Dywagacje o sprzedażach złota

czyli Chińczycy trzymają się mocno

Kryzys derywatyw zatacza coraz szersze kręgi, dolar w wolnym spadku, cały system fiat money dymi na wszystkich złączach. Ale banki centralne nadal sprzedają złoto, i sprzedają, i sprzedają… Jak to wytłumaczyć?

Historia nie zna jeszcze sytuacji której banki nie potrafiłyby zepsuć oraz pułapki w którą nie potrafiłyby wpaść. Jednak nawet w sferach bankowych pozbywanie się złota w obecnych warunkach musi budzić niejaki niepokój i wyglądać na groteskę. Pozbywać się złota w zamian za co konkretnie? Za paczki świeżo drukowanych dolarów? za euro? I do tego nazywać to rezerwami? Wolne żarty.

Z chętnymi na złoto nie ma żadnego kłopotu. Indie i Chińczycy kupią każdą ilość. Putin też, spasibo, chociaż pewnie nie czyta nawet DwaGrosze NewsLetter. Dla myślącego inwestora sprzedaż złota obecnie przez banki centralne – jaki by jej powód nie był – jest zresztą wogóle darem Niebios, w naszej opinii. Nie trudno się bowiem domyślić co by się stało z ceną złota gdyby bankierzy nagle zmienili zdanie i ogłosili koniec sprzedaży. Sorry, boys, złota od dzisiaj nie sprzedajemy, finito. Co najwyżej kupujemy, każdą ilość. Prędzej czy później do takiej sytuacji dojdzie. Cynik9 przypuszcza nawet że może to się zbieć z innym zawiadomieniem – o końcu papieru wogóle… To jednak dopiero za jakiś czas…

Ale czy tak naprawdę wizja chińskich furgonetek pracowicie ładowanych sztabami złota na tyłach banków europejskich ma jakiś sens? Może nie tyle chodzi tutaj o faktyczną wyprzedaż ile bardziej o świadomą mistyfikację albo rodzaj dyskretnego oszustwa? Bo czy rzeczywiście przy wysyłaniu kolejnych sztab złota do Pekinu żadnemu bankierowi centralnemu w Europie nie drgnąłby jakiś nerw rozsądku, nie zadziałała resztka sentymentu do wyprzedawanego narodowego partimonium, nie odezwały się skrupuły świadomej kolaboracji w pauperyzacji współobywateli? Nawet w dzisiejszej Europie wydaje się to mało prawdopodobne.


Co prowadzi nas do (czystej) insynuacji że realia całego procesu mogą być trochę inne niż sugerowane dla masowej konsumpcji. I to niezależnie od tego czy za procesem tym stoi zorganizowany spisek czy też – że się tak niepolitycznie wyrazimy, niezorganizowane osłanianie własnej d. A konkretnie, czy czasem nie chodzi po prostu o sankcjonowanie rzeczy nieuniknionej – o zamykanie oficjalnych pozycji leasingowych i pożyczek w złocie przez banki centralne drogą “aktu sprzedaży” odnośnego metalu?

Innymi słowy, o techniczne uznanie złota kiedyś wyleasowanego, a dawno już przerobionego na kolczyki gdzieś w Kalkucie czy pierścionki w Chinach, oficjalnie za sprzedane i pozbycie się go z ksiąg. Położyłoby to kres utrzymywaniu fikcji “rezerw”, bo te z każdą sprzedażą naturalnie się zmniejszają. Zneutralizowałoby też kłopotliwe pytania wzburzonych mas za jakiś czas “coście zrobili z naszym złotem?”. A no, dawno temu nasi poprzednicy je sprzedali! Błąd, ale stało się, sorry. Uwierzcie że my takimi łobuzami nie jesteśmy. I uwierzcie w ten nowy papier który właśnie drukujemy dla was. O, na tych egzemplarzach farba już prawie sucha, proszę bardzo, weźcie sobie po jednym. No, a teraz zjeżdżać mi stąd!… 😉

No bo jaka jest alternatywa? Instytucja A wyleasowała dawno temu złoto od banku narodowego. Sprzedała je z miejsca po $300/oz, podlewarowała gotówkę 10x pożyczką, najlepiej w jenach, i zainwestowała to w jakieś seksowne SIVy (structured investment vehicles). Kręcenie lodów szło na całego, bonusy płynęły, konta puchły. Nawet bezrobotny murzyn z Alabamy z tego skeczu kupił sobie dom nie musząc nic spłacać… Ale teraz mamy kryzys, i zarówno SIVy jak i instytucja A są w poważnych tarapatach. Kredyt wysechł, pożyczki są odwoływane, nowych jak na lekarstwo. A spłacić pożyczek nie ma jak bo SIVy, czyli tak zwane aktywa, okazały się zero warte. Klienci z kłonicami w dłoniach już szturmują do drzwi. Co tu robić? Co tu robić?

Czy w takiej sytuacji tonąca instytucja A będzie skupywać złoto na wolnym rynku aby zrócić je bankowi i zakończyć lease? Za co? Po co? A gdyby nawet to ceny 3X wyższe niż parę lat temu mogą ją i tak wykończyć. W dodatku gdyby złoci dłużnicy (leasees) zaczęli to robić na większą skalę, cena złota doznałaby dalszej eskalacji co pomysł odkupienia fizycznego złota kiedykolwiek zdaje się praktycznie wykluczać.

Bardziej prawdopodobny wydaje się zatem inny scenariusz. Nazwijmy go skryptem „soft northern rock”. Instytucja A z uśmiechem terroryzuje bank centralny mówiąc: chłopcy, albo zrobicie nam dyskretny bailout albo bankrutujemy. W bailoucie jeden dług zastąpimy drugim i oddamy wam wasz lease, tyle że nie w naturze. Bo wicie, rozumicie… Wy natomiast od razu zabukujecie sobie to jako “sprzedaż” złota, i przynajmniej ten problem spadnie wam z głowy. Lepsze chyba to niż gdyby same głowy miały kiedyś spadać…

A w przeciwnym razie… to sorry, mamy bankructwo. Które pociągnie za sobą pięć innych, bo instytucje B,C,D,E i F są dokładnie w takim samym szambie jak my. A te pięć pociągnie następnych dziesięć. Ale to już nie nasz problem. To wasz problem. Bo my popijajac pina colada gdzieś na Karaibach conajwyżej obejrzymy w TV klipy tłumów z kłonicami szturmujacych wasze banki, ha, ha, ha. No więc jak, deal?

Jest zatem pewna szansa że jedyną drogą jaką złoto szumnie sprzedawane przez banki centralne w istocie przebywa jest nie tyle nawet fizyczny jego transport na drugą stronę ulicy, nie mówiąc już o dalekim Pekinie, ale dosłownie z jednego accounting entry w drugie. I to w dodatku na tym samym dysku twardym w banku centralnym.

Bardziej specyficzne komentarze dotyczące sytuacji rynkowej i uwagi dotyczące inwestowania w metale szlachetne w naszym DwaGrosze NewsLetter. Dołącz i Ty.

©2007cynik9

4 Replies to “Dywagacje o sprzedażach złota”

  1. @nwo:
    Cóż, pozostaje nam przyjąć że żyjemy w świecie niezupełnie racjonalnym, pełnym sprzedawców snake oil, i ostrożnie w nim nawigować biorąc to własnie pod uwagę…
    Przede wszystkim dotleniać się regularnie i nie oglądać TV 😉

  2. Jak długo będzie trwał jeszcze ten cały cyrk odstawiany przez banki centralne? Ten ich szwindel z zawyżaniem ilości posiadanego złota musi w końcu się skończyć, pytanie kiedy? Ma Pan jakiś pomysł?

    Swoją drogą osobiście uważam, że jest to spisek. Spisek Illuminati, którego pieczęć znajduje się na dolarach i którzy doprowadzili już wcześniej do Kryzysu przełomu lat 20/30. O tym, że była to wina FED mówił nawet Milton Friedman. Teraz wyhodowano jeszcze większy bąbel kredytowy po pęknięciu, którego nastąpi podobny transfer bogactwa od społeczeństwa do prywatnych udziałowców FED. Coś co miało miejsce w poprzednim kryzysie. Takie rzeczy nie dzieją się przez przypadek, czy w wyniku niefrasobliwości banków centralnych. Są ludzie, stojący za nimi, którzy są i będą nadal konretnymi beneficjentami tego całego kryzysu. Historia wielokrotnie tworzona była przez w wyniku spisków i nie sądzę aby i w tym przypadku był to jakiś wymysł.

  3. #1 mała prośba o wybranie bardziej znaczącego nicka gdy w grę wchodzi dialog. Po jakimś czasie nie wiadomo który „anonimowy” jest który.

    #2 na publicznym blogu DwaGrosze staramy się unikać bezpośrednich rekomendacji inwestycyjnych typu kup to/sprzedaj tamto, pozostawiając wyciaganie konkluzji z komentarzy Drogim Czytelnikom…;-)

    #3 na powtarzające się zapytania ogólne w sprawie tych certyfikatów odpowiem nieco zmienioną kopią odpowiedzi z wcześniejszego postu:

    Z tego co wiem, Open-End Index Certificate na złoto jest papierową obietnicą banku Raiffeisen wypłacenia w euro ekwiwalentu wartości 0,1 uncji złota. W tym sensie jest podobny do normalnego „rachunku złota” oferowanego przez większe banki, gdzie jednostką rozrachunkową jest jedna uncja złota a nie US$ czy euro. Certyfikat jest zatem papierem bez żadnego pokrycia w metalu i jest tak pewny jak wydający go bank. Bank zarabia na niewielkim spreadzie utrzymując rynek w tym instrumencie. Certyfikaty Raiffeisena, nie tylko na złoto, są dostępne na mniejszych giełdach, głównie w Europie wschodniej, co być może wyjaśnia że nigdzie nie można dokopać się do szczegółowego prospectus-a wyjaśniającego detale tej „security”. Z prospectus-em zawsze dobrze jest się zapoznać przed ewentualnym zajęciem pozycji.

    W odróżnieniu od certyfikatów Raiffeisena na złoto istnieją „złote” ETFy zabezpieczone fizycznym metalem, przechowywanym niezależnie (custodian) od operatora ETFu. Jest to oczywiście możliwe tylko w przypadku metali szlachetnych; trochę trudniejsze byłoby to np. w półtuszach wieprzowych czy soku pomarańczowym 🙂 . Nie widzę zatem specjalnego powodu aby zajmować pozycje w „papierowym” złocie poprzez RCGLDAOPEN na GPW, chyba że trudności natury formalnej uniemożliwiają nabycie akcji takiego ETFu na LSE czy na NYSE (na przykład GLD).

    Więcej o tym wkrótce w DwaGrosze NewsLetter.

    pozdr.

  4. Czy gold open-end certyfikat Reiffeisen Banku notowany na warszawskiej giełdzie jest dobrą inwestycją ,czy to jest ETF ?

    Pozdrawiam

Comments are closed.