Co słychać w mieszkaniach?

spojrzenie w połowie roku

Gazeta Prawna z 3 lipca 2007 zamieszcza ciekawy raport o cenie nieruchomości w największych miastach kraju. Konstatuje w nim że minimalną ceną za 1m2 mieszkania z jaką się musi liczyć kupiec jest teraz 5 tys. zł. Po średnim wzroście w ciągu ubiegłego roku w granicach 60% ceny te w niektórych aglomeracjach leżą jeszcze wyżej – 6-8 tys. i więcej. Czytelnik jest też epatowany astronomicznymi cenami mieszkań w niektórych specjalnie pożądanych strefach, takich jak starówki w Wwie czy Krakowie lub inne prestiżowe lokacje w tych miastach, Gdańsku czy Zakopanem. Ceny te, o ile wierzyć Gazecie Prawnej, dochodzą już do kilkudziesięciu tysięcy zł za metr kwadratowy!

My na blogu DwaGrosze jesteśmy od dawna proponentami inwestowania w nieruchomości, jako ważnego elementu własnego emerytalnego filara IV. Z tego właśnie powodu od dłuższego czasu mieszkaniami w Polsce się nie zajmujemy. Nie możemy bowiem jakoś doszukać się tu jednego elementu niezbędnego w każdej racjonalnej działalności inwestycyjnej – wartości. Jedyne co widzimy to tylko ceny, ceny, ceny… :-). Sugeruje to nam że okres inwestycji w mieszkaniach przeszedł, przynajmniej jak na razie, w okres spekulacji. Dlatego też wolimy raczej szukać wartości po „śmietnikach”, w miejscach niechcianych, nieznanych, nie odkrytych czy też czasowo niemodnych lub właśnie zaraz po „modzie”.

Co oczywiście nie przeszkadza nam z ciekawością czytać raporty o kolejnych rekordach cen ustanawianych przez mieszkania w Polsce. Zastanawiamy się też jak to się wszystko potoczy i jak się skończy. I tu mamy cały szereg wątpliwości, bo w odróżnieniu od Gazety myślimy że rzecz się w pewnym momencie owszem, skończy. Chociażby dlatego że każda hiperboliczna aprecjacja cenowa czegokolwiek jak dotychczas zawsze kiedyś się kończyła.

Na szczęście wątpliwości tych nie ma Gazeta Prawna która twierdzi autorytatywnie że „ceny nadal będą rosły, choć wolniej, nie ma szans na powrót do poziomu sprzed dwóch lat„. Szkoda że nie podaje uzasadnienia tej intelektualnie stymulującej, podwójnej tezy. Jedyne co nam więc pozostaje to złapać kalkulatorek i trochę się zastanowić. Powrót z obecnego poziomu do poziomu sprzed dwóch lat oznaczałby spadek cen o ponad 60%.

Niemożliwe? Hmm, nie takie rzeczy już widywano, zwłaszcza w końcu rozmaitych manii. Ale okay, tu cynik9 byłby skłonny zgodzić się ostrożnie z Gazetą. Rzeczywiście, jak okiem sięgnąć jedno co widać to ocean „liquidity” – i będzie tak prawdopodobnie aż gdzieś po Euro2012. Ocean który w tej czy innej formie powinien podtrzymywać to co się fachowo nazywa „asset inflation„, a po naszemu sztucznie rozdmuchane ceny na rynku nieruchomości.

Klejnoty Pojezierza Drawskiego
autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

Tyle tylko że nawet w tych okolicznościach pomiędzy poważną 60% korektą a opartą na wierze supozycją Gazety że „ceny będą rosły” jest spora przepaść. Co gdy ceny nie spadną 60% ale jedynie 30%? Albo 35%? Tego typu odreagowanie byłoby przecież całkiem prawdopodobne w każdej hossie.

Swoją prognozę o rosnących cenach Gazeta zaopatruje zastrzeżeniem że będzie to wzrost bardziej powolny. Źródłem tego ma być sprawa „kurczącej się zdolności kredytowej Polaków„. To że zdolność ta się kurczy w miarę galopujących cen jest oczywiście logiczne. Ale zdolność kredytowa może zacząć się kurczyć także pod wpływem rosnących stóp procentowych. A te rosną już od pewnego czasu na całym świecie. W tym także w takiej Szwajcarii w której frankach wielu wzięło pożyczki hipoteczne tylko dlatego że nie kwalifikowało się na pożyczki w żadnej innej wyżej oprocentowanej walucie. Wtedy była to niewątpliwie właściwa decyzja, w dodatku wspomagana okresem rosnącego złotego.

Ale teraz sytuacja się zmienia. Wysokie wydatki związane z Euro2012 oznaczać będą odkręcenie wszystkich możliwych kranów monetarnych przez rząd – dodatkowe wydatki, dodatkowe zadłużenie i generalnie pogorszenie się sytuacji finansowej państwa. Dodajmy do tego możliwe kłopoty na rynkach kapitałowych prowadzące do osłabienia światowej koniunktury i mamy receptę na wyższe stopy procentowe, zwiększoną presję inflacyjną i słabszego złotego. Że o dodatkowej podaży budowanych właśnie przez rząd 3 milionów mieszkań już nie wspomnimy… 😉

Jak pewna jest w tej sytuacji perspektywa dalszych zwyżek cen mieszkań?

©2007cynik9