Srebro pewne jak w banku

na przykład jak w Morgan Stanley

Nawet dla wielu z tych którzy przekonani są o sekularnej hossie w metalach szlachetnych propozycja kupienia fizycznego złota, w postaci Krugerranda, Filharmoniki czy sztabki, graniczyć może z paranoją. Po co? Na co? Czemu wydawać więcej jak można mniej? Czemu wchodzić w niepłynną inwestycję której zbycie jednym telefonem czy kliknięciem myszki jest trudne, skoro istnieją formy złota “papierowego” które na to pozwalają? Czemu wreszcie kłopotać się z przechowywaniem czy ubezpieczaniem nabytku skoro można załatwić rzecz na odległość używając papieru? A gdy już nawet zdecydujemy się na fizyczny metal, to z pewnością możemy zaufać bankowi że go nam kupi i bezpiecznie, profesjonalnie przechowa, nieprawda? Okazuje się że różnie z tym bywa…

Powracamy do tych punktów od czasu do czasu w DwaGrosze NewsLetter. I owszem, pozycja w złocie fizycznym, pod własną kontrolą, jest w pewnym sensie paranoją. Tyle że paranoja jest w złocie jedynie wyższym stopniem ostrożności. Na całe szczęście od statusu paranoika ze złotym bullionem jest parę innych, mniej komfortowych, możliwości. Jak na przykład status paranoika bez bullionu… Lub byłego właściciela wirtualnego bullionu a obecnie bankruta który kiedyś zaufał był zbytnio w zapewnienia banków…

O tym jak ulotna jest wiara w papier i jak iluzoryczne jest zaufanie w system który tym papierem obraca świadczy alarmujaca notka o procesie jaki 22000 tysiące klientów (wow!) wytoczyło bankowemu gigantowi Morgan Stanley (NYSE: MWD). Morgan Stanley jest czołowym bankiem inwestycyjnym i jednym z wymienianych często “commercials”, czyli komercyjnych dealerów w metalach szlachetnych.

Proces ten jest dla nas nader pouczający, choć dotyczy akurat srebra, a nie złota. Za to całej góry srebra, która nagle – pyk – wyparowała. Wydobył on na światło porażające szczegóły jak może wyglądać w praktyce bezpieczeństwo “twojego srebra”, w postaci “fizycznej”, przechowywanego “w sejfie” wielkiej finansowej instytucji tworzącej jeden z filarów systemu finansowego. Okazuje się że Morgan Stanley, który przez lata twierdził że “przechowuje” sztaby srebra dla 22 tysięcy swoich klientów i pobierał za ich przechowywanie co roku odpowiednie opłaty po prostu nie ma żadnego srebra trzymanego dla klientów. Oops, a to ci niespodzianka!

Zamiast kupować i przechowywać dla nich srebro, w co oni święcie wierzyli i czemu ufali, Morgan Stanley po prostu przejmował “counterparty obligations” (zobowiazania firm trzecich) do dostarczenia srebra w przyszłości, inkasując w międzyczasie szmal do własnej kieszeni.

Klejnoty Pojezierza Drawskiego

autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

Czyli na zdrowy chłopski rozum było zapewnie mniej więcej tak: pan X, widząc topniejący dolar, postanawia zainwestować część swoich emerytalnych centów w srebro. Ponieważ srebra inwestycyjnego w naturze na rynku jest dużo mniej niż papierowego (tj. obietnic jego dostarczenia), X spodziewa się że obok przewidywanego trendu aprecjacyjnego w pewnym momencie może dojść może do jatki. Część papierowego srebra okażać się może bez pokrycia i wyparuje, powodując panikę. Przewiduje że w takim przypadku ceny srebra mogą po prostu eksplodować, a razem z nimi jego inwestycja. Aby zabezpieczyć się jednak przed możliwymi niespodziankami, w pierwszym rzędzie zaś przed “wyparowaniem” akurat jego „srebra”, postanawia zainwestować super konserwatywnie – tylko w srebro fizyczne, w staroświeckich sztabach. Żadnych eksperymentów. Tyle że robi to przez telefon…

Dzwoni więc do najpewniejszego bankiera z pewnych , Morgan Stanley, i kupuje pięć 1000-uncjowych sztab po cenie rynkowej ok. $75000. Zdając sobie sprawę z tego że pięć klocków, ważących po 31 kg każdy, zajmuje pewne miejsce i kosztuje pewną fatygę aby je przełożyc z miejsca na miejsce, X płaci dodatkowo Morgan Stanley z $500 rocznie za przechowywanie swojego srebra. No i dalej może już spać spokojnie, pewnien że jego srebro jest bezpieczne, i że w profesjonalnych rękach reputowanego dealera będzie czekało spokojnie na swój dzień. I że zawsze w razie potrzeby może je sprzedać. Telefonicznie…

A co robi z tym reputowany dealer po drugiej stronie telefonu? Wkłada zainwestowane przez pana X $75000 sobie do kieszeni i pokazuje mu “gest Kozakiewicza”. Ot, co robi! Nie kupuje za to nawet jednej uncji prawdziwego srebra, podczas gdy X śpi spokojnie łudząc się że ma ich 5000. Zamiast tego reputowany dealer kupuje papier – najpewniej jeden kontrakt terminowy (akurat 5000 uncji) na rok za jakieś $4000, spekulując przez ten rok całą resztą gotówki pana X na własny rachunek. Po roku roluje kontrakt na następny rok. W dodatku bezceremonialnie okrada X z $500, rok w rok, za rzekome “przechowywanie” nieistniejącego metalu.

Najbardziej odrażający w tym oszustwie jest świadomy sabotaż głównego celu inwestycyjnego klienta – bezpieczeństwa w fizycznym srebrze. Jako członek klubu komercyjnych dealerów w srebrze Morgan Stanley doskonale zdawał sobie sprawę że obietnica kogoś (“counterparty”) dostarczenia “srebra pana X”, gdyby X było ono rzeczywiście potrzebne jest niebezpieczną iluzją. W warunkach bowiem systemowego crashu, który X świadomie brał pod uwagę w swoich kalkulacjach, ta papierowa obietnica będzie warta zero. Liczyć się będzie jedynie materialne srebro, a “counterparty” prędzej zbankrutuje niż je dostarczy bo po prostu nie ma wystarczająco dużo srebra na pokrycie wszystkich roszczeń. To było właśnie sednem spekulacji pana X. Ceny srebra w takich warunkach mogą rzeczywiście poszybować do stratosfery, ale X ze swoją emeryturą definitywnie zostanie na ziemi, a ściślej mówiąc na lodzie.

I co mu wtedy pozostanie? Wytoczyć proces Morgan Stanleyowi kiedy X sam będzie bankrutował albo gdy Morgan Stanley będzie się rozpadał w jakimś większym kryzysie derywatyw? O wiele sensowniej jest wytoczyć mu proces teraz, kiedy jeszcze może coś zapłacić! Choćby tylko symbolicznie i choćby tylko dla odkrycia prawdy, dopóki nie jest jeszcze za późno. I dobrze że 22000 klientów tak właśnie zrobiło. No i jeszcze drobiazg – niech X nie zapomni odebrać swoich wirtualnych “pieciu sztab” i kupić za to prawdziwe…

Więcej szczegółów o inwestowaniu w metale szlachetne, łącznie z komentarzem rynkowym i alertami, dla abonentów naszego DwaGrosze NewsLetter. Dołącz i Ty!

2007cynik9

7 Replies to “Srebro pewne jak w banku”

  1. Cynik9 pisze…”parę Krugerrandów „zakopanych pod gruszą””
    Minęło parę miesięcy, czy grusza w ogrodzie jeszcze stoi? 😉

  2. @astromarket:
    DEMENTI – nigdzie na tym blogu nie ma jednej wzmianki o tym jakoby autor „skupywał fizyczne srebro i złoto”, co też niniejszym dementuję. Cel publicznego blogu wyjaśnia stopka redakcyjna na dole.

    Po drugie, sugestię aby niewielką część długoterminowego portfela stanowiły metale szlachetne, a z tego niewielką część złoto w postaci fizycznej nie należy od razu kojarzyć z magazynowaniem jakiś sztab złota u siebie w szafie… własny deposit box w banku jest tu akceptowalną alternatywą. W większości przypadków zresztą nowe Audi w garażu czy jacht to dużo większe „bogactwo” niż parę Krugerrandów „zakopanych pod gruszą”, czego zresztą też nie należy brać dosłownie… Myślę że przecenia Pan wiedzę ludową o złocie, która jest prawie zerowa. Z chwilą gdy ktoś będzie się włamywał nie po nowe Audi czy plazmowy TV ale po złoto, prawdopodobnie będzie już dawno po czasie w którym ekspozycja portfela inwestycyjnego na złoto miała sens… 🙂

    BTW, inną alternatywą przechowywania złota fizycznego jest właśnie wspomniany Perth Mint certificate, moim zdaniem sporo bezpieczniejszy od Morgan Stanley. Tutaj jednak słabym ogniwem wydają się właśnie pośrednicy, IMO, no i ten dystans… Ale nie miejsce tu na wchodzenie w szczegóły.

    pozdr.

  3. Bardzo ciekawy i pouczający artykuł! W Irlandii jest dealer złota (z mennicy w Perth), który sprzedaje udziały w zasobach złota w mennicy. kosztuje to tylko 1% prowizji rocznie. Zastanawiam się, czy to nie jest podobna sprawa do Morgan Stanley.

    Inna sprawa, ktora mnie zastanawia, to że pisze Pan tak otwarcie, że skupuje złoto i srebro w postaci fizycznej, podając dośc dokladne namiary do siebie. Nie obawia się Pan włamania do domu?
    pozdrawiam i dziękuję za prowadzenie tego bloga.

  4. O srebrze są dwa wpisy na blogu sprzed kilku miesiecy, zawadzające o ten temat. Więcej szczegółów o srebrze wkrótce w DwaGrosze NewsLetter.

    Tutaj odpowiem krótko – zależy jaki „kryzys”. W rzeczywistym kryzysie systemowym, którego się obawiam a do którego wciąż mam nadzieję że nie dojdzie, hasłem będzie przetrwanie w jako takim stanie finansowym, nie rentowność. Gdyby jednak do niego doszło, myślę że metaliczne złoto i srebro w prywatnej posesji będzie ku temu bardzo pomocne. Nawet jak najbardziej „rentowne” okażą się puszki sardynek… 😉

    Natomiast jeżeli „kryzysem” ma być „zawirowanie” na rynku samego srebra, w rodzaju „short squeeze”, to oczywiście prospekt materialnej aprecjacji srebra względem złota istnieje. Rzecz jednak w ocenie tej szansy wobec potencjalnego ryzyka. Swoisty stan nierównowagi utrzymuje sie w srebrze od lat…

    pozdr.

  5. Właśnie mam pytanie, jak to jest czy faktycznie w sytuacji kryzysu srebro będzie rentowniejsze od złota? Z tego co słyszałem rynek srebra jest stosunkowo płytki przez co stwarza szansę na spory wzrost przy globalnych zawirowaniach? Może Pan coś coś doradzić w tym temacie?

  6. Jeśli masz monety srebrne podenominacyjne w kapslach, masz już góry zysku 🙂

    Pozdrawiam

  7. Ten fragment jest najlepszy: „While we deny the allegations, we settled the case to avoid the cost and distraction of continued litigation”

Comments are closed.