OK, tym wszystkim którzy zawsze protestują przeciwko amerykanizmom kalającym mowę rodzimą zostawiamy miejsce tutaj [________________] aby wyszli z własnym spolszczeniem tytułu tego odcinka. Dopiero potem wolno czytać dalej…;-)
Tylko bez wynajdowania na siłę jakiś neologizmów, please. A jak ktoś będzie miał odwagę zaprezentować swój produkt w komentarzach do tego wpisu to zapraszam.
Dla reszty drogich czytelników którym określenie oryginalne (QE) nie przeszkadza wyjaśnimy pokrótce o co tu chodzi. Jest to zwrot robiący ostatnio w leksykonie bankowej mowy-trawy niezwykłą karierę. Problem jest taki – bank centralny obniża stopy procentowe, i obniża, i obniża. I nic. Normalnie niższe stopy powinny zastymulować rynek. Jeszcze niższe powinny zastymulować rynek jeszcze bardziej. W pewnym momencie rzecz powinna stać się aż tak atrakcyjna że cynik9 na przykład powinien przerwać pisanie tego kawałka i polecieć do banku po darmową pożyczkę.
Tyle teoria. W praktyce jednak mamy kryzys a gospodarka leży na twarzy i nikomu nie w głowie pożyczać nawet na zero % rocznie. A no właśnie – bank centralny obniżając stopy dochodzi w pewnym momencie do ściany zerowych stóp procentowych. Wszystkie krany z gotówką zostały otworzone na maksa a tu dalej nic.
W tym momencie jedynym wyjściem jest metoda “na chama”, której Ben Bernanke usiłował nadać wcześniej nazwę “na helikopter”. Chodzi o dosłowne zarzucenie gospodarki papierowym pieniądzem grubo powyżej jej zdolności do zaabsorbowania całej tej góry papieru. Nazwa “helikopter” jednak przylgnęła nie tyle do metody ile do samego Bena, który z pewnością przejdzie do historii jako “helikopter Ben”.
Na samą więc czynność niezawodni Amerykanie musieli wymyślić nową nazwę. No i wymyślili: quantitative easing. Pewnie nawet Ben pomagał w wymyślaniu bo nazwa wygląda na wprost z Yale czy Harwardu. Jest to nazwa świetna, wysoce akademicka. Z miejsca zniechęca swoją naukową aureolą ciemne masy do pytania się nawet o co chodzi. Normalny śmiertelnik zrozumie z tego przecież i tak tyle co z teorii quarków. Jedynym mankamentem który widzimy jest to że nie ma w niej jeszcze “nano” – innego popularnego obecnie słowa- wytrycha na wszystkie okazje. “Quantitative nano easing” byłoby jeszcze lepsze. Do reszty skołowałoby publikę sugerując, wbrew oczywistości, że chodzi o coś niewielkiego i bez konsekwencji.
Z QE bankierzy centralni osiągnęli to o co im chodziło w pierwszym rzędzie – aby siedzieć cicho i się nie pytać. No bo gdyby ktoś nie daj Boże zaczął się jeszcze dopytywać to co by mieli mu w zasadzie odpowiedzieć? Że drukujemy jak wariaci? Że zalewamy gospodarkę bezwartościowym pieniądzem? A tak mamy dystyngowaną operację quantitative easing.
Oczy wszystkich bankierów centralnych zwrócone były niedawno na UK, gdzie na poligonie w centrum Londynu podjęto pionierską próbę praktycznej implementacji QE. Metoda nieskomplikowana – rząd produkuje pieniądz za który sam skupuje swoje własne obligacje. W obliczu natłoku chętnych do pozbycia się coraz bardziej toksycznie wyglądających obligacji rządu JKM (Jej Królewskiej Mości, jeszcze nie Mikkego) rząd musiał nawet znacznie zwiększyć przewidziane zakupy własnego papieru. Efekt tego był ciekawy – rentowność obligacji z dnia na dzień znacznie zmalała (w obecności hurtowego kupca obligacje stały się droższe). Można więc mówić o sukcesie metody – wydrukuj dostatecznie dużo papieru a wszystko stanie się “droższe”. Oczywiście “droższe” nie znaczy bardziej wartościowe – nie ma darmowego lunchu. Co rzecz zyska ceną straci na wartości dziko drukowanego pieniądza.
Sukces brytyjski z pewnością zachęci innych bankierów centralnych do własnych implementacji QE. Ani się obejrzymy a możemy mieć wkrótce QE wszędzie, sprowadzające się generalnie do serii selektywnych dewaluacji walut. Wy tak? No to my też, tylko lepiej! Najdłużej zapewne wytrwa w cnocie okopany na przyczółku ECB we Frankfurcie nad Menem monsieur Trichet. Niemcy wpisali mu przecież do listy zadań dbanie o “siłę nabywczą euro”. QE zrobiłoby z tego parodię a Niemcy jak wiadomo specjalnym poczuciem humoru nie grzeszą. Gdyby więc nie dozór niemiecki euro popłynęłoby prawdopodobnie już dawno.
Tym niemniej wydaje się że euroland też zbyt długo bez QE nie pociągnie. Przynajmniej nie bez zamknięcia się w fortecy Europa, szturmowanej ze wszystkich stron przez tańszych rywali. Selektywna dewaluacja papierowego pieniądza i zdobycie choćby czasowej przewagi konkurencyjnej nad rywalami jest w każdym kryzysie sprawą niesłychanie ponętną.
Dziwne że gdy rok temu podważaliśmy sens dumy z utrzymywania „silnego” złotego wśród innych czysto papierowych walut wielu drogim czytelnikom się to niezbyt podobało. Teraz kiedy matka natura to wyrównała nie ma jakoś głosów jaki to koniec świata. Stało się natomiast jasne jak ważny w obecnym kryzysie jest słaby złoty dla polskich eksporterów.
Aby nie było nieporozumień – jesteśmy w TwoNuggets za walutą twardą jak stal, opartą na złocie. Z braku takowej jednak obnoszenie się z rzekomą „siłą” papieru wobec innych papierów jest śmieszne. Nie na tym polega siła gospodarki.
Nie dziwimy się też wcale bankierom centralnym że próbują gdzie są granice rozwadniania własnej waluty i gniewu ludu. Bo kiedy już lud zauważy w końcu inflację i zacznie palić opony tak łatwo to już nie będzie. Trzeba będzie przynajmniej proforma zacząć ją zwalczać z czym się wiążą inne niepotrzebne korowody.
Morał o wyższości złota nad ludem wypływa stąd oczywisty. Złoto nie tylko widzi inflację od dawna, ale jest do tego znacznie mniej emocjonalne.
©2009 cynik9
Klasycznie to przetłumacze:
Działania otwartego rynku.
QE to jest łagodzenie ilościowe. Takie określenie zostało celowo użyte po to żeby ukryć faktyczne znacznie polityki FED. Przecież stwierdzenie wprost – drukowanie pieniądza – mogło rozwścieczyć Amerykanów. A tak mam pozory realizowania polityki finansowej. Dodam tylko, że Ameryka jest na równi pochyłej – kryzys został spowodowany niskimi stopami procentowymi i zaniżoną procedurą oceny zdolności kredytowej. Jaka jest strategia naprawcza tej sytuacji ? Jeszcze niższe stopy procentowe i drukowanie pustego pieniądza. Czyli jeszcze więcej pieniędzy nie mających w niczym pokrycia. Student I roku ekonomii wie, że to jest strategia prowadząca do upadku.
może „zelżenie pieniądza” ?
od tego że będzie lżejszy, ale też przy okazji trochę nas tu okłamią i zełgają
BIG FISH UNIKAT BFU pisze:
Nowa waluta ” Special Drawing Rights”
( podtrzymujac styl gospodarza nie tlumacze ) jest juz istniejaca od dawna (lata 1960-te) jednostka walutowa , skladajaca sie z USD,EUR,JPY,GBR. Miedzynarodowy Fundusz Walutowy co 5 lat skrupulatnie wywaza udzial poszczegolnych w.wym. walut ( „initial new weight „, he,he ).
Ta nowa waluta jest przewidziana na takie sytuacje jak obecnie . Tzn. rzady na skraju bankructwa beda mialy mozliwosc zapozyczenia sie w M.F.W ( jak zwykle zreszta), azeby wyjsc z chwilowego kryzysu.
Naturalnie brakuje jeszcze tylko nazwy i taka waluta moze juz jutro wejsc w zycie.
Co do jezyka , to nie sadze zeby zapomniana litera , czy maly blad we wpisie byl od razu „zamachem na mowe ojczysta”. Nie przesadzajmy z ta kontrola!!!!!. Ilosc interesujacych wpisow na blogu (juz i tak b. duza) przeciez nie wzrosnie jezeli zwiekszy sie liczba kontrolerow!!!. Kazdy jezyk sie rozwija czy komus sie podoba czy nie !
Uniwersalna waluta – uniwersalny rzad – uniwersalny jezyk ?.
Na koniec mala refleksja z Niemiec. Zabawna troche ale nie chodzi tutaj o zart !!!!.
Jakies 10 lat temu wprowadzono tzw. Rechtsschreibreform ( reforma zasad pisowni ).Jak zwykle grupa urzednikow ( kontrolerow) wpadla na genialny pomysl. Przede wszystkim zeby ulatwic slowotworstwo i wyeliminowac anglicyzmy i inne amerykanizmy. Z pewnoscia mozecie sobie wyobrazic co sie stalo. Ludzie slowa ( literaci ,dziennikarze ) protestuja do dzisiaj bez zadnego skutku.. Reforma zostala juz 3 razy zmieniana . Kazda zmiana trwala jakies 3 lata i pociagala za soba druk nowych slownikow , leksykonow i podrecznikow szkolnych (setki milionow EUR) . Dzisiaj juz nawet nauczyciele nie wiedza jak sie poprawnie pisze. Goethe i Schiller przewracaja sie pewnie w grobie . Dzieci natomiast wystawione sa kolejnym szykanom ze strony szkoly , ktora juz od dawna nie uczy tylko oglupia . Prawdziwi nauczyciele sa niestety zadkoscia .
Z liberalnym pozdrowieniem :
BIG FISH UNIKAT BFU
Proponuje „szmal tsunami” zawsze występuje po finansowym trzęsieniu portka,mi bankowców
świstak
„ILościowa kreacja pieniądza” zbyt wyraźnie mówi w czym rzecz. Proponuję „ułatwienie ilościowe” (to chyba nawet dość wierne tłumaczenie)
Raj utracony czyli spychanie lewego kapitalu do Azji:
https://ft.onet.pl/107093,23248,wyganianie_z_podatkowego_raju,komentarz.html
@anonimowy: Cyniku, jasne ze mozna jeszcze bardziej poluzowac…w stomatologii… zab luzny
E, tam. Ten ząb już dawno opuścił jamę ustną i leży na podłodze. Jak go jeszcze bardziej poluzujesz? 😉
@aristosek
Ten cytat z Marksa to ściema, patrz tutaj: gazetaprawna.pl : Potega Marksa czy internetu
Cyniku, jasne ze mozna jeszcze bardziej poluzowac…w stomatologii…zab luzny zawsze moze stac sie zebem luzniejszym przy jednoczesnym poluzowaniu stanow swiadomosciowych operowanego właściciela za pomoca sprawnych zabiegów anestezjologicznych:)
te-te
Mi quantitative easing by się tłumaczyło jakoś z odpuszczeniem… Tak jak w modlitwach katolickich: „i odpuść nam nasze winy”. Spersonifikowane rynki ustami ekspertów zanoszą błagania do wszechmocnego FEDu, którego jedynie dobrą wolą wartość fiat pieniędzy stoi. Taka mistyka władzy pozwalająca ukryć, że cesarz jest nagi. Jak by ktoś ładnie przetłumaczył z keynesistowskiego na ludzki, to można by wykazać, że jest to wyjątkowa bzdura.
Dzisiaj media odtrąbiły zwycięstwo w walce z globalnym ociepleniem. Niedługo wrócimy do poziomu kapłanów egipskich mających wtyki „na górze” w sprawie wylewów Nilu.
Ale quantitative? Nie wiem.
A dziś w artykule na portalu Wyborczej czytam:
>>Prezes chińskiego banku
>>centralnego wskazał w tym
>>kontekście na potrzebę
>>zwiększenia roli umownej
>>międzynarodowej jednostki
>>rozrachunkowej MFW – tzw.
>>specjalnych praw ciągnienia
>>(SDR). (…)
Specjalne Prawo Ciągnienia? Toż to lepsze od zwisu męskiego!
@browning: tylko dlaczego zloto spada?
Grawitacja? 😉
—————–
Anonimowy with Jay Rockefeller – rule #5 above, in plain Polish, requires a description to accompany a clip.
—————–
@anonimowy: Słyszeliście o Big Mac index?
Słyszeliśmy, anonimowy, słyszeliśmy, naprawdę nie ma potrzeby odkrywania Ameryki. Weź lepiej przeczytaj punkt #3.
Słyszeliście o Big Mac index? Wg niego złoty jest niedowartościowany o 43%. Czyli 1$=~1,91 zł. Przy tej cenie 1 uncja złota może kosztować i 2000 tyś. $, co niewiele różni się od obecnej ceny uncyjnego krugera w dostawie natychmiastowej w złotówkach 😉 tylko na przyszłość, żeby zł nie osłabiał się przy dodruku $
aristosek: Na szczęście komunizm już upadł więc nie ma się czym stresować 😉 hehe
A tak serio to ja w tym całym druku pieniądza widzę zasłonę dymną.
My tu pitu-pitu, a gdzieś tam ktoś akceptuje design Amero
https://www.youtube.com/watch?v=xyEFcohBGhc&NR=1
Wszystko to bardzo pieknie, tylko dlaczego zloto spada? Im wiecej dolara tym jest drozszy?
@anonimowy: ilościowa kreacja pieniądza
Brawo, najlepszy strzał w konkursie! Albo może po prostu „turbo druk”?… 😀
Jakoś wydaje się że easing/ rozluźnianie w tym przypadku jest papugowaniem amerykańskiego nonsensu przez nonsens polski, co niekoniecznie oddaje istotę rzeczy… A skoro już przy nonsensach jesteśmy – do wykorzystania jest też: „zaciskanie ujemne”… 😀 😀
Rzecz w tym, aby polskie tłumaczenie QE nie brzmiało pejoratywnie. Amerykanom się jakoś udało. Ja to sobie od kilku dni tłumaczę mniej więcej jako ilościowa kreacja pieniądza.
Oby tzw. klasyk nie 'wykrakał’:
„Posiadacze kapitału będą stymulować popyt klasy robotniczej na coraz większe ilości towarów, mieszkań i wytworów techniki.
Jednocześnie będą udzielać coraz więcej coraz droższych kredytów na zakup tych dóbr, aż rzeczone kredyty nie będą mogły być spłacane.
Niespłacane kredyty doprowadzą do bankructwa banków, które z kolei zostaną znacjonalizowane.
To w rezultacie doprowadzi do powstania komunizmu”.
Marks, 1867 rok.
Termin terminem, a ilu przeciętnych naszych obywateli zajrzy chociaż do działu edukcji na stronie NBP? 😉 Przecież i tak niewiele z tego zrozumieją, nie mówiąc już o tym, żeby wyrazić jakieś wątpliwości i majstrować własne teorie 😉 „Lżejszy” termin niewiele by zmienił, ale ten za to ładnie się prezentuje ;D
UWAGA DLA ANONIMOWYCH
Nie chcę być zbyt drobiazgowy ale proszę jednak zwrócić uwagę na punkt 3 regulaminu. Każdy nick (tożsamość) JEST anonimowy, chodzi tylko o wybranie sobie czegoś innego niż „anonimowy”.
Na ogół nie ma z tym problemu ale jak więcej anonimowych zaczyna ze sobą dyskutować można się trochę pogubić…
pozdrawiam wszystkich serdecznie. 😉
@pf
to samo mi przyszło do głowy, można też powiedzieć „from quality to quantity” – odwrotnie niż twierdzili materialistyczni filozofowie, że ilość przechodzi w jakość.
Można tę operację określić także jako „system konfiskaty cząstkowej”, która następuje jako konsekwencja- odwrotność procesu budowanego na systemie rezerw cząstkowych. Takie przejście z rzeczywistości wirtualnej do realu.
Albo pompowanie cząstek, by rozmiarami bardziej odpowiadały nadmuchanej całości.
Bliz.
A nie może być po prostu „psucie pieniądza”?
@pf:”A może rozwolnienie walutowe?”
To dobre. Można by swojsko określać to jako „sraczka walutowa”.
Skoro językowi puryści zostali na blogu wywołani z lasu, to pozwalam sobie na jedną drobną uwagę: nie mylmy słów „jakiś” i „jakichś”. W razie wątpliwości zadajemy sobie pytanie, o tak:
jakich neologizmów? jakichś neologizmów!
jaki neologizm? jakiś neologizm! 🙂
Cynik
Luzowanie ilościowe jest juz zdajaje się przyjete oficjalnie w mediach… wiele razy się spotkałem z taki tłumaczeniem… Moim zdaniem jest to dobre określenie… możesz poluzować coś co jest napięte, a napięta jest teraz banka kredytowa.. to coś takiego jak przy mocno napompowanym balonie dodasz więcej gumy do samego balona i zwiększysz mozliwość dlaszego dmuchania…
cóż – luzowanie ilosciowe o wiele lepiej brzmi jak drukowanie na Chama
A może rozwolnienie walutowe?
Polityka Rozwolnienia Walutowego – to chyba najlepiej oddaje istotę rzeczy:)
@spinacz:
„Poluzowanie ilościowe” z braku laku brzmi może najlepiej. Za to wygląda bez sensu. Sądzę że jakiś jezykoznawca wskazałby że luzować można tylko coś co jest napięte bądź naprężone. Czy luźną linę leżącą na ziemi można jeszcze „poluzować”? Czy położenie pięciu innych luźnych lin obok niej czyni całość „bardziej” vel „ilościowo” wyluzowaną? 😉
hmm… nazwa mogłaby sie wziaśc z cyt za trystero blog: https://zezorro.wordpress.com/2009/03/22/quo-vadis-lollar-czyli-benek-laxicopter/ – czyli z tego że to koniec metod klasycznych – i przejscie do metod nieklasycznych – w fizyce było to przejscie do metod i fizyki kwantowej – czy o takim przejsciu w bankowości/finansach możemy mówić?
Moim zdaniem nie chodzi jednak o nazwę – możemy sobie to nazywac jak chcemy – chodzi o to jakie będa konsekwencje takiego ruchu – zawalenia wszystkiego kasa z helikoptera kwantowego bena :))
pozdrawiam
panajotak
@jakow
„widziałbym tutaj termin „majenie” (…)w Galicji oznacza (…) „rozcieńczanie spirytusu” (celem strawniejszej konsumpcji). :-)”
Proponuję „Benkowe majenie”, po którym strasznie suszy i zacheca to do konsumpcji majonego szpirytusu;-)
Odnośnie pierwszego zdania: Pan Janusz Jankowiak zaproponował „ilościowe luzowanie (polityki pieniężnej)”. Myślę, że brzmi dobrze.
chrzczenie waluty? Po naukowemu mogło by być np kwantowanie baptystyczne.
Ciekawe jak to wszystko sie skonczy… Skoro sam Wielki Greenspan miewal calkiem rozsadne opinie (owszem, zanim objal stołek) a i Drukarzowi Benowi zdarzalo sie (o ile dobrze pamietam) mówić nie od rzeczy. Na idiotów nie wyglądają. Skoro tak to albo na fali jest opcja „po nas choćby potop” albo sie boją że Sixpacki ich na latarniach powywieszaja. Ale przecież jak uczy historia Książeta (krwi, kapitału, whatever) raczej nigdy tzw. ludu obawiać sie specjalnie nie musieli o ile posiedli tajemnice manipulacji. A to już metodologia opracowana w demokracji medialnej do perfekcji. No to co? Interes osobisty w tym maja? Czy może ogródki podziurawione zasobami w kruszcach?
Dodałbym jeszcze, że w praktyce zysk na wzroscie cen T-notes zanotowlai wyłącznie Amerykanie (banki amerykańskie, bo Joe Sixpack ma mortage do spłacenia i nie mysli o kupowaniu jakiś tam bonds)
otóż, pik cen obligacji zrównoważył spadajacy dollar. Dlatego Chińczycy na tym QE nic nie zyskali nawet krótkoterminowo, a długoterminowow…
Wiec tak – na T-notes był pik i mamy osuwanie, dollar zanurkował i nie ma ochoty się odbić – billans jest ujemny dla wszystkich poza amerykańskimi bankami (a te są i tak- jak to się określa „technicznymi bankrutami” to jest mogą funkcjonowac jedynie podłączone do kroplówki FED)
Witam,
„quantitative easing” to po naszemu będzie chyba „rozwadnianie” – zwrotu tego Pan zresztą używa w artykule.
Ja osobiście jeszcze bardziej widziałbym tutaj termin „majenie” – nie wiem czy jest on znany w całej Polsce, ale w Galicji oznacza najczęściej „rozcieńczanie spirytusu” (celem strawniejszej konsumpcji). 🙂
Pozdrawiam serdecznie.