czyli rzecz o doradcach inwestycyjnych
Ale nie chodzi tu o żerujacych na prowizjach wędrownych handlarzy jakimiś funduszami, ubezpieczeniami, OFEs czy innymi bankowymi warez. Nie chodzi też o dwudziestokilkuletnich “doradców” którzy powtarzają wyuczoną na kursach formułkę o akcjach które “w dłuższej perspektywie zawsze rosną” choć nie mieli jeszcze szansy widzieć poważnej recesji z bliska. Chodzi o to że samo to pytanie, zadane bez dalszej kwalifikacji, nie jest specjalnie sensowne. Jak więc można oczekiwać sensownej odpowiedzi?
Dlaczego pytanie powyższe, bez dodatkowych kwalifikacji, nie jest sensowne powinno być jasne dla Szanownych Czytelników DwuGroszy. Jest tak ponieważ wszystko zależy od kontekstu, od indywidualnej sytuacji, obecnych alokacji, priorytetów, celów na przyszłość, tolerancji na ryzyko, potrzeby/lub nie bieżącego dochodu i setki innych czynników.
Sensowne inwestowanie, naszym zdaniem, to intensywnie osobisty proces myślenia, rozważania szans, eliminacji alternatyw, samodzielnego podejmowania decyzji i ponoszenia za nie pełnej odpowiedzialności. Nie ma się przy tym wielu przyjaciół a jeszcze mniej doradców. Jest tak ponieważ istotą tego procesu jest płynięcie pod prąd, przeciwko uznanym mądrościom, przyjętym standartom i konwencjonalnym schematom myślenia. Słowem, poruszanie się tam gdzie nie ma nikogo, a w każdym razie nie ma (jeszcze) tłumów. Według uznanych standardów i reguł uznanych powszechnie za bezpieczne inwestują natomiast masy, sterowane tam przez tysiące rozmaitych doradców i/lub zmuszane do tego w obligatoryjnych schematach typu naszych OFEs i “oszczędzania na emeryturę”.
Siedzenie w tłumie jest niczym innym jak gwarancją typowych, przeciętnych rezultatów. Jednocześnie jednak jest to gwarancja uniknięcia katastrofy gorszej niż ta która jest udziałem reszty, co w oczach wielu ma pewną wartość. Gwarantuje to także prowizje rozmaitych “doradców” i managerów. Dla delikwenta w warunkach realnych oznacza to jednak najczęściej stanie w miejscu, czasem nawet z akoladami za “dobry rezultat” od tych którzy nie rozumieją co to inflacja. Nawet gdy kilka lat koniuktury w jednym miejscu czasowo podwinduje wyniki, trzymanie się tej samej recepty dalej doprowadzi je w czasie dekoniunktury nieuchronnie spowrotem do średniej. Masy – powtarzamy od czasu do czasu w DwuGroszach – nigdy nie wygrywają bo wygrać z definicji nie mogą; inaczej nie byłyby masami. Siedzenie zatem w ich środku robiąc to co inni, oprócz dobrego samopoczucia że nie jesteśmy sami w naszych wyborach i pewnego animuszu z tym związanego, nie może prowadzić do znaczącego sukcesu.
W tym kontekście może warto przypomnieć genezę naszego czwartego filara, wynikającego ze wcześniejszych dywagacji o systemie emerytalnym w PL. Ich konkluzją było że skoro wysokie obowiązkowe składki emerytalne idą w całości na ZUS i OFE, gdzie zostają zainwestowanie właśnie tradycyjnie (=z masami), to sens może mieć uzupełniający pakiet długoterminowych inwestycji alternatywnych. Stąd właśnie sugestia pewnej pozycji w metalach szlachetnych, stąd sugestia traktowania nieruchomości jako pełnoprawnego medium inwestycyjnego, stąd też rozwijany wątek pogłębiania wiedzy na polu inwestowania w surowce i energię. Ciągle jednak przyjmujemy że chodzi o inwestycje obok i ponad trzon inwestycji “tradycyjnych”, zarządzanych przez OFEs i obejmujących typowo 2/3 krajowych obligacji i 1/3 krajowych akcji.
Tym co powinno być również jasne dla czytelników DwuGroszy jest to że doradca inwestycyjny jest w pewnym sensie mitem, dobrem “nienamacalnym”, intangible. Jak to – zapyta ktoś – a co z tymi tysiącami osób po rozmaitych kursach “na doradcę” i innych tysiącach chodzących z dumnym glejtem “doradcy inwestycyjnego”, rozdawanym po zdaniu odpowiednich egzaminów?
Sorry, tak to już jest – wyłącznie kwestia nazewnictwa. Pojęcie zawodu doradcy inwestycyjnego zawiera w sobie ukrytą sprzeczność. W innych zawodach, takich jak lekarz, radca prawny, architekt czy innych, mamy zawsze element sprzedawania swojej wiedzy lub pracy innym w zamian za pieniądze na życie. Lekarz daleko nie zajedzie lecząc tylko siebie. Radca prawny nie kupi sobie zsiadłego mleka z doradzania wyłącznie sobie. Architekt dla siebie wybuduje może jeden dom, i bez sprzedaży swojej wiedzy innym też daleko nie dojdzie. W odrożnieniu od nich “doradca inwestycyjny”, w teorii przynajmniej, nie tylko nie potrzebuje sprzedawać swojej wiedzy innym ale jest to wręcz podejrzane! Bo kto po zidentyfikowaniu świetnego dealu będzie trąbił o tym naokoło “doradzając” innym, zamiast zachować to dla siebie? Jeżeli potrzebuje partnerów to jest już byznes, a nie doradzanie! Jeżeli warez “doradcy finansowego” są choć w połowie tak wspaniałe jak sugeruje ogłoszenie to czemu sam w to nie inwestuje? A jak inwestuje i zyskuje to czemu musi jeszcze latać po domach uprawiając zawód “doradcy inwestycyjnego” za prowizję? Krótko mówiąc, jeżeli “doradca inwestycyjny” potrzebuje do życia prowizji lub miejsca na liście płac banku to chodzić może jedynie o tytuł służbowy, a nie o zawód. Przyznajmy przy tym otwarcie że tytuł “starszy doradca inwestycyjny” brzmi dużo poważniej niż, powiedzmy, “młodszy peddler bankowych warez” czy też “sprzedawca udziałów w otwartym funduszu emerytalnym Czar Eutanazji”. 😉
W DwuGroszach staramy się konsekwentnie akcentować element edukacyjny i wartość niezależnego, niekonwencjonalnego myślenia jako niezbędne składniki indywidualnego stylu inwestowania. Sterujemy jednocześnie z daleka od bezpośrednich porad inwestycyjnych, wszelkich gorących “tipów”, sugestii w co “wejść” a z czego “wyjść” i kiedy, oraz właśnie od odpowiadania na liczne – niestety – pytania typu tytułu dzisiejszego wpisu.
©2007cynik9
„Nie chodzi też o dwudziestokilkuletnich “doradców””
taki doradca ktory interesuje sie rynkiem nawet i dwudziestoparo letni moze byc lepszym doradca niz starszy pan o zerowej wiedzy.
A dlaczego pisze bo wlasnie jestem takim dwudziesto paroletnim doradca i troche mnie to zdziwilo. A ze czytam Panskigo bloga z wielkim szcunkiem musialem to napisac 🙂
Ja najwiecej o inwestowaniu nauczyłem sie z portalu http://www.finanseosobiste.pl. Trafiłem tam przez przypadek, własciwie w momencie gdy portal zaczał sie rozwijac. Autor zamieszcza w nim najciekwasze artykuły o inwestowaniu z różnych portali. Kupiłem skoroszyt, po przeczytaniu każdego artykułu drukuje go i wpinam do odpowiedniej zakładki w skoroszycie. Jesli jakis temat mnie mocno zainteresuje to szukam informacji na innych portalach. Czytam tez blogi i fora o inwestowaniu. Po ok. 1,5 roku zdobyłem całkiem niezłą wiedze o inwestowaniu i staram sie z niej korzytac. Najwieksza frajda jest to ze ciagle dowiaduje sie czegos nowego. Skoroszyt(y) podzielone są na działy tematyczne. Przegladajac je moge szybko przypomniec sobie w jakie instrumenty mozna inwestowac. W inwestowaniu stosuje zasade odkładania co miesiac 10% zarobionych pieniedzy i inwestowania ich. Poza tym nauczyłem sie zarzadzac pieniedzmi i sledzic codzienne wydatki. Nie skonczylem studiow ekonomicznych, cala wiedze zdobylem z internetu. To tylko kwestia checi i czasu.
@łoś
M3 potrzebuje wygenerować Tobie i Wackowi te 100tys. abyście mieli się czym wymieniać. Jak będziecie kupować i odsprzedawać sobie bezproduktywnie dom, to na GDP macie zero wpływu a z M3 wyciągacie 100tys. na te operacje – i tu jest właśnie zerwanie związku GDP z M3, co na początku chciałem wyrazić.
Dyskusja staje się na tyle szczegółowa że Cynik powinien otworzyć forum, komentarze pod blogiem to nie za dobre miejsce.
Ja utworzyłem forum dla takich tematów: https://www.eportfel.com/?q=forum/14 ale na razie tam pustka.
@eportfel
Jak rozumiem w M3 jest taka pozycja jak „gotowka w obiegu”. Czyli jesli bank centralny wydrukuje banknoty i opuszcza one kase banku, to jest to wtedy wliczane do M3. I M3 wcale nie odczuje, czy to Ty ten milion zaplaciles Wackowi, czy Wacek Tobie. Co do GDP to jesli ma on mierzyc wartosc dodana, to logiczne wydawaloby sie, zeby mierzyl po prostu VAT z wszystkich faktur. Jest to jednak typowa niepoparta niczym konkretnym dywagacja.
Jakbys jednak mial czas na rzeczowa eksploracje tematu i dowiedzenie sie jak faktycznie GDP sie oblicza, to bylbym wdzieczny za podzielenie sie rezultatami. A jak nic nie ustalimy to pojdziemy na latwizne i zapytamy Cynika9 😉
@łoś
Nie, nie. Z tego co ja wiem to tak nie jest. GDP ma mierzyć wartość dodaną danej gospodarki. To znaczy, jeśli masz dom który kupiłeś w zeszłym roku za 100000zł i sprzedasz go Wackowi za 100000zł, a on potem odsprzeda Ci za te same 100000zł to GDP z tej sprzedaży wynosi zero, bo Wacek nie zarobił (gdyby Wacek wymienił okna na nowe i sprzedał Ci za 110000zł to do GDP wliczono by 10000zł minus koszt okien). A w M3 zawarte jest całe 100000zł które między Wami wędruje po kontach bankowych. Niestety nie znam za bardzo „technikaliów” pomiarów GDP, więc w szczegółowej rozmowie na jaką schodzimy mogę polec, ale chętnie poeksploruję temat. Szara strefa to oczywiście kolejna sprawa, poza tym barter, który też występuje.
@eportfel
Zaraz, zaraz. Nie bardzo rozumiem. Przeciez jesli uzyjesz M3 do transferu aktywow, to tym samym powodujesz wzrost GDP? Chyba, ze transfer aktywow odbywa sie bez rachunku, czyli w szarej strefie…
@łoś
No w sumie to raczej się mylisz. M3 nie jest zwieciadłem GDP tylko tej części aktywów które podlegają wymianie. Te aktywa mogą być w GDP lub nie. Ponadto ta sama część M3 może być użyta do transferu aktywa w ciągu roku np. 3 razy, gdyby całe M3 użyte zostały do handlu 3 razy w ciągu roku to może być tego mniej niż GDP, a jeśli 6 razy to jeszcze mniej – także to zależy od prędkości transferu aktywów. No jest tu sporo komplikacji. Jedno co można powiedzieć to to że realna inflacja dla każdego jest inna, bo inne mamy wydatki. Jest np. zależna od tego w jakim jesteś wieku i czym się zajmujesz, gdzie żyjesz, nieprawdaż?
@eportfel
Pewnie dokladne policzenie inflacji nie jest proste. Na moj prywatny uzytek jednak nie potrzebuje precyzji z dokladnoscia do 2 miejsc po przecinku, ale chce wiedziec, czy moje wydatki wzrosly o 1% czy o 10% – czyli interesuje mnie rzad wielkosci. Na dodatek gdy wynotowuje moje prywatne zakupy i platnosci, to mam mozliwie najlepiej zdefiniowany indywidualny „koszyk”. Poza tym M3 moze i nie jest wyznacznikiem inflacji, ale wyglada mi na to, ze do przewidzenia trendu inflacyjnego w dluzczym okresie czasu dane o M3 i GDP wystarcza. Oczywiscie na skali miesiecy moga zachodzic fluktuacje spowodowane innymi czynnikami (jak np. kanalizowanie kapitalu w nieruchomosci czy gielde – o czym juz pisal Cynik9), ale na przestrzeni lat inflacja chyba jednak sie da policzyc ze wzrostow GDP i M3. Czy sie myle?
@łoś
No nie wiem czy problem się rozwiązał. Kwestię inflacji i podaży pieniądza studiuję tak od 2 lat i to nie takie proste. O ile CPI nie oznacza „prawdziwej inflacji” o tyle M3 również nie! Na http://www.ePortfel.com mam zamiar troszkę o tym podywagować, ale jeszcze eksploruję i konsultuję 😉 Pozdrawiam Myślących w Nowym Roku.
@geek1
Ja chetnie cos doradze. Nie dlatego, zeby moja rada byla madra, ale fajnie tak sobie cos komus doradzic, samemu bedac niekompetentnym. Strasznie to podbudowuje ego i polepsza samopoczucie. 😉
A wiec ja zaczalem – i wciaz to niestety trwa, gdyz poczatki jak zawsze sa trudne, a postepy mizerne – od zbudowania na swoja potrzebe konsystentnego obrazu rzeczywistosci. Po prostu zadaje pytania i w wolnych chwilach staram sie znalezc na nie odpowiedz. A to szukajac w necie, a to nagabujac e-mailem Cynika9, a to czytajac prase, a to dyskutujac ze znajomymi, a to sluchajac politykow, bankowcow, „doradcow finansowych” itp. Wielu z nich plecie, ale miedzy wierszami czesto im sie wymyka cos, co nalezy wylowic i dokleic do tego swojego prywatnego wyobrazenia o swiecie.
Kiedys meczylo mnie np. jak to jest z inflacja. No i zaczalem zapisywac w notesie ceny roznych rzeczy w sklepie w ktorym robie zakupy. Po roku czytam w prasie ze inflacja jest 3%, a w moim notesie za ta trojka gdzieniegdzie sie jeszcze pojawia dodatkowe zero. Cynik9 kiedys pisal o M3, podal linki do strony NBP. Zarzucilem wyszukiwanie i trafilem na
https://www.nbportal.pl/pl/np/bloki/pieniadz/tajemnice_m3_4
Potem w Dwu Groszach pojawil sie wpis o inflacji. No i problem sie rozwiazal…
Mam nadzieję że planowane na 2008 rozszerzenie – nazwijmy to oferty wydawniczej DwuGroszy oraz profilu – przynajmniej w jakimś stopniu wybiegnie naprzeciw temu zapotrzebowaniu. O szczegółach nie chciałbym tu jednak jeszcze mówić.
Do wypowiedzi {geek1} powrócę za parę dni w odrębnym wpisie. Jest to bowiem bardzo relewantne zagadnienie inwestowania w siebie i kwestia od czego zacząć. Gotowość do ciągłego rozszerzania wiedzy jest bardzo istotna. Z drugiej strony jednak nie powinno to nikogo przytłaczać. Wiedza może być pożyteczna bo rozszerza horyzonty i pomaga zdobyć niekonwencjonalne spojrzenie na wiele rzeczy. Nie ma jednak (i na szczęście!) większej korelacji między ilością książkowej wiedzy i wynikami inwestowania… Podobnie jak nie ma większej korelacji między książkową wiedzą a sukcesem jako entrepreneur (co nie przeszkadza wszystkim, od gmin poczynając, organizować rozmaite kursy na „przedsiebiorcę” 😉 )
Inna sprawa to to że dla wielu ludzi, zwłaszcza w PL, wyobrażenie o inwestowaniu to gigantyczny przerost formy nad treścią. Efektem tego jest gorączkowa pogoń za coraz bardziej ezoterycznymi możliwościami podczas gdy dosłownie potykają się o świetne możliwości w swoim najbliższym otoczeniu, na rogu, za miastem, gdzie jako inwestorzy mieliby po prostu krytyczną przewagę wiedzy nad innymi i szanse na sukces dużo większe.
pozdr.
Wszystko fajnie, tylko jak zacząć i przeprowadzić taką prywatną edukację finansową?
Samej nauki się nie boję, ale trochę przytłacza mnie ogrom wiedzy ekonomicznej i finansowej który wypadałoby przyswoić (nie mówiąc już o znajomości kontekstu historycznego i politycznego). Wiem że nie da rady nauczyć się wszystkiego naraz. Przydałby się ktoś (książka? blog?) kto potrafiłby ukierunkować taką edukację – powiedzieć co jest ważne na początek a czym można zająć się później w ramach ew. „specjalizacji”.
Od jakich książek zacząć? Skąd czerpać przykłady? Jak znaleźć mentora?
Może ktoś z czytelników mógłby coś poradzić?
Pozdrawiam serdecznie.
Geek1
od wczoraj juz chyba ze trzy razy dotarlem do tego bloga z roznych, niezaleznych od siebie zrodel – wreszcie teraz mialem chwile aby wglebic sie w zamieszczone tutaj wpisy – i bardzo sobie je cenie.
a co do doradcow – skoro maja „zloty interes”, to wcale nie jest powiedziane ze w niego nie inwestuja tez, prawda? a skoro doradzaja swoim klientom, to w pewnym stopniu prowadza do wzrostu cen zainwestowanych przez siebie udzialow – to nieetyczne, ale moze prawdziwe?
3grosze pozdrawiaja 2grosze 🙂