O początkach euro i końcach świata (1)

czyli znowu o roku 2012

W niedawnym wpisie wspomnieliśmy inwestowanie w dominujący trend i jechanie na nim. Trend taki jak na przykład obecny sekularny trend w metalach szlachetnych. Ten akurat wynagradza jednak głównie inwestorów w walutach zachodnich, a dla Amerykanów z lecącym na dół dolarem stanowić musi wręcz zbawienie. Dla inwestorów w PLN run w złocie jest jak dotychczas mało zauważalny bo zyski mierzone w PLN są mizerne. Dlaczego?

Naszym zdaniem mamy tu złożenie dwóch, przeciwnie skierowanych trendów. Z jednej strony trend wzrostowy złota, obecnie widoczny we wszystkich już walutach, choć aprecjacja jest na razie umiarkowana. Na przykład w CHF jest to w tym roku ok. 17%. Inwestorzy w tej tradycyjnie niskoprocentowej walucie niewątpliwie to docenią bo 17%/rok piechotą nie chodzi. Ale rozgrzanych dwoma latami fenomenalnych zwrotów na WIG20 inwestorów w Polsce zwroty tego typu specjalnie nie ekscytują. Choć prawdopodobnie kiedyś jeszcze będą… 😉

Z drugiej strony RP jest obecnie na prostej trajektorii do przyjęcia euro w 2012. Naszym zdaniem wyjaśnia to postępującą aprecjację waluty i decyduje z grubsza o dalszym rozwoju wypadków. Aprecjacja ta w dużej mierze niwelowała zyski w innych walutach, a szczególnie w U.S.dolarze. Najpewniej będzie je nadal niwelowała, nieco więcej w dwóch najbliższych latach, nieco mniej w dwóch następnych.

Skąd to wszystko wiadomo? A no, dawniej w celu przewidywania przyszłości używaliśmy w DwuGroszach naszej dyżurnej kryształowej kuli. Ostatnio jednak jej rolę przejął profesor Jacek Rostowski. Jego przewaga nad kulą jest zasadnicza – Rostowski ma bowiem jako nowy minister finansów RP wejść do rządu, natomiast kule do rządu nie wchodzą. Jak wiadomo, z kształtów geometrycznych do rządu wchodzą głównie kołki.

Otóż tenże Rostowski, sądząc z jego dostępnych w internecie publikacji, wydaje się nam być gościem z pewną klasą. Już na sam start -można się z nim porozumieć po angielsku, co stanowi ożywczy kontrast do innych profesorskich figur na eksponowanych stanowiskach w tym kraju. Jeżeli więc przyszły minister finansów miałby się np. na kogoś obrażać, może to przynajmniej uczynić w języku Shakespeare’a i Kiplinga.

Dalej, dostępne prace Rostowskiego pozwalają wyrobić sobie jakąś opinię o poglądach przyszłego ministra i o jego możliwych krokach, co również jest ewenementem. Na ogół bowiem ci przywoływani na ministerialne stolce żadnych publikacji zdradzających ich poglądy nie mają. Częściej sami zdradzają że nie mają żadnych poglądów. Tudzież kwalifikacji…

Rzecz z Rostowskim jest jednak specjalnie ciekawa bo okazuje się że zajmował się on właśnie tym co przyjdzie mu teraz realizować jako ministrowi – tematyką dochodzenia kraju do przyjęcia wspólnej waluty euro. Szczególnie w tym kontekście interesująca jest jego praca z 1999 zatytułowana “The Approach to EU and EMU: the Implications for Macroeconomic Policy in Applicant Countries”, w której wyjaśnia mechanizm całego tego procesu i zjawisk które temu towarzyszą. Jeżeli profesor Rostowski zamieni katedrę na ministerialny stołek, spodziewać się więc można że będzie realizował – grosso modo – w praktyce swoje wcześniejsze teoretyczne recepty.

Klejnoty Pojezierza Drawskiego
autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

W wspomnianej broszurze Rostowski wskazuje na tzw. effekt Harrod-Balassa-Samuelsona. Cynik9 szczerze przyznaje się w tym miejscu że nie ma pojęcia czy efekt o tak skomplikowanej nazwie może rzeczywiście cokolwiek wyjaśniać, czy też wprost przeciwnie. O ile jednak chodzi o nadanie ładnie brzmiącej nazwy źródłu efektów które istotnie obserwujemy w Polsce właśnie od kilku lat, to i niech tak będzie. Rostowski przekonująco je opisuje. Przede wszystkim chodzi o bardzo silny rozwój gospodarczy kraju znajdującego się na “ostatniej prostej” ku euro. Silny wzrost gospodarczy powoduje gwałtowną aprecjację wielu aktywów, w szczególności nieruchomości i akcji. W rzeczy samej, znamy to z autopsji… Przyciąga to z kolei kolejnych inwestorów z zagranicy i kolejne transze kapitału szukającego tu lepszych zysków. Do kraju wpływa też szerokim strumieniem kapitał z EU. Znaczny napływ kapitału powoduje w sumie dalszą aprecjację krajowej waluty. Spodziewanym rezultatem tego procesu są również duże deficyty rachunku bieżącego oraz niskie stopy procentowe.

Rostowski był w swoim czasie również autorem pomysłu przyjęcia euro przez kraje nie będące nawet jeszcze w UE. Były to wówczas prawdopodobnie jedynie akademickie rozważania, które tym niemniej rzucają ciekawe światło na poglądy ministra. W świetle cytowanej pracy – zakładając deklarowaną wolę kraju przystąpienia do strefy euro – trudno jest odmówić im sensu. Jakie są zatem perspektywy polskiego złotego, z Rostowskim na czele ministerstwa finansów? Puśćmy tu wodze fantazji i wybiegnijmy nieco w przyszłość…

Rostowski chce euro jak najszybciej. Tusk też. Dokonają więc tego zgodnie razem, bez wewnętrznych zgrzytów. To jedno. Wiszący nam nad głową kosztowny ewenement jakim będzie Euro2012 (organizacja finału piłkarskich mistrzostw Europy) nadaje się idealnie na kulminację tego procesu. Światła i kamery całej Europy skierowane będą wówczas nad Wisłę, na te nowiutkie autostrady, hotele i stadiony wieńczące oczywisty, historyczny awans niegdysiejszego europejskiego zaścianka. A gdy już kraj się zastawia aby się postawić – jak stary polski zwyczaj nakazuje – byłoby nielogicznie, a nawet trochę głupio naszym zdaniem, wchodzić do euro w pół roku po Euro2012, czy też w rok… Poza tym rok 2012 jest na akces do euro finansowo osiągalny – z kryteriami zbieżności nie powinno być kłopotu. Przewidujemy więc że Rostowski z Tuskiem postawią podwójnie: na euro i na Euro2012, i to w dodatku na sam początek roku jako datę konwersji walutowej! C.D.N.

OK, dalszy ciąg wróżenia z fusów o możliwych losach polskiego złotego pod Rostowskim w następnym wpisie. Teraz czas kulbaczyć konie…

——————-
[dodane 15.11.2007] Ktoś widocznie starym polskim zwyczajem coś ryje: [ur. w Anglii, podwójne obywatelstwo PL/UK – przyp. cynik9] Jacek Rostowski nie ma numeru NIP ani PESEL – ustaliły służby prezydenta. Może to oznaczać – wbrew zapewnieniom PO – że przyszły minister finansów nie ma polskiego obywatelstwa alarmuje tvn24. Czy aby nie mała zawiść z powodu różnicy klasy i bezinteresowne szukanie dziury w całym?

My tam służby prezydenta fatygowalibyśmy jedynie aby dobremu gościowi na kluczowe stanowisko wyrobić w tri miga brakujący papierek, o ile trzeba. Łącznie z ewentualnym obywatelstwem – polskim, wysp Fidżi, Madagaskaru, wszystko jedno.

©2007cynik9

One Reply to “O początkach euro i końcach świata (1)”

  1. w jaki sposob osoba ktora W latach 1989-1991 byla doradca ekonomicznym wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza, w latach 1997-2001 byla szefem Rady Polityki Makroekonomicznej w Ministerstwie Finansów, a w latach 2002-2004 doradca Prezesa NBP nie posiada numeru NIP? to on te wszystkie stanowiska jako wolontariusz pelnil?

Comments are closed.