Jeżeli demokracja ogłupia to 100%-owa demokracja powinna ogłupiać 100%-owo. Tak czy nie? Za zweryfikowanie w praktyce tej politycznie nie najbardziej poprawnej hipotezy zabrał się Mark Dice.
Pozując za lokalnego aktywistę zbiera podpisy pod obywatelską petycją wzywającą rząd do zwiększenia inflacji do 100% drogą masowego drukowania pieniądza. No i co? No i 100%-owo ogłupieni demokracją obywatele oczywiście podpisują. No problem. Co rodzi oczywiście pytanie czy istnieje coś czego by ci obywatele NIE podpisali. Nasza hipoteza robocza: nie w 100%-wej demokracji… ;-D
Ostrzeżenie: całość jest śmieszna, ale tylko dopóki dopóty się nie zorientujemy że ci sami obywatele głosują w demokracji także nad resztą rzeczy stanowiąc tzw. demokratyczną większość.
©2009 dwagrosze.com
Tłum ma jedną przewagę nad wybrańcami – reprezentuje wszystkie możliwe podejścia do sprawy. Mała grupa specjalistów często tej cechy nie posiada. Gdyby każdy punkt widzenia mógł być pokazany i opisany – decyzja podjęta w ten sposób będzie często lepsza niż ta podjęta przez małą grupę.
Tak się dzieje np. w gospodarce rynkowej. Cała zbiorowość konsumentów podejmuje decyzje. Dlaczego nie mielibyśmy wykorzystać niewidzialnej ręki rynku do ustalania prawa? Przecież nikt nie neguje efektywności tego mechanizmu na rynku.
To po co mieszać w to podatki? Może po prostu kupowanie głosów? Każdy przy oddaniu głosu wpłaca określoną przez siebie sumę. Siła jego głosu jest równa: wpłata/suma_wpłat.
W ten sposób wybory mogły by być nawet opłacalne ;]
A tak w ogóle, to demokracja się sprawdza w małych społecznościach, kiedy każdy wie kto jest kto.
@Marcin
Z tym egzaminem na wyborce to "pudlo". Obejrzyj sobie na YouTube jak wygladal egzamin Skrzypka na prezesa NBP. Nawet na tym blogu Cynik9 kiedys zamieszczal odnosnik.
Panstwo to jest twor, ktory istnieje i ma sie dobrze dlatego, ze ludzie czuja wspolnote i akceptuja ogolnie przyjete reguly. Kiedy ten mikroskopowy mechanizm zawodzi, na nic sie zdadza wszelkie pomysly uzdrowienia sytuacji. Po prostu panstwo sie rozpada.
Pomysł cenzusu jest ciekawy i od dawna chodzi mi po głowie jednak jak już napisał TJŁ w przypadku cenzusu majątkowego – podatkowego szczegółowe rozwiązania byłyby trudne. Moja propozycja sprowadza się do cenzusu wykształcenia – będzie on prowadził do podobnego efekty – wyeliminowania z wyborów ludzi, o których moja małżonka mówi "poruszający ustami w trakcie czytania". Proponuję egzamin na wyborcę – trudny test wielokrotnego wyboru na czas. Treść dotyczyła by znajomości prawa wyborczego znajomości struktur państwa, celów istnienia państwa itp. Pozytywnym efektem byłoby:
1) nie wykluczanie z procesu wyborczego pracowników najemnych, bezrobotnych nie z własnej woli i inteligentnych przedstawicieli – urzędników, nauczycieli itp.
2) Efekt motywacji – chcesz głosować – przygotuj się, zdaj egzamin i możesz głosować.
3) Akt głosowania staje się wyróżnieniem i jest świadomy – to bardzo ważna zmiana.
P.S.: Ewentualnie mozna byłoby uzupełnić system o tych co nie chcą sie bawić w egzaminy – zapłać za możliwość głosowania 😉 np. 200zł i nie musisz przystępować do egzaminu 😉 i mamy już dodatkowy cenzus majątkowy 😉
[OT albo i nie]
Zaczne od pewnej informacji. Istnieją kraje gdzie nadal uzywa sie zlota i srebra. Po prostu w Arabskich krajach jak i indyjskich za monete ze srebra mozna kupic koze. Dla nich bije sie do dzis np. monety z cesarstwa wegierskiego. Choc maja date stara to jest nowe wspolczesne bicie.
A teraz okazuje sie, ze czesc krajow arabskich bedzie mialo wspolna walute. Mysle, ze to ciekawy temat
Fucha
A tak poza tym kiepski wpis. Głupota jest stała i chyba niezależna od ustroju. Najlepszy przykład to petycje zakazujące używania DHMO 🙂
"c) jeszcze bardziej kwitnąca demokracja ale tylko dla tych którzy za nia płacą. Prawo wyborcze tylko dla pracowników sektora prywatnego, płacących aktualnie podatki. Reszta jest z nich żywiona więc nie głosuje jakie mają być czy na ile się zadłużyć."
Dwa przypadki:
a) administrator sieci w urzędzie skarbowym
b) US wyoutsorsował obsługę sieci, i siecią administruje prywatna firma.
Czy przypadek b) jest sektorem publicznym czy nie?
no i co to za suwerenność była skoro u nas to tak samo wygląda 😉
demokracja nie może sensownie działać ponieważ ludzie głosują według swoich wydumanych preferencji a nie według rzeczywistych preferencji, które to uwzględniają realia i kompromisy z otoczeniem. różnica między drugim a pierwszym jest taka, jak między preferencją ujawnioną a listem życzeń do Św. Mikołaja. Każdy _chciałby_ mieć Ferrari, ale tylko nieliczni _chcą_ na nie zapracować.
@Cynik9
> c) jeszcze bardziej kwitnąca
> demokracja ale tylko dla tych
> którzy za nia płacą. Prawo
> wyborcze tylko dla pracowników
> sektora prywatnego, płacących
> aktualnie podatki. Reszta jest
> z nich żywiona więc nie
> głosuje jakie mają być czy na
> ile się zadłużyć.
Zabrzmialo to prawie tak, jakby sie Panu marzyl powrot rzadow klasy proletariacko-wloscianskiej 😉
A z tymi "podatkami" to niech Pan nie zartuje. Gwiazdowski juz dawno temu pisal, ze podatek dochodowy jest deficytowy tzn. ze jego sciaganie kosztuje panstwo wiecej niz jest on wart, a utrzymywanie go ma na celu tylko i jedynie inwigilacje ludnosci. Duzo wieksze dochody panstwo ma z podatku VAT, ktory przeciez placa rowniez nauczyciele, lekarze i inne "wyksztalciuchy".
A tak odnosnie szczegolow (w ktorych diabel jak zwykle tkwi), to czy wedlug Panskiej koncepcji lekarz pracujacy na pol etatu w szpitalu panstwowym, a na pol w prywatnej klinice mialby pol, czy caly glos wyborczy?
@alex: czyżby pani minister Fedak doznała oświecenia ? przeszła na jasną stronę mocy ?
He,he, to chyba jakiś PSLowy prima januaris albo początek kampanii wyborczej – obiecać wszystko co nas nie kosztuje byle się załapać.
Zastanawia mnie słowo "godna emerytura" które zdradza moim zdaniem jakieś drugie dno. Zupełnie nie pasuje w tym kontekście, także sposób sformułowania tego artykułu jest zastanawiający..
Merytorycznie natomiast kluczem jest nie poluźnianie wyboru wieku emerytalnego ale zlikwidowanie obowiązkowych OFEs. Jak Fedak chce zdobyć punkty wyborcze niech zaproponuje: emerycie, zatrzymaj sobie to co odkładasz na OFE i rób z tym co ci się żywnie podoba. Ale zniknij nam z oczu podpisując cyrograf że się tu nie zjawisz po emeryturę. Deal który emeryt z pocałowaniem ręki powinien wziąć i wywiać zanim się Fedakowa rozmyśli, IMO
Cyniku,
czyżby pani minister Fedak doznała oświecenia ? przeszła na jasną stronę mocy ?
https://wyborcza.pl/1,75248,7368920,Emerytura__Idziesz__kiedy_chcesz.html
toż to potężna (jak na obecne warunki!) liberalizacja systemu i DUŻY krok w stronę zasiłku senioralnego.
@Centrala
Ciężko połapać się w argumentach opierających się na sarkaźmie, ale spróbuję zinterpretować to co powiedziałeś: "Natomiast Ci z prywatnego, szczególnie dużych i sprytnych korporacji, zawsze płacą uczciwie maksymalne stawki podatków."
Rozumiem, że to sarkazm, czyli ludzie z dużych korporacji płacą według Ciebie małe podatki, i w związku z tym nie zgadzasz się z propozycją, żeby głosy zależały od zapłaconych podatków?
Nie bardzo nadążam za tą logiką: czy zatem martwisz się, że w takiej sytuacji pracownicy korporacji mieliby zbyt mało głosów z racji płacenia małych podatków?
@centrala: chyba chciałeś powiedzieć "sektora publicznego"? Sektor nie-publiczny to sektor prywatny i wychodziłoby masło maślane. Ale ok, jeśli się dobrze domyślam to w obu przypadkach nie masz racji:
a) pracownicy sektora publicznego są kosztem, nie żadnym dochodem państwa. Napadają mnie w tym miejscu socjaliści że nie doceniam zawodu np. nauczyciela. Nieprawda, jak najbardziej doceniam. Co nie przeszkadza jednak że na zimno rzecz biorąc dawanie nauczycielom więcej państwowej money po to tylko aby mogli zapłacić z tego tzw. podatki jest nonsensem. Jest to tylko przelewanie z jednej kieszeni w drugą. Wszyscy pracownicy sektora publicznego, jesli o mnie chodzi, mogliby nie płacić podatków zachowując obecną pensję netto!! Ale NIE powinni też mieć głosu wyborczego, ponieważ jest to czysty konflikt interesów. Widziałeś kiedyś urzędnika strajkującego bo za dużo zarabia? Policjanta bo za dużo jest policjantów na ulicach?
b) Przesadzasz także w demonizowaniu sektora prywatnego nie zauważając że to ściągane z tego – i tylko z tego – sektora podatki żywią całą resztę. To ile ich ściągnąć powinno być wyłączną decyzją tych z których są ściągane i którzy de facto utrzymują państwo. Inaczej mamy właśnie "100% demokrację" i bezrobotnych decydujących o wysokościach zasiłków dla siebie… 😉
@cynik9
Prawo wyborcze tylko dla pracowników sektora prywatnego, płacących aktualnie podatki.
Jak powszechnie wiadomo, pracownicy sektora nie-publicznego nigdy nie płacą żadnych podatków. Natomiast Ci z prywatnego, szczególnie dużych i sprytnych korporacji, zawsze płacą uczciwie maksymalne stawki podatków.
Ech, Cyniku…
W temacie demokracji w Polsce taki mały prezent od dziadka mroza.
Inwigilacja polskich internautów po raz setny
Na wykopie już jest
Zgadzam się propozycją cynika, punkt (c). Według mnie należałoby zmodyfikować reguły demokracji w taki sposób, że generalnie ilość głosów (przynajmniej w sprawach budżetowych) jest proporcjonalna do ilości zapłaconych podatków. Byłoby to o wiele lepsze od takich sztucznych reguł jak przekroczenie 18 lat lub obywatelstwo. Zmalałby trochę sens populistycznych redystrybucji. Działałoby takie państwo trochę podobnie do korporacji.
@rafal: Drogi Cyniku, to jaki ustrój proponujesz ;)?
Oh, c'mmon, Rafał, czy rzeczywiście nie możesz wyobrazić sobie niczego sensowniejszego? Żadnych ulepszeń? Żadnych zmian? Musi to być od razu "ustój" A i "ustrój" B? Nie chcę, jak drogi Korwin, straszyć monarchią choć nie miałbym w zasadzie nic przeciwko temu. Parę jednak sugestii off hand:
a) demokracja ograniczona do poziomu co najwyżej małego województwa (kantonu). 95% demokracji i 95% podatków tutaj się zaczyna i tutaj się kończy. 5% podatków max idzie poza granice.
b) demokracja kwitnąca ale bez money. Funkcje publiczne za symboliczną złotówke/rok, ewentualnie part time. Ci którzy na taką słuzbę dla współobywateli nie mogą sobie pozwolić prawdopodobnie i tak nie mają im zbyt wiele do zaoferowania.
c) jeszcze bardziej kwitnąca demokracja ale tylko dla tych którzy za nia płacą. Prawo wyborcze tylko dla pracowników sektora prywatnego, płacących aktualnie podatki. Reszta jest z nich żywiona więc nie głosuje jakie mają być czy na ile się zadłużyć.
d) Wariant minimalny – przypadkowy wybór rządu z książki telefonicznej. Wynik i tak wynik dużo lepszy niż obecna szopka i dużo od niej tańszy.
@cynik9
Tę durnowatą większość bardzo łatwo jest wskazać w każdej dziedzinie. Jeśli od ogółu odejmiemy ekspertów to pozostaje nam reszta, której nie warto pytać o zdanie, mimo że stanowi 99% z hakiem. To jednak nadal jest argument tylko przeciw referendom w każdej sprawie, a nie demokracji w ogóle.
Skoro już wiemy skąd się biorą półgłówki, czas obalić tezę jakoby wyborca miał obowiązek znać się na czymkolwiek. Do niego należy tylko zrzeczenie się (oddanie) swego głosu oraz wszelkiej odpowiedzialności za rządzenie na rzecz jelenia – lub sprytnego lisa – który ma zrobić wyborcy dobrze. Przewrotnie twierdzę, że w obu przypadkach do władzy nie dochodzą byle ułomki. Nawet jeśli wygrywają jelenie, to przecież nad nimi są lisy co im dały miejsca na listach. Także gdzie są te półgłówki u władzy? 🙂 No a same lisy dobrze wiedzą po co do władzy idą. Można nawet przyjąć, że interesy części wyborców są zbieżne z lisimi. Oni wygrywają. Ale wygrywa też reszta. Dlaczego? Bo nawet jeśli metodą łapanki znalazłby się ktoś lepszy, to przecież brak zainteresowania rządzeniem go dyskwalifikuje (nie startował w wyborach). A ci co wybrali jeleni – lepiej żeby sami nie brali nawet noży do rąk bo się pokaleczą.
Drogi Cyniku, to jaki ustrój proponujesz ;)?
Demokracja do dobrego dzialania potrzebuje publicznych DYSKUSJI prowadzonych przez OBYWATELI. W obecnych tzw. "demokracjach" tak naprawde nie ma ani prawdziwych (merytorycznych) dyskusji, ani prawdziwych obywateli (takich, ktorym zalezy na panstwie i ktorzy czuja za to panstwo odpowiedzialnosc). Jest za to przerzucanie sie słowokęsami przez polglowkow, ktorzy potem chodza do glosowania. Nic dziwnego, ze to dziala nienajlepiej…
@vertigo:
Podważanie w ten sposób zasadności demokracji jest mało przekonujące
Drogi {vertigo}, zasadność demokracji podważa przede wszystkim matematyka. W społeczeństwie złożonym w większości z (pardon me, i bez wskazywania palcem, oczywiście 😉 półgłówków demokracja większościowa z definicji gwarantuje przecież rząd półgłówków, bez nadziei. Jest wobec czego bardziej ułomną metodą wyłaniania kadry rządzącej niż wybór tejże w drodze przypadkowej łapanki ulicznej, która oferuje przynajmniej szansę losową.
Jeśli autor pisząc o demokracji stuprocentowej ma na myśli referendum w każdej sprawie, no to przecież nawet w Szwajcarii to tak nie działa. Wybiera się przedstawicieli, którzy z założenia mają stanowić tę mądrzejszą, aktywną część, w której lokalna społeczność pokłada swoje zaufanie przekazując władzę oddawania głosu w ich imieniu. Również partie wystawiając swych działaczy stawiają raczej na jednostki wybijające się. Tak to przynajmniej jest w teorii, ale nawet jesli praktyka nie jest idealna to i tak o niebo lepsza od referendum w każdej sprawie. Podważanie w ten sposób zasadności demokracji jest mało przekonujące, to say the least.
Pomysł filmiku może i śmieszny, ale od strony naukowej (wybaczcie skrzywienie matematyka) – bzdurny. Film sugeruje bowiem reprezentacyjną próbkę, a wiadomo, że próbka nie jest reprezentacyjna, lecz specjalnie dobrana przez autora. Dlatego to "badanie" nie ma żadnej statystycznej wartości i o niczym nie świadczy, podobnie jak i inne tego rodzaju filmiki-sondaże uliczne.
Tresor pisze…
Problem w tym ze gostek celnie trafiajac zarowno w kwestii tej ankiety jak i zlotych dolarow Kanadyjskich niepotrzebnie sie rozmywa wrzucajac jakis Illuminati do rownania. Ewentualna racjonalna dyskusja ulega oslabienou poprzez ociernie sie o spiskowa teorie dziejow. W tak zmontowanej konfrontacji polowa publiki ktora moznaby do czegos przekonac puknie sie znaczaco w czolo, odwroci na piecie i pojdzie w swoja droge.
Czyżby ten sam Pan co chciał sprzedać uncje złota za 50 dolców i nie miał klientów ?? 😀