czyli luźne reminescencje urlopowe
W Gazecie z 2008-04-17 Agata Nowakowska na przykład serwuje Gomułce różne obcesowe pytania typu “dlaczego pan odszedł?” lub “czy Tusk reformuje finanse publiczne?”, najwyraźniej z zamiarem sprowokowania go do jakiegoś soczystego epitetu nadającego się na chwytliwy tytuł. Dużo bardziej produktywne, naszym zdaniem, byłoby wciągnięcie Gomułki do głębszych dywagacji na temat jak widzi on sytuację w PL teraz, gdy przestał nosić rządową czapkę. Szczególnie interesujące mogłyby być detale wizji którą starał się bezskutecznie realizować jako pełnomocnik rządu d/s reformy finansów. Jednak i bez tego obraz rządu i mechanizmu sprawowania rządów obecnej ekipy jaki wyłania się z fragmentów wypowiedzi Gomułki jest, naszym zdaniem, alarmujący.
Zacznijmy od tego że dymisja gościa kalibru Gomułki, profesora London School of Economics i uznanego autorytetu, to poważny cios dla rządu. Nie jest to porównywalne z końcem ministrowania jakiegoś pomniejszego hrycia który na stołku ministra znalazł się przypadkowo i który nie ma po temu żadnych kwalifikacji. Gomułka to zawodnik wagi ciężkiej. Rząd który go traci lepiej powinien wyjść z konkretnym, sensownym merytorycznie uzasadnieniem rozstania. Tym bardziej że Gomułka, wykazując pewną klasę, sam nie podał powodów swojej decyzji, zostawiając pole Tuskowi. Nie jest problemem gdy ścierają się ostro dwie koncepcje reform i zwolennik opcji nie wybranej odchodzi. Jest jednak śmieszne uzasadnianie dymisji Gomułki jakimiś antypatiami osobistymi czy przesadnym zamiłowaniem do rozmów z prasą, jak to tu i ówdzie próbuje się sugerować.
Obraz rządów Tuska jaki zdradza wywiad z Gomułką scharakteryzować można jako doraźną amatorszczyznę, obliczoną na klajstrowanie wszystkiego do wyborów prezydenckich. Jakiekolwiek poważniejsze zmiany w kraju wymagają przywódcy, który jest w stanie podjąć szereg decyzji koniecznych lecz niepopularnych. Tusk żadnym przywódcą nie jest i od ryzyka stroni. Woli rzeczy przeciągać nie robiąc nic lub niewiele aniżeli narazić się jakiejś grupie wyborczej która mogłaby pogrzebać jego aspiracje prezydenckie.
Gomułka oczywiście ujmuje to w sposób bardziej oględny niż my, ale w sumie wychodzi na to samo. “Generalnie w rządzie jest obawa” – mówi – że “nawet jak zaproponuje w najbliższych dwóch-trzech latach istotne reformy, to one spotkają się z wetem prezydenta i nie wejdą w życie. Dlatego wielu skłania się ku koncepcji, by podstawowym instrumentem realizacji tych reform były działania administracyjne, bez zmiany porządku prawnego.” Bez zmiany porządku prawnego czyli, innymi słowy, metodą miejscowego gaszenia pożarów doraźnym hokus-pokus to tu, to tam. Wszystko byleby fundamentalnie słuszną ale wyborczo niepopularną medycynę odłożyć na później. Dotyczy to w pierwszym rzędzie dwóch niedokończonych reform: emerytalnej i służby zdrowia, z których obie zadecydują o pozycji finansowej państwa na lata. Zamiast obiecanych przez rząd Tuska reform strukturalnych Gomułka mówi o doraźnym wyszarpywaniu funduszy przez poszczególne resorty, czyli dokładną kontynuację tego co przerabiamy od lat. A to protesty lekarzy i obiecane im podwyżki, a to szukanie funduszy na obiecane podwyżki dla nauczycieli, a to jeszcze na coś innego co akurat grozi erupcją.
“Jest ogromna presja ze strony polityków, by dużo mówić o rzeczach, które oni uznają za politycznie … chwytliwe … np. o obniżaniu podatków. W ogóle nie było zainteresowania … dyskusjami o tym, jak kontrolować wzrost wydatków, jakie reformy wprowadzać, by ten wzrost wyhamować.” No, o tym akurat w DwuGroszach wiemy bardzo dobrze. Być może jedynie nie jesteśmy tak pewni jak Gomułka czy w kraju z zakorzenioną mentalnością socjalistyczną obniżanie podatków jest rzeczywiście tak chwytliwe. Gdy jednak mówi to gość do niedawna będący pełnomocnikiem rządu d/s reformy jedna rzecz staje się pewna – żadnej reformy za kadencji Tuska już nie będzie. Gomułka wyraźnie sugeruje że jego plany reform wspierane były przez ministra finansów Rostowskiego, ale utykały gdzieś wyżej. Działo się to bez zdecydowanej ingerencji premiera który, zdaniem Gomułki, “nie przejawia dostatecznej inicjatywy w rozwiązywaniu sporów programowych”. Hmm, brak dostatecznej inicjatywy… podoba się nam elegancja tego określenia które ma również kilka dużo mniej cenzuralnych wariantów.
Ciekawe światło rzuca również Gomułka na sprawę podatku liniowego. Do tej sztandarowej obietnicy wyborczej Tuska odnosi się pozytywnie. Zwraca jednak uwagę na konieczność pewnych działań kompensujących w ramach rozwiązań strukturalnych, do których starał się bezskutecznie nakłonić premiera. Chodzi na przykład o “oskładkowanie” bardzo wysokich dochodów które począwszy od pewnego wysokiego pułapu nie są objęte składkami ZUSu. Kto z wpływowego elektoratu PO się cieszy takimi dochodami i takimi przywilejami nie trudno zgadnąć. Wyraźnie wystarcza to aby sprawie utrącić łeb, nawet gdy ofiarą tego miałby być zapowiadany przez PO podatek liniowy.
Zapytany o możliwość dymisji Rostowskiego na podobnym co i on gruncie Gomułka pytanie to zręcznie omija. Jasne jest jednak że jest ona całkiem prawdopodobna. “Na razie minister Rostowski ciągle wierzy, że te działania administracyjne, niewymagające zmian w ustawach, mogą przynieść rezultaty. Minister chce podjąć wysiłek przygotowania projektu budżetu na 2009 r. zgodnego z programem konwergencji.” – mówi Gomułka. No dobrze, a co po tym “razie”? Zobaczymy na jak długo Rostowskiemu starczy tej wiary i na jak długo rządowi starczy konwergencji z własnym programem. Zgodnie z rządowymi uchwałami w przyszłym roku realny wzrost wydatków ma wynieść tylko 1-3 procent, w przeciwnym razie będą nici z programu konwergencji do euro. To z kolei oznaczałoby nici z wprowadzenia euro na Euro2012, co zdawałoby się być celem zarówno ministra finansów jak i premiera. Ale jakim sposobem może to być osiągnięte przy znacznej inflacji i wybujałych oczekiwaniach wzrostu płac? Niech jeszcze do tego dojdzie globalne spowolnienie a osiągniecie tego zbożnego celu graniczyć będzie z nieprawdopodobieństwem.
Nie zdziwilibyśmy się więc gdyby Rostowski, który jest również gościem z pewną klasą i w rządzie siedzi niekoniecznie z konieczności inkasowania państwowej pensji, zaczął w pewnym momencie pakować walizki w ślad za Gomułką. I może się jeszcze okazać że cała heca z jego NIPem i przyspieszoną naturalizacją była zupełnie niepotrzebna.
©2008cynik9
Tylko dlaczego „osiągnięcia” rządu Tuska mnie nie zaskakują?
Zresztą podobnie jest z PiS-em. Gdyby wygrali wybory, też pewnie by zrobili to, czego się po nich spodziewam.
Ziemkiewicz pisał o sprawie nieraz, ale szerszego odzewu mediów nie było. Bardziej interesujące były laptopy, albo powracająca sprawa prostytutki, która metodą badań DNA na chybił-trafił stara się ustalić tożsamość swojego dziecka.
Jak zwykle trafnie. Nie ma sie jednak co dziwić że media-doda-elektroda nie widzą w sprawie Gomułki żadnego nośnika sensacji. Jak dla mnie ten wywiad skreśla Tuska kompletnie. Zwykły, mały oportunista. Na nieszczeście otoczenie Kaczyńskiego okazuje sie jeszcze bardziej kretyńskie niż myślałem i nie wykazując sie odrobiną trafnej obserwacji. I tak niechybnie aczkolwiek niepozornie skręcamy w kierunku przepaści, bo jakiemuś typkowi zachciało sie prezydentury. Może szkoda ze i on nie ma brata….
george
@ Mała poprawka do tekstu: „heca” (samo „h”) 😉
Dzięki. A to heca, coś słońce autorowi nie służy… 😉
Rzeczywiście dość powierzchownie opisano odejście prof. Gomułki w polskiej prasie, chociaż sama sprawa była dość często wspominana, szczególnie w światku finansowym. Po odejściu wiceprezesów NBP wygląda na to, że rozsądni ludzie nie potrafią się odnaleźć w instytucjach rządowych. Dokąd nas to zaprowadzi?
Mała poprawka do tekstu: „heca” (samo „h”) 😉 Pozdrawiam