Poker i Złoto

kto odważy się sprawdzić

Ogólne komentarze ekonomiczne nie są naszym głównym akcentem, są od tego dziesiątki innych doskonałych blogów, jak np. popularny Roubini czy Mish. Od czasu do czasu jednak warto może naszkicować ogólny ekonomiczny obrazek tak aby zobaczyć, na prosty chłopski rozum, jak na jego tle pasuje złoto. I czy pasuje wogóle.

Po pierwsze więc, i najważniejsze, od dłuższego czasu „yield curve” w USA – czyli po polsku krzywa dochodowości – jest odwrócona. Spójrzmy na ten diagram, pożyczony z innej świetnej strony ekonomicznej Seekingalpha:

źródło: seekingalpha

Odwrócenie oznacza że stopy procentowe kredytów krótkoterminowych są wyższe niż długoterminowych. Diagram powyższy przedstawia własnie różnicę pomiędzy stopami procentowymi pożyczek 10 letnich oraz trzymiesięcznych. Normalnie różnica ta powinna być pozytywna, ponieważ pożyczanie na krótki okres czasu jest mniej ryzykowne niż na długi, więc pożyczkodawca będzie domagał się mniejszej premii za swoje ryzyko. Odwrócenie tej „yield curve”, czyli sytuacja gdy czarna linia na wykresie przecina prostą poziomą, jest sytuacją anormalną, specjalną i rzadko wystepującą. Dotychczas jej pojawienie się było pewnym zwiastunem zbliżającej się recesji, a więc tzw. ciężkich czasów. Istotnie, każde przecięcie się tych linii, poza jednym wyjątkiem, prowadziło wkrótce potem do recesji. Okresy recesji zaznaczone są na diagramie pionowymi, szarymi paskami. Czy i tak bedzie tym razem?

Oczywiście nie ma tak że w zdrowej recesji, takiej której tak na dobrą sprawę nikt
w Polsce nie zna
[1], wszystko będzie się nadal piąć w górę, jak teraz. Normalny scenariusz przewidywałby raczej że wzrastające stopy procentowe obniżą kursy obligacji wyprzedawanych przez spanikowanych inwestorów w papiery dłużne. Jednocześnie przytną wzrost gospodarczy, przez co spadną zyski firm, przez co spadną też giełdy, ponieważ inwestorzy w akcje też w końcu spanikują. Widząc to panikujące firmy pozwalniają następnie pracowników, a panikujący zwolnieni pracownicy zacisną pasa i wstrzymają kupowanie produktów firm które ich zwolniły. Wzrastające w ten sposób bezrobocie spanikuje następnie polityków którzy zaczną wskazywać na bank centralny jako źródło wszystkich nieszczęść (tu akurat będą mieli rację, ha ,ha, ha). A na zakończenie bank centralny spanikuje że rzeczywiście przesadził w tym podwyższaniu stóp procentowych i zacznie je w panice obniżać. Czyli taka mała „nachtpanik„.

Ale czy normalna recesja i staromodne „cieżkie czasy” są w tych niezupełnie normalnych czasach w których żyjemy jeszcze możliwe? Czy rządom i bankom centralnym nie udało się czasem dokonać zbiorowej anestezji na społeczeństwach i gospodarce, usuwając źródła wszelkiego ekonomicznego bólu i osiągając stadium permanentnej harmonii i szczęśliwości? Tego jeszcze nie wiadomo; autor podejrzewa jednak że się wkrótce dowiemy…

Jak na razie jednak o recesji i o ciężkich czasach ani śladu. Wprawdzie sektor nieruchomości w USA znacznie się oziębił ale giełdy biją nadal rekordy. Obligacje również się trzymają ani myśląc spadać zaś korporacyjne fuzje i przejęcia (mergers & acquisitions), synomim „dobrych czasów” ekspansji kredytowej, są w stratosferze. Można się spodziewać że korporacyjne przegięcia również biją rekordy. Przekonamy się o tym z kronik sądowych kilka lat później, tak jak z Enronem czy Worldcomem. 🙂 Aby było ciekawiej, metale szlachetne w tym towarzystwie także pną się w górę, chociaż na ogół ma to miejsce wtedy kiedy spanikowani inwestorzy nie widzą szans bezpiecznej lokaty nigdzie indziej i właśnie tam szukają spokojnej przystani. W dodatku wiele surowców, typowych wczesnych ofiar oziębienia koniunktury, po niedawnych „szpilkach” jest w fazie konsolidacji również z trendem wzrostowym.

Wszystko to razem sprawia trochę surrealistyczne wrażenie stołu pokerowego na którym stawka wciąż rosnie i rośnie, a każdy z graczy jest przekonany że to właśnie on wygra i zgarnie całą kasę. Ale jaka jest szansa że każdy wygra? zero (chyba że socjalisci w EU wprowadzą europoker – wtedy każdy przegrywa, tyle że po równo ;-). Jaka jest szansa że „yield curve” nas okłamuje i że tym razem do recesji nie dojdzie? prawdopodobnie dość mała, wystarczy popatrzeć na powyższy diagram.

W takim razie kto pierwszy mrugnie i sprawdzi? Hmm, to trudniejsze pytanie. Kto wie czy nie będzie nim Bank Japonii, który podwyższy od lat prawie zerowe stopy procentowe. Odcięłoby to tlen od gór spekulacyjnego kapitału którego punktem startowym były właśnie zerowe stopy procentowe w kraju Kwitnącej Wiśni i związany z tym „carry trade„, czyli pożyczanie tam na praktycznie zero procent i inwestowanie tego gdzie indziej. Na przykład na rynkach wschodzacych, w tym na GPW w Warszawie. A gdy przestraszony kapitał spekulacyjny, w tysiacach funduszów hedge zainwestowanych po wszystkich akcjach, obligacjach i setkach „sytuacji specjalnych” zacznie szukać w panice bezpiecznej przystani, szanse są że może nią okazać się złoto. Kto wie zresztą czy początków tego nie obserwujemy właśnie teraz…

Od początku obecnej, najdłuższej w historii bo trwającej gdzieś od 1982 hossy ceny akcji (NYSE) zwielokrotniły się coś ok. 15 razy. Złoto było w tym czasie kiepską inwestycją i nawet po wzrostach ostatnich kilku lat jest poniżej swojego piku ze stycznia 1980 w wartościach nominalnych. Gdyby uwzględnić do tego inflację złoto musiałoby być zdrowo w rejonie powyżej $2000/uncja, aby ten rekord wyrównać. W tym czasie papierowego dolara przybywało w tempie 10% na rok, a może i lepiej, złota zaś tylko po ok. 2%. W dodatku produkcja papierowego pieniądza wciąż rośnie, a produkcja złota maleje. Złoto może oczywiście stać w miejscu przez następne 20 lat, jeszcze raz konfundujac śmiałków, zaś akcje mogą się zwielokrotnić jeszcze dalsze 15 razy. Takie jest ich prawo. Tylko jaka jest na to szansa?

Jedno wydaje się pewne – w końcu ktoś sprawdzi i ktoś tę partię pokera przegra, i to przegra B-I-G. I wtedy powstanie niebezpieczeństwo że gracze przewrócą stół, sięgną po rewolwery i że dojdzie do nieprzyjemnej strzelaniny, w której żadna inwestycja nie będzie całkowicie bezpieczna. Może więc poszukanie bezpiecznej kryjówki zawczasu, w postaci sztabki złota czy dwóch, nie jest aż tak panikarskim pomysłem na jaki mogłoby wyglądać?

[1] W socjalizmie recesje były niedozwolone, zaś pokolenie obecnych „doradców” jest za młode aby pamiętać ’74 czy początek lat 80-tych. Dwie formalne recesyjki od tego czasu były krótkie i łagodne.

©2007cynik9

5 thoughts on “Poker i Złoto

  1. Cyniku ! Zły pieniądz wypiera ten oparty na kruszcu .Nasza złotówka powinna byś połaczona sztywnym kursem z frankiem szwajcarskim a Polacy jako wyraz społecznego nieposłuszeństwa w stosunku do wciskanego nam na siłe euro powinni założyc konta we frankach i rozliczać sie w powszechnym obiegu we frankach.
    Frank jest przecież oparty na aktywach i bezpańskich depozytach
    i złocie , chyba także III Rzeszy.a to tez jest w części nasze .Jak wspomniała Pelagia w słynnym skeczu Laskowika i Smolenia
    ze Szwajacarami jesteśmy zwiazani kasą zapomogowo-pozyczkową
    pozdrowienia

  2. @ezapaz:
    A mnie sporo do myślenia dał wpis na jednym blogu: „autor na urlopie. a jego rachunek w DM rośnie”.

    Podejrzewam że czas na zaglądanie na WIG będzie raczej wtedy gdy wpis będzie brzmiał: „autor na urlopie. jedynie złoto ma sens”.

    😉 😉 😉 😉

  3. Dzisiaj jak jednym okiem zobaczyłem w telewizorze na komunikaty w jakimś programie gospodarczym – WIG spada – jen się umacnia – to od razu o dwagrosze.blogspot.com pomyślałem. 😉

    Choć oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Comments are closed.