Zielono mi

czyli irlandzki budzik

[A unified] 'Europe’ is the result of plans. It is, in fact, a classic utopian project, a monument to the vanity of intellectuals, a programme whose inevitable destiny is failure: only the scale of the final damage done is in doubt.”

[Zunifikowana Europa jest wynikiem planów. Jest to w rzeczy samej klasyczna utopia, pomnik próżności intelektualistów, program którego nieuchronnym przeznaczeniem jest porażka: wątpliwości dotyczą tylko zakresu wyrządzonych szkód]

Margaret Thatcher

Westchnienie ulgi wydobyło się z milionów ust tydzień temu (13.06.2008) kiedy to oznajmiono że 4 miliony Irlandczyków odrzuciły w referendum Konstytucję Europejską, szmuglowaną wbrew woli społeczeństw przez euro elitę pod nazwą Traktatu Reformującego. Podejrzewamy że połowa eurokratów w środku Brukseli, patrząc ukradkiem czy nikt nie widzi, również pozwoliła sobie głośno odsapnąć choć się do tego nigdy nie przyzna.

Dlaczego Irlandczycy odrzucili traktrat? Odpowiedź jest prosta – bo mieli taką szansę. Inni nie odrzucili tylko dlatego że jej nie mieli. Gdyby mieli podejrzewamy że duża część by go również odrzuciła. A tak 486 milionów innych Europejczyków dało się zakneblować i wieść elitom jak, nie przymierzając, owce do punktu skupu. Używając demokratycznej frazeologii rządzące nimi elity pozbawiły ich prawa do bezpośredniego wypowiedzenia się w sprawie absolutnie fundamentalnej – czy chcą utracić narodową suwerenność.

Nie to żeby bezwolność społeczeństw Europy była wymuszona terrorem bądź wynikała z braku informacji. Wręcz przeciwnie, pewne apatii rządzonych przez siebie lemingów rządzące elity pozwalają sobie nie owijać rzeczy w bawełnę. „We have not let a single sub­stantial point of the constitutional treaty go” – hiszpański premier Zapatero. „The substance of the constitution is preserved. That is a fact” – kanclerzowa Niemiec Merkel.

Francuzi i Holendrzy trzy lata temu też mieli podobną okazję, i też powiedzieli nie. Skomplikowali przez to plany euro socjalistów ku euroimperium ale, jak się okazało, nie na długo. Ofiarnie pracujące w kuluarach elity więcej już błędu pytania się ludu o zdanie nie popełniły i referendum tym razem nie ryzykowały. Zielona Wyspa była tu chlubnym wyjątkiem.

Wyniki referendum są wymownym przykładem jak dalece rządzące elity rozmijają się z pragnieniami i oczekiwaniami swoich wyborców i swoich teoretycznych przynajmniej suwerenów. Co cztery lata pędzą ich stadnie ku urnom wyborczym (wybory w niektórych krajach są już obowiązkowe) aby postawili parę krzyżyków na tej czy innej liście zaradnych i dalej się nie wtrącali. Anatemą numer jeden jest herezja one-man one-vote, w którym wybiera się po prostu najlepszego kandydata indywidualnie. Ale głosowanie na jednego gościa pozbawiłoby partyjne elity automatyzmu w załapywaniu się w nieskończoność na kolejne wybory drogą prostej obecności na partyjnych listach. A te ustalane są już w dyskretnym gronie najbardziej uświadomionych towarzyszy.

Dlaczego rzeczy z Konstytucją vel Traktatem idą tak opornie? Dlaczego społeczeństwa Europy nie chcą Traktatu? Przecież europejska strefa wolnego handlu, tworzona przez 27 suwerennych państw, od Portugalii po Finlandię, jest sukcesem. Dużym sukcesem. Swobodny przepływ ludzi, towarów i kapitału jest przecież z korzyścią dla wszystkich, a jako całość UE jest ekonomicznym gigantem i eksportowym potentatem. W tej sytuacji byłoby absurdem twierdzić że referendum irlandzkie, tak jak i wcześniejsze w Holandii i Francji, jest głosem “przeciw Europie”. Dlaczego Irlandczycy, którzy należą do największych beneficjentów Unii, mieliby nagle głosować przeciwko niej? Absurdem jest też sugestia że wynik irlandzkiego referendum to jedynie aberracja prawomocnie myślącego społeczeństwa, chwilowo odurzonego barażem propagandy eurosceptyków. Prawda jest bardziej złożona.

Nie chodzi tutaj wcale o wybór między “Europą” a nie-Europą. Nie chodzi o powrót do gospodarczego rozdrobnienia czy narodowych partykularyzmów. W przeszłości prowadziły one nieraz do konfliktów których nikt nie pragnie odnawiać. Nie chodzi też o burzenie tego co już zbudowano.

Ale jesteśmy na rozdrożu. Chodzi o przyszły kształt Europy i o dalszą drogę jej ewolucyjnego rozwoju. Kierunki są dwa. Pierwszy to kierunek dotychczasowy. Zakłada budowanie na fundamencie tego co uczyniło z początkowej Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a potem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej sukces. Budowanie Europy suwerennych regionów, Europy swobody gospodarczej, wolnej konkurencji i wolnych społeczeństw, współpracujących ze sobą wg sprawdzonych reguł wolnego handlu, a konkurujących ze sobą na równym gruncie unijnych regulacji. Bez barier, bez taryf, bez granic.

Europa zbudowała imponujący blok wolnego handlu. Ludzie w Europie to doceniają i tego właśnie chcą. Nie negując korzyści z organizacji ponadrządowej w roli koordynatora i arbitra nie widzą jednak celu i sensu w przekazywaniu jej większej części narodowej suwerenności. Nie widzą sensu odgórnie narzucanego kodu postępowania i jednie słusznego systemu euro-wartości, od imigracji islamskiej i aborcji po eutanazję czy przepisy podatkowe. To nie sztucznej unifikacji w kwestiach światopoglądowych i centralnemu planowaniu Europa zawdzięcza swój sukces. Nie temu będzie też zawdzięczała swój sukces w przyszłości. Swój sukces zawdzięcza przede wszystkim właśnie różnorodności, dywersyfikacji, pluralizmowi opinii i handlowi. To nie przypadek że to właśnie stało u kolebki Renesansu – najbujniejszego okresu w rozwoju Europy, kiedy to podzielony kontynent królestw i ksiąstewek zdobywał decydującą przewagę cywilizacyjną nad resztą świata, w tym nad dominującym wówczas monolitycznym imperium chińskim.

Drugim wyborem, bezceremonialnie narzucanym przez socjalizujące elity jest przerobienie Unii w ponadnarodowe państwo federalne. To wizja Europy Schultzów, Con-Benditów i Michników – projekt integracji politycznej Europy w euroimperium. W mniejszym stopniu chodzi w nim o gospodarkę, w znacznie większym o politykę i ideologię. Dotychczas suwerenne państwa zadowolić się mają statusem prowincji wielonarodowego federalnego molocha, do którego scedować mają swoje suwerenne uprawnienia i atrybuty niezależności. Tych co w tej materii mieliby najmniejsze jeszcze złudzenia wyprowadza z błędu premier Luxemburga, Juncker „Of course there will be transfers of sovereignty. But would I be intelligent to draw the attention of public opinion to this fact?

Nie, panie Juncker, może uczciwe tak ale inteligentne to by nie było. Tym bardziej że polityczny projektu Traktatu Reformującego jest jasny. Jest nim skodyfikowanie i utrwalenie na skalę całej Europy rozpadającego się skostniałego modelu zachodnioeuropejskiego socjalu. Ważną rolę w tym pełni narzucenie jednego systemu wartości socjalistycznej proweniencji. Nie bez powodów to głównie właśnie elity Niemiec i Francji wtłaczają traktat w gardło opornej reszcie Europy, starając się utrwalić korzystny dla siebie podział głosów. Mając dominujacą pozycję ekonomiczną w Unii Europejskiej chcą ją rozszerzyć o wymiar polityczny, decydujacy o dalszym kursie i stosunkach społecznych na kontynencie. Trwa, innymi słowy, walka o rząd dusz, o zunifikowane programy szkolne, o centralnie sterowane pranie mózgów nowego pokolenia w kierunku euro-słusznym.

Chodzi również o obarczenie każdej prowincji jednakowym kamieniem młyńskim wysokich podatków i groteskowo wysokich obciążeń socjalnych. Bez tego biznes, a wraz z nim całe centrum Europy, nieuchronnie dryfowałoby na wschód, ku szybciej rozwijającym się i bardziej przyjaznym dla biznesu nowym przybyszom. W perspektywie stara unia pozbyłaby się resztek swojego dawnego dynamizmu i swojej przemysłowej bazy, pozostając jedynie z coraz bardziej wyniszczającym bagażem euro-socjalu w stylu z najlepszych lat państwa opiekuńczego.

Ponieważ wprowadzenie tych zamierzeń dotychczasową metodą jednomyślności nie jest możliwe, eurosocjaliści prą ku imperium które je narzuci większością głosów, krok po kroku, zarządzenie po zarządzeniu. Wystarczy spojrzeć na ustaloną arytmetykę głosów by nie mieć wątpliwości co do tego w jakim kierunku ma się to odbywać.

Jest jasne że imperium które socjalizujące elity chcą stworzyć na bazie wielusetstronicowej, bizantyjskiej konstytucji maskowanej teraz “traktatem” wtłoczyć można tylko używając fasad demokratycznych rządów. W żadnym wypadku nie da się tego zrobić zwracając się bezpośrednio to ludów. W warunkach wolnego wyboru nie ma po prostu szans na zgodę. Nikt nie chce stawać się poddanym imperium i nie zamierza spontanicznie zakładać sobie uzdy. Bynajmniej nie negując pożytecznej roli UE jako ponadrządowej instancji koordynujacej oraz jako pan europejskiego arbitra procesów gospodarczych ludzie pozostają lojalni do swojego narodu i do swojego państwa. To właśnie państwo, a nie UE, uznają za swoją nadrzędną wartość, o to państwo nieraz się bili i o to państwo gotowi byli kiedyś umierać. Socjalistyczna międzynarodówka rządząca dzisiaj w Europie nie może po prostu zrozumieć że nikt nigdy nie będzie umierał za Europę.

Co teraz? Socjalizm nie byłby socjalizmem gdyby łatwo odpuścił. W pewnej perspektywnie prawdopodobne jest że zmusi Irlandię do powtórzenia referendum. Jeden raz, a jak trzeba to i drugi, i trzeci, aż do skutku. Bo trzeba przecież Irlandczykom to i owo wytłumaczyć, uświadomić ich bo pewnie niezupełnie zrozumieli dobrodziejstwa Traktatu Reformującego. Już w parę dni po odrzuceniu traktatu rozlega się wrzawa euro socjalistów aby rezultat irlandzkiego referendum negować i kontynuować procedury ratyfikacyjne w innych krajach. Irlandii “daje się” miesiące “do namysłu”, wywiera się na tej mały kraj olbrzymią presję aby sie “zreflektował” i wyszedł z propozycją “co dalej”. Już sama buta takiego paternalizmu jest zdumiewająca i stanowi najlepszą ilustrację co nas może czekać w planowanym imperium.

A przecież stoi czarno na białym że traktat musi być zaakceptowany przez wszystkie państwa. Skoro nie został zaakceptowany przez jedno to oznacza że został odrzucony, punkt, kropka. Niezależnie od tego czy go odrzucił kraj mały czy duży. Inaczej to interpretować oznacza bezpardonowe naginanie przyjętych ustaleń, podważanie umów oraz brak podstawowego respektu rządzących dla rządzonych. To przecież dopiero w euroimperium o rzeczach tak podstawowych jak suwerenność decydować będzie biuro polityczne, czy jak tam to nazwą, w Brukseli.

Otóż Irlandczycy “dobrodziejstwa” Traktatu zrozumieli doskonale, dużo lepiej niż reszta europejskich lemingów. I dlatego właśnie głosowali przeciw. Wykonali ważną robotę w interesie całej Europy. Irlandzki budzik zadzwonił, teraz kolej na resztę. Czas wstać i dać się słyszeć, upominając się o swoje prawa. O prawo do bezpośredniego głosu o swojej własnej przyszłości i o przyszłości kontynentu na którym żyjemy. Prawo do głosowania tak lub nie w bezpośrednim referendum w sprawie tak podstawowej jak suwerenność narodowa. Prawa którego sprytni operatorzy pozbawiają bezwolne, odurzone medialno-demokratyczną retoryką masy.

Jeżeli wybór jest tak oczywisty jak euro socjaliści twierdzą, jeżeli Europejczycy tak podobno łakną stać się poddanymi franko-germańskiego superpaństwa, ponosić na jego rzecz ciężary i płacić na jego rzecz podatki, a wszystko to dla zrealizowania euro-mrzonek o imperialnym statusie kontynentu, to niech przynajmniej będzie to wybór uczciwy, prosty i szczery. Wybór w bezpośrednim, powszechnym referendum, kraj po kraju, 26X razy. Jeżeli 26 narodów zechce się suwerennie, w weryfikowalny sposób, pozbyć swojej suwerenności, a w międzyczasie Irlandczykom się coś nie odwidzi, to okay. Będzie jak lud zdecyduje, vox populi vox Dei.

Ale do tego czasu dajmy sobie spokój z wprowadzanym kuchennymi drzwiami Traktatem Reformującym. Upomnijmy się za to o swoje prawa do referendum, przerywając ten chocholi taniec podczas gdy o sprawach suwerenności narodowej decydują elity w dyskretnych kuluarach europejskich stolic. Niech zwiastunem obudzenia się i końca apatii będzie świetny artykuł Agnieszki Kołakowskiej zamieszczony kilka dni temu w Rzeczpospolitej.

What we should grasp, however, from the lessons of European history is that, first, there is nothing necessarily benevolent about programmes of European integration; second, the desire to achieve grand utopian plans often poses a grave threat to freedom; and third, European unity has been tried before, and the outcome was far from happy.”

[Wnioskiem który powinniśmy wyciągnąć z europejskiej historii jest, po pierwsze, to że nie ma nic dobroczynnego w programach europejskiej integracji; po drugie, że chęć zrealizowania wielkich utopijnych planów stanowi wielkie zagrożenie wolności; i po trzecie, że próbowano już europejskiej unifikacji wczesniej, i że wynik nie był zbyt szczęśliwy]

Margaret Thatcher

©2008cynik9

21 Replies to “Zielono mi”

  1. Panie cynik,

    przebywam na zielonej wyspie i mialem okazje zaznajomic sie spojrzeniem Iroli na traktach.

    Po pierwsze nie rozumieja co on zmienia, po drugie anglicy byli za, a po trzecie maja juz taka przekorna nature.

    I prosze mi wierzyc – typowy mieszkaniec Zielonej Wyspy nawet nie zadal sobie trudu przeczytania albo poszukania cookolwiek to tym traktacie.

    Pozatym roznica glosow nie byla taka wielka a elementy tego traktaku i tak przejda jakas inaczej.

  2. Bardzo podziwiam to, co roni Pan na tym blogu. Imponuje Pan przenikliwością umysłu i bezkompromisowymi sądami. Na dodatek zgadzam się w większością Panskich poglądów, a nic tak nie poprawia humoru, jak potwierdzenie własnych domysłów 🙂 Dlatego uwielbiam ten blog.
    Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że czasem wpada Pan w pułapkę ideologii. Nawet jeśli nie jakiejś, którą Pan fanatycznie wyznaje, to na pewno takiej, którą usiłuje Pan zwalczać. Zauważyłem, że bardzo często traci Pan wtedy ostrość spojrzenia.
    Ja też odrzucam unifikację światopoglądową w projekcie europejskim. Ale jeśli chodzi o jego rozwiązania gospodarcze, to zagrożenie nie czai się tylko w, jak to Pan pisze, „eurosocjaliźmie”. Wręcz przeciwnie.
    Uwolnienie od kontroli sił znacznie potężniejszych od nas to też świetny przepis na utratę wolności, nieprawdaż..? Proponuję przyjrzeć się uważnie skutkom lobbingu wielkich korporacji i grup finansowych zawartych w tym, i wielu innych dokumentach normatywnych Unii. Na początek najlepszy będzie chyba casus „dyrektywy Bolkensteina”.
    W szale walki z „eurosocjalizmem” można przegapić niejedno potężne zagrożenie…
    Pozdrawiam serdecznie!

  3. @infested: czy pewnym usprawiedliwieniem … dla obecnych działań „europejskich elit” nie jest to, że wcześniej oddając decyzję w ręce wyborców prawdopodobnie nie doprowadziliby do takiej integracji w sferze gospodarki, którą sam uważasz za słuszną i cenną

    To jest bardzo dobry punkt! Myslę jednak że nie jest usprawiedliwieniem ponieważ specjalnych usprawiedliwień nie potrzeba. Trzon integracji europejskiej do tej pory był w zasadzie projektem gospodarczym, napędzanym przez biznes, gdzie swój interes miał także konsument. Mniej barier po prostu równa się więcej biznesu, więcej biznesu równa się więcej money w kieszeniach zarówno biznesu jak i konsumenta. Dlatego nie sądzę aby ludzie mieli większe opory w tym kierunku, które elity musiałyby przełamywać. Liczono money, a na biurokratów brukselskich usiłujących unifikować wtyczki do kontaktu patrzono z dystansu.

    Obecny projekt jest projektem politycznym, napędzanym nie przez biznes ale przez rządy, w szczególności jeden. P.Thatcher ma całkowitą rację – imperialna euro-gigantomania i socjalistyczna mentalność one size fits all stanowi wielkie zagrożenie dla wolności obywatelskich w Europie, co nie może mieć pozytywnego efektu na wolność gospodarczą i wolny rynek.

    @świstak: audyt w forcie Knox wykazałby że tylko ochrona ma kilka złotych zębów 😀 😀 😀

    @łoś: Jeśli chodzi o zrzeczenie sie czesci suwerennosci narodowej to ja mam mieszane uczucia

    Wielu ma. Gdyby euro-socjalistyczne elity porzuciły właściwą im hipokryzję i BS, mogłyby inteligentniej zaatakować po zupełnie innej trajektorii, czym wielu w PL zadałyby nie lada klina: czy wolisz pozbyć się suwerenności czy też wolisz suwerenność z twarzą Giertycha i Leppera? Nie jestem pewnien jaki byłby wynik referendum z takim pytaniem…

    @graf: ostatnio czytałem że edukacja „proeuropejska” w szkołach podstawowych coraz bardziej przypomina edukację „prosowiecką” za dawnych lat, tylko ZSRR zastąpiono EU, a kolor czerwony niebieskim.

    W każdym razie poprawność polityczna zbija z nóg. Nie każdy wie że w UE jest kilkanaście „szkół europejskich”, finansowanych bezpośrednio przez UE, każda z nich od przedszkola po maturę „europejską”, których nieopisaną kartą jest kształcenie „eurojanczarów”, w duchu „wartości europejskich”.

  4. wczoraj rozmawiałem z pewnym Szwajcarem, czy jest chociaż cień szansy, że Szwajcaria przyłączy się do Unii Europejskiej. Powiedział, że nie, nie ma takiej szansy, bo Szwajcarzy są zbyt przywiązani do demokracji, a w Unii demokracji nie ma.
    Rzeczywiscie Szwajcarzy wszystko głosują w referendach, a jak u nas pozwolono na trzy referenda, to społeczenstwo powiedziało NIE.
    Wielu polityków uważa, że skoro jakieś państwo dostało dotacje, to można „je kupić”, tak jak się kupuje głosy wyborców. Żenujące.

  5. UE nie da się porównać z USA w sensie tworu politycznego, z tego prostego powodu że o ile USman jest w stanie ogarnąć myślą USA i widzieć je jako swoją ojczyznę to UEman czegoś takiego nie potrafi – myślowo i emocjonalnie istniejemy w ramach swoich krajów narodowych i w ich ramach potrafimy działać. O ile interesują nas wybory w kraju to wybory europejskie prawie zupełnie nas nie dotyczą i nie wzbudzają emocji. I dlatego nie wierzę aby udało się utworzyć jednolitą Europę.

    Ach, jeszcze jedna sprawa – ostatnio czytałem że edukacja „proeuropejska” w szkołach podstawowych coraz bardziej przypomina edukację „prosowiecką” za dawnych lat, tylko ZSRR zastąpiono EU, a kolor czerwony niebieskim. Ale sformułowania i klimat tej edukacji jest bardzo podobny.

  6. Czytaliście wogóle ten traktat? Ja próbowałem i nie da się tego czytać z jednego prostego powodu to są
    dwa różne dokumenty, pierwszy to konstytucja eurpejska, którą odrzucili Francja i Holandia a drugie to ten traktat w którym jest jedynie napisane, że słowo Konstytucja w konstutucji zamieniają na słowo traktat
    i tym podobne rzeczy (zmiana paragrafu jakiegoś na inny, albo dodanie jakiegoś zdania w jakimś paragrafie). Czemu nie zrobili jeszcze raz nowego dokumentu? Przecież to są kpiny z ludzi, trzeba
    mieć dwa dokumenty żeby wogóle wiedzieć co się dzieje.

  7. Jesli chodzi o zrzeczenie sie czesci suwerennosci narodowej to ja mam mieszane uczucia. Jesli ma ono sluzyc obronie socjalizmu i parad rownosci wszelkiej masci, to rzeczywiscie jest bez sensu. Z drugiej strony rola USA jako swiatowej potegi – zarowno gospodarczej jak i militarnej – bedzie slabnac i EU bedzie musiala sama sobie dac radze chocby w walce o dostep do bliskowschodnich surowcow energetycznych. Na takie okazje dobrze by bylo miec jedno centrum polityczne, spojna polityke zagraniczna i armie zdolna do tego, do czego US Army jest zdolna w tej chwili. Ja jednak osobiscie nie wierze, zeby traktat reformujacy czy jakikolwiek inny dokument spowodowal by zniewiesciali, impotentni eurokraci byli w stanie zrobic to, co zrobic nalezy.

  8. Infested !
    Medialnie będzie jeszcze swietniej,
    bo już nasze MSWiA zaczyna scigać krytykantów Uni w internecie ,a jak ruszy potraktatowa zjednoczona propaganda,będzie pięknie jak za wczesnego Gierka.Najwiekszym wrogiem giełd jest panika, córka polityki informacyjnej lub dezinformacyjnej.Dolar i Euro bez politycznej determinacji G 8 jest tylko makulaturą.co stara sie udowodnic Cynik .Chiny ze swoim oportunistycznym niezbyt haryznmatycznym Rządem nie zaryzykuje by walczyć z FED.
    Może audyt w forcie Knox
    wykazałby ,że tylko ochrona ma kilka złotych zębów, ale politycy na to nie pozwola .Czyli racje ma Lem,ze najwieksza wartość ma informacja mogaca zasiać panike,
    wzmocnic dowolna walutę,ogłosic ,że walnie w Ziemię
    złota planetoida a za chwile platynowa itp.Nawet wiara w UFO zależy od zgody polityków .
    pozdrowienia

  9. Świetny post, bardzo mi się spodobał. Mam pytanie do cynik9, czy pewnym usprawiedliwieniem (nie wystarczającym rzecz jasna) dla obecnych działań „europejskich elit” nie jest to, że wcześniej oddając decyzję w ręce wyborców prawdopodobnie nie doprowadziliby do takiej integracji w sferze gospodarki, którą sam uważasz za słuszną i cenną.

  10. Gdy poprosiłem znajomego prawnika o poradę w sprawie testamentu, ten doradził mi aby było to jedno zdanie. Dlaczego? Ano dlatego, że jeśli coś jest zapisane w prosty sposób i w pełni wyraża intencje autora, to jest nie do podważenia w przyszłości przez żadne stado prawników. Konstytucja US może i obrosła w dokumenty które ją interpretują, ale ile razy więcej by ich było gdyby ona sama była 10x obszerniejsza?

  11. Jeszcze jedna sprawa
    https://wiadomosci.onet.pl/1774222,11,item.html
    Kaczyński nie podpisze traktatu?
    Niezależenie od motywacji prezydenta(myślę że chodzi bardziej o walkę z PO i walkę o elektorat niż o przyszłość europy) informacja jest całkiem ciekawa.
    Zresztą rządy Czech i GB też szukają pretekstu aby Traktat odrzucić.

  12. Ważniejsze niż różnice pomiędzy traktatem a konstytucją jest pytanie czy istnieje szansa na utrzymanie w Irlandii „NIE” dla Traktatu?
    Chętnie widziałbym ruch wsparcia obywateli IR którzy jako jedyni mogą bezpośrednio decydować o Europie i tym samym bardziej niż biurokraci stali się reprezentacją obywateli wszystkich krajów europejskich.

  13. @rydzykfizyk:

    Tezy pierwszej nie podzielam. Konstytucja może być oczywiście dokumentem o zupełnie innym charakterze od porozumienia międzynarodowego. O ile jednak ma to insynuować że Traktat Reformujący nie ma charakteru konstytucji, zapewne tylko dlatego że wyrzucono z niego hymn państwowy, to jest to teza fałszywa. Daruję sobie w tym miejscu przytaczanie odpowiednich kawałków TR które to potwierdzają.

    NAFTA może być skomplikowana, nie przeczę, chociaż pewnie nie bardziej niż wiele innych multilateralnych dokumentów handlowych; nie jest jednak żadną konstytucją definiującą osobną strukturę państwową.

    Co do drugiej tezy to owszem, US constitution obrosła warstwami prawnych interpretacji przez co przeciętny śmiertelnik nieprędko się przekopie. Nie zmienia to jednak faktu że sama konstytucja jest niewielkim dokumentem który przeczytać można w godzinę a którego zrozumienie nie wykracza ponad poziom szkoły podstawowej.

  14. @sniperslaststand

    Chyba nie zrozumiałeś mojego wpisu – odnoszę się do jednego z argumentów dotyczących objętości Traktatu.

    Tak już jest, że porozumienie międzynarodowe cięzko zmieścić na kilkunastu stronach. Nawet bardzo ogólna Karta NZ to 110 artykułów. A nie jest to przecież dokument, który dotyczy interesów gospodarczych czy też zrzeczenia się znacznej części kompetencji państwa na rzecz organizacji międzynarodowej.

  15. @rydzykfizyk

    1. Wypowiadasz się w kwestii kompletnie niezwiązanej z tematem. Artykuł dotyczy zawartości traktatu, a nie jego podobieństwa do konstytucji, podobnie jak nie dotyczy umowy NAFTA ani decyzji wydanych przez Sąd Najwyższy USA.

    2. Wystarczy skoncentrować się na punktach traktatu, z którymi się nie zgadza. Nie trzeba wtedy czytać reszty, przy założeniu, że traktat nie jest wewnętrznie sprzeczny.

    3. Jeśli masz coś konkretnego do zarzucenia autorowi artykułu, nawiąż merytoryczną, rzeczową polemikę. Jeśli nie, zachowaj siły na forum gazety.pl.

  16. @Cynik9

    „Powiedzmy tak: to co cynik9 czytał z Traktatu reformujacego w pełni rozumie. Ale czytać w całości – za darmo – nie zamierza, z tego powodu że zna US.constitution, która jest kilkunastostronicowym dokumentem, plus amendements. „

    Nie myślałem, że usłyszę od autora tak ograny argument.

    Konstytucja to dokument o zupełnie innym charakterze od porozumienia międzynarodowego – polecam raczej porównanie z objętością i jasnością umowy NAFTA.

    Nie wspominając, że faktyczną Konstytucją USA jest tak naprawdę tona orzecznictwa Supreme Court, które leży schowane pod ladą i zwykły lud tam nie zagląda.

  17. Panie Tomku !
    Traktat reformujacy to legitymacja
    dla radosnej twórczości unijnych prawników, by wywrócić wszystko do góry nogami ,łacznie z tym Traktatem .Wystarczy linijka tekstu
    1.Unia ma zawsze racje
    2.W razie wątpliwości patrz punkt 1
    To jest polityczna istotą traktatu .
    Opisowo to chodzi o pewien odgórny mechanizm zamordyzmu w kazdej dziedzinie życia z mediami i netem włącznie.Irlandczycy zagłosowali przeciw arogancji a nie harmonijnemu rozwojowi tych dziedzin którym nie zaszkodzi koordynacja i pomoc .Prezydent,wspólna armia,wywiad,kontrwywiad,prężenie muskułów ,początkowo przed nieodpowiedzialną Rosja i USA czy też Chinami, to droga do nikąd .
    Dziś Tusk tak jak Szwejk zakrzyknał
    „Jak trzeba to uderzymy na Iran !”
    Dołaczył się do sporego juz chórku w Uni.
    pozdrowienia

  18. Apropos ostatniej uwagi:
    Jest w Ameryce instytucja „jury duty”, w ramach której wybrani losowo ludzie, bez żadnej znajomości prawa, mają ferowac wyrok w procesie sądowym. Doświadczyłem tego osobiście i zpoczatku uważałem za nonsens; dopiero po pewnym czasie walory tego rozwiązania stają się oczywiste.
    Z europejskiego punktu widzenia jest to pełna herezja. Jak to? kompletny neptek w sprawach prawa ma decydować czy ktoś jest winny czy nie. Jednak jak dobrze temu się przyjrzeć tkwi w tym głęboka myśl. Prawa stanowione są dla przeciętnego zjadacza chleba, nie dla biegłych w prawie adwokatów. Jeżeli gość z ulicy nie jest w stanie zrozumieć prawa, to prawo, a nie gość z ulicy jest do kitu!
    Identyczną sytuację mamy z traktatem reformującym. Jeżeli gość z ulicy nie jest w stanie go zrozumieć traktat należy odrzucić nie zadając niepotrzebnych pytań – bo jest z definicji zły.

  19. @tomek: nie można zrozumieć Traktatu Reformującego. Wątpię, by Cynik go rozumiał, podobnie jak wielu innych ludzi, z prostego powodu: jest obezwładniająco obszerny. To jest podstawowy powód, dla którego należałoby go odrzucić.

    Powiedzmy tak: to co cynik9 czytał z Traktatu reformujacego w pełni rozumie. Ale czytać w całości – za darmo – nie zamierza, z tego powodu że zna US.constitution, która jest kilkunastostronicowym dokumentem, plus amendements. Nie widzę zaś żadnych powodów aby czytać jakikolwiek dokument dłuższy niż to – nikt mnie nie przekona że wyłuszczenie praw obywatelskich wymaga dłuższej epistoły. W związku z tym wszystko dłuższe niz, powiedzmy 20 ston wyrzucam spokojnie do kosza jako nierelewantną wodę. Jeżeli przeciętny obywatel nie jest w stanie zrozumieć o co chodzi na pierwszych trzech stronach to dokument jest zly, a nie obywatel. Sorry.

  20. Świstak:
    Z tego posta na pewno nie można zrozumieć Traktatu Reformującego. Wątpię, by Cynik go rozumiał, podobnie jak wielu innych ludzi, z prostego powodu: jest obezwładniająco obszerny. To jest podstawowy powód, dla którego należałoby go odrzucić. Głosować nad czymś, na przeczytanie czego zwyczajnie nie starczy czasu przeciętnemu, pracującemu człowiekowi, to jak podpisywać in blanco dokument, który zostanie wypełniony treścią dopiero po złożeniu podpisu.

  21. Piękny post ! Dzieki niemu mozna zrozumiec traktat .Deweloperzy
    z różnych wschodnich lóz chca nam zafundować politycznego Big Bradera
    w 1000 letniej Unii po Kamczatke
    domyslając sie co Putin,Schrederi Chirac rysowali na piasku bałtyckiej plazy wczasie spaceru w Kaliningradzie
    pozdrowienia

Comments are closed.