Ze standardem złota jest jeden podstawowy problem – aby powiedzieć coś do sensu należy przynajmniej zdefiniować o jaki “standard złota” chodzi. Bez tego merytoryczna dyskusja za- lub przeciw jest utrudniona.
Ostatni raz polski system monetarny coś wspólnego ze złotem miał trzy pokolenia wstecz. Młodszym pokoleniom umysły wyprały lata propagandy. Naprzód o pieniądzu jako złu koniecznym na drodze do komunizmu, potem o fiat money jako dobru objawionym. Zagubił się w tym wszystkim jedyny pieniądz coś warty – złoto. Z tego powodu zapewne trudno znaleźć jedną wypowiedź na temat standardu złota która nie byłaby powielaniem obiegowych stereotypów, często z emfatycznym zajęciem stanowiska “za” lub “przeciw”. Ale “za” lub “przeciw” konkretnie czemu?
Obecnie wyznawana teoria QTM (quantity theory of money), zakładająca bezpośrednią zależność między ilością papieru i poziomem cen brakiem złota w systemie się oczywiście nie przejmuje. Nic dziwnego – po banicji złota z systemu gdzie od zawsze funkcjonowało jako cerber nad ekscesami władzy QTM zajęła jego miejsce. Jeżeli coś jest standardem w tym przypadku jest nim tylko całkowita dowolność rządów i banków centralnych w drukowaniu takiej ilości papieru jaką uznają za stosowną i jaką nieświadome masy przełkną bez rozruchów i palenia opon. To jest, zanim się nie zorientują jak są okradane inflacją.
Oczywiście jest także ujęcie bardziej politycznie poprawne. Mówi się tam o inflacji jako złu koniecznym, które manipulując podażą pieniądza należy utrzymywać w ryzach. Jednak bez złotego cerbera istotą praktyki QTM w rękach rządów nie są ryzy ale przede wszystkim manipulacja. Pełna swoboda generowania dowolnej ilości pieniądza przy koszcie własnym zero. Cel który zwodził rządzących, i ich alchemików, od stuleci został w końcu osiągnięty.
W teorii miało to łagodzić normalny cykl ekonomiczny. W praktyce pokusa dziecka w sklepie ze słodyczami jest zbyt wielka. To do czego prowadzą lata polityki nieograniczonego druku papieru, połączonej z orgią łatwego kredytu, widać obecnie. Finał tego nie będzie zresztą żadnym ewenementem historycznym. Dzieje papierowego pieniądza od wieków to jedna długa piła – od entuzjazmu i solennych przyrzeczeń po nieuchronny kolaps i od znowu od nowa.
Na przeciw temu stoją rozwiązania wywodzące się z filozofii ograniczonej podaży pieniądza i powiązania jego emisji z parametrami poza bezpośrednią kontrolą rządów. Ponieważ administracyjne ograniczenia w obliczu ułomności natury ludzkiej okazują się nieodmiennie fikcją, źródłem praktycznie egzekwowalnych ograniczeń może być jedynie natura. W tym przypadku ograniczona ilość pewnego surowca czy towaru. Może tym ograniczeniem być złoto, i powiązana z nim określona ilość pieniądza. Postulują to wyznawcy szkoły austriackiej dla których każde zwiększenie podaży pieniądza oznacza inflację. Może być nim wariant doktryny “real bills”, bardziej przypominający “klasyczny” standard złota jaki istniał przed 1914. Zakłada on że podaż pieniadza może wzrastać nieinflacyjnie, ale tylko wtedy jeśli stoją za nią rzeczywiste aktywa materialne. Zgłębianie tych różnic zostawimy na inną okazję. Tutaj istotne jest to że “standard”, jaki by nie był, zakłada niezależne od rządu ograniczenie podaży pieniądza.
Kontrowersja między standardem złota i nie standardem jest zatem filozoficzną różnicą pomiędzy ograniczoną parametrami naturalnymi podażą pieniądza a podażą nieograniczoną, zależną wyłącznie od rządowego widzimisię i doraźnych prądów politycznych.
Niezależnie jednak od preferencji filozoficznych czas jest skończyć w tym miejscu z pokutującym w wielu dyskusjach prymitywnym wyobrażeniem “standardu złota” jako sytuacji chodzenia na zakupy z portmonetkę pełną złotych monet. Sądząc po licznych komentarzach takie właśnie wyobrażenie ma nie tylko gros przeciwników “standardu złota” ale także spora rzesza jego zwolenników.
Rozważmy kupca ciągnącego na wielki jarmark w średniowiecznej Europie, wówczas jak najbardziej na “standardzie złota”. Kupiec goni stado bydła, wiezie beczki z dziegciem czy winem, bele sukna. Ma też długą listę tego co zamierza kupić na targach. Przeciwnicy “standardu złota” naiwnie wyobrażają sobie że kupiec musiał wieźć ze sobą także kufer pełen złota aby za niego nabyć to co zamierza kupić. Jakże by inaczej? Tylko bowiem ten najbardziej naiwnie pojęty “standard złota” każe jego przeciwnikom martwić się o rzeczy takie jak obawy że złota może “nie starczyć dla wszystkich” (autentyczne), że politykę monetarną ustanawiać będą “górnicy w Peru”, że bogata w złoto Rosja zje Polskę na lunch przed czym bogata w ropę Rosja jakoś się jeszcze ociąga, i masę podobnych absurdów.
W rzeczywistości obok i ponad przewożone towary średniowieczny kupiec żadnego złota nie wiózł. Nie wiózł ponieważ na miejscu mógł zaciągnąć krótkoterminowy kredyt pod zastaw swoich towarów, które stanowiły konkretną, namacalną wartość. Kredyt taki, w postaci papierowych biletów wymienialnych na złoto, był jego “walutą” na czas targów. Tymi biletami płacił za to co chciał nabyć i dostawał je za to co sprzedał. Dopiero nadwyżkę po targach zamieniał u miejscowego, nazwijmy to sobie, “agenta clearingowego” na złoto, po czym z zakupionym towarem wracał do domu.
Na rozwinięciu tej zasady, w pewnym przybliżeniu, polegały późniejsze “standardy złota”. Obrót był papierem reprezentującym roszczenie na dobro materialne, który po zmonetyzowaniu jako pieniądz stawał się elementem w całym łańcuszku transakcji. Dopiero na samym końcu tego papierowego łańcuszka pojawia się złoto czy srebro, “domykając” transakcję. To czy do sklepu ludzie chodzili akurat ze złotymi monetami czy z jakąś wersją papieru nie jest tutaj istotne. Istotne jest co innego – że mieli wybór. Wymienialność na złoto była zawsze opcją i ultymatywnym wentylem bezpieczeństwa.
Na tej zasadzie, grosso modo, opierał się także ostatni znany “standard złota” – Bretton Woods. Działał on w warunkach zdaniem przeciwników naiwnie pojętego “standardu złota” zupełnie niepojętych. W zrujnowanej wojną Europie nikt złota nie miał, a w bogatej w złoto Ameryce prywatne posiadanie złota było karalne kryminałem do lat 10. Jak tu wprowadzać “standard złota”? Okazało się że można ponieważ chodzi w nim przede wszystkim o to co zawsze: o kontrolno- moderującą funkcję złota.
To że implementacja Bretton Woods dotyczyła jedynie poziomu wymiany międzynarodowej niczego tutaj nie zmienia. Kraje produkowały i sprzedawały to co chciały, gdzie chciały i jak chciały, wszystko za papierowe dolary. Dopiero na końcu łańcuszka była gwarantowana przez Amerykę możliwość clearingu różnic w złocie. Ponieważ każdy aby żyć musi kupować i sprzedawać, kraj o zrównoważonych przepływach nie potrzebował złota w ogóle.
Złoto i tu funkcjonowało jako cerber nad zapędami polityków i jako języczek u wagi. Tylko gdy dopuścisz do trwałej nierównowagi różnicę będziesz musiał pokryć w złocie. Co sprawia oczywiście ból, zwłaszcza gdy rezerw nie masz zbyt wiele. Dodrukować własnej waluty w razie problemów oczywiście można. Ale sztywny kurs wymiany ze światem zewnętrznym prędko cię otrzeźwi i wymusi zaciśnięcie pasa, albo stracisz całe swoje rezerwy i zbankrutujesz. To było istotą funkcji złota w “standardzie” systemu Bretton Woods.
I to było także przyczyną jego końca. Główny promotor systemu, USA, zaczął w pewnym momencie oszukiwać. Potrzebując więcej środków niż miał na politykę “guns and butter” Johnsona (guns=Wietnam, butter=programy socjalne) wyprodukował wbrew zastrzeżeniom partnerów dużo więcej papieru niż ustalony parytet przewidywał. Wiara w system wyparowała. Partnerzy mając alternatywę wybrali wtedy rozliczenia nadwyżek w złocie. W obawie przed odpływem wszystkich swoich rezerw złota Nixon zerwał w końcu Bretton Woods, odmawiając dalszej wymiany dolarów na złoto. “We’re all keynesians now” – powiedział w ‘71.
Bretton Woods i jego losy są kolejnym przypomnieniem że problem jest nie ze “standardem złota” ale z naturą ludzką i z klasą polityczną w szczególności. Mając możliwość realizacji doraźnych celów politycznych klasa polityczna w demokracji nadużyje i doprowadzi do upadku każdy system nie oparty na czymś na co nie ma wpływu. “Standard złota”, niezależnie od implementacji, jest umową którą działa dobrze, spełniając swoje funkcje kontrolne. Skutecznie na przykład przeciwdziała hurtowemu okradaniu mas przez inflację, nieodłączną w każdej alternatywie. Tym bardziej zdumiewa czasem krytyka “standardu złota” ze strony tych którzy byliby właśnie jego największymi beneficjentami.
Każdy “standard złota” pozostaje jednak umową dobrowolną. Poirytowany gracz, jeśli jest odpowiednio silny, może w każdej chwili stolik przewrócić, rozrzucić karty i wyjść. Faktem jest też że umowy te były regularnie łamane, zawieszane i ignorowane na czas wojen. Byłoby jednak absurdem wysuwanie tego jako argumentu “niestabilności” przeciwko standardowi złota. O tym co oznacza “stabilność” w obecnym układzie fiat money , nawiasem, masy się właśnie dowiadują z autopsji.
©2009 cynik9
Ciekawy wpis na temat – i polecający dwa grosze 🙂
Zgadzam się z Panem, oparcie systemu bankowości o standard złota jest naturalny, dlaczego? bo to pieniądz towarowy- wszystko w tym temacie. Nad wadami i zaletami nie będę się rozwodził- to przenoszenie kości z jednego cmentarzyska na drugie. Jednak sądząc po fali „pomocy” decret/fiat … money na świecie, grupa interesu „świetnie się broni”- banki-rządy nabija w butelke społeczeństwa… niczego nie spodziewam się po szczycie G20.
pozdrawiam PMP
mam jedną uwagę..historycznie istaniała rezerwa cząstkowa…austriacy postulują pełną rezerwę..ma to związek z ich teoria pieniądza i cykliczności w gospodarce..dla nich inflacja to wzrost podazy pieniądza…kocepcja aby pieniądz podążał za gospodarką ich zdaniem jest błedna..głownym jej oredownikiem był Friedman..dlaczego zwolennikow austriackiej ekonomii nazywasz wyznawcami:)oni kierują się żelazną logiką..:)
@cynik9
Cyniku, jak zwykle ciekawy wpis. Jedno tylko zastrzezenie z mojej strony – glownym problemem nie sa wcale politycy, rzadzacy itp. tylko po prostu ludzie. Gdyby po wprowadzeniu standardu zlota doszlo by do pogorszenia koniunktury i ktorys z politykow rzucilby haslo „jezeli wrocimy do fiat kazdy dostanie czek na 500 dolarow/euro/zlotych” to niekumate masy by go blyskawicznie poparly (sytuacje przedstawiam w uproszczeniu, ale mam nadzieje ze zrozumiale)
a na masy chyba rady nie ma 🙂
@big fish:
PPT manipuluje, i rynek srebra jest manipulowany, IMO. Ale nie łączyłbym jednego z drugim. Manipulacji podlega przede wszystkim złoto, czego rationale wyjaśnił swojego czasu nie kto inny jak dzisiejszy szef doradców ekonomicznych Obamy, L.Summers.
Samo srebro jest jednak zbyt małym rynkiem a efekt jego manipulacji zbyt mikry, moim zdaniem, aby zajmowały się nim grube kanony typu PTT. Podejrzewam raczej że jest to rodzaj oportunistycznej spekulacji na boku, na własny rachunek, przez tych samych zawodników którzy wykonują zlecenia PPT gdzie indziej. W końcu mają uprzywilejowany dostęp do decydującej, niepublicznej informacji.
BIG FISH UNIKAT BFU pisze:
Working Group on Financial Markets, to oficjalna nazwa instyucji regulujacej rynek.
powolana w 1987 r. ( zaraz po krachu ) w celu zapobiegania w przyszlosci podobnym wypadkom (oficjalnie). Dlatego tez nazwano ja w skrocie PPT ( Plunge Protektion Team ). Sklad:
1.Minister Finansow
2.Przewodniczacy FED
3.Przewodniczacy SEC (kontrola gieldowa)
4.Przewodniczacy CFTC ( komisja handlu surowcami)
Instytucja ta ma praktycznie nieograniczone mozliwosci w handlowaniu wszystkimi mozliwymi papierami wartosciowymi .Wszystko naturalnie aby zagwarantowac plynnosc rynkow i nie dopuscic do zapasci systemu (czyli dolara).
Problem tylko w tym , ze robi to przy udziale ( pod dyktando ) prywatnych bankow i nie podlega praktycznie zadnej kontroli np. przez Kongres , ani zadnym ewentualnym sankcjom.
Wszelkiego rodzaju decyzje sa scisle tajne.Nawet dla kongresmenow.
24 lutego liczba pozycji short na srebro ( COMEX)wynoniosla prawie 76 % . Jak do tej pory najwyzsza wartosc w historii COMEX. Tych 76% shortow trzymanych jest przez 4 banki ( HSBC jest jednym z nich ).
Do sprawdzenia na http://www.goldseiten.de
(Th. Butler, z dalszym linkiem do CFTC.)
Bedziemy chyba jeszcze musieli troche poczekac na wolny rynek ,gdzie podaz i popyt ustalaja cene a nasze rzady i zarzady zaczna dzialac w naszym interesie.Tzn . zloto i srebro moze spasc w kazdej chwili , nawet o polowe .Idealna szansa na dokupienie . Do czasu kiedy sytuacja walutowa sie nie wyjasni nie sprzedawalbym ani grama .
Cash is trash !!!!!!!
Z liberalnym pozdrowieniem:
BIG FISH UNIKAT BFU
Co sądzicie o danych na temat derywatów, które prezentuje Chris Laird w swoim komentarzu na Kitco?
https://www.kitco.com/ind/Laird/mar112009.html
Jeśli to prawda co on pisze to jesteśmy ugotowani.
@panika2008:
za inflacyjne uznaje się, w zależności od odcienia szkoły, emitowanie pieniądza ponad naturalny popyt rynkowy i/lub ponad wzrost ilości towarów na rynku
W takim razie różnimy się nieco co do odcienia. Ww.definicja, z którą osobiście nie mam wiekszego problemu, zahacza o doktrynę „real bills”, z którą za to problemy mają niektórzy austriacy.
i tu właśnie kończy się twardy pieniądz, a zaczyna kreacja z powietrza :)))
Nic podobnego.
Wielu autorów z obozu doktryny „real bills” szczegółowo analizuje jakie warunki spełnić musi „real bill” aby funkcjonował jako zabezpieczenie w tym przypadku (m.in zobowiązanie krótkoterminowe które ulega kasacji). Jest pewna różnica między papierem zabezpieczonym wagonem bananów a wagonem hipotek subprime… 😉
w średniowieczu w Europie przeważał standard srebra i bimetalizm
Tu racja, choć meritum wiele to nie zmienia…
pozdr.
@bengal: z „przeciwnego obozu”
Czemu z przeciwnego? Sam podkreslałem na tych łamach że złoto nie jest dobrym hedgem na umiarkowaną inflację przy dobrej pogodzie. W takich warunkach zostanie oczywiście przegonione przez akcje, m.in dlatego że… nikt złota wtedy nie potrzebuje… Historycznie zresztą nie tylko akcje ale i nieruchomości są lepsze. Złoto jest przede wszystkim polisą ubezpieczeniową i hedgem na sytuacje ekstremalne. Takie mniej więcej jak obecny kryzys.
Faktem jest też że inflation adjusted złoto jest jeszcze poniżej swojego piku z 1980. Z wyciąganiem stąd wniosków jednak gość powinien się wstrzymać jeszcze ze 2-3 lata, zanim te bailoutowe biliony nie przedyfundują do gospodarki… 😉
„Tym bardziej zdumiewa czasem krytyka “standardu złota” ze strony tych którzy byliby właśnie jego największymi beneficjentami.”
Może dlatego należy najpierw uświadamiać masy skąd się bierze inflacja i jak ekspansja kredytowa wpływa na nasze portfele (btw, Instytut Misesa robi tu świetną robotę ze swoimi KASE i wykładami). Jak to zrozumieją to łatwiej przyswoją idee kotwicy do złota. Gdy rozmawiam ze znajomymi którzy na ekonomię polityczną czasu nie mają (bo harują na spłatę kolejnej raty kredytu), spotykam się z zerową wiedzą na ten temat. Często też niestety z zerowym zainteresowaniem tematem (i to drugie jest najsmutniejsze).
W artykule jest niestety sporo nieścisłości, które są wabikiem dla krytykantów z obozu anty-twardopieniężnego.
„Postulują to wyznawcy szkoły austriackiej dla których każde zwiększenie podaży pieniądza oznacza inflację” – nieprawda; za inflacyjne uznaje się, w zależności od odcienia szkoły, emitowanie pieniądza ponad naturalny popyt rynkowy i/lub ponad wzrost ilości towarów na rynku (co oznacza – lub nie – to samo, w zależności od skali czasu i kilku wątpliwych założeń co do gospodarki); obraz jest dodatkowo bardzo komplikowany przez stopy procentowe, kredyty długoterminowe, tezauryzację pieniądza…
„Tutaj istotne jest to że “standard”, jaki by nie był, zakłada niezależne od rządu ograniczenie podaży pieniądza” – zdaje się, że zapomina Pan o popularnym historycznie (jeśli nie najpopularniejszym) systemie standardu złota z rezerwą częściową, gdzie całkowita emisja pieniądza nie jest wcale ściśle ograniczona przez podaż pieniądza bazowego…
„w średniowiecznej Europie, wówczas jak najbardziej na “standardzie złota”” – nieprawda, w średniowieczu w Europie przeważał standard srebra i bimetalizm
PS. „Nie wiózł ponieważ na miejscu mógł zaciągnąć krótkoterminowy kredyt pod zastaw swoich towarów, które stanowiły konkretną, namacalną wartość. Kredyt taki, w postaci papierowych biletów wymienialnych na złoto, był jego “walutą” na czas targów” – i tu właśnie kończy się twardy pieniądz, a zaczyna kreacja z powietrza :)))
Ciekawy artykuł z „przeciwnego obozu”:
Gold..has it really stored value?
@anonimowy: przyklad kupca jadacego na targ mozna by zrealizowac rowniez obecnie.
Luźna uwaga w tym kierunku – myślę że mając duże rezerwy złota EU zrobiła głupią rzecz wprowadzając jeszcze jeden bezwartościowy papier jako zastępstwo walut krajowych. Dużo rozsądniej było, IMO, wprowadzić równolegle do walut krajowych euro z parytetem złota. No i ochrzcić je odpowiednio – AURO!!
Możemy sobie pomarzyć o pieniądzach utrzymujących wartość… A jak wdrożyć? Kto zaproponuje tryb przesiadki na standard złota? Zaczynać od 100% rezerw w bankach na depozyty płatne na żądanie…?
Powiem Państwu, że z wszystkich takich zdrowo-rozsądkowych pomysłów ten jest według moich obserwacji najcięższy.
Większość rozwiązań liberalnych przynajmniej wśród młodzieży ma całkiem niezły Pi-aR. Można porozmawiać o likwidacji ZUSów, albo NFZów. Tylko na standard złota słyszę ,,Nie! Tadeusz! Średniowiecze proponujesz! Nikt tego nie robi!”
Aż strach pomyśleć, jak będzie wyglądała walka z kryzysem w następnej fazie, gdy ruszy inflacja od tych wszystkich czarodziejskich dolarów Bernankego…
Tak sobie mysle, ze ten przyklad kupca jadacego na targ mozna by zrealizowac rowniez obecnie. W koncu zloto jest dostepne i po zakonczeniu targow w Wawie, czy w Berlinie moze wymienic lokalna walute na zloto i wrocic z nim do domu. Czy obecna sytuacje mozna wiec nazwac standardem zlota? A jesli nie, to dlaczego?
No teraz zdaje sie mamy okres papierowego standardu złota;-)
Największy problem ze standardem złota polega na tym, że musi być wprowadzony w życie przez ludzi. A to oznacza, że ludzie mogą również ten standard złota zlikwidować. Demokratycznie. A jak!
Pana propozycje przywrócenia standardu złota w formie sprzed II wojny światowej to przykład połowicznej reformy która nie rozwiąże fundamentalnych problemów. Przecież wiemy jak to się skończyło , mimo że system był stabilniejszy to nadal dochodziło do wahań koniunkturalnych , które były przyczyną/dobrym pretekstem do powolnej i systematycznej nacjonalizacji pieniądza.
Potrzebne są całościowe zmiany a więc nie tylko zakotwiczenie pieniądza w złocie ( ale nie w formie mono- lub bimetalizmu tylko jako realne standardy równoległy ) a także likwidacja banku centralnego , oraz być może najważniejsze : zniesienie rezerw częściowych na rzecz 100 % pokrycia pieniądza.
Dobry tekst, dziękuję!