Maszyna wyborcza

czyli dywagacje o kulcie

Z okazji paru ostatnich wpisów, m.in. o Halloween, jeden drogi czytelnik dostrzegł w DwuGroszach rozsadnik satanizmu, redagowany przez Belzebuba. Paru innych podniosło nawet obrażanie uczuć religijnych. Po wnikliwej analizie do tego ostatniego absolutnie się nie przyznajemy. Byłby to zresztą afront dla inteligencji Belzebuba który prędzej dopuścił by aby piekło zamarzło niż bezsensownie zrażał by swoich drogich czytelników.

Regularnie natomiast ranimy uczucia wyznawców kultu szakali wyznawanego przez osły [Raspail], zwanego też czasem demokracją. Okazję do dywagacji na ten temat dają dzisiejsze wybory prezydenckie w Ameryce.

Otóż na plus Ameryce trzeba zapisać że zachował się tam jeszcze etos wyboru między dwoma konkretnymi kandydatami. Okay, niech obaj będą marionetkami grup specjalnych interesów finansujących ich kampanie wyborcze. Niech obaj nie mają większego pojęcia co robić z gospodarką jak i z resztą rzeczy. Ale mamy przynajmniej złudzenie atrybutów rzeczywistego wyboru między dwoma możliwościami, z których jedna zwycięży a druga przegra. Stanowi to nawiązanie do czasów minionych, kiedy to plemię wybierało głównego szamana, czy miasteczko swojego szeryfa. Dobrego, złego, wszystko jedno, ale jednego konkretnego gościa z krwi i kości.

W odróżnieniu od Ameryki europejska mutacja kultu demokracji jest dużo bardziej zaawansowana, przynajmniej tak się nam wydaje. Głosuje się bowiem głównie na symbole oraz na listy, nie na ludzi. Symbole za jakimi ukrywają się doraźnie na ogół sklecone grupy politycznych operatorów zwane “partiami”. Oraz na pieczołowicie cyzelowane przez tych operatorów listy precyzujące kolejnością kto z grupy ma się gdzie i na co załapać. Wszystko po to aby zaoszczędzić wyborcy rozterek głosowania na dwóch konkretnych gości, z których jeden musiał by niepotrzebnie przepaść.

Klejnoty Pojezierza Drawskiego
autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

A tak niespodzianek nie ma. Zorientowana w demokratycznej grze czołówka listy załapuje się automatycznie na wszystko, niezależnie od tzw. wyniku wyborczego. Niepewność załapania się została zręcznie zredukowana do dołów partyjnych na końcach list. Ale to młódź – mają jeszcze czas nauczyć się od sprytniejszych. A gdyby partię spotkało coś niespotykanego i jeden czy drugi bonzo by się przypadkowo nie załapał? Nic straconego, wystawiony zostanie na czołowe miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego, czyli do przechowalni do następnych wyborów. To kto ich reprezentuje w tym gremium, a nawet czy w ogóle ktoś powinien reprezentować, europejskim wyborcom jest już kompletnie obojętne. W zasadzie jedynymi którym to nie jest są chyba tylko sami kandydaci.

O ile demokratyczna szopka w Europie nosi znamiona strukturalnej przewagi nad Ameryką gdzie przynajmniej jakieś pozory wyboru gościa przez masy zachowano o tyle Ameryka tradycyjnie przoduje w technologii. Na kandydata z krwi i kości głosują tam bowiem nie ludzie z krwi i kości ale maszyny wyborcze. Czyli komputery z prawdziwych chipów i drutów. Plus, co najważniejsze, software. Rola wyborcy sprowadza się do naciśnięcia guzika w komputerze, w niezupełnie uzasadnionej wierze że ma to jakiś związek z wyborami. Ba, bez nawet sensownej gwarancji że klawiatura jest podłączona. A na wypadek gdyby była to i tak o rezultacie, jak o wszystkim w komputerze, decyduje przecież software.

Jak by ich nie uzasadniać postępem i duchem czasu, maszyny wyborcze, zwane nawet otwarcie maszynami do głosowania, są niewątpliwie zwieńczeniem demokratycznego absurdu. Stąd tylko jeden krok do rzeczywistości Orwella i Huxleya – demokratycznego głosowania bez udziału wyborców. Po co się z nimi kłopotać skoro maszyny wyborcze chętnie ich wyręczą? Wczytać najpierw parę polls, potem jeszcze upgrade software’u, potem nacisnąć guzik i hop, po wyborach. A zwycięzcą okazał się… Przy okazji niepotrzebne dłużej lokale wyborcze wykorzystać można na przykład na stacje ochotniczego wszczepiania populacji chipów RFID (ukłon dla {goldbuga} za ten link). Na wypadek gdyby ktoś się w tej demokratycznej szopce zagubił łatwiej będzie go potem odnaleźć.

Nie wiedzieć czemu, ale jakoś w dziedzinie postępu w demokracji jesteśmy definitywnie po stronie ciemnoty i zacofania. Demokratyczne głosowanie, jeśli już nieodzowne, kojarzy się nam z siermiężnym naskrobaniem na zgrzebnej kartce papieru nazwiska konkretnego kandydata. Własnymi ręcami i z własnej pamięci, bez żadnej ściągi. Jeśli nie umiesz pisać nic po twoim głosowaniu. Jeśli nie znasz nawet nazwiska kandydata – ditto. A potem na wrzuceniu tego na otwartym widoku do jakiejś urny. Żadnych gotowych list spryciarzy. Żadnego stawiania durnych krzyżyków na odpowiednim miejscu. Żadnych wykreśleń. I żadnych kotar, w końcu to nie gabinet lekarski i na głosowanie z koniakiem się nie chodzi…

No i oczywiście żadnych maszyn wyborczych. Prędzej liczydło z czasów króla Ćwieczka i bezinteresowna pomoc komisji wyborczej w uczciwym liczeniu kartek i odkładaniu ich na kupki. Ot, taki zabobon na wsiakij pożarnyj słuczaj


Dodane 5/11/08 12:08 CET: Obok – szopki z maszynami wyborczymi ciąg dalszy. Niedługo się okaże że software z dwóch kandydatów wybrał trzeciego.. ha, ha, ha. Zgrzebna kartka papieru i długopis za $0.99 wystarczy, a maszyny pod rododendron… 🙂

©2008cynik9

59 thoughts on “Maszyna wyborcza

  1. W Berlinie w Proaurum czeka się od 3 tygodni do kilku miesiecy na dostawę. Pogłoski o dostepności tam złota i srebra są nieco przesadzone.

  2. @Hes
    Proaurum w Wiedniu wyprzedane. Za to w Belinie w pelni zaopatrzone: zloto, srebro, platyna, nawet pallad!
    Az milo popatrzec!:-D
    Peryskop

  3. @Hes
    Oprocz proaurum to pare wiekszych bankow jak np. Reiffeisen, wszystkie maja siedziby w centrum miasta.
    Przy czym osobiscie tam nie kupowalem, za to mam doswiadczenia z Berlina. 🙂

    Peryskop

  4. @Chris50:”złoto w Wiedniu”

    Gdzie można kupić złoto w Wiedniu? Macie jakieś namiary?

  5. @kiler:
    do końca nie będziesz wiedział, kto jaką zajmuje pozycje

    Analogia byłaby pełniejsza bez referencji do delikwenta, która jest nieistotna.

    Istotne jest że wszyscy wiedzą że dwóch gości się założyło i że niezaleznie od wyniku obaj de facto zbankrutują… 😉
    ————–

    @szelo:
    Z drugiej strony mamy certyfikaty na złoto alokowane.

    Certyfikat jest kompletną bzdurą, IMO, którą w warunkach PL stanowczo odradzam. Dla inwestora nie ma to prostu żadnego sensu. Dużo sensowniej ten sam efekt osiągnąć via Bullionvault.

  6. A propos demokracji to nalezalo by wprowadzic istotnie prog wyborczy typu 1 posel na 100.000 mieszkancow.
    Gdyby byla mala frekwencja to niewielu darmozjadow trafilo by do zloba… A kazdy glos by byl na wage zlota!

    Dotzentus

  7. Co do e-numizmatyki. Ciekawie (ładnie) wyglądają te bulionówki ze zwierzętami z chińskiego kalendarza. Ale trochę drogo – 450 zł powyżej obecnej spot.
    Z drugiej strony mamy certyfikaty na złoto alokowane. Piszą w regulaminie że lokata jest zabezpieczona fizycznym złotem sztabki możemy w odebrać w terminie 10 od złożenia certyfikatu. Ale trochę mnie to martwi – w całym sklepie nie ma ani jednej sztabki do sprzedaży natychmiastowej – czy oni rzeczywiście posiadają teraz odpowiednią ich liczbę?

  8. Działanie tych CDS-ów zawartych przeciwko komuś to podobno najlepiej tak wytłumaczyć:
    Powiedzmy że dwaj Twoi sąsiedzi zrobili zakład na jakąś potężną sumę o to, czy Ty do końca roku przeżyjesz. Jeżeli nic o tym nie wiesz to sobie spokojnie po parku spacerujesz. Już będzie gorzej, jak ta informacja do Ciebie dotrze. Ale najgorzej będzie, gdy do końca nie będziesz wiedział, kto jaką zajmuje pozycje. Brrr…
    Kiler

  9. @ chris50

    ja bym sie chetnie do Wiednia przejechal, z tym ze na razie nie dysponuje czasem, wolnymi srodkami na zakupy no i niestety mam troche daleko do Wiednia, takze pozostaje przy allegro i serwisie numizmatycznym:)

    btw. odnosnie zlota w zapasach maja obecnie 460 pol-suwerenow i 99 uncjowych pesos – odliczanie trwa:)

Comments are closed.