Rządowe Bezpieczeństwo

czyli troszcz się o własne

Nasze dywagacje o niebezpieczeństwie potencjalnego skoku na kasę filara II czy filara III przez ZUS/państwo uzupełnia niedawna wiadomość z Gazety Prawnej która pod datą 28.02 donosi o rządowym projekcie zarządzania kryzysowego. Do projektu opozycja ma podobno jakieś zastrzeżenia. A kto ich by nie miał? Nas jednak interesują nie tyle zastrzeżenia opozycji, ile sam fakt że coś takiego ulęgło się w głowach rządzących, to raz, oraz co może to oznaczać dla normalnego obywatela, dwa. Zwłaszcza dla przyszłego emeryta, ktorego składki i podatki tę ekstrawagancję finansują a którego emerytalne oszczędności bezpieczniejsze od tego się nie staną.

Pytanie ogólne jest takie – czy w tym kraju nie ma już rzeczywiście pilniejszych rzeczy aby się nimi zająć? Czy jedynej rzeczy której potrzeba całej piramidzie obecnych struktur jest tworzenie na ich czubku nowych – Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, jednostki budżetowej podległej premierowi oraz Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego? Prawdopodobnie jak by poszukać to coś pilniejszego jeszcze chyba się znajdzie. Co na przykład z obiecaną obniżką podatków? Co na przykład ze służbą zdrowia? Co z tymi 3-ma milionami mieszkań?

No ale ok, mieliśmy się polityką nie zajmować. Zresztą ten strzał z trzema milionami mieszkań jest rzeczywiście trochę nie fair, bo trudno przypuszczać aby ktoś z szanownych czytelników odwiedzających akurat ten blog kiedykolwiek w nie wierzył. Więc tak długo jak rząd się nie wtrąca do obywatela, ten prawdopodobnie dobrze zrobi jak nie będzie się wtrącał do rządu. I przepisy o Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego powinny obchodzic go tak jak on obchodzi przepisy… 😉

Jest jednak coś niejasnego i niepokojącego w tym „zarządzaniu kryzysowym”, i w priorytecie jaki ta marginalna sprawa otrzymuje. To oczywiście oprócz zwykłego ładunku posad dla znajomych króliczka, korupcyjnych powiązań które można będzie potem ścigać i bezsensownego wyrzucania pieniędzy podatników w błoto. Do tego ostatniego przecież taki Afganistan jest o wiele praktyczniejszy, nie potrzeba żadnych nowych struktur. A niepokojace jest to że tak naprawdę nie bardzo wiadomo jakim to kryzysem władze chcą zarządzać. Wiadomo natomiast że gdy władze chcą zarządzać nieistniejącym kryzysem to wcześniej czy później same o niego się zatroszczą…

Z tego co autorowi wiadomo prawo przewiduje obecnie możliwość wprowadzenia jednego z trzech stanów nadzwyczajnych: wojennego, klęski żywiołowej lub wyjątkowego. Trzy możliwości więc. Są przepisy regulujące co kto ma robić w takich wypadkach. W sytuacji podbramkowej mamy więc albo wojnę, albo powódź, huragan, co tam jeszcze, albo – możliwość trzecia – wszystko inne. Wydawałoby się że to raczej wyczerpujący podział. Powinniśmy być zatem zabezpieczeni po zęby na wszelką ewentualność i wyregulowani na ostatni guzik.

Ale okazuje się że nie jesteśmy – wyraźnie musi być coś jeszcze co niepokoi troskliwą władzę bo w myśl projektu system zarządzania kryzysowego tworzony ma być „na wypadek wystąpienia zagrożeń, wymagających podjęcia szczególnych działań w sytuacjach, które nie spełniają przesłanek wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych„. Czemu więc nikt nie wyjdzie i nie poinstruuje ciemnych chłopów w pomorskich wsiach, jaki to ma być ten wypadek i jakie są te szczególne działania które nie spełniają „przesłanek do wprowadzenia”? A dyć musi to być najgłupszy rejon kraju, skoro dla reszty wszystko jest jasne.

Według Gazety Prawnej posłowie PiS i LPR, broniąc projektu twierdzą że ma on na celu „zwiększenie bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego państwa oraz że jest odpowiedzią na nowe pojawiające się zagrożenia, m.in. terroryzm„. Miedzy innymi? Znów ta stara dyskietka z terroryzmem?… A jakie są „te inne”? Czyżby nowa struktura, z nowymi etatami urzędników drenujacych dodatkowo budżet państwa, miałaby być odpowiedzią na widmo pojawienia się paru Ayatollahów gdzieś po lasach Pomorza Zachodniego? Na wypadek gdybyśmy z Debetem przeoczyli paru gości w białych turbanach, przedzierajacych się z walizeczkami przez trzciny wokół naszego jeziorka? I do których ścigania nie wystarczy paru okolicznych chłopów z widłami ale konieczne jest Rządowe Centrum Bezpieczeństwa w Warszawie? Lepiej nie powtarzać tego Debetowi bo się potknie ze śmiechu!

A może chodzi czasem o bardziej subtelne zagrożenia, do stawienia czoła którym oficjalny glejt i zasłona dymna ustawy mogą być pomocne? Jak na przykład spałowanie protestujacych na rzecz czegoś tam, czy też przeciwko czemuś innemu, i pozamykanie całego tałatajstwa na trzy miesiące bez sądu? Trudno przecież wytaczać wojsko i wygłupiać się z ogłaszaniem stanu wyjątkowego do spacyfikowania takiej na przykład, Rospudy. Źle się to jakoś kojarzy. Albo na przykład staranować przyszłe protesty przeciwko tarczy rakietowej, którą usiłuje się wtłoczyć do gardła opornemu narodowi. A przecież poradzi sobie z tym kryzysem powiatowy zespoł zarządzania kryzysowego. Po prostu efektywnie zarządzi i cześć, sam oczywiście będąc sprawnie zarządzany przez wojewódzki zespoł zarządzania kryzysowego. Który, ma się rozumieć, otrzyma wytyczne z Rzadowego Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Ale nawet to nie gzy torfowe nad Rospudą mogą czuć się najbardziej zagrożone tym „zwiększaniem bezpieczeństwa”. Kto wie czy najwiekszą ofiarą nie okaże się przyszły emeryt z pieniędzy którego, jak napomknęliśmy wcześniej, cały ten nonsens jest finansowany w pierwszym rzędzie. Bo co gdyby kryzysem którego najbardziej obawiają się władze byłaby nie Rospuda czy paru Ayatollahow pod Drawskiem, ale kryzys finansowy? Może – tylko może, dla potrzeb argumentu – ktoś, gdzieś, zdaje sobie sprawę z domku z kart jakim jest oparty wyłącznie na papierze obecny system finansowy na świecie? I co mogłoby się stać gdyby stała się rzecz niemożliwa – wszystko złożyło się na płask, z dolarem na czele? Wtedy rzeczywiście byłoby mniej przyjemnie. I wtedy rzeczywiście Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego miał by co ratować – w tym przede wszystkim własne portki – przed gniewem raptownie spauperyzowanych mas które straciły wszystko i wyległy na ulice. Oczywiście ta apokaliptyczna pisanina jest tylko tym właśnie – i oby się nie ziściła! Ale faktem jest że cały system opiera się na jednej cienkiej nitce – na wierze w papier. I jest rzeczą otwartą jak długo jeszcze. Jeżeli długo, a nitka gruba, to czemu nikt nie wyjdzie i nie powie, kawa na ławę, jakie są tak naprawdę te „nowe zagrożenia” i o co ty chodzi w całej tej szaradzie? Jakim to konkretnym kryzysem zarzadzać ma Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego? Tylko bez Ayatollahów i rakiet z Iranu, please, nie każdy w tym kraju musi być idiotą.

Jedna rzecz jest prosta jak grabie – w każdym państwie, w każdym kryzysie który w jakimś stopniu zawadza o finanse pierwszym zarządzeniem władz „kryzysowych” jest zawsze blokada, kontrola i przymus. Blokada kont, kontrola przepływów, narzucone limity wypłat, konfiskata. Ostatnia lekcja historii? – Argentyna. Hablamos español?

Oczywiście że tu się to nie zdarzy! bo mamy NBP, NBP ma Skrzypka, Skrzypek ma kontakty w ECB. Ba, nawet u św. Piotra gdzie jest w kontakcie z byłym prezesem ś.p. Wimem Duisenbergiem, jak sam zdradził. W dodatku jesteśmy przecież w Unii, a Unia nie dopuści aby przyszłego kandydata do euro ogolił na łyso np. atak spekulantów w rodzaju Sorosa na złotego. Ale w 1992 Anglia też była w Unii, co nie przeszkodziło Sorosowi ustrzelić z sukcesem funta. Więc czemu właściwie nie mogliby ustrzelić przewartościowanego złotego?

A gdyby-gdyby-gdyby się coś zdarzyło, czy to w skali kraju, rejonu czy Europy, warto zdać sobie sprawę że każdy rachunek bankowy może jednym zarządzeniem takiego np. Rządowego Centrum Bezpieczeństwa zostać zamrożony, zrewaluowany czy wogóle wypchany trocinami. Oczywiście zawsze czasowo, dla celów wyższych i dla wspólnego dobra. Z właścicielami kont stojącymi w kolejce by pobrać dozwolony dzienny limit. Na przykład nowych polskich groszy, które właśnie wprowadzono innym zarządzeniem Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Szczególnie bezbronne i narażone na manipulacje władz są trudne lub niemożliwe do szybkiego wycofania długoterminowe oszczędności emerytalne typu filara II (OFEs) i filara III (IKEs). Zresztą prawdopodobnie i bez kryzysu zewnętrznego szansa na ich wycofanie w gotówce w miarę upływu czasu zmaleje do zera. Zatroszczy się o to kombinacja demografii, tonącego ZUSu i przestraszonego rządu, który najprawdopodobniej coś rzeczywiście „zarządzi”. Jak np. wyliczenie i przymusową wypłatę obniżonych świadczeń emerytalnych via ZUS, co się w pierwszym podejściu nie udało Kalacie. O ile jednak z filarem II przyszły emeryt nie ma wielkiego wyboru, to to ile z reszty jego oszczędności emerytalnych znajdzie się w polu rażenia ewentualnego „zarządzania kryzysowgo” zależy od niego.

Ok, nie chcąc dalej kopać zdechłego konia (Debet wogóle nie radzi kopać – bo może oddać a kopie lepiej) – powtórzę tu jednak ten stary refren – p.z.u – przezorny zawsze ubezpieczony. A polisą ubezpieczeniową na apokalipsę jest tylko złoto w prywatnym posiadaniu, wolne od zarządzeń, zakazów i nakazów rozmaitych sztabów „kryzysowych” i innych „centrów bezpieczeństwa” od 6000 lat.

Więcej bieżących informacji o złocie dla abonentów naszej listy emailowej.

©2007cynik9

3 thoughts on “Rządowe Bezpieczeństwo

  1. Premier Pawlak zadaje dramatyczne pytania na swoim blogu jak wykpic się z pomostowych enerytur !
    W.g mnie to Zus powinien się sam finansowac jak fundusze emerytalne.
    Wystarczy by państwo płaciło składki za urzędników wynagradzanych z budżetu .Od emerytur nie powinno sie pobierać podatku dochodowego tylko marżę dla ZUSu .Wtedy ZUS mógłby przejąć jako instytucja społecznego zaufania II i III filar.
    Science fiction ?

  2. Od dawna twierdzę że jak przyjdzie co do czego z państwowymi emeryturami będzie podobnie jak z mięsem za PRL:

    Orientując się że mięsa nie starczy dla wszystkich stojących w gigantycznej kolejce kierownik sklepu mięsnego redukuje popyt: niestety, dziś mięso tylko dla członków partii! Kolejka topnieje ale nadal duża, więc redukuje nadal: towarzysze, niestety dziś mięso tylko od sekretarza POP wzwyż! A gdy kolejka osiąga rozsądne rozmiary kierownik ogłasza: towarzysze, jako najbardziej zaangażowana awangarda narodu jestem pewnien że zrozumiecie przejściowe trudności i nie będziecie marudzić gdy wam powiem że dziś mięsa wogóle nie będzie… 🙂

    p.z.u. – przezorny buduje filar IV. pozdr.

Comments are closed.