czyli ratowanie tonących?
Tylko czy jest to taka aby normalna „sprzedaż”?
Jako zwolennik spiskowej teorii dziejów i patrzenia na rzeczy pod światło, cynik9 nie może sobie odmówić chłopskiej przyjemności łupnięcia cepem w snop właśnie zaserwowanej nam informacyjnej słomy. A nóż widelec oprócz kurzu, wysypie się z tego parę zabłąkanych ziarenek prawdy…
Teoretycznie timing tej informacji zdawałby się wskazywać na kolektywne studzenie cen złota. Złoto miało kilka nieudanych ataków na psychologiczną granicę $700 i na razie odpoczywa. Po głosach wskazujących na czasowe przynajmniej moratorium na dalsze sprzedaże łatwo było szwajcarską nowinę wziąść za niemiłą niespodziankę. Okres wakacyjny jest tradycyjnie słabszy, każda więc negatywna wiadomość ma większą szansę być impulsem przedłużającym marazm. To pomimo wszystkich znaków na niebie i ziemi, na które zresztą często zwracamy uwagę zarówno na tym blogu jak i w DwaGrosze NewsLetter, wskazujących na sekularny, niezakłócony trend wznoszący. Co więcej, czynniki fundamentalne od lat nie były tak pozytywne dla złota jak obecnie.
Rynki jednak nie reagują często na czynniki fundamentalne, lecz głównie właśnie na impulsy i emocje. Możliwa reakcja na coś łatwo przechodzi w mocniejszy impuls, ten w jeszcze mocniejszy… Zanim się obejrzymy mamy kolejną panikę prowadzącą do okresowego strzyżenia inwestoriatu. Cena spada o oczko niżej i utrzymujący się nastrój rezygnacji pomaga ja tam utrzymać przez jakiś czas… Ale bez tego folkloru o ile mniej śmieszny byłby ten nasz świat!
I tu, proszę, mamy logicznych do bólu Szwajcarów. Jeśli więc nawet oni już zaczynają sprzedawać złoto to koniec hossy musi być pewnie blisko, mógłby ktoś pomyśleć. Ba, może nawet już jest po górce? Hmm, wygląda to na całkiem niezły impuls… Zwłaszcza że warknięcie topdog-a w Zurichu (Szwajcaria posiada czwarte pod względem wielkości rezerwy złota na świecie, po USA, IMF i ECB) jest ochoczo powielane przez kundle ujadające po okolicznych podwórkach. „Swiss sales dash hopes of gold recovery” (szwajcarska sprzedaż gasi nadzieje na zwyżkę cen złota) lamentuje od razu brytyjski the Telegraph. Nawet na ogół logiczny i nieźle poinformowany Resource Investor jest trochę zbity z pantałyku.
Ale my tu na blogu – jak zwykle – nie zalecamy wogóle poddawania się impulsom! Co najwyżej myśleniu. A i to oszczędnie i najlepiej dopiero po jeździe konnej i zimnej kapieli. (Czasem można to połączyć galopując na Debecie w kierunku wody :-))
No więc zastanówmy się – ile jest warte te 250 ton złota? Gdzież jest ten kalkulatorek, zaraz, zaraz, już mamy, tik, tik, odpowiedź – 5 miliarów dolarów! Problemy ze sprzedażą? – wolne żarty, wystarczy mały telefon do Pekinu. Narodowy Bank Chin ma okrągłą sumkę $1200 miliardów w rezerwie i nie bardzo wie co z tym robić. Ogłosił właśnie plany aby 5% z tego zdywersyfikować w złoto. Ale 5% to już $60 miliarów, 12x więcej niż całe złoto Szwajcarów. Nawet więc jak by Chińczycy kupili je na pniu, skąd wezmą brakujące 2600 ton? Chociażby tylko dlatego alarmy takiego na przykład Ambrożego Pritcharda ze wspomnianego już the Telegraph trudno nazwać inaczej niż, za przeproszeniem, b.s.
Nie zmienia to jednak intrygującego pytania: jeśli Szwajcarzy robią to co robią, to dlaczego to robią? Kraj jest wprawdzie mały, ale nie zauważono jeszcze aby z braku miejsca złoto gromadzono tam w pryzmach wzdłuż ulic. Na ich kredyt, ogłaszając sucho sprzedaż Szwajcarzy nie kompromitują się dorabiając to tego bzdurną pseudo-ideologię, tak jak Pedro Solbes w Hiszpanii. A więc o co może tu chodzić?
Myślę że prawdziwa przyczyna szwajcarskich machinacji ze złotem jest inna, a jej kulisy skrzętnie chronione właściwą Szwajcarom dyskrecją. Nie ulega wątpliwości że banking w tym kraju to wielki byznes. Jest też bardzo prawdopodobne że jednymi z głównych beneficjentów fali amoku leasowania złota przez banki centralne były właśnie banki szwajcarskie. Tak jak pisaliśmy już wcześniej, w latach 90-tych banki centralne ochoczo pozbywały się złota pożyczając je bankom komercyjnym. Te złoto natychmiast sprzedawały a uzyskany kapitał inwestowały gdzie indziej. Jednocześnie „wypożyczone” i dawno już sprzedane złoto nadal figurowało w księgach banków jako aktywo. Masy mogły więc spać spokojnie ze świadomością że ich skarby narodowe są wciąż pod pieczą banku centralnego, który je jedynie sprytnie wypożycza zarabiając dodatkowe centy. Leasowanie złota z kolei pomagało utrzymywać cenę złota na sztucznie zaniżonym poziomie przez lata, przez co kartel banków centralnych mógł prowadzić swoją politykę „silnego dolara”.
Obecnie, po więcej niż zdublowaniu się ceny złota w ostatnich latach jego odkupienie w naturze celem zwrotu złotych pożyczek bankowi centralnemu jest niewykonalne. Próby kupienia znacznych ilości potrzebnego złota na wolnym rynku podwindowałyby prawdopodobnie jego cenę do rekordowego poziomu. To z kolei przyczyniłoby się do wzmożonej presji na papierowy pieniądz, co jest anatemą dla banków centralnych. Z drugiej strony czekanie na nowy spurt w cenie złota i ponowne zdublowanie się w cenie to też horror, mogący postawić wiele banków komercyjnych w głębokich problemach.
W tej sytuacji jest rzeczą prawdopodobną że czyniąc przymiot z czystej konieczności Szwajcarski Bank Narodowy swoją akcją jedynie chce usunąć martwe pozycje w księgach. Zrobi to inkasując od dłużników spłatę długu w gotówce, w miejsce przekazanego im niegdyś złota. Co oczywiście nie przeszkadza aby odtrąbić to jako „sprzedaż” złota, mimo że nie musi być z tym związane przemieszczenie jednej sztabki fizycznego metalu.
Podobnie widzi to GATA.org, zasłużona organizacja patrząca na ręce bankom centralnym i monitorujaca ich machinacje ze złotem. Tytuł notatki GATA „Switzerland keeps bailing out its banks short gold” (Szwajcaria ratuje swoje banki z pozycji short w złocie) mówi sam za siebie.
„Gdyby szwajcarskie złoto okazało się już wyleasowane” pisze GATA, „chodzić tu będzie jedynie o złoto 'urojone’, sprzedane bezpośrednio bankom z pozycją short tak aby pomóc im ją zamknąć i wyjść z pułapki leasingu. Innymi słowy, może sie okazać że żadne fizyczne złoto nie zmaterializuje się na rynku„.
Wniosek stąd płynący jest taki: zanim po lekturze impulsu gazetowego polecisz pozbywać się swojego złota, weź zimną kapiel!
©2007cynik9
Bank Szwajcarii to akurat chyba kupil od Hitlera zlote zeby, ktore ten w czasie wojny mial w „ofercie” w pokaznej ilosci. Poza tym jednak wydawalo mi sie, ze takie kraje jak Chiny, Rosja, USA czy Australia po prostu zloto produkuja.
Co do executive order 6102, to konkluzja jest taka, ze po prostu nie nalezy kupowac zlota w taki sposob, zeby gdziekolwiek zostawal papierowy slad po nim, a nalezy to zrobic dyskretnie w kantorze, gdzie nie wolaja okazania dowodu osobistego. Czarny rynek w sytuacjach kryzysowych zawsze byl, jest i bedzie, wiec o zbyt na zloto w takiej sytuacji to ja bym sie nie martwil.
Tak, ale to z kolei zniechęca do trzymania złota jako zabezpieczenia na wypadek kryzysu. Co prawda można zawsze zakopać w ogródku (powodzenia w szukaniu), ale ze sprzedażą może być już gorzej….
He, he, banki centralne zawsze robią świetny byznes na złocie… Zastanawiał się pan skąd wogóle mają to złoto? Głównie z rabunku obywateli, szczególnie przy okazji rozmaitych wojen i kryzysów. Jeden taki executive order 6102 na przykład i pyk, sejfy pełne… 🙂
W sumie jednak bank centralny Szwajcarii zrobil wiec niezly interes. Przez iles lat zarabial oprocentowanie od leasingu, a w dogodnym momencie gdy cena zlota dosc znaczaco wzrosla dostanie za nie godiwa cene w papierowym pieniadzu. Jesli bowiem sprzeda zloto po dzisiejszej cenie, czyli dostanie papierowe pieniadze w iloasci odpowiadajacej dzisiejszej cenie zlota, to bedzie je przeciez mogl odkupic na rynku w fizycznej postaci.
Co do eliminacji potencjalnych kupcow, to niby to prawda, ale przeciez banki leasujace zloto kiedys je po prostu puscily na rynek, wiec wtedy indywidualny nabywca mogl kupic fizyczny metal.
O ile dobrze rozumiem jedyna nieuczciwoscia bylo wirtualne dublowania ilosci zlota polegajace na pozbyciu sie fizycznego metalu przez bank centralny przy jednoczesnym trzymaniu go „na stanie” w ksiegach. W momencie jednak oficjalnej sprzedazy po dzisiejszych cenach wyglada mi to na zwykle zalegalizowanie stanu faktycznego.
Za pożyczone złoto wierzyciel płaci przez cały czas lease rate – ok. 0.5%. Jego koszt kapitału jest śmiesznie niski. A kapitał (ze sprzedazy złota przed laty) zwraca mu, powiedzmy 10-15%/rocznie. Niezły byznes.
Ale pożyczkę musi teoretycznie zwrócić w naturze. Proceder pożyczek był tak powszechny że gdyby więcej wierzycieli chciało teraz fizycznie kupować złoto celem zwrotu, przypuszczam że jego cena by podskoczyła bardziej niż banki centralne mogą tolerować. W przypadku CH chodzi moim zdaniem o deal pod stołem, który może być oparty na obecnej cenie złota. Ważne jest jednak to że eliminuje on potencjalnego kupca poszukującego fizycznego złota. Banki centralne mogą woleć zamknąć transakcję papierem akceptując to że nie zobaczą swojego wypożyczonego złota nigdy więcej, o ile transakcja taka pomaga utrzymać cenę złota pod presją.
Przyznam sie, ze nie bardzo rozumiem te cala machinacje z leasingiem. A wlasciwie nie bardzo rozumiem jej zakonczenie. Przeciez zeby ksiegi sie zgadzaly, to bank centralny Szwajcarii musialby teraz „sprzedac” zloto po aktualnej cenie rynkowej. Wiec banki ktore zloto mialy w leasingu musialyby zaplacic bankowi centralnemu tyle samo co za zakup metalu na rynku. Jesli zas cena sprzedazy bedzie sprzed klilku lat, czyli mocno zanizona w stosunku do obecnej, to jak bank centralny wytlumaczy to obywatelom? W koncu jesli zapisza w ksiegach, ze sprzedali 250 ton zlota po 300 USD za uncje, to kazdy z obywateli stwierdzi, ze on tez by po takiej cenie chcial kupic…