O inwestowaniu negatywnym

czyli jak nisko może coś (ktoś) spaść

Proszę nie strzelać do listonosza. My tylko zdajemy sprawę i się dziwimy. A konkretnie dziwimy się temu czego uczyć musi na uniwersytecie Harwarda prominentny ekonomista, były doradca Busha juniora, Greg Mankiw. Otóż profesor Mankiw zaproponował niedawno aby FED nadal obniżał stopy procentowe. I zaproponował to całkiem serio, nie w New Yorkerze jako żart, ale w poważnym New York Timesie.

Zdawałoby się że z dalszym obniżaniem stóp jest jeden problem obiektywny – stopy procentowe są już na zerze. Ale nie jest to problem dla profesora Mankiwa który chce je zrobić negatywne. Co to oznacza? Mniej więcej to że pożyczasz więcej a musisz oddać mniej.

Niby deal dobry… ale tylko dla tego kto chce i może pożyczyć, i dla którego branie jeszcze większego długu w obecnej sytuacji ma sens. Czyli praktycznie dla nikogo, w szczególności w Ameryce. Do ekonomistów Harwarda nie dociera jak widać że głęboki jogurt w jakim znalazła się Ameryka, a z nią reszta świata, ma swoje źródła w nad obfitości łatwego kredytu i gigantycznych długach na każdym poziomie, a nie w ich braku. Nadal chcą leczyć chorą gospodarkę lekarstwem które ją wykańcza.

Inna sprawa że każda pożyczka ma dwa końce. Oprócz biorcy biorącego więcej a mającego zwrócić mniej jest także i dawca. Ten musiałby dać więcej a zgarnąć mniej. A gdzie profesor Mankiw znajdzie durnia-inwestora który zainwestuje więcej aby zebrać mniej? Otóż nigdzie, w tym cały problem. Trzeba zatem pistoletem kogoś sterroryzować aby skłonić go do takiej „inwestycji negatywnej”.

Oczywiście odpowiedni efekt osiągniemy dopiero przy masowym terrorze w skali całej gospodarki, coś na kształt NEPu. Czyli właśnie przy negatywnych stopach procentowych zaaplikowanych przez FED. Co jednak z postawami aspołecznymi? Zdarzyć się przecież może jakiś współczesny kułak który zamiast ochoczo „inwestować negatywnie” na ujemnie „procentujący” depozyt w banku ukryje swoje zarobione dolary pod materacem. Jeżeli kolegom Mankiwa w rządzie nie uda się rozpalić na czas inflacji to jego $100 za rok będzie nadal równe $100. Heck, może nawet przy podmuchu deflacji za rok będzie mógł kupić za to więcej. O ileż to lepsze niż zwrot minus 3%, czy minus 4%, o który stopnieje jego $100 depozyt w banku.

Tu Mankiw chwali swojego studenta za wyjście z ciekawym rozwiązaniem problemu kułaków, czyli z grubsza reszty społeczeństwa. Na czy polegałoby to nowatorskie rozwiązanie? Na tym że FED ogłasza iż za rok banknoty z numerami seryjnymi kończącymi się na przypadkowo wylosowaną cyfrę, od 0 do 9, stracą wartość. Czyli co dziesiąty banknot za rok wyparuje, stanie się bezwartościowy. W ten sposób rząd zasieje niepewność. Każdy kułak śpiący na dolarach będzie budził się w nocy zlany zimnym potem. Zaraz rano poleci z dolarami wydobytymi spod materaca do banku aby je gdzieś w pospiechu „inwestować”. Zwrot z inwestycji minus 3% jest wciąż o niebo lepszy niż minus 100%! Że też ktoś wcześniej na tą genialną ideę nie wpadł. Dzierżyński nie musiałby odstawiać mokrej roboty. Nie na darmo do Harwardu ściągają najbystrzejsi z całej Ameryki. Wróżymy temu studentowi jeszcze bardziej prominentną karierę rządową niż jego mentor.

Pozostawmy jednak w tym miejscu Mankiwa i jego studenta na boku. Ich pomysły mogą być jedynie prowokującym eksperymentem myślowym. O implikacjach tego nonsensu pisze zresztą elokwentnie dając Mankiwowi odpór na swoim blogu Mish, do którego odsyłamy zainteresowanych czytelników.

Nam chodzi tutaj o szerszy wymiar całego tego „eksperymentu”. O to że tego typu rzeczy stanowiące nic innego jak otwarte nawoływanie do kradzieży, są w ogóle publikowane. Że bez żadnych ceregieli i bez żenady znany ekonomista, do niedawna prawe ucho prezydenta, proponuje rzeczy jawnie sprzeczne z konstytucją. Warto przy tej okazji zdać sobie sprawę do jakich granic deprawacji rządowy establishment gotowy jest się posunąć aby okraść i okiełznać populację. Populację do której coraz bardziej zdaje się docierać świadomość głębokości kryzysu w jakim się znalazła. Za jakiś czas dotrze też co innego – że jedynym lekarstwem na terroryzm „negatywnych stóp” może być sztabka złota której pomysłowy student Mankiwa nie wykasuje na odległość.

©2009 TwoNuggets

57 thoughts on “O inwestowaniu negatywnym

  1. Zamiast konserw i zlota mozna kupic jednogroszówki. Nowe z NBP. Nie zostana skonfiskowane bo sa miedziane. Mozna bedzie nimi placic bo to calkiem rozsadny pieniadz. Juz dzis maja 150% swojej wartosci. Maja jeden mankament. Zajmuja i waza. 50zł to juz powazna paczka. Ale 100 puszek tez swoje zajmuje i sie przeterminowuje, a takie groszowe sakiewki na wagę powinny spokojnie byc wymieniane. W woreczkach, tylko śmiech. Wymieńcie 50 zł. (tylko weźcie plecak)

  2. Ale przecież każdy Amerykanin może kupić za dolary np. euro, franka czy jena. Tych banknotów rząd USA nie będzie w stanie unieważnić. A jeśli Amerykanin będzie potrzebował dolarów, to po prostu sprzeda walutę. Proste.

  3. @łosiu
    biorac pod uwage ze to ma byc partia wolnosciowa to chyba dobrze ze 6 lat? bo przez 6 lat bedziesz mial mniej regulacji:)poza tym wydaje mi sie ze partia wolnosciowa generalnie powinna sie starac generowac jak najmniej nowych przepisow. bo wiekszosc ustaw jest raczej zbedna niz potrzebna.

  4. Może nie jestem zbyt spostrzegawczy, ewntualnie rzadko odwiedzam dwa grosze. Dobry pomysł z tymi notowaniami ważniejszych indeksów i pln wobec innych walut. Małe a cieszy dzięki
    SAM

  5. no i okazało się że można lepiej. Według eknomisty FED-u idealnym rozwiązaniem dla USA jest -(minus)5%-owa stopa.

Comments are closed.