Modalski i Wuj Sam (2)

czyli patrzenie w przyszłość przy pomocy długu

Powracamy na moment do wpisu sprzed roku pod tym samym tytułem który jest bardziej aktualny niż kiedykolwiek. Pytaniem było: jak można spłacić coś co nie jest spłacalne? Zdopingował nas do ponownych odwiedzin tego tematu poniższy grafik, pochodzący z niedawnego artykułu J.Mauldina. Przedstawia on stosunek całkowitego długu w USA do GDP, w zależności od tego jaką część długu bierzemy pod uwagę.

Rys.1 Współczynnik długu całkowitego do GDP w Ameryce (źródło: goldseek/J.Mauldin)

Wynika z tego parę ciekawych konkluzji rzucających światło na to co będzie. A zanosi się na to że będzie ciekawie, przy czym nie chodzi nam o rozsiewanie fatalizmu ale o w miarę ścisłą zależność między nadmiernym długiem i wpływem tego na walutę. Otóż sam dług rządowy USA (federalny, stanowy i lokalny) wynosi 87% GDP. To ten dług liczą rozmaite „liczniki długu” na stronach internetowych, strasząc gawiedź liczbą milionów na sekundę czy miliardów na dzień o które dług się zwiększa. Sam ten dług jednak – nazwijmy w skrócie federalny – nie jest jeszcze niczym szczególnym. Są kraje w których współczynnik tego długu do GDP jest dużo większy, a w Japonii jest to nawet 165%. W porównaniu z tym polskie zabiegi aby nie przekroczyć 60% są prawie paradowaniem w pasie cnoty.

Dodając do tego dług prywatny (gospodarstwa domowe i biznesy – słupek #2) otrzymujemy już poważniejszy wskaźnik rzędu 263%. To też nie jest jeszcze wielkością zaporową. Do państwowego długu w USA dodać jednak należy również porcję długu przypadającą na przejęte przez państwo w kryzysie instytucje GSE (tzw. government sponsored enterprises) co współczynnik dług/GDP winduje do ok 311% (słupek #3) oraz resztę pomocy dla sektora finansowego. W odróżnieniu od grafika w którym ta ostatnia dodana jest na końcu uwzględnienie tego w tym miejscu prowadzi do współczynnika dług/GDP rzędu 380% (nie pokazane w grafiku). Taki dług spłacić jest już trochę trudniej. Odpowiadałoby to z grubsza spłacaniu hipoteki PLN170k przez kogoś zarabiającego średnią krajową obecnie.

Ciekawa jest tu znowu analogia z Japonią którą implozja baniek i kryzys nawiedziły w końcu 1989. Odpowiedź rządu japońskiego była dokładnie taka jaką zaserwował Bernanke w dwadzieścia lat później w Ameryce – tradycyjna keynesjańska eksplozja bazy monetarnej (ponad 30% w jednym roku). Czyli drukowanie pieniądza na trzy zmiany.

Kiedy japońska bańka pękła całkowity dług państwowy i prywatny był na poziomie 162% GDP, z czego 108% przypadało na dług prywatny a 54% na państwowy. W dwadzieścia lat później wskaźnik ten jest na poziomie 256%, z czego 94% przypada na sektor prywatny a dużo większa część bo 165% na dług rządowy.

Japonia wchodziła zatem w swój kryzys i w trwającą już dwa decennia degrengoladę zerowego praktycznie wzrostu z całkowitym poziomem zadłużenia dwa razy mniejszym niż Ameryka. Po dwóch „straconych decenniach” zadłużenie jest dużo wyższe niż było. Historia podobno nigdy się dokładnie nie powtarza. Ale czy może być dla Ameryki aż tak różna od japońskiej skoro początki kryzysu i reakcje rządów są tak podobne?

Na zakończenie warto zwrócić uwagę na eksplozję współczynnika dług/GDP pomiędzy trzecim a czwartym słupkiem na grafiku. Dzieje się to wtedy gdy doliczymy tzw. „unfunded liabilities” które z długu spłacalnego czynią dług nie do spłacenia. Unfunded liabilities to rzeczy które dług nieuchronnie i gwarantowanie zwiększą w przyszłości na postawie sztywnych obietnic rządowych, których efekty nie są obecnie uwzględniane. Chodzi tu przede wszystkim o tamtejsze emerytury, znane jako Social Security, oraz o program Medicare darmowej opieki lekarskiej dla emerytów. Tak jak w PL, dopóki przyszli emeryci dzielnie pracują płacąc składki oraz opłacając własną opiekę medyczną (na ogół poprzez kompanię) muzyka gra. W miarę jednak przechodzenia na emeryturę coraz liczniejszych pokoleń powojennego wyżu demograficznego obietnice poczynione przez państwo i możliwości ich zaspokojenia doznają przykrego rozjechania się. Płacących będzie znacznie mniej, tym którym trzeba będzie płacić znacznie więcej. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to że nie jest to żadna wydumana hipoteza czarnowidza. Raczej, graniczące z pewnością założenie że skoro dwie linie na kartce nie są równoległe to się gdzieś przetną.

Konkluzja jaka z tego płynie, choć klasa polityczna woli jej nie konfrontować, jest taka że poziom zadłużenia jest nie do utrzymania i że nie ma szans na to aby poczynionych obietnic dotrzymać. Zwiększanie zadłużenia ma swój limit i musi się kiedyś skończyć. Jeśli nie z innych przyczyn to z tej że koszty obsługi istniejącego zadłużenia staną się zbyt wielkie, zwłaszcza gdy rynek zacznie powątpiewać o stanie dłużnika i zażąda znacznie wyższych stóp procentowych. Nie ma też co liczyć na jakiś cudowny okres spurtu z gospodarką rosnącą w tempie dwucyfrowym, co umożliwiłoby rodzaj „ucieczki do przodu”.

Wybór docelowo jest więc tylko między gwałtowną implozją systemu i związaną z tym hurtową anihilacją poczynionych wcześniej obietnic a honorowaniem tych obietnic ale wypłacanych w papierowej walucie progresywnie tracącej wartość. W pierwszym przypadku mamy nieznany jeszcze bliżej miks wojen, zamordyzmu czy socjalizmu, uzasadniający koniecznością ofiar „dla przyszłych pokoleń” abdykację zobowiązań państwa. W drugim mamy scenariusz wieloletniego borowania zęba, z dolarem stale tracącym wartość rok po roku, w atmosferze inflacji, słabego wzrostu gospodarczego i wzrastającego socjalnego niepokoju robionych w bambus mas.

No ale na szczęście na razie muzyka jeszcze gra.

©2009 DwaGrosze

21 thoughts on “Modalski i Wuj Sam (2)

  1. ktoś wie co sie dzieje ze złotem?
    1040 usd/oz
    benkowi się wajcha od drukarki urwała czy co?

  2. Jeśli już bierzemy do porównania Japonię to nie powinno się zapominać o porównywaniu oszczędności japońskich z amerykańskimi. W końcu system bankowy to nie tylko kredyty.
    Po 2.: obniżania stóp % do zera przez Japonię nie spowodowało gwałtownej inflacji. Co oczywiście nie oznacza że w przypadku USA będzie tak samo.

  3. @cynik
    Zobaczymy, czy świat tak szybko przełamie chiński monopol. (Metale ziem rzadkich) są raczej produktem ubocznym przy wytopie innych metali, gdzie Chiny są potęgą co jest prawdą, ale drugą prawdą jest to, że bez przerobu rud na ogromną skalę pozyskanie owych metali jest niemożliwe. Dlatego też opowieści o ponownym otwarciu jednej kopalni, aby uzyskiwać metale rzadkie włożę między bajki. Metale rzadkie są powszechne, tyle, że ich rozproszenie wymaga przerobienia setek milionów ton rud. Inna sprawa, że Chińczycy owe dające szybki zysk pozycje zapewne zajęli. Tym nie mniej, te amerykańskie opowiastki, to jak straszenie, że na Marsie odkryto niesamowite ilości złota;-)

    A co do złota. Pojawiła się ciekawa
    plotka i to od razu zaprzeczona, co podnosi jej wiarygodność;-)

  4. Witam,
    Pod wplywem dlugu dolar bedzie niedlugo wart tyle co papier uzyty do jego druku. Rozsadni amerykanie beda za dolary kupowac zloto (rozliczane w USD) ktore bedzie szybowac blyskawicznei w gore. Problem polskiego inwestora jest taki ze szyki psuja mu roznice wachan walut. Jaka strategie przyjac inwestujac w zloto (i placac w PLN) aby wachania USD/PLN nie zjadaly nam zysku. Amerykanie co prawda maja slaba walute ale wiekszosc surowcow jest rozliczana w USD wiec omija ich ryzyko walutowe.

  5. @RG
    Problem z rządzącymi jest taki sam jak z narkomanami – byle dobrać do następnego "strzału", co będzie później to się już nie myśli. Do orientacji w tym, że zadłużenia nie da się spłacić to wystarczy prosta matematyka. Niebezpieczne jest to, że masy w ogóle nie rozumieją tych procesów. To tak jakby jadąc samochodem we mgle (i jadąc szybko) pojawiła się nagle przed nami betonowa ściana … Nie wiadomo jakie będą reakcje, jakie dojdą siły polityczne do głosu, jakiego kozła ofiarnego tym razem się wymyśli? Więc tak – "zabawa" będzie trwać tak długo jak tylko się da. Na koniec będzie zaś gwałtowne przebudzenie z ręką (albo nawet głową) w nocniku.

  6. @hanskloss: Chiny właśnie ograniczyły do 1/4 dostawy metali ziem rzadkich, a tym samym zastopowali rozwój technologii wojskowych USA.

    E, tam, wg mnie przesadzasz, {HansKloss} 😉

    1. Chiny po pierwsze nie zastopowały ale jak na razie zagroziły tylko ograniczeniem. Całość jest tak przejrzysta że na kilometr wygląda na dalekowschodnią intrygę i przesłanie jakiejś wiadomości, a nie na autentyczną chęć wywołania bólu.

    2. Metale ziem rzadkich nie są wcale takie rzadkie a chińska pozycja prawie monopolisty wynika z tego że niewielu je obecnie specjalnie kopie. Są one raczej produktem ubocznym przy wytopie innych metali, gdzie Chiny są potęgą (także z importowanych rud).

    3. Obecnie reaktywowana jest kopalnia Mountain Pass w Kalifornii, która zanim została porzucona załatwiała prawie samowystarczalność USA w RRE. Są też inne projekty w toku, tak że monopol Chin długo nie potrwa.

    Moja hipoteza: w ramach dywersyfikacji od $ Chiny zajęły po cichu poważną pozycję w equity w jednym czy kilku przyszłych producentach REE po czym wywołały ruchawkę aby zgarnąć 100% szybkiego zysku.

  7. A może to jest tak że jak rządzący zorientują się że zadłużenie jest takie że nie ma szans nie tylko żeby je spłacić, ale w ogóle żeby je obsługiwać to po prostu zaczynają zadłużać się jeszcze bardziej bo i tak wiadomo że wszystko pier**lnie no więc dlaczego trochę nie poszaleć?

  8. Myślę, że w perspektywie kilku lat szykuje się zbrojny konflikt pomiędzy USA a Chinami. Chiny właśnie ograniczyły do 1/4 dostawy metali ziem rzadkich, a tym samym zastopowali rozwój technologii wojskowych USA. Jeśli w przeciągu kilku lat nie nastąpi konwersja amerykańskiego długu poprzez przejęcia zakładów i dóbr w USA przez Chińczyków, to kiepsko widzę naszą przyszłość.

    @gość codzienny
    Przy takiej perspektywie trzymanie przez Polskę rezerw walutowych w papierze mija się, lekko mówiąc, z celem.

  9. Niezależnie od przyjętego wariantu rozwiązującego nabrzmiały problem (zbrojna anihilacja długu lub zimbabwenizacja USD) ile warte będą amerykańskie obligacje trzymane przez Polskę jako rezerwa walutowa? Zażądamy zwrotu kasy? Zagrozimy im interwencją zbrojną? Nie, po prostu zostaniemy z ręką w nocniku jak inni. Wszyscy na tym stracą. Wszyscy poza USA. A prywatnie myślmy intensywnie jak zabezpieczyć własne cztery litery. Ja mam pełną świadomość i utwierdzam w niej swoje otoczenie, że o przyszłej forsie emerytalnej czy to z ZUS czy z OFE trzeba po prostu zapomnieć tak jak o zapłaconych już podatkach. To se ne vrati.

  10. Rzecz w tym czy oficjalne GDP nie jest ściemnione jak pisze Adam Duda.

    Mnie zastanowiło dlaczego w dokumencie Wegelina piszą o szacunkach rzędu 600+%(dług/gdp).

    Akurat mniej więcej wtedy trafiłem na ten filmik:
    https://www.youtube.com/watch?v=zPkTItOXuN0

    Zakłając że nie urealnili sposobu liczenia GDP od 2003 i dalej czarują na 35% kwoty to w rzeczywistości całkowie zadłużenie spokojnie przeszło te 600% jak szwajcar pisze

  11. @Bix: czy jest jakikolwiek plan spłacenia…

    Nawet jak założymy że ideą jest permanentny dług stale odnawiany i nigdy nie spłacany do zera to koszty obsługi rosnącego nieuchronnie w przyszłym dziesięcioleciu zadłużenia wskazują IMO że coś musi puścić, i że w najlepszym scenariuszu będzie to $.

  12. Można wątpić czy jest jakikolwiek plan spłacenia (spiskowy czy nie) tego gigantycznego zadłużenia. Zawsze u politykierów panowało myślenie "byle do wyborów". Dotychczas udawało się problemy zamieść pod dywanik. Poniekąd teraz rządy też mogą być święcie przekonane, że tu się zrobi kombinację, tam wypuści więcej papierów dłużnych i jakoś to będzie. Owszem i będzie, ale takie procesy mają charakter funkcji wykładniczej. Najpierw postępują powoli, by rzec niegroźnie aż nagle przejść przez punkt wygięcia i polecieć w kosmos ku zaskoczeniu wszystkich.

  13. Dziwny kraj ta Japonia, 20 lat mieli 0 wzrost gospodarczy i tak tam dobrze, Polska miała wzrost dodatni i u nas szambo. WTF?

  14. A ja Jestem ciekawy ile faktycznie wynosi PKB USA.. Po dekadach hedonistycznych zabiegów, samo PKB jest tak oderwane od rzeczywistości jak jaźń narkomana 😉

  15. @ dwie linie… – ach ci matematycy! Ci powinni być szczególnie przestraszeni perspektywami emerytur. A tym czasem szukają dziury w całym podsuwając mimo woli rządom rozwiązanie: zmień definicję układu odniesienia! 😉

    Oj rządy bedą z tego korzystać, będą…

    Tak czy inaczej – dzięki za uściślenie.

  16. a tam 'niespłacalny'

    Trzeba tylko zredukowac ilosc obywateli w wieku przedemerytalnym,
    ich majątek znacjonalizowac i rachunek ładnie się domknie, po drodze spacyfikowac jakieś bogate w zasoby naturalne państewo, a później (a jakże) własnymi firemkami owe ruiny już po swojemu odbudowac.

  17. Dwie linie, które nie są równoległe nie muszą, i na ogół nie mogą, się przeciąć.

    No chyba, że mówimy o liniach na tej samej płaszczyźnie i, dla pewności, w geometrii euklidesowej.

    Zdrówko!

    aynair

Comments are closed.