Trendy i koleje

czyli kolej na pewne dywagacje filozoficzne o trendach

Najpewniejszą metodą dotarcia do celu jest, jak wiadomo, zajęcie miejsca w odpowiednim pociągu i danie się wieźć w odpowiednim kierunku. O ile zajmiemy miejsce odpowiednio wcześnie, uprzedzając tłumy czekające na kolejnych stacjach, a pociąg jedzie w kierunku rozsądnie przez nas wybranym to dotarcie do przystanku Sukces jest jedynie kwestią czasu. To jest, przynajmniej jeśli nie korzystamy z usług PKP, :-)) Będąc wcześnie wolne miejsca są zawsze dostepne, ba całe przedziały są puste! W dodatku awansem kupiony bilet jest tani.

Innymi słowy, jedną z pewniejszych metod na inwestycyjny sukces jest wczesne zidentyfikowanie trendu i po prostu jechanie na nim. Jest to generalnie recepta dla leni, którym obca jest codzienna hyperaktywność handlowania i skakania z jednego waloru w drugi, mylona czasem z inwestowaniem. W dodatku dostarcza dużo lepszych wyników długofalowo oraz czasu na rozrywkę w międzyczasie. To jednak pod warunkiem odrobienia pewnej pracy domowej którem celem jest identyfikacja właściwego trendu i jego zrozumienie.

A trendów jest mnóstwo, do wyboru, do koloru, wystarczy mieć oczy otwarte i trochę pomyśleć. Jest na przykład taki Peak Oil, nasz ulubiony “father of all trends”. Jest rzeczą całkiem prawdopodobną że dostępnej ropy nie przybywa, a nawet wręcz przeciwnie. Chętnych zaś na nią, już z całą pewnością, szybko przybywa. Jak by więc wokół niego nie tańczyć mamy zatem globalny problem za horyzontem. Wszystko opierające się obecnie na ropie, czyli prawie wszystko, będzie się zatem musiało wkrótce zmienić. Solidnie. Na lepsze czy na gorsze, na zdrowsze czy mniej zdrowe, na bardziej lub niej ekologiczne – ale wszystko się zmieni. Masy natomiast i rządy nadal idą w zaparte. Mamy więc do wyboru cały dworzec, z pociągami wyruszajacymi we wszystkie możliwe strony – nic tylko wykupić bilet i wsiąść.

Nakłada się na to inny mega trend – demografia, też nasza ulubiona “mother of all trends”. Tu też z grubsza wiadomo się dzieje teraz, a co się będzie działo za 10 czy dwadzieścia lat. W wielu przypadkach można zatem przewidzieć – ok, z grubsza – efekty tych zmian. W części nie jest to nawet zbyt trudne, a w części wręcz trywialne. Na przykład to że szanse na sensowne (tj. z pominięciem defaudacji) “spłacenie” kiedykolwiek oficjalnego długu publicznego przekraczającego pewien pułap są zero. Coś musi pęknąć, poddać się, wygiąć, urwać się, zmienić, podczas gdy tłumy wciąż wierzą w mantrę oficjalnych obietnic – czyli że nic się nie zmieni.

Klejnoty Pojezierza Drawskiego
autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

Albo inny przykład – to że suma świadczeń razy rosnąca liczba emerytów w wielu krajach nijak się ma do sensowej możliwości ich zaspokojenia. Tu też coś musi puścić i puści, domyślać się można jedynie co najpierw i kiedy. Nie przeszkadza to jednak rozsądnym skądinąd ludziom wierzyć w swoją “dobrze zasłużoną”, należną po latach “ciężkiej pracy” emeryturę, która zapewni “godne życie”. A no, cóż, zobaczymy. Przypuszczamy jednak że definicja “godnego życia” dozna z biegiem lat poważnej dewaluacji.

Nawiasem mówiąc, czy nie jest zastanawiające jak wielu ludzi podkreśla z afirmacją “ciężką” pracę jako walor sam w sobie? W DwuGroszach razi to nas jako relikt socjalizmu, tak jak mierzenie sukcesu produkcją a nie sprzedażą. Dlatego ostrożnie sugerujemy alternatywę – pracę jak najlżejszą, a nawet bezczynność, byleby celową i uwieńczoną wymiernym, pozytywnym rezultatem.

Okay, ale odchodzimy od tematu. Skoro zatem są i trendy i recepta na ich wykorzystanie jest pod ręką, to czemu tak niewielu odnosi i odniesie w przyszłości sukces w sprawie tak prostej jak jechanie z trendem? Odpowiedź naszym zdaniem, leży w psychologii. Coś musi bowiem tkwić w psychice pasażera pędzącego pociągu, co każe mu w pewnym momencie wyskoczyć przez okno. To jest, opuścić trend prowadzący do sukcesu. To że przyczyna leży w psychologii (czy też w socjologii, wszystko jedno, na obu się jednakowo nie znamy) wskazuje fakt że na czyn taki wpływa decydująco obecność współpasażerów i ich nastroje. Bo do wypadków wyskakiwania oknem dochodzi najcześciej wtedy gdy współpasażerowie w pociągu zaczynają panikować i sami wyskakują. Stąd biorą się okresowe krachy i korekty, z których jednak, jak wiadomo, rynki są zbudowane. Dynamiczny mechanizm rynkowy, tak jak kołyszący się na wszystkie strony wagon PKP, widocznie musi jakoś sprzyjać nieracjonalnym zachowaniom tłumów. Rodzaj choroby morskiej? Nikt w końcu nie wyskakuje z okna pociągu stojącego na stacji…

Czemu zatem wyskakujemy? Ponieważ chwilowa reakcja tłumu przeważa nad racjonalnym uzasadniem naszego indywidualnego wyboru. Tłum nigdy nie ma racji, czytamy tu i tam, bo inaczej nie byłby tłumem. Ok, nigdy nie miał – zgadzamy się. Ale może ten przypadek jest akurat inny? Skoro inni zaczynają już wyskakiwać przez okno, to zapewnie mają po temu jakiś powód. Powód którego nie znam! A jak nie znam to widocznie niedokładnie odrobiłem swoją pracę domową, o ile wogóle. A zatem z pewnością siedzę w niewłaściwym pociągu? Hop!

Jaki wniosek z tego kolejowego eseju? Hmm, może robić więcej wagonów z przedziałami jednoosobowymi? 😉

©2007cynik9

9 Replies to “Trendy i koleje”

  1. Np. rozwój transportu kolejowego, prawie wszystkie trakcje są elektryczne, w połączeniu z energetyką jadrową i węglową…może byc pewną alternatywą w dobie PO.

  2. @anonimowy: „w lotnictwo i transport (akcje)bym nie wchodził”

    Z tym że nie gubmy w pola widzenia właściwego drivera… Trend jest pożyteczną abstrakcją ale „wchodzimy” w kompanię czy sektor przede wszystkim dla przewidywanego wzrostu ich wartości. Sytuacje takie powstają najczęściej wtedy gdy otwierają się nowe rynki i nowe źródła popytu, a kompanie starają się to wykorzystać.
    Jakie by nie było potrzebne, lotnictwo jest dojrzałym, trudnym byznesem o marginalnej zyskowności. Wątpię czy jako długoterminowa inwestycja byłoby sensowne nawet gdyby ropa zamiast rosnąć spadła. A w dobie Peak Oil zaś spodziewałbym się a) w pewnym momencie paraliżu cenowego, oraz dalej b) upaństwowienia przynajmniej części awiacji jako krytycznego działu gospodarki. Istotnie zatem, lotnictwo może nie być najlepszym pomysłem na PO.

    W odróżnieniu od tego myślę że niektóre inne działy transportu oferują bardzo interesujące możliwości post-PO

  3. Co do ogólnego kierunku zgadzm się że w przypadku pikoil można obrać z dużym prawdopodobieństwem właściwą drogę. Nie ma chyba jak narazie samolotów na bioetanol więc w lotnictwo i transport (akcje)bym nie wchodził.Większe będzie zapotrzebowanie na prąd więc tu bym obstawiał. Alternatywa nie objawi się z dnia na dzień więc wydaje się że będziemy musieli ponieść koszty. Ja zaczynam się wręcz zastanawiać czy nie weszliśmy włśnie w okres, kiedy problemy się zaczynają.

  4. @łoś:
    Trochę mnie Pan gubi w tych argumentach.. albo też musiałem gdzieś zbifurkowac 😉

    Trend jest trendem. Dopóki cię wiezie w dobrym kierunku, nie opuszczaj go, albo przynajmniej przesiądź się na lepszy – taka jest myśl. Nigdzie nie twierdzę że trzeba stetryczeć trzymając się kurczowo jednego trendu. W szczególności wymienione ogniwa paliwowe wpisują się nieźle w trend platyny, BTW.

    Mój inny punkt i prawdopodobnie centrum sporu jest taki: nie bardzo wierzę aby przycisnięta do ściany PO ludzkość rozwiązała problem jednym genialnym wynalazkiem. Im więcej się o tym czyta tym bardziej się w to wątpi. Owszem, od pierwszej reakcji łańcuchowej do bomby A upłynęło niewiarygodne 3 lata. Owszem, być może że w ramach jakiegoś Manhattan Project bis ktoś wymyśli coś genialnego w syntezie jądrowej czy w czym innym. Ale trudno na to realistycznie liczyć, tym bardziej że do samego końca (tj peaku) rządy nie wykazują nic z sense of emergency. A jakby ktoś coś wymyślił, to fajnie – będziemy mieli inny trend…:-)

    Genialne wynalazki niewątpliwie będą, i pomogą, ale z mojej perspektywy raczej jako składnik szerszej mozaiki różnych post-PO rozwiązań. Prawdopodobnie też nie wcześniej niż po sporym okresie, że tak powiem, post-PO kaca, zaciskania pasa, pesymizmu i dopiero potem powolnego dochodzenia do nowego paradygmatu energetycznego na Ziemi.

  5. Ogniwa paliwowe, to nie źródło energii, a akcje spółek węglowych wydają mi się nęcącą perspektywą.

    Jeżeli za lat -naście zacznie się inwestować w nowe źródła energii, to będą one dostępne (tanie) po dalszych 30 latach. Do tego czasu będę miał ponad 70 lat, więc perspektywa mnie specjalnie nie nęci.

  6. @Cynik9
    „A co do przełomowego wynalazku jako generalna panacea na kryzys energetyczny to się jakoś nie obawiam. „

    Gdyby kilkadziesiat lat temu wszyscy ludzie mysleli w podobny sposob, to prawdopodobnie inwestowaliby dotad wylacznie w ulepszanie maszyn parowych i kupowaliby akcje kopaln wegla 😉
    Ja wierze, ze jesli kryzys zwiazany z nosnikami energii nas przycisnie, to bedzie sie bardziej oplacalo inwestowac w inne zrodla energii. W koncu ogniwa paliwowe to juz nie jest piesn bardzo odleglej przyszlosci. Zreszta najczesciej wielkie wynalazki dokonywane byly przez przypadek i nie nasze to zmartwienie, czy taki przypadek sie wydarzy wczesniej, czy pozniej. Ja chcialem tylko powiedziec, ze wykazuje pewien sceptycyzm jesli chodzi o Panskie twierdzenia o identyfikowaniu dlugofalowych trendow i trzymanie sie ich. To moze tak byc, ale wcale nie musi. Niby dlaczego pewnosc trwania dlugofalowych trendow mialaby byc wieksza od pewnosci trwania ZUS? 😉

  7. wystarczy pomylic tor (tylko male 5 kroczkow) zeby zamiast do Wroclawia zajechac do Szczecina

    To pewnie zależy jeszcze gdzie się pobifurkuje… 🙂
    Bo jak np. na dworcu w Madrycie, to i tak wsio ryba, kierunek słuszny 🙂

    A co do przełomowego wynalazku jako generalna panacea na kryzys energetyczny to się jakoś nie obawiam. Co nie przeszkadza oczywiście by okresowo sprawdzać dokąd jaki pociąg idzie, i czy idzie wogóle a nie stanął. Jak na razie jasne jest jedynie że pociąg z (bio)etanolem nie idzie do nikąd, bo stoi na ślepym torze 🙁 …

  8. To co napisał łoś jest prawdą. Wynika z tego, że nie należy przesadzać ze zbyt długoterminowym nastawieniem. Jeśli nawet z niezłą dokładnością jesteśmy w stanie przewidzieć co się stanie za rok, to wcale nie znaczy, że przewidzenie tego co się stanie za dwa lata jest 2 razy trudniejsze. Jest to zapewne 4 lub więcej razy trudniejsze, a dokładnie nie można nawet szacować naszego błędu.
    Przewidywanie ruchów rynków na wiele lat naprzód przypomina więc wróżenie z fusów. W szczególnym przypadku rynki te mogą w przyszłości nie istnieć (np. ropa może zostać zastąpiona innym źródłem energii)
    Mimo to, ponieważ każdy z nas chce za 20-30 lat przejść na emeryturę i mieć ją w miarę spokojną i zasobną, należy się starać zabezpieczać na wszelkie okoliczności.
    Osobiście z takich rozważań wyciągam najlepszy dla mnie model zarządzania moimi finansami:
    Niewielkie sumy (które mogę stracić bez dużego żalu) używam do agresywnego, krótkoterminowego spekulowania na giełdzie, rynku walutowym i towarowym, a zyski osiągnięte z tego procederu po pominięciu części wypłaconej na bieżącą konsumpcję inwestuję w bezpieczne inwestycje: np. nieruchomości, czy metale szlachetne.

  9. To i ja sobie tez pofilozuje. Otoz jak Pan slusznie zauwaza czas na zmiany i cos sie musi zmienic. Tu sie zgadzamy. Problem w tym niestety, ze teoria chaosu (za ktora Prigogine w 1977 roku dostal Nobla) przewiduje, ze w stanach dalekich od rownowagi w ktorych dziala wiele duzych sil czesciowo sie wzajemnie znoszacych moze dojsc do tzw. bifurkacji. Bifurkacje sa to sytuacje w ktorych bardzo niewielkie fluktuacje warunkow poczatkowych powoduja to, ze uklad moze ewoluowac w drastycznie roznych kierunkach. Czyli mowiac krotko mimo ze jest Pan na wlasciwym peronie, to wystarczy pomylic tor (tylko male 5 kroczkow) zeby zamiast do Wroclawia zajechac do Szczecina. A jak to sie przeklada na Peak Oil? Otoz moze sie to skonczyc jadrowa strzelanina w walce o surowce, ale moze sie tez skonczyc przelomowym wynalazkiem naukowym, ktory pozwoli na (przepraszam za wyrazenie) zdywersyfikowanie zrodel energii. Skutki obu przypadkow sa dramatycznie rozne i trudne (niemozliwe?) do przewidzenia, a wiec decyzje inwestycyjne tez.

Comments are closed.