Koniec złota na Liffe

czyli ktoś powiedział: sprawdzam

NYSE Liffe, organizacja znana w Europie jako operator rynków opcji i kontraktów terminowych w Londynie, Amsterdamie i i kilku innych stolicach, zastartowała jakiś czas temu nową giełdę towarową w Ameryce – NYSE Liffe U.S. Przeniesione tam zostały ostatnio operacje złota i srebra dawnej CME Group z Chicago. Dla inwestora w metale szlachetne istotna jest jedynie informacja że jest to alternatywny do- i znacznie mniejszy od Comexu rynek kontraktów terminowych i opcji w złocie i srebrze.

Rynek może i mały ale za to nie pozbawiony ciekawostek. Jedną z takich ciekawostek na Liffe są dostępne tam kontrakty „mini-gold” opiewające na 1 kilo złota (ekwiwalent 32 uncjowych krugerrandów, z groszami). Normalnie kontrakt terminowy opiewa na 100 uncji, ilość z grubsza trzy razy większą. Właśnie w związku z tymi kontraktami „mini” NYSE Liffe niedawno stała się przedmiotem docinków kiedy okazało się że skończyły się jej sztaby kilowe. Po prostu – finito. Trzeba w tym miejscu dodać że ze złotem, szczególnie w warunkach wzmożonego popytu, nie jest tak jak z cegłami na budowie – zadzwoń do składu i dowiozą ile trzeba.

Nie byłoby z tym żadnego problemu gdyby tak jak za dawnych dobrych czasów giełdy towarowe handlowały samym papierowym złotem. Nikomu poza garstką nieuleczalnych goldbugów do głowy nie przychodziła wtedy realizacja kontraktu w złocie fizycznym. Te czasy żarliwej wiary w pieniądz papierowy odeszły jednak już dawno do lamusa. W obecnym czasie kryzysu finansowego i zanikającej wiary we fiat money inwestorzy domagają się brzęczącego metalu. W tym celu zaczęli masowo wykorzystywać dostępną jeszcze furtkę do fizycznego złota po cenie bliskiej spot jaką jest zrealizowanie tzw. delivery. Przy delivery inwestor odbiera zakupiony towar w naturze. Zamiast gotówką kontrakt jest zatem zamykany dostawą fizycznego towaru.

Oczywiście w ropie naftowej, soku pomarańczowym czy półtuszach wieprzowych może być to dosyć kłopotliwe. Co robić na przykład gdy TIR prosto z giełdy rozładuje nam w ogródku kilkanaście sztuk bydła rzeźnego? W złocie jednak fizyczna realizacja kontraktu trudna nie jest, zwłaszcza gdy chodzi o kontrakt „mini”. Zakupiona sztabka kilowa ma wielkość dwóch niewielkich czekolad złożonych razem i z łatwością mieści się w kieszeni. Czemu zatem nie odebrać swojej inwestycji w naturze, w pięknym, błyszczącym metalu królów?

Klejnoty Pojezierza Drawskiegoautor: Jacek Walczak, cykl Pojezierze Drawskie www.futura.pl

Otóż z tym właśnie na NYSE Liffe jest pewien problem. Z uwagi na duże zapotrzebowanie (któż by mógł przypuszczać – 😉 zabrakło tam, jak wspomnieliśmy, sztab kilowych. Na szczęście tamtejsze czerwone krawaty wpadły szybko na innowacyjne rozwiązanie – dzielona własność. Odpowiednią zmianę w regulaminie podpichcono w takim pośpiechu że zastała ona wielu inwestorów z otwartą pozycją zakupioną jeszcze wg. starych zasad.

Na czym zmiana polega? Proste. Zamiast swojej sztabki kilowej inwestor otrzymuje papier z solennym zapewnieniem że jest szczęśliwym posiadaczem 1/3 udziału w większej sztabie. W tym przypadku chodzi o sztaby stu uncjowe, które jednak na wszelki wypadek pozostają tam gdzie były. Podważa to oczywiście sam sens pozycji w złocie fizycznym której całą ideą jest wejście w prywatne posiadanie prawdziwego złota a nie papierowej obietnicy. Inwestorów którzy przyszliby po odbiór swojego złota z piłką do metalu NYSE Liffe podobno odgania. Cięcie większych sztab jest no-no. Za dużo cennych opiłków. Co więc ma robić przewidujący inwestor chcący zakupić własną sztabkę i zakopać ją pod własną gruszką? Musi teraz dokupić dwa inne papiery na pozostałe 2/3 udziału w sztabie większej i następnie wymienić je na tą większą sztabę.

Dobre i to. Grzywa się jednak jeży na Debecie gdy pomyśli co jeszcze wymyślą giełdy towarowe kiedy więcej inwestorów się kapnie że cyrkulujący tam papier tylko w części ma pokrycie w złocie (nie mówiąc już o srebrze). Kiedy zażądają oni swojej działki w naturze może zabraknąć także sztab 100 uncjowych. Ostatnią linią obrony będą wtedy chyba papierowe udziały w sztabach 400 uncjowych. Być może też trzeba będzie zakopywać takie sztaby do spółki z sąsiadem dokładnie na granicy działek… ha, ha, ha.

No dobrze, a co będzie gdy zabraknie także sztab 400 uncjowych? Otóż podejrzewamy że wbrew pozorom żadnego problemu wtedy nie będzie. Po prostu COMEX i NYSE Liffe solidarnie zbankrutują a złoto fizyczne będzie powszechnie niedostępne po dowolnej cenie.

©2009 TwoNuggets

7 thoughts on “Koniec złota na Liffe

  1. BIG FSH UNIKAT BFU pisze:

    Refleksje z Niemiec:

    Przed kilkoma tygodniami wprowadzono ( „w trybie pilnym i na poduszkach”- cytat z filmu „Mis”) Prawo Konfiskaty majatkow prawatnych . Minister finansow tlumaczy to tak , ze w chwili zachwiania sie rownowagi finansowej panstwa takie prawo moze byc wyegzekfowane. Pargrafy sformulowane sa tak , ze oczywiscie kazdy rodzaj majatku prywatnego moze byc zajety przez panstwo ( za odszkodowaniem oczywiscie…..ha,ha).Dla zainteresowanych chetnie podam doslowna tresc.

    Bezrobocie galopuje oficjalnie jest ok.4 mil bezrobotnych i…….conajmniej 7 mil. ktorzy pobieraja zasilek tzw. Harz 4 , ktory to wyplacany jest wszystkim pracujacym nieregularnie lub zarabiajacym ponizej zasilku dla bezrobotnych . Gospodarka lezy na lopadkach a wybory juz we wrzesniu! . Angela wpadla na pomysl i za kilka miliardow Euro , subwencjonowane sa wszystkie firmy ktore nie zwolnia pracownika , w wysokosci do 75% jego placy . Oczywiscie tylko do konca roku.

    Emerytury zostaly wyjete z tandemu srednich podwyzek plac. Tzn . do tej pory wzrastaly proporcjonalnie do podwyzek plac. To znaczy ze sprzezenie zwrotne przestaje dzialac .Tak jak juz kiedys pisalem emerytury dla urzednikow panstwowych i reszty sa gwozdziem do trumny w przyszlym budzecie panstwowym Niemiec. A obecny manewr to tylko zwiastun nadchodzacej inflacji.

    Mysle , ze czas najwyzszy sprzedac akcje kupione na poczatku marca , nawet te najsolidniejsze ( takie jak np. KGHM) i nie czekac na dywidendy . Tych ostatnich 10-15 % nie da sie poprostu uchwycic. Nie jest wykluczone , ze kolejny dolek bedziemy widziec dopiero ewent . pod koniec roku albo jeszcze pozniej.Nie ma to az tak wielkiego znaczenia , najwazniesze ze bedzie jeszcze wiele okazji kupic tanio wszystkie akcje. Nadchodzaca inflacja musi byc poprzedzona deflacja poniewaz w ten sposob najalatwiej jest oddzielic wszystkich od substacji i narzucic im nowy system walutowy. Do czasu kiedy drukowane pieniadze kraza wylacznie pomiedzy bankami i bankami centralnymi (w kregu zamknietym) tak jak to bylo do tej pory to inflacja nie jest problemem , przeciwnie problemem jast deflacja.Oczywiscie granice sa tutaj bardzo plynne . To ze dzisiaj mamy stan w ktorym ” cash is king” moze sie szybko odwrocic w stan gdzie „cash is trash”.

    Z liberalnym pozdrowieniem:
    BIG FISH UNIKAT BFU

  2. Z calym szacunkiem, ale sztabka kilowa to ledwo mala tabliczka czekolady, bynajmniej nie dwie zlaczone ze soba 😉 powiedzialbym, iPhone-size gold bar 😀

    pozdrawiam

  3. Nie ma co – ja też przyłącze sie do „ratowania” gospodarki!

    Odpalam swojego starego, laserowego HP (czarno-biały) robie jak szalony wydruki, a wieczorem kredkami pokoloruję 😉

    jadymy, jadymy …..a tak wogóle… to może napiszę mejla do p. Skrzypka, niech mi przyśle z 1 Kg płynności w banknotach 100zł – obiecuję solennie że przech…. to znaczy zasilę gospodarkę ich płynnością – efekt ten sam, a pozbędę ich kłopotu, oni drukują, a ja mogę „wtłaczać” pieniądz w system- zrobię to za darmo chociaż to ciężki i przykry obowiązek, ale czego się nie robi dla dobra ludzkości 😉

  4. He he
    Taki cwany naród, na Księżycu byli a nie wiedzą jak się duże sztaby dzieli, piłować ?
    Naoliwić trza siekierę, przystawić ostrzem gdzie należy i tłuc młotkiem w obuch od góry.
    Pozdrowienia
    WZH

Comments are closed.