a cisza o grandzie
Spróbujmy więc to raz jeszcze wyjaśnić, tak na najprostszy chłopski rozum z dwoma funkcjonującymi synapsami, o co tu A) chodzi, a nie powinno, oraz o co tu B) nie chodzi a powinno.
Chodzi o to że reforma emerytalna z 1999 wprowadziła 3 filary emerytalne, z których filar II polega na prywatnym oszczędzaniu emerytalnym w postaci obowiązkowego udziału w powołanych w tym celu OFEs – otwartych funduszach emerytalnych. Każdy OFE jest niezależną instytucją finansową mającą zarządzać, i szczęśliwie pomnażać, powierzony jej kapitał na indywidualnych rachunkach imiennych swoich członków. Tak przynajmniej OFEs były marketowane przy wprowadzaniu reformy i ze swej roli, jak dotychczas, wywiązują się poprawnie.
Nie dopowiedziano jedynie jednego – jaki dokładnie ma być tryb wypłat zgromadzonego tam kapitału. Początkowo, gdy nie było żadnego kapitału, nikt się tym specjalnie nie interesował. Teraz, gdy kapitał ten jest znaczny, państwo stara się wszelkimi siłami do niego przyssać.
Delikwent więc pracowicie składa i składa, aż w wieku 65 lat przechodzi na dobrze zasłużoną emeryturę. Ma ona być finansowana z kapitału który sobie zebrał. Jak dobrze pójdzie, w tym czasie będzie miał furę WŁASNEJ kasy naskładanej na rachunku w OFE. Ta kasa jest jego właściwym zabezpiecznieniem emerytalnym, i z niej pochodzić ma głównie jego emerytura. Idea reformy emerytalnej była przy tym taka że aż 2/3 skladki emerytalnej i tak idzie do czarnej dziury zwanej ZUSem (filar I), dając w zamian prawo do bazowego świadczenia emerytalnego (choć również zależnego od stażu składkowego). Jedynie zaś pozostała 1/3 została fizycznie zainwestowana poprzez OFEs na rynku kapitałowym. Mimo to, a raczej dzięki temu że państwo się od niej odczepiło, powstała szansa że ten własnie rzeczywisty kapitał, należący do delikwenta, stanowić będzie trzon jego przyszłej emerytury. W tym celu kapitał ten musiałby zostać w pewnym momencie użyty przez właściciela do zakupu dodatkowego, obok i poza ZUSem i państwem, świadczenia emerytalnego. Jego wysokość byłaby taka na jaką pozwala zgromadzona suma. Złożysz w OFE mniej, będziesz skazany na bazową emeryturę ZUS plus symboliczną tylko emeryturkę ekstra. Złożysz więcej, emerytura którą będziesz sobie mógł kupić będzie całkiem spora, dużo większa od marnej bazowej emerytury z ZUSu. I tak być powinno.
Kłopot w tym że państwo niezupełnie się odczepiło od kapitału w OFE. Odczepiło się, owszem, od zarządzania nim w czasie aktywności zawodowej podopiecznych; robią to OFEs. Ale uzurpuje sobie nadal prawo do niego po jej ustaniu.
Są dwie rzeczy które oburzone brakiem „dziedziczenia emerytur” masy wyraźnie nie są w stanie ogarnąć.
Po pierwsze, dożywotni ciąg jednakowych miesięcznych wypłat, zwany emeryturą, jest znanym wszędzie produktem finansowym zwanym annuity, o którym pisaliśmy zresztą już wcześniej kilka razy. Jeżeli masz kapitał X, możesz w każdej chwili kupić sobie za to ciąg miesięcznych wypłat, albo dożywotni albo nawet na określony czas trwania. Emeryturę, czyli więc dożywotnią annuity, można sobie zatem kupić dokładnie tak jak worek cementu – kasa na ladę, towar do klienta. Trzeba jedynie dysponować na to kasą. Nie jest to przy tym żadna transakcja wiązana, tak jak filar I i obietnice ZUSu. Nie jest też do tego potrzebna żadna skomplikowana infrastruktura ani też łaska państwa. Po prostu składasz, kapitał rośnie, a potem decydujesz co z nim zrobić.
Drugą sprawą której masy przyszłych emerytów chyba nie łapią jest to, że „emerytura” jako gwarancja dożywotnich wypłat o określonej wysokości na podstawie jednokrotnej inwestycji kapitału („kupienia”) nie jest prostym podzieleniem startowego kapitału i regularną dyspensacją równych rat co miesiąc. Owszem, sugerować to mogą różne bzdury rozsiewanie przez ekspertów rządowych, ZUSowskich czy też bezmózgową prasę.
W rzeczywistości nie rozdystrybuowana jeszcze emerytowi część kapitału przynosi bieżący zysk i powinna być ciągle aktywnie zarządzana, chociażby po to by przeciwdziałać efektom inflacji. Nie jest to przy tym zmartwienie emeryta – ten kupił produkt i nic go więcej nie obchodzi. Zajmuje się tym instutucja w której kupił annuity, która jednocześnie ponosi pełne ryzyko czasu jej trwania, bo emeryt Modalski ma przecież pełne prawo pożyć 100 lat, i więcej. Za wysokością wolnorynkowej dożywotniej annuity kryje się zatem spora maszyneria obliczeń, prognozowania i zarządzania kapitałem, a jakość produktu (wysokość i bezpieczeństwo annuity ) jest elementem konkurencji pomiędzy instytucjami które annuity oferują.
Ilekroć więc ktoś simplistycznie twierdzi że „emerytura to kapitał podzielony przez statystyczny czas trwania życia w miesiącach” emeryt może być pewien że ktoś go robi w konia, mając na myśli zabór jego kapitału. Dlaczego? Chociażby dlatego że pozbawia się go procentu z niewypłaconej jeszcze części jego kapitału, która należy do niego.
I tu dochodzimy do sedna właściwego problemu – do tego dysponowania kasą. Jeżeli emeryt Modalski kupi sobie za uskładaną w OFE kasę annuity w prywatnym banku ABC to problemu dziedziczenia nie ma. Strumienia gotówki nikt po nim nie odziedziczy. Conajwyżej o ile z annuity pozostała pewna reszta (bo są również takie kontrakty) to odziedziczy je spadkobieraca na normalnych zasadach. Jeżeli zaś Modalski kupi annuity na siebie i na panią Modalską razem, to też nie ma problemu z dziedziczeniem, ani też nie ma bezsensownej licytacji kto jak długo pracował. Wypłaty z tego produktu emerytalnego są po prostu kontynuowane do czasu śmierci dłużej żyjącego małżonka, kropka. To czy po jego śmierci ktoś coś odziedziczy wynika znowu tylko z typu wybranej annuity – czy pozostanie z tego jakaś reszta czy też (najczęściej) umowa jej nie przewiduje.
Rzeczywistym problemem w przygotowywanych obecnie ustawach nie jest więc wtórny problem dziedziczenia strumienia wypłat emerytalnych lecz fakt że państwo chce ubezwłasnowolnić emeryta nie oddając mu kasy OFE do ręki. Co gorzej, powtarza wspomniane nonsensy o „dzieleniu kapitału” przez ilość miesięcy i o rzekomo niezbędnej jego obligatoryjnej wypłacie tylko w drodze miesięcznych rat. Samo natomiast chce się usłużnie zatroszczyć o to co się dzieje z „niewykorzystaną” częścią tego kapitału, i to zarówno za życia emeryta jak i po jego śmierci. I samo tworzy w ten sposób problem „dziedziczenia”.
W dodatku nie mogący odczepić się nawet na stare lata od państwa emeryt będzie musiał jeszcze żywić je 3.5% haraczem za „wypłatę” swojego kapitału w formie emerytury II filara. Naszym zdaniem to właśnie jest skandal, i to z implikacjami dużo bardziej poważnymi dla delikwenta niż brak „dziedziczenia”. Pełno jest do tego rozsiewanych bzur, takich na przykład jak twierdzenia niejakiej Ireny Wóycickiej z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową która twierdzi że ” drugi filar [czyli OFE] podobnie jak pierwszy jest częścią ubezpieczeń społecznych, a nie przedsięwzięciem rynkowym„. A bo to nie chodziło w reformie emerytalnej właśnie o włączenie systemu rynkowego i o urynkowienie emerytur? Czemu przedsięwzięcie rynkowe nie miałoby być częścią ubezpieczeń społecznych? I czy nie była ideą reformy emerytalnej także myśl o dywersyfikacji źródeł zabezpieczenia emerytalnego, na wypadek na przykład katastrofy ZUSu?
Zresztą dotychczasowe ustawy wokół reformy emerytalnej nigdzie nie wspominają o przymusowych świadczeniach miesięcznych z II filara, i nigdzie nie zabraniają jednorazowej wypłaty całego złożonego tam kapitału zainteresowanemu celem dokonania autonomicznej decyzji co z nim dalej zrobić. Jest to wyłącznie wymysł pazernego państwa. Co więcej, wielokrotnie jest w nich mowa o tym że właścicielem kapitału złożonego w OFE jest przyszły emeryt. No więc jak jest w końcu z tym prawem własności którego praworządne państwo podobno przestrzega – czy można uprzejmie z niego skorzystać czy nie? A swoją drogą, ciekawe co jeszcze ta Wóycicka wybadała w gospodarce rynkowej…
Jeżeli więc, drogi Przyszły Emerycie, kruszysz kopię o dziedziczność emerytury z nie z twojego kapitału, to walczysz o pietruszkę. Walcz lepiej o swój kapitał. Emeryturę sobie sprawisz przy lada okazji, a z kapitałem może być znacznie trudniej.
p.s. Tutaj jest tekst projektowanej ustawy regulującej zakłady emerytalne (ZUEs) i wypłatę emerytur z powierzonych im składek. Do tego tekstu, i proponowanego w nim wyciskania emeryta z jego kapitału (w tym kolejny ukryty haracz na ZUS), jeszcze powrócimy. Tu chcę jedynie wskazać że nigdzie nie widzę w nim stwierdzenia że emeryt jest zobligowany nabyć świadczenie oferowane przez ZUE i że OFE nie może mu wypłacić JEGO kapitału w całości BEZ przymusowej emerytury. Tej drugiej stypulacji nie zawiera także ustawa o OFEs.
©2007cynik9
Wow, to był dawny post!
To że państwo ustaliło w jakie klasy aktywów wkłady emerytalne mogą być zainwestowane, i że większość z tego stanowią obligacje można zrozumiec. Odpowiada to przeważającej „mądrości inwestycyjnej”, o ile coś takiego wogóle istnieje.
To że państwo ogranicza te klasy aktywów do instrumentów krajowych to już znacznie gorzej. Nigdy idea trzymania czegoś w jednym koszyku, w tym przypadku w PL, nie jest dobra.
Ale to że OFEs są obowiązkowe i zmonopolizowane przez kartel kilkunastu instytucji jest fatalne.
Wg.mnie można by to znacznie prościej zorganizować, z wiekszym pożytkiem dla wszystkich zainteresowanych. Wystarczyłby normalny rachunek inwestycyjny w dowolnej instytucji, któremu opcjonalny symbol „E” (emerytalny) nadawałby jedynie specjalny status podatkowy (bezpodatkowa kumulacja zysków, również zwolnione z podatku wszelkie dodatkowe depozyty oszczędzającego, z ekstra podatkiem jedynie przy przedwczesnym podjęciu wkładów w gotówce). Żadnych restrykcji na przechodzenie z rachunkiem pomiędzy instytucjami, które na wyraźnie życzenie klienta mogłyby mu wkładem zarządzać. To wszystko. W takim kontekście niech instytucje inwestują w co chcą.
Warto zwrócić uwagę, że państwo ustaliło, w co OFE mają inwestować (głównie w obligacje skarbu państwa, w następnej kolejności w akcje notowane na GPW), więc to tak naprawdę nie OFE decydują w co pakują naszą kasę (dlatego też wyniki różnych OFE są tak podobne).