego będzie musiało być powielone na resztę. W tym przypadku mówimy już jednak o poważnych sumach money. Podatnik niemiecki który musiałby to wszystko firmować jest nieskory do wchodzenia na barykady. Ale przyparty do muru może w końcu powiedzieć nein, wyjść na ulice i zażądać powrotu do DMarki z której go okradziono 10 lat temu. Propaganda w owym czasie głosiła że taka sytuacja się nie zdarzy. Że euro będzie tak silne jak DMark,  a nie jak lir włoski czy grecka drachma. Bailout grecki jawi się więc w tym wszystkim jedynie w roli możliwego detonatora niekontrolowanej reakcji łańcuchowej. Reakcja taka grozi krytycznym zawałem systemu bankowego w Europie, z rozpadem strefy euro włącznie. 

Jeżeli polskie OFEs chcą koniecznie nadrabiać zaległości i inwestować poza Polską,  w obligacje PIIGS, US Treasuries, agency securities czy dowolne inne papiery to proszę bardzo.  Ale niech wcześniej dobry rząd zniesie przymus korzystania z ich usług  i da przyszłym emerytom wolność wyboru gdzie i z kim chcą inwestować swoje emerytalne centy.

________________
* PIIGS – Portugal Italy, Irland, Greece, Spain
 

©2010 dwagrosze.com

12 thoughts on “OFEs w PIIGS?

  1. tu się uśmiałem,twarde lądowanie w Grecji boli:
    "Pracownicy resortu finansów, łącznie z tymi z biura statystycznego, które było posądzane o fałszowanie statystyk, zamierzają strajkować przez cztery dni."
    https://tiny.pl/hm6t7

  2. Mam pytanie. Czy strona wefreenecie
    USK@vMAVloTelGKDXVXMc57UTw13IBsWN-lgbKSPr6-Xa8U,knRg~aFPOCJjQDmxPx9y8EBFEhtnnbYoV5NeOCs8sIw,AQACAAE/DwaGrosze/3/
    bedzie aktualizowana?
    Może same art. nawet przepisać?

  3. Nigdy nie będzie oficjalnego "defaulta" bo to politycznie jest nie do przyjęcia. Nawet jakby miano robić bokiem coś już biurokraci wymyślą… o to bym się nie martwił. Problem polega na tym, że wymyślić można tylko jedno czyli drukować. 🙂
    Dewaluacja całej strefy euro, a czemu nie? W innym wypadku musiałoby dojść do rozpadu i gdzie by się podziali wszyscy unijni decydenci… Tak, przynajmniej stołki zachowają, może z trochę skwaszoną miną ale zawsze. Podobno są cztery główne siły fizyczne w otaczającym nas świecie ale… żadna z nich nie może się równać z siłą przyciągania politycznego t**** do stołka. Poza tym równać wszystkich w dół to takie socjalistyczne jest…

  4. @anonimowy wuj:
    Czy faktycznie.. Gracje może zbankrutować? Czy to tylko strachy-na-lachy? Straszyli nas już Islandią, Estonią itd, a póki co nić się nie dzieje.

    A co się ma dziać? Komornik ma zacząć licytować wysepki? Bankructwo kraju oznacza problem dla wierzycieli na zewnątrz i dla socjału wewnątrz. Dla ludzi nie wiszących na socjale może być dużo przyjemniejsze niż gdyby rząd wytrwał w cnocie i na siłę starał się coś spłacać. Patrz na Argentynę. Ta bankrutuje raz na dekadę a nikt się tym specjalnie nie przejmuje…. 😉

    @niro:
    czy nie jest możliwy taki scenariusz, że przestraszone rządy zachodnioeuropejskie po prostu oprą euro na np. srebrze
    Nie po to wprowadzano nowy fiat papier aby nie cieszyć się przywilejami jego nieskrępowanej produkcji… Gdyby socjalistom w EU chodziło o twardą walutę reaktywowaliby po prostu złotego rzymskiego aureusa, obok walut narodowych.

  5. @niro
    To jest możliwe, ale b. mało prawdopodobne, bowiem mija się z linią europartii;-) Jeśli euro zostanie oparte na złocie, to mamy kilkukrotny wzrost cen złota. Gdyby euro zostało oparte na srebrze, to srebro szybko doszlusowało by do poziomu 1/8-1/10 ceny złota, a złoto z pewnością by też o kilka procent wzrosło;-)

  6. Czy faktycznie ktoś z Was uważa że Gracje może zbankrutować? Czy to tylko strachy-na-lachy?

    Straszyli nas już Islandią, Estonią itd, a póki co nić się nie dzieje.

    Pozdrawiam,
    Wuj

  7. @HansKlos – czy nie jest możliwy taki scenariusz, że przestraszone rządy zachodnioeuropejskie po prostu oprą euro na np. srebrze? Wtedy nie byłoby im trzeba powracać do narodowych walut, nie byłoby im trzeba ratować PIGS (bo srebro czy złoto pozostaje srebrem lub złotem, a nie makulaturą).

  8. Z prawa Kopernika wynika, że gdy mamy kilka rodzajów pieniędzy, to gorszy pieniądz wypiera lepszy (bo lepszy wędruje do skrzyni;-) Gdy były jeszcze drachmy i marki, to marki wędrowały do skrzyni jako rezerwa na ciężkie czasy. No ale mamy rzeczywistość, kiedy zrobiono stop marki z (g)drachmą i na początku na wierzchu tej nowej waluty, niczym w garncu pływała marka, a potem wypłynęła drachma. Wszystko to było do przewidzenia, ponieważ w trakcie gotowania (a z takim procesem mamy do czynienia w EUropie) szumowina na wierzch wypływa.

    Naturalnym wydaje się powrót do walut narodowych, ale sensowne pomysły wdrażane są w życie dopiero, jak na horyzoncie widać katastrofę. W związku z tym stawiam na powolne szmacenie euro;-), co dość dobrze wpisuje się w modę na szmacenie dolara, czy funta.

  9. Jakby miał postawić ostatnie 5 zł na jakiegoś niemieckiego zawodnika to wybór jest wiadomy – Deutsche Bank

  10. Gdzieś czytałem, że banki niemieckie faktycznie nie mają wiele greckiego śmiecia, za to ubezpieczalnie i owszem.

    Niestety nie wiem na ile to prawda. Może by Autor zweryfikował czy istnieje niemiecki odpowiednik AIG?

Comments are closed.