Czy Barrick Gold mógł być agentem?

czyli czas na lustrację…

Kończy się już sezon ogórkowy a jakoś nic nie słychać o potworze z Loch Ness, który zwykł był pojawiać się regularnie w tym okresie. Czyżby znów global warming? Pewnie czas na jakąś plotkę zastępczą… Co na przykład o uporczywie pojawiającej się insynuacji wg. której Barrick Gold miałby być w rzeczy samej agenturą rządu USA?

Plotka ta ma z naszego punktu widzenia pewne przewagi nad plotką o potworze z Loch Ness. Przede wszystkim łączy się z inwestowaniem w złoto, które jest pulsem tego blogu. Nie słyszano natomiast aby potwór z Loch Ness kolekcjonował kiedyś Krugerrandy bądź sam był ze złota. Po drugie, podczas gdy ślady potwora z Loch Ness jakoś ciężko znaleźć, ślady podejrzanej działalności Barricka są ewidentne. Jest też jedna zasadnicza różnica – gdyby plotka o potworze z Loch Ness okazała się prawdą wielu nie mogłoby wprost w nią uwierzyć!

Na początku może małe wprowadzenie. Barrick Gold (NYSE:ABX), po niedawnym wchłonieciu Placer Dome, stał się największym producentem złota na świecie (8.6 miliona uncji rocznie, przychody $5,6 miliarda, profit $1,5 miliarda). Swój kompanijny status i największe sukcesy Barrick budował w dziwnym jak na producenta złota okresie – w czasie ciężkiej bessy w metalach i spadających bez przerwy cen złota, które na jej dnie osiągnęło poziom $256/uncja. Barrick był w tym okresie niekwestionowanym królem hedgingu, sprzedając swoją produkcję awansem (forward) na wiele lat naprzód.

Teoretycznie w warunkach opadającego rynku sprzedawanie produkcji forward ma sens. Nas ciekawi jednak zależność odwrotna. Czy czasem jedną z przyczyn opadającego rynku nie mogło być nieprzytomne sprzedawanie przez głównego gracza złota, znaczna część którego nie jest wykopana do dziś, a być może nie będzie wogóle. Według spiskowej teorii naszej plotki Barrick Gold miałby być nie tyle byznesem szukającym bona-fide zysku ale rodzajem fasady dla rządu USA, której głównym celem było utrzymywanie stałej presji na złoto i zbijanie jego ceny. Czyli – używając modnej ostatnio terminologii lustracyjnej – coś w rodzaju tajnego współpracownika i agenta prowadzącego. 😉

Jest rzeczą chyba bezdyskusyjną, a przynajmniej dla czytelników DwuGroszy powinno być, że złoto jest globalną walutą niezależną od banków centralnych. Jest przez to jedyną praktyczną alternatywą dla systemu nie opartego na niczym papierowego pieniądza. Jest to ważna obserwacja, która wyjaśnia jednocześnie istotę stałego konfliktu pomiędzy złotem a papierowym dolarem. Antynomia ta jest dosłownie śmiertelna – jako obiektywny wzorzec wartości złoto strzelające w górę oznacza śmiertelne zagrożenie dla dolara, a przez to niebezpieczeństwo dezintegracji całego systemu papierowych walut.

Warunkiem utrzymania „astronomicznego przywileju” – jak to ujął kiedyś gen. DeGaulle – jakim jest dla USA niesłychanie zyskowne drukowanie pustych dolarów po koszcie papieru i kupowanie za to wszystkiego z jakąś wartością, (w tym ropy) jest zatem utrzymanie złota na sztucznie niskim poziomie. Gdyby złoto wystrzeliło w stratosferę, zdradziłoby prawdziwą wartość papierowego dolara w obiegu i przyczyniło się do jego spektakularnej przeceny, o ile wogóle nie do anihilacji. Jest więc rzeczą więcej niż pewną że rząd USA zrobi wszystko aby do takiego scenariusza nie dopuścić i użyje wszelkich możliwych środków dla utrzymania złota w ryzach, a tym samym dolara jako „waluty rezerwowej” świata.

Jednym z takich środków jest oczywiście stymulowanie okresowych wyprzedaży fizycznego złota przez banki centralne. Rzeczywiście, cały echelon banków centralnych od lat bezmyślnie sprzedaje swoje złoto, przy amerykańskich zachętach i aplauzie. Ciekawe jest przy tym że Waszyngton, chociaż sam posiada największe rezerwy złota na świecie, sam nigdy nic nie sprzedaje. Wygląda więc na to że jeden bank centralny jest trochę sprytniejszy od innych… Są także inne środki nacisku na cenę złota, jak np. bardziej zakamuflowane formy faktycznej sprzedaży poprzez „leasowanie” złota do bullion banks, które je z kolei sprzedają.

Nic jednak nie byłoby w tej grze tak skuteczne jak potencjalne zaprzęgnięcie do tego celu samych producentów złota! Aby ten machiavellistyczny pomysł zrealizować należałoby znaleźć czołowego producenta złota, który by sprzedawał forward (awansem) jak leci całą swoją produkcję na wiele lat naprzód. Innymi słowy, który by powyprzedawał hen w siną dal góry nie wydobytego jeszcze złota, sabotując tym samym na lata normalną grę popytu i podaży. Dodać jeszcze do tego agresywną propagandę o złocie jako relikcie bez przyszłości jednocześnie wskazując jego stale spadającą cenę na poparcie, a przykład z powodzeniem hedgującego leadera podchwycą inni. Z kolei każdy naśladowca doda przy tym swoją działkę do presji na złoto i przyczyni się do dalszego spadku jego ceny. Ba, jak dobrze pójdzie to efekt tej kuli śniegowej doprowadzić może do tego że warunkiem finansowania nowych projektów wogóle będzie nie mniej nie więcej jak tylko zahedgowanie przyszłej produkcji na lata naprzód!

Gdyby taki plan się powiódł, dla banków centralnych oznaczałby osiągnięcie celu bez paprania rąk. Brudna robota wykonana by została przy tym rękami tych którzy powinni być w teorii zainteresowani wyższą, a nie niższą ceną złota! Tym samym szansa na odkrycie całej machinacji bądź zakwestionowanie jej legalności byłaby minimalna. Wszystko to tak ładnie pasuje i wszystko wydaje się logiczne aż do bólu. I tu plotka o której mówimy ma dla nas niespodziankę – otóż plan się powiódł i został z powodzeniem wykonany! A hersztem zbójców, chciałem powiedzieć leaderem hedgerów, został … czytelnik się domyśli kto….

Jak taka operacja mogłaby praktycznie wygladać? Hmm, tu musimy puścić nieco wodze fantazji. Załóżmy że USA mniej lub bardziej nieformalnie zastymulowały Barrick Gold do wyjścia ze swoim słynnym planem hedgingowym. Zimno skalkulowanym celem od samego początku było utrzymanie złota w ryzach celem obrony monopolu dolarowej franszyzy. Na zewnątrz plan był prezentowany jako praktyczny pomysł w środku beznadziejnej bessy w złocie i jako środek na przetrwanie. Sprawy etyczne i dobro akcjonariuszy pozostawmy przy tym na boku.

Plan hedgingowy Barricka, jak słusznie stwierdza prof. Fekete w swoim znakomitym eseju na ten temat, zasługuje prędzej na miano defraudacji akcjonariatu niż na hedging. W hedgingu jako część normalnej taktyki byznesowej chodzi o maksymalizację zysku z bieżącej i przyszłej produkcji. Ponieważ normalnie cena się waha, i nikt nie zna jej na dziesiątki lat naprzód, hedging taki jest na ogół krótkoterminowy (12-24 miesiące). Przede wszystkim jednak jest grą w obie strony. Widząc ceny spadające kompania będzie starała się zrealizować ceny zbliżone do obecnych sprzedając istotnie część produkcji forward . Ale też i odwrotnie, widząc rosnące ceny może np. zająć agresywniejszą pozycję w kontraktach terminowych, nie mówiąc już o prostym odłożeniu części bieżącej produkcji do magazynu. Czyli, pardon, w tym przypadku do sejfu.

Nic jednak z tych rzeczy u Barricka. Jego ”hedging plan” zakładał prostą, masową wyprzedaż całej produkcji jak leci, nawet do 15 lat naprzód. Skąd kompania mogła wiedzieć jaka będzie cena złota za 5 lat, 10 lat, nie mówiąc już o 15? Bessa bez końca? Czy nie wydaje się to trochę podejrzane? Agresywny hedging, zwłaszcza gdy nie podchwycony przez naśladowców, prawdopodobnie wiązałby się ze sporym ryzykiem. Ale jest też wiele sposobów aby ewentualne straty czy dyskomfort z tego wynikający dyskretnie wyrównać, któż to sprawdzi. Na pewno nie sprawdzi tego CIA, której były szef siedzi właśnie na „advisory board” Barricka…

Z punktu widzenia USA plan taki miałby niewątpliwy sens – każda cena gwarantująca utrzymanie monopolu drukowania dolarów jest warta świeczki. Jako możliwą nagrodę Barrick mógł uzyskać np. przywileje dotyczące koncesji na ziemiach federalnych czy też feredalne ułatwienia w przejmowaniu szeregu słabszych rywali, z ich bogatymi rezerwami. Grzeczności tego typu i ich odwzajemnianie nie są bynajmniej odosobnione na tym poziomie. Barrick z pewnością do dziś jest wdzięczny za prezent w postaci wartych $10 miliardów terenów złotonośnych w Nevadzie, jaki otrzymał od rządu federalnego w końcowych miesiącach prezydentury Busha seniora.

Czy ta spiskowa teoria jest czymś więcej niż plotką? Tego niestety nie wiemy, drogi czytelniku. Może tak, a może nie. Każdy może wyciągnąć z tego własne wnioski. Ale faktem jest że wiele rzeczy niemożliwych staje się często możliwe, a wiele zamkniętych drzwi same się otwiera gdy w zarządzie i wokół roi się od odpowiednio ustosunkowanych osobistości. Takich na przykład jak były premier Kanady Brian Mulroney, protegowany brytyjskiej rodziny królewskiej i chairman Barricka Peter Munk, czy też były prezydent USA, papa obecnego i wcześniej były szef CIA, G.H.W.Bush.

Okay, plotki plotkami, ale póki co Debet stawia jednak na wolny od toksycznego hedgingu Newmont Mining (NYSE:NEM). Specjalnie gdy nawet Barrick zaczął ostatnio prognozować spadek globalnego wydobycia złota w najbliższych latach rzędu 10-15%. I tu akurat można Barrickowi uwierzyć. Alleluja.

Więcej szczegółów o inwestowaniu w metale szlachetne, łącznie z komentarzem rynkowym i alertami, dla abonentów naszego DwaGrosze NewsLetter. Dołącz i Ty!

©2007cynik9