Wakacyjny cocktail Borat

na ropie kazachskiej

[ uaktualniona w ramach małych porządków wersja wcześniejszego wpisu]

I kto powiedział że inwestowanie jest poważną działalnością przy której nie można się trochę pośmiać?

Wpadł nam właśnie w ręce z okazji porządków dodatek Ekonomia&Rynek z Rzepy z 23.04.2008. Smutnie wyglądający wiceprezes czegoś-tam poucza w nim adeptów inwestowania że arbitraż jest to “najogólniej, operacja finansowa przynosząca zysk bez ryzyka”. Rzeczywiście, na najbardziej ogólnym poziomie operacja finansowa, taka na przykład jak otwarcie konta w banku, podciągnięta może być pod arbitraż. Ale śmiać chce się nam głównie z tego “zysku bez ryzyka”. W dodatku nie tyle za sprawą pana wiceprezesa wice zarządu czy czegoś tam ile za sprawą komizmu sytuacyjnego o jaki postarała się Rzepa.

Oto właśnie zaraz powyżej artykułu o “zysku bez ryzyka” mamy inny artykuł, tym razem o czystym ryzyku bez żadnego zysku. Mowa o notatce prasowej o naszym starym ulubieńcu, Petrolinveście (WGPW:OIL), pod tytułem “Duże straty Petrolinvestu”. Okazuje się że inwestoriat który kupował Petrolinvest jak by nie było jutra w lipcu ub.r. po 700zł w kwietniu tego roku w panice wyprzedawał te akcje, które spadły wówczas do 163.80zł. Jak się okazuje od tego czasu Petrolinvest wykonał salto pod 310 zł po czym spadł z powrotem tam gdzie był (obecnie 168 zł z groszami).

W sumie z perspektywy rocznej OIL przedstawia obraz klęski. Walor stracił 426.10 zł na akcji czyli prawie 72% swojej wartości. Z inwestycyjnego punktu widzenia jest to strata katastrofalna. Oznacza to że tylko aby wrócić do punktu wyjścia – 100 zł zainwestowanych rok temu w OIL – 28zł jakie mu pozostały inwestor musiałby inwestować na 7.5% rocznie przez 13 lat, lekko licząc. Trzynaście długich lat aby znaleźć się w punkcie wyjścia. Że 7.5% to mało? To mniej więcej realistyczna długoterminowa stopa zwrotu zdywersyfikowanego pakietu akcji. Oczywiście że w tym przypadku może być inaczej. I oczywiście mogą trafić się w międzyczasie kilkunasto- czy nawet kilkudziesięcioprocentowe rajdy, co przy sprytnym uniknięciu następujących po nich kilkunastoprocentowych spadków pozwoli katastrofalną stratę naprawić dużo wcześniej. Być może, nadzieja umiera ostatnia.

Nieczęsto się śmiejemy jak coś spada, bo łaska pańska w inwestowaniu na pstrym koniu jeździ i żaden walor nie ma monopolu na zyski. Nikt nie jest nieomylny, straty od czasu do czasu są udziałem każdego. Raz na wozie a raz pod wozem jest dobrą dewizą dla każdego inwestora. Jednak IPO Petrolinvestu sprzed akurat roku, i późniejsze pompowanie jego ceny przez oszalały inwestoriat, widzący w poślednim usługowym byznesie polskiego Exxona było tak jaskrawą, tak bezsensowną bańką dmuchaną przez tych którym się nie chciało nawet pobieżnie zajrzeć w papiery że zakrawało to na farsę od samego początku. Trudno teraz nie zauważyć iż pewnego rodzaju sprawiedliwości dzieje się zadość – ci co “zainwestowali” w OIL bez chwili krytycznej refleksji otrzymują nie to czego się spodziewali ale raczej to na co zasłużyli. Jeżeli bowiem nabywanie akcji Petrolinvestu po 700 zł zaczniemy kiedykolwiek nazywać inwestowaniem, to wkrótce przestaniemy skreślać Totolotka bo okaże się że to także inwestycja. Pisaliśmy o tym już wielokrotnie w swoim czasie.

Aby dodać afront do obrazy, kwietniowa notatka z Rzepy informuje także że z kompanii i tak niewiele wartej zdecydowano wyekstrahować i przenieść gdzie indziej tą jej część która akurat miała jeszcze, naszym zdaniem, sporą wartość. Chodzi o prosty i niezbyt seksowny byznes rozlewania i napełniania butli gazem. Bez tego Petrolinvest, tak jak to widzimy, to głównie opowiadania (zbyt tajne aby coś więcej ujawnić) o ropie gdzieś na bezdrożach Kazachstanu. Być może wraz z wyrzuceniem napełniania butli gazem z Petrolinvestu usunięto ostatnią przeszkodę aby kompania uporała się także z pozostałymi 30% spadku…;-)

Humor pomocniczy podrzuca także firmująca wspomnianą notkę w Rzepie pan(i) redaktor(ka) – a.ła która ubolewa nad brakiem informacji o “rozpoczęciu znaczącego wydobycia”. Należy mniemać że wg. a.ła spowodowałoby to wystrzelenie akcji w górę. Być może, choć wątpimy skoro nawet zdublowanie się cen ropy nic nie pomogło. Jednak szeroki inwestoriat jest niewątpliwie do tego zdolny a odpowiednią press release Petrolinvest zapewnie kiedyś tryumfalnie sprokuruje. I tak weryfikacja czegokolwiek na stepach Kazachstanu wydaje się niemożliwa. Tylko czy zakładając że nawet jakaś ropa gdzieś jest, w sytuacji kompletnego kazachskiego pustkowia, bez żadnego rurociągu, kolei czy nawet drogi w pobliżu, “znaczące” wydobycie jest wogóle możliwe? Otóż być może że jest. Tylko co z nim robić?

Ciekawe czy ktoś się zastanawiał na inną rzeczą. Jak jest to możliwe żeby ropa naftowa w ciągu jednego roku mogła się podwoić w cenie, a kompania posiadająca podobno wielkie zasoby tego cennego surowca straciła blisko 3 /4 swojej wartości w tym samym czasie? Są dwa możliwe wytłumaczenia jakie przychodzą na myśl. Jednym jest to że kazachska light crude jest tak lekka że jakoś wyparowała w międzyczasie. Drugim to że perspektywicznie nastawiona WGPW szacowała zasoby ropy Petrolinvestu rok temu od razu po $1000 za baryłkę. Co może się jeszcze okazać akurat ceną spot gdy PetrolInvest się w końcu do jakiejś ropy dokopie i zacznie ją sprzedawać. 😉

Dorzućmy na koniec, gwoli bycia fair, że mimo hossy w ropie mamy bessę na rynkach equity. W tych warunkach ropa może bić rekordy ale kompanie Big Oil nigdzie swoimi wynikami jakoś specjalnie nie zachwycają. Shell, Chevron, Exxon i cała reszta klubu zasadniczo od roku drepcze w miejscu. Tyle że pompują zdrowe strumienie ropy dla klientów i dywidendy dla akcjonariuszy.

©2008cynik9

12 Replies to “Wakacyjny cocktail Borat”

  1. Wszystko jest ulotne, trzeba czytać na bierząco. życie biegnie do przodu, czytamy i zapamiętujemy, nie ma czasu na cofanie się;)

    pozdrawiam

    Wiesiek

  2. Nie wiem, co tam dokładnie było, ale często nawiązują się pod artykułami wartościowe dyskusje. Po prostu boli mnie jak coś tak znika bezpowrotnie, choćby kilka komentarzy. Ja w niektóre moje włożyłem trochę wysiłku.

    Nie wiem niestety jak przenieść komentarze. Może być tak, że więcej z tym roboty jak pożytku… jak dla mnie można wstawić ręcznego linka do pliku z nimi, w przeglądalnym formacie, albo wstawić wszystkie w jednym komentarzu, najlepiej tak, żeby dało się je rozwinąć.

  3. @anonimowy:
    Robię wyjątek, weź przeczytaj instrukcje poniżej „Napisz komentarz”.
    Co do pytania to jest dobre, i bardzo szerokie. Sens ma istotnie jedynie real GDP, to jest GDP po uwzględnieniu efektów inflacji. Liczenie GDP jest jednak skomplikowane, kontrowersyjne i pełne wielu pułapek. Takich na przykład jak konieczność liczenia tylko końcowych produktów (aby uniknąć podwójnego liczenia, np. zasilacz w pececie) czy trudności interpretacyjnych (uzywanie wyleasowanego peceta zwiększa GDP, a własnego nie) i wielu innych. Rządowi szarlatani również sztucznie zawyżają GDP „deflatorami” (pecet z większą ilością tranzystorów ma większą „wartość” mimo że jest dużo tańszy niż jego poprzednik)

    Inna ważnąsprawą jest oczywiście ta na którą zwracasz uwagę – rząd manipulując inflacją niewatpliwie zrobi wszystko aby nie wykazała ona recesji (chyba że po przegranych wyborach, ha, ha, ha). Tym niemniej przy DANYCH liczbach, prawdziwych czy nie, definicja recesji jest jasna, IMO.

    @conrpl:
    W jakim celu? Mam to wszystko gdzieś na backupie ale nie mam idei jak podłączyć stare comments do nowego postu. Może ktoś ma?

  4. No wlasnie a jak to jest z ta inflacja i wzrostem gospodarczym? Czy wzrost produkcji, konsumpcji itp. mierzy sie w cenach „z faktury”? Jak wiec wtedy sie uwzglednia inflacje bedaca w wiekszosci krajow na swiecie wyzsza niz wzrost PKB? No i okreslenie poziomu inflacji jest bardzo nieprecyzyjne i podlega maniuplacji. A punk procentowy w ta czy w ta w PKB to olbrzymia roznica. Czy ktos mi wyjasni na czym to polega?

  5. @conrpl:
    Nie widzę powodu aby cudować. Za recesję przyjmuje się dwa kolejne kwartały z negatywnym wzrostem gospodarczym, i tak to też definiuje ją czarno na białym Wikipedia. Jak Morawski ma inną definicje to powinien od niej zacząć.

    Wydaje mi się też, choć jako nie językoznawca głowy nie dam, że sam termin „recesja” implikuje zmianę kierunku…

  6. Czy recesji nie można zinterpretować jako spadku produkcji, który niekoniecznie wiąże się ze spadkiem PKB, zwłaszcza w obliczu fałszowanej inflacji?

  7. @sniperlaststand:
    Red. Morawski od tego artykułu musiał mieć jakiś zły dzień bo spiętrzenie nonsensów tam jest porażające.

    Stany zjednoczone wkraczają w recesję – recesja jak sama nazwa wskazuje oznacza kontrakcję cyklu ekonomicznego. Innymi słowy ujemny wzrost gospodarczy, który za dany kwartał znamy najwcześniej jakiś czas PO jego zakończeniu. Dlatego nie można „zacząć wkraczać” w recesję. Można mieć conajwyżej PODEJRZENIA co do recesji. Natomiast pewność że BYLIŚMY w recesji
    mamy dopiero w chwili ogłoszenia negatywnego GDP za drugi kolejny kwartał. Czasem w tym momencie możemy JUŻ NIE BYĆ w recesji, a jeżeli DALEJ jesteśmy to JESZCZE TEGO NIE WIADOMO.

    raport MFW…stwierdził że w całym roku 2008 Stanom Zjednoczonym nie grozi spadek PKB – Czyli stwierdził że recesja USA w 2008 NIE GROZI. Z tym się akurat nie bardzo zgadzam, ale cytując to Morawski bezpośrednio zaprzecza wysuniętej wcześniej przez siebie tezie że jednak USA wchodzą w recesję.

  8. @cynik9

    Co masz zrobic dzis, zrob POJUTRZE, a bedziesz miec DWA dni wolnego 😉

  9. Panie Cynikko, przypadkiem trafiłem na taki standardowy wpis, który mówi, że ten Petrolinvest jednak musi znaleźć ropę u Borata, inaczej będzie źle: https://www.rp.pl//artykul/170425.html

    Wklejam, bo tam jest jedno epickie zdanie, na samym końcu:

    „Jeśli ceny ropy wykonają swoją robotę i zaczną wreszcie spadać lub przestaną rosnąć, w przyszłym roku nastawienie banków centralnych może się zmienić – uważa Aurelio Maccario, ekonomista UniCredit.”

    Może jak ZSRR i gospodarka planowa odrodzą się w Stanach w ramach ustawy spekulacyjnej, ceny ropy będą wreszcie mogły wykonać swoją robotę??

  10. Pełna racja i gratulacje za spostrzegawczość!
    Rzecz jest uaktualnioną wersją starszego wpisu, ale zapomniałem że zmiana tytułu wszystko tu pokręci. Nie widzę też możliwości aby antydatować wpis tak aby „wpadł” w swoje dawne miejsce w chronologii.

    Najwyższy czas aby w końcu uporządkować cały ten majdan… Jutro! 😉

Comments are closed.