Błąd w sztuce

czyli ambulans Obamy

Co się dzieje gdy odstawiasz do szpitala w Ameryce osobę wymagającą niezwłocznej pomocy? Niezwłocznie jest transportowana na R-kę? Niezwłocznie umieszczana pod namiotem tlenowym? Niezwłocznie otrzymuje lewatywę?

Nie. Niezwłocznie pojawia się pielęgniarka ze stosem formularzy do wypełnienia. Każdy z nich na mniej więcej to samo kopyto: cokolwiek by się nie stało z pacjentem(ką), niepotrzebne skreślić, zobowiązuję się niniejszym nie pociągać doktora A.., B.., C.., …, Z do odpowiedzialności karnej. Czas pili, pacjentka zaczyna rodzić czy też pacjent przenosić się w zaświaty, a ty pracowicie nadal stawiasz krzaczki podpisu na rosnącym pliku druczków.

To tylko jeden z przejawów najbardziej chyba jaskrawego przegięcia w amerykańskim systemie opieki medycznej które czyni go tak niezwykle kosztownym. Rzecz wynika ze wszechwładzy duopolu prawniczo- ubezpieczeniowego. Te grupy interesu razem narzuciły społeczeństwu rozbudowany aparat wymuszenia rozbójniczego, znany również pod nazwą malpractice insurance. Na papierze chodzi o rzecz prostą – że doktor nie jest nietykalny i że jeśli obetnie ci nie tą nogę co trzeba to go można będzie pogonić. No, może niezupełnie dosłownie ale zawsze…

W praktyce natomiast chodzi o użycie mechanizmu asekuracyjnego do wyciśnięcia z doktorów olbrzymiej kasy drogą ubezpieczania owej malpractice, czyli błędu w sztuce. Błędem w sztuce może być wszystko co prawnik wymyśli a co na pierwszy rzut oka przynajmniej nie jest oczywistym nonsensem. Pacjenci są przy tym aktywnie zachęcani do wejścia na drogę sądową przy najmniejszej okazji. Noworodek z jakimś mankamentem? Trochę kuśtykamy po zabiegu? Po operacji plastycznej nie widzimy w lustrze drugiego Marlona Brando? Oczywisty błąd w sztuce! Sue your doctor!

Procesowanie się latami jest kosztowne i wyczerpujące dla stron, za wyjątkiem prawników dla których stanowi wodę na młyn. Na samym końcu nikt już dokładnie nie pamięta od czego się to zaczęło i nikt nie liczy ile obie strony wydały już na prawników. Jednak nawet prawnikom nie zawsze są w smak wieloletnie zmagania prawne, gdzie istnieje zawsze pewne ryzyko porażki.  Ideałem jest stworzenie jedynie perspektywy długoletniej, kosztownej walki po sądach która nakłoni doktora do zapłacenia haraczu awansem. Gros haraczu za wygaszenie, a jeszcze lepiej – za nie wszczynanie nawet całej procedury nie wędruje oczywiście do pacjenta ale do prawnika w postaci zaległych honorariów i umówionej nagrody.

Doktor też nie jest w ciemię bity i zabezpiecza się przed żywieniem prawników jak może. Płaci więc w tym celu towarzystwom ubezpieczeniowym krocie w postaci składek na ową malpractice insurance. Tuczy tym samym komplementarną grupę interesów żywotnie zainteresowaną w utrzymaniu status quo. Nie znaczy to aby płacone składki nie dawały mu spać po nocach. Po prostu przesuwa je dalej na pacjenta jako koszty wykonywania zawodu. Każda operacja czy każda porada jest przez to wielokrotnie droższa niż mogłaby być, żywiąc po drodze łańcuszek tłustych kotów z mafii prawniczej i ubezpieczeniowej. A pacjent na końcu tego łańcuszka płaci przez nos coraz wyższe składki za coraz bardziej ograniczoną polisę.

Bez radykalnego przecięcia tego błędnego koła, bez redukcji skali wymuszenia rozbójniczego i odcięcia tłustych kotów od wodopoju sensowna reforma systemu opieki medycznej w USA nie jest możliwa. Od tego rzecz się zaczyna i bez tego system pozostanie koszmarnie kosztowny.

Problemem na drodze każdej sensownej reformy systemu jest zatem jak to zrobić. Obecną reformę opieki medycznej przeprowadza prezydent Obama który sam jest prawnikiem. Wsparcia udzielają mu w tym kongresmeni z których większość to także prawnicy. Trudno się zatem spodziewać aby nagle zaczęli oni działać przeciwko własnym interesom grupowym. Jeszcze mniej prawdopodobne jest aby kongresmeni zrezygnowali z funduszy które na finansowanie ich kampanii wyborczych obficie płyną z towarzystw ubezpieczeniowych. Oczywiście wszystko to bezinteresownie, jak na prawdziwą demokrację przystało. Wiadomo, posmaruj tryby demokracji odpowiednim szmalem a lud radośnie wybierze wskazanego kandydata, choćby był nim kaczor Donald.

Wniosek z tego jest prosty – przepychana właśnie obamowa reforma opieki medycznej do sensownych nie należy. Nie robi nic w kierunku zaradzenia głównemu problemowi, nie rozwiązuje też kilku innych równie krytycznych. Okaże się przez to kosztownym fiaskiem, kosztującym wielokrotnie więcej niż planowano i kończącym się socjalistycznym monstrum w stylu programów obamowego idola F.D.Roosevelta.

©2009 dwagrosze.com

11 Replies to “Błąd w sztuce”

  1. Jak narazie, to amerykański system dał światu diagnostykę, leki oraz techniki i technologie medyczne, o których reszta świata nie była w stanie marzyć.
    I widziałem – na własne oczy – jak amerykańska technika i leki łagodziły cierpienie, którego reszta świata nie mogła ugryźć.
    Więc krytykowanie tamtego systemu z perspektywy IV-świata w Polsce jest co najmniej…. każdy sobie dopisze.

  2. cyniku,
    w Polsce tez na Rce jest papierologia. Pani najpierw chciała ode mnie legitymacje ubezpieczeniowa, dowod osobisty, po wypelnieniu dokumentow zawolala lekarza. Najgorsze to to, ze wygladalem na nie umierajacego, ale w rzeczywistosci za 3h moglo mnie juz niebyc. Prawda to autentyczna. Potrzebowalem 1 rzecz zeby sobie pomoc, a oni chcieli papierki, i twierdzili ze nie maja tej rzeczy w szpitalu (!!!) POLSKA 🙁

  3. Dla informacji, w USA byłem przygotowywany do operacji wycięcia woreczka zółciowego, gdyż miałem atak. Do operacji nigdy nie doszło bo lekarze stwierdzili, że nie jest niezbędne w obecnym stanie wycinanie go. Ale za pobyt 2,5 dnia i tak musiałem zapłacić dokładnie 17,800$. Gdzie zrobiono USG, jakieś badania i pogawędki. Z lekarstw to garść tabletek i kroplówki. Wykupiłem w firmie ubezpieczeniowej Signal-Iduna ubezpieczenie turystyczne na USA (za specjalną dopłatą). Firma do dziesiejszego dnia nie poczuła się do zapłacenia twierdząc, że komisja lekarzy (nie podała nazwisk i jacy to lekarze) również stwierdzili, że przy ataku nie trzeba iść do szpitala tylko do lekarza (co prawda z bólu chodzi się po ścianach i lekarz od ręki pomoże, tylko jak się rozleje to już nie da rady pomóc). Nie polecam systemu opieki u USA bo faszerują ludzi i tylko kasują jak również ubezpieczenia w firmie Signal-Iduna

  4. Nie, nie. Tu właśnie chodzi o zmowy. W USA prawników i ubezpieczycieli a w Polsce lekarzy. Chciwość sama w sobie nie jest zła. Popycha ludzi do wymyślania różnych usprawnień i uzdrawia gospodarkę. To zmowy są złe, bo niszczą konkurencję i wolny rynek.

  5. Widzicie więc, że świat nie jest czarno biały, potrzebny jest złoty środek, ja nie wiem niestety jaki to miałby być środek. Wątpie czy ktokolwiek wie, a jak wie to i tak nie powie bo chciwość i tak zwycięży.

  6. Cynik,

    Tu nie chodzi o zmowe lekarzy, prawnikow, zydow, pedalow, komunistow, cyklistow, ufoludkow itd. Ale chodzi o zwykla chciwosc. Kazdy moze sie pomylic i dobrze miec ubezpieczenie od takich "wypadkow". Problemem sa zbyt wysokie skladki na ubezpieczenie podwyzszajace koszty.
    System opieki medycznej jest drogi w USA bo firmy ubezpieczeniowe podwyzszaja co roku skladki jednoczesnie zmniejszajac liczbe zabiegow za ktore beda placic. Dlatego ludzie nie kupuja ubezpieczenia i jak trafia do szpitala to po prostu nie placa. Firma przerzuca straty na tych co maja ubezpieczenie podnoszac jego cene. I kolo sie zamyka.

    pzdr
    Ludo

  7. dylandog, czyzby nie bylo innych sposobow na dochdzenie praw, jak tylko placenie za prewencje? Za chwile bede musial ubezpieczac sie od jazdy autobusem miejskim, zakupow w sklepie spozywczym i srania za przeproszeniem, w publicznych tzw. toaletach, bo zawsze moge stac sie wspolwinny wyplywania szamba albo co gorsze poszkodowanym w takiej katastrofie. Bzdura.

  8. Cyniku, czy orientujesz się może jaki procent zabiegu medycznego to koszt ubezpieczenia? Jestem ciekaw jaka to może być wartość, czy to 5, 10 czy może już 50%?

  9. Ciekawy tekst. Porównując systemy amerykański i polski w kwestii błędów lekarskich można jednak zauważyć, że mimo wszystko amerykański jest dla pacjenta bardziej korzystny. Zmowa prawników i ubezpieczycieli jest zła, ale gorsza jest sama zmowa lekarzy. Tam mając pieniądze na prawnika można wywalczyć odszkodowanie za błąd, i różne grupy interesów się w pewnym stopniu wzajemnie szachują. Natomiast w Polsce bardzo ciężko coś wygrać przed sądem, bo lekarze przez fałszywie pojmowaną lojalność środowiskową nie chcą przeciw sobie świadczyć.

Comments are closed.