Inwestowanie w Złoto (1)

rola złota w portfelu inwestycyjnym

One who has gold does as he wills in the world, and it even sends souls to Paradise
[Ten kto ma złoto robi co chce na tym świecie, nawet wysyła dusze do raju]

Krzysztof Kolumb

Od naszych trzech odcinków o złocie z poczatku roku upłynał prawie kwartał; najwyższy czas więc odkurzyć stary wątek. W międzyczasie złoto było uprzejme dostarczyć nam treningu praktycznego w postaci niezłego rollercoaster-a o amplitudzie $70. Srebro zaś potwierdziło w pełni przestrogi cynika9 że jest dużo bardziej wolatylne niż złoto, dając 2x więcej emocji w jeździe w górę i 2x więcej desperacji w oczach smiałków przy zjeździe na dół.

Jak już wspomnieliśmy wcześniej, dobrze zbalansowany długofalowy portfel inwestycyjny powinien mieć sektor zainwestowany złoto i ewentualnie inne metale szlachetne. Dla potrzeb tego watku skupimy się na złocie i przyjrzymy się nieco bardziej szczegółowo roli złota w naszym hipotetycznym portfelu czwartego filara oraz samej mechanice inwestowania w złoto.

W złoto możemy inwestowac na 101 różnych sposobów, od prostej, nielewarowanej transakcji kupna złota za gotówkę po wysoce spekulacyjne kontrakty terminowe, opcje i derywaty, i od kupna fizycznego, namacalnego złota w butiku na rogu po cały szereg wariantów złota wirtualnego, czyli papierów z różnym stopniem gwarancji, wsparcia czy wogóle związku ze złotem. Dobry przegląd większości popularnych technik jest na galmarley.

W kontekście zarządzania własnym, długoterminowym portfelem czwartego filara skupimy się w tym wątku na trzech popularnych formach. Są nimi inwestycje w:

  1. fizyczne złoto, w postaci sztabek lub monet
  2. „papierowe” złoto poprzez ETF (exchange traded fund) czy podobny mechanizm inwestowania grupowego, oraz
  3. akcje firm związanych z poszukiwaniem, wydobyciem, przetwarzaniem czy dystrybucją złota

Główną rolą złota jest funkcja polisy ubezpieczeniowej. Polisy dokładnie na co? Z jednej strony na to co się nigdy nie powinno stać i co się, miejmy nadzieję, nie stanie: światowy kryzys finansowy, nagły krach reżimu papierowego pieniądza, kryzys regionalny czy krajowy typu Argentyny, hyperinflacja, załamanie się porządku publicznego, działania zbrojne, niepokoje społeczne rozmaitego rodzaju i rewolucje, run na banki, ekspropiacja czy zamrożenie wkładów bankowych, itd, itp – lista jest długa. Ale oprócz tych wszystkich apokaliptycznych nieszczęść – nazwijmy to nagłych – złoto jest przede wszystkim polisą ubezpieczeniową przez innym nieszczęściem, wcale nie mniejszym tyle że zdradziecko rozłożonym w czasie – powolnym przeżeraniem siły nabywczej nie opartego na niczym papierowego pieniądza przez inflację. A w odróżnieniu od innych to nieszczęście, rozumiane zresztą przez niewielu, jest gwarantowane.

Jest więc pewien negatywny, zachowawczy odcień inwestowania w złoto, z którego warto sobie zdawać sprawę. To nie jest inwestowanie „pozytywne”, w sensie kontrybucji w budowanie czegoś nowego, lepszego, o większej wartości. Nie inwestycja której wartość nas kiedyś sowicie wynagrodzi za podjęte ryzyko i da satysfakcję że pozytywnie zmieniliśmy świat wokół nas. W warunkach indywidualnej swobody i racjonalnych zachowań państw i społeczeństw nikt by w złoto nie inwestował. Oszczędności w złocie przynosiłyby zwrot mizerny, w porównaniu z produktywnym zainwestowaniem środków w coś daleko bardziej przydatnego, i przez to dużo bardziej dochodowego. Ale świat nie jest niestety racjonalny i jak historia wielokrotnie wykazała przesadne zaufanie w instytycje państwa i w sterującą nim klasę polityczną może zakończyć się fatalnie. Dlatego inwestycja w złoto jest indywidualnym zabezpieczeniem przed możliwymi ekscesami państwa, jego urzedników i skutkami jego polityki. Jest ono – jak kto woli – niezwykle ważną żółtą kartką którą obywatel ma do dyspozycji i którą może okazać rządzącym gdy inne formy komunikacji (jak na przykład palenie opon… 😉 zawodzą. Rozmiar tej kartki zmienia się w czasie, w zależności od zaufania jakie obywatel ma do władzy że ta w ten czy inny sposób nie będzie kolidowała z jego osobistą wolnością i nie będzie starała się ograniczyć jego aspiracji i celów.

Celem polisy pożarowej na dom nie jest jego ulepszanie czy rozbudowa. Jest to uciążliwy coroczny wydatek, którego sens jest jedynie w mitygowaniu skutków wysoce nieprawdopodobnego negatywnego zdarzenia. Podobnie celem polisy złota w portfelu nie jest wzrost majątku (obiektywnie mierzonego, celowo pomijam tu w czym), ale raczej niedopuszczenie aby zdarzenia zewnętrzne ten majątek nadwerężyły lub jeśli już to w niewielkim stopniu.

Aby polisa złota spełniała swoje zadanie jest rzeczą logiczną że powinno to być złoto w naturze. Tylko sztabka czy moneta w fizycznym posiadaniu i w dyspozycji właściciela spełnia postulaty tej polisy. Jest to punkt o fundamentalnym znaczeniu, który musi być dobrze zrozumiany. Tylko złoto w naturze nie jest czyimś zobowiązaniem czy czyjąś obietnicą w tej czy innej formie. Tylko staroświeckie złoto w Twoim fizycznym posiadaniu, drogi czytelniku, jest majątkiem który nie może być nigdy przez nikogo wymazany i majątkiem na który władza, banki i państwo nie mają żadnego wpływu. Poza doraźną, pośrednią manipulacją jego względnej ceny wyrażonej w drukowanych przezeń kawałkach papieru. Złoto, krótko mówiąc, to niezależność.

W „Pianiście” Polańskiego jest wymowna scena ilustrujaca wartość złotych monet w Getcie Warszawskim. Co warte byłyby dla kogoś w takiej sytuacji akcje kopalni złota czy też papierowy weksel na coś tam? Co warte będzie konto IKE gdyby rząd nagle zdewaluował złotego o 50%? (wiem, wiem, nigdy się to nie zdarzy, to tylko hipoteza). Odpowiedź: 50% tego co poprzednio. A ile bedzie warta sztabka pod poduszką? 100% (a relatywnie, przy takim wydarzeniu, zapewnie 10X wiecej z dnia na dzień ;-).

Inną, bardziej powiązaną z realiami konkretnej sytuacji ekonomicznej, rolą złota w portfelu inwestycyjnym jest potencjał aprecjacji cenowej. Czyli po naszemu, chłopskiemu – szansa że pójdzie „w górę”.

W racjonalnym świecie byłoby to dziwne – raczej właśnie w odniesieniu do obiektywnego wzorca wartości jakim jest złoto wszystkie inne ceny byłyby określane. Ale dzisiejszy świat nie jest w pełni racjonalny i porzucając złoto trzydziesci kilka lat temu wdał się w kolejny eksperyment z papierowym pieniądzem nie opartym na niczym. Eksperyment który zawsze w przeszłości kończył się mizernie i który nie daje żadnych podstaw by mniemać że tym razem będzie inaczej.

O powstałym w wyniku tego oceanie papieru, który nie stoi w żadnej proporcji ze stabilną, ograniczoną ilością złota na świecie pisalismy już wcześniej. Są jednak długie okresy w których inwestorzy zauroczeni wszechwładnie panującymi wartościami papierowymi i dobrą koniunkturą nie zwracają na to większej uwagi. Pieniądz to pieniądz, powtarzają. Ale pieniądz to niekoniecznie wartość, o czym okresy wysokiej inflacji okazyjnie przypominają. Od czasu do czasu preferencje się więc zmieniają, karty się odwracają i inwestorzy zaczynają stronić od papieru. Preferowane są wartości wymierne, namacalne (tangibles). W szczycie ostatniego takiego cyklu surowcowego dwadzieścia parę lat temu złoto, srebro i inne metale były królem – papieru nikt nie chciał. „Śmierć akcji” obwieszczała na pierwszej stronie czołowa publikacja finansowa Ameryki. Kolejki chętnych do zakupu fizycznego złota przypominały kolejki po szynkę czy pomarańcze za PRL.

Obecna sytuacja, po dwudziestu kilku latach papierowego boom-u, jest ciekawa. Pod wpływem ekscesów wynikających z długotrwałej, nadmiernej podaży pieniądza, imbalansów, eksplodującego zadłużenia i groteskowo rosnących obietnic rządów bez szans na ich pokrycie wiary w papier jakby powoli ubywa. Jednocześnie od kilku lat ceny surowców przeżywaja renesans, przez masy prawdopodobnie jeszcze nie bardzo dostrzegany. Ale dla uważnego obserwatora obraz jest klarowny. Przez ostatnie 5 lat np. Dow-Jones stoi +/- tam gdzie był, a dolar jest 30% do tyłu. Przez ten sam czas miedź np. zwielokrotniła się w cenie 4x, cynk prawie 4x a nikiel przeszło 7x. Nawet manipulowana z powodów politycznych cena złota w tym samym czasie się lepiej niż podwoiła.

Cykle surówcowe trwają zwykle długo; ten ma przed sobą być może nawet i dekadę. Złoto zaczyna nieśmało świecić, ale wiara w papier nie została jeszcze znacząco naruszona. Fajerwerki zaczną sie dopiero wtedy gdy pojawi się strach i wątpliwości. Niewykluczone że katalizatorem okazać się mogą kłopoty energetyczne zwiazane z peak oil. To właśnie kombinacja tych dwóch rzeczy – wznoszącej fali cyklu surowcowego i załamania się powszechnej wiary w papier, prawdopodobnie kulminująca się w jakiejś formie powrotu złota do porządku monetarnego, czyni ze złota atrakcyjną inwestycję. Obok i ponad jego rolę jako polisy ubezpieczeniowej, o której wspomnieliśmy wyżej. Krótko – złoto, w prywatnej opinii autora, pozostaje tanie i oferuje dobrą wartość.

O ile rola polisy wymaga złota w postaci fizycznej, o tyle wygodnie jest rozważyć trzymanie tej części pozycji w złocie którą umownie łączymy z elementem spekulacji w postaci „papierowej”, jak w wymienionych wyżej możliwościach #2 i #3. Na te dwie formy złota papierowego rzucimy trochę światła w dalszych odcinkach tego wątku. Nie zmienia to naszej generalnej nieufności do papieru. Jest raczej kompromisem pomiędzy zachowaniem podstawowej ekspozycji na złoto i praktycznymi możliwościami manewrowania jej cześcią. Czasem może bowiem nadarzyć się okazja do korzystnego, czasowego zwiększenia lub zmiejszenia całkowitej ekspozycji na złoto. O ile tego typu manewr prosto jest zrealizować drogą telefonu do maklera czy też poprzez internet, pozbywanie się w tym celu fizycznego złota i bieganie z nim do dealera jest niepraktyczne.

Tak czy inaczej, tego typu spekulacyjna pozycja nigdy nie powinna przekraczać więcej niż, powiedzmy, 1/3 całości inwestycji w złoto. Inwestor musi mieć też w takim przypadku pełną świadomość że nawet jak używany instrument ma tzw. pełne wsparcie („full backing”) w fizycznym złocie, jego bezpieczeństwo może być znacząco niższe niż złota w fizycznej posesji. Co na przykład gdyby elektroniczny handel został nagle zakłócony? albo rachunek maklerski zamrożony? 🙂

Kwestia jaką część całości portfela inwestycyjnego stanowić powinno złoto jest sprawą zależną od konkretnej sytuacji, horyzontu inwestycyjnego, indywidualnych preferencji, składu portfela, tolerancji na ryzyko i wielu innych rzeczy. Dla większości inwestorów czwartego filara prawdopodobnie najwłaściwsza proporcja leży w warunkach obecnych gdzieś pomiędzy 5% a 15%, w niektórych wypadkach może nawet więcej. Jest jednak rzeczą ważną aby przynajmniej 5% całości stanowiło wspomniane złoto w postaci fizycznej jako nasza polisa.

Wiecej informacji i szczegółów inwestowania w złoto i srebro zawiera nasz emailowy DwaGrosze NewsLetter. Dołącz i Ty.

©2007cynik9

One Reply to “Inwestowanie w Złoto (1)”

  1. Cena złota wyrażona w polskiej walucie jest bardzo stabilna, prawie w ogóle się nie zmienia. Jak widać na załączonym wykresie, gram złota kosztuje dzisiaj dokładnie tyle samo, co 1 stycznia 2007. Zyski z zakupu złota pojawiłyby się tylko wtedy, gdyby cena złota gwałtownie wzrosła, albo polska waluta osłabiła się. Inwestor powinien więc zastanowić się, czy bardziej opłaca mu się grać na to osłabienie, czy trzymać złote i otrzymywać za to odsetki (złoto nie daje odsetek). WYKRES ZŁOTO

Comments are closed.