czyli dalszy ciąg krótkiego podręcznika trzymania się kapelusza
W hiperinflacji inwestor przez wszystkim NIE chce być w gotówce. Gotówka ulega szybkiej erozji i poważniejsza pozycja w gotówce prowadzi do znacznych strat w sile nabywczej kapitału. Określa to dźwięczne powiedzenie cash is trash. Równie kiepskie perspektywy w hiperinflacji mają wszelkie papiery dłużne. Obligacja reprezentuje określony kapitał w przyszłości. Jeśli inflacja eroduje wartość obecnej gotówki, eroduje również wartość gotówki za jakiś czas. Jest zatem logiczne że obietnica dostarczenia tej gotówki za jakiś czas – czyli obligacja – będzie również szybko tracić na wartości. W rzeczy samej – zajęcie pozycji short w obligacjach może być właściwą taktyką na hiperinflację.
Jeżeli nie gotówka i nie obligacje, to co w takim razie jest właściwą klasą walorów w hiperinflacji? Jedną z najbardziej efektywnych są bez wątpienia nieruchomości. W inflacji ceny wszystkich rzeczy “namacalnych” (tangibles) rwą do góry, a synonimem najbardziej “namacalnej” wartości są właśnie nieruchomości. Jeżeli przy tym jesteśmy w pozycji dłużnika którego zobowiazanie względem kredytora jest stałe w czasie (stałe oprocentowanie pożyczki) to jesteśmy po właściwej stronie równania. W warunkach inflacji łatwiej jest też kumulować inwestycje w nieruchomości ponieważ szybko rosnące ceny sztucznie pompują wartość naszych dotychczasowych pozycji, których użyć można jako zastaw (colateral) pod kolejne pożyczki.
Jak wszędzie jednak, także i tutaj nie jest to gra do jednej bramki, pozbawiona elementów ryzyka. Przede wszystkim rzecz opiera się na założeniu że w warunkach inflacji wraz ze spadającą wartością pieniądza ceny nieruchomości rzeczywiście idą do góry. Tak istotnie na ogół jest, ale bywały też okresy kiedy różnie z tym bywało. Nabieranie długów tak aby inflacja “pomogła” je spłacić ma także ten oczywisty limit że każda rata każdej pożyczki musi być spłacona w terminie. Jeżeli więc inwestycje w nieruchomości nie generują dostatecznego “cash flow” z wynamu przelewarowany inwestor może znaleźć się w problemach.
Dobrym miejscem na przeczekanie okresu hiperinflacji są również surówce (commodities), które są innym wariantem tematyki rzeczy “namacalnych”. Jest to raczej logiczne. Tracący na wartości pieniądz prowadzi bezpośrednio do wyższych cen surowców. Pozycja w surówcach powinna zatem conajmniej kompensować inwestorowi utratę siły nabywczej pieniądza. W odniesieniu do sytuacji obecnej jednym z głównych źródeł hossy w surowcach są niewątpliwie szybko rozwijające się Chiny i popyt na surówce z ich strony.
Teoretycznie recesja w Ameryce prowadzić może do takiego osłabienia popytu na towary z Chin, że pośrednio wpłynie to na spadek popytu chińskiego na surowce. W praktyce jednak scenariusz ten nie jest uważany za specjalnie prawdopodobny, ze względów które poruszymy przy innej okazji. Również stagnacja i przewidywany spadek globalnego wydobycia ropy ma potencjał wywierania trwałej presji na rosnące ceny tego surowca. Prawdopodobnie więc pozycja w surowcach, w szczególności zaś związana z ropą, jest w miarę pewną metodą na hiperinflacyjny rozwój wypadków.
Specjalnym przypadkiem commodities jest złoto. Jego natura nie nadaje się do prostego zaszufladkowania i konieczna jest nieco głębsza analiza. Generalnie złoto jest jednym z najlepszych walorów na warunki ekstremalne – zarówno deflacji jak i hiperinflacji. Natomiast rekord złota w dłuższych okresach umiarkowanej inflacji jest mieszany. Naszym zdaniem nie upoważnia on do blankietowej konkluzji że złoto jest “inflation hedge”. W niektórych okresach jest to bliskie prawdy, w innych znowu nie. Na ogół w okresach krótszych lub odwrotnie, bardzo długich, jest to prawda. Wspomniany na przykład we wpisie Złoto(1) rzymski aureus zachował swoją wartość przez ponad dwa tysiace lat!
Z drugiej strony znaleźć można wieloletnie okresy w których inne klasy walorów były lepszą “inflation hedge” niż złoto. Jednym z nich był dwudziestoletni okres bessy w metalach szlachetnych (zakończony w 2001) kiedy to przez cały czas mieliśmy umiarkowaną inflację. Zdywersyfikowana pozycja w akcjach (equity), trzymana gdzieś pomiędzy 1982 – 2000, okazała się wówczas znacznie lepszym medium na pobicie inflacji niż złoto.
Generalnie zatem nie popełnimy raczej większego błędu przyjmując że w warunkach umiarkowanych oczekiwań inflacyjnych pozycja w akcjach (equity) na ogół ma sens. Rzecz zaczyna wyglądać mniej klarownie gdy akceptowalna stopa inflacji przechodzi w hiperinflację. Wyzwala to fundamentalne pytania co do trwałości samego systemu i co do stabilności waluty. W warunkach takich, z którymi wiąże się element strachu i niepewności inwestującej publiki, złoto zaczyna celować.
Z innych “recept” na inflację wymienić również należy pozycję w walutach obcych. Dopóki globaliści jeszcze wszystkiego nie zglobalizowali można przyjąć roboczo że obok waluty w warunkach hiperinflacji będą gdzieś również inne, lepiej zarządzane waluty, którym inflacyjna goraczka nie grozi. Ekspozycja zatem na inną strefę walutową czy też inny kraj, uchronić może inwestora od bólów hiperinflacyjnych w domu.
Jako możliwa tarcza przeciw inflacji przychodzi również na myśl sam sektor energii. W warunkach inflacyjnego wzrostu cen ceny energii mają tendencję wzrastać powyżej tempa samej inflacji. Beneficjentami tego jest szeroki wachlarz kompanii, obejmujący zarówno producentów energii jak i kompanie związane z jej przetwarzaniem, przesyłaniem, dystrybucją czy też eksploracją nowych źródeł/pokładów. Profity kompanii z tego sektora, a co za tym idzie ceny ich akcji, wzrastać zatem powinny również w tempie przewyższającym inflację.
Obok wspomnianych wyżej inwestycji pasywnych ważnym elementem w anty-inflacyjnej strategii, choc niekoniecznie podchodzącym pod “inwestycje”, jest możliwość aktywnego generowania bieżącego dochodu i modyfikowania go w zależności od sytuacji rynkowej. Dotyczy to nie tylko własnej firmy, ale na przykład również dochodów z wynajmu. W przypadkach takich istnieje często bardzo istotna możliwość przesunięcia przynajmniej części rosnących wraz z inflacją kosztów na odbiorcę danego produktu czy świadczonej usługi.
————–
P.S. Drogi Czytelnik {goldbug} zwraca poniżej uwagę na ciekawy artykuł o inflacji z ostatniego numeru Wprost (12.05.2008). Już sam tytuł („Kłamstwo inflacyjne”) w wysokonakładowym magazynie może wielu szokować a przynajmniej zaskoczyć. To jest – za wyjątkiem zaprawionych w tej tematyce Czytelników blogu DwaGrosze, gdzie naświetlamy dziejącą się grandę od lat i nazywamy ją po imieniu. Cóż, być może nie jest to całkowicie syzyfowa praca, after all…
©2008cynik9
@ cynik
Ja też czekam obecnie na znaczną , zbawiennom dla rinków i świata korekte na ropie.
Zgadzam się z tym co Pan pisze odnosnie naganiania poprzez ogłaszanie rekomendacji i dodam że dotyczy to nie tylko Goldman Sachs.
W artykule tym zwrociłem uwage na to że autor zachwala spekulantów a trzeba tu dodać również inwestorów.
Widać że wszystko w świecie ma jakiś sens.
Obecnie maklerzy naganiajom do kupna certyfikatów inwestycyjnych opartych na surowcach i/lub innych produktów inwestycyjnych majoncych w swym składzie surowce.
Wielu naiwnych graczy na tym straci(w czasie glembszej korekty), ale świat zyska bo produceńci otrzymajom potrzebny im do dalszych inwestycji ,,transfer zysku,,.
@seba: Dobry artykuł o cenie ropy.
Sorry seba, ale uważam ten kawałek za dalszy ciąg medialnej intrygi Goldmana-Sachsa który tydzień temu przestrzegał właśnie przed ropą po $200 i od czego się ten artykuł zaczyna. Podobnie G-S udowadniał że rok 2008 będzie „flat” dla złota po coś około $800, akurat kiedy doradzalismy Czytelnikom własnie doładować złota. Słuchajmy G-S a pójdziemy z torbami pronto, he, he.
Powiedzmy otwarcie – mamy Peak Oil i ropa będzie kiedyś po $200, bez wątpienia. Jest mnóstwo możliwości aby to inwestycyjnie wykorzystać…
Ale obecna troska Goldmana o ropę po $200 wynika raczej z tego że nabrali górę kontraktów terminowych i próbują teraz wygenerować popyt (a/k/a znaleźć dzięciołów) aby im to opchnąć, podczas gdy ropa po zdublowaniu się w ostatnich 12 miesiącach jest najprawdopodobniej akurat w okolicach pauzy cenowej, IMO, może nawet cofnięcia się w rejon $100/b. Zapewnie Paulson dał cynk swoim dawnym buddies że Bush jednak nie zaatakuje Iranu, stąd kontrakty na ropę po $200 zaczęły ich parzyć. I trudno się dziwić, ha, ha, ha.
pozdr.
Dobry artykuł o cenie ropy.
Warto przeczytać bo zawiera wiele fundamentalnych danych co do przyszłego rozwoju.
https://ft.onet.pl/11,9907,wysokie_ceny_ropy_sa_uzasadnione,artykul.html
Mozna zaszortowac opłacalność budowy kolejnej montowni samochodów osobowych w Polsce?
Dalczego wzmacniający sie jen powoduje spadek notowań spółek eksportowych notowanych na NIKKEI?
Dlaczego FED liczy na wzrost eksportu towarów z USA wraz ze spadkiem wartości USD?
Czy istnieje jakiś konkretny przykład państwa, które stało sie państwem zamożnym na skutek dynamicznej aprecjacji jego waluty krajowej?
W tej dyskusji zapominacie o jednym: eksporterzy bardzo łatwo mogą zabezpieczyć się przed ryzykiem zmiany kursu waluty, w której się rozliczają. Wystarczy otworzyć przeciwną pozycję na rynku walutowym. Na przykład eksporter sprzedający w Euro może zająć krótką pozycję w Euro o wartości takiej jak wartość jego eksportu i wtedy zmiana kursu Euro jest dla niego nieistotna, bo albo zyska na kontrakcie walutowym i straci przy eksporcie albo na odwrót.
Dużo trudniej jest tak się zabezpieczyć przeciętnemu Kowalskiemu. Po dewaluacji złotówki za swoje wynagrodzenie będzie musiał kupić droższą beznyznę (ceny ropy), droższą żywność (znów ropa), nie wyjedzie na wakacje za granicę itp.
Boom gospodarczy tego nie zrekompensuje.
Przedsiębiorstwa produkują dobra róznego rodzaju na rynek wewnetrzny + na eksport. Rynek wewnetrzy dodatkowo zasilany jest importem.
Nie ma popytu wewnętrznego = mniej mozna wyprodukować + zaimportować.
Słabszy eskport = mniej mozna wyprodukować.
Silniejsza waluta krajowa = wyzsze koszty produkcji + tańszy import surowców= esport mniej opłacalny + import bardziej opłacalny.
Silniejsza waluta krajowa = ? popyt wewnętrzny. To jedyna kwestia, która podlega dyskusji… W zasadzie nie wiem w jaki sposób silniejsza waluta krajowa ma średniookresowo oraz długookresowo zwiekszyć popyt wewnętrzny. Jedyna sytuacja, która mogłaby to umożliwić to okres deflacji wywołanej wzmocnieniem waluty.
Moim zdaniem w dłuższej perspektywie zbyt dynamiczne wzmocnianie waluty krajowej doprowadzi do spadku produkcji chociażby poprzez spadek opłacalności eksportu (można próbować to kompensowac wzrostem wydajności pracy), a tym samym spadku dynamiki wzrostu gospodarczego, a tym samym spadku siły nabywczej gospodarki, a tym samym siły nabywczej podmiotów w niej funkcjonujacych, a tym samym siły nabywczej obywateli…
Oczywiście przyjmuje w dyskusji opinie nawet skrajnie odmienne 🙂
@marek
Nawet jakby zalozyc ze opieramy transakcje na zapisach ksiegowych, to i tak nikt nie przyjmie ze oprzemy to np nie wydobytym jeszcze złocie. Trzeba je najpierw wykopac i przetopic, a pozniej przerzucac ze skarbca do skarbca w slad za przelewami on-line ( a przynajmniej w slad za wiekszymi zmianami sald). Zloto ma to do siebie ze latwo mozna na nim polozyc łapę:)) i dlatego kazdy bedzie chcial miec je blisko domu- chocby po to zeby chronic wlasna suwerennosc…
@marek
Jan nie podwazam zalet systemu opartego na złocie. Twierdze jednak, ze jego wprowadzenie musialoby miec charakter „odroconego” Bretton Woods. Nikt nie bedzie takiego ruchu ryzykowal dzialajac w pojedynke. Co do wlascicieli petrodolarow mysle sobie ze kazda zmiana zasad rozliczen (odejscie od dolara) jest dla nich za bardzo ryzykowna zeby sie takiego ruchu podejmowac gdy wszystko w miare jeszcze funkcjonuje (nie twierde jednak ze nie jest to niemozliwe- szczegolnie gdyby zaistniało jakies polityczne parcie). Gra jednak nie warta jest swieczki, gdyz w dobie transakcji terminowych mozna sobie zahedgowac kazdy dolarowy przeplyw włacznie z ryzykiem deprecjacji inflacyjnej i to na czymkowlwiek-nie wylaczajac np. złota (…to w kwestii wyobrazni).
@cynik:
Jaki potężny boom gospodarczy ? To tylko chciejstwo – może tak być ale wcale nie musi. Eksport będzie tańszy ? Będzie; będziemy więcej płacili za import (ropa) ? Będziemy. Tu nie ma oczywistości, ze jak obniżymy kurs PLN to będziemy mieli lepiej.
Poza tym coście sie tak uparli na eksport ? Co z tego maja Chiny – dolary tracące na wartości. Po prostu „złoty” interes.
Jesteś przeciwnikiem manipulowania przy walutach, a sam to teraz popierasz.
@gen:
1. Chiny są eksporterem ze względu na niezwykle tanią siłę roboczą – kurs juana też gra swoją rolę, ale płace ich robotników decydującą.
2. Powtarzam: coś sie tak uparł na eksport ? Że w zamian otrzymasz kupę cudzych papierków ? No i co z nimi zrobisz – wydasz je na import potrzebnych towarów, bo tylko wtedy ma to sens.
A spojrzałeś na to z innej strony – większe płace to większy popyt wewnętrzny.
Spójrzmy na rekomendacje „S”.
Bankowcy chyba zdają sobie sprawę z tego że skokowa deprecjacja złotego bedzie miała miejsce i NBP wydał dawno odpowiednie rekomendacje.
Tak BTW wystarczy że RPP ogłosi że kończy cykl wzrostu stóp procentowych a „siła” naszej waluty będzie natychmiastowo widoczna. W tej chwili prezentowany przez RPP sposob zarządzanie oczekiwaniami inflacyjnymi sprawia że globalny kapitał nie mając gdzie sie upchac wchodzi gdziekolwiek. Dodatkowo nasz płytki rynek wzmacnia efekt. Spójrzmy przykładowo na horendalne przelewarowane wzrosty na żywnosci (ryż i inne ). Czy ktos uwierzy ze nagle w 12 miesiecy przybyło 1 miliard chinczyków ? Bez jaj. Nadmiar wydrukowanej gotówki szuka ujścia… Nic innego.
Ad1. O ile mi wiadomo Chiny stały się krajem, którego gospodarka opiera się na eksporcie min. na skutek przemyślanej i konsekwentnie realizowej polityki niskich kosztów pracy.
Ad3. Bez urazy, ale moim zdaniem Twoja logika przypominja logikę osoby, która nadużywa w swojej diecie tłuszców zwierzęcych ciesząc się wolnością wyboru bez perspektywy wysokiego poziomu holesterolu, który zapewne pojawi się w jego organiźmie w najblizszej przyszłości…
Nie chodzi o to co sprawi nam przyjemność w tej chwili, ale o to co przyniesię nam korzyści na znacznie dłużej.
Oczywiscie z szacunkiem przyjmuję Twoje zdanie w tej dyskusji.
Serdecznie pozdrawiam 🙂
@małe zrefokusowanie:
{gen} porusza sprawę kluczową – dalszą perspektywę. Dyskusja nie jest o utrzymaniu złotówki – bo to rozumię jest już postanowione. Nie jest też o ciągłym manipulowaniu wartością papierowej waluty, i referencje do Keynesa czy libertarianizmu nie mają punktu zaczepienia. Ideą było poddanie pod rozwagę pomysłu jednostkowej, skokowej dewaluacji złotego tuż przed zafiksowaniem kursu wymiany na euro (zakładając że byłoby to możliwe w pewnych granicach).
Jest oczywiste że assets w PL, widziane z zewnątrz, stałyby się tańsze, a importowane produkty i wyjazdy zagraniczne droższe. Dla znakomitej większości populacji jednak niewiele by to netto zmieniło – z wyjątkiem potężnego boomu gospodarczego.
Ci co odrzucają ten pomysł z miejsca, nawiązując przy okazji do „wyrównywania” płac z EU niech skonfrontują to z polarnie odmienną alternatywą – hipotetycznym przejściem do euro JUTRO, po superwysokim kursie PLN2=€1, i z cenami i płacami z miejsca 100% „zachodnimi”. Ale tylko to, cała reszta pozostaje „polska”… Sądzę że uczciwa analiza tego ciekawego eksperymentu wskaże niezmiennie na gospodarczą tragedię o monumentalnych proporcjach.
1. Polska w przeciwieństwie do Chin nie jest krajem opierającym się na eksporcie. Zresztą Chiny wcale tak dobrze na tym nie wychodzą – w końcu ich rezerwy tracą na wartości.
2. Można sztucznie obniżać wartość PLN tyle tylko że nic w życiu nie ma za darmo. Wtedy będziemy więcej płacili za paliwa chociażby.
3. W imię czego mam dbać o eksporterów swoim kosztem ?
4. W dobie globalnych rynków finansowych interwencje banków centralnych rzadko kiedy na dłuższą metę dają pozytywny skutek.
Moi drodzy,
problemem jest zapewne perspektywa jaką posługują się zwolennicy i przeciwnicy aprecjacji PLN względem EUR.
W relatywnie krótkiej perspektywie siła nabywcza większości portfeli z pewnością się zwiększy, to fakt.
Problemy napotkamy jednak analizując scenariusze na nieco dalszą przyszłość.
Czy trudności eksporterów mogą zostać zrekompensowane przez popyt wewnętrzny?
Czy mocna PLN osłabi wpływ globalnych tendencji inflacyjnych?
Czy rosnące koszty pracy nie spowodują zmniejszenia dynamiki tworzenia nowych miejsc pracy?
W analizie przydatne może być przyjrzenie się wpływowi od lat sztucznie zaniżanej wartości JUANA na chińską gospodarkę.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Tfu, coś mi się pomyliło – w mojej poprzedniej wypowiedzi powinno być: cynik nie ma racji (jak że jest za obniżeniem kursu PLN w stosunku do euro).
🙂
Cynik ma rację: jeśli wymieniać PLN na Euro to tak, żeby dostać tych Euro jak najwięcej. To chyba logiczne że chcę mieć jak najwięcej euro a nie jak najmniej ? Zachowuję się przecież racjonalnie.
I guzik mnie obchodzi czy to stanowisko jest zgodne czy niezgodne ze szkołą austriacką czy Keynesem. W końcu to teorie są dla ludzi a nie ludzie dla teorii.
Do Cynika od KW
To, czy ma wiele do rzeczy zależy od kontekstu. W naszym kontekście silnej waluty i postulowanej dewaluacji w celach kompetytywności, nie ma żadnej. Taki sam efekt uzyskamy jeśli przestaniemy produkować inflację wbrew wszystkim innym graczom na papierowym rynku.
Z tą kompetytywnością w przypadku pojedyńczego kraju z zakotwiczoną walutą można bardzo długo dyskutować. I wnioski mogą być bardzo zaskakujące. Twoje postulaty o osłabianie papierowego złotego to nic innego jak produkowanie inflacji w imię przyszłych korzyści z kompetytywności. Przyznam, że podobnie jak Markowi, śmierdzi mi to Keynesem na odległość z Gdańska do Cieszyna. A jeśli nawet nie, to sprzeczności tu wiele z koncepcjami libertariańskimi. Nie wiem czy to wybór pomiędzy dumą a rozsądkiem. Ja tego tak nie widzę, ale może jestem w błędzie.
@cynik w jaki technicznie sposób odbywa się zakotwiczanie waluty np. przez przytoczoną Szwajcarie?
@timo: pytasz po co bawić się w złoto – jakie zalety ma pieniądz wirtualny mający swoje odzwierciedlenie w realnych sztabkach w stosunku do papierowego? Zalety ma duże – nie można go dewaluować – dodrukowywać – państwo posługujące się tego typu waluto nie może okradać swoich obywateli inflacją. Jest bezpieczny. A argument, że nieporęczny jest nietrafiony. Jeśli obecny system finansowy działa, gdzie pieniądze są w większości cyferkami, to równie dobrze może działać oparty o złoto. Trochę wyobraźni.
@KW: To czy on papierowy czy niepapierowy w papierowym świecie nie ma tu za wiele do rzeczy.
Czyżby? IMO, jest to jedyne co ma do rzeczy w tej dyskusji!
W papierowym świecie utrzymanie pokrycia waluty w złocie – czyli coś wartej – jest bardzo trudne i prowadziłoby do niekontrolowanej aprecjacji „lepszej” waluty. W rezultacie czego załamuje się wymiana handlowa z zagranicą ponieważ kraj staje się niekompetytywny. Był to dylemat Szwajcarów którzy z wejściem euro zrezygnowali z linku CHF do złota, zastępując go linkiem do euro. Czyli duma ustąpiła rozsądkowi. Mój punkt jest taki- czy kiedykolwiek rozsądek może przeważyć (fałszywą) dumę w PL?
Skoro już jesteśmy wszyscy w nonsensie fiat money, który to eksperyment nieuchronnie dobiegnie kiedyś końca tak jak wszystkie przed nim, to pozowanie z jedną walutą fiat na „silną” nie ma po prostu sensu ponieważ oddaje się niepotrzebnie kompetytywne atuty konkurentom gospodarczym. Może z libertariańską dumą nie ma to wiele wspólnego, ale na pewno z libertariańskim rozsądkiem. 🙂
Na zrozumienie tego i ewentualnie na podjęcie suwerennej akcji mamy jeszcze ca 4 lata. Po tym suwerennie będzie można jedynie kiwać palcem w bucie.
Do Łosia od KW
Zgoda, założyłem na wyrost, że argumentacja „z drugiej strony” implikuje obronę silnego złotego.
@KW
Przepraszam, ale chyba moje wpisy zostaly troche zle zrozumiane. Ja nie bronilem zadnej koncepcji (skokowej dewaluacji lub jej braku), gdyz uwazam, ze mam zbyt malo danych i rozumku, zeby rozstrzygnac ktora z tych dwu mozliwosci jest lepsza dla PL („Ja nie jestem na tyle szalony, żeby mniemać coś czy też nie mniemać” – z Gombrowicza 😉 ). Moje wpisy to bylo tylko wyrazenie watpliwosci, czy koncepcja skokowej dewaluacji jest jednoznacznie korzystna – bo wedlug mnie nie jest i ma swoje duze minusy.
KW
Bardzo ciekawa dyskusja!
Również dołączę do Łosia i Marka w temacie obrony silnego złotego. To czy on papierowy czy niepapierowy w papierowym świecie nie ma tu za wiele do rzeczy. Postulat, aby na wyścigi dewaluować swoją walutę w stosunku do innych graczy w ramach UE, nie przystoi libertarianinowi, który gdzie tylko jest to możliwe postuluje zakotwiczenie waluty w cokolwiek, co ma jakąkolwiek wartość. Tego typu kotwica w obecnym świecie spowodowałaby dokładnie to przeciw czemu dziś nasz Cynik postuluje, czyli umacnianie takiej waluty względem każdej innej niezakotwiczonej.
Do tego co napisał Łoś dodałbym jeszcze tylko, że świadomość, że oszczędności i zarobki obywateli wreszcie są coś warte i można za nie coraz więcej nabyć, a dla prowadzących działalność fakt, że trzeba dysponować naprawdę konkurencyjnym towarem aby przeżyć na pseudowolnym rynku posiada również niebagatelne znaczenie.
W takim przypadku, używając terminologii miesesowskiej napisalibyśmy, że preferencja czasowa obywateli przesuwa się w tym właściwym kierunku, budując podwaliny, daj Boże, do lepszego bytu wszystkich ludzi w naszym kraju.
Działanie odmienne właśnie, może „będzie w interesie PL”, ale na pewno nie będzie w interesie polskich obywateli ciężko pracujących w celu polepszenia własnego bytu w tym żałosnym demokratycznym systemie.
nawet rozliczenia online wymagaja co jakis czas przezucania kruszcu z miejsca na miejsce, a na pewno np z dalekiej syberii lub pd afryki do bardziej stabilnych systemow polityczno-gospodarczych. A po drugie, skoro skupiamy sie na rozliczeniach online to po co w ogole bawic sie w zloto?
@marek – punkty po kolei, z wyj. ostatniego:
własna waluta – umożliwia prowadzenie suwerennej polityki monetarnej, dostosowanej do specyficznych warunków konkretnego kraju. Nie będę wyjaśniał do czego to potrzebne. Łączenie tego z Keynesem jest śmieszne.
słaby złoty/mocny złoty – nie ma w tym żadnej sprzecznosci. Jestem za zachowaniem złotówki. Gdyby tak się stało kraj z własną walutą otoczony strefą euro musi tę walutę zapegować do euro, tak jak zrobili to Szwajcarzy. To ucina w zasadzie dyskusje silny/słaby złoty. Uwagi o słabszym złotym odnosiły się jedynie do przypadku gdy złoty znika zastąpiony przez euro.
dewaluacja oszczędności, warto? – Owszem, w tym punkcie sporo racji. Myślę jednak że warto. Owszem, wycieczki w Alpy stałyby się droższe i hipoteki w CHF trudniejsze do spłacenia. Ale reszta to sprawa wewnętrzna. Wszystko razem dużo korzystniejsze od długotrwałej stagnacji po przyjeciu euro po wygórowanym kursie – a la DDR wymieniająca wschodnie marki na zachodnie 1:1. Skutki tego są widoczne do dziś.
prawo Niemiec, Francji i przeszkody w dalszym ściganiu się – Prawo D i F jest niewątpliwie mniej wolnorynkowe, zgoda. Ale od 1.1.09 jesteśmy dokładnie na kursie aby to prawo stało się prawem unii europejskiej której prowincje wschodnie wczesniej czy później będą musiały je zaadoptować i schluß. Przestańmy w końcu się czarować że Niemcy cały ten cyrk finansują bezinteresownie tylko po to aby wspaniałomyślnie dać się wykonkurować nowym przybyszom. Dlatego też cała idea „dalszego ścigania się” po wejściu w skład euro-imperium i przyjęciu euro wydaje się bezpodmiotowa. Jednym z głównych motywatorów powstania euro-imperium jest właśnie przeciwdziałanie tego typu „szkodliwej” kompetycji, a nie jej stymulowanie.
– „posiadanie własnej waluty umożliwia zmniejszanie naprężeń w czasie dekoniunktury, tzw. pobudzanie popytu” – generowanie inflacji – czyli metoda Keynesa – to ona w końcu działa, czy tylko pic na wodę?
– jesteś za złotówką, ale jednocześnie przeciw mocnej złotówce. Jednocześnie przeciw inflacji, a brak inflacji w Polsce, to bardzo mocna złotówka. Czy Skrzypek rzeczywiście ma tak duże możliwości sterowania jej kursem, że godzisz to wszystko ze sobą?
– wprowadzenie Euro przy zdewaluowanej złotówce w ciągu 4 lat zdewaluuje jednocześnie oszczędności Polaków przeciwstawiasz niskiemu balastowi jaki będą mieli. Warto?
– „niski balast” jakoby ma pozwolić prześcignąć kraje europy zachodniej, a wprowadzenie euro przy mocnej złotówce spowodować stagnacje. Czy to nie jest po prostu tak, że prawo Francji, Niemiec, Włoch jest mniej wolnorynkowe, bardziej obciążone socjalnie niż Irlandii i UK, a poziom zarobków nie jest przeszkodą w dalszym rozwoju, prześciganiu?
„Mając w alternatywie gotówkę … wybierze gotówkę bo to jest bardziej wygodne.” – biorąc pod uwagę, że można prowadzić rozliczenia online w złocie, nie wiem o jakiej wygodzie mówisz.
Cyniku- nie ma obawy- mysle ze „Arabowie” sa swiadomi faktu ze warotosc dolara ciagle spada i mysle ze w przewazajacej wiekszosci petrodolary natychmiast inwestowane sa w nieruchomosci i aktywa kapitałowe. Przerzucenie sie na rozliczenia w złocie to i tak bylaby operacja czysto techniczna dla eksporterów ropy i wiekszosc z nich jest takze swiadoma faktu ze laczylaby sie z duzym ryzykiem (niekonieczie politycznym – ale ekonimicznym ) takze dla nich które obejmowaloby zachwianie proporcji popytowo-podażowych w krajach importujacych. Podobne ryzyko niosłaby zmiana rozliczen z USD na Euro.
Majac w alternatywie gotówke za ktora mozna zakupic kontrole nad prosperujacym biznesem i złoto z którym powinno sie w zasadzie w srednim i długiim okresie zrobic to samo (kupic fabryki , domy i ziemie) wiekszosc wybierze gotówke bo to jest bardziej wygodne.
timo
@cynik9
Do tej pory mi sie wydawalo, ze UK otworzylo rynek pracy zdajac sobie sprawe z realiow demograficznych i liczac ze sciagajac do siebie imigrantow z Europy i ich u siebie zatrzymujac, powstrzyma imigracje z krajow obcych kulturowo. Z drugiej strony Niemcy na sile robocza z nowych krajow UE sie nie otwarly, ale jednak wpuscily do siebie wczesniej okolo 10% Turkow i Kurdow. Przyznam sie szczerze, ze nie za bardzo to wszystko uklada mi sie w spojna calosc.
A jak Pan skomentuje fakt, ze slynaca z socjalizmu Szwecja tez otwarla przed Polakami swoj rynek pracy?
Co do przynaleznosci do UE zgadzamy sie calkowicie. Ja juz 4 lata temu w referendum glosowalem przeciw. Opierajac sie jednakze raczej na intuicji niz na racjonalnych argumentach ekonomicznych.
@łoś:
Jest oczywiście pewne wyrównywanie, i w warunkach wolnorynkowych nie mam nic przeciwko. Chodzi jednak o to że sam ten proces, jak i cała UE, z wolnym rynkiem nie mają IMO wiele wspólnego. Chodzi raczej o głównych graczy manewrujących indywidualnie o pozycję w rozszerzonej UE, i starających się narzucić innym swój model socjalny. Nie daje Panu nic do myślenia fakt że najwięcej Polaków wyjechało do kraju spoza strefy euro? Oraz innego kraju który był najostrzej krytykowany przez Brukselę za eksperymenty wolnorynkowe? Nasz zachodni sasiąd natomiast podczas gdy chętnie wessie specjalistę którego rzeczywiście potrzebuje szersze otwarcie rynku pracy bezpiecznie odłożył do 2012… A kto np. nalega na przyjęcie „social chapter” i dlaczego? Kto nalega na ujednolicenie podatków korporacyjnych i dlaczego?
Może nie idę z duchem czasów ale nadal uważam że przy odrobinie pomyślunku PL lepiej by wyszła zachowując swój status kraju stowarzyszonego z EU (+Schengen), ale nie wchodząc formalnie do struktur UE oraz zachowując suwerenną walutę. Owszem, miliardy €€ do 2016 zmieniają być może wiele, umożliwiając szybszy awans cywilizacyjny. Mam jednak wątpliwości czy w dłuższym przedziale czasowym per saldo będzie się nam to opłacało i czy nie przysporzy więcej problemów niż miało rozwiązywać. Bardziej dosadnie – obawiam się że oprócz blichtru czasowej przewagi benefitów nad stratami dołączenie do UE jest łączeniem się z przegranym modelem gospodarczym i społecznym, co stanie się ewidentne dopiero wtedy kiedy na wycofanie się będzie zbyt poźno.
—————-
@gen: Czy obecnie otrzymując drukowany pieniądz eksporterzy ropy nie mogą wymienić ich na złoto?
Mogą i masowo wymieniają. Ale cały wic polega na umowie z Waszyngtonem że ropę sprzedaje się za dolary przez co każdy kupujący musi je wpierw zdobyć nakręcając popyt i podtrzymując system. Kraje naftowe importują sobie w ten sposób także wysoką inflację ponieważ mają waluty zapegowane do USD.
Sądzę że bezpośrednia wymiana złota na ropę i wyjęcie USD z tej pętli spowodowałoby gwałtowny spadek popytu na USD i w konsekwencji gwałtowny powrót USD do swojej wartości wewnętrznej… 😉 Uniezależniłoby to całkowicie cenę ropy od prasy drukarskiej w USA.
Nie byłoby zreszta w tym nic nienaturalnego – kraj pozbywający się swojego cennego, nieregenerujacego się surowca w sposób naturalny ma prawo i powinien myśleć w kategoriach wymiany tego surowca na coś „tangible”, o wartości ekwiwalentnej, a nie na drukowany w dowolnych ilościach przy zerowym koszcie papier…
Wymiana ropy na złoto nie byłaby problemem dla krajów arabskich gdzie tradycyjnie złoto cieszy się dużą estymą (Dubai jednym z największych centrów handlu złotem). Byłaby natomiast anatemą dla Waszyngtonu i bardzo prawdopodobnie końcem USD jako „waluty rezerwowej”, a być może nawet końcem całego kartelu banków centralnych.
Pardon,
exp/imp<1 albo exp-imp<0
🙂
@Takie_Los.
Jak to „nie az tak bardzo”? [drukowanie pieniadza]
Spedzilem dzisiaj wiekszosc dnia nad czytaniem danych (dostepnych na portalu NBP), z ktorych jasno wynika, ze na przestrzeni dwoch ostatnich lat podaz pieniadza, gotowki (M3) wzrosla o ok. 15% rocznie!
Jest to podobna skala jak w strefie euro.
Moja hipoteza jest taka, ze zlotowka umacnia sie tylko ze wzgledu na dodatkowy strumien z zagranicy (fundusze strukturalne i polscy pracownicy), eksport ma tu mniejsze znacenie (bilans exp/imp jest ujemny).
Per saldo jako Polska mamy zastrzyk waluty (mimo ze w identycznej skali „dodrukowywanej” co zloty), powodujacy jednak umocnienie PLN. To tak jakby dwa pojazdy jechaly w tym samym kierunku, z podobna predkoscia, przy czym jeden lekko popycha drugi – nie zmienia to faktu, ze nadal jada w ta sama strone i oba moga spasc w przepasc..;)
Szkoda, ze FED nie publikuje danych o ilosci pieniadza w obiegu…
Z drugiej strony, to chyba rozsadne, ze zwieksza sie podaz pieniadza, gdy wszyscy wokol czynia tak samo? Inaczej kapital spekulacyjny szukal by tutaj „bezpiecznej przystani”..
Ha ha .. Polska jako azyl, dobre sobie… ;)))
Oczywiscie im wiecej pieniedzy w obiegu, tym wyzsza inflacja, lagodzona mimo wszystko przez umacniajaca sie walute..
Co bedzie dalej?
Podobno w tym roku zapowiadaja sie obfite plony, ale czy ktos wierzy ze inflacja wyhamuje?
Pożywiom, uwidim….
Pracoholik
@cynik9
>Argument o „wyrównywaniu pensji”
>jest to statyczny loser argument
>działacza związkowego (nie brać
>osobiście, Broń Boże!!).
Wedlug mnie to bylo stwierdzenie faktu, ktory juz zaistnial. Gdy nastapilo otwarcie granic przeciez na tyle duzo ludzi pojechalo na Zachod, ze przedsiebiorcy w PL musieli dosc silnie podniesc pensje, zeby znalezc pracownikow, a z tego co wiem dalej intensywnie poszukuja pracownikow. Jesli wiec w pewnym momencie nastapi skokowa dewaluacja zlotego i sie znow okaze, ze w PL mozna zarobic 400 Euro, a w UK 1500, to znow spowoduje to masowa emigracje i odplyw sily roboczej z PL.
Ja wiem, ze wysokie pensje i socjal jest garbem, ale obawiam sie, ze przy swobodzie przeplywu ludzi wewnatrz EU, proces wyrownywania jest nieodwracalny i automatyczny, a skokowe ruchy kursowe moga spowodowac dodatkowe i niepotrzebne napiecia. Jedynym wyjsciem jest odchudzenie socjalu i zbyt wysokich pensji w calej EU.
Drogi Cyniku.
W komentarzu do poprzedniego wpisu sugerowałeś, ze wymienialność ropy na złoto jest jednym ze sposobów na utrzymanie cen ropy na stałym poziomie.
Czy obecnie otrzymując drukowany pieniądz eksporterzy ropy nie mogą wymienić ich na złoto?
Dlaczego samo pominięcie w tym „łańcuchu wymiany” drukowanego pieniądza, może przyczynić się do stabilizacji cen ropy?
Serdecznie pozdrawiam 🙂
@łoś: Co Pan na tego typu argumentacje?
Nieprzekonujące.
Za 4-5 lat nie będzie PLN, będzie tylko €. Oraz będzie kraj w którym bardziej lub mniej będzie się opłacało coś produkować, oraz bardziej lub mniej łatwo będzie to sprzedać innym. CO ŁĄCZNIE ZADECYDUJE O JEGO POZYCJI.
Gość/kraj aby coś dogonić musi biec szybciej. A szybciej biegnie się z mniejszym garbem. Argument o „wyrównywaniu pensji” jest to statyczny loser argument działacza związkowego (nie brać osobiście, Broń Boże!!). Winner argument to kreowanie lepszych szans na zrobienie miliona, tu i teraz, łatwiejsze zastartowanie firmy i osiagnięcie z nia sukcesu, a nie na wyrównywanie (do góry, oczywiście) obciażeń, pensji i podatków. Reszta EU (F,D) niewątpliwie chętnie by widziała w PL te same płace co i u siebie, i te sam garb socjału. Szkoda że wtóruje temu część populacji nie pomna że ten zatruty owoc oznacza generalnie stagnację i rezygnację z dogonienia i przegonienia dotychczasowych leaderów.
Kto jak kto ale Tusk nawijając o drugiej Irlandii powinien to w końcu zrozumieć bo stanowi to esencję irlandzkiego sukcesu.
@cynik9
Przyznam sie, ze nie za bardzo rozumiem, czemu PL powinno dolaczyc do gangu drukarzy pustego papieru (OK, wiem, juz tam jest, ale jeszcze nie tak vardzo jak ECB, czy FED). Rozumiem argument o konkurencyjnosci polskiej gospodarki, ale przeciez z drugiej strony mocna zlotowka, to tez tani import chociazby surowcow energetycznych, a wiec i wzgledne obnizenie kosztow produkcji i transportu. To tez wieksza sila nabywcza dla obywateli PL (mniejsza inflacja na importowane towary) i dodatkowy argument dla ekonomicznych emigrantow emigrantow, zeby wrocic do PL.
W naczyniach polaczonych wszystkie wskazniki ekonomiczne musza sie w koncu wyrownac – tak stanowia prawa fizyki. Miedzy innymi pensje. To z kolei moze sie stac albo wtedy, gdy one w PL wzrosna, albo gdy kurs PLN/EUR bedzie jeszcze bardziej korzystny na rzecz PLN. Co Pan na tego typu argumentacje?
no i proszę – FT już twierdzi ze najgorsze kryzysu już minęło 🙂
https://www.tinyurl.pl?drw9a59E
Pozdrawiam wszystkich,
z_piotr
@Ewa: czy przed wprowadzeniem euro wycofujący sie z pozycji w zł spekulanci nie zdołuja jej [złotówki]?
O możliwym przebiegu kursu EUR-PL spekulujemy w dwóch wpisach o harmonogramie wprowadzania euro. Generalnie osłabienie PL można sobie wyobrazic w 2 scenariuszach, z których oba wyglądają nam na b.mało prawdopodobne:
A) Jakieś nieoczekiwane wydarzenie typu odebrania organizacji Euro2012 czy też spektakularna finansowa klapa (typu „wykrycia” gigantycznej dziury budżetowej) generalnie kasująca cały program konwergencji do euro.
B) Tusk i Skrzypek stukną się w czoło i nagle zrozumieją że silny PLN wobec reżimu papierowego euro bez pokrycia w niczym NIE JEST W INTERESIE PL. W pewnym momencie kurs PLN zostanie przyspawany na sztywno do euro i wymóg konkurencyjności kraju dyktuje aby – wbrew interesowi krajów ościennych i EU – był to kurs NISKI, a nie wysoki. Wiązanie elementów dumy narodowej z „silnym złotym” wobec euro, gdy obie waluty są papierem bez pokrycia, jest po prostu śmieszne. Nie jest to bynajmniej sprzeniewierzanie się naszym poglądom na temat fiat money etc. lecz jedynie czysty pragmatyzm. Udawanie normalnego będąc w domu (euro)wariatów nie jest żadnym przymiotem, a konsekwencje ekonomicznej niekonkurencyjności mogą ciągnąć się przez lata po przyjęciu euro. Dlatego też Tusk ze Skrzypkiem, IMO, powinni świadomie dążyć do przyjęcia jak najniższego kursu PLN wobec euro, co w pewnych warunkach istotnie mogłoby prowadzić do jednokrotnej, skokowej dewaluacji złotego tuż przed ostatecznym zafiksowaniem jego kursu do euro. Bruksela i ECB by oczywiście grzmiały, klęły i złorzeczyły, co byłoby jednak jeszcze jednym dowodem na to że jest to właśnie w dobrze pojętym interesie PL.
pozdr.
Dziękuję cyniku za bardzo ciekawy artykuł.Co sądzisz o ulokowaniu części oszczędności w euro? Obecnie złotówka jest mocna, ale czy przed wprowadzeniem euro wycofujący sie z pozycji w zł spekulanci nie zdołuja jej? Może wiesz jak było w przypadku innych krajów? Zadałam mnóstwo pytan, ale widzę, że wypowiadaja się tutaj w większości faceci mający sporą wiedzę nt.finansów, więc z ciekawością przeczytam co macie do powiedzenia. Dziękuję.Pozdrawiam. Ewa
Powolutku prawda o inflacji zaczyna się przebijać nawet w prasie ogólnopolskiej 🙂
Artykuł z WPROST
„Kłamstwo Inflacyjne”
https://tinyurl.com/5uuhz4
Teoria spisku odnośnie działalności banków centralnych przy błogosławieństwie polityków zaczyna oficjalnie tracić ten pejoratywny status.
Oby jak najwięcej takich artykułów.
Tym bardziej, że jego autorzy obstają za standardem złota. Miłej lektury. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby Pański blog nie był jednym ze źródeł z którego autorzy czerpali wiedzę odnośnie tego globalnego „SCAMu”. Szczególnie, że padają cytaty Greenspana, które pojawiały się we wpisach.
Miejmy nadzieje, że przyjdzie czas kiedy ludzie uświadomieni jak bezczelnie ich się okrada ruszą z pochodniami na tygrysią siedzibę hehehe!