Inwestowanie w grunt (4)

czyli orzechy włoskie oraz polskie

Jest szansa że tych Drogich Czytelników którzy już myśleli że inwestowanie w grunt polega głównie na pozbyciu się gotówki i obserwowaniu jak trawa rośnie w tym odcinku nieco rozczarujemy. Okazuje się że inwestycja w grunt rolny może być dynamem twórczej inwencji i źródłem wielkiej corocznej satysfakcji. To jest, jeśli tylko dowiemy się jak z byle nieużytka zrobić drukarkę do pieniędzy.

Było to dotychczas trudne i wymagało sporo pracy. Całe to oranie, sianie, nawożenie, herbicydy, pestycydy, doglądanie, żniwa. Regularna harówka na roli znajdowała coraz mniej chętnych. Na szczęście jednak nadciągnęła Unia ze swoimi zdobyczami, a z nią manna zaczęła spadać z nieba. Dzięki Unii osiągnęliśmy w końcu urzeczywistnienie marzeń i aspiracji całych pokoleń chłopskich od, nie przymierzając, Piasta Kołodzieja. Szmal bez pracy!

Jak przystało na postęp, cała praca sprowadza się teraz jedynie do badań i poszukiwań, czyli do tak zwanego unijnego R&D. To jest, do poszukiwań źródeł unijnych dopłat oraz do badań które z dostępnych źródeł dadzą nam najwyższą wydajność.

Te fundamentalne aspekty inwestowania w realiach EU całkowicie umykają uwagi publicystów Rzepy i Superwizjera TVN. Zamiast pociągnąć ten pasjonujący wątek w artykule “Na unijnych dopłatach skorzystali politycy” czepiają się oni jedynie sympatycznego wiceministra środowiska że jest czy nie jest gdzieś zameldowany. Ale czy ma to rzeczywiście jakieś znaczenie? Czy bezdomny wiceminister musi być koniecznie gorszy?

Dużo bardziej pouczające są ujawnione na marginesie tego artykułu techniki inwestycyjne wiceministra. Pasują one świetnie do naszego cyklu inwestowania w grunt więc rzućmy na nie trochę światła. Owszem, jest pewien niesmak że w “inwestowaniu” tym chodzi w gruncie rzeczy o bezceremonialne dojenie unijnego socjalizmu. Nie jest to więc rzecz specjalnie wzniosła, żaden pozytywny wkład w budowanie czegoś sensownego dla kraju. Jednak wykorzystywanie głupoty unijnych przepisów ma również swoje dobre strony – osłabia Unię przyspieszając jej rozpad, a przynajmniej zgon kuriozalnej odmiany socjalizmu jaką jest jej “wspólna polityka rolna”, czyli CAP. A jeżeli prowadzi to przy okazji do wymiernych zysków dla przedsiębiorczych jednostek, to w zasadzie czemu nie?

Otóż z tzw. “ śledztwa” Rzeczpospolitej oraz Superwizjera TVN wynikło że przed 2 laty wojewódzki konserwator przyrody w Szczecinie, a obecny wiceminister, postanowił pokonserwować przyrodę w roli świeżo upieczonego rolnika unijnego. Pan konserwator załatwił więc sobie zameldowanie w okolicy swoich zabiegów konserwacyjnych na Pomorzu i przystąpił do przetargów. W styczniu 2007 przydarzył się interesujący przetarg w dwóch popegeerowskich wsiach niedaleko Recza. Jak na unijnego chłopa przystało pan konserwator kwalifikacje miał wystarczające – doktorat w dziedzinie biologii medycznej oraz dyplom w dziedzinie business management. Nie dziw że przetarg ten na 206 ha ziemi rolnej udało się mu wygrać, oferując mniej więcej rynkową cenę 8.46 tys. zł za hektar. Nie nadszarpując skromnej pensji konserwatora przyrody nowemu rolnikowi udało się też transakcję tę sfinalizować biorąc prawie 1.5 mln zł kredytu dla nowych rolników. Nowy chłop zresztą aż tak nowy nie był bo obrotnością błysnął już wcześniej, stając się właścicielem 50 ha w dwóch innych wsiach rejonu.

Najciekawszy aspekt inwestycyjny przedsiębiorczego chłopa-doktora wiąże się jednak nie tyle z gruntem ile z tym co na nim rośnie. A rosną tam orzechy włoskie, którymi wspomniane 50 hektarów zostało obsadzone.

Czemu akurat orzech włoski? Z tym mamy największy orzech do zgryzienia ponieważ nikt dokładnie nie wie czemu rząd SLD kilka lat temu wprowadził wyjątkowo sute dopłaty właśnie do orzecha. Za hektar plantacji chłop miał dostawać aż po 1800 zł. Całkiem to nieźle zważywszy że cena hektara ziemi w momencie ogłoszenia tego była w okolicach 5 tys. zł.

Nawiasem, nie od rzeczy było by sprawdzić czy aby ta nagła afektacja do orzechów włoskich na wsi polskiej miała istotnie swoje źródła w dyrektywach z Brukseli. Były to przecież mroczne czasy okresu przygotowawczego do Unii, jeszcze przed oficjalnym wejściem. Czemu biurokraci unijnego CAP-u mieli by już wówczas przewidywać dla Polski przyczółek na froncie walki o orzechy włoskie a nie, dajmy na to, o koperek?

Z pewnością też aby załapać się na orzechy włoskie chłop musiał być odpowiednio euro-uświadomiony i wiedzieć że tak surrealistyczna możliwość w ogóle istnieje. Prawdopodobnie pewne obycie w korytarzach władzy mogło być ku temu pomocne.

Jak by nie było, orzechowe eldorado trwało przez 5 lat. W tym czasie w wielu miejscach wyrastały gaje orzechowe a Polska kładła fundamenty pod swoją przyszłą potęgę w dziedzinie orzechów. Podobno planuje się nawet slogan witający zachodnich kibiców przybywających na Euro2012: Poland – nothing but nuts.

Dopiero w 2007 PiS przyciął dopłaty za orzechy o połowę, do skromnych 880 zł od hektara. Co znowu nas intryguje ponieważ nic się przecież tak nagle w Brukseli nie zmienia, a już najwolniej strategie CAP-u. Czemu więc tak nagle miano by Polskę przerzucić z orzechów na front walki o jakieś inne bakłażany?

Wąska grupa dobrze uświadomionych chłopów która miała fart zastartować swoje plantacje odpowiednio wcześniej jednak nadal trwa na froncie orzechów inkasując starą, wyższą stawkę. W sumie nie dziwi że połowę z nowo zakupionego latyfundium (96 ha wg Rzepy) przedsiębiorczy chłop- doktor również obsadził orzechem. Ekonomia skali.

Policzmy teraz jak się to wszystko kalkuluje: 50 ha x 1800 zł + 96 ha x 880 zł = 174.48 tys. zł rocznego dochodu z dopłat do orzechów włoskich. Niezła fucha, niezależna od tego czy zające orzechy obgryzają czy nie, czy okoliczni chłopi orzechy kradną czy nie, bez żadnego siania, żęcia, kombajnów i innych zmartwień.

Jak dalej wykazało “śledztwo” Rzepy i TVN w sumie świeżo upieczony chłop otrzyma na swoje areały 221 tys. zł unijnych dopłat rocznie. Wynika stąd że na pozostałej setce hektarów też jakieś źródło euro-dopłat musi aktywnie bić, choćby w niewyszukanej formie łąki którą EU każe kosić raz do roku. W sumie mamy następującą inwestycję przedsiębiorczego chłopa-doktora:

206 ha zakupionych w 2007 za ca 1700 tys. zł, w tym 200 tys. zł wkład własny plus 1500 tys. zł kredyt.

50 ha. Załóżmy dla przykładu że zostały one zakupione ca 3 lata wcześniej po 6 tys. zł za ha, w tym 40 tys. zł wkład własny plus 260 tys zł kredyt.

Daje to razem 256 ha z czego ponad połowa, bo 146 ha obsadzona jest orzechami. Weźmy teraz po ca 200 sadzonek na hektar (?), po 5zł sztuka (?), razem jakieś 146 tys. zł, plus robocizna okolicznych chłopów, plus parę skrzynek wódki. Niech zatem jednorazowe koszty obsadzenia całego areału orzechem wyniosą około 160 tys. zł, z czego powiedzmy 20 tys. zł wkład własny plus 140 tys. zł kredyt.

Finansowanie: dług bankowy w postaci “kredytu dla młodych rolników” na sumę łączną 1.9 mln zł (1500 tys. plus 260 tys. plus 140 tys). Powiedzmy że wymaga to obecnie łącznie spłaty 7% raty rocznej – czyli 133 tys. zł dla banku co roku.

Wkład własny: 200 tys. zł plus 40 tys. zł plus 140 tys. zł = 380 tys. zł.

Dochód roczny: wspomniane 174.48 tys. zł z dotacji do orzecha włoskiego plus konserwatywnie 46 tys. z dopłat do pozostałych 110 ha. Razem, jak podaje Rzepa, 221 tys. zł dotacji rocznie.

Koszty rocznej eksploatacji: zero (ewentualne koszenie reszty areału równoważone sprzedażą siana)

O ile dobrze liczymy, wynika z tego że przy całkowitym wkładzie własnym prawdopodobnie z rzędu 380 tys. zł dobrze uświadomiony chłop unijny może wyciągnąć 88 tys. zł rocznego dochodu netto (221 tys. minus 133 tys.). Dawało by to doskonałą rentowność inwestycji rzędu 23% rocznie, w stylu którego nie powstydził by się sam Warren Buffet.

Gratulacje są na miejscu bo jak wiadomo w inwestowaniu grunt to odpowiedni zwrot na zainwestowanym kapitale. No i grunt.
——————–
dopisane 15.10.2010- media się obudziły i zaczynają okrywać Polski Przekręt na Włoskim Orzechu. Ha, ha, ha.

©2008cynik9

21 Replies to “Inwestowanie w grunt (4)”

  1. Tak czytam, całość.
    Jednak są normalni ludzie na świecie 😉

    W kwestii orzechów i inwestycji długoterminowych w owe orzechy.

    Sadzonki – można pójść na łatwiznę i takie sadzonki samemu wyprodukować, jeśli ma się gdzie. (sadząc orzechy np w ogródku). Myśląc przyszłościowo można zainwestować w jakąś ilość szczepionych. Orzechy mają to do siebie, że to co wyrośnie w żaden sposób nie odpowiada temu co się posadziło. Gatunkowe mają delikatną skorupkę i rosną z niego solidne orzechy.
    Po to owe szczepione, aby po podrośnięciu przeszczepić je na pozostałe. Ot trochę nakładu pracy na powietrzu, ale nic mozolnego.

    Jednak dobra odmiana orzechów, rosnących na takich hektarach to już jest wartość.

    Kolejna wartość w sensie długoterminowym, to cena drewna orzechowego. Ok, tego drewna za naszego życia nie zobaczymy, bo drzewka jeszcze nie urosną takie wielkie, ale w biznesie drzewnym dziadek musi posadzić aby wnuk zbierał, jednakże podrośnięte „drewno” to już pewien stopień bliżej do zbiorów. A to też już wypracowana wartość podnosząca cenę gruntu.

    Odchwaszczanie – wystarczy że podrosną, to pod nimi żaden chwast się nie utrzyma. Nawet trawa ma problem aby pod nimi rosnąć. Praktycznie mordują wszystko co chce trochę wyżej odrosnąć od ziemi. Przy odległościach 7m to będzie pod nimi ciemny las.

    W przypadku orzechów może wyjść, że mimo radosnego socjalistycznego dojenia UE później profit sam może sobie rosnąć.

    Zbiory – a kto nam karze samemu je zbierać. Orzech rośnie sobie cały rok, i na początku jesieni orzechy zaczynają spadać. Myślę, że okoliczny rolnik może je za nas pozbierać, za nas sprzedać, a wystarczy się tylko dodatkowo podzieli zyskiem z ich sprzedaży. Zatroszczenie się na początku o dobrą „rasę” pozwoli uzyskać dobrą cenę.

    Ziemia jest, orzechy rosną, wartość ziemi rośnie, a jeszcze dodatkowy profit ze sprzedanych orzechów.

    W ten sposób dziadek może jeszcze zarobić na emeryturę wnuka. A jeśli wnuk będzie mieć nieskażoną indoktrynacją uprawianą przez eurokomunę głowę, to finalizując orzechowy biznes dziadka będzie wiedział, że jeśli się zatroszczy o orzechowe karpy po ścięciu drzew, to może za nie dostać około połowy z tego co dali mu za kłody.

    Obecnie ceny drewna orzechowego już w tarcicy osiągają ceny ponad 10000PLN (za kubik) netto i to za orzechy amerykańskie, które tam rosną prawie jak chwast. Orzechy europejskie są droższe.

    Tyle o orzechach
    Nie rolnik, w porywach działkowiec.

    sLUK

  2. obsada wystarczająca to wg instytutu sad. 96 szt patyków, albo sadzonnek

  3. Cały zamysł z orzechem miał na celu odnowienie tego gatunku w rejonie morza śródziemnego . Heca polega na tym ,że jest to traktowane jako uprawa ekologiczna . Można brać dotacje przez pięć lat a potem zaorać cały sad .Fajny art. na ten temat jest w Przekroju .

  4. poza tematem…

    Nie sądziłem, że kiedyś to zobaczę. Cena platyny ($810) niższa od ceny złota ($816,3).

  5. Jesli chodzi o „obejrzenie wykresu” bez mozliwosci modyfikacji go, to na http://www.kitco.com sa. Niestety przedzialy sa z gory zdefiniowane i powiedzmy malo szczegolowe…

    bm

  6. czy ma może ktoś dane historyczne cen złota / USD dla naszego wieku ( powiedzmy od lat 20 ) ?
    bedę bardzo wdzięczny za info.

    george

  7. @fijoł
    „Z opłacalnych upraw ponoć wiklina energetyczna.”

    Nie. Widziałem ostatnio szczegółową kalkulację, nie opłaca się. Wysokie koszty uprawy i po zakończeniu rekultywacji gruntu.

    obsur

  8. fijoł

    Akurat zawodowo jestem trochę w temacie. Zgodnie z przepisami UE taka plantacja powinna być uprawian w „odpowiedniej kulturze rolnej” czyli odpowiednia ilość sadzonek, opryski, odchwaszczanie itp. dotyczy to także lasów – czy to będą sprawdzać i jak to nie wiem, ale podobno kontrole UE do dopłat mają się nasilać, tzw. protokoły zgodności itd. Widocznie w worku widać dno.
    Z opłacalnych upraw ponoć wiklina energetyczna.

  9. żadnych sadzonek pan minister nie kupiwszy, w ziemię powsadzane są POCIĘTE GAŁĄZKI!!!! w sumie to pozazdrościwszy smykałki….

  10. o orzechach slyszalem – znajomi tez robili na tym kokosy- ale ja wtedy goowniasz jeszcze bylem ;/
    a co teraz jest na topie?
    bo przy obecnych cenach za hektar i dotacji 880pln to niezbyt sie oplaca zakladanie orzechowego eldorado…
    wiecie czy jest cos na co daja wiecej?
    pozdrawiam:)
    ps. – a moze ziemia na ukrainie jest tansza niz u nas? to znaczy – na pewno jest… moze warto tam kupic kilka hektarow – wczesniej badz pozniej ukraina tez wstopi do zwiazku socjalistycznej ue.. a wtedy? schemat sie powtarza?
    pozdrawiam!
    pps. czy Pan autor – cynik9 – nie odpowiada na maile?
    🙂

  11. szykuja kolejne programy rolnośrodowiskowe by EU

    swoją drogą, czy wiadomo coś o gęstości zasiewu orzecha i kto sprawdza zanim zaowocuje?

    imho agroturystyka polaczona z ekorolnictwem ma duza przyszlosc u nas, a jak sie doda rozwoj odpowiednich rejonow w pewnej odleglosci od zapomnianego lotniska w Sz. 😉 to dojda odpowiednie premie na samym equity

    pzdr

  12. @obsur:”Tak na oko, to trzeba by liczyć jakieś 10 szt. na m2, w miarę wzrostu słabsze drzewka usuwamy.”

    A po co, żeby sobie koszty zwiększać (kto to będzie usuwał:)

    Jedyne zagrożenie, które widzę w tym „interesie”, to nagła zmiana przepisów i kontrola (nawet z satelity), czy ten sad jest pielęgnowany, albo konieczność dostarczania po 20 latach na rynek tych orzechów pod rygorem zwrotu dotacji wraz z odsetkami.

  13. Wygląda na to, że powoli ten kurek zakręcają. Ktoś ma prognozy na to kiedy przestanie kapać?

  14. @anonimowy – 88:
    Oczywiście, dzięki. Poprawione.

    @anonimowy – sadzonki:
    O odstępach między orzechami i o kosztach sadzonek nie mam zielonego pojęcia. Oszacowałem +/- 7m drzewko od drzewka. Pewnie są jakies normy. Nie sądzę jednak aby ktoś się jeszcze z tym bawił po posadzeniu.

  15. Nie jestem specjalistą od rolnictwa unijnego, ale 200 sadzonek na 1 ha to mało. Tak na oko, to trzeba by liczyć jakieś 10 szt. na m2, w miarę wzrostu słabsze drzewka usuwamy. A tak swoją drogą, może ktoś wie, jak stać się uświadomionym unijnym rolnikiem i być na bieżąco? Zakładam, że od stosownych urzędników niczego się nie dowiemy, ale przepisy muszą być jakoś publikowane, czy leży to w gestii ministerstwa?

    obsur

  16. @Autor:

    Dobre,
    tyle że to już nie jest inwestowanie „na chłopski rozum”, ale na „kask cyklisty”.

Comments are closed.