Czy pojezierze Drawskie schodzi na psy?

kontrybucja regionalna

Sądząc po tłumach turystów odwiedzających nasze piękne pojezierze niebezpieczeństwa takiego na szczęście nie ma, przynajmniej jak na razie. Wręcz przeciwnie, oznaki gospodarczego przyspieszenia dotarły także nad Drawę i widoczne są wszędzie, szczególnie zaś w rosnących cenach nieruchomości i w masowym malowaniu domów których stan odrapanej rudery jakoś przez 60 lat nikomu nie przeszkadzał. Do teraz. Nawet cynik9 dał się przekonać że od schludnego pomalowania domku prawdopodobnie nikt jeszcze nie umarł. Woli jednak przedwcześnie nie ryzykować…. Tak to unijne promienie przebijają się powoli przez mrok zapyziałego wschodu.

Wiele wskazuje na to że pod jednym względem miasteczka naszego uroczego rejonu jednak na psy, owszem, schodzą. Chodzi tu o schodzenie na psy w sensie jak najbardziej dosłownym, i to nawet nie na pojedyncze sztuki ale na całe stada. Na psie g. na każdym kroku skarżą się więc ustawicznie mieszkańcy rejonu na rozmaitych forach, a rytuał tych skarg i obietnic „zrobienia czegoś” powtarza się regularnie, nie zmieniając niczego od lat.

Najbardziej groteskowego wymiaru nabiera prawdopodobnie sytuacja w Czaplinku. Co najpierw rzuca się w oczy turyście odwiedzającemu okazały rynek w tej wakacyjnej mekce na jeziorem Drawskim? Zabytkowy kościół parafialny z końca XIV w? Hotel Elektor, akurat przewidująco zamknięty na sezon? Może ciekawa izba muzealna na rogu? Nie, są to stada bezpańskich kundli przemierzające rynek wzdłuż i wszerz, tudzież przylegające ulice! No i oczywiście to co po pieskach pozostaje dosłownie wszędzie, a szczególnie na niewielkich skrawkach trawy na rynku.

Optymiści mogą dopatrywać się tu nowatorskiego nawiązania władz miasta do tradycji średniowiecznych. Istotnie, stada miejskich kundli prominentnie występują np. w malarstwie holenderskim tego okresu. Jednak jak wiadomo nie każde nawiązywanie do średniowiecza, jak na przykład ścieki w otwartych rynsztokach czy żebracy, jest jednakowo apetyczne. W nawiązywaniu do średniowiecza musimy być zatem raczej ostrożni.

Tu jednak, w obliczu permanentnej niemocy władz które na psie watahy jakoś od lat nie mogą znaleźć żadnego lekarstwa, chcemy zasugerować starą średniowieczną metodę która owszem, jest jak najbardziej godna uwagi. Kłopot jedynie w tym że może nie być za bardzo euro-poprawna, ale trudno, pewnie można to przeżyć.

Otóż po uwolnieniu pewnych środków budżetowych drogą np. zwolnienia skądinąd bezużytecznej straży miejskiej proponujemy wprowadzenie, w wolnorynkowym wariancie, instytucji Głównego Hycla Miasta. Zwolnieni strażnicy miejscy, teraz już jako firma, mieliby zapewne dużą szansę wygrać przetarg, mając za sobą atrybut znajomości miasta, kundli oraz, w niektórych przynajmniej przypadkach, nawet ich właścicieli. Gwarantuję że w przeciągu pół roku niewidzialna ręka rynku, to jest pana hycla, poradziłaby sobie z problemem miejskich kundli raz i na zawsze. Ku uldze mieszkańców i zadowoleniu turystów. Ba, usługa ta miałaby duży potencjał eksportowy jako że sąsiednie miasta borykają sie z tym samym problemem. A pani burmistrz Czaplinka mogłaby dumnie wypinać okazałą pierś… To jest, do orderu za efektywność w zlikwidowaniu uciążliwego problemu.

Nie chcąc pozostać w tyle za Czaplinkiem pan burmistrz Złocieńca i radni niewątpliwie przestaliby wypinać co innego na swój elektorat i również zaczęliby w końcu działać (a przynajmniej zaglądać na fora gdzie ich wyborcy gremialnie się skarżą na m.in. problem psiego g. ). Tu pomysł byłby równie odkrywczy co oczywisty – umożliwić ludziom racjonalne rozwiązanie problemu który ich pupile stwarzają. To w miejsce na ogół zalecanych kar, sankcji, mandatów i innych instrumentów nacisku.

Rozwiązanie proponujemy bezceremonialnie skopiować z krajów bardziej cywilizowanych. Wygląda ono mniej więcej tak jak na wizerunku obok.

Jest to najprostszy wynalazek od czasu wynalezienia psa policyjnego – który jak wiadomo składa się z psa właściwego oraz linki prowadzącej. Tutaj mamy oto śmietnik uniwersalny składający się ze śmietnika właściwego oraz rolki z woreczkami plastikowymi do oddzierania.

Instrukcja obsługi: gdy piesek zrobi to co ma zrobić, właściciel pupilka oddziera torebkę plastikową obok, zakłada ją na rękę, łapie nią produkt swojego pieska, wywraca wszystko na drugą stronę, zawiązuje oraz wrzuca do śmietnika. To wszystko – szybko, łatwo, higienicznie. Serwis urządzenia sprowadza się do wymiany worka z zawartością oraz do odnawiania, w miarę potrzeby, rolki z woreczkami. Nie wymaga przy tym IQ wyższego niż numer butów, leży zatem nawet w zasięgu możliwości większości strażników miejskich.

Wystarczy teraz rozmieścić takie instrumenty na większych placach, skwerach i parkach, i 90% problemu mamy załatwione! W dodatku zawalony zleceniami lokalny zakład ślusarsko spawalniczy będzie miał szansę nie tylko stać się gminnym potentatem produkcyjnym, ale i znacznym eksporterem poszukiwanego produktu na prawo i lewo. Czy ktoś wspominał walkę z bezrobociem?

No dobrze, a co z pozostałymi 10% problemu, jak na przykład psie g. na klatkach schodowych? Ano, ten problem wymaga wyższego IQ, więc tu przebłysk inwencji cynika9 się niestety kończy… Coś trzeba jednak przecież zostawić Drawsku Pomorskiemu, aby nie poczuło się ono wyalienowane! A ponieważ Drawsko ma reputację najmądrzejszej gminy w okolicy, nie ma wątpliwości że i drawszczanie coś wymyślą…

©2007cynik9

8 thoughts on “Czy pojezierze Drawskie schodzi na psy?

  1. Niestety w naszym pięknym kraju tak proste rozwiązanie jest chyba zbyt skomplikowane dla jego mieszkańców. Sprawdzone empirycznie i organoleptycznie

  2. @omacku:
    witaj, przyjemnie jak znajome twarze tu wpadają…

    Plus dla Koszalina! Co do norm – być może są jakieś lokalne warianty, nie wiem. Faktem jest że w niektórych miejscach rzeczywiście spotyka się osobne kosze.

    Z drugiej jednak strony w opisanym wynalazku nie mówimy o – że tak powiem – koszu z otwartym łajnem. Wszystko jest hermetycznie opakowane w nieprzezroczystych woreczkach, nie drażniąc ani węchu ani estetyki. Możliwe że odnoszą się do tego inne normy.

  3. vientro napisał(a): „Obawiam się, że zaproponowane przez Pana rozwiązanie jest zbyt proste jak na polskie warunki, otóż nie spełnia ono norm sanitarnych. Mianowicie w Polsce nie wolno wyrzucać do śmietnika odchodów, ani wywozić ich na wspólne wysypisko. Muszą być postawione osobne kosze tylko w tym celu i następnie zawartość musi zostać poddana utylizacji.”
    Otóż w Koszalinie,jak napisał w jednym z wątków na forum https://www.koszalin24.info/ komendant Straży Miejskiej, po konsultacji z PGK, nie ma żadnego problemu z wyrzucaniem psich odchodów do zwykłych koszy ulicznych.

  4. @vientro:
    Tja, pewnie ma Pan rację…

    Ale obawiam się że jak się będziemy dawali zanadto terroryzować normom sanitarnym to będziemy brodzić po kostki w g. do Sądu Ostatecznego.

  5. @uwazny_czytelnik;

    wszerz, wszerz, wszerz, wszerz, wszerz.

    Pełna kompromitacja autora 🙁

  6. Czyta sie dobrze, ale jak zobaczylem „wszeż”, to z poczatku nie wiedzialem co oznacza to slowo 😉

  7. Tylko trzeba dbać o to, żeby torebki były, no i żeby ludzie korzystali, bo „przecież normalny człowiek, panie, tego do ręki nie weźmie”.

    W Polsce jak już coś zostanie zrobione, to wykonawcy spoczywają na laurach.

  8. Obawiam się, że zaproponowane przez Pana rozwiązanie jest zbyt proste jak na polskie warunki, otóż nie spełnia ono norm sanitarnych. Mianowicie w Polsce nie wolno wyrzucać do śmietnika odchodów, ani wywozić ich na wspólne wysypisko. Muszą być postawione osobne kosze tylko w tym celu i następnie zawartość musi zostać poddana utylizacji.
    W Katowicach zresztą postawiono kilka takich koszy… zbyt długo nie postały. Swoją drogą ciekawe kto mógł się pokusić o rozwalenie kosza pełnego wiadomo czego. No ale teraz nie ma gdzie wyrzucać więc nikt się nie ma prawa czepiać.

Comments are closed.