Srebro (2)

dalszy ciąg wycieczki w krainę srebra

W reakcji na kilka emaili, nie tylko odnoszących się do srebra, za które bardzo dziękuję, chciałbym na wstępie powtórzyć raz jeszcze oficjalną formułkę:

DISCLAIMER: autor NIE zaleca/NIE doradza ŻADNYCH konkretnych inwestycji. Dywagacje w tym blogu są prywatnymi opiniami, insynuacjami i podejrzeniami autora, których samo słuchanie, nie mówiąc o praktycznym zastosowaniu, obarczone może być poważnym ryzykiem. Ryzyko to czytelnik podejmuje ochotniczo i wyłącznie na swoją odpowiedzialność.

Jedyne do czego cynik9 namawia to używanie własnych szarych komórek, od czasu do czasu, i wyciąganie wniosków z faktów o które się stale potykamy.

Ten oficjalny wstęp był potrzebny bo w dzisiejszym odcinku o srebrze wkraczamy w obszar naprawdę ryzykowny. Srebro, chociaż jako metal szlachetny w wielu przypadkach jest podobne do złota , w wielu innych jest zupełnie różne. Jedną z różnic jest wolatylność – srebro jest dwa do trzech razy bardziej niestabilne od złota. Oznacza to na ogół znacznie bardziej dynamiczne wzrosty, ale i znacznie bardziej deprymujace spadki, nie rzadko rzędu 30%. Tam więc gdzie spadek w złocie powoduje duszność i wilgotne dłonie, ekwiwalentny spadek w srebrze to murowany zawał i intensywna terapia! I wprawdzie długoterminowe perspektywy inwestycyjne dla srebra wydają się być lepsze od złota, dla wielu inwestorów tego typu huśtawka w perspektywie krótko- czy nawet średnioterminowej jest emocjonalnie nie do zaakceptowania. Jest to w pełni zrozumiałe i w takim przypadku złoto będzie zdecydowanie lepszym wyborem. Dla reszty, nawet gdy argumenty cynika9 o inwestowaniu w metale szlachetne trafiają na przyjazny grunt, trzon inwestycji w metale szlachetne stanowić powinno złoto (w naturze), ze srebrem stanowiącym nie więcej niż 5%- 10% całości.

Standardową formą obrotu w srebrze są sztaby 1000
uncjowe, indywidualnie znakowane i ważące ponad
30kg każda. Alternatywą są sztabki 100-uncjowe.

W odcinku Srebro (1), w akapicie o sztucznie utrzymywanej latami niskiej cenie srebra, umieszczona była prowokacyjna teza że „nikt by się nie kapnał gdyby cena srebra podskoczyła do $100/oz„, z uwagi na bardzo niewielkie ilości materiału w typowym zastosowaniu. Czy jednak każdemu było rzeczywiście obojętne że cena srebra latami koczowała wokół $4/uncja? Czy wszystkim się to opłacało?

Brak protestu na ten akapit mógłby świadczyć o tym że nikt tego bloga nie czyta. Ku zdziwieniu autora, rzeczywistość jest jednak całkiem odmienna. Jest on absolutnie zaskoczony ilością wizyt drogich czytelników, w tym niespodziewanie dużej ich części z zagranicy. Czyżby jakaś moda na język polski, albo słabość do koni? 😉

Drugim więc wytłumaczeniem musi być to że żaden z drogich czytelników nie posiada własnej kopalni srebra! Inaczej by wiedział że skoro cena wydobycia uncji srebra była rzadko niższa od $4/oz. (obecnie średnio ~ $7/oz.) to nie było szansy na sensowny zysk. Właściciel kopalni więc podniósłby dawno raban o spisek, wnósł o dofinansowanie (to w euro-kapitaliźmie :-)) lub by zamknął cały byznes na cztery spusty. W każdym razie wzrost ceny napewno by zauważył.

Cena uncji srebra w latach 1995-2006
(kliknij aby powiekszyć)

Więc jak jest z tym srebrem? Mamy tu kolejny paradoks i kolejny przyczynek do wytłumaczenia utrzymującej się – wg. autora – anomalii cenowej. Otóż rzeczywiście niewiele jest kopalń srebra na świecie i jeszcze mniej firm produkująch srebro jako swój główny produkt. Winę za to ponosi… natura. Złoża srebra występuja bowiem w dużej większości jako rudy towarzyszące innemu minerałowi, który stanowi trzon produkcji. Tym trzonem jest najczęściej cynk, miedź lub złoto, rzadziej ołów. Jeżeli kopalnia wydobywa cynk czy miedź, inne domieszki są na ogół kłopotem albo są conajwyżej neutralne – jak srebro. Konsekwencją tego jest fakt że głównymi producentami srebra są wielkie koncerny których główną produkcję stanowi co innego, a których wydobyte srebro generalnie ani grzeje ani ziębi. W rachunkowości srebro jest zresztą często traktowane nie jako osobna linia dochodu, ale raczej jako kredyt obniżający cenę wydobycia podstawowego produktu. Nikomu wiec zbytnio nie zależy na cenie srebra.

Dla przykładu nasz kombinat miedziowy KGHM jest przy okazji jednym z głównych producentów srebra na świecie[1], rzędu 40M uncji (ponad 1200 ton) rocznie. Stanowi to jednak niewielki procent ich przychodów, których gros pochodzi z produkcji miedzi. Czy zatem przy spadającej cenie miedzi, jak obecnie, KGHM zacznie zwiększać moce produkcyjne aby wydobywać więcej srebra, aby przez to jeszcze bardziej zwiększyć podaż miedzi i dalej obniżyć jej cenę? Mimo że jest to państwowa firma, cynik9 nie sądzi aby aż takie kołki siedziały w jej radzie nadzorczej [2]….

Inną specyficzną cechą srebra jest mały i płytki rynek, dużo mniejszy od, powiedzmy, złota, miedzi czy cynku. Wszystkie firmy wydobywające srebro jako główny produkt mają łączną kapitalizację rzędu kilkunastu miliardów dolarów, całe zaś obecne rezerwy srebra na powierzchni Ziemi warte są – wg. obecnych cen – mniej niż 10 miliardów. Bill Gates, gdyby się wkurzył, mógłby więc kupić całe srebro na świecie pięć razy! (na to prawdopodobnie nie dostałby pozwolenia od regulatorów rynku – jest za to większościowym udziałowcem jednej z największych „czystych” kopalń srebra – przyp. cynik9). Mały rynek jest jedną z przyczyn dlaczego srebro jest tak wolatylne – po prostu stosunkowo niewielka suma wchodząca na ten rynek czy go opuszczająca powoduje duże wahania.
Oczywiscie inwestor indywidualny zapuszczający się na te tereny powinien zdawać sobie sprawe z dużego ryzyka i w żadnym wypadku nie starać się przecwanić rynku (timing) próbując handlować okresowe wahania. Jest to recepta na katastrofę a conajmniej na przegapienie kolejnej fali wzrostu.

Przeciw próbom handlowania w srebrze przemawia jeszcze inna rzecz – w odróżnieniu od znacznie bardziej płynnego rynku złota różnica ceny kupna i sprzedaży – tzw. spread – jest w srebrze znacznie większa niż w złocie, typowo 3x. Każda operacja „wejścia” i „wyjścia” jest w związku z tym znacznie droższa i nierzadko podchodzi pod 2.5% – 3% i więcej.

W poprzednich odcinkach poświęconych złotu stwierdziliśmy że z punktu widzenia długoterminowego inwestora IV filaru najsensowniejsza wydaje się pozycja w fizycznym złocie – w sztabkach jednouncjowych czy Krugerrandach lub innych monetach inwestrycyjnych (Golden Eagle, Wiener Philharmoniker, Maple Leaf). Przestrzegaliśmy przed inwestowaniem w cokolwiek posiadającego oprócz złota wartość kolekcjonerską – jak różne monety okolicznościowe wciskane przez rozmaite portale w Polsce i nie tylko. A jak jest ze srebrem?

W gruncie rzeczy podobnie, z kilkoma różnicami. Tu równiez mamy sztabki i monety, w tym także kolekcjonerskie z wartoscią daleko powyżej ceny srebra. Jedna z różnic polega po prostu na tym że srebra – jako tańszego – potrzeba znacznie więcej niż złota, co wiąże się z fizycznymi problemami transportu i przechowania. Dla przykladu, stu-uncjowa sztabka złota ma wielkość trzech złożonych razem czekolad i ma wartość wystarczającą aby ją wymienić na dom czy mieszkanie, np w biurze notariusza. (chociaż nie bardzo wiadomo jak by było z legalnością transakcji w czymś co nie jest papierem krajowego banku narodowego). Ale aby posłużyc sie w tym przypadku srebrem musielibyśmy chyba pożyczyć podnośnik widłowy – cieżar jest z rzędu 150 kg.

Inna sprawa komplikujaca obrót metalicznym srebrem w Europie (ale nie poza Europą) jest pomysł wygłodniałych za przychodami eurokratów obłożenia go VATem. I tak, w odróżnieniu od złota, gdziekolwiek w Europie kupujemy metaliczne srebro musimy płacić VAT, co podraża koszty nabycia. W USA tych restrykcji nie ma i możemy nie tylko srebro nabyć bez dodatkowego haraczu ale również – w postaci dosłownych worków starych monet – czasem nawet poniżej ceny spot. Tyle tylko że znowu – targanie cieżkich worków do przyjemności nie należy a i VAT nas nie ominie w przypadku importu do Europy. Czasem alternatywą jest kupno srebra i przechowywanie go poprzez odpowiednią instytucję, bez fizycznego importu.

Z punktu widzenia indywidualnego inwestora, szczególnie w Europie, wygodną metodą udziału w srebrze może okazać się kupno jednego z funduszy inwestujących w fizyczny metal. Istnieje również wprowadzony w zeszłym roku na NYSE ETF srebra, co czyni kupno srebra równie prostym jak nabycie akcji. O ETFach wspomnieliśmy krótko w naszym Giełdowym ABC (2). Więcej ogólnych informacji zainteresowani mogą znaleźć np. w Investopedii. Należy jednak mieć świadomość że inwestując w ten sposób inwestor włącza się w grę papierów, przedkładając wygodę ponad bezpieczeństwo. Udział w funduszu jest bowiem syntetycznym papierem wartościowym często tylko tak pewnym jak pewna jest instytucja która za nim stoi. Na ogół nie ma on identyfikowalnego zabezpieczenia w postaci fizycznego metalu.

Na zakończenie jeszcze jedna przestroga – zbliżająca się recesja obniży popyt na- i ceny większości surowców, w tym metali bazowych. Miedź już znacznie spadła. Ze srebrem, które jest z jednej strony metalem szlachetnym, a z drugiej przemysłowym, dziać się mogą różne dziwne rzeczy, łącznie z poważnym spadkiem… Zapięcie pasów bezpieczeństwa i znajomość paru regułek inwestycyjnego BHP mogą być pomocne…

No, wystarczy tych dywagacji na dzisiaj, trzeba zająć się czymś bardziej użytecznym… jak na przykład szczotkowaniem Debeta…


[1] KGHM chwali się że jest 3-cim producentem srebra na świecie, co zależy chyba trochę od tego jak się liczy…ale owszem, są w ścisłej czołówce.

[2] Hipoteza robocza cynika9 że rada nadzorcza państwowego koncernu miedziowego KGHM nie jest złożona z osób mentalnie upośledzonych jest jedynie hipotezą. Okazję do jej odrzucenia dać może zamierzone przejęcie części LOTu i zabawa kopalni miedzi w linie lotnicze – ha, ha, ha.

[3] Dzisiaj (1.2.07) mała ilustracja różnicy w wolatylności o której mówimy w tym odcinku: sekretarz obrony USA Gates miał powiedzieć nie planujemy wojny z Iranem„, co stało się pretekstem do małej wyprzedaży która przystrzygła złoto o -1.7%, a srebro o -2.6%. W przyszłym tygodniu może się okazać że zakończenie myśli miało być „..bo wyręcza nas w tym Izrael” i złoto odreaguje +2%, a srebro +3.5%. ;-D

©2007cynik9

One thought on “Srebro (2)

  1. W dawnych czasach srebro przepływało z Europy do Azji, bo tam je bardziej ceniono od złota. W Europie warte było kilkanaście, a w Azji już tylko niespełna dziesięć razy mniej niż złoto. Dlatego Europejczycy chętniej płacili srebrem, a Azjaci złotem.

    Teraz srebro jest kilkadziesiąt razy tańsze od zlota, a Azja stała się jak gdyby Europą, bo giełdy ma te albo takie same. Komu można dzisiaj sprzedać srebro za dziesiątą część złota?

    Rozumiem, że papier zawiera nie wartości, tylko słowa i wart jest tyle, co przyrzeczenie, ale metal? A w czym srebro miałoby być gorsze czy lepsze od złota? Czemuż tak nisko jest dzisiaj cenione. Czy przyczyna tego ustała, żeby miało w stosunku do złota drożeć? Czemu by za dziesięć lat srebro nie mogłoby być sto albo więcej razy tańsze od złota albo od ołowiu?

    Tautolog

Comments are closed.