i w okolicach
Przede wszystkim jakiś czas temu już wypchnięto za burtę samego kapitana. A raczej kapitanową, Aleksandrę Wiktorow, przetrwalniczkę długiej listy rzadów i różnych dominujacych opcji politycznych. Zaoszczędziło to jej prawdopodobnie wątpliwego honoru stania na baczność na mostku kapitańskim w chwili gdy poziom wody zaczyna sięgać nosa i powyżej. Ten honor scedowano obecnie na niejakiego Pawła Wypycha, przemocą wepchanego do suchej jeszcze kajuty kapitańskiej połączonymi siłami koalicji. To jaki Wypych okaże się w praniu, czy raczej w wodzie, jeszcze zobaczymy.
Dalej, pracowicie wypychano Kalatę. Wszystko jedno gdzie, byle jak najdalej od ZUSu. Wypchanie ZUSu spod jej kompetencji było nie lada sukcesem który, miejmy nadzieję pozwoli uniknąć ponownej hurtowej nacjonalizacji i pełnej socjalizacji emerytur, czyli powrotu do tego co było mniej więcej od Gomułki do Buzka, i kompromitującego wypchania na śmietnik resztek całej słynnej reformy emerytalnej.
W rolę cerbera pilnującego ZUSu wepchano chwilowo bezrobotnego wicepremiera Dorna. Kilka zaledwie tygodni jednak wystarczyło aby Dorn dał się kompletnie skalacić, artykuując parę emerytalnych nonsensów na bodaj jedynej konferencji prasowej, poczym został wepchany na fotel marszałka sejmu. W dawną funkcję Dorna – trzymania Kalaty na dystans od ZUSu i temperowania jej zapedów po kasę wepchnięto natomiast innego wicepremiera, Gosiewskiego. Ten ma jednak całą masę innych priorytetów, na przykład Euro2012, z których ZUS jest relatywnie najmniejszy.
Tymczasem kapitan Wypych poinformował niedawno z mostku kapitańskiego Puls Byznesu że właśnie wypchnięto za burtę kalatową ideę emerytury małżeńskiej.
„W praktyce oznacza to brak jakiegokolwiek dziedziczenia kapitału zgromadzonego w OFE przez emeryta. Niewesoło będą miały też małżeństwa, w których jedno z małżonków nie pracuje lub zarabia dużo mniej. W najnowszej wersji rząd dopuszcza tylko emeryturę indywidualną oraz indywidualną z pięcioletnim okresem gwarantowanym (jeśli pobierający ją umrze w ciągu pięciu lat po przejściu na emeryturę, to do końca tych pięciu lat świadczenie dostawałaby wskazana osoba). Z małżeńskiej się wycofuje.” – komentuje sucho tę hiobową wieść tvn24.
A przecież miało być tak pięknie. Czy czasem przy wprowadzaniu reformy emerytalnej za Buzka ktoś nie przekonywał że ideą indywidualnych kont OFE jest odczepienie się od ZUSu, celem dywersyfikacji i bezpieczeństwa? Czy ktoś nie mamił właśnie ideą dziedziczenia własnych pieniędzy? I to ma być „prywatyzacja” systemu emerytalnego? Reforma?
Gdyby przyszły emeryt nie był pod muszką pistoletu zmuszany do bezsensownej daniny emerytalnej ale miał możliwość jej zainwestowania we własnym zakresie – tak na przykład jak proponujemy w naszym filarze czwartym – nikomu do głowy by nie przyszło aby wyciągać łapy po jego mienie. To co by miał byłoby po prostu jego – jego dom, jego złote monety w jego szkatułce, jego akcje na jego rachunku maklerskim, jego srebrna zastawa, jego obraz Wyczółkowskiego. I nikomu by do głowy nie przyszło aby zabronić dziedziczenia tego jego małżonce, dzieciom, lub też zrobienia z tym czegokolwiek innego. Nikt by nie wychodził z bzdurami że złoty Krugerrand zmarłego dziadka ma być przez pięć lat własnością żyjącej babci, a po pięciu latach ma go oddać Kalacie! Okazja stwarza złodzieja. Socjalistyczne mrzonki o wymuszanych składkach na kontrolowany przez państwo zasiłek emerytalny za x-dziesiąt lat stwarzają jedynie okazję do masowego złodziejstwa typu zaboru mienia obywateli w postaci braku dziedziczności zgromadzonego wkładu w OFE.
Owszem, świadczenia emerytalne (w formie annuity – o której mówiliśmy już przy kilku okazjach) nabyć można na wolnym rynku w dwu wariantach – z dziedziczeniem lub bez. Świadczenia miesięczne z annuity z dziedziczeniem są niższe, ale niewykorzystany balans – o ile jest – wraca automatycznie do wskazanego przez właściciela annuity sukcesora. Świadczenia miesięczne z annuity bez dziedziczenia są dużo wyższe, ale kupujący rezygnuje apriori z dziedziczenia. Czemu nie skorzystać z doświadczeń krajów wyżej cywilizowanych? Brak dziedziczenia sam w sobie nie jest powodem do wszczynania larum. Powodem do wszczynania larum jest aneksja wkładu emeryta przez państwo i pozbawienie go przez to swobody wyboru.
Czy robienie farsy z obietnic rządowych i robienie w konia milionów emerytów przejdzie u nas bez protestów? Tego jeszcze nie wiemy, drogi czytelniku, ale szansa jest że się wkrótce dowiemy. Bo czas tyka… wypłaty z OFE, czyli z tzw. II filara systemu emerytalnego, mają się zacząć już w przyszłym roku…
Bajerowani od 1999 nowym systemem emerytalnym przyszli emeryci dzielnie składają składki, a OFEs korzystając z wiatru koniunktury w żaglach dzielnie je pomnażają. Ale im bardziej je pomnożą tym bardziej lepkie ręce państwa się do nich przysysają. Ustawy regulującej kluczową sprawę tego czy emeryt dostanie w końcu swój wkład, czy też figę wciąż jeszcze nie uchwalono. Jak podaje Gazeta Prawna wypchnięty właśnie na niedawną konferencję prasową Wypych potwierdził nawet że „jeszcze nie zapadły decyzje w sprawie wypłat emerytur z otwartych funduszy emerytalnych„. Może zatem jest jeszcze szansa że rozsądek i poszanowanie prywatnej własności przeważą?
Podejrzewamy jednak że lata socjalistycznego prania mózgów o państwie opiekuńczym odnerwiły jego obywateli tak że ci zatracili kompletnie połączenie pomiędzy coraz większymi daninami jakie się z nich ściąga a jakimikolwiek z nich pożytkami. Demokracja kwitnie więc nadal, z coraz większą częścią społeczeństwa coraz bardziej przekonaną że może żyć na koszt reszty a ktoś inny płaci. Większość jęczy więc pod jarzmem rosnących danin, ale ich zwiazku z takim na przykład finansowaniem korpusu ekspedycyjnego w Afganistanie czy wypłatą emerytur za 30 lat nie dostrzega. W rezultacie rząd i sejm dokonują w biały dzień zamachu na własność obywateli, i to w formie najbardziej namacalnej – zaboru gotówki, a ci pogrążeni w chocholim tańcu nie reagują.
Powtórzmy więc raz jeszcze to co ad nauseam powtarzamy na tym blogu – OFEs nie mają większego sensu, a ich marketing jako „własnych oszczędności emerytalnych” jest zwyczajnym oszustwem o ile emeryta pozbawi się przy tym pełnej kontroli nad zgromadzonym w ciągu życia kapitałem emerytalnym. Jeżeli emeryt nie może wyjąć całego tego kapitału w brzęczącej gotówce i sam dokonać za to wolnego wyboru takiego świadczenia emerytalnego jakie chce i na jakie go stać, w kraju bądź zagranicą, to z równym powodzeniem „inwestować” „jego” wirtualny kapitał może ZUS. Rola emeryta będzie w tym dokładnie taka sama – wycisnąć go jak cytrynę gdy pracuje i skazać na arbitralnie dozowany przez państwo zasiłek gdy pracować przestanie.
Jeżeli sejm tego nie zrozumie, to obok kilku wypchniętych będziemy wkrótce mieli miliony wypchanych.
©2007cynik9